GS/0000 |
TATRY NAZWY PARS PRO TOTO |
02/2013 |
|
|
Igła w Osterwie, za nią Mała Igła. W dole Popradzki Staw z poprzednim schroniskiem. Fot. K. Celba i B. Straka |
Wśród zachowanych w Tatrach nazw ludowych najmniej podejrzeń budzą te nawiązujące do usytuowania lub szczególnych cech szczytów: Kościelec, Mnich, Murań, Kończysta, Rohacz, Biała Skała, Czerwone Wierchy. Niekiedy jednak w obrazie góry jakiś topograficznie błahy lecz oryginalny szczegół rzucał się w oczy bardziej, aniżeli sama góra. Otrzymywał on nazwę, której zakres znaczeniowy z czasem rozprzestrzeniał się na cały obiekt, wypierając jeśli była nazwę pierwotną, choć też nierzadko popadając w konflikt z postrzeganiem szczytu jako całości. Przypadków takich w Tatrach nie brakuje, a wygląd niektórych obiektów np. Ganku, Ostrej czy Osterwy jest zaprzeczeniem zawartych w ich nazwach znaczeń. Omówmy szczegółowiej choćby kilka przykładów.
W pd.-wsch. zboczach Wołoszyna tkwi nad percią niewielka maczuga skalna, nazywana przez pasterzy Dziadem. Pierwszy zapisał ją w r. 1903 ks. Walenty Gadowski, turyści zaś przenieśli jej nazwę na dominującą wysoko w grani bezimienną turnię 1902 m, którą także zaczęli zwać Dziadem. Tak odnotował ją Chmielowski (tom II, 1908 s.72), w takim zapisie weszła do przewodników Zwolińskiego i na jego mapy z lat 19121948, a w r. 1937 nawet na poczwórny arkusz wojskowej "setki". Sytuację w terenie zbadał Witold H. Paryski i w r. 1951 słusznie przechrzcił mapowego "Dziada" w bardziej adekwatną "Turnię nad Dziadem". Na popularnej mapie "Tatry i Pieniny" 1:75 000 zmianę wprowadził między wydaniami I 1957 (Dziad) a II 1958 (Turnia nad Dziadem).
Nie zrobiono takiego porządku z analogiczną, choć bardziej zastarzałą sytuacją nad Popradzkim Stawem. Nie grzeszący ostrością wierch Osterwy już w XVIII w. przejął nazwę od sterczącej w jego zach. zboczu pokaźnej turniczki (1872 m), widocznej znad stawu i już przed I wojną znanej pod mianem Igły w Osterwie. Tymczasem pierwotnie to właśnie ta igła otrzymała od górali nazwę Osterwy, ponieważ z doliny jest łudząco podobna do okrytej sianem ostrewki (słow. ostrva). Jako antonim wyłoniła się później Tupa równie tępa, jak sama Osterwa. Ta migracja miała przedturystyczny rodowód. Ivan Bohuš podaje (1996, s.140), że Tupá sa "prvýkrát objavuje v literatúre u Sydowa v r. 1830", jest to jednak błąd: i Tupa, i Osterva występują już w tekstach Genersicha (1807, s.211), a Osterwa także na pierworysie mapy z r. 1822 tu z zapisem: "Na Osterwu", co sugeruje zależność nazwy od innego, niżej położonego obiektu. Ok. 1885 r. Walery Eljasz i Bronisław Gustawicz próbowali przechrzcić Osterwę w Ostry Wierch, a "Igła w Osterwie" jest pozbawionym sensu uwtórnieniem nazwy, co rozumiał być może Zwoliński, który na mapie 1:50 000 z 1936 r. nazwał ją tylko "Igłą" podobnie zresztą jak to wcześniej czynił w swoich pracach Miloš Janoška ("Ihla", 1923, s.416).
Do podobnego procesu doszło też przy Ganku, któremu nazwę nadali pasący w Białej Wodzie polscy górale od rzucającej się w oczy, unikalnej w Tatrach, galerii (góralskie "ganek"). Ów poziomy ciosowy taras dostał później od taterników nazwę typu masło maślane: "Galeria Gankowa". Ganek jako szczyt pojawia sie w drukach w połowie XIX wieku, m.in. u M. Steczkowskiej w 1858 r. (s. 131,155) i u F. Hildebrandta (1863, s.41), galeria została zauważona i wtórnie ochrzczona w początku XX wieku (Chmielowski w "Przeglądzie Zakopiańskim" z 8 VIII 1905 s.140 "od tzw. »galeryi Gankowej«"). Już w latach międzywojennych nazwą tą zaczęto obejmować całą ścianę opadającą z tarasu ku Dolinie Ciężkiej. K. Paszucha w "Pokutniku" I 1944 (nry 23 s.41) ma "najoryginalniejszą ścianę Tatr, Galerię Gankową" zaś samą galerię zwie "tarasem Galerii" (s.42). Dzisiaj w potocznej mowie Galeria oznacza słynną ścianę, która jednak dla dbałego o niuanse języka W.H. Paryskiego słusznie pozostała "pn.-zach. ścianą Galerii Gankowej" (WET s.295).
