2002 NOWOŚCI I ZAPOWIEDZI WYDAWNICZE
00.00.0000 Baintha Brakk i Everest 10.12.2002
Do mojej informacji o nowościach alpinistycznych na niemieckim rynku księgarskim (GS 10/02) wkradł się błąd. Otóż autorem książki "Ogre. Gipfel der Träume" jest wyłącznie Thomas Huber. Wydany w formacie albumowym tytuł liczy 176 stron i zawiera sporo ciekawych zdjęć, ilustrujących bez mała 25 lat heroicznych bojów na Baintha Brakk. Lakoniczne słowo wstępne napisał Reinhold Messner -- niedługo ciekawostką bibliograficzną będzie książka górska bez przedmowy lub komentarza słynnego Tyrolczyka.
Książka składa się z kilku rozdziałów. Chris Bonington pisze o pamiętnej wyprawie zdobywczej z 1977 r., o której tak szeroko mówił na niedawnym festiwalu w Łodzi. Zamieszczono sprawozdanie japońskiej wyprawy na południową ścianę Ogre z 1978 roku (do szczytu zabrakło 20 metrów...). Gérard Pailheiret relacjonuje francuską próbę na filarze południowym w 1983 roku. Kolejno opisano próby Niemców (1990), Hiszpanów (1992) i ponownie Niemców (1993 i 1997). W dalszych rozdziałach Thomas Huber opisuje udaną wyprawę na południowo-zachodnią ścianę Latoka II (1997), nieudaną próbę na Ogre (1999) i zdobycie północnego filara Shivlinga (2000). I wreszcie rok 2001 podwójny niemiecko-szwajcarski sukces: I wejście na Ogre III (6850 m) i II wejście na Ogre -- nową drogą filarem południowym (szczegóły w GG 08/01 z 20.08.2001). Całość uzupełnia praktyczna kronika alpinistycznych dziejów masywu, słowniczek i przydatne wiadomości praktyczne. Słowa najwyższego uznania dla Thomasa Hubera, gratulacje dla monachijskiego wydawnictwa BLV.
Inną nowością jest napisana z myślą o złotym jubileuszu zdobycia Everestu kolejna monografia najwyższego szczytu Ziemi. Redaktorem książki jest Jochen Hemmleb, geolog i historyk alpinizmu, który brał udział w dwóch wyprawach naukowo-detektywistycznych na stoki Everestu (1999--2001). Książka zawiera również teksty D. Ankera, J. Kruhla, A. Salkeld i E. Webstera. Bogato ilustrowane dzieło stanowi kolejną próbę podsumowania naszej wiedzy o Evereście. Obok geologii i najważniejszych faktów z historii masywu, autor analizuje przyczyny i skutki komercjalizacji wypraw, zastanawia się też nad magią Everestu, która prowadzi do wielu wynaturzeń a w konsekwencji do niejednej tragedii. Dużo miejsca poświęca roli Everestu w literaturze i filmie. Około 300, niekiedy rzadko publikowanych zdjęć, kronika dziejów Everestu, bogata bibliografia i indeksy, czynią z książki bardzo cenne i udane przedsięwzięcie. Wydawca AS Verlag z Zurychu zapowiada Everest jako pierwszy tom z serii "Ośmiotysięczniki" (vide analogiczna seria tego samego wydawcy dotycząca szczytów alpejskich). Cena książki jest stosunkowo wysoka: wynosi bez mała 40 euro.
Ponieważ jubileusze bywają często bezpośrednim zaczynem powstawania rozmaitych publikacji, mam nadzieję, że 100 rocznica powstania ST TT również odpowiednio zaowocuje.
Marek Maluda
00.00.0000 "Taternik" 4/2001 26.11.2002
W dniu 23 listopada, podczas festiwalu w Łodzi, otrzymaliśmy od Wojciecha Święcickiego oczekiwany numer 4/2001 "Taternika". Pod bardzo elegancką okładką kryje się 78 stron druku z na ogół dobrymi i wartościowymi tekstami, napisanymi przez doświadczonych i ogólnie cenionych autorów. Oto wybór nazwisk w alfabetycznym porządku: Anna Beutler, Władysław Cywiński, Grzegorz Głazek, Marek Głogoczowski, Piotr Konopka, Adam Marasek, Jacek Mierzejewski (+), Janusz Onyszkiewicz, Artur Paszczak, Piotr Pustelnik, Maciej Popko, Zbigniew Piotrowicz, Jakub Radziejowski, Robert Sieklucki, Wacław Sonelski, Wojciech Święcicki i -- last, not least -- Wojciech Wiśniewski.
Materiały są ciekawe i nieźle zredagowane, chociaż numer ma wyraźny przechył w stronę tematyki jaskiniowej i jednego autora, nota bene świetnego -- Wojciecha Wiśniewskiego (ok. 18 stron). W dziale tym mamy artykuł o jaskini Sarma w Kaukazie, wspomnianej w GS 10/02. Zapowiadana przez autora próba jej pogłębienia, jak już wiemy, nie powiodła się. Piotr Pustelnik pisze o swoim spotkaniu z Makalu, Artur Paszczak o powtórzeniu "Superparanoi" na Kazalnicy, Władysław Cywiński omawia zimę 2001--02 w Tatrach a Adam Marasek -- wypadki taternickie zimy i poprzedzającego ją lata. Wojciech Święcicki trafnie komentuje wyczyn Andrzeja Lipki, który 8 sierpnia 2002 przeszedł w 2 godziny drogę Comiciego na Cima Grande -- klasycznie i bez liny. Zauważmy, że przejście odbyło się w tydzień po szeroko nagłośnionym solowym przejściu sąsiedniego "Brandlera", dokonanym przez Alexa Hubera. Naszą notatkę o tym przejściu (GG 10/02 z 12.10.2002) zakończyliśmy stwierdzeniem, że takie wyczyny są kuszeniem losu i prowokowaniem innych do wkraczania w strefę śmiertelnego ryzyka. W sumie jest w "czwórce" co czytać i o czym podumać.
Same pochwały? Nie do końca, nie brak bowiem w numerze uchybień wydawniczych i redaktorskich. Idąc za Andrzejem Kłosem, redakcja paginuje poszczególne numery, a nie -- jak to słusznie było przez całe życie "Taternika" -- roczniki. Skoro wkładka archiwalna wyróżniona jest innym papierem i wsadzana w tekst, musi mieć paginację osobną, np. rzymską. Dowcipne rysunki Marka Koneckiego zyskałyby (tak!) na zmniejszeniu, podobnie "grubo" rysowane okładki "Taternika" z Winterthur, które łatwo zmieściłyby się na jednej stronie. Natomiast defektem całkiem poważnym jest wkroczenie z treścią w rok 2002. Transgresja taka nie miała miejsca w historii "Taternika" a chyba nawet prasy polskiej, choć podyktowana była troską redakcji o aktualność informacji opóźniającego się numeru. Czy nie lepiej było zrezygnować z "czwórki" i wydać numer 1--4/2002?
W ładnie napisanym artykule wstępnym Zbigniew Piotrowicz żegna się z czytelnikami po zaledwie roku urzędowania. Obiecuje, że pozostanie wierny "Taternikowi" -- pióro ma lekkie, więc oferta wydaje się cenna. Na szczęście po długich namowach i wahaniach wyłania się nowy redaktor -- miejmy nadzieję na dłużej, niż rok czy dwa. Będzie nim Janusz Kurczab (zdjęcie), znakomity alpinista i doświadczony autor książek i przewodników -- od "Filara Kazalnicy" i "Shisparé" (obie 1976) poczynając. Życzmy mu powodzenia i nie zapominajmy, że "Taternik" jest naszym wspólnym pismem i także od nas zależy, jak wysoko uda mu się wzlecieć w najbliższych latach.
