GS/0000 SKAD TE NAZWY? 10/2000
GRANATY
O ile nazwa Granatow Wielickich wiaze sie jednoznacznie z wystepowaniem w ich rejonie krysztalow granatu, o tyle etymologia nazw naszych Granatow czy tez Siedmiu Granatow nie jest przejrzysta. Granaty nad Dolina Gasienicowa dlugo byly mianem wedrownym. Rozni autorzy oznaczali nim rozne partie skal pomiedzy Krzyznem a Swinica i Walentkowa, z Zolta Turnia i Kolowa Turnia wlacznie. Dla paru znawcow Tatr jeszcze pod koniec XIX w. Granaty konczyly sie na Zawracie, co swiadczy o tym, ze watpliwosci zywili sami gorale, choc przeciez przewodnicy zakopianscy, w innych okolicach Tatr slabiej zorientowani, w rejonie Hali Gasienicowej byli na wlasnym podworku.
O migracjach Granatow wspominalismy w GS 6/99 i wczesniej w GS 2/91. Tu zajmiemy sie problemem innym, mianowicie rozpadem Granatow czy Granatu na trzy osobne wierzcholki. Otoz inicjatorem takiego podzialu byl Eugeniusz Janota, ktory 14 (nie 19) wrzesnia 1867 r. wszedl jako pierwszy turysta na wszystkie czuby, z ktorych dwie zmierzyl barometrycznie. W swoim przewodniku z r. 1860 nie byl pewien, co nazywac Granatem: w tekscie (s. 42–43) jest z grubsza zgodny z dzisiejsza lokalizacja, jednak na mapie umieszcza nazwe na miejscu Zoltej Turni, na panoramie zas – na Kozim Wierchu. Ale w "Sprawozdaniu Komisji Fizjograficznej c.k. TNK" 1867, czyli po swoich wejsciach, nie ma juz wahan, choc wysokosc polnocnego szczytu nie budzi jego zdziwienia (s. [254]):
"G r a n a t  na polnocny wschod od Swinnicy. Grzbiet ten bardzo poszarpany ma trzy wierzcholki lezace w kierunku od poludnia ku polnocy. Wysokosc ich w tym porzadku jest: 2105.8 Ln. 2084.4 Km. Ln. 1583.7 K. 1584.3 Ln. (...) Granat wznosi sie na wschod i ponad Czarnym Stawem, nie zas na poludnie od Swinnicy, jak te nazwe wpisano na wzmiankowanej mapie K. [Koristki]. Wierch nazwany tutaj Granatem wedlug Zakopian zwie sie Walentkowa." [Skrotami Ln. i K. oznaczone sa mapy Loschana i Koristki, skrotem Km – koty wojskowe].
W roku 1868 Janota oglosil na tych samych lamach (s. 183) wyniki wlasnych pomiarow, nadal nie nadajac szczytom osobnych imion: "G r a n a t, szczyt srodkowy 2241.18; Granat, szczyt poludniowy 2244.55". W hasle "Granat" w "Slowniku geograficznym" t. II 1881 s. 793 (podobnie w "Wedrowcu" 1881 s.388) pisal o Granatach ich wspolzdobywca, Bronislaw Gustawicz: "Granat sklada sie z trzech stromych czubkow (...) Poludniowy czyli Tylny Granat (...) jest najwyzszym (...). Z Tylnego Gr. bokiem zachodnim wyjdzie na Gr. srodkowy (...); z niego zas na Gr. przedni." O ile u Janoty mielismy jeden Granat z trzema wierzcholkami, tu mamy juz jak gdyby trzy skalne czlony. Walery Eljasz w I wydaniu przewodnika (1870 s. 253) wzmiankuje "Granat, szczyt srodkowy" i "szczyt poludniowy", podobnie pisze w "Tygodniku Wielkopolskim" (1873) i w "Szkicach z podrozy w Tatry" (1874 s. 133). W edycji III przewodnika (1886) na s. 156 wymienia "Granaty z kilkoma czubami" ale w wykazie pomiarow gubi je calkowicie. W wydaniach 1891, 1896 i 1900 ma "Granat Przedni (poln.)", "Granat Posredni" i "Granat Zadni", czyli juz z nazwami w duchu gwary goralskiej. Ten sam podzial stosuje jego syn, Stanislaw Eljasz-Radzikowski, w "Pogladzie na Tatry" (1891, 1896, 1900), i to on z pewnoscia jest autorem owych zgoralszczen w pracy ojca. Na mapie "Tatry Wysokie" TT 1:25.000 "Zadnim Granatem" nazwano najwybitniejsza turnie Czarnych Scian, co w "Taterniku" 3/1907 s. 44 tworcom arkusza wytykal Roman Kordys a w tomie II swego przewodnika (s.47 i 51) – Chmielowski. W "Pamietniku TT" 1904 na s. 39–40 (a takze wczesniej, np. w "Giewoncie" nr 8 z r. 1902) o Granatach Zadnim, Srodkowym i Przednim pisal ks. Walenty Gadowski, choc w "Przegladzie Zakopianskim" z 6 VI 1903 odwracal ich kolejnosc: Granatem Zadnim byl tam dla niego dzisiejszy Skrajny ("jest tu znak mierniczy"), zas Przednim – Zadni. Indywidualnych nazw zgodnych z Eljaszami uzywal tez stale "Taternik" w rocznikach 1907–1910. Motywacja podzialu – pierwotnie naukowa – tu wynikala juz z potrzeb turystycznych.
