GS/0000 DO ZOBACZENIA W PODLESICACH 10/2007
W dniach 24 i 25 listopada spotkamy się na Walnym Zjeździe, miejmy nadzieję lepiej przygotowanym, niż dwa lub trzy zjazdy ostatnie. Oczekujemy wystąpienia programowego Zarządu, który zresztą ma się czym pochwalić, gdyż jeśli chodzi o działalność sportową, o Polakach znowu głośno na świecie i sprawy toczą się w naprawdę dobrą stronę. Są jednak agendy związkowe i klubowe, którym Zjazd mógłby poświęcić trochę więcej uwagi. Zajmijmy się tylko jedną z nich: obiegiem informacji, kiedyś nazywanym urzędowo "propagandą". Na ostatnich zjazdach ta tematyka nie miała osobnego forum dyskusyjnego. Tymczasem na poważną debatę zasługuje sytuacja "Taternika" – nie tylko z powodu jego niezwykłego jubileuszu. Pod względem treści pismo znów osiąga poziom europejski, objętościowo jednak zredukowane jest do 2 zeszytów rocznie – co przenosi je do innej klasy periodyków i z góry skazuje na mniejszą cyrkulację. Nie powinniśmy zapominać, że mimo istnienia bogato wydawanych i świetnie redagowanych magazynów, takich jak "Góry", "n.p.m." czy znakomite "Tatry" TPN, "twarzą" Polskiego Związku Alpinizmu zawsze pozostanie "Taternik", a młodzi sportowcy, którym dzisiaj szkoda na niego groszy, właśnie na jego kartach przetrwają ze swoimi sukcesami w skale i lodzie. Dalszej starannej pieczy domaga się strona pza.org.pl w internecie. W ostatnim roku zmieniła się ona wyraźnie na lepsze i jest już cytowana przez zagraniczne portale. Informacja stała się pełniejsza, strona jest graficznie przejrzysta i nie obciążona zbędnymi błyskotkami. Czego nam w niej brakuje, to m.in. tekstów obcojęzycznych – najważniejsze informacje eksploracyjne i sportowe mogłyby mieć przynajmniej angielskie abstrakty. Seniorzy chętnie zobaczyliby notatki i fotki nawiązujące do przeszłości – szczególnie tej, w której sami uczestniczyli. Obfitość informacji wysokogórskiej jest dziś w internecie tak wielka, że dobrze by było, gdyby ktoś na użytek związkowego portalu podjął się śledzenia różnych witryn i tworzenia z nich syntez w rodzaju riders digest.
Mamy obecnie w Polsce ok. 10 festiwali i przeglądów filmów górskich – PZA jest w ich programach widoczny śladowo i powinien udzielać się bardziej – jako logo, fundator nagród, głos w jury, udział w gali prezesa czy sekretarza generalnego. Na moment zastanowienia zasługuje sprawa archiwów PZA, które warto by fachowo uporządkować. W okresie przeprowadzki z ul. Sienkiewicza większość archiwaliów została usunięta, tym bardziej należy się opieka temu, co zostało. Nie jest dostatecznie wykorzystane przez Związek istnienie zakładów alpinizmu w Krakowie, Katowicach i Wrocławiu. Zarząd mógłby inicjować pożądane tematy prac magisterskich czy doktorskich, może nawet fundować finansowe zachęty. W latach 80. przedstawiciele AWF – Andrzej Matuszyk, Kostek Miodowicz – uczestniczyli w zebraniach Zarządu, a Ryszard Kozioł był jego członkiem. Tym razem kierownicy zakładów być może nawet nie otrzymali zawiadomień o Walnym Zjeździe. PZA powinien wspierać – choćby moralnie – Jana i Małgorzatę Kiełkowskich w ich ciężkiej a tak doniosłej pracy encyklopedycznej. Jako ekspert szeroką renomą cieszy się Jerzy Wala, pracuje on jednak wyłącznie na własny rachunek i ze środków własnej skromnej emerytury. A przecież w świecie jego nazwisko pada zwykle razem z Kukuczką i Wandą Rutkiewicz, tylko on też może podsumować nasz dorobek w Hindukuszu czy w Karakorum. Przypomnijmy przy okazji, że na poprzednim Walnym Zjeździe na wniosek Jerzego postanowiono przystąpić do prac nad kolejnym tomem "W skałach i lodach świata", który byłby kontynuacją tak cenionego jako źródło "Tobiczyka". Redakcji podjął się inicjator dzieła, dołączyła do niego Barbara Morawska-Nowak, oboje zebrali sporo materiału, utknęli jednak na obojętności ze strony środowiska oraz braku choćby skromnego finansowego zaplecza. Sprawa nie jest błaha, tym bardziej, że w ostatnich latach znów zaczynają się sypać polskie sukcesy w górach świata i warto byłoby zbierać je w jednym miejscu, z wspólnym edytorskim mianownikiem.
