GS/0000 WITOLD H. PARYSKI 90 09/1999
Wierzyć się nie chce, że 10 września 90 lat ukończył Witold H. Paryski, jeden z ostatnich łączników dzisiejszego taternictwa z wielkim pokoleniem przełomu lat 20. i 30. Ludzie dożywają tak męskiego wieku – niezwykłością jest to, że nasz zakopiański Kolega – członek honorowy PZA i honorowy obywatel Zakopanego – pozostaje niezmiennie w dobrej formie fizycznej i pełni sił twórczych, czego dowodem jest choćby wydana 4 lata temu wespół z Żoną, Zofią Radwańską-Paryską, monumentalna "Wielka encyklopedia tatrzańska". Skrót WHP jest w naszym żargonie nie tylko synonimem 25 tomów nabitego treścią przewodnika "Tatry Wysokie" (1951–1988) i opisanych w nim dróg (np. WHP 118), ale także roboty naukowej na najwyższym poziomie solidności oraz wszystkiego tego, co Grzegorzewski nazwał kiedyś "duchem tatrzaństwa". Dzieło życia Witolda H. Paryskiego jest tak rozległe i wielowątkowe, że szczupłe łamy GS nie wystarczyłyby na samo tylko kalendarium – zresztą skrótowy pogląd na nie dają noty biograficzne zawarte w encyklopediach, przede wszystkim w WET – węzłowym dziele w całej literaturze tatrzańskiej, nota bene tak bezmyślnie i krzywdząco recenzowanym przez niektóre nasze czasopisma. Redaktor GS, o parę lat młodszy, nie obiecuje sobie dożyć roku 2009 i okrągłej "setki" Pana Witolda, na pewno jednak święto to czeka Szanownego Jubilata – miejmy nadzieję w nie zmienionej kondycji fizycznej i z tym samym, co dzisiaj, zapałem do pracy, czego Mu jak najszczerzej życzymy.
Dodajmy tu jeszcze, że Witold H. Paryski urodził się w tych samych dniach, co inny zasłużony alpinista i publicysta górski, zmarły parę lat temu dr Bolesław Chwaściński (6 września 1909), a obaj pochodzili z tego fenomenalnego rocznika, który obdarzył nas nadto tej klasy taternikami i alpinistami, co Justyn Wojsznis (ur. 14 kwietnia), Wiesław Stanisławski (15 listopada) czy Jano Sawicki (16 grudnia). Poza Polską do tego rocznika należy też wielki Riccardo Cassin, który swoją dziewięćdziesiątkę święcił 2 stycznia. Przy okazji zakopiańskiego jubileuszu wspominamy także ich wszystkich, z sentymentem i pełną wdzięczności pamięcią.
GS/0000 BIULETYN INFORMACYJNY 30 09/1999
Wykonując uchwałę Walnego Zjazdu z 2 marca 1969 r. (T.2/69 s. 63), Komisja Propagandy ZG KW rozpoczęła 30 lat temu wydawanie powielanego "Biuletynu Informacyjnego", w dobrych latach ukazującego się co miesiąc, w gorszych – mniej regularnie, w dostosowaniu do wydolności biura (przepisywanie, powielanie, wysyłka) i czasu niżej podpisanego, jako autora wszystkich zawartych w biuletynie tekstów (z wyjątkiem kilku imiennie sygnowanych). W uchwale Zjazdu chodziło m.in. o przyspieszenie obiegu informacji – wewnętrznej i zewnętrznej, hamowanej kwartalnym cyklem "Taternika" i jego długim, nieraz dwu- i trzymiesięcznym, okresem produkcyjnym. "Biuletyn Informacyjny" ukazywał się przez 20 lat, ogółem wyszło ok. 100 parostronicowych numerów formatu A4, nie licząc trzech czy czterech z różnych powodów nie powielonych. Nakład nie przekraczał 100 egzemplarzy, rozsyłanych do klubów, agend organizacji, redakcji gazet, także pewnej liczby zainteresowanych osób. Stale korzystali z niego tacy dziennikarze, jak Marian Nowak w "Tempie", Tomasz Malanowski w "Kurierze Polskim", Bogdan Chróścicki w Polskim Radiu. Niestety, segregator z kompletem biuletynu został skradziony z biura PZA – jeszcze w starej siedzibie – być może przez jakiegoś współpracującego z Zarządem bibliofila. Zbiór w posiadaniu redaktora ma luki, możliwe jednak do uzupełnienia z zachowanych maszynopisów – choć całkowicie brak numeru 1 (a może i innych?). W kopiach maszynopisowych zachowały się też numery nie powielone oraz notatki opuszczane w Biurze KW (PZA) przy przepisywaniu materiału na matryce (w dostosowaniu do możliwie pełnych stron). Informacje podawane w biuletynie nie były powtarzane w "Taterniku" (choć niekiedy stanowiły zwiastuny artykułów), z tego też powodu jego treść ma sporą wartość dla przyszłych historyków naszego sportu. Cały zbiór warto by zrekonstruować (może brakujący numer 1. ma ktoś z ówczesnych odbiorców indywidualnych, np. tak systematyczny w gromadzeniu archiwaliów Witold H. Paryski?) i zaopatrzyć w indeks, a ledwo już czytelne egzemplarze ze spirytusowego powielacza przenieść w zapis komputerowy (podobnie zresztą, jak należałoby zrobić z "Krzesanicą" czy wspaniałym "Oscypkiem").
