GS/0000 SZCZYTY SIEDMIU KONTYNENTÓW 11/1999
W GS 3/97 zapowiedzieliśmy krótki szkic historii modnej dziś konkurencji, nazwanej "Koroną Ziemi". Sprawa wróciła na wokandę, gdyż od 26 października mamy pierwszego Polaka – jest nim Leszek Cichy – z "dużym kółkiem" tej ciągle jeszcze prestiżowej kolekcji. Jako pierwszy, problem szczytów 7 kontynentów sformułował już dawno temu Adolf Reist z Interlaken, któremu udało się wejść na czubki 5 z nich, w tym Everest (24 V 1956 – III. wejście). Niestety, w sferze mrzonek musiał zostawać wówczas dziewiczy jeszcze Mount Vinson. Na początku seria obejmowała szczyty kontynentów rozumianych geograficznie – z Mont Blanc jako dachem Europy i Mount Kościuszko jako kulminacją Australii. Sprawę skomplikował Reinhold Messner, wliczając do Europy Elbrus, co oczywiście skwapliwie podchwycili Rosjanie, którzy dzisiaj powołują się na niego, a nie na opinie geografów. Zamiast łatwego Szczytu Kościuszki (2228 m) wysunięto Carstensz Pyramid (4884 m) – jako wierzchołek Australazji, choć przecież kontynentem jest Australia a nie Nowa Gwinea. W konkurencji "Korona Ziemi" chodzi jednak o założenia umowne, nie ma się więc co sprzeczać o detale geograficzne.
Serię podstawową jako pierwszy zebrał amerykański milioner, Dick Bass (55); jego ostatnim szczytem był Mount Everest w dniu 30 kwietnia 1985 roku, na którym stanął jako najstarszy wiekiem alpinista. Drugim z kolei był Gerald Roach 13 grudnia 1985 roku. W dniu 3 grudnia 1986 r. pierwszym zdobywcą dużej serii okrzyknął się Reinhold Messner, nie wiedział jednak, że wyprzedził go o 4 miesiące Kanadyjczyk, Patrick Morrow (Elbrus, 5 sierpnia 1986). Dopiero po 4 latach pojawiły się dalsze nazwiska – trzecie miejsce dużej rundy zajął austriacki lekarz górski, dr Oswald Oelz (Carstensz, 16 III 1990), który cały problem szeroko opisał w "Neue Zürcher Zeitung". Główną próbą pozostawało oczywiście wejście na Everest. W r. 1994 na Carstensz Pyramid wszedł Amerykanin o polskim rodowodzie, były prezes AAC, Glenn Porzak, zajmując 20. miejsce w wielkiej rundzie. "Na Carstensza wszedłem z zaintrygowania samym szczytem, a nie z przekonania, że Australia nie jest kontynentem" – napisał w "Rock & Ice". Nad kolekcją pracowały też panie. Jako pierwsza dużą serię zakończyła Japonka Junko Tabei, pierwsza dama Everestu – omówienie problemyki damskiej "Korony Ziemi" odłożymy jednak do innej okazji. Zaczęły się też modyfikacje programowe. I tak 63-letni Gerhard Schmatz zaliczył w r. 1992 całą dużą rundę a do tego kulminacje 7 największych wysp świata. Robert Anderson zrobił 6 wejść solo i drogami innymi niż normalne, zaciął się jednak na Evereście. Pojawiła się przekorna propozycja "drugich szczytów 7 kontynentów": wymagałaby ona trudnego wejścia na K2 i rzeczy jeszcze trudniejszej, mianowicie rozstrzygnięcia, który właściwie szczyt jest drugim w Ameryce. Rosjanie błysnęli ambicją sportową: zawiązali grupę wspinaczy, która z hasłem "Walls of the World" kontynuuje pokonywanie najtrudniejszych ścian 7 kontynentów (zob. GS 4/98). Rekord czasu ustanowił Bask Joxe Ramón Agirre, który w latach 1993–94 całą dużą serię zrobił – jak to obliczył Xavier Eguskitza – w 1 rok i 223 dni. W r. 1995 liczba zdobywców całej serii dosięgnęła 40, w tym 6 w wersji podstawowej. Kolejne sezony dorzucały coraz to nowe nazwiska. Przeszło 10 alpinistów wydało o swoich kolekcjach książki – może dołączy też do nich Leszek Cichy? Z polskiej strony – w ślad za Leszkiem – najbliżsi kompletu są dzisiaj Anna Czerwińska i Kuba Jakubczyk, obojgu brakuje już tylko (i aż...) Everestu. Życzymy im z serca sukcesów, choć w żadnym razie nie zagrzewamy ich do walki. (jn)