(J. Nyka)
00.00.0000 Mnich i Zamarła 23.11.2002
Informujemy, że właśnie ukazały się nakładem Grzegorza Głazka dwa kolejne plakaty ścian -- przewodnik fotograficzny wielkoformatowy serii Master Topo. Tym razem są to ściany Mnicha (nr 3 w serii) i Zamarłej Turni (nr 4) -- zdjęcie. Sprzedawane są w komplecie, cena i warunki te same, co przy Kazalnicy i Mięguszowieckim Szczycie (albo dwa składane, albo dwa rulony -- w sklepach ok. 13 zł). Pierwsze dwa plakaty serii wzbudziły niespodzianie duże zainteresowanie.
00.00.0000 Nowości prasowe z USA 04.11.2002
Efektowne zdjęcie Raphaela (Rafała) Sławińskiego na mikstowej drodze "Fruitcake (M10) w Kanadzie otwiera najnowszy, 217, numer czasopisma "Climbing", wypełniony jak zwykle ciekawym materiałem. Wśród wydarzeń sportowych na pierwszym miejscu odnotowano ostatni wyczyn Deana Pottera, który w dniu 9 września 2002 dokonał połączenia w ciągu jednej doby dwóch wielkich klasycznych dróg: "Regular Northwest Face" na Half Dome (VI 5.12a) i "Freerider" na El Capitanie (VI 5.12d; droga jest "łatwiejszą" wersją "Salathé Wall"). Swój długi i trudny maraton rozpoczął na Half Dome wspólnie z Jose Pereyrą o godz. 10, meldując się na szczycie Dome po 3 godz. i 51 minutach (13:51). Nie czekając na kończącego ostatnie wyciągi solo Pereyrę, Potter pognał na łeb na szyję do Mirror Lake, skąd przejechał na rowerze do Curry Village, a następnie na motorze do mostu pod Capitanem. Był tam o godz. 14:59, tak jak umówił się ze Scottem Stowe, swoim partnerem na następną drogę. Ten jednak spóźnił się i przyjechał dopiero o godz. 16:20. Ale 20 minut później obaj wspinali się już na Capitanie. Ciemności zastały ich na Hollow Flake. O godz. 2:30 doszli pod kluczowy 22. wyciąg (5.12d/5.13a), który Potter zrobił przy świetle czołówki w trakcie drugiej próby. O godz. 5:30 zaczął prowadzić partię z trzema następnymi wyciągami 5.12. Na szczycie znalazł się o godz. 9:23, czyli dokładnie po 23 godzinach i 23 minutach od rozpoczęcia swojej wyczerpującej przygody: "Nie było wybuchu radości ani wiwatów i krzyku -- powiedział. -- Miałem zrujnowane stopy i nie mogłem zginać palców u rąk." Pozostając jeszcze przy Yosemite, odnotujmy niezwykły jubileusz 100. przejścia ściany Capitana, jakiego doczekali się dwaj wielcy jej miłośnicy i wybitni sportowcy, Steve Gerberding i Hans Florine. Z tej okazji obaj połaczyli się w zespół (po raz pierwszy na Capie razem!) i w dniu 14 października br. przeszli "Dihedral Wall" (VI 5.8 A3) w 14 godz. i 14 minut. Tak na marginesie, to przyszły mi na myśl Tatry i pytanie, które kieruję do znawców tematu: kto najwięcej razy (100?) przeszedł ścianę Kazalnicy Mięguszowieckiej. Na koniec jeszcze informacja z rejonu lodowca Trango w Pakistanie, gdzie minionego lata z powodzeniem działała młoda dwójka Brian McMahon (25) i Josh Wharton (23). Dokonali oni dwóch ładnych pierwszych przejść, najpierw na skalny ząb o nazwie Flame (6309 m) drogą "Under Fire" (VI 5.10+X A3 M5; 700 m) w 18-godzinnej akcji od namiotu do namiotu oraz -- być może jako pierwsi w alpejskim stylu -- na Shipton Spire (6004 m), drogą od południa, nazwaną "Khanadan Buttress" (VI 5.11 C1; 970 m), co zajęło im dwa i pół dnia. Na uwagę zasługuje też wyjątkowa motywacja dwójki, która z powodu deszczu większość czasu przesiedziała w namiocie (38 dni z ogółem 49 dni trwania wyprawy), cele sportowe realizując na końcu pobytu. I już rzeczywiście na koniec warto jeszcze polecić wspinaczom o ambicjach sportowych i zdobywczych, rejon Quimsa Cruz w Cordillera Real w Boliwii, o którym Evelio Echevarria (znany wspinacz i historyk) wyraził się jako o "Karakorum Ameryki Południowej", co powinno być wystarczającą rekomendacją.
W sprzedaży już jest także nowy "Rock & Ice" (nr 120) z tytułem "Ultimate Climbs", zawierający przeszło 230 opisów dróg z różnych rejonów Ameryki. Będzie to więc bardzo cenny i poszukiwany przez praktyków numer. Można przypuszczać, że omówione miejsca, choć niektóre bardzo dobrze znane, staną się niebawem modniejsze i będą wyjazdowym celem dla wielu z nas. Zacznijmy od rejonów zagranicznych, opisanych jednak po krótce i niestety bez wspinaczkowych topo. Kolejno są to: Perth (Australia), Korsyka (Francja), Virgin Gorda (Brytyjskie Wyspy Dziewicze), Borneo (Malezja) i Meteora w Grecji, których groźba zamknięcia dla wspinaczy, o czym było niedawno głośno, zdaje się minęła.. Z rejonów amerykańskich omówiony został znany boulderingowy teren o nazwie Buttermilks i Happy Boulders w pobliżu Bishop w Kalifornii. Ciekawostką i nowością jest stworzenie kolorowych obwodów (np. obwód pomarańczowy zawiera 24 problemy o trudności V1 do V4), zresztą wzorowanych na podobnych obwodach w Fontainebleau, przy czym pojęcie kolorów jest tu tylko umowne, bowiem (chyba na szczęście) na skale nie rysuje się ani kolorów, ani strzałek. Następny rejon, to również boulderingowy (choć nie tylko) sławny zakątek o nazwie Hueco Tanks w Teksasie, dokąd powoli, po dwóch latach przerwy, wraca ruch wspinaczkowy. Aktualnie zezwolenie na wspinanie otrzymuje w Hueco dziennie 230 osób. Następne polecane miejsca, tym razem dla tradycyjnych wspinaczy, to piaskowcowe skałki Tennessee Wall w pobliżu Chattanoogi i -- bogaty w wielkie ściany, ale też w typowe skałki -- Red Rocks w Newadzie, z kolei jedno z moich ulubionych miejsc. Na koniec zaanonsujmy jeszcze problem, o którym pisaliśmy już w GG, mianowicie Castleton Tower w Utah, grunty wokół którego wystawiono niedawno na sprzedaż. Ciekawy przeglądowy artykuł o Castleton "Land Grab", napisany przez Grega Childa (z opisami dróg Jaya Smitha), należy odebrać też jako pilny apel, kierowany do wszystkich wspinaczy, o pomoc w gromadzeniu pieniędzy na wykup tej ziemi (221 akrów). Niewykorzystanie tej szansy może spowodować bezpowrotną stratę dostępu do tego niezwykłego miejsca. Specjalnie powołany i nadzorujący zbiórkę pieniędzy Utah Open Land zgromadził dotychczas 324 000 $, a do lipca 2003, terminu transakcji, potrzebne jest 640 000 $. Cenna jest każda wpłata, myślę więc że nie od rzeczy byłoby zorganizowanie składki na ten cel w PZA i w naszych klubach. Zainteresowanym podaję adres: Utah Open Land, Castleton Tower Preservation Initiative, 1790 South 1100 East, Salt Lake City, UT 84105, tel. (darmowy, ale zdaje się tylko na terenie USA) 1-877-800-CTPI. "Castleton is to the desert southwest what Everest is to Himalayan alpinism" -- napisał Child, nawiasem mówiac od niedawna mieszkaniec Castle Valley.
