29.07.2005 PAKISTAN - MIGAWKI Z KONCA SEZONU 07/2005 (52)
W osmiotysiecznym Karakorum sezon 2005 ma sie ku koncowi -- generalnie, bo w bazach jest jeszcze kilkanascie wypraw a pod Nanga Parbat wciaz czeka na swoja szanse Tomaz Humar. Sa nawet wyprawy, ktore -- moze to dobry pomysl? -- dopiero zdazaja w gory z mysla o drugiej polowie lata. Pogoda w Karakorum byla w tym roku bardzo niekorzystna (choc zdecydowanie lepsza w rejonie Nanga Parbat): wiatr, niskie temperatury, zaledwie dwu-trzydniowe przeblyski slonca. Wszystkie wyprawy skarza sie na niespotykane o tej porze roku masy sniegu, w wyzszych partiach utrudniajace poruszanie sie i grozace lawinami. Ma to oczywiscie odbicie w wynikach: do ostatnich dni lipca liczniej wchodzono tylko na Nanga Parbat i na Gasherbrum II. Na Broad Peaku wyprawy konczyly wejscia na Rocky Summit -- dwie godziny drogi od odcietego glebokim sniegiem glownego wierzcholka. Na K2 pulapem byla jak dotad wysokosc obozu IV (7850 m). W tych warunkach prawdziwie imponuje wyczyn Kazachow Denisa Urubki i Siergieja Samojlowa, ktorzy nie tylko weszli na czubek Broad Peaka (8051 m) ale poprowadzili nowa droge na ten szczyt -- srodkiem trudnej, liczacej 3000 m wysokosci sciany poludniowo-zachodniej (zdjecie). Z namiotu w kotle 5100 m zaczeli wspinaczke 19 lipca. Szli stylem alpejskim, biwakujac w namiociku. Trudnosci techniczne byly duze, do tego wiatr, zamieci, w gornej czesci grozace lawinami masy sniegu. Na szczycie staneli 25 lipca o godz. 11.30. Do bazy wrocili z biwakiem na drodze normalnej. Warto dodac, ze dla Samojlowa byl to w ogole pierwszy 8-tysiecznik. Ciekawostka z wejsc na Gasherbrum II byl zjazd na nartach z tego szczytu Norwegow Jurgena Aamota i Fredrica Ericssona w dniu 22 lipca.
Jak wspomnielismy, duzo lepsze warunki panowaly w masywie Nanga Parbat. Na szczyt ten weszlo w ciagu sezonu przeszlo 20 osob, niestety czesc wejsc okupiono odmrozeniami. Zainteresowanie mediow wywolali Koreanczycy Kim Chang Ho i Lee Hyun Jo, ktorzy po 35 latach powtorzyli wyczyn braci Messnerow z r. 1970, mianowicie trawersowanie szczytu flankami Rupal i Diamir.
Na uwage zasluguja sukcesy pan: Hiszpanka Edurne Pasaban weszla 20 lipca na Nanga Parbat a Austriaczka Gerlinde Kaltenbrunner dzien pozniej (21 lipca) -- na Gasherbrum II, nawiasem mowiac po ciezkiej snieznej harowce, gdyz caly czas torowala dla duzej meskiej grupy, raz tylko na krotko zmieniona przez Wlocha. Obie powiekszyly swoj 8-tysieczny dorobek do 8 szczytow tej klasy kazda, wyrownujac rekord Wandy Rutkiewicz, nalezacy do niej przez lat 14. Nie kwestionujac talentu obu pan, nie mozna zapominac o jakosci ich wejsc. Hiszpanka i Austriaczka sa himalaistkami statystycznymi, bez wiekszych ambicji eksploracyjnych czy sportowych -- tego, czego w tej mierze dokonala Wanda, nie powtorzy juz zadna pani. Edurne Pasaban (m.in. Lhotse, Everest, K2) ma wejscia lepsze od austriackiej rywalki, ktorej najwyzszym szczytem pozostaje Makalu.
