GS/0000 ŻABI STAW JAWOROWY 05/2010
Żabi Staw Jaworowy
Żabi Staw Jaworowy ze ścieżki na Lodową Przełęcz. Z lewej brzuchaty stożek piargowy spod Rozdziela. Fot. Józef Nyka (ok. 1975)
W literaturze turystycznej i fizjograficznej od lat powtarzana jest informacja, jakoby Żabi Staw Jaworowy został 70 lat temu w dużej części zasypany przez lawinę kamienną ze ścian Jaworowego Szczytu. Przewodnik "Vysoké a Belanské Tatry" 1963 s.274: "Žabie pleso Javorové (1886 m) (...) ktore r. 1940 skoro z 3/4 zasypala obrovská kamenná lavina, ktorá spadla zo sev. steny Javorového štítu". Andráši a kolektiv "Vysoké Tatry" 1985 s.236: "R. 1940 ho z vel'kej časti zasypala mohutná kamenná lavína, ktorá spadla zo sev. steny Javorového štítu." W odpowiednim haśle w Wielkiej Encyklopedii Tatrzańskiej (s.1440) informacja jest nieco szersza: "Staw ten od dawna ulegał stopniowemu zasypywaniu przez piargi, a w 1940 został częściowo zasypany wielką lawiną kamienną, jaką spowodował olbrzymi obryw skalny w pn. ścianie Jaworowego Szczytu." Ciekawostkę tę powtarzam i ja na s.92 mojego przewodnika "Tatry Słowackie". Skąd się wzięła ta intrygująca i tak szeroko spopularyzowana wiadomość? Otóż ok. 10 sierpnia 1940 r. puścił ją w obieg Klub slovenských turistov a lyžiarov w doniesieniu prasowym następującej treści: "Jaworzyński Żabi Staw w połowie zasypany. Służba informacyjna KSTL melduje z Nowego Smokowca, że podczas kontroli dróg turystycznych stwierdzono, iż wiosną długa lawina kamienna z masywu Szczytu Jaworowego zasypała około trzech czwartych powierzchni Żabiego Stawu Jaworzyńskiego. Mimo że chodzi o rzadziej odwiedzaną okolicę, KSTL podjął wszelkie potrzebne zabiegi, aby ocalić przynajmniej część tego malowniczego jeziora wysokogórskiego." Na czym akcja ratowania miałaby polegać, nie podano, a przypomnieć warto, że Klub słowacki był wówczas organizacją młodą (powstał w listopadzie 1938 r.) i na wszelkie sposoby dorabiał się dobrego imienia.
Odpoczywając nad stawem w różnych latach dziwiłem się, że śladów tego kataklizmu zupełnie nie widać, linia brzegowa wydaje się być nienaruszona, nie zaznacza się jasna smuga toru lawiny ani pole kamiennego rażenia. Tymczasem ostatnio wertując stare gazety spiskie natknąłem się na wyjaśnienie zagadki, ogłoszone 17 sierpnia 1940, czyli w tydzień po owym komunikacie, i przeoczone przez powojennych tatrologów, nie wyłączając szeroko oczytanego Ivana Houdka ("Osudy Vysokých Tatier" 1951 s. 185). Okazuje się, że obryw w Jaworowym, owszem, nastąpił, ale wiadomość o jego limnologicznych skutkach była zwykłą "kaczką prasową". Skały oberwały się nie wiosną 1940, lecz jesienią 1939 roku. Lawina głazów zeszła, ale jej rumowiska uwięzły, podobnie jak wiele poprzednich lawin, na stożku nasypowym i nawet nie zbliżyły się do brzegów stawu. Do wody wpadło skokami kilka kamieni, co nijak nie wpłynęło na wymiary i powierzchnię jeziorka. "Staw wywiera takie wrażenie – czytamy – jakby był coraz bardziej zasypywany piargami. Na szczęście tak nie jest i jak daleko sięga ludzka pamięć, żadnego nowego zasypania nie obserwowano." Niepodpisane sprostowanie oparto na wyjaśnieniu "kompetentnych czynników", a jego autorem mógł być Gyula A. Hefty.
Zadnia Dolina Jaworowa na Detailkarte
Zadnia Dolina Jaworowa na Detailkarte 1:25 000 (II wyd. 1906). W centrum Żabi Staw Jaworowy.