Pisząc poprzednio o cięciach wydawniczych w "Rokendaisie" [GG 10/02 z 22.10.2002] powieliłem redakcyjny błąd, zawyżając ilość zaoszczędzonego na redukcji papieru. W nowym wydaniu zamieszczono sprostowanie jednego z czytelników , który bystrze zauważył, iż oszczędność wyniesie 22 i pół tony -- bo gdyby przyjąć podane przez redakcję 22 500 tony, to 1 egzemplarz gazety musiałby ważyć prawie 500 kg.
Rudaw Janowic
00.00.0000 Powrót Karłowicza 24.10.2002
Miło jest odnotować, że muzyka stale mało znanego poza Polską Mieczysława Karłowicza (1876--1909), wielkiego kompozytora i wybitnego taternika (WET), przeżywa obecnie chwile sławy i popularności. Otóż nakładem brytyjskiego wydawnictwa Chandos ukazała się latem br. płyta kompaktowa z muzyką Karłowicza, na której znalazły się następujące utwory: "Odwieczne pieśni" (uchodzące za najbardziej "tatrzański" utwór kompozytora; podaję za WET), "Stanisław i Anna Oświecimscy" oraz "Litewska rapsodia". Płyta, nagrana przez BBC Philharmonic z udziałem dyrygenta Yana Pascala Torteliera, zyskała bardzo dobre recenzje w prasie muzycznej i w październiku została wybrana "krążkiem miesiąca" przez miesięcznik "BBC Music", a znany recenzent tej gazety Jan Smaczny, profesor muzyki z Belfastu, przyznał płycie najwyższą pięciogwiazdkową ocenę, wyróżniając jako szczególnie piękną "Litewską rapsodię". Płyta sprzedawana jest we wszystkich większych sklepach muzycznych na całym świecie (na pewno w sieci Tower Records), choć, sadząc po tym, że w Filadelfii, PA już jej nie ma, rozprowadzany nakład nie jest zbyt wysoki. (wj)
00.00.0000 Nowy Rokendais 22.10.2002
Listopadowe wydanie (119; November 30, 2002) amerykańskiego czasopisma "Rock&Ice" jest już drugim numerem ukazującym się po głośnych zmianach personalnych, z grubsza polegających na przejęciu pisma przez ludzi z konkurencyjnego "Climbinga". Zeszyt otwiera tekst Duane Raleigha, redaktora naczelnego (jeszcze w sierpniu br. naczelny -- stale dobrze prosperującego -- "Climbinga"), w którym zapowiada on zmniejszenie nakładu pisma -- obecnie o 5000 egzemplarzy, a docelowo -- w r. 2003 -- o kolejne 5000. O co właściwie chodzi? O oszczędności, ponoć także te ogólniejszej natury. Jak podano, gazeta wycofując się z powszechnej i mało opłacalnej sprzedaży detalicznej (według norm prasowych, 30% sprzedaży to jest już dobry wynik) zaoszczędzi rocznie 22 000 ton papieru, nie mówiąc o farbie drukarskiej i zużyciu paliwa do dystrybucji pisma. Niewątpliwie środowisko nam trochę odetchnie! Obecnie pismo skupi się na sprzedaży subskrypcyjnej i w bardziej rentownych sklepach. "Rock&Ice" to oczywiście magazyn pięknie ilustrowany, pełen atrakcyjnych kolorowych fotografii. Po zmianie układu pisma galeria zdjęć znalazła się na samym przodzie. W części informacyjnej na pierwszym miejscu najnowsze wyniki sportowe Lisy Rands, która ostatnio dwukrotnie wygrała w zawodach o Puchar Świata w boulderingu. Z Patagonii podano dobrą wiadomość o pierwszym zimowym (drugim w ogóle) przejściu hakowej drogi "Vol du Nuit" (A2 Andy Parkinsa) na Aguja Mermoz (2754 m), dokonanym w dwa dni w sierpniu przez czołową brytyjską dwójkę Andy Kirkpatricka i Iana Parnella. Mamy też informację, że od sierpnia nowym dyrektorem Access Fund jest Steve Matous (47 lat), doświadczony wspinacz i przewodnik himalajski, z którym gazeta przeprowadziła wywiad. Pierwszy odcinek nowej rubryki poświęconej wypadkom, z opisem i stosowną "lekcją", zredagował Jed Williamson z American Alpine Club. Dwa dalsze i to długie artykuły poświęcone są wspinaniu górskiemu w High Sierra w Kalifornii oraz skałkowemu w niezwykle pupularnym rejonie Rifle w Kolorado. Tragicznie zmarłego w wypadku lotniczym w dniu 11 sierpnia br. Gallena Rowella (1940--2002) wspomina jego górski przyjaciel (już od czasów przedszkolnych) Steve Roper. Mamy jeszcze liczne porady jak wspinać się lepiej i bezpieczniej , bardzo cenne z uwagi na opinie wybitnych fachmanów w swoich dziedzinach -- wypowiadają się Peter Croft (trening przed długi drogami), Beth Rodden (skałki), Steve House (wspinanie alpejskie), Tommy Caldwell (wielkie ściany) i Lisa Rands (bouldering).
Władysław Janowski
00.00.0000 Lynn w pionowym świecie 18.10.2002
Książka Lynn Hill (napisana we współpracy z Gregiem Childem) "Climbing Free: My Life in the Vertical World" pojawiła się w sprzedaży w USA, Wielkiej Brytanii i Niemczech (choć zapewne też w innych krajach) i zapowiada się jako tegoroczny bestseller. Jest to opowieść o życiu i wspaniałej karierze jednej z najlepiej wspinających się w skale kobiet. Ukoronowaniem tej kariery było pierwsze przejście klasyczne "Nosa" na El Capitanie (1993). W komentarzach książka jest bardzo chwalona, szczególnie zaś fragmenty ściśle autobiograficzne. Wytyka się jej natomiast zbędne -- zdaniem niektórych czytelników -- powtarzanie cudzych przeżyć (np. wspominając Johna Longa) lub podawanie nadmiernej ilości szczegółów historycznych i geograficznych (w rozdziale o Yosemite). Książka ukazała się nakładem wydawnictw W.W. Norton (w USA 26$) i Harper Collins (GB).