Wielki ruch panowal na iglach, turniach i basztach nizszych partii Karakorum. I tu jednak niepogoda i duze opady sniegu krzyzowaly ludziom plany. W zachodnim Karakorum wskutek lawiny z Batury II wycofal sie Simone Moro -- pocieszeniem jest dla niego nowa droga na aklimatyzacyjnym szczycie Batokshi (6500 m). Z Baintha Brakk (Ogre, 7285m) wycofali sie Baskowie Alberto Inurrategi, Jon Beloki i Jose C. Tamayo. Ciezko walcza zespoly w grupie Trango i na Latoku. Rozlegle plany zdobywcze miala niemiecka wyprawa szkoleniowo-treningowa w granity Doliny Charakusa, ktora weszla na Drifike (6447 m), ale z braku pogody i nadmiaru sniegu wycofala sie z rozpoczetych drog sportowych, m.in. na filarze K7.
Kiedy w ostatnich dniach lipca zbieramy te ulamkowe wiesci z sezonu, wiekszosc wypraw z osmiotysiecznikow jest juz w drodze do domow. Ale nie wszystkie. U stop K2 wciaz stoja namioty wyprawy polsko-bulgarskiej, pod Nanga Parbat trwa Slowieniec Tomaz Humar, ktory planuje nowa droge w linii maksymalnych trudnosci flanki Rupal. Zamierza przejsc ja solo, w stylu alpejskim -- potrzebuje do tego jednak tygodnia stabilnej pogody. Na razie takich prognoz nie ma, przeklada wiec godzine "D" z dnia na dzien. "To jest sezon dla ludzi o mocnych nerwach" -- mowi Denis Urubko. Sa tez, jak wspomnielismy, wyprawy dopiero zdazajace w Karakorum. Silna ekipa z Kazachstanu chce w sierpniu zaatakowac droga normalna K2. Wloska wyprawa z udzialem Carlosa Buhlera planuje przejscie grani polnocno-zachodniej Rakaposhi -- jak pisza z wloska przesada, "sperone piu lungo del mondo". Na stronach internetowych informuja o polskim sukcesie w tym rejonie. W sklad wyprawy (kierownik Alberto Peruffo) wchodzi tez zespol artystow plastykow, filmowcow, nawet muzyk.
Jeszcze slowo o polskim udziale w sezonie. Jak to podalismy w ostatnim numerze "Glosu Seniora" (GS 06/05), w Karakorum wspinaly sie dwa polskie zespoly: Artur Hajzer i Piotr Pustelnik na Broad Peaku (8051 m) i Anna Czerwinska na czele 10-osobowej polsko-bulgarskiej wyprawy na K2. O obydwu bylo i jest glosno w mediach. Wyprawa na Broad Peak zakonczyla sie wejsciem Piotra na przedwierzcholek a nastepnie dwoma bardzo groznymi, na szczescie dosc szczesliwie zakonczonymi incydentami: upadkiem Hajzera podczas schodzenia z przeleczy w Broad Peaku (ok. 7800 m) a potem 500-metrowym lotem jednego ze slowackich ratownikow, Martina Gablika. Dzieki ofiarnej akcji ratunkowej Piotra oraz alpinistow slowackich i wloskich, trudna sytuacje udalo sie opanowac. Wypadek i interwencje omawia Monika Rogozinska w artykule "Dwie noce w butach" w "Rzeczpospolitej" z 27 lipca, szczegoly zdarzen sa wiec naszym czytelnikom znane, przynosza je takze odpowiednie strony internetowe. Pisze Artur Hajzer w e-mailu do Grzegorza Glazka: "Wczoraj helikopter ratunkowy zwiozl mnie z bazy do Skardu. Noga w gipsie -- zlaman nie ma. Akcja ratunkowa byla trudna -- dobrzy ludzie z roznych krajow -- pod przewodnictwem Piotra -- spuscili mnie po poreczowkach na lodowiec w ciagu trzech dni." Na K2 Anna Czerwinska wciaz liczy na poprawe pogody -- moze w pierwszych dniach sierpnia? -- i jeszcze jedna probe wyjscia w strone szczytu, niestety z powodow zawodowo-urlopowych wyprawe opuscili juz Leszek Cichy, jeden z alpinistow bulgarskich i opiekujaca sie baza Joanna Kowalczewska. Zyczymy Ani, zeby w nagrode za wytrwalosc los usmiechnal sie do niej i ofiarowal jej 10 dni ciszy i slonca. A swoja droga racje ma Urubko: sezon 2005 wymaga mocnych nerwow! (jn)