W Tatrach Zachodnich skalna maczuga u stóp muru Raptawickich Turni, zwana przez pasterzy Mnichem, użyczyła nazwy podobnie jak w Wołoszynie Dziad obłemu wypiętrzeniu w samej grani (P. 1606 m), z żadnej strony nie przypominającemu sylwetki Mnicha. Na pierwszej wersji mapy WIG 1:20 000 (1934) nazwa "Mnich" widnieje poprawnie u podnóża ściany. Na dalszych wydaniach (1938) następuje zmiana: autorzy ustawiają napis pionowo ku grani, jakby pragnąc powiązać ludowe źródło nazwy z górującą nad nim formacją grzbietową podrzędną, ale za to opatrzoną działającą magią liczby kotą. Zwoliński na mapie "Tatry" 1:50 000 z r. 1948 ma już Mnicha na grani. Do poprawnego zapisu wróciła dopiero mapa 1:10 000 Sztabu Generalnego (1984).
|
|
T. Zwoliński: "Tatry" 1:50 000 (1936) |
Według przekazów, od skałki o kształcie sarny na swej pn.-wsch. grani wzięła nazwę dzisiejsza Sarnia Skała, kiedyś zwana Małą Świnicą lub Świnią Skałą, na brulionie mapy z 1822 r. oznaczona jako "Swinia B." Również to rozszerzenie zakresu znaczeniowego nazwy nastąpiło dawno temu, gdyż "Sarna Skała" jako szczyt pojawia się na rękopisie mapy 1:28 800 z r. 1861, jest też u Eljasza w r. 1870 (u Janoty 1860 s. 75 jeszcze "Mała Świnnica"). Zapewne "Czarna Skała" na mapie Kummerera z 1855 r. to nic innego, jak przesłyszenie się "Sarnia" "Czarna" austriackiego kartografa. O genezie nazwy pisze w swoim dziełku Karel Drož (1897, s. 74), któremu przewodnik Stopka pokazuje sprzed Dziury "Na samém temeni (...) skalisko srně velmi podobné, od něhož prý hora jméno má". Zdanie Stopki potwierdza Zwoliński, który w V wydaniu przewodnika (193637 s.90) ekshumuje "Małą Świnicę" i wyjaśnia, że właściwą Sarnią Skałą są skałki w grani. W dalszych wydaniach wraca do "Sarniej Skały" jako nazwy głównej ale "Małą Świnicę" zachowuje na mapach "Tatry" 1:50 000 z lat 1936 i 1948 (z "Sarnią Skałą" na grani).
Nie inaczej było z Żółtą Turnią, która w opozycji do Wielkiej Koszystej zwana była kiedyś Małą Koszystą, zaś obecną nazwę wzięła od piaskowcowych ścianek po obu bokach, pokrytych siarkowożółtym porostem. Pierwotnie one tylko zwane były Żółtymi Turniami. W parę słów stan ten ujmuje przyrodnik Marian Łomnicki w r. 1865 (druk 1868): "niby egipska piramida, Mała Koszysta nad Żółtą Turnią, co wzięła imię od złocistego porostu (Lecidea geographica)". I tu niewielkie lecz jaskrawe kolorystycznie elementy rzeźby narzuciły nazwę całej górze, wypierając jej starsze imię i tworząc fałszywy związek skojarzeniowy. Żółty porost lichenolodzy różnie oznaczali obecnie podają Acarospora oxytona (wielosporek jaskrawy).