Na naszym zdjęciu sprzed 35 lat widać, że misa stawu wypełnia podłużną bruzdę u stóp ściany piargów a jej regularny kształt nie jest zakłócony żadną świeżą (ani nawet starszą) intruzją. Miękkie wgięcie południowego brzegu wskazuje na to, że cofa się on pod ciśnieniem piarżysk jako całości, siłą grawitacji napierających na głęboką kotlinę. Interesujące jest porównanie wielkoskalowych map – np. austriackiej "Detailkarte" 1:25 000 z końca XIX w. i świeżej mapy 1:25 000 VKÚ Harmanec. Staw ma na obu mniej więcej taką samą wielkość. Różnicę powierzchni według pomiarów Szaflarskiego z r. 1932 (1,11 ha) oraz limnologów TANAP z lat 1961–67 (0,83 ha) należy tłumaczyć zmiennością stanu wód, zależnych od okolicznych "wiecznych śniegów" i mocno obniżających poziom ku schyłkowi lata. Różnią się też wymiary lustra wody, jednak symetrycznie w obu osiach, co zdaje się potwierdzać naszą tezę. Żabi Staw Jaworowy (1878 m), w literaturze niemieckiej Krotensee, należy do najwyższego piętra jezior tatrzańskich, jest nieduży, był jednak w wielkiej estymie u dawnych poszukiwaczy skarbów, m.in. jako siedlisko legendarnych żab z ziarnami złota w grzbietach. Jego położenie w cieniu budzących grozę ścian Jaworowych Szczytów musiało silnie działać na wyobraźnię tych półzbzikowanych ludzi. By uszanować tradycję, nie kwestionujmy istnienia owych złotonośnych żab, ale wiadomość o kataklizmie lawinowym włóżmy pomiędzy bajki. Pozbawiamy jeziorko turystycznej ciekawostki, choć nadal można ją będzie cytować jako równie interesujący przykład żywej przez 70 lat pomyłki.
Józef Nyka
GS/0000 ZŁOTY CZEKAN 2009 05/2010
Droga Kazachów na Cho Oyu
Droga Kazachów na Cho Oyu
Jak to już zapowiadaliśmy, w dniach 7–10 kwietnia 2010 po obu stronach Mont Blanc odbyły się uroczystości wręczenia Złotych Czekanów za rok 2009. Jury pod przewodnictwem Słoweńca Marka Štremfelja uznało, że trudno jest porównywać sukcesy w kategoriach technicznej i wysokościowej i przyznało dwa Złote Czekany. W kategorii technicznej nagrodzeni zostali Amerykanie Jed Brown, Kyle Dempster i Szkot Bruce Normand za przejście pn. ściany Xuelianu Zachodniego (6422 m) w chińskim Tien-szanie. Ściana ma 2650 m wysokości a wspinaczka zajęła im 5 dni. W klasie wysokościowej Złoty Czekan otrzymali Kazachowie Denis Urubko i Boris Diedieszko za nową drogę na pd.-wsch. ścianie Cho Oyu, na lewo od filara polskiego (VI+, A2–A3, 11–15 V 2009). Złoty Czekan za całokształt działalności odebrał Reinhold Messner. Uroczystości w Chamonix i Courmayeur objęły także skromny jubileusz 60-lecia wejścia na pierwszy 8-tysięcznik, Annapurnę, oczywisty był więc udział w nich Maurice Herzoga. "Ta nagroda bierze w obronę alpinizm klasyczny, który aktualnie zanika" – powiedział Messner dziękując za wyróżnienie.
GS/0000 ROHACZE ZAKUTE W ŻELAZO 05/2010
W skałach Rohacza Ostrego
W skałach Rohacza Ostrego.