22.07.2005 ZE SKAL I LODOW SWIATA 05/2005 (50)
Szesciotysieczna lancuchowka
Niespelna 30-letni Ueli Steck, szwajcarski przedstawiciel wspinaczkowej moderny, przeniosl alpejski koncept scianowej lancuchowki w wysokie masywy Himalajow (lancuchowki szczytowe byly juz nawet na 8-tysiecznikach). Na wiosne 2005 zaplanowal seryjne przejscie trzech trudnych scian w Khumbu Himal, w rejonie Mount Everestu. W polowie kwietnia uporal sie z pierwsza z nich: skrajnie trudna polnocna sciana Cholatse (Jobo Lhaptsan, 6439 m). Szedl "na lekko" -- plecak wazyl zaledwie 6 kilo. Biwakowal raz w scianie i drugi raz w trakcie zejscia rowniez nielatwa sciana poludniowa (tu nie tylko "na lekko" ale i "na glodno"). 1600-metrowa polnocna sciane porownuje z Eigernordwand w linii drogi klasycznej, z ta roznica, ze szczyt znajduje sie poltorej mili wyzej (Eiger 3970 m), a w razie drobnej nawet awarii nie ma mowy o jakiejkolwiek pomocy. --- Wyczerpany psychicznie wspinaczka na Cholatse, Steck dochodzil do siebie w bazie przeszlo tydzien. Potem przeszedl samotnie wschodnia sciane Tawoche (6500 m), sterczacego posrodku Khumbu Himal, obok Cholatse. Wybral umiarkowanie trudna lodowa nitke w lewej polaci sciany, po prawej majac niebezpieczne kruszyzny. Udalo mu sie doslownie przebiec sciane -- w 4 i pol godziny! Bylo to pierwsze solowe wejscie na ten trudny szczyt i pierwsze w ciagu ostatnich 7 lat. Trzeci cel Szwajcara stanowilo III przejscie polnocno-wschodniej sciany Ama Dablam (6828 m), niestety, niebezpieczne warunki sniezne zatrzymaly go na wysokosci 5800 m, uniemozliwiajac mu pelna realizacje planu. Ale i tak to, co zrobil, jest jednym z glownych sportowych wydarzen himalajskiej wiosny 2005. Uli Steck znany jest z licznych nowych drog, m.in. na Eigerze i Mount Dickey na Alasce (z Seanem Eastonem). W towarzystwie Stephana Siegrista wslawil sie lancuchowka polnocnych scian Eigeru, Moncha i Jungfrau zamknieta w imponujacym czasie 25 godzin.
Cayesh i Taulliraju
Przebojowa slowensko-amerykanska dwojka Marko Prezelj i Steve House spedzila 3 pracowite tygodnie w Peru. Ich efektem jest nowa droga na Cayesh i szybkie powtorzenie drogi wloskiej na Taulliraju. Po aklimatyzacji w zlotych granitach Sfinksa, Marko i Steve poprowadzili nowa droge srodkowa partia zachodniej sciany Cayesh (5723 m), wyzywajacej lodowo-skalnej iglicy. Na droge sklada sie 11 wyciagow o trudnosciach siegajacych M8 i 5.10, a cala petla -- w gore i w dol -- zajela im zaledwie 15 i pol godziny. Pomysleli teraz o polnocnej scianie Huascaranu, jednakze grzmot 17 ciezkich obrywow skalnych w przeciagu 43 minut (!), liczac od wschodu slonca, wybil im ten plan z glowy. Skierowali sie pod Taulliraju (5831 m), obiecujac sobie nowa droge lodowa sciana poludniowo-zachodnia. Wymarzona linia rozczarowala ich jednak: zamiast zwartej formacji lodowej, w scianie wisialy tylko niebezpieczne firnowe platy. Co bylo robic, przerzucili sie na droge wloska z r. 1980, wiodaca lewym filarem, ktorym wspieli sie do grani do szczytu. I tu jednak globalne ocieplenie zrobilo swoje: tam, gdzie spodziewali sie dobrego alpejskiego lodu, zastali wspinanie w czystej skale i w mikscie. Niebezpieczne i podstepne warunki panowaly tez na zdobnej w nawisy grani szczytowej. Obaj wspinacze, zreszta nie tylko oni, przestrzegaja, ze amatorzy rzadziej powtarzanych drog i ukrytych przed wzrokiem scian musza sie liczyc z niespodziankami i tym, ze opisy sprzed lat nie odpowiadaja juz smutnej snieznej i lodowej rzeczywistosci.