Władysław Janowski
00.00.0000 Jerzy Kolankowski o sobie 12.10.2002
Nakładem Muzeum Karkonoskiego (MK) w Jeleniej Górze ukazał się w roku zeszłym szkic autobiograficzny Jerzego Kolankowskiego pt. "Historia jednego życia". Kolankowski (zmarły 30 lipca 2001) pozostawił po sobie dwie autobiografie. Pierwsza z nich powstała w końcu lat dziewięćdziesiątych, druga zaś została skończona tuż przed śmiercią. Opublikowana wersja łączy oba wzajemnie uzupełniające się teksty. Książka została wydana na papierze kredowym, w ładnej oprawie graficznej i w solidnej twardej okładce. Liczy 64 strony, w tym krótki wstęp, napisany przez Radę i Zarząd Miasta Jeleniej Góry (który sfinansował wydanie książki, honorując w ten sposób -- co podkreślono -- wybitnego obywatela miasta), jak i słowo od wydawcy, napisane przez Stanisława Firszta, dyrektora MK. Książka zawiera kilkanaście archiwalnych zdjęć i rysunków, a także kolorowe reprodukcje 17 obrazów autora. Cenne uzupełnienia stanowią zamieszczone na końcu książki indeks osób oraz zestawienie utworów wydanych drukiem (16 tytułów) jak i utworów i tłumaczeń dotąd nie opublikowanych (w sumie kilkanaście pozycji). Książkę w cenie 15 zł można kupić u wydawcy (Muzeum Karkonoskie w Jeleniej Górze, ul. Matejki 28; 58-500 Jelenia Góra; tel. 075/75 23 465).
Władysław Janowski
00.00.0000 Biografia Lorda Hunta 07.10.2002
15 października w Royal Geographical Society w Londynie odbędzie się wieczór promocyjny książki o życiu i działalności Johna Hunta, zatytułowanej "The Life and Work of John Hunt", a zredagowanej przez Ingrid Cranfield, z posłowiem J.K. Mości Księcia Filipa. Będzie to kronika niezwykłego życia niezwykłego człowieka. Na promocyjnych pierwszych 50 egzemplarzach złoży podpisy Lady Hunt, którą pamiętamy z jej pobytów w Polsce. Wysyłka przez wydawcę egzemplarzy komercyjnych rozpocznie się niebawem, cena 21,45 GBP. Ponieważ jestem skromnym współautorem tego dzieła (artykuł o kontaktach z Johnem Huntem), otrzymałem zaproszenie na londyńską imprezę. Z zaproszenia nie skorzystam, ale po otrzymaniu książki napiszę o niej coś więcej.
Andrzej Kuś
00.00.0000 For climbers by climbers 07.10.2002
Późną jesienią w Jackson Hole (Wyoming) ukaże się pierwszy numer nowego amerykańskiego magazynu alpinistycznego, zatytułowanego "Alpinist Magazine". Wydawcą pisma będzie Marc Ewing a redaktorem Christian Beckwith, który dał się poznać jako twórca kilku dobrych tomów "American Alpine Journal", gdzie ostatnio zastąpiono go Johnem Harlinem III. "Alpinist" chce być niezależnym kwartalnikiem, nastawionym na dokumentację poważnej działalności wspinaczkowej na całym świecie. Redakcja planuje pozyskiwanie relacji o wielkich drogach wprost od ich autorów, zdjęć zaś od światowych mistrzów wspinaczkowego obiektywu. "Nastawiamy się -- mówi Beckwith -- na pokazywanie różnych pasji wspinaczkowych na całym świecie. Społeczność górska nie zna granic politycznych ani podziałów generacyjnych. Chcemy to uwypuklać przez możliwie najlepsze materiały, pochodzące od najlepszych wspinaczy, pisarzy, fotografów." Poświęcony Patagonii numer próbny ("0") ukazał się w sierpniu. Numer 1 znajdzie się w sprzedaży 29 listopada w cenie 12,95 $ (13 euro) bądź w prenumeracie rocznej w kwocie 46 $.
Jeśli chodzi o amerykańskie magazyny, to zmian jest więcej. Otóż "Rock & Ice" został kupiony przez dwóch byłych pracowników "Climbing" i cała redakcja została przeniesiona z Boulder do Carbondale, co zabawniejsze -- do lokalu naprzeciwko redakcji "Climbing", urzędującej przy tej samej ulicy. Zespół "Climbing" opuściło wiele osób, włącznie z Alison Osius, zasilając "Rock & Ice", gdzie z poprzedniej redakcji nie pozostał nikt. Efekt na razie jest taki, że pierwsze po roszadach personalnych wydania tych magazynów są w formie i treści bardzo do siebie podobne. "Rock & Ice" obiecuje jednak, że i to się zmieni.
Władysław Janowski

Jak wynika z "listów intencyjnych" kwartalnika "Alpinist" i jego numeru "0", pod względem treści pismo to będzie być może podobne do włoskiego "Su Alto", wkroczy też ostro na obszar dotąd zarezerwowany dla "American Alpine Journal", od dziesiątków lat zajmującego się dokumentowaniem poważnej działalności wysokogórskiej -- z preferencją materiałów sprawozdawczych z pierwszej ręki, co także postuluje Beckwith. Oczywiście, ani czytelników, ani znaczenia AAJ nie odbierze, zwłaszcza jeśli John Harlin utrzyma jego dotychczasowy poziom. (Red.)
00.00.0000 "Taternik" 4/2001 07.10.2002
Nasi czytelnicy dopytują się o to, kiedy ukaże się ostatni z zeszłorocznych numerów organu prasowego PZA. Po dość nieoczekiwanej rezygnacji Zbyszka Piotrowicza z funkcji redaktora naczelnego, dokończenie prac nad numerem 4/2001 powierzono Wojciechowi Święcickiemu, dobrze zorientowanemu w wydawaniu "Taternika". Pytania naszych czytelników skierowaliśmy więc do Łodzi do Wojtka, od którego dowiadujemy się, że nr 4 został wysłany do korekty, czyli że jego druk winien się rozpocząć za tydzień lub dwa. Zeszyt będzie miał ten sam wystrój edytorski, jednak trochę mniej zdjęć, za to kilka rysunków Marka Koneckiego. Na zawartość złożą się uchwały Walnego Zjazdu 2000, program Prezesa, rozporządzenie w sprawie uprawiania alpinizmu, wzory kart, artykuł Piotra Pustelnika o wyprawie na Makalu wiosną bieżącego roku, relacje z memoriałów Tatarki i Strzeleckiego, duży blok informacji jaskiniowych, artykuł o użytkowaniu fok w narciarstwie, archiwalia Klubu Wysokogórskiego Winterthur, a także, niestety, kilka pożegnań. Otwarta pozostaje kwestia numerów tegorocznych, które zapewne trzeba będzie połączyć w zeszyty podwójne.
00.00.0000 Bonatti po hiszpańsku 02.10.2002
Co naprawdę zdarzyło się w nocy 30 lipca 1954 na K2 między obozami VIII i IX? Wspomnienia Waltera Bonattiego -- już przez nas wzmiankowane -- zrobiły duże wrażenie we Włoszech i we Francji, teraz zaś są żywo dyskutowane w Hiszpanii. Ukazały się tam w tym roku nakładem wydawnictwa "Desnivel", a recenzent tego miesięcznika pisze, że Bonatti, którego książka jest swego rodzaju alpinistycznym thrillerem, wreszcie kładzie tamę kłamstwom od półwiecza rozpowszechnianym w oficjalnych publikacjach włoskich i światowych -- pod parasolem ochronnym najpoważniejszej włoskiej organizacji górskiej, Club Alpino Italiano. Przypomnijmy, że nieczystej gry na wysokości 8100 m, prowadzonej przez dwójkę ostatecznych zdobywców szczytu, Compagnoniego i Lacedellego, Walter Bonatti i Hunza Mahdi o mało nie przypłacili życiem. Hiszpański tytuł książki: "K2. Historia de un caso". Stron 240.