W r. 1910 nazwa "Granat Przedni" posluzyl sie Mariusz Zaruski w numerze 5 pisma "Zakopane", relacjonujac swoje pierwsze wejscie zimowe (9 II 1910). Podchwycil to recenzent "Taternika" (r. 5; 1/1911 s.19), Janusz Chmielowski, ktory uznal za "calkiem nieuzasadnione i niestosowne nazywanie polnocnego wierzcholka Granatow – »Granatem Przednim« (patrz »Przewodnik po Tatrach«, tom II, str. 51)". W przewodniku zas pisal: "Uzywanie w liczbie pojedynczej nazw: Granat Przedni, Granat Srodkowy i Granat Zadni (zamiast: polnocny, srodkowy i poludniowy wierzcholek Granatow) jest nieuzasadnionym, albowiem nazwa »G r a n a t y« jest zbiorowa, a przy tym niestosownym, gdyz prowadzi do nieporozumien." (Mowiac o nieporozumieniach mial zapewne na mysli owo odwrocenie u ks. Gadowskiego). Zaruski nie cieszyl sie wowczas laska tuzow z ST TT, mozna wiec przyjac, ze atak mial podloze nie tyle lingwistyczne, co personalne. Chodzilo tez zapewne Chmielowskiemu o obrone wlasnego monopolu na tworzenie nazw w Tatrach. Czestych odstepstw "Taternika" od swej tezy taktownie nie zauwazyl, choc jeszcze w numerze 6/1910 s. 131 sam Roman Kordys notowal wejscie Zaruskiego na... Granat Przedni). Zaruski puscil przygane mimo uszu i w artykulach i ksiazkach nadal stosowal nazewnicza specyfikacje (m.in. w pracy o TOPR, 1922 s. 87, 95, "Na bezdrozach", 1923 s.130).
Zakladajac dobra wiare Chmielowskiego, stwierdzic trzeba, ze bez znajomosci pochodzenia nazwy Granatow nie sposob orzec, czy jest to nazwa zbiorcza, czy tez nie, a nawet jesli nia byla, ulegla wtornej leksykalizacji, przy czym koncowka liczby mnogiej sugerowala podzielnosc obiektu. Chmielowski nie mial wiec racji, ale w sprawach Tatr uchodzil za wyrocznie, totez – poniewaz zyl dlugo – jego opinia w oficjalnym pismiennictwie taternickim pozbawila Granaty indywidualnych nazw na cale 40 lat (!). Pisalo sie znow o szczytach polnocnym, srodkowym i poludniowym, dla jasnosci dodajac ich koty, co oczywiscie komplikowalo teksty. Mieczyslaw Swierz w przewodniku z roku 1912 mowil o szczycie polnocnym "mylnie Granatem Przednim zwanym", ale w wydaniach z lat 1919–1927 juz tego "bledu" nie wytykal: "szczyt polnocny, zwornikowy, zwany niekiedy »Granatem Przednim« (2232 m)" – pisal, co powtarzal za nim Tadeusz Zwolinski. W "Tatrach Wysokich" Chmielowskiego i Swierza (1925, t.II s.34) raz jeszcze wrocilo pouczenie: "Uzywanie w liczbie pojedynczej nazw: Przedni Granat, Srodkowy Granat i Zadni Granat jest nieuzasadnione, nazwa bowiem »Granaty« jest zbiorowa." "Taternik" od r. 1911 stosowal sie do wskazan Chmielowskiego: jeszcze w rocznikach 1947 i 1948 mamy wylacznie nazwe "Granaty" i kilka razy "pn. wierzcholek". Podobnie postepowaly "Wierchy" (z wyjatkami), a takze indywidualni autorzy, jak np. Zofia Radwanska i Tadeusz Pawlowski (1938), Zbigniew Korosadowicz w przewodniku "Tatry i Zakopane" (1949), czy Tadeusz Zwolinski w przewodnikach, w ktorych – idac za Swierzem – wyjatek czynil dla Granatu Przedniego.
