GS/0000 |
WŁADYSŁAW CYWIŃSKI |
10/2013 |
|
|
Włodek, jak go pamiętamy z lat siedemdziesiątych |
12 października 2013 na ścianie Tępej w Dolinie Złomisk zginął w wieku 74 lat Władysław Cywiński, wybitny ekspert górski i jeden z najpopularniejszych taterników ostatnich dekad. Urodzony 12 sierpnia 1939 r. w Wilnie, był w Zakopanem jedną z najbardziej znanych i znaczących postaci. Jako częsty dyżurny ratownik w schroniskach, miał tysiące znajomych w całym kraju. Ma hasła osobowe w WET i WEGA, w szczegóły swego wpisanego w Tatry życia wprowadza w autobiografii "Góral z Wilna. Tatry, seks, polityka" (2002). Wspinał się od r. 1959, z nastawieniem na nowe drogi, których w Tatrach wyszukał przeszło sto. Sensacją lata 1975 były opisane w Taterniku 4/1975 s. 132 dwa samotne przejścia wielkiej grani Tatr od Przełęczy Ździarskiej do Huciańskiej Krzysztofa Żurka w 3 dni i Władysława Cywińskiego w piątej próbie w 3½ dnia (1518 VII 1975 z minimalnymi obejściami choć z depozytami żywności). W r.1976 uczestniczył w wyprawie w Hindukusz ("Taternik" 1976), miał jednak kłopoty z aklimatyzacją i jak mówił wyjazd pogłębił tylko jego przywiązanie do Tatr. Górskim mentorem Włodka był Witold H. Paryski, który notuje jego kolejne awanse: "Jest przewodnikiem tatrz. od 1967 (II klasy w 1969, I klasy w 1970), instruktorem przewodnictwa tatrz. od 1972, członkiem komisji egzaminacyjnej dla przewodników tatrz. od 1975. Ratownikiem tatrz. jest od 1967 (zawodowym od 1975) (...) Brał udział w prawie 300 wyprawach ratowniczych w Tatrach." (WET s. 172). W latach 1994 (Giewont) 2013 (Granaty) napisał i wydał 18 tomów serii "Tatry, przewodnik szczegółowy", kiedyś zaplanowanej na 60 części. Gotów do druku jest tom 19, poświęcony Wielkiej Grani Tatr wydawca serii, Miłosz Martynowicz, zapewnia, że zajmie się nim w przyspieszonym trybie.
Nie było i pewnie nie będzie lepszego od Włodka znawcy szczegółowej topografii Tatr, którą jak wspomina Ludwik Wilczyński badał z użyciem nowoczesnego sprzętu, w tym aparatu fotograficznego i dyktafonu. Jako jedyny człowiek wszedł nie tylko na wszystkie szczyty Tatr ale i na wszystkie, podrzędne nawet turnie. Znany z ciętego języka i radykalnych poglądów, w swej działalności i publicystyce był żarliwym obrońcą przyrody Tatr, choć nie do końca konsekwentnym: publikując 2 tomy przewodnika po Tatrach Bielskich (4 i 5, 1997) zachęcił czytelników do penetracji tego ściśle chronionego sanktuarium przyrody a także do nieliczenia się z zakazami rezerwatowymi parków narodowych. Z wykształcenia inżynier elektronik (studia na Politechnice Gdańskiej), przez 15 lat pracował w stacji radiowej na Luboniu Wielkim. Za działalność ratowniczą został odznaczony Krzyżem Komandorskim OOP. Życie dla Tatr zakończył śmiercią taternika, szkoda tylko, że w tak niezaawansowanym wieku w pełni sił twórczych i rzec można w połowie swej autorskiej drogi. Zabiera z sobą głęboką wiedzę i wiele przygotowanych a nienapisanych prac dla tatrologii strata prawdziwie niepowetowana. Obszerne pożegnania Włodka ukazują się w periodykach górskich, nekrologami i wspomnieniem Pawła Pełki pożegnał go "Tygodnik Podhalański" 42/2013.