Tatrzańskie nowości
Czytelników i zbieraczy literatury tatrzańskiej chciałbym poinformować o paru nowościach, które ostatnio wzbogaciły moją ofertę wysyłkową. Są to:
Władysław Cywiński: Góral z Wilna. Tatry, seks, polityka. Wydawnictwo Górskie, Poronin 2002. S. 290, ilustracje, opr. kartonowa, 20 cm. Cena 40 zł.
Maciej Pinkwart: Tatry w świadomości mieszkańców Zakopanego i ich gości. Prasa zakopiańska 1891-1939. TPN, Zakopane 2002. S. 286, ilustracje, opr. kartonowa, 25 cm. Cena 30 zł.
Mariusz Zaruski: O zachowaniu się na wycieczkach zimowych w Tatry. Nakładem SN TT w Zakopanem, Zakopane 1912. Opr. oryg. kartonowa, 13 cm. Reprint Antykwariat Górski "Filar", Kielce 2002 -- nakład 100 egzemplarzy!
W sprawie innych nowości (i staroci) zapraszam do internetu www.antykwariat-filar.pl. Zamówienia: Antykwariat Górski "Filar" H. Rączka, ul. Alabastrowa 98; 25-753 Kielce. Tel. 0413456219; 0502397162. Email: filar@antykwariat-filar.pl.
Przypominam też -- choć to już nie nowość -- że w cenie zł 122 (w tym 22 zł VAT) można zamówić "Wielką encyklopedię tatrzańską" Zofii i Witolda Paryskich, przeniesioną (z uzupełnieniami) na CD przez Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa--Łódź 1999.
Henryk Rączka
Przewodnik po górach Nepalu
Prace nad anonsowanym w GG miesiąc temu moim przewodnikiem "Himalaje Nepalu" (okładka) weszły w ostatnią fazę i choć byłem optymistą licząc na to, że pozycja ukaże się w końcu sierpnia, to jednak poślizg spowodowany okresem urlopowym nie będzie duży: książka winna znaleźć się w sprzedaży pod koniec września. Będzie zawierała znacznie więcej kolorowych zdjęć (56 zamiast zapowiadanych 30). Okładka jest już wydrukowana, podobnie jak wkładki fotograficzne.
Janusz Kurczab
MASTER TOPO -- przewodniki-plakaty
W serii "Mapy ścian" ukazały się pierwsze dwa plakaty (zdjęcie), pełniące funkcję wielkoformatowego uzupełnienia przygotowywanego przewodnika wspinaczkowego. Na pierwszy ogień poszły duże ściany skalne, Kazalnica Mięguszowiecka i wschodnia Mięguszowieckiego Szczytu. Jest to niemal pełny przewodnik wspinaczkowy, autorami i wydawcami są Grzegorz Głazek i Jan Żurawski. Drogi wrysowano na zdjęciach dotąd u nas nie spotykanej jakości. Aktualność sięga lipca 2002. Dla przykładu, na Kazalnicy naniesiono drogę z lipca 2002 "Stąd do wieczności" (Andrzej Marcisz z bratankiem, VII+ 2xA0; droga miała już dwa powtórzenia). Ściana Mięguszowieckiego ma rozwikłanych wiele dotąd mało znanych wariantów. Spodziewana cena kompletu obu ścian w sklepach to 12--14 zł, dostępne są wersje składane jak mapa oraz w rulonach (format B3, 33 x 47 cm), a także wersja wystawiennicza, naklejona na planszy i pokryta folią. Zależnie od wyników i tempa sprzedaży, autorzy planują wydanie następnego kompletu, z bardziej popularnymi choć mniejszymi ścianami Mnicha i Zamarłej Turni. W pierwszym rzucie plakaty są dostępne w Warszawie, Krakowie i Zakopanem.
Wznowienie książki Alka Lwowa
Drugie ("poprawione i uzupełnione") wydanie wspomnieniowej książki Alka Lwowa pt. "Zwyciężyć znaczy przeżyć", które w tych dniach trafiło do sprzedaży, zawiera przeszło 450 ilustracji (w większości fotografii), rozmieszczonych na 412 czarno-białych stronach formatu A5, wydrukowanych w technice offsetowej. Kartonowa okładka jest kolorowa (zdjęcie), a jej strony zewnętrzne pokryte folią. Na "czysty" tekst przypada w niej przeszło 360 stron, 10 stron zajmują spis treści i karty tytułowe, 12 stron liczy sobie "Aneks", zawierający wykazy polskich wejść na ośmiotysięczniki. Na pozostałych stronach pomieszczono "Skorowidz nazwisk", "Spis ilustracji" oraz reklamy. Książka ukazuje się nakładem Wydawnictwa GiA.
Tom "Zwyciężyć znaczy przeżyć" po raz pierwszy pojawił się na rynku w 1994 roku w tzw. Serii "Z trójkątem" krakowskiego Wydawnictwa "At". Jego objętość była znacznie skromniejsza, a mimo to stosunkowo wysoki nakład (podobno przeszło 8000 egz.) dość szybko zniknął wówczas z księgarń. W roku 1996, w rankingu pt. "Lista przebojów literatury górskiej", prowadzonym przez 10 miesięcy w czasopiśmie "Góry i Alpinizm", książka "Zwyciężyć znaczy przeżyć" uplasowała się na pierwszym miejscu wśród 30 ocenianych tytułów, zyskując największa liczbę głosów czytelników tego czasopisma.
Aleksander Lwow ma za sobą 32 lata wspinania, a z tego wiele na światowym poziomie. Jest zdobywcą czterech ośmiotysięczników: Manaslu (8163 m), Lhotse (8516 m), Cho Oyu (8201 m) i Gasherbruma II (8035 m). Był uczestnikiem licznych ekspedycji himalajskich, biorąc udział w zdobywaniu szczytów: K2 (8611 m -- 2 razy, w tym raz w zimie), Dhaulagiri (8167 m -- 2 razy), Yalung Kang (8505 m -- w zimie), Broad Peak (8047 m -- w zimie) i Mount Everest (8848 m -- 3 razy). Brał także udział w wyprawach na Latok III, Rakaposhi, Diran, Aconcagua (był 3 razy na szczycie) i Chan Tengri. Łącznie 18 razy wchodził na szczyty przekraczające 6000 m -- w Hindukuszu, Pamirze, Himalajach, Karakorum, Andach i Tien-szanie. Wśród gór niższych ma na koncie pierwsze polskie wejście na Pumori (7165 m), jak dotąd najszybsze w historii tego szczytu (7 godzin, samotnie). Jesienią 1991 roku zorganizował i kierował międzynarodową Polish Jack Wolfskin Everest Expedition na zachodnią grań najwyższej góry świata.