Dopiero Witold H. Paryski w r. 1951 w swoich "Tatrach Wysokich" odwazyl sie przywrocic wykleta kiedys nomenklature ("Tatry Wysokie" t. I s.118, t. II s. 87 i dalsze). Przy okazji jej restytucji "Granat Przedni" zastapiony zostal "Granatem Skrajnym". Przewodnik Paryskiego usankcjonowal powrot do dawnych form (nb. nie przez wszystkich zarzuconych), ale jeszcze w "Oscypku" z wrzesnia 1953 Zdzislaw Dziedzielewicz stosowal dwojakie zapisy: "zleb Drège'a spada ku zachodowi z przelaczki miedzy Posrednim (Srodkowym) a Skrajnym (Polnocnym) Granatem i ma ok. 400 m wysokosci." Takim samym zapisem poslugiwal sie Tadeusz Zwolinski we wznowieniach swego przewodnika, odnotowujac nadto wymiennosc "Granat Przedni – Granat Skrajny". Wiadomo od dawna, ze w imiennictwie nowosci przyjmuja sie z trudem, okazuje sie jednak, ze i powrot do tradycji napotyka na wahania.
Jeszcze slowo o nazwach innych formacji. W "Taterniku" 3/1961 s. 149 i 154 Witold H. Paryski wzbogacil masyw Granatow w Sieczkowe Przelaczki – Skrajna, Posrednia i Zadnia (przewodnik Maciej Sieczka, wspolwlasciciel Hali Gasienicowej, prowadzil w r. 1867 Janote i towarzyszy). Nazwa Przeleczy Granackiej jest o 60 lat starsza: wprowadzil ja Chmielowski w "Przegladzie Zakopianskim" 1901 nr 43 (tez przypis 1902 s. 163), a powtorzyl za nim w swym przewodniku August Otto, dodajac jej niemiecki odpowiednik "Granaten-Joch" (1903 s.194). "Panszczycka Przelecz" zaproponowal ks. Gadowski po zejsciu na te przelaczke z prof. Antonim Pankiem w r. 1901 – "nazwijmy ja Panszczycka", napisal w "Przegladzie Zakopianskim" 24/1903 s. 173 (w "Pamietniku TT" 1904 s. 38: "do przeleczy, ktora nazywam Panszczycka"). Trzeba jednak pamietac, ze Przelecz Panszczycka ks. Gadowskiego, a takze u Chmielowskiego w tomie II jego przewodnika, jest tozsama z dzisiejsza Panszczycka Przelaczka Wyznia, wprowadzona przez redakcje "Taternika" w r. 1933 (nr 2; s.36), poniewaz "Panszczycka Przelecz" rychlo przesunela sie do stop Wierchu pod Fajki. Zleb spadajacy z Przeleczy Granackiej do Panszczycy ks. Gadowski nazywa "zlebem Granackim" ("Pamietnik TT" 1904 s. 40). Nazwe "Komin Drège'a" puscil w obieg Mariusz Zaruski (m.in. w swej wyzej cytowanej ksiazeczce o TOPR, s.77). Nazwy takie, jak Zleb Staniszewskiego, Rysa Rzepeckich, Filar (Droga) Staszla stworzyli taternicy, nawiazujac do nazwisk autorow poszczegolnch przejsc. Sa one juz obecne w tomie II przewodnika WHP.