GS/0000 JUBILEUSZ TOPR 11/1999
Na zakończenie obchodów 90-lecia istnienia TOPR w schronisku na Kalatówkach odbyło się w uroczystej oprawie nadzwyczajne walne zgromadzenie ratowników – z udziałem zaproszonych gości. Zjawili się nawet dwaj ministrowie i dwaj wiceministrowie. Był minister Tadeusz Syryjczyk, jako dawny przewodnik, była pani minister Franciszka Cegielska, która obiecała ratownikom pomoc finansową, stawili się, oczywiście, wcześniejsi kierownicy TOPR i GT GOPR, obaj pierwsi piloci śmigłowców, a także delegacje górskich służb ratowniczych ze Słowacji, Niemiec, Rumunii, Czech i Austrii. Zebranie otworzył prezes Józef Janczy, a członkostwo honorowe TOPR otrzymał zasłużony dla rozwoju ratownictwa z powietrza, pilot Tadeusz Augustyniak. Nasza zakopiańska organizacja zmienia się wewnętrznie (lata płyną...) – wśród ratowników dla mnie coraz mniej znajomych twarzy. Zresztą i sytuacja w górach ulega zmianie: zmniejsza się liczba wypadków taternickich, większość interwencji to wypadki turystyczne. Pozytywną rolę pełnią telefony komórkowe, które często turyści zabierają z sobą i wiadomość o wypadku dociera do centrali bardzo szybko. Sprzętu ratownicy mają sporo, i to dobrego, TOPR jest znowu członkiem IKAR, gdyż po rozwodzie z GOPR przez czas dłuższy nie był w jej władzach reprezentowany. W Zakopanem działa Koło Seniorów Przewodników i Ratowników, które spotyka się w każdy trzeci piątek miesiąca w "karczmie" w budynku TOPR przy ul. Piłsudskiego.
[Mariusz Zaruski]
Gen. Mariusz Zaruski (1867–1941) założyciel i pierwszy naczelnik TOPR
Wszystkim ratownikom tatrzańskim, także tym na zasłużonej emeryturze, towarzyszą nasze najserdeczniejsze życzenia – dużo zdrowia i sił i jak najmniej ratowniczego zajęcia!
Adam Liberak
GS/0000 Z PRZYRODY GÓR 11/1999
KOZY I LUDZIE
W Austrii prowadzone są badania nad koegzystencją turystów i górskich czworonogów. Okazuje się, że zwierzyna leśna nie reaguje na ludzi poruszających się utartymi szlakami, nawet jeśli przechodzą bardzo blisko. W razie zejścia człowieka ze ścieżki, jeleń czy sarna cofa się do 30 m w gąszcz lasu, po czym wraca do miejsca żerowania. Jeśli jednak teren jest odkryty, odbiega do 100 m. Kozice przywykły do samolotów i helikopterów, natomiast panicznie reagują na spadoloty. Całe kierdele umykają w gąszcz leśny, w którym tkwią do 4 godzin, a dotyczy to zwłaszcza matek z koźlętami. W jednej z prac (1988) autor badał zdolność kozic do oswojenia się z człowiekiem. Zawsze jednakowo ubrany, podchodził on to samo stado przez czas dłuższy. Ustalił, że w rejonach ochronnych naturalny dystans ucieczki wynosi u kozic 46 m, zaś dystans zaniepokojenia przekracza 65 m. Po 3 miesiącach "treningu" doprowadził do tego, że stado dopuszczało go na odległość 27 m. Dodać tu trzeba, że na terenach polowań na kozice dystans ucieczki sięga 300 m. Inny autor obserwował świstaki. Okazało się, że rodziny mieszkające wzdłuż uczęszczanych szlaków są znacznie mniej płoche, niż te bytujące na odludziach. Badacz zauważył jednak, że na okres nasilania się ruchu na ścieżkach zwierzęta wycofują się z miejsc żerowania. Ogólnie też zaobserwowano, iż zarówno kozice i sarny, jak świstaki, porzucają łąki częściej odwiedzane przez ludzi, nawet jeżeli obfitują one w paszę. Poczucie bezpieczeństwo jest dla nich ważniejsze od zaspokajania głodu. Płoszenie zwierząt jest szczególnie szkodliwe w zimie, kiedy ucieczkowe zrywy pochłaniają moc energii, z braku karmy trudnej do szybkiego odtworzenia. Największym naturalnym wrogiem kozic jest ryś, który zabija przeciętnie jedno zwierzę (kozicę, sarnę) na tydzień. Może to rysie tak ostro redukują pogłowie kóz w Tatrach?
GS/0000 NA OBOZOWISKU BEZPŁATNIE 11/1999
Już przez trzy pełne sezony (1 zimowy) funkcjonuje wprowadzona z inicjatywy skarbnika, Andrzeja Sobolewskiego, zasada nieodpłatnego kwaterowania młodych taterników w obiektach PZA. Celem pobudzenia aktywności samoszkoleniowej wspinaczy, którzy otrzymali karty taternika począwszy od r. 1995, Zarząd PZA wziął na siebie finansowanie ich pobytów (noclegów) na obozowiskach i w "Betlejemce", a zimą w chatce na Włosienicy, przy czym podstawą refundacji jest składanie przez nich wykazów przebytych dróg. Skorzystało z tej pomocy kilkadziesiąt osób:
 SzałasiskaRąbaniskoP. Rogoź.Betlejemka
1998  45296 --- 
1999  61313015
Czas pobytu tych taterników wynosił najczęściej 7–10 dni. W roku bieżącym na Szałasiskach przebyli oni łącznie 284 drogi (nie licząc 58 prób i wycofań), w r. 1998 – 270 dróg. Na jedną osobę przypada przeciętnie 5 dróg (w poprzednim roku 6). Z obozowiska Rąbanisko wykazano 136 dróg wobec 184 w lepszym roku 1998 (średnio 4 i 6 na osobę). Zimą 1998/99 z chatki na Włosienicy (prowadzi ją Tadeusz Targalski) skorzystało 19 młodych taterników, którzy przeszli 42 drogi (nadto 18 prób i wycofań).
GS/0000 Z NASZEJ POCZTY 11/1999
Ryszard W. Schramm, Poznań.
Przeczytałem dwa ostatnie numery "Głosu Seniora". W moim komplecie "Biuletynu Informacyjnego" KW (PZA) też mam pewne braki. O potrzebie wznowienia "Oscypka" w lepszej formie drukarskiej mówimy od dawna – tylko jak to zrobić? Na nowy album Ryszarda Ziemaka chyba się nie zdobędę: moje Tatry, dawne, mam w sercu i pamięci – i w moim "Życiorysie tatrzańskim", chociaż słowo wstępne ks. Tischnera będę się starał przeczytać. Wiadomość o śmierci Pawła Czartoryskiego dotarła do mnie wcześniej: Balcerowicz opublikował krótki lecz piękny nekrolog w "Gazecie Wyborczej". Natomiast z GS dowiaduję się o odejściu Rysia Kozioła i Witka Udzieli. W roku 1954 we dwójkę z Witkiem zamelinowaliśmy w Dolinie Hlińskiej "trefny" zakup słowacki, po który wróciliśmy po powrocie do Polski. Przenosiliśmy to przez granicę nocą tak absolutnie ciemną, że po zejściu po omacku do Doliny Pięciu Stawów musieliśmy przesiedzieć do świtu w maliniakach, gdyż nic nie było widać, dosłownie ręki własnej. Dwa lata temu (chyba?) wracałem z nim razem z Morskiego Oka ze zlotu seniorów i wspominaliśmy ten nasz przemyt. Kronikę zgonów warto uzupełnić jeszcze jedną sylwetką. W lipcu zmarł doc. dr hab. Leszek Namysłowski, syn prof. Bolesława Namysłowskiego (WET s. 798). Był lekarzem, fizjologiem – nie uprawiał taternictwa, ale dobrze znał Tatry, w które wprowadzał młodzież. Opublikował obszerny naukowy artykuł "Żywienie w alpinizmie" w "Taterniku" r. 33 (2–3/1957). W okresie którejś Wielkanocy (1956?) był na Hali Gąsienicowej z większą grupą młodych ludzi. Ponieważ zrobiły się trudne warunki, prosił mnie, żebym pomógł mu sprowadzić tę grupę do Kuźnic. Na wyprawie ostatni raz byłem w 1994 roku – na Wyspie Niedźwiedziej, w towarzystwie syna Tomka i paru przyjaciół, m.in. Adama Krawczyka. W tym samym też roku ostatni raz się wspinałem – wraz z Zygmuntem Maćkowiakiem zrobiłem trawersowanie Ostrego Szczytu, z którego rok wcześniej spędziła mnie noc (razem z Zygmuntem i Miłoszem Martynowiczem).
GS/0000 FESTIWALE 11/1999
Polskie akcenty pojawiły się znów na najstarszym z festiwali filmów górskich – w Trydencie (Trento) we Włoszech (już 47. edycja!). Międzynarodowemu Jury przewodniczył nasz kolega, Jerzy Surdel, a film Mirosława Dembińskiego "Ganek" otrzymał nagrodę UIAA. W recenzjach ciepło potraktowano też opowieść Anny Pietraszek o Wandzie Rutkiewicz, podkreślając oryginalność jej przesłania. Od 28–31 lipca trwał w Breuil-Cervinia drugi z kolei "festival dei festival" – widownię i jurorów podbił film Paula Wagnera o Tybecie, zatytułowany "Windhorse" (USA, 1998); nagrodę Plateau Rosa otrzymał "Adieu monde" Sandry Kogut (Francja, 1997). W dniach 26–29 sierpnia w Teplice nad Metuji odbyła się 16. edycja czeskiego festiwalu filmowego z udziałem 46 tytułów; uświetniła ją wystawa weterana Jiřiego Novaka "30 lat alpinizmu czeskiego w Himalajach". Pochlebne opinie prasowe zebrał 7. Międzynarodowy Festiwal Filmów Górskich w Popradzie, na którym Grand Prix otrzymał Mirosław Dembiński za film "Ikar", poświęcony spadolotniarzowi Bogdanowi Kulce. Publiczność obejrzała ogółem 39 obrazów. W miłej atmosferze piątą już z kolei rewię filmów górskich zaliczył między 17 a 19 września jak zawsze gościnny Lądek-Zdrój. Najważniejszy z festiwali amerykańskich, 24th Banff Mountain Film Festival (Alberta, Kanada), odbył się w dniach 5–7 listopada i zaowocuje podróżą dookoła świata – World Tour – wyboru najlepszych filmów. Objazd zeszłoroczny objął 20 krajów na 5 kontynentach. W ten sam weekend 5–7 listopada odbył się Festiwal Górski w Łodzi, na który zaproszono m.in. Erharda Loretana i Stefana Glowacza. Na widowni doliczono się przeszło 1000 osób (!), a w zgodnej opinii uczestników, najmocniejszym punktem programu był skrzący się dowcipem wieczór wspomnień niezrównanego gawędziarza Andrzeja Wilczkowskiego. Na dni 12-21 listopada zapowiedziano 17. Międzynarodowy Festiwal Filmów Górskich i Przygodowych w Torelló w Hiszpanii. Nagrodzonych w Trento autorów hiszpańskiego filmu "Monta as de ayer" zapytano o najlepszy, ich zdaniem, film wspinaczkowy ostanich lat: wymienili "Totem" Roberta Nicoda i trudno nie przyznać im racji.
GS/0000 LEKTURY NA ZIMOWE WIECZORY 11/1999
GS/0000 QUODLIBET 11/1999