Czeka też na rozważenie nasza rola w UIAA, w której pracach od 10 lat Polski prawdę mówiąc nie widać w ogóle. Komisje UIAA obradują w Słowenii, Słowacji (w maju 2007 Komisja Ochrony i Dostępu do Gór), w Czechach (w przyszłym roku Komisja Lekarska). Czesi mają aktywnych działaczy w 4 komisjach roboczych (Alpinizmu, Bezpieczeństwa, Lekarskiej i Młodzieżowej) – nasi delegaci nie uczestniczą nawet w Walnych Zjazdach. A pamiętamy lata, kiedy w Zakopanem obradował kongres UIAA, tu tworzyły się zręby Komisji Dokumentacji (3–6 XI 1988), Toni Janik jeździł jako obserwator UIAA na zawody wspinaczkowe w ZSRR i NRD, Andrzej Paczkowski był wiceprezesem tej światowej organizacji (1987–1992), a niżej podpisany tworzył i wydawał w Warszawie anglojęzyczny biuletyn Komisji Wypraw "Expedoc" (lata 1989–1996). Obchodzone w tym roku 75-lecie UIAA znowu ujawniło utrzymywany od lat fałsz historyczny, przypisujący stworzenie tej organizacji Szwajcarowi Egmondowi d'Arcis, podczas gdy faktycznie była to inicjatywa polska i wynik niestrudzonych polskich zabiegów, dopiero w finalnej fazie wspartych przez Francję (stąd Chamonix jako miejsce narodzin Unii). Pan d'Arcis – później rzetelnie zasłużony – przyszedł "na gotowe", wyłaniając się dopiero w Cortinie d'Ampezzo. Wydanie po angielsku broszurki wyjaśniającej całe tło jest sprawą pilną – za parę lat cień czasu w pełni obejmie te sprawy i nie będzie już nikogo, kto miałby cokolwiek do powiedzenia.
Ale Walny Zjazd to nie tylko poważne obrady lecz także kuluary i okazja do spotkań z dawnymi partnerami i przyjaciółmi. Wszystkim – młodym i tym trochę starszym – życzymy miłych wspólnych godzin i wspomnieniowych powrotów do szczęśliwej (choć peerelowskiej) krainy kiedyś-kiedyś. Było to pół wieku temu, a wydaje się jakby wczoraj...