Jozef Nyka (skrot)
GS/0000 NA NARTACH Z EVERESTU 10/2000
37-letni Sloweniec Davorin (Davo) Karnicar, zjechal 7 pazdziernika 2000 r. na nartach z najwyzszego szczytu swiata. Zjazd do bazy na wysokosci 5340 m zajal mu 6 godzin i byl rejestrowany przez kamery video. Davo wspial sie na szczyt w nocy z piatku na sobote i w ciagu godziny przygotowal sie do zjazdu. Oswiadczyl, ze tylko gorne 100 m bylo trudne, reszte drogi przez Przelecz Poludniowa okreslil jako "przejezdna". Zjazd pokazywany byl na zywo w internecie, ktorego strona, jak podala DPA, miala w tym dniu 1,6 mlna wejsc. Wyczyn Slowenca jest pierwszym nieprzerwanym zjazdem z Mount Everestu, choc nie byl to pierwszy zjazd narciarski z tego szczytu. Wiosna 1996 r. dokonal juz tego (od polnocy) Tyrolczyk Hans Kammerlander, ktory jednak z powodu braku sniegu dlugie odcinki pokonywal z nartami na plecach. Warto przypomniec, ze probe podjal wowczas rowniez Karnicar, niepogoda zawrocila go jednak z drogi na szczyt. Wiosna 1992 po stronie poludniowej z wysokosci 8400 m zjechal Niemiec Reinhard Patscheider, a jego wynik poprawil 27 wrzesnia Francuz Pierre Tardivel, zjezdzajac spod poludniowego wierzcholka (8748 m). Karnicar slynie z tego typu brawurowych wyczynow, pod koniec kwietnia 1995 r. wraz z bratem Andrejem zjechal z Annapurny.
Andrzej Sklodowski
GS/0000 50 LAT HOKEJKI 10/2000
Pol wieku temu, 22 sierpnia 1950 r., Czesi Frantisek Plsek i Vaclav Zachoval rozwiazali jeden z najglosniejszych problemow wspinaczkowych Tatr – srodek zachodniej sciany Lomnicy, droga nazwana pozniej "Hokejka". Pierwszymi Slowakami byli na niej 18 sierpnia 1953 Josef Psotka i Bartlomej Varga (wg WHP siodme przejscie w ogole). Nie zyl juz wowczas Zachoval, ktory zginal w kamiennej lawinie 20 kwietnia 1952 r. – podczas proby zimowego przejscia drogi. Pierwsze proby pokonania sciany w tej linii siegaja r. 1932 (Tadeusz Brzoza i Tadeusz Pawlowski), rok pozniej atak ponowili Zbigniew Korosadowicz i Jan Staszel. W r. 1942 szturmowali sciane Cagasik i Ciesla, w 1945 Tadeusz Orlowski i inni. W sierpniu 1949 roku w zjezdzie sciane zlustrowali – robiac zdjecia – Zbigniew Jaworowski i Stanislaw Worwa. W historii "Hokejki" ciekawym wydarzeniem bylo nakrecenie na niej we wrzesniu 1961 r. ⅓ calej dlugosci wiele razy nagradzanego filmu "Expedicia TANAP" w rezyserii Karela Skripskiego, ktory w 1968 wyemigrowal do Szwajcarii, gdzie zmarl w wieku 85 lat. Aktorami sekwencji wspinaczkowych byli Juraj Weincziller i Julius Kertes, w ekipie byl Julius Andrasi a dozor techniczny sprawowal Arno Puskas, ktory tez przekazal nam wszystkie powyzsze informacje. Od siebie dodajmy, ze pierwszego polskiego przejscia "Hokejki" dokonali 6 wrzesnia 1954 r. Stanislaw Biel i Zbigniew Rubinowski. Okolo 1960 r. odbyla sie na niej nocna akcja ratunkowa HS po Adama Skoczylasa i jego towarzysza, barwnie opisana w jednym z opowiadan Adama. We wrzesniu 1960 r. na szereg lat rekord szybkosci przejscia drogi ustanowili Jozef Nyka i Adam Szurek, dopingowani przez siedzacego pod sciana Juraja Weinczillera, wowczas pracownika obserwatorium na Lomnicy. Zamkneli sie w czasie niespelna 2 i 3/4 godziny, idac od samego dolu, i to przy stalych hakach na kilku tylko stanowiskach. Nazwa drogi poszla od skalnej formacji w ksztalcie kija hokejowego. Pierwsza dziesiatke przejsc, jak i krotka historie zdobywania sciany, zestawia Witold H. Paryski w tomie XXI "Tatr Wysokich" (s. 143).