Filar Kobry klasycznie
Dwaj wspinacze z Colorado, Ryan Nelson i Jared Ogden, spedzili w poczatku lata 3 tygodnie W Ruth Gorge na Alasce, gdzie dokonali pierwszego klasycznego wejscia wschodnia sciana Mount Barrille (2364 m), tak zwanym Filarem Kobry (Cobra Pillar). Dwojka przeszla 20-wyciagowa droge 29 czerwca w zaledwie 15 godzin, do czego doszly 4 godziny na zejscie polnocna flanka szczytu. Wspinali sie stylem alpejskim, bez zakladania poreczowek i bez rozmnazania stalych ubezpieczen. Byla to ich trzecia proba przejscia filara -- dwie wczesniejsze pokrzyzowala zla pogoda. Z tego samego powodu nie powiodly im sie proby na czterech innych szczytach w rejonie Ruth Gorge. Filar Kobry zostal pokonany w r. 1989 przez dwojke Jim Donini i Jack Tackle. Dzieki eleganckim liniom i wzglednie solidnej skale, czesciowo hakowy filar stal sie popularnym celem wspinaczek, takze obiektem prob przejscia klasycznego. Jednak slaba pogoda i trudnosci skalnego filara a nad nim 300 metrow sniegu i lodu wiodacych do szczytu sprawialy, ze zadna z tych prob dotad sie nie udala, choc sporo hakowych odcinkow uklasyczniono, podnoszac trudnosci do 5.11. W nizszych partiach drogi Nelson i Ogden przeszli klasycznie miejsce pokonywane wahadlem i kruchy komin, wyzej zas dodali 3-wyciagowy wariant na hakowej dotad scianie szczytowej. Nelson, ktory swa wyprawe finansowal czesciowo z grantu American Alpine Club, jest zachwycony droga a takze cala wspinaczkowa przygoda z alaskanska Kobra -- "a true adventure climb", powiedzial.
JESZCZE RAZ PERU
Brian McMahon i Josh Wharton, speszeni powaznym obrywem skalnym w trakcie proby przejscia polnocnej sciany Huandoy Norte, pocieszyli sie czterema blyskawicznymi klasycznymi przejsciami w cudownym granicie Esfinge (Sfinksa). Dla rozgrzewki przeszli w 4 1/2 godziny 750-metrowa Original Route na wschodniej scianie (5.11). Nastepnie dokonali pierwszego klasycznego przejscia The Riddle of the Cordillera Blanca (600 m, 5.10+ A3), 3-wyciagowym wariantem omijajac odcinek hakowy. Dwa z tych wyciagow ocenili na 5.12. Przejscie to zrobili on sight, nie dodajac dalszego zelaza, a swoja wersje klasyczna nazwali King of Thebes (5.12b/c), a to w zwiazku z mitologiczna legenda, wedlug ktorej Edyp zostal krolem Teb, kiedy rozwiazal zagadke (riddle) Sfinksa. McMahon i Wharton przeszli potem on sight w 7 godzin 600-metrowa droge Cruz del Sur, stwierdzajac, ze jest ona latwiejsza anizeli podawane w publikacjach 5.13a. Wedlug nich trudnosci wyrazaja sie liczba 5.12a lub cos kolo tego, przewiduja tez dalszy wzrost popularnosci tej drogi. McMahon zwinal manatki i polecial do Stanow, Wharton zas udal sie do bazy pod Huandoy Norte, gdzie nie zabawil jednak dluzej, zastal bowiem lodowiec w bardzo zlym stanie -- bal sie po prostu chodzic po nim samotnie. Wrocil pod Sfinksa i solo przebiegl Original Route, ustanawiajac dla niej trudny do poprawienia rekord czasu: 1 godz. 28 minut. Po poludniu udal sie taksowka (tak!) do miasta i rowniez odlecial do domu. Na andyjska wyprawe otrzymal wsparcie z Funduszu Mugsa Stumpa.