Józef Nyka
GS/0000 SZLAGIERY HIMALAJSKIEJ JESIENI 10/2007
Jannu. Droga Babanowa i Kofanowa. Źródło: risk.ru
Sezon jesienny w Himalajach nie był bogaty, jednak kilka wydarzeń zasługuje na wyróżnienie. Walerij Babanow i Siergiej Kofanow, których zamiarem była północna ściana Jannu, zmienili plany i w zamian zrobili pierwsze przejście pn.-zach. grani masywu . Szczyt osiągnęli 21 października w 8-dniowym czysto alpejskim ataku. Na jednym z półwiszących biwaków, w połowie nocy spostrzegli się, że... zapomnieli wpiąć autoasekurację. We wrześniu Hiszpan Jordi Tosas poprowadził 1900-metrową nową drogę północną ścianą Jannu, dołączoną 24 września do drogi japońskiej z 1976 roku. Wobec zmiany pogody zrezygnował ze szczytu i zszedł z wysokości ok. 7000 m. Innym sportowym hitem sezonu jest przejście wschodniej połaci południowej ściany Annapurny przez znanego solistę słoweńskiego Tomaža Humara. Obolały po pamiętnej przygodzie na Nanga Parbat, ten wyczyn przygotował on i zrealizował w kompletnej dyskrecji. Wspinał się nową drogą – na prawo od drogi Hajzera i Kukuczki z r. 1988, by w 3-dniowej akcji dotrzeć do wschodniego wierzchołka Annapurny (na głównym był już w r. 1995). Wejście poprzedził premierą na Karpachuli (5700 m), w bazie towarzyszyła mu lekarka Anda Perdan.
Annapurnna. Droga Humara, na lewo od niej droga Hajzera i Kukuczki z roku 1988. Źródło: Mounteverest.net
Zapowiedziane przez nas w GS 09/07 również słoweńskie przejście "mohutnej" ściany Kangbachena (7902 m) nie powiodło się, natomiast wyprawa przywozi do kraju pionierskie osiągnięcia w postaci kilku pierwszych wejść. I tak Aleš Koželj i Mitja Šorn poprowadzili drogę pd.-zach. ścianą Drohomo, bez wejścia na wierzchołek 6855 m. Boris Lenarčič i Miha Valič weszli 1000-metrową południową ścianą na Patibara (7140 m, 21 – 25 X), jako pierwsi od strony Nepalu. 24 i 25 października Tine Cuder, Matej Kladnik i Aleš Koželj rozwiązali problem pd.-zach. ściany Drohomo East (6695 m, TD+. 900 m). Polka Kinga Baranowska weszła wraz z Dodem Kopoldem na grań szczytową Dhaulagiri, szkoda, że nie do samego wierzchołka. Kilku cennych jesiennych wspinaczek dokonano w Himalajach Indyjskich, szczególnie w modnej ostatnio dolinie Miyar.
Dolina Miyar – droga słowacka na środkową turnię (5930 m) Rachu Tangmu (Andrej Kolarik i Juraj Svingal). Wykropkowano drogę pierwszego wejścia na szczyt główny w r. 2005.
GS/0000 UIAA W TRAKCIE REFORM 10/2007
Jordi Pons – nowy członek honorowy UIAA. Fot. Józef Nyka
6 października w Matsumoto w Japonii odbył się jubileuszowy Walny Zjazd UIAA, w "Newsletter" nr 13 nazwany "historycznym". Jego znaczenie polega na przyjęciu zmian statutowych, przygotowanych przez specjalną Grupę Roboczą (szef Silvio Calvi) i wstępnie uchwalonych w Banff w r. 2006. Chodzi o umożliwienie dalszym sportom zawodniczym (narty, wspinaczka lodowa) samoistne działanie jako międzynarodowe federacje czy związki – bez zrywania więzi z UIAA. Rewizji ulega też system zarządzania Unią, którą od 1 stycznia 2008 będzie kierował tylko Managment Committee. Dalszych regulacji wymaga jeszcze mechanizm prowadzenia komisji roboczych a także całość spraw członkowskich i budżetowych, w tym podział składek wnoszonych przez zrzeszone organizacje. Zjazd potwierdził dążność Unii do pełnego wejścia do ruchu olimpijskiego. Nowym członkiem honorowym został Jordi Pons Sangines, od wielu lat delegat Hiszpanii, a wiosną 1974 pierwszy zdobywca Annapurny Wschodniej. Dyplomami wyróżniono 3 zasłużonych dla międzynarodowego ruchu alpinistów japońskich: Junko Tabei. Tomatsu Nakamurę i Tadeo Kanzakiego. Przyszłoroczny Walny Zjazd odbędzie się w Teheranie.
