GS/0000 RYSZARD W. SCHRAMM 80 06/2000
[xxx]
Ryszard W. Schramm
Dwadzieścia lat mija "Głosowi Seniora" (GS 7/00), równo cztery razy tyle naszemu przyjacielowi i wieloletniemu współpracownikowi, prof. dr hab. Ryszardowi W. Schrammowi – postaci sympatykom alpinizmu znanej tak samo dobrze, jak Giewont miłośnikom Tatr. Urodził się 8 czerwca 1920 r. w Poznaniu, wszystkie wakacje spędzał w rodzinnym domu u stóp Bieszczadów. O swej karierze naukowej i uniwersyteckiej (biochemik i fizjolog roślin) napisał szeroko i ciekawie (co więcej – zrozumiale!) w autobiografii wydanej przez UAM na 50-lecie jego doktoratu (Poznań, 2000 – GS 2/2000). Przypomnijmy zatem tylko węzłowe daty: mgr chemii 1947, dr nauk ścisłych 1949, mgr biologii 1951, zastępca profesora 1956, docent 1961, profesor nadzwyczajny 1974, zwyczajny 1984. Przygodę z tatrzańską skałą rozpoczął tuż przed wojną, wspinaczki zimowe w r. 1946, alpinizm – w 1957. Do KW PTT został przyjęty w grudniu 1946, członkostwo zwyczajne otrzymał we wrześniu 1947. Wyjazd na Spitsbergen w 1958 zaowocował zauroczeniem Arktyką, a wyprawa w Hindukusz w 1963 – fascynacją górami Azji Środkowej. Wspinał się – sam o tym mówi w czasie przeszłym – przez 55 lat, niemal bez żadnej przerwy w sezonach. "Mam w Tatrach – pisze – 21 nowych dróg, z czego 4 z dziećmi, 17 większych wariantów i sporo mniejszych, 19 pierwszych przejść zimowych i szereg drugich. (...) Byłem na 12 wyprawach (nie licząc Alp i Kaukazu), z których 7 sam wymyśliłem, zorganizowałem i kierowałem; a w tych, którymi nie kierowałem, zawsze, przynajmniej w części – i to nieraz dużej, byłem autorem programu działania." Celami wypraw Jubilata były Spitsbergen, góry Afganistanu – Hindukusz i Darwaz afgański, Atlas Wysoki, Ruwenzori, Kenya a jego dorobek eksploracyjny jest imponujący: 34 pierwsze wejścia na szczyty (zapewne rekord Polski), z tego 27 na Spitsbergenie, 6 w Darwazie i 1 w Ruwenzori; drugie wejścia m.in. na Hornsundtind (1431 m) i Kohe Nadir Shakh (6848 m). W Tatrach ma osiągnięcia tak sensacyjne, jak I przejście całości grani głównej (1955) i I zimowe tzw. Grani Tatr Polskich (Żabia Czuba – Wołoszyn, 1957). Ogarnia pamięcią szmat historii naszego sportu i sam ma w niej niemały udział, przy czym nigdy nie dał się porwać sportowemu nurtowi wspinania, pozostając rzecznikiem nurtu eksploracyjnego. "Miałem szczęście – mówi – należeć do pokolenia, które wymazywało ostatnie białe plamy z map kuli ziemskiej – i udawało mi się je znajdować, mimo bardzo trudnych warunków i możliwości działania." Był i pozostaje góroznawcą prawdziwie głębokim i wszechstronnym, jest światowym ekspertem w sprawach Spitsbergenu i jednym z czołowych, jeśli chodzi o góry Afryki.
Pod jego pieczą dojrzewali wybitni później alpiniści wyprawowi, a także kierownicy wypraw, jak np. Jan Michejda czy Tadeusz Wojtera. Od wczesnych lat powojennych był ważną postacią w życiu organizacyjnym. W latach 1946–50 sekretarzował w Oddziale Poznańskim PTT, w którym zorganizował teoretyczny kurs taternicki. W r. 1950 powołał do życia i przez pierwszą kadencję prowadził jako prezes Koło Poznańskie KW (najpierw Poznańsko-Pomorskie), szybko też zyskiwał wpływy we władzach centralnych. W maju 1953 został powołany przez Zarząd Główny PTTK w skład 14-osobowej Komisji Taternictwa ZG PTTK a w czerwcu 1954 – w skład Plenum nowo utworzonej Sekcji Alpinizmu PTTK i GKKF ("Góry Wysokie" IX/54). W odrodzonym Klubie Wysokogórskim był przez długie lata członkiem Zarządu Głównego, w kadencji 1958–59 wiceprezesem. Jego zawsze wyważony i konstruktywny głos bardzo się liczył na zebraniach plenarnych i walnych zjazdach, którym nierzadko przewodniczył. Dziś jeszcze ma pod opieką sprawy członkostw honorowych PZA. Jest działaczem Klubu Polarnego PTG od czasu jego utworzenia (1973), prezesem 1982–86, a od 1979 r. członkiem ekskluzywnego Explorers Club i animatorem powstania jego oddziału polskiego. Jest członkiem honorowym PZA i odnowionego PTT (pierwszym w ogóle – przed Janem Pawłem II), wśród licznych odznaczeń ma Złoty Krzyż Zasługi (1974) i Krzyże Kawalerski (1977) i Oficerski (1989) OOP. Za I przejście Wielkiej Grani Tatr otrzymał wraz z 4 kolegami – wśród nich Janem Staszlem – pierwszy w historii alpinizmu polskiego Medal za Wybitne Osiągnięcia Sportowe (brązowy!!).
W dorobku Szanownego Jubilata ważne miejsce zajmuje publicystyka. W l. 1948–50 redagował "Biuletyn Informacyjny" Oddziału Poznańskiego PTT, zaś w l. 1952–54 świetnego, choć powielanego "na poziomie epoki" "Oscypka". Był członkiem Komitetów Redakcyjnych: 1956–69 "Taternika", a 1993–98 "Wierchów". W roku 1952 zestawił cenny aneks do tomów 1–4 WHP pt. "Nowe drogi 1951"; w latach 1959–85 był jednym z głównych piór i konsultantów znanej serii dra Saysse-Tobiczyka. Swój romans z Tatrami 1935–1955 przedstawił w książce "Życiorys tatrzański" (1995), zaś awanturniczy rejs małymi łodziami wokół Spitsbergenu w latach 1980 i 83 – w dziele "Dwa długie dni" (1996). Relacje z innych wypraw są już gotowe do wydania lub daleko zaawansowane. Moc żmudnej pracy włożył w redagowanie i popychanie książek znajomych i przyjaciół. Artykuły drukował w kraju i za granicą – liczbę swoich publikacji szacuje na "grubo ponad 300", a treść niejednej z nich należy do trwałego intelektualnego dorobku naszego taternictwa i alpinizmu.
Czego życzyć właścicielowi tak bogatej i wielowątkowej biografii? Oprócz zdrowia i optymizmu, chyba tylko dalszego zapału do pracy i co najmniej jeszcze "dwóch długich dziesięcioleci", by miał czas na podsumowanie nie tylko swej działalności, ale i pełnej zdarzeń i zakrętów epoki, którą ogarnia wyrozumiałą pamięcią. Ostatecznie prof. Desio (zob. niżej) przekroczył setkę i mimo to nie zwija naukowego warsztatu.
Józef Nyka
GS/0000 ÓSME SPOTKANIE SENIORÓW 06/2000
Zawsze dla nas szeroko otwarte schronisko nad Morskim Okiem gościło po raz kolejny seniorów Klubu Wysokogórskiego i innych organizacji alpinistycznych. Spotkanie odbyło się w dniach od 2 do 4 czerwca 2000 i było bardzo liczne. Według rejestracji schroniskowej, tym razem zjechało się 112 osób, czyli znacznie więcej, niż kiedykolwiek dotąd. Oba schroniska – stare i nowe – pękały w szwach, ale miejsca starczyło dla każdego. Pogoda była piękna, słońce od rana do wieczora, a sporo starego śniegu umożliwiało zjazdy na bigfootach.
W sobotę przed uroczystą kolacją została odprawiona Msza Św. na kamieniu u stóp kapliczki Matki Bskiej Szczęśliwych Powrotów. Mszę celebrował ksiądz himalaista, Krzysztof Gardyna. Spośród kilkunastu zmarłych z ostatniego roku, których wymienił, najbliższa mojemu sercu była śp. Janina Pawłowska, żona Tadeusza Pawłowskiego "Pstrusia". To pani Janina gościła Jana Pawła II na Polanie Chochołowskiej i dwukrotnie gazdowała w Roztoce.
Ja nie zaliczam się jeszcze do seniorów KW, ale dzięki takim spotkaniom mogę poznać ludzi, o których czytałem będąc "dzieckiem w kołysce" lub których drogi robiłem w latach późniejszych. Nie sposób wymienić wszystkich wielkich taterników i alpinistów, którzy zaszczycili spotkanie swoją obecnością, ale o osobie Jana Staszla – już osiemdziesięciopięciolatka – nie można nie wspomnieć. Z wielką radością spotkałem panią Krysię Sałygę-Dąbkowską. Wspominaliśmy dawną centralę GOPR, ówczesne dyżury w Pogotowiu i wspólnych znajomych, z których części już nie ma między nami. Udało mi się zdobyć dedykacje pięciu współautorów podręcznika "Alpinizm", który w latach 70. był bardzo nowatorskim dziełem. Andrzej Wilczkowski podpisywał drugie, poszerzone wydanie swojej książki "Ludzie przed ścianą", prasę górską reprezentował redaktor "Gór i Alpinizmu", Alek Lwow.
Myślę, że krakowskim Kolegom i – szczególnie – Koleżankom należy się nasza wdzięczność za trud wkładany w organizowanie takich imprez. Spotkania ze starymi znajomymi i przyjaciółmi mają dla nas wszystkich naprawdę wielką wartość.
Piotr Jasiński
GS/0000 ICI CHAMONIX 06/2000
50 lat minęło od dnia, kiedy 3 czerwca 1950 r. człowiek postawił stopę na pierwszym ośmiotysięczniku. Była nim Annapurna, którą zdobyli 81-letni dziś Maurice Herzog i ofiara lodowca pod Mont Blanc, Louis Lachenal. Wyprawa miała swoje skrzętnie ukrywane tajemnice, które odsłaniają się w paru ostatnich latach i w dość mętnym świetle stawiają jej kierownika, Herzoga. W pierwszych dniach czerwca w Chamonix odbyły się uroczystości 50-lecia, skromniejsze jednak niż huczne święto 10 lat temu. Wśród gości byli Edmund Hillary, Junko Tabei, Chris Bonington, Reinhold Messner, kpt Kohli, Krzysztof Wielicki. Z ekipy pamiętnej wyprawy żyją już niestety tylko Herzog oraz oficer łącznikowy, Francis de Noyelle. W tym samym czasie we Francji odbywało się Forum Mondial de la Montagne, które dyskutowało nad różnorakimi kłopotami 140 krajów górskich z wszystkich kontynentów – ich kulturą, gospodarką, problemami transportu, zagrożeniami dla przyrody. Forum otworzył prezydent Jacques Chirac, sympozja odbywały się w Chambéry, Grenoble, Chamonix i Paryżu – w Chamonix tematami były turystyka górska i alpinizm, także wyprawowy. Ten światowy kongres górski odbył się w 8 lat po poprzednim w Rio i na dwa lata przed proklamowanym przez ONZ międzynarodowym Rokiem Ziem Górskich. Tymczasem w Alpach Francuskich pogoda zmienna – trwa boom turystyczny, przy średnim zainteresowaniu wyczynem alpinistycznym. Minionej zimy najgłośniejsze sukcesy odniosły zespoły słowiańskie: m.in. w lutym dwaj Rosjanie poprowadzili w dwóch ratach drogę nazwaną "Letni Sen" na Petit Dru (ponad 1000 m, 7a A4), a Słoweńcy Ažman i Marković przeszli w 3 dni drogę swego ziomka, Kneza, na Grandes Jorasses (1000 m, lód V+, skała VI A2). W końcu maja wiele pochwał zebrał Pierre Tardivel, który połączył 4 "bardzo techniczne" zjazdy północnymi ścianami Aiguille du Midi. Jego łańcuchówka, to couloir Mallory, col du Plan, couloir du Plan i couloir de l'Eguster. I na koniec ciekawostka dla filatelistów: 50-lecie Annapurny Poste de France uczciła ładnym znaczkiem o nominale 3 fr, przedstawiającym czterech "anonimowych" alpinistów idących ku ścianom szczytu. Zaprojektował go Jean-Paul Cousin, sztychował André Lavergne.
Teddy Wowkonowicz, Chamonix
GS/0000 INWALIDA NA MOUNT RAINIER 06/2000
Częściowo sparaliżowany alpinista zdobył najwyższy szczyt Gór Kaskadowych w zachodniej części USA, Mount Rainier (4392 m). Wulkaniczna ta góra jest silnie zlodowacona (26 lodowców) i stanowi interesujący teren wspinaczek lodowych i mikstowych. Do najciekawszych należy 1200-metrowa droga Willis Wall, poprowadzona w 1960 roku. Pierwsze wejście na szczyt miało miejsce w roku 1870 (H. Stevens i P.B. Van Trump). 43-letni Peter Rieke, inżynier z zawodu, sparaliżowany 6 lat temu w wyniku wypadku górskiego, swego wyczynu dokonał dzięki skonstruowanemu przez siebie specjalnemu pojazdowi śnieżnemu, napędzanemu pedałami. Była to jego trzecia już próba osiągnięcia szczytu, w poprzednich przeszkodziły m.in. warunki meteorologiczne, gdyż Mount Rainier znany jest z kapryśnej pogody. Tym razem Peter korzystał z pomocy 40-osobowego zespołu. Pierwszym Polakiem na Mount Rainier był w r.1928 geograf Stefan Jarosz.
Andrzej Skłodowski
GS/0000 PERSONALIA 06/2000
GS/0000 RÓŻNE RÓŻNOŚCI 06/2000
GS/0000 KSIĄŻKI, FILMY, WYSTAWY 06/2000