Innego typu mechanizm ilustruje Starorobociański Szczyt czyli słowacki Klin. W dokumentach z XVIII w. i na mapach do połowy XIX zwany on był po prostu Szczytem lub Szczytem (nie Wierchem!) Starorobociańskim. Ku Dolinie Raczkowej wysuwa wybitną grzędę, która trawiastym ostrzem wrzyna się w widły potoków. Na tym trawniku do ok. 1980 r. mieli szałasy pasterze z Przybyliny, którzy ten zielony szpic od jego kształtu trafnie nazywali Klinem. Twórcy map ów "Klin" rozbudowali w górę, najpierw obejmując nim grzędę, potem zaś cały szczyt, który pars pro toto stał się Klinem. Działo się to już w połowie XIX wieku. Austriacka "specjalka" 1:75 000 1879 (p. 9 s.XXI) szczyt zwie "Visoký vrch (Klin)" ale osobno daje też nazwę "Klin" dla trawnika i szałasów. Tadeusz Zwoliński na swej mapie "Tatry Polskie" (191232) miał "Starorobociański W." a do tego "Klin" zgodnie z ususem ludowym, jednak na późniejszych mapach i w przewodniku (wyd. V, 1937, s.272) dokonał zabiegu podobnego do tego z Igłą w Osterwie: Klinem nazwał dół grzędy, zaś wbity między potoki autentyczny "Klin" przemianował w nieznane miejscowym przyimkowe "Pod Klinem". Powojenne mapy słowackie, jak np. "Vysoké Tatry" 1:75 000 z ok. 1955, szły najpierw za "specjalką" i starszym Zwolińskim: polana "Klin" z szałasem i "Vysoký vrch" jako szczyt. Na dzisiejszych mapach słowackich szczyt zwie się Klinem, a na szczegółowszych pojawia się też napis "Koliba pod Klinom".
|
|
Austriacka mapa specjalna 1:75 000, I wydanie 1879 |
To tylko parę przykładów ilustrujących ten typ nazw, choć z Tatr możnaby ich przytoczyć więcej z historycznym "Kotłem" jako synonimem Gierlachu na czele. Transplantacji dokonywali najczęściej turyści (Dziad) lub kartografowie (Ostra), mający inne wyobrażenia i potrzeby, aniżeli pasterze czy myśliwi. Takie zabiegi zdarzały się też góralom, jak choćby Ganek czy Osterwa. Dziesiątki, a nawet setki lat używania usankcjonowały koślawe nazwy i dzisiaj nikt się nie zastanawia nad ich logiką, szczególnie w sytuacji powszechnej wiary, że za większością nazw tatrzańskich stoją starzy bacowie. "Rzeczy i słowa wiążą się z sobą jak najściślej" pisał dawno temu prof. Witold Doroszewski. O nazwach typu pars pro toto nie można by tego jednak powiedzieć.
Józef Nyka
(skrót większego opracowania)
GS/0000 |
Z PATAGONII |
02/2013 |
Żywy ruch wspinaczkowy panuje w górach Ameryki Południowej i również stąd nadchodzą doniesienia o nowych drogach i pierwszych przejściach zimowych. Jordi Corminas i i Oriol Baró rozbili namioty w mało znanym rejonie Patagonii Argentyńskiej, między Lago Viedma i Lago Argentino. Poprowadzili 2 nowe drogi o wysokości ok. 1500 m i trudności V+ i V. Pierwsza rozwiązuje wsch. filar Cerro Moyano (2640 m), druga tak samo zorientowany filar szczytu NE Cerro Norte (2580 m). Rejon obfituje w liczne i atrakcyjne problemy, ludzi odstraszają jednak trudny dostęp i kapryśna pogoda. Pięknym sukcesem zakończyła się francuska wyprawa na Cerro Murallón na Lądolodzie Patagońskim. Lise Billon, Pedro Diaz (Hiszpan), François Poncet, Jeremy Stagnetto i Jerome Sullivan w 9-dniowej wspinaczce pokonali efektowny pd.-wsch. filar tego szczytu. 1000-metrową drogę ocenili na 7b A1 WI6 M6. Ok. 15 spitów osadzili na stanowiskach. Ekspert patagoński Rolando Garibotti stwierdza, że była to najpiękniejsza dotąd nie pokonana formacja w całej Patagonii. Francuzi nazwali ją Filarem Wschodzącego Słońca. Przybyło ciekawych dróg na wielu szczytach, w tym także na Fitz Royu. Jesienią dużą drogę na wsch. ścianie (1200 m) poprowadzili Argentyńczyk Jorge Ackermann i Szwajcar Michael Lerjen-Demjen. Słoweńcy Luka Krajnc i Tadej Krišelj przeszli nową drogą filar Goretta (6c+ A2). Na pn. ścianie wielką drogę "all free" otworzyli Argentyńczyk Luciano Fiorenza i Brazylijczycy Flavio Daflon i Sergio Tartari. Z 30 wyciągów 6c tylko 2 nie były nowe. Warto podkreślić, że wszystkich trzech przejść dokonano stylem alpejskim.