W roku narodzin "BI" (1969) "Taternik" ukazywał się w średnim nakładzie 4000 egzemplarzy, co oznaczało wzrost o 14,3% w stosunku do roku poprzedniego (1968 – w RSW "Prasa" nakłady zwiększano wyłącznie na podstawie przyrostu prenumerat). Urzędowy limit zwrotów ustalony był dla naszego pisma na poziomie 20%, co oznaczało, że z ówczesnego nakładu 800 egzemplarzy mogło iść spokojnie na przemiał. Faktyczne zwroty (wyjątek nawet w ramach poczytnej prasy sportowej RSW "Prasa") były niewielkie: w roku 1969 wyniosły zaledwie 1,3%, przy czym chodziło głównie o częste wówczas defekty drukarskie (np. białe strony) i zeszyty zniszczone.
Józef Nyka
GS/0000 EL CAP NIEZALEŻNIE OD WIEKU 09/1999
W pierwszych dniach czerwca Jacek Czyż zakończył trwające 15 dni samotne przejście drogi Reticent Wall na El Capitan w Yosemite. "Cały i zdrowy jestem, wróciłem, wczoraj skończyłem drogę – powiedział nam przez telefon – jeszcze się nie doliczyłem dokładnie, wspinałem się 14 lub 15 dni, w tym miałem 2-dniową burzę śnieżną z soplami." Zrobiona przez niego droga należy do najtrudniejszych hakówek w Dolinie Yosemite (A5) i wypada uznać, że jest to najciekawsze polskie przejście wielkościanowe w ostatnich latach. I jeszcze jeden optymistyczny meldunek z Yosemite, choć już nie polski. W końcu maja 1999 r. Gerry Bloch, Mike Corbett (przewodnik) oraz Craig White, kamerzysta z NBC, przeszli w 11 dni (o 4 więcej niż planowali) 25-wyciągową "Aquarian" na zachodniej ścianie El Capitana. W informacji tej nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że pochodzący z Woodbury (New Jersey) Gerry Bloch liczy sobie 81 lat! Choć całą drogę prowadził Corbett, Bloch – mimo pojawiających się u niego chwilami skurczów mięśni – pokonywał za nim w zasadzie wszystko bez większych problemów, zaś wolniejsze niż zakładano tempo wynikało z relatywnie chłodnej pogody i wagi plecaków transportowych. Gerry Bloch, inż. chemik na emeryturze, przejściem tym pobił własny rekord najstarszego wspinacza na El Capie, ustanowiony w roku 1986 przejściem "Nosa" (miał wtedy 68 lat). Już na wierzchołku, Bloch doznał kolejnego napadu skurczów mięśni i wypowiedział następującą radę: "Nie polecam starości. Umierajcie młodo!"
