GS/0000 ODESZŁA KRYSTYNA HELLER 11/2000
[Krystyna Heller]
Krystyna Heller – Morskie Oko, lata pięćdziesiąte. Archiwum S. Worwy.
Urodzona 2 sierpnia 1920 roku w Krakowie, była najstarszą z taterniczek pokolenia, które weszło w Tatry już po wojnie. Nie tak dawno temu w tekstach opisujących nasze wspólne przygody ze skałą pisałem: "Należymy chyba do szczęśliwców, dla których życie stało się łaskawe – po z górą pięćdziesięciu latach działalności w górach wszyscy żyjemy." Dotyczyło to naszej czwórki (Krystyna Heller, Juliusz Szumski, Andrzej Hrebenda, Stanisław Worwa), zaczynającej swoje taternictwo zaraz po wojnie. Dzisiaj nastąpił pierwszy wyłom – 4 października 2000 r. (GS 10/00 s.3) odeszła nasza "jedynaczka", która w swoim czasie była duszą całego zespołu.
Pamiętam, Krzysiu, jak zawalczałaś na swoim wielkim BMW-bokserze (kiedy my nie mieliśmy jeszcze prawa jazdy), wożąc nas na wypady w Beskidy czy Tatry. Różne były przy tym przygody: nocne powroty do Krakowa, często w deszczu czy mgle, przejechane zające i kury (które masowo wtedy biegały po szosach), łatanie dętek w przydrożnych rowach. Pamiętam nasze wspaniałe biwaki pod rozgwieżdżonym niebem dolinek a także godziny, kiedy pewnego wrześniowego dnia 1945 roku ratowałaś mnie po upadku z "Bodzia" w Kobylanach, później zaś zwyczajną furką zaprzężoną w konia (takie były czasy) wiozłaś poturbowanego, z rozbitą rzepką w kolanie, do szpitala w Krakowie. Tłumaczyłaś potem rodzinie, że to nic, mały wypadek przy pracy, a wspinać będziemy się i tak dalej.
Następnie nadeszły tatrzańskie dni. Nocami otulaliśmy się skromnymi kocykami wśród głazów lub w zimnych kolebach grzaliśmy się wzajemnie i pełni napięcia czekaliśmy na kolejny dzień walki z mało wówczas jeszcze oswojonymi ścianami Tatr, a były to ściany nie byle jakie: zachodnia Łomnicy, urwiska Ganku i Rumanowego i wiele wiele innych. Zdarzały się chwile, kiedy wszyscy padali ze zmęczenia, a Ty gotowałaś posiłki, podsuwając każdemu pod nos jego porcję. Ech, łza się w oku kręci... Byłaś wówczas dziewczyną pełną optymizmu, dobrym duchem dla nieraz zbyt wybujałych ambicji i temperamentów. Byłem dumny ze swojej kuzynki.
Krystyna Heller zaczęła się wspinać w r. 1945 w skałkach podkrakowskich. Szybko nawiązały się kontakty towarzyskie i nastąpiły wspólne wspinaczki z "Pokutnikami": Łapińskim, Paszuchą, Paullym, Górką, Siedleckim. Pierwszy sezon wspinaczek w Tatrach to było lato 1945. Pobyt nad Morskim Okiem u gościnnego Cześka Łapińskiego. Wspinaczki w basenie Morskiego Oka w towarzystwie Łapińskiego, Róży Drojeckiej, Paullego, później pobyt w Dolinie Ciężkiej – Galeria Ganku, Nawiesista Turnia od Polany pod Wysoką z Kazimierzem Paszuchą i Adamem Dobrowolskim, pierwszy wypadek, kiedy Paszucha uderzony kamieniem zalał się krwią.
Sezon letni 1946 roku przyniósł wędrówkę przez Tatry w towarzystwie Paullego, Jurka Piotrowskiego, Jana Staszla plus Worwa, Szumski, Hrebenda. Pobyt początkowo w Dolinie Kieżmarskiej, wspinaczki na Kieżmarskim, Widłach, następnie Strzeleckie Pola – Ostry Szczyt, Dolina Batyżowiecka – Batyżowiecki, wreszcie Dolina Kacza i drogi w urwiskach Ganku. W następnych latach uczestnictwo w obozie na Słowacji w Dolinie Kieżmarskiej, liczne wspinaczki w tym rejonie. Dalej pobyt w Dolinie Pięciu Stawów Spiskich, jedno z pierwszych powtórzeń drogi Birkenmajera na zachodniej ścianie Łomnicy, z wariantem Zamkovskiego. Członkiem zwyczajnym KW Krystyna została w r. 1947, tytuł instruktora taternictwa otrzymała w 1951. Od r. 1946 była członkiem zarządu Oddziału Krakowskiego PTT a od 1949 przodownikiem GOT.