Książka "Zwyciężyć znaczy przeżyć" nie jest reportażowym sprawozdaniem z tych wypraw. Między jej wierszami autor mało się wspina, prawie "nie szuka chwytów w okapie", rzadko "stoi na obłych stopieńkach" i tylko czasem "zbliża się do cienkiej czerwonej linii". Stara się nie wędrować w karawanach, zakładać baz, budować obozów wysokościowych i rozwieszać lin poręczowych. Pisze o tym, co na przestrzeni wielu lat wspinania utkwiło mu w pamięci najbardziej: o twarzach górskich przyjaciół, znajomych i partnerów. Jak sam to ujmuje, "Drogi, ściany i szczyty -- to wszystko z czasem zaciera się w pamięci. Nie mylą się tylko twarze." I dlatego opisuje "twarze" ludzi z którymi się wspinał, harcował w schroniskach lub w skałkach, czy niekiedy tylko spotykał się w górach, a którzy tym różnią się od niego samego, że w górach tych... zostali na zawsze. I choć pozornie opisuje siebie, bo opowiada widząc wszystko swoimi oczyma, to w rzeczywistości książka ta poświęcona jest tym wszystkim, którzy -- jak stwierdza -- "mieli w górach tylko trochę mniej szczęścia niż on sam".
Publikacja będzie sprzedawana za pośrednictwem internetu (www.gia.alpinizm.pl), oraz w niektórych ważniejszych księgarniach górskich i sklepach outdoorowych na terenie kraju. Zamówić można ją także bezpośrednio emailem: gia@alpinizm.pl. Cena detaliczna egzemplarza wynosi 29.90 zł. Tyle samo kosztować będzie (ale łącznie z kosztem przesyłki listem poleconym na terenie Polski), gdy zamówimy ją listownie, telefonicznie (0602-34-90-74) lub poprzez internet (e-mail).
O Tatrach ze sklepu do supermarketu
W początku lipca 2002 wyszła drukiem kolejna książka Antoniego Kroha "Tatry i Podhale". Przypomnijmy, że autor jest etnografem, najbardziej dotąd znanym z bestsellerowej gawędy o Podhalu "Sklep potrzeb kulturalnych", wydanej w r. 1999, z późniejszymi dodrukami.
Obecna książka jest kolejnym tomem liczącej już 40 tytułów serii "A to Polska właśnie" Wydawnictwa Dolnośląskiego, obejmującej wątki krajoznawcze, historyczne i biograficzne. Ma format A5, twardą oprawę, stron 280, jest przy tym bardzo bogato ilustrowana w pełnym kolorze, z licznymi reprodukcjami.
Sama treść obejmuje cały region, a zaczyna się od próby solidnego opisu przyrody Podtatrza i Tatr. Od rozdziału trzeciego, to jest po stronie 60, dominuje znany już cięty język autora, z dużą swobodą zderzającego ciekawe wydarzenia i obserwacje z pełnej "patriotycznych" podbarwień historii rejonu. Podpisy i komentarze do zdjęć tworzą rodzaj osobnego wątku. Cenny jest również solidnie ilustrowany opis strony słowackiej oraz jasne opisy okresów najnowszych. Walorów poręcznej książeczce dodaje 24-stronicowy aneks z bibliografią, poszerzonym opisem ilustracji i indeksami.
Adresatem tomu jest masowy odbiorca, takie też były zapewne wymogi serii. Tu i ówdzie widać, że warstwa tekstowa nosi ślady cięć redakcyjnych. Wiele spośród 11 rozdziałów nadawałoby się na osobne książki. Większość z nich można zresztą czytać w dowolnej kolejności. Osobom mającym już sporą tatrzańską biblioteczkę chciałbym polecić lekturę począwszy od rozdziałów ostatnich. W nich to bowiem, poprzez połączenie wiedzy fachowej i "obserwacji" uczestniczącej (począwszy od spędzonego na Podhalu dzieciństwa -- zdjęcie), ze swobodą stylu daje autor coś, w czym jest po prostu bezkonkurencyjny. Styl Antoniego to przecież efektowne łączenie afektu z faktami, więc bez ukrywania defektów, wstydliwych historii, sprzeczności, zagrożeń.
W doskonałym wyborze współcześnie wykonanych zdjęć obiektów i reprodukcji widać wiedzę i solidność autora (podobno wybór ten został przez niego poszerzony), jak i staranność wydawnictwa, które w końcowej fazie pracy nad książką zaangażowało fotografa architektury, który wraz z autorem objechał Tatry dookoła.
Wśród wymagających znawców literatury Tatr i Podtatrza książka może pozostawiać wrażenie niedosytu, wydać się tylko zarysem dzieła pełniejszego. Jednak już rozłożenie akcentów spraw nowszych może być odkrywcze. Do tego te ilustracje, ilustracje, ilustracje. Rośnie apetyt na większy format.
Grzegorz Głazek
 
PS. Wiadomość dla szczególnych miłośników twórczości Antoniego Kroha: na stronie 196 znalazła się współczesna fotografia drewnianego domu w Bukowinie, w którym autor spędził dużą część dzieciństwa (w opisie na s. 264, poz. 196d., nazwisko uległo zniekształceniu, co boli także autora książki -- powinno być "dom Dob-o-rzyńskich").
Aconcagua na mapie
Od kolegów z Servei General d'Informació de Muntanya -- Centre de Documentació Alpina w Sabadell otrzymaliśmy cenny prezent: nową mapę najwyższego szczytu Ameryki, Aconcagua (6959 m). Mapa jest kolorową graniówką z warstwicami co 500 m i gęstą siecią kot. Od poprzedniego wydania różni się skalą (1:50.000) i nowocześniejszym wyglądem. W legendzie podano, że chodzi o realizację kartograficzną Jerzego Wali i SGIM w opracowaniu graficznym Xavi Llonguerasa, z aktualizacją Carlosa Capellasa i Jose Paytubiego. Wysoki pion arkusza na zachodzie nie sięga do granicy Chile, w dole ma Puente del Inca (2752 m) a na północy zaś Cerro La Mano (5426 m). Pokrywa lodowa w samym masywie Aconcagua jest rozbita na paski, natomiast zwarty obszar tworzy w 5-tysięcznej Cordillera de los Penitentes. Jej stan -- wzięty ze starszych map -- jest dziś dużo skromniejszy, gdyż zanikanie pokrywy lodowej nie ogranicza się do naszej półkuli. Oddalony o kilometr od szczytu głównego Aconcagua, wznosi się szczyt 6930 m, zwany Południowym (zdjęcie), choć jest bardziej zachodni (WWS). Polski ślad na mapie -- poza nazwiskiem Jurka Wali -- stanowi Glaciar de los Polacos, spływający ze szczytu na północny wschód. Na drodze normalnej z Plaza de Mulas mamy schroniska (w różnym stanie technicznym): Refugio Berlin 5950 m, Refugio Independencia 6546 m i Refugio Antártida Argentina. Jak pamiętamy, SGIM w swej cennej serii Quaderns d'Alpinisme wydało w r. 1982 zeszyt tekstowy "Aconcagua" (wznowiony w 1993), zaś w r. 1987 mapę Jerzego Wali 1:60.000 o tym samym tytule (w mniejszej skali opublikowaną także w American Alpine Journal).
Servei General działa już kilkadziesiąt lat i jako zbiór dokumentacji wysokogórskiej należy do największych na świecie (bogate polonica!). Istnieje i rozkwita dzięki energii i pracy dwóch opatrznościowych fanatyków: Carlosa Capellasa i Josepa Paytubiego. (jn)
Ignacy Domeyko
Zdzisław Jan Ryn (redaktor i wsółautor): Ignacy Domeyko -- obywatel świata. Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2002. Stron 619, ilustracje.