Józef Nyka
GS/0000 |
KRYSTYNA OSTAFIN |
10/2013 |
|
|
Krystyna Ostafin-Dunikowska. Fot. Jan Słupski |
W grudniu miną dwa lata od czasu, kiedy opuściła nas nasza serdeczna przyjaciółka, Krystyna Teresa Ostafin-Dunikowska "Krzysia", wierna uczestniczka spotkań seniorów i współorganizatorka klubowych barburek, opłatków i wielkanocnych jajeczek. Nasza taternicka rodzina miała dla niej zawsze wielką wartość, wśród nas czuła się najlepiej. Urodziła się 6 listopada 1927 r. we Lwowie jako córka nauczyciela Józefa Ostafina. Tatry poznała jako turystka, w latach 1950 i 1951 wspinała się niezrzeszona. Do klubowego grona weszła po szkoleniu w skałkach i po tygodniowym kursie tatrzańskim w sierpniu 1951 roku. W szeregi KW PTTK Zarząd przyjął ją w październiku. Siostra Krysi, Martyna, przekazała nam jej taternickie zapiski z lat 195053. Wynika z nich, że w pierwszym roku wspinała się tylko z Jadwigą Brydówną, w r. 1962 ofiarą Kasprowego Wierchu, obie weszły też w Sylwestra 1950 na Kościelec, z przymusowym biwakiem, który Krysię zniechęcił do zimy. W lipcu 1951 do członków jej zespołu należeli Jerzy Berski, Jadwiga Marcinów, Kazimierz Filek, Adam Lenczowski, Stanisław Urbański. Chętnie chodziła w zespołach żeńskich, m.in. z Marią Berger, Marią Brodowską czy Orlą Gorską. 20 i 21 lipca 1952 z Wandą Stefańską pokonała na Mnichu b. trudne drogi WHP 533 i 538. Na drugiej z nich były pierwszą kobiecą dwójką. Kilka trudnych dróg, m.in. na Zamarłej, zrobiła z Jerzym Walą, parę innych z Marianem Bałą, wiązała się też z Andrzejem Grabianowskim, Janem Kowalczykiem, Tadeuszem Nowickim, Jerzym Sawickim "Szmaciarzem" i innymi. W opowiadaniu "Wielka Grań" Marek Stefański wspomina, jak w sierpniu 1953 r. idąc graniami od Rakuskiej Czuby do Krywania spotkali na Hińczowej Przełęczy Baśkę Jentys z przyjaciółką Krysią, które oddały im swoje kanapki.
Bardziej znaczących przejść nie miała, bo też w taternictwie szukała nie wyczynu, lecz relaksu i przyjaźni, może także ucieczki od dramatycznych wspomnień niedawnych lat. Jej ojciec już przed wojną angażował się politycznie, w latach 193539 był posłem do Sejmu, w czasie wojny działał w ZWZ i AK. Aktywność tę kontynuował po wojnie w organizacjach NIE oraz WIN. Jako działacz kierownictwa WIN, we wrześniu 1946 został aresztowany przez UB, a rok później objęty pokazową rozprawą sądową "krakowskiej siedemnastki". Znalazł się wśród 8 oskarżonych skazanych na śmierć, z których trzech, w tym jego, UB zamordowało 13 listopada. UB aresztowało też wtedy Krysię, którą pół roku męczono w więzieniach przy pl. Inwalidów i na Montelupich. O rozstrzelaniu ojca córki usłyszały od władz dopiero w 1957 roku. Mimo tak okrutnych przeżyć Krysia zachowała wiarę w ludzi i pogodę ducha. Pracowała w kancelariach prawniczych i w biurze ogłoszeń. W r. 1959 wyszła zamąż za adwokata Zbigniewa Dunikowskiego. W r. 1995 córki Ostafina wydały książkę "Zbrodnia w imieniu prawa". Krysia zmarła 8 grudnia 2011 roku. W środowisku seniorów była osobą powszechnie lubianą i cenioną, choć mało kto znał jej tragiczną przeszłość w tamte lata niestety nie wyjątkową.