Fot. Monika Nyczanka
Minęło już kilka lat, od remontu naszej Orlej Perci i rozbudowy systemu sztucznych ułatwień. W ubiegłym roku podobne prace przeprowadzili Słowacy na swojej "Orlej Perci" – grani nad Doliną Rohacką, na odcinku od Jamnickiej Przełęczy po wierzchołek Banówki. Ratownicy HZS Dušan Trizna i Milan Madaj zrewidowali istniejące ubezpieczenia i w wielu miejscach rozpięli dodatkowe łańcuchy. O tych "inwestycjach" obszernie pisze ich inicjator, inż. Pavol Gavlák, strażnik Správy TANAP w Żarskiej Dolinie (www.hiking.sk). Gavlák jest zdania, że poprawią one bezpieczeństwo w rejonie Rohaczy. Argumentuje, że w ostatnich latach wzrósł odsetek turystów fatalnie wyekwipowanych, bez umiejętności radzenia sobie w górskim terenie, którzy nie zdają sobie sprawy z trudności. Nie radzą sobie nawet przy dobrej pogodzie i suchej skale. Zmiany te łączy m.in. z otwarciem granicy po wejściu Polski i Słowacji do strefy Schengen. (Monika Nyczanka)
GS/0000 A JEDNAK SKUTECZNE! 05/2010
Parę lat temu chwaliliśmy na naszych łamach preparat z Ginko bilobae (wyciąg z miłorzębu japońskiego) jako wsparcie adaptacyjne przy wspinaczkach na duże wysokości, szczególnie przy brakach w aklimatyzacji. Ostatnio eksperci z Francji i USA przeprowadzili testy, które potwierdziły skuteczność tych środków. W Ameryce grupy testowe złożone ze studentów połykały tabletki począwszy od 5 dni przed wjazdem na Pike's Peak na wysokość 4300 m i spędzeniem tam nocy. Grupy kontrolne otrzymywały placebo. W programie amerykańskim w zespole stosującym Ginko biloba symptomy choroby wysokościowej (AMS) wystąpiły u 7 osób na 21 objętych badaniem (stosunek 1:2), w grupie kontrolnej wynik był odwrotnością: 13 chorych na ogółem 19 probantów (stosunek 2:1). Okazało się też, że lek wydatnie łagodził objawy AMS a nadto poprawiał odporność organizmów na zimno. Stosowano dwa razy dziennie dawki 80 mg (Francuzi) i 120 mg (Amerykanie) – ciekawe, że efekty procentowe nie różniły się zbytnio. Programem amerykańskim kieruje znany od wielu lat specjalista, dr Peter Hackett. "Stwierdzamy – pisze on – że Ginko biloba redukuje zarówno częstotliwość, jak i nasilenie objawów AMS. Wpływając korzystnie na krążenie obwodowe, zwiększa też tolerancję niskich temperatur. Jeśli w potrzebie zawodzi i trzeba sięgnąć po Diamox – można to uczynić bez obawy o kolizję obu leków. Dawka niższa (80 mg) wydaje się być wystarczająca, być może nie jest nawet konieczne 5-dniowe wyprzedzenie, ale na te pytania, jak i różne inne, odpowiedzą dopiero dalsze studia." Preparaty z miłorzębu japońskiego są niedrogie i łatwo dostępne (u nas bez recepty z nazwą Ginkofar), niestety nie podlegają one kontroli farmaceutycznej (w USA przynajmniej), na rynku nie brak więc ekstraktów pozbawionych zapowiadanych na opakowaniach treści. Przed ew. zakupem na wyprawy, lek należałoby zatem dokładnie sprawdzać pod kątem jego jakości. Dodajmy, że Komisja Medyczna UIAA jak dotąd ustaleń dra Hacketta nie objęła swoimi rekomendacjami.
GS/0000 NOWOŚCI Z UIAA 05/2010
Ostatni kongres Unii w Porto w Portugalii (8–11 X 2009) zaaprobował ważny tekst, mianowicie kodeks zatytułowany UIAA Mountain Ethics Declaration. Dokument obejmuje zbiór przykazań odnoszących się do różnych aspektów działalności alpinistycznej. Opiera się w dużej mierze na tzw. "Deklaracji Tyrolskiej UIAA" z r. 2002 i jest dziełem – choć nie wyłącznie – wielkiego Douga Scotta. W 12 punktach ujmuje wskazania dotyczące ryzyka wspinaczki, odpowiedzialności za siebie i innych, stylu wejścia, sztucznych pomocy, poszanowania przyrody gór, przewodnictwa, komercjalizacji, sponsoringu. "To jak rozwiążemy problem – głosi punkt 8 – ma większe znaczenie, niż to czy osiągniemy sukces. Winniśmy dokładać wszelkich starań, by nie zostawiać śladów na ścianie skalnej lub stokach góry." Nowy "Dekalog" ma być dokumentem żywym, tj. podlegającym aktualizacji w ślad za szybko zmieniającą się techniką i praktyką wspinania. Ogłoszono go w zeszłorocznym Dniu Gór, czyli 11 grudnia 2009. Jest krótki i powinien zostać przetłumaczony na język polski i zamieszczony w "Taterniku" lub na stronie PZA. Zjazd w Porto sporo uwagi poświęcił dotąd zaniedbanej w UIAA problemtyce kulturalnej – muzealnictwu, publikacjom, udziałowi Unii w festiwalach i imprezach. Powołano do życia nowe ciało w postaci Komisji Arbitrażowej (UIAA Arbitration Court), mającej włączać się w międzynarodowe waśnie i spory. W 3-osobowym składzie znaleźli się długoletni działacze, Jordi Pons z Hiszpanii i Robbert Leopold z Holandii.