Informacje zebral: Wladyslaw Janowski
14.07.2005 POLSKA DROGA NA SFINKSIE 07/2005 (52)
18 czerwca wyruszylismy w gory z Caras, skad otwieraja sie niesamowite widoki na Huandoy i Huascaran. Po trzech tygodniach wspinania zakonczylismy dzialalnosc sportowa -- z powodu dosc dotkliwego urazu jednego z czlonkow naszego zespolu. A oto krotkie podsumowanie wynikow naszej dzialalnosci:
22 czerwca wlasny wariant na siodlo Sfinksa Arkadiusz Grzadziel i Boguslaw Kowalski -- droga pokrywa sie na trzech wyciagach z linia zjazdow, okolo 270 m, trudnosci do V , byc moze nie przechodzona, poniewaz prawdopodobnie droga Niemcow z 1955 roku obchodzi te czesc sciany i osiaga gran od zachodu. Bylo to wyjscie kondycyjno-aklimatyzacyjne.
24 czerwca wyjscie kondycyjne, juz z Jerzym Stefanskim, na filar Nevado Caraz -- dotarlismy do wysokosci okolo 5100 m.
26 czerwca Original Route wschodnia sciana Sfinksa, 7a OS.
29 czerwca -- 1 lipca poreczowanie nowej drogi na poludniowej scianie Sfinksa (170 m). 2 lipca odpoczynek, 3-4 lipca ukonczenie drogi "Wyjscie z Cienia", 680 m, VI 6b+ A2+. Droga wiedzie logiczna formacja w lewej czesci sciany. Zgodnie z tym, co podaja periodyki, jest w tej partii bardzo zimno, a skala jest miejscami bardzo krucha i wymaga oczyszczania z ziemi. Mielismy bardzo trudny biwak. Wzielismy jedynie kurtki puchowe. Na trzy godziny przed zmierzchem, nagle moja glowe objelo oslepiajace gorace slonce. Mimo ze bylismy juz na szczycie po zrobieniu Original Route, wyszlismy tam jeszcze raz, mocno przygrzewani sloneczkiem. W topo Sfinksa nasza droga bedzie funkcjonowala jako "Salida desde la Oscuridad".
9 lipca wejscie wlasnym wariantem na Artensoraju (6025 m), na lewo od drogi normalnej, trudnosci TD-. Po tym wejsciu zamierzalismy raz jeszcze wrocic na Sfinksa, niestety drobna ale uciazliwa kontuzja jednego z nas zmusila nas do zakonczenia dzialalnosci.
Boguslaw Kowalski
14.07.2005 DWA TYGODNIE W KRAINIE TROLLI 07/2005 (52)
Zacheceni barwnymi opowiesciami kolegow o urokach Skandynawskich gor, w czerwcu tego roku wybralismy sie w koncu z Iwona do Norwegii na cale dwa tygodnie. I chociaz lato bylo tam opoznione o kilkanascie dni, co zmusilo nas do zmiany naszych planow wspinaczkowych w rejonie Romsdalen, moge powiedziec iz byl to jeden z najwspanialszych gorskich urlopow w moim zyciu (po prawdzie nie znam zadnych innych urlopow niz gorskie). Po przeprawie promem przez Baltyk, pojechalismy na poczatek w Jotunheimen, aby wejsc na najwyzsze wzniesienie Skandynawii, Galdhopiggen (2469 m). Jest to szczyt zupelnie latwy technicznie, kiedy jednak gwaltowne zalamanie pogody wymiotlo nas z lodowca 200 m od wierzcholka, nabralismy szacunku do tutejszych gor. Pojechalismy w Romsdalen. Sciana Trolli to jest to, co kazde z nas bedzie pamietac do konca zycia. Caly rejon byl w sniegu, na graniach wisialy kilkunastometrowe nawisy, a kominem wyjsciowym na Filarze Trolli lecialy sniezne i kamienne lawiny. Wdrapalismy sie w rakach i z czekanami po wspanialym firnie na kilka wierzcholkow, przy zmiennej -- mowiac oglednie -- pogodzie. Bylismy m.in. na Skard Field (1723 m) i na Blanebba (1318 m). Wrocilismy w Jotunheimen i tym razem pogoda usmiechnela sie do nas. Na szczyty wchodzilismy jeszcze w sloncu (na ogol nad wieczorem, bo nocy tam o tej porze roku nie uswiadczysz), schodzilismy zas w deszczu. Bylismy na Galdhopiggen i na drugim co do wysokosci szczycie Skandynawii -- nizszym o kilka metrow Glittertind. I na koniec, na pograniczu ze Szwecja, weszlismy na Solen (1755 m.). Jest to taka norweska Babia Gora, tyle ze od startu do powrotu do samochodu zajela nam prawie 9 godzin.