Barbara Morawska-Nowak i Jerzy Wala
GS/0000 |
NOWE DROGI W MEADOW RIVER GORGE |
10/2013 |
Podsumowałem swoją tegoroczną (2013) działalność skałkową w Meadow River Gorge w West Virginii. Od lutego do września zrobiłem tam ponad 20 nowych linii sportowych (z asekuracją ze spitów) oraz z asekuracją tradycyjną. Do najtrudniejszych i zarazem najładniejszych mogę zaliczyć: Face Transplant 5.12a na Cambodia, Trigger Finger 5.12a na Crag Luebben i Old Screw 5.12a na Lower Meadow Wall. Tę ostatnią zdołałem poprowadzić wreszcie w ostatnią niedzielę września. Z dróg o niższych trudnościach wyróżniam: Outsider Kante 5.11c, Foot Loose 5.10d i Fixum Dyrdum 5.10d na Craig Luebben, cenię sobie także rysę Lucciola 5.9 na Bik Pela Hol. Moimi cierpliwymi i twórczymi partnerami w tym czasie byli Jacek Czyż, Stefan Wiśniewski, Anna Beutler i Krzysztof Pondel. Licząc od listopada 2008, kiedy zapoczątkowałem wyszukiwanie nowych dróg w West Virginii (pierwszą była Taxi Gaucho 5.10c na Sunkist), zrobiłem w dolinach rzek Meadow, Gauely (Summersville Lake) i New ponad 120 nowych linii. Przy czym w samej dolinie New tylko jedną w 2010 r., ale ciekawą i długą (30m) o nazwie Beauty Shop 5.11c. Niektóre z tych dróg zostały już opisane w aktualnym przewodniku (Mike Williams: New River Gorge Rock Climbs; Wolverine, 2010), większość znajdzie się we wznowieniu tego przewodnika (rozbitego na dwa tomy), który aktualnie jest w druku i trafić ma do sprzedaży w listopadzie 2013. Z powodu m.in. braku wyznaczonych miejsc parkingowych, na razie poza przewodnikiem pozostanie kilka ciekawych sektorów, m.in. rozległy, ciągnący się przez kilkaset metrów Bik Pela Hol. Przy okazji chciałbym zauważyć, że wspomniany wyżej przewodnik Williamsa jest jednym z najlepszych przewodników skałkowych jakie znam, z perfekcyjnie wyważoną proporcją pomiędzy tekstem a ilustracjami oraz ładną i czytelną grafiką. Jedyną jego wadą jest ciężar książki liczy ona bowiem 548 stron.
Rudaw Janowic
Od dłuższego czasu zachęcamy Władka Janowskiego vel Rudawa do szczegółowszego opracowania jego unikalnego dorobku skalnego, z pełną dokumentacją wizualną. Jeśli tego nie zrobi, jego drogi z czasem stracą polską proweniencję, a przecież w całej historii polskiego alpinizmu nie ma analogii tak systematycznej i efektywnej pionierskiej roboty w skałkach innego kraju, a nawet kontynentu. (jn)
|
|
Partnerzy i przyjaciele. Od lewej Joanna Opalińska, Krzysztof Pondel, Katarzyna Wiśniewska, Anna Beutler, Stefan Wiśniewski, Ivo Rousek, Anna Kalota i Jasio Wiśniewski. Summersville, West Virginia, 2012. Fot. Rudaw Janowic |
GS/0000 |
LATO W SYBERYJSKICH SAJANACH |
10/2013 |
W sierpniu 2013 r. grupa pięciu turystów ze Żnina, Rumii i Łowicza odwiedziła pasmo Sajanu Zachodniego Jergaki (najwyższy szczyt: Zwiozdnyj, 2265 m). W czasie 12 dni marszowych (połowa w deszczu) zdobyto m.in. szczyty: Pieriewalnaja (2031 m), Tołstyj Brat (1722 m) i Zub Drakona (2176 m). Góry są łatwo dostępne z szosy M54, zwyczajowo wychodzi się w nie z aprowizacją na cały pobyt. Największa trudność przechodzenie dolin, zasłanych olbrzymimi wantami. Pasmo Jergaki to skrzyżowanie Tatr z Beskidem Niskim. Raj i dla turystów, i dla wspinaczy. Wdzięczny cel wycieczkowy dla grup fizycznie sprawnych seniorów. Przejścia przez tajgę bez ścieżki, biwaki nad górskimi jeziorami, ogniska z limbowych gałęzi, mnóstwo kilkusetmetrowych ścian z litego granitu i bajkowe formy skalne eldorado dla osób szukających pionowej, litej i szorstkiej skały, przechodzonej z asekuracją mówi Dominik Księski, organizator wyjazdu.
W skład zespołu wchodzili: Maciej Grzmiel (Żnin), Dominik Księski (Żnin), Henryk Mizak (Rumia), Grzegorz i Wojciech Waligórscy (Łowicz). Koszt udziału w wyprawie nie przekraczał 5400 zł na osobę (m.in. samolot w obie strony 2850 zł, przejazdy samochodowe 600 zł, noclegi w hotelach przed i po trasie 560 zł).