GS/0000 NORMY A ŻYCIOWA PRAKTYKA 05/2010
Alpinizm jest sportem szczególnym i słusznie broni się przed wtłoczeniem w gorset sztywnych przepisów, co nie znaczy, że pewne minimum reguł nie powinno obowiązywać i w tej dziedzinie. Po przykłady ilustrujące taką potrzebę nie trzeba sięgać daleko. W ostatnich latach mieliśmy przypadki nieudzielania pomocy umierającym na dużej wysokości. Brak jest poszanowania przyrody gór. Skała jest wiercona i smarowana magnezją bez żadnego opamiętania. Bodaj w zeszłym roku na stronie PZA czytaliśmy zaproszenie do udziału w akcji oczyszczania skałek "ze zbędnej roślinności". Etyka sportowa – a co to takiego? Niedawny sukces Koreanki Oh Eun-Sun na Annapurnie spowodował nawrót wątpliwości dotyczących jej wejścia na Kangchendzöngę wiosną 2009 roku. Szła z butlą tlenową czy też, jak twierdzi, bez tlenowego wsparcia? A może w ogóle nie zdołała osiągnąć szczytu? Krótko pisaliśmy o tym w poprzednim numerze. Dużo do życzenia pozostawia sprawozdawczość wspinaczkowa. Relacje z wypraw i wejść stają się mniej lub bardziej udanymi literackimi impresjami – nie dającymi obrazu akcji. W opisach dróg nierzadko brak danych o zakresie technicznych ułatwień – poręczówkach, spitach, hakach, podejrzenia budzą niektóre wyceny trudności. Jednym z podstawowych elementów relacji są ścisłe daty, jako czynnik weryfikacyjny a także – przy drogach parodniowych – obraz stylu przejścia. W ostatnich latach coraz częściej czytamy, także w "Taterniku", o zrobieniu drogi "w lutym i marcu" lub zgoła "w jesieni". W naszych młodych latach, a nie jest to zrzędzenie zgorzkniałych weteranów, droga kończyła się na szczycie lub w dającym się ściśle zdefiniować punkcie masywu (boczny wierzchołek, kota, nazwa). Byłby to przeżytek? Dzisiaj chlubną nagrodę otrzymuje zespół, którego droga nie kończy się na szczycie i nie jest wolna od innych zastrzeżeń - Jury zaufało pobieżnym relacjom a przez swój werdykt stworzyło wybiegający w przyszłość precedens. A przecież w sportowych wejściach himalajskich alpinista zdaje egzamin nie tylko z umiejętności wspinania ale i z pokonywania wysokości i surowości górskiej aury. I jeszcze jedna prestiżowa nagroda. Ostatni Złoty Czekan otrzymali Denis Urubko i Boris Diedieszko za nową drogę na Cho Oyu. Warto zauważyć, że większość informacji o tym sukcesie ilustrowana jest fotoschematem planowanej przez nich "drogi marzeń" a nie słabszej od niej o klasę faktycznej nitki. Nie brak mediów, które projekt biorą za definitywne rozwiązanie, zresztą też ładne i logiczne. Omówiony wyżej Kodeks Etyczny UIAA – choć bardzo ogólny – przypomni wspinaczom pewne lekceważone i idące w niepamięć prawidła a nazwisko Douga Scotta doda paragrafom szczególnej rangi i powagi. (Józef Nyka)
GS/0000 Z HIMALAJÓW 05/2010
Z głębokim smutkiem przyjęliśmy wiadomość, że 31 maja 2010 r. przegrał długą walkę z chorobą nasz serdeczny druh skalny i towarzysz z lat młodości
 
KRZYSZTOF BOŃCZA-TOMASZEWSKI
 
taternik, alpinista, narciarz, przewodnik wysokogórski, działacz KW i SKT. Miał 73 lata, spocznie na Starych Powązkach w Warszawie. Do Jego Bliskich kierujemy słowa najszczerszego współczucia.
Przyjaciele
GS/0000 ROZMAITOŚCI 05/2010
GS/0000 05/2010
Krzysztof Bończa-Tomaszewski
Wiosna 1959 roku. Bończa na treningu w Lesie Bielańskim w Warszawie
Fot. Józef Nyka