GS/0000 KRYSTYNA HELLER 10/2000
W dniu 11 pazdziernika 2000 odbyl sie na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie pogrzeb zmarlej 4 pazdziernika naszej drogiej kolezanki klubowej, Krysi Hellerowny. Odeszla po bardzo dlugiej i ciezkiej chorobie, dozywszy lat 80. W imieniu krakowskich taternikow pozegnal ja cieplym wspomnieniem Karol Jakubowski, wyliczajac jej zaslugi dla KW, PTT i calego naszego srodowiska. Przypomnial rowniez, ze swa gorska przygode rozpoczela od Dolinek i juz w r. 1945 wspinala sie w Tatrach, przechodzac ze swym kuzynem, Staszkiem Worwa, polnocna sciane Mieguszowieckiego Szczytu. Podkreslil tez, ze Krysia miala szczescie wspinac sie w towarzystwie "Pokutnikow" i taternikow takich jak Paully, Paszucha, Lapinski, Siedlecki czy Zofia i Witold Paryscy. W ostatniej drodze Zmarlej towarzyszylo liczne grono seniorow klubowych. Krotki rys zycia Krystyny znajduje sie na lamach "Wielkiej encyklopedii tatrzanskiej" (s. 405).
Juliusz Szumski
GS/0000 Z NASZEJ POCZTY 10/2000
Jan Mostowski, San Francisco
Kiedy mysle o moich znajomych i przyjaciolach z Klubu, wydaje mi sie, ze te nasze czasy w Tatrach sa znacznie blizsze, niz w rzeczywistosci byly, bo luka 37 lat w naszych wspolnych przezyciach zatrzymala dla mnie bieg czasu. Po nieudanej probie direttissimy Eigeru w r. 1963 zamieszkalem najpierw w Wiedniu, potem w Nowym Jorku z moja nowa zona, a wreszcie w San Francisco, gdzie przez 20 lat pracowalem w wielkiej firmie projektowo-konstrukcyjnej. Jako jej przedstawiciel spedzilem po pare lat na projektach w Rio de Janeiro, Caracas, Taipei i Riadh. W Brazylii wspinalem sie troche z Jurkiem Piotrowskim w tamtejszych skalkach Agulhas Negras pod Sao Paulo, chodzilem po gorach w Wenezueli (pieciotysieczny Pico Bolivar i kilka innych szczytow), na Taiwanie – m.in. Yu-Shan, 3997 m, najwyzszy na wyspie, na ktory wszedlem ukrywajac sie przed wojskiem, bo nie mialem pozwolenia na te okolice. Oprocz tego spedzilem sporo czasu chodzac samotnie po gorach na Alasce, w Ekwadorze, w Alpach Szwajcarskich i Austriackich, wokol gor w Patagonii. Z mojej wedrowki po Langtangu w Nepalu przypomina mi sie takie zdarzenie. Schodzac stroma sciezka zobaczylem z gory wielki kapelusz, posuwajacy sie w moim kierunku. Kryla sie pod nim ciezko dyszaca kobieta. Mijajac sie, powiedzielismy sobie "hi", nie odwracajac glow. W dalszej drodze zobaczylem znajoma postac – Zbyszka Rubinowskiego, mojego serdecznego przyjaciela i partnera z Noszaka. Okazalo sie, ze ta pania byla Tereska Rubinowska. Po powrocie z Taiwanu opuscilem firme i zabralem sie do komputerowej gry na gieldzie, co kontynuuje do dzisiaj. Wolne dni spedzam w gorach – glownie w Sierra Nevada – wchodze na szczyty nietrudnymi drogami, przewaznie sam – w zimie na nartach. Kiedy odwiedzam Rysia Berbeke, wedrujemy razem po Gorach Kaskadowych. Jestem tez w kontakcie z Andrzejem Nowackim. Z krajowych pism alpinistycznych czytam "Taternika" i "Gory", ktore przysyla mi Andrzej Sidwa. W Polsce bylem ostatnio krotko w roku 1996 by ocenic stan elektrowni w Chorzowie – na zlecenie firmy amerykanskiej, ktora ja pozniej kupila.
Miroslaw Kuras, Vancouver
Choc z moich wielkich wypraw pozostaly juz tylko wspierane setkami slajdow wspomnienia, staram sie byc nadal aktywny, jakkolwiek juz tylko na lokalna skale. Na szczescie Brytyjska Kolumbia to niemal same gory, wiec jest co robic w wolnych chwilach. Nie zapominam tez o towarzyszach dawnych wypraw i z wieloma utrzymuje kontakt, jak np. Krysia Konopka czy Ryszardem i Tomkiem Schrammami. Ostatnio odwiedzil mnie Leszek Czarnecki (Spitsbergen, Ruwenzori, Mount Kenia, Kilimandzaro), ktory obecnie jest profesorem na jednym z uniwersytetow w USA. Do listu dolaczam wykonane pare dni temu zdjecie slynnej sciany Stawamus Chief. Zaraz obok pionowego monolitu granitowych tafli Grand Wall, znanej od wielu