|
|
Jergaki. Przełęcz Parabola, po lewej Gruby Brat, po prawej Chudy Brat widziane znad Jeziora Chudożnikow. Fot. Maciej Grzmiel |
|
|
Jergaki. Próba zrzucenia kilkusettonowego głazu nie udała się. Fot. Maciej Grzmiel |
GS/0000 |
21 OŚMIOTYSIĘCZNIKÓW? |
10/2013 |
Jednym z tematów Zjazdu UIAA 2013 miała być dyskusja nad formalnym podniesieniem liczby szczytów 8-tysięcznych, przez "ustawowe" awansowanie do tej nazwy 7 z najwybitniejszych szczytów bocznych. Byłyby to: Yalung Kang, Kangchendzönga South, Kangchendzönga Central, Lhotse Central i Medio, Lhotse Shar oraz Broad Peak Central. Polacy byliby tym samym autorami pierwszych wejść na trzy 8-tysięczniki. Z 10 naszych zdobywców tej trójki żyją już tylko Janusz Kuliś, Wojciech Brański i Kazimierz W. Olech, aż sześciu zginęło w górach (4 w Karakorum, 2 w Himalajach). Temat rozmnożenia ośmiotysięczników nie jest nowy seniorzy pamiętają jego nawroty od lat pięćdziesiątych. Günter O. Dyhrenfurth za najbardziej samodzielny uważał Broad Peak Środkowy. Zjazdowe Press Release UIAA z 5 października skupia uwagę tylko na powrocie na łono Unii towarzystw niemieckiego (DAV) i austriackich (VAVÖ).
GS/0000 |
WEGA TOM SZÓSTY |
10/2013 |
We wrześniu trafił na nasze półki niecierpliwie oczekiwany VI tom Wielkiej Encyklopedii Gór i Alpinizmu. Po zakupie książki najpierw nerwowo szukaliśmy haseł rodziny, znajomych i partnerów wspinaczkowych, polując przy tym na ewentualne braki, błędy i potknięcia. Dopiero po zaspokojeniu pierwszej ciekawości, przyszedł czas na refleksję, na próbę zmierzenia się z niesamowitym ładunkiem wiedzy tego najbardziej "ludzkiego" tomu WEGA. Biogramy są napisane przejrzyście, ponad połowie towarzyszą zdjęcia. Potknięć i błędów jak na teksty tak "gęste" prawie nie widać. Większość haseł jest zaopatrzona w przypisy bibliograficzne, co w znakomity sposób ułatwia dalsze poszukiwania. Nie ulega wątpliwości, że z sześciu dotąd wydanych ksiąg encyklopedii, "szóstka" będzie tą najbardziej rozchwytywaną i najuważniej czytaną.
W światowym piśmiennictwie górskim tom biograficzny, podobnie zresztą, jak i pozostałe tomy, nie ma konkurencji. Na 853 stronach zamieszczono 6256 biogramów tytułowych "ludzi gór" wspinaczy, alpinistów, eksploratorów, przedstawicieli nauki i sztuki. W tej dziedzinie z "szóstką" WEGA konkurować może jedynie, ograniczona do Wielkiej Brytanii, książka Colina Wellsa "Who's Who in British Climbing" (2008 r.), która zawiera 700 biogramów, tj. około 11% zawartości WEGA (!). Biografie z niemieckiego obszaru językowego, to u Kiełkowskich około 1000 haseł, a więc nieporównanie więcej niż w "Lexikon der Alpen" (1977) Toniego Hiebelera. Encyklopedia górska przeznaczona dla polskiego czytelnika musi być siłą rzeczy polonocentryczna. Autorzy zachowali tu jednak proporcje jak najbardziej wyważone. Polakom poświęcono 1383 hasła czyli 22% ogółu. Dla przykładu "Enciclopedia de la Montaña" J.J. Zorilli (2000 r.) na 200 haseł biograficznych aż 120, czyli 60%, poświęca Hiszpanom. Setki nazwisk dotąd notowanych tylko w lokalnych publikacjach rosyjskich, bułgarskich, węgierskich, japońskich w tomie VI WEGA wypływają na szerokie encyklopedyczne wody.
Długo można by jeszcze żonglować liczbami i procentami. Ale chyba nie o to chodzi. Mamy do czynienia z najwybitniejszym dziełem polskiego piśmiennictwa górskiego. Także w kategorii encyklopedii i leksykonów (zwłaszcza branżowych) WEGA nie ma sobie równych. Na biurku żadnego poważniejszego miłośnika gór nie może jej zabraknąć obok "Paryskich" czy z dzieł wcześniejszych tomów "Tobiczyka". Słowa uznania kieruję do wszystkich Współautorów ale w gruncie rzeczy encyklopedia jest dziełem Małgorzaty i Jana Kiełkowskich. Na pewno jednym z przejawów uznania dla ich pracy będzie nadsyłanie wszelkich uzupełnień do już powstającego suplementowego tomu VII. Nasze gorące podziękowania kierujemy również pod adresem Stanisława Pisarka, którego rolę w całym przedsięwzięciu trudno przecenić. Reasumując Złoty Czekan dla Kiełków a dla reszty świata angielska edycja WEGA. Oczywiście, całości, choć tom VI zyskałby na pewno najgorętsze przyjęcie.