Władysław Janowski, "Wspinacz" 7/1999
GS/0000 I ZNOWU MARRIOT 09/1999
Pamiętamy sprzed przeszło roku sensację, jaką wywołała wspinaczka francuskiego pomurnika, Alaina Roberta, 170-metrową fasadą hotelu "Marriot", w GS 6/98 zrelacjonowana przez Grzegorza Głazka. W południe 23 września 1999 r. wyczyn Francuza powtórzył – również "na żywca" – 26-letni warszawski wspinacz, Dawid Kaszlikowski – bez wielkich fanfar, choć w asyście dziennikarzy i kamer telewizyjnych. Przejście zajęło mu 35 minut – do 6. piętra było szybkie, z uwagi na zagrożenie interwencją stróżów porządku, później w tempie lento. Wspinacz znalazł nawet siły (i sposób) na zrobienie sobie samemu zdjęć na ścianie. Tłumu gapiów nie byłoby w ogóle, gdyby nie wrzawa wywołana przybyciem wyjących syrenami aut policji i pogotowia ratunkowego oraz aż 4 wozów straży pożarnej – z kusymi na tle wieżowca drabinami. Natychmiast po osiągnięciu dachu, Dawid został zgarnięty przez ochroniarzy i policjantów, którzy zakutego w kajdanki przewieźli do komisariatu i kilka godzin przetrzymali, grożąc karą za zakłócenie ruchu ulicznego (choć przecież pod tym względem winne były przede wszystkim same hałaśliwe służby). Dawid przygotowywał się do swojego skoku na innych wieżowcach stołecznych, nocą 13 września zrobił nawet rekonesans na samym "Marriocie", dochodząc do 7. piętra. Jego wrażenia na gorąco zapisali dziennikarze: "Wielkie przeżycie... – mówił. Nie jestem opętanym urbanistą-pająkiem, moim żywioł stanowi skała. Po prostu chciałem zobaczyć, jak to jest." Z zawodu fotograf, jest on wybitnym wspinaczem tak skałkowym jak i wysokogórskim.
GS/0000 90 lat TOPR 09/1999
SZEŚĆ RAZY NA MINUTĘ...
Powszechnie stosowany górski sygnał alarmowy powstał w Wielkiej Brytanii, a wymyślił go alpinista o nazwisku Willink. Na kontynent europejski przeniósł go słynny Clinton T. Denth, który wiadomość o nim podał jako gość z AC na Walnym Zgromadzeniu DuOeAV w r. 1894. Zebranie przyjęło Alpines Notsignal do stosowania także w Alpach – w r. 1895 podano go do publicznej wiadomości (afisze w schroniskach, notki w przewodnikach), a od DuOeAV szybko przejęły go inne towarzystwa alpejskie. W tymże roku sygnał znalazł pierwsze praktyczne zastosowanie w górach Europy: w masywie Schesaplana nad Lünersee w Rätikonie trzej alpiniści (m.in. Franz Wieland) zostali wyprowadzeni z matni przez wezwanych tym sposobem przewodników. Obszerną historię przyjęcia sygnału alarmowego podały "Mitteilungen OeAV" 1-2/1972.
Nasz TOPR posługiwał się wezwaniem sześć razy na minutę od początku istnienia – szczegółowo omawiał je regulamin zatwierdzony przez zarząd organizacji 14 czerwca 1910 r., przytoczony przez Zaruskiego w jego książeczce o początkach TOPR na s. 146. Podobnie jak w Alpach, krótka instrukcja była rozwieszana także w polskich schroniskach, o czym pisał np. "Miesiąc Ilustrowany" 1912 s. 308. W tym czasie "Tygodnik Illustrowany" II/1912 s. 755 wystąpił z postulatem wprowadzenia w Zakopanem "książek wyjść", dla kontroli ruchu turystycznego w górach i w razie potrzeby alarmowania pogotowia.
W Tatrach węgierskich, dziś słowackich, sygnał "sześć razy na minutę" zadomowił się parę lat później, później też bowiem wyodrębniono tam ratownictwo organizacyjnie – choć szkoleniem ratowniczym obejmowano przewodników już od r. 1882 (A. Grosz 1961 s.88). W r. 1913 Rocznik MKE ogłosił na s. 157–158 wyciąg z okólnika węgierskiego Honvédministerium z 14 VIII 1912, akceptujący "przyjęty przez wszystkie towarzystwa alpejskie" jednolity system wzywania pomocy w górach – z pełną instrukcją, kiedy i jak się nim należy posługiwać. W ostatnich dekadach rozpowszechnił się też w górach inny sygnał, stosowany w ratownictwie helikopterowym – pobłogosławiony przez UIAA. (jn)
GS/0000 NOTATKI 09/1999
GS/0000 NOWOŚCI KULTURALNE 09/1999