W naszych Nowościach Wydawniczych z 29 VI 2001 omówiliśmy książkę Andrzeja Furiera "Józef Chodźko (...) Polski badacz Kaukazu" -- o jednym z dziadków naszego alpinizmu. Innym przodkiem, tym razem w Ameryce Południowej, był w XIX w. Ignacy Domeyko. Nasz klubowy kolega, prof. dr Zdzisław Ryn, zbiera ostatnio zasłużone pochwały za opracowanie i wydanie nakładem UJ 600-stronicowej księgi "Ignacy Domeyko -- obywatel świata" -- najpoważniejszego z kilkunastu dotąd wydanych dzieł o wielkim Polaku. Pierwszą część treściwej księgi wypełnia pokłosie zorganizowanej dwa lata temu przez prof. Ryna sesji naukowej "Ignacy Domeyko -- doktor honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego". W konferencji wzięło udział kilku światowej rangi "domeykologów", toteż wiele stron działalności naszego rodaka obrosło w nieznane fakty i zyskało nowe naświetlenia. Poszczególne referaty (autorem kilku był prof. Ryn) składają się na naukowy, gospodarczy, polityczny i alpinistyczny życiorys Domeyki, choć jeśli chodzi o ten ostatni pion jego dokonań, wiele jeszcze pozostało do wyjaśnienia i odszukania w archiwach: Domeyko nie miał poczucia ważności swoich górskich osiągnięć i nie dbał o ich ewidencję czy dociekanie, kto na czym był pierwszy (por. artykuł Evelia Echevarrii w "Taterniku" 2/1968 s.50). Jeden z referatów nosi tytuł "Ignacy Domeyko -- pierwszy polski eksplorator Andów", a ze znanych dziś i udokumentowanych osiągnięć alpinistycznych Domeyki w Andach jednym z najważniejszych pozostaje pierwsze wejście na szczyt Nevados de Chillán (3180 m). Druga część książki, już w opracowaniu własnym prof. Ryna, zawiera szczegółowy kalendarz życia Domeyki 1802-1889, zestawienie wydarzeń po jego śmierci, bogatą bibliografię, wreszcie wykaz nazw geograficznych i innych związanych z jego imieniem i nazwiskiem, jak np. 300-kilometrowa Cordillera Domeyko w północnej części Chile (Dona Inés 5070 m).
Prof. dr Zdzisław Ryn (64) jest człowiekiem wielu talentów i rozlicznych zainteresowań. Z wykształcenia i zawodu lekarz-psychiatra, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, jest także historykiem medycyny zdjęcie. Tematem jego pracy doktorskiej (1971) były problemy psychopatologii w alpinizmie wysokościowym a praca habilitacyjna nosi tytuł "Układ nerwowy a wysokość: zespół astenii wysokościowej". Jako alpinista i ratownik przemierzył wiele pasm górskich na kilku kontynentach (1966 Kaukaz, 1971 Hindukusz, od 1973 Andy). Praca naukowa w Andach (ośrodkowy układ nerwowy w warunkach wysokogórskich) pozwoliła mu biegle poznać język hiszpański i kulturę tej części świata, co ułatwiło mu -- już na progu ostatniej dekady -- wejście w kolejną specjalność: dyplomację. Piastując urząd ambasadora Polski w Chile penetrował tamtejsze księgozbiory i przypominał miejscowym imię swego zasłużonego rodaka -- Ignacego Domeyki. Nikt nie był bardziej powołany do stworzenia omawianej tu księgi.
Nepal -- nowy przewodnik trekkingowy
Pod koniec sierpnia 2002 r. ma się ukazać nowy przewodnik trekkingowy po Himalajach Nepalu, autorstwa znanego alpinisty i himalaisty, kierownika wielu wypraw w góry azjatyckie, Janusza Kurczaba. Wydania podjął się "Sklep Podróżnika", którego nakładem dotychczas ukazało się wznowienie całości przewodnika W.H.Paryskiego "Tatry Wysokie" a także -- szereg przewodników po Alpach.
Janusz Kurczab był autorem jedynego dotąd polskojęzycznego przewodnika trekkingowego po Nepalu ("Nepal. Przewodnik trekkingowy", wyd. "EXPLO", Gliwice 1993 r.). Od czasu jego wydania w himalajskim królestwie zaszły duże zmiany, szczególnie w infrastrukturze turystycznej: budowane są nowe drogi, mosty i hotele, uruchamiane nowe połączenia lotnicze i drogowe. Zmieniają się również przepisy imigracyjne i dotyczące trekkingu. Władze otwierają nowe rejony, zamykają inne, zmianie ulegają też wysokości opłat, ceny biletów itp. Sprawia to, że przewodniki po tym rejonie, również te obcojęzyczne, szybko się dezaktualizują.
Omawiany przewodnik nie jest II wydaniem poprzedniego, nosić będzie tytuł "Himalaje Nepalu" i został w zasadzie napisany na nowo. Uzupełniono lub zmieniono treść wszystkich rozdziałów ogólnych i informacyjnych. Wprowadzono opisy krótkich trekkingów na obrzeżach doliny Katmandu. Główna część przewodnika uległa największym zmianom: wybrano szereg nowych tras, a zamieszczone informacje i opisy są dokładniejsze i uwzględniają stan z lat 1999-2001.
"Himalaje Nepalu" ukażą się w wygodnym formacie kieszonkowym, identycznym jak tomy znanej serii przewodników po Alpach, wydawanej przez "Sklep Podróżnika". Szata graficzna będzie znacznie bogatsza niż poprzedni przewodnik tego samego autora: przeszło 30 kolorowych fotografii, 21 planów i map oraz 11 profili tras trekkingowych.
Ze względu na obszerną część ogólną i informacyjną (m.in. rys historyczny, najważniejsze zabytki, hotele, przepisy itp.), przewodnik przeznaczony jest dla wszystkich odwiedzających Nepal w celach turystycznych, ale najbardziej przydatny będzie dla turystów górskich, interesujących się trekkingiem w Himalajach Nepalu. Znajdziemy w nim opisy 8 krótkich trekkingów w okolicy Katmandu oraz 49 tras i wariantów wysokogórskich. Oprócz popularnych tras trekkingowych w rodzaju: "Do bazy Everestu" czy "Wokół Annapurny" opisane są również trudniejsze i rzadko powtarzane trasy prowadzące przez dzikie rejony: Tilitsho (Annapurna Himal), Ganesh Himal, czy Dolpo.
Władze Nepalu robią wiele, aby szybko ustabilizować chwiejną od jakiegoś czasu sytuację polityczną w kraju, co do jesieni powinno im się udać, amatorzy wycieczek trekkingowych mogą więc spokojnie planować nowe wyprawy.
Złe lata stolicy Tatr
Henryk Jost: Zakopane czasu okupacji (wspomnienia). Materiały Tow. Muzeum Tatrzańskiego vol. 8. Zakopane 2001. S. 331 (w tym 60 stron wykazów i indeksów). Liczne fotografie i reprodukcje dokumentów. Cena książki w Księgarni Górskiej Miłosza Martynowicza 18 zł.