Marek Maluda
|
|
Jan i Małgorzata Kiełkowscy |
GS/0000 |
NIUSY OD RUDAWA |
10/2013 |
Andy Kirkpatrick zamieścił w jesiennym "Alpinist" nr 44 (2013) opowiadanie poświęcone zimowemu przejściu drogi Suser gjennom Harryland na Trollveggen (1742 m). Artykuł zawiera również zdjęcie ściany Trolli z naniesionymi drogami. W sumie zostało ich zaznaczonych szesnaście, ale dwie z nich, Polish variation i Russian Route, mają w monografii z niejasnych dla mnie powodów ten sam numer 7. Wyodrębnienie jako niezależna droga Polish variation (VI 5.10 A2, 1200 m, Kęsicki, Kowalewski, Kurtyka i Piotrowski, 1974) jest pewnego rodzaju ciekawostką. W naszej bowiem literaturze (WEGA III s.789) przejście to jest odnotowane tylko jako pierwsze zimowe French Route (VI 5.9 A4).
Wrześniowy "Rock & Ice" (nr 212/2013) zamieścił ciekawy artykuł Eda Douglasa poświęcony przejściu Grani Mazeno na Nanga Parbat latem 2012 (GS 07/12), jak napisano
być może najlepszemu dokonaniu ostatniej dekady w Himalajach. W tekście wielokrotnie przewija się nazwisko Wojtka Kurtyki, który w latach 90. uczestniczył w pionierskich próbach przejścia Mazeno. Przedstawiono również przejście tej grani w cyfrach: 3 dni bez wody, 5 dni bez jedzenia, 7 mil długości grani do szczytu, 8 wierzchołków powyżej 7000 m, 9 nieudanych prób, 18 dni na drodze i 116 lat sumy wieku autorów wielkiego trawersu, Sandy Allana (57) i Ricka Allena (59).
Z opóźnieniem, ale warto poinformować, że w r. 2012 w skałkach Saskiej Szwajcarii poprowadzono 121 nowych dróg (z tego 35 to skalne skoki), najmniej od 25 lat. Podobnie jak w poprzednim sezonie (zob. GS 08/12), najlepszych przejść dokonał Thomas Willenberg, prowadząc
Beständig verquer na Sonnenwendkegel oraz dwie drogi na turni Schwager:
Wahlverwandtschaft i
Nordnovelle, wszystkie trzy wycenione na XIIa (RP). Wśród skoków skalnych wyróżnić można
Traceur (6/IV) na Dreifreundestein i
Geliebter Feind (6) na Heidebrüderturm, zrobione przez Willenberga oraz Holgera Maya. Najpopularniejsze rejony to Rathener Gebiet (21 nowości) i Brandgebiet (17).
|
|
Władek Janowski czyli Rudaw Janowic |
Do rąk czytelników trafia właśnie jesienny 44 numer kwartalnika "Alpinist", ale my w GS cofnijmy się jeszcze do numeru 43, w którym na stronach 6475 opublikowany został wywiad z Voytkiem Kurtyką, zatytułowany "The View from the Wall", przeprowadzony przez Zbyszka Skierskiego, w tłumaczeniu Jennifer Croft i Oli Hudowskiej. Wstępem opatrzyła go Bernadette McDonald, kanadyjska ambasadorka polskiego alpinizmu na świecie. Z całego ciekawego tekstu przytoczę wypowiedzi Kurtyki, te wyodrębnione przez redakcję: Naprawdę cenię ludzi wrażliwych na piękno. Dla mnie piękno to brama do innego świata. Nie pytaj do jakiego, bo zepsujesz całą rozmowę. Pragniemy wzajemnej akceptacji. Przyznaję pokornie, że tęsknię za przyjaźnią, ale boję się uznania. Nie jestem pewny, czy stać mnie na zaakceptowanie nagrody bez sprzedania samego siebie. Trzeba nosić w sobie wielką czystość, żeby umieć to zrobić. Cały materiał otwiera świetny portret Kurtyki z Tadeuszem Piotrowskim w trakcie jesienno-zimowej wyprawy na Lhotse 197475, autorstwa Bogdana Jankowskiego.