[Kieżmarska Chata 1954]
Obóz na Słowacji – Kieżmarska Chata 1954 rok. W drugim rzędzie od lewej: A. Wala, J. Wala, B. Wiśniewska (-Skoczylasowa), mały Puškáš, K. Heller, Irena Hráblikowa, R.W. Schramm, T. Zipser. – W pierwszym rzędzie: A. Wilczkowski, J. Doležal, M. Stefański (z gitarą), N?, J. Lechowski. Fot. Jan Słupski (arch. Stanisława Worwy)
W późniejszych latach wspinała się systematycznie w Tatrach Polskich: Zamarła Turnia, Kozie Czuby (droga Siedleckiego), Wołowa Turnia lewą połacią ściany (pierwsze przejście, w towarzystwie Paullego i Worwy). Do r.1959 była jedną z najbardziej aktywnych taterniczek, prowadząc również na drogach nadzwyczaj trudnych. Chętnie wspinała się w zespołach kobiecych, np. w r. 1954 na wschodniej ścianie Gierlachu z Bogną Wiśniewską (-Skoczylasową). Uczestniczyła w pierwszych wejściach w lecie, np. na Lodowym Szczycie i Jaworowych Turniach, jak również w zimie. W r. 1951 była uczestniczką słynnego obozu CWKS na Hali Gąsienicowej, zaś w r. 1954 – wielkiej alpiniady zimowej, kierowanej przez Witolda H. Paryskiego, której celem było dotarcie do Świnicy granią od Koszystej. Alpiniada miała na celu zgranie zespołowego działania w górach wysokich, trafiła jednak na gigantyczne opady śniegu. Wśród szalejących lawin udało się zaledwie osiągnąć Krzyżne. Krystyna była wtedy szefem aprowizacji. W roku 1956 w czasie zimowego przejścia głównej grani Tatr przez kolegów z Koła Krakowskiego KW, zakończonego niestety śmiercią w lawinie Henryka Czarnockiego i Tadeusza Strumiłły, należała do grupy pomocniczej, dzielnie wspierając nasze poczynania.
Pod koniec lat 50. brała aktywny udział w organizacji spitsbergeńskich wyjazdów Staszka Siedleckiego, wyjeżdżała również na alpiniady i obozy organizowane przez KW w bałkańskich górach Riła i Piryn w roku 1962, w Alpy Julijskie w 1960, gdzie dokonała kilku znaczących wówczas wejść.
Niezmordowana w działaniu, pełna energii i poświęcenia, niezwykle uczynna, była ogólnie lubiana. Do późnych lat życia pracowała na kierowniczym stanowisku w Krakowskich Zakładach Futrzarskich, gdzie została odznaczona Krzyżem Kawalerskim OOP. W ostatnich latach, gdy nie stało już siły na sprawne działanie, wspierała innych swą inicjatywą i wraz z Karolem Jakubowskim doprowadziła do powstania Koła Taterników Seniorów przy KW Kraków. Dokąd mogła, wyrywała się w góry, ciesząc się każdą spędzoną w nich chwilą.Taką zapamiętamy ją na zawsze.
Stanisław Worwa
GS/0000 POZNANIACY ŚWIĘTUJĄ 11/2000
W sobotę 25 listopada Klub Wysokogórski w Poznaniu święcił 50-lecie istnienia. Powstał on w grudniu 1950 r. z inicjatywy i staraniem Ryszarda W. Schramma, a do grona kilku założycieli należał znany geolog tatrzański, prof. Edward Passendorfer. Klub przechodził różne koleje, ma też duże zasługi w eksploracji gór świata, m.in. Hindukuszu, Spitsbergenu, Himalajów, Ameryki Południowej. W Himalajach największym osiągnięciem Klubu była nowa droga południową ścianą Yalung Kanga (8505 m, 1984). W uroczystym zebraniu w sali PAN wzięli udział weterani klubowi z Ryszardem W. Schrammem, Stanisławem Zierhofferem, Janem Stryczyńskim i Antonim Gąsiorowskim na czele. Imprezie przewodniczył prezez KWP, Maciej Przebitkowski, PZA reprezentował p.o. prezesa Wojciech Święcicki. Z okazji jubileuszu wydano 250-stronicową księgę pamiątkową pt. "Klub Wysokogórski w Poznaniu 1950–2000", dużym nakładem pracy zestawioną i zredagowaną przez Mieczysława Rożka – przy współpracy prof. Antoniego Gąsiorowskiego. W lokalnej prasie ukazało się kilka okolicznościowych materiałów, m.in. wywiad z długoletnią członkinią Koła i Klubu, Agnieszką Duczmal, dyrygentką Orkiestry Kameralnej Polskiego Radia (w mutacji "Gazety Wyborczej" 25 XI 2000). Staraniem Mieczysława Rożka wydano jubileuszową pocztówkę, stemplowaną ozdobnym datownikiem.