GS/0000 TATRY PRZED STU LATY 10/2007
Można by mówić o "nowym Hennelu" czy "nowym Hoesicku", gdyż to ci dwaj autorzy wprowadzili ten gatunek do literatury tatrzańskiej. Hoesick w swoich wypisach przeprowadził nas przez kilka pokoleń miłośników Tatr, Hennel dodał nowsze czasy a nadto szeroko (przeszło 300 pozycji) sięgnął do skarbów starej ikonografii z XIX-wiecznych książek i czasopism. Krzysztof Pisera pociągnął i rozbudował ich dzieło, szczególnie w warstwie ilustracyjnej. Hennel operuje dużymi całostkami, Pisera dzieli stare druki na kawałki, które wiąże własną ciekawą i kompetentną narracją, cofającą czytelnika w Tatry wolne od szos, pachnące dymem ognisk i pełne różnorakich tajemnic. Szkoda, że chronologiczny zakres książki ogranicza do drugiej połowy XIX wieku – "pionierskiej epoki zdobywania Tatr", jak pisze. Wiek XX pojawia się w hasełkach wzorowanego na Hennelu słownika biograficznego a także w dużym (70 stron) rozdziale "Zapomniane schroniska", wzorowanym z kolei na świetnym albumie Jána Gašpara. Taternictwo sensu stricto, jako zjawisko z przełomu stuleci, w książce nie znajduje odbicia, pominięte też zostają jeszcze ciekawsze czasy rzeczywistych pionierów z pierwszej połowy XIX wieku: Zawadzkiego, Herbicha, Zejsznera, Pietrusińskiego, Hoborskiego, Wodzickiego, Berdaua, Grzegorzka, Stęczyńskiego, nie mówiąc już o "wiekopomnym" Staszicu. Autor wydobywa z archiwów kilka smakowitych staroci, na ogół nie ma jednak ambicji badacza i zadowala się stanem wiedzy zamkniętym w pracach Paryskiego. Prasę z lat 1850–1900 penetruje szeroko a jej tatrzańską zawartość – dotąd w całości znaną tylko garstce specjalistów – prezentuje w trafnym wyborze. Liczne przypisy (w sumie jest ich 1000) nadają pracy wygląd dzieła naukowego. Hennel wydawał swoją książkę w latach biedy i upadku polskiej poligrafii, Krzysztof Pisera trafia na szczęśliwsze lata i jego wypieszczone wydawniczo i starannie zredagowane przez Zbigniewa Ładygina dzieło, w typografii utrzymane w stylu retro, z przyjemnością bierze się do ręki. Wydawnictwo TPN może być dumne z nowej pozycji, jednej z najokazalszych w całym swoim edytorskim dorobku.
Jest jednak przy książce pewne "ale" o ogólniejszym znaczeniu. Chodzi o ilustracje, których książka zawiera ogółem 250, z czego przeszło 100 (więcej niż 40%) pochodzi ze zbiorów Paryskiego. Odnotowano to wprawdzie rzetelnie w podpisach, ale nie na stronach autorskich książki. Rodzi to pewien niepokój, że oto trud długiego życia zbieracza (WHP chlubił się swoją kolekcją i uzupełniał ją po ostatnie dni) nie ukazuje się w druku pod jego nazwiskiem – na co zbiór bez wątpienia zasługiwał – lecz zostaje "przygarnięty" przez innego autora. O ile mi wiadomo, w papierach po Paryskich są daleko zaawansowane opracowania słownikowe, ze Szwajcarii od Wyss Dunanta sam przywoziłem kiedyś manuskrypt jego cennej historii andynizmu. Czy los tych materiałów będzie podobny? Temat zapewne do szerszej dyskusji.
Józef Nyka
Krzysztof Pisera: Jak dawniej po Tatrach chadzano. Tatrzański Park Narodowy, Zakopane 2007. Stron 465, mapki, bibliografia, indeks nazw i nazwisk.
GS/0000 GÓRY W KULTURZE 10/2007
GS/0000 W SKRÓCIE 10/2007