GS/0000 |
TWARDY NIEMIEC W TATRACH |
02/2013 |
Pod takim tytułem prasa doniosła o wypadku, jakiemu 8 listopada ok. godz. 15 uległ 32-letni turysta z Niemiec, który gdzieś powyżej Buli pod Rysami spadł 30 m i zahaczywszy rakiem o lód doznał otwartego złamania stopy w stawie skokowym. Kość przebiła nie tylko skórę ale i twardy zimowy but. Przez pół godziny wzywał pomocy, góry były jednak puste. Nie miał komórki, nikt na dole nie wiedział o jego samotnej wycieczce. Postanowił ratować się sam. Z pomocą rąk i zdrowej nogi zsuwał się przez całą długą noc i rano o godz. 6.40 został dostrzeżony w pobliżu schroniska. Wezwany patrol TOPR przewiózł go do szpitala. Warto tu przypomnieć przygodę innego "twardego Niemca" sprzed 130 lat, podobną nawet co do miejsca akcji. Mowa o 21-letnim ślązaku Georgu Amselu, który w r. 1884 schodząc samotnie z Rysów spadł po śniegach Rysy i doznał urazów ręki i głowy. Nie znając drogi i krwawiąc, trapiony gorączką, błądził 80 godzin (1215 sierpnia) w Kotle pod Rysami i przy Czarnym Stawie, gdzie natknęli się na niego turyści z Krakowa. Po wypadku Amsela pozostał ślad w postaci zapomnianej broszurki A. Bittermanna "In der Hohen Tatra" (1887), przypomniałem też to zdarzenie w mojej monografii Morskiego Oka (1956, s.153). Obaj Niemcy wykazali się roządkiem i niewiarygodnym hartem ducha, obaj też popełnili błędy, choć za brak komórki możemy ganić tylko jednego z nich. (jn)
GS/0000 |
25 LAT KOŁA TATERNIKÓW-SENIORÓW |
02/2013 |
W r. 1977 w Dolinie Będkowskiej odbyło się ogólnopolskie spotkanie weteranów taternictwa. W pełni sił byli wtedy jeszcze "Pokutnicy", którzy w większości wzięli udział w zlocie. W rozmowach wracał pomysł zorganizowania się całego starszego środowiska w osobny klubik. Realne kształty myśl ta przybrała dziesięć lat później. Pismem z dnia 28 stycznia 1988 r. 25 lat temu grupa 9 członków KW Kraków wystąpiła do Zarządu Klubu z propozycją powołania do życia nieformalnego Koła Taterników-Seniorów. List podpisali: Adam Bułat, Barbara Morawska-Nowak, Stanisław Urbański oraz wraz z żonami Jerzy Gustkiewicz, Karol Jakubowski i Juliusz Szumski. Zarząd przychylił się do tej inicjatywy i 4 maja 1988 r. w lokalu Klubu przy ul. Długiej 34 odbyło się pierwsze zebranie KTS z udziałem aż 64 osób. Zapoczątkowało to regularne comiesięczne spotkania oraz doroczne zloty w Dolinkach i w Tatrach. Miejscem pierwszych trzech zlotów w Tatrach było "Rąbanisko" w Dolinie Suchej Wody, dalsze od r. 1993, czyli od 20 lat odbywają się w schronisku nad Morskim Okiem. Imprezy te od początku miały charakter ogólnopolski i zyskały sobie dużą popularność. Wiele lat później powstało podobne koło w Warszawie z Andrzejem Sobolewskim jako animatorem. Jego członkowie spotykają się w lokalu KWW w pierwsze czwartki miesiąca. Niewielkie koszty działalności kół pokrywamy z corocznych zbiórek we własnym gronie.
Barbara Morawska-Nowak
|
|
Zlot w Dolinie Będkowskiej 29 maja 1977 r. "Pokutnicy" Czesław Łapiński i Adam Górka. Fot. Józef Nyka |
GS/0000 |
ROZMAITOŚCI |
02/2013 |
-
-
-
-
-
-
-
-
-
|
|
Kaukaz 1943. Jewgieni Abałakow, Gieorgi Odnobljudow i Nikołaj Gusak. Abałakow nie uczestniczył w wejściu na Elbrus. Źródło: www.risk.ru |
-
-
-