Jest to drugie wydanie wojennej kroniki kotliny pod Giewontem, mocno rozszerzone. Podtytuł "wspomnienia" wprowadza czytelnika w błąd, nie o ten bowiem gatunek literacki chodzi. Autor, Henryk Jost (81), jest zakopianinem i większość opisywanych wydarzeń zna z autopsji, dużo materiałów zebrał jednak drogą kwerend. Dzięki jego iście mrówczej pracy ocaleje mnóstwo cennych informacji o ludziach i sprawach, które niechybnie poszłyby w niepamięć. O wielu z nich nawet wytrawni znawcy rzeczy zakopiańskich dowiadują się po raz pierwszy. Autor był młodym pracownikiem Bauamtu, stąd tyle szczegółów o planie miasta, budynkach -- ich architekturze, wystroju, projektantach, zmianach właścicieli, rozbudowach i rozbiórkach. Wiadomości nie ograniczają się przy tym do lat wojny, lecz wychodzą poza nie w jedną i drugą stronę. Dramatyczne wątki aresztowań i rozstrzeliwań splatają się z szarą wojenną codziennością -- gonitwą za środkami do życia i walką o przetrwanie, a czasem i zabawą. Okupacyjne taternictwo -- ciekawe jako przejaw żywotności polskiego sportu -- nie ma osobnego kącika, podobnie jak nie mają go wojenne narciarstwo i skromna turystyka (zdjęcie). Jest jednak kilka fragmentów odnoszących się do osób taterników: Mariana Kozika (s.285), Józefa Oppenheima (s. 87), braci Schiele (106), braci Zwolińskich (s.152), Tadeusza Ciesielskiego (s.213), Bronisława Czecha (s.280), Jadwigi Roguskiej-Cybulskiej (s.187, 215) i innych.
Obszernie potraktowano rozdział "Konspiracja" (ss.111-131), choć brak w nim wzmianek o działaniach bojowych prowadzonych na obrzeżach miasta przez oddziały spoza Zakopanego (Gubałówka, Zazadnia). W r. 1944 w gronie zaprzysiężonych konspiratorów byli też taternicy: Alina Świerzówna (-Żuławska), Józef Januszkowski, Zdzisław Kozioł. Józef Uznański, który w grudniu 1944 dołączył do I PSP, jest w książce wzmiankowany w innym kontekście. Autor potwierdza, że pod Giewontem początkowo konspirowano dyletancko, czego wynikiem były tragiczne wpadki. "Aresztowania trwały do końca 1941 r. Ujęto w sumie przeszło 300 osób, z których niewiele ocalało." Później postępowano ostrożniej, ale też efekty wojskowe czy polityczne tej działalności nie były znaczące. W zderzeniu z liczbą 300 ofiar każe to powrócić do dawnego pytania: czy warto było? W porównaniu z rozbudowanym opisem konspiracji, dość lakoniczny jest 4-stronicowy rozdzialik "Holocaust" (ss.53-58), dający zaledwie wyrywkowy obraz zagłady społeczności żydowskiej. Na s.53 czytamy, że w r. 1939 żyło w Zakopanem ok. 3000 Żydów, zaś na s.58, że w lutym 1940 r. było ich już tylko 107. Co w ciągu 4 miesięcy stało się z resztą? Czytelnik nie otrzymuje odpowiedzi na to pytanie, wie tylko, że w tym okresie na Podhalu eksterminacja jeszcze się nie zaczęła. Statystyka na s.58 nie uwzględnia widać żydowskiej brygady "Hobagu" (ok. 80 osób), zgarniętej przez gestapo nie w październiku 1942, lecz wiosną 1943 roku.
Mimo iż autor w przedmowie podkreśla swój fach inżyniersko-techniczny, zupełnie zdawkowo potraktował hitlerowski przemysł zakopiański. Kamieniołomy Stuagu i tartaki wpisane są w "Holocaust" (s.56-57), jak gdyby wiązały się z tym rozdziałem historii miasta. A przecież "Hobag" był potężnym zakładem drzewnym, podległym armii, czynnym przez cały okres wojny i wysyłającym swą produkcję na zaplecza wszystkich frontów, przy tym jednym z głównych żywicieli miasta: w "Zwierzyńcu" (Werk Zakopane I) i filialnej "Jaszczurówce" (Werk Zakopane II) pracowało w sumie ok. 500 miejscowych ludzi, w większości górali, którzy otrzymywali (poza kartkami) specjalne przydziały żywności, nie mówiąc o ausweisach zabezpieczających przed wywózką a nawet aresztowaniem. Wśród zatrudnionych było kilkunastu absolwentów i byłych uczniów "Liliany", pogardzanych przez górali "gimnazistów". Aż po ucieczkę Niemców tartaki występują pod nazwą "Hobag", autor nie wie widać, że w r. 1943 Holzbau A.G. została wchłonięta przez berlińską Flugzeughallen- und Barackenbau G.m.b.H. i szyld uległ zmianie.
Ogólne rozdziały kończą się na s.132, zaś drugą połowę książki wypełnia niezwykle interesujący przewodnik po okupacyjnych ulicach -- imponujący drobiazgowością i wielowątkowością zebranej dokumentacji, lektura pasjonująca dla turystów, a już szczególnie dla samych zakopian.
Autor jest w swej robocie po inżyniersku dokładny, nieścisłości nie rzucają się więc w oczy. Oto kilka zauważonych. XIX-wieczna nazwa Meeraugspitze (s.28) nie była wymysłem okupanta, zaś nazw Fischsee i Meerauge nie można wiązać z c.k. Austrią, mają bowiem sędziwsze rodowody. Gestapowiec Franz Maiwald, osławiony "Francek", został zabity w lutym 1944 nie w Ochotnicy Górnej (s.157) lecz na Przysłopie w Paśmie Radziejowej. Rannych partyzantów wyprawa TOPR transportowała nie z Doliny Łatanej (s.108), lecz z północnych grzęd Brestowej, gdzie nota bene (strach ma wielkie oczy..) żołnierzy niemieckich nie było już od jesieni. Krzyż Pola w Dolinie Kościeliskiej (s.109) o ile nam wiadomo nie został uszkodzony przez Niemców, lecz przez lawinę, w związku z czym przesunięto go w bezpieczniejsze miejsce. Schronisko SN PTT na Pysznej (s.64) zostało spalone nie w grudniu, lecz w styczniu w trakcie tej samej wielkiej operacji przeciw partyzantom, której pastwą padły schroniska na Polanie Chochołowskiej i na Huciskach. "Utarczek" z partyzantami przy podpalaniu nie było. Ale to wszystko są drobiazgi, w dodatku nie wiążące się bezpośrednio z Zakopanem.
W sumie książka Henryka Josta jest pozycją wyjątkowej wagi, a jej twórca jako kronikarz Zakopanego uczciwie zapracował na honorowe obywatelstwo miasta (jeżeli go dotąd nie ma). Chronologicznie krótki lecz treściowo ważki wycinek historii zostaje uratowany od zapomnienia. Inna sprawa, że wciąż nie jest to jeszcze całościowa historia okupacyjnych lat Zakopanego. Skupiony na kronikarskim detalu, autor pozostawia ważne wątki ledwie muśnięte uwagą, rzadko też zdobywa się na podsumowanie czy ogólniejszą refleksję. Temat stoi więc nadal otworem -- może jako wyzwanie dla historyka, który z zebranych w różnych dziełach źródeł -- z pracami Wnuka, Filara, Berghauzena, Josta na czele -- zdoła stworzyć spójną i wyczerpującą syntezę. Oby przed odejściem ostatnich świadków...
Józef Nyka