Gory byly zupelnie puste, biwakowac mozna wszedzie, a ceny benzyny i noclegow na kempingach sa podobne jak w Alpach. Chociaz pogode uwazamy za taka sobie, Norwedzy mowili, ze mielismy szczescie do slonca. Niech im bedzie. Po prostu bylo wspaniale. O trollach, losiach, reniferach, fiordach itp. nie wspominam, bo jakie sa -- kazdy wie.
Andrzej Baron Sklodowski
13.07.2005 WSPINACZKOWE MISTRZOSTWA SWIATA 2005 07/2005 (52)
Brazowy medal w czasowce Edyty Ropek i dwa czwarte miejsca -- Tomasza Oleksego (w czasowce) i Renaty Piszczek (w bulderingu) -- to ladne wyniki naszej reprezentacji w Mistrzostwach Swiata we Wspinaczce, ktore odbyly sie w dniach 1--5 lipca 2005 w Monachium. Ogolem do podzialu bylo 6 zlotych medali w trzech konkurencjach: na trudnosc, w czasowce i w bulderingu. Rywalizowalo o nie 350 zawodnikow -- kobiet i mezczyzn z 52 krajow. Na trudnosc wsrod mezczyzn klase pokazal jeden z faworytow, Czech Tomasz Mrazek, broniac tytulu mistrzowskiego sprzed dwoch lat. Drugie miejsce zajal Hiszpan Patxi Usobiaga, zas trzeci byl Francuz Alexandre Chabot. Marcin Wszolek zajal miejsce 26.
Wsrod kobiet latwo zwyciezyla faworytka Angela Eiter z Austrii, wyprzedzajac Emily Harrington (z USA) i Akiyo Noguchi (z Japonii). 41. miejsce zajela Kinga Ociepka, 44. -- Agata Wisniewska. Warto odnotowac wystep weteranki wspinania sportowego, Wloszki Luisy Iovane (53. miejsce). Konkurencje na czas po zacietej walce wygral Jewgienij Wajczewkowski z Rosji, przed Maksymem Stienkowojem z Ukrainy i Aleksandrem Pieczienkowojem rowniez z Rosji. Niestety Tomaszowi Oleksemu nie udalo sie obronic tytulu wicemistrzowskiego z Chamonix 2003 i ostatecznie zajal 4 miejsce. Andrzej Mecherzynski-Wiktor byl szesnasty. Najszybsza z kobiet zostala po raz trzeci z rzedu Ukrainka Olena Repko, co z trzema zlotymi medalami stawia ja obok Francoisa Legranda w rzedzie najbardziej utytulowanych zawodnikow w historii tej imprezy. Druga byla Rosjanka Walentina Jurina i trzecia nasza znakomita sprinterka, Edyta Ropek. "Rewelacyjna forma, super technika i OS na najtrudniejszym bulderze" -- tyle mozna bylo przeczytac o zwyciezcy bulderingu, Salawacie Rachmietowie (Rosja; 37 lat, od 15 lat w sportowej czolowce swiata). Jego wyzszosc tego dnia musieli uznac Kilian Fischhuber (Austria) i Gerome Pouvreau (Francja).
Tomasz Oleksy (braz w Chamonix) tym razem zajal dalekie 33. miejsce, Andrzej Mecherzynski-Wiktor byl 39. a Mateusz Haladaj -- 43. Zloto w kobiecym bulderingu przypadlo Ukraince Oldze Szalaginie (czwartej na trudnosc na tych mistrzostwach), ktora wyraznie pokonala Julie Abramczuk z Rosji i Vere Kostruhowa-Kotasowa z Czech. Czwarte miejsce Renaty Piszczek to piekny wynik, tym bardziej, ze do finalu weszla na ostatnim 12 miejscu. "Spokojnie moglam stanac na podium -- powiedziala Renata -- zawiodla taktyka na przedostatnim bulderze." Agata Wisniewska byla 50, zas Edyta Ropek -- 58. Wspinaczkowe Mistrzostwa Swiata rozgrywane sa od r. 1991. Dotychczas Polacy zdobyli w nich 1 srebrny medal (Oleksy w czasowce, 2003), 1 brazowy w bulderingu (Oleksy 2003) oraz 4 brazowe w czasowkach (Renata Piszczek dwukrotnie 1993 i 1995), Oleksy 2001 oraz Edyta Ropek 2005).
Wladyslaw Janowski
02.07.2005 60 SZCZYTOW NA 60. URODZINY 07/2005 (52)
24 czerwca 2005 r. wrocil na ojczysta szwajcarska ziemie przewodnik gorski i dyrektor szkoly alpinizmu, Michel Siegenthaler -- po 10 miesiacach nieobecnosci, spowodowanej niezwykla wyprawa. Chodzilo o realizacje projektu 60 szesciotysiecznikow andyjskich na 60. urodziny. Szalone zamierzenie -- eine Wahnsinnstour, jak pisza niemieckojezyczne gazety -- zostalo w pelni zrealizowane. Jako pierwszy padl we wrzesniu 2004 szczyt Mamolejo (6108 m) w Chile -- podobno najbardziej poludniowy z szesciotysiecznikow swiata. Potem andynista przemieszczal sie wzdluz niekonczacego sie pasma Andow, dokonujac wejsc w Chile, Argentynie, Peru, Boliwii, Ekwadorze. Trudne szczyty Andow Peruwianskich wymagaly, jak mowi, nie tylko duzych umiejetnosci, ale takze odpowiednich partnerow, o ktorych bywalo bardzo trudno. Wiele czasu i energii pochlanialy przejazdy i przeloty, ktore wymagaly precyzyjnego planowania. Ostatnim akordem byl rownikowy Chimborazo (6345 m), zdobyty 18 czerwca 2005. Michel jest andynista o wielkim doswiadczeniu i obecnie jednym z najlepszych znawcow poludniowo-amerykanskich gor. W latach 1972 (dyplom przewodnika UIAGM) -- 1980 prowadzil klientow w Alpy. W 1983 wszedl na swoj pierwszy szczyt andyjski (w Cordillera Blanca), od r.1987 nastawil sie na przewodnictwo zamorskie, glownie andyjskie. Szkole alpinizmu zalozyl wraz z przyjacielem w r. 1986. W realizacji ostatniego maratonu "entre ciel et terre" bardzo pomogli mu sponsorzy (m.in. Walliser Kantonalbank) a takze przyjaciele i liczna rodzina, szczegolnie zona Elke, ktora koordynowala jego poczynania i prowadzila strone w internecie. Wir gratulieren Michel zu seinem grossen Erfolg!
(Informacje nadeslal Wladek Janowski)
02.07.2005 WALERY ELJASZ - FOTOGRAF TATR I PODHALA 07/2005 (52)
100 lat temu, 22 marca 1905 r., zmarl Walery Eljasz-Radzikowski -- malarz, taternik, publicysta gorski. Malo kto pamieta jednak, ze takze jeden z pionierow artystycznej fotografii tatrzanskiej. Zarzad Glowny Polskiego Towarzystwa Tatrzanskiego serdecznie zaprasza na otwarcie wystawy fotografii jego autorstwa, wypozyczonych ze zbiorow Muzeum Etnograficznego im. S. Udzieli w Krakowie, a prezentowanych staraniem pp. Weroniki i Wojciecha Noworolskich. Otwarcie ekspozycji odbedzie sie w sobote 2 lipca 2005 o godz. 15 przy pawilonie "Labedzie" na krakowskich plantach. Z okazji 100-lecia smierci artysty, rok 2005 ogloszono Rokiem Walerego Eljasza -- malarza, turysty tatrzanskiego, dzialacza Towarzystwa Tatrzanskiego, autora 6 wydan popularnego przewodnika po Tatrach (1870--1900).
Barbara Morawska-Nowak
Dorobek fotograficzny Eljasza i jego poslugiwanie sie kamera w celu wykonywania rysunkow krajoznawczych wspominalismy na naszej stronie w dziale recenzji w dniu 14 stycznia 2003 roku. (Red.)