GS/0000 WIZYTA DINY 11/2000
W Polsce gościła ostatnio czołowa himalaistka czeska, dr Dina Štěrbová z Ołomuńca, w maju 1984 pierwsza kobieta na szczycie Cho Oyu (8201 m). Pisze ona książkę o wysokościowym alpinizmie kobiecym, w którym, obok Japonek, kluczową rolę odegrały kiedyś Polki. W Warszawie spotkała się z Anną Czerwińską i Krystyną Palmowską, dłuższe rozmowy przeprowadziła z Józefem Nyką, ogarniającym pamięcią cały szlak rozwojowy polskiego kobiecego alpinizmu wysokościowego – od Elbrusu w r. 1958 i Piku Lenina w 1970 poczynając. Solidnie udokumentowana monografia powinna się ukazać w roku przyszłym. Przypomnijmy kilka dat z historii himalaizmu kobiecego:
Najwięcej pierwszych wejść na szczyty ośmiotysięczne mają Francuzki (4). Największą liczbą zdobytych 8-tysięczników legitymowała się Wanda Rutkiewicz (8, w tym oba najwyższe). Najmniej szczęśliwa dla kobiet była Kangchenjunga. Walka o jej zdobycie kosztowała życie czterech wybitnych alpinistek z czterech krajów. Niestety, nie żyje też pierwsza zdobywczyni tego szczytu, Ginette Harrison, która zginęła w lawinie na Dhaulagiri. W ostatnim czasie w Czechach pojawiła się nowa gwiazda himalaizmu żeńskiego. Jest nią młoda prażanka, Soňa Vomáčková, która w latach 1998 i 1999 weszła na Makalu i na Lhotse. "Sonia very strong", mówili o niej Dinie Szerpowie. (J. Nyka)
GS/0000 ANNA SKOCZYLAS 11/2000
Latem 2000 r. nasza koleżanka klubowa, Anna Skoczylas (z domu Klemensiewicz) zaprezentowała w Galerii Centralnego Ośrodka Turystyki górskiej w Krakowie swoje zdjęcia z wypraw w Bieszczady i na szczyty Czarnohory, podejmowanych w latach 1994–99. Autorka urodziła się we Lwowie i tam spędziła dzieciństwo. Studia odbyła w Akademii Sztuk Pięknych. Obecnie jako taterniczka, literatka i podróżniczka zafascynowana jest krajami egzotycznymi, a jej wycieczki w Karpaty Wschodnie były realizacją marzeń o podróży w krainę młodości, w góry "które jej odebrała wojna i lata późniejsze". Przypomnijmy, że znakomitym fotografem górskim był ojciec Hanki, prof. Zygmunt Klemensiewicz (1886–1963). W tym samym ośrodku we wrześniu i październiku odbyła się wystawa fotograficzna "U stóp Himalajów". Mariusz Dec, przewodnik trekkingowy, zaprezentował zdjęcia z jedej ze swoich wypraw, obejmującej Ladakh, Benares i Kathmandu. (Juli Szumski)
GS/0000 Z NASZEJ POCZTY 11/2000
Barbara Momatiuk, Katowice
Tradycyjnie, już po raz któryś, w ostatnią środę przed dniem Wszystkich Świętych w Starym Kościółku w Katowicach odbyło się nabożeństwo za tych, co odeszli na wieczne wspinanie, zaś 28 października w zabytkowej świątyńce na Kubalonce w Istebnej odprawiono mszę rocznicową za Jerzego Kukuczkę, naszego niezapomnianego "Kukusia". Po nabożeństwie nastąpił wyjazd na Wilczą, gdzie Celina Kukuczkowa uraczyła przybyłych miejscowymi specjałami. Moja domowa galeria "tych co odeszli" w każde Święto Zmarłych powiększa się o nowe osoby, którym na specjalnej półeczce stawiam symboliczne świeczki. W najbliższą Barbórkę czeka mnie w domu bankiet imieninowo-urodzinowy: 75 lat (słownie: siedemdziesiąt pięć). Sama nie mogę w to uwierzyć... (my też nie – Red.).
Krystyna Konopka, San Bruno
Latem byłam 3 tygodnie w Peru – Lima, Cuzco, Machu Picchu. Czterodniowy Santa Cruz Trek wiódł przez przełęcz Punta Union (4750 m). Góry peruwiańskie są cudowne, a ludzie wyjątkowo przyjaźni i mili. W październiku spędziliśmy z Andrzejem Sławińskim (Negrem) tydzień w Yosemite, uchodziliśmy się turystycznie, weszliśmy nawet na niełatwy Half Dome. Na Manure Oile Buttress przeszliśmy drogę "After Six" – 5 wyciągów tatrzańskiej "piątki", udało nam się przy tym przegonić jakiś młody zespół. Razem mamy już 125 lat, nie jest więc najgorzej. Na święta wybieram się na Florydę – do Jagny i Piotra Edelmanów, którzy podobnie jak ja byli członkami Koła Łódzkiego KW. W przyszłym roku chciałabym znaleźć się znów w Nepalu.
GS/0000 CZASOPISMA GÓRSKIE 11/2000
GS/0000 A CO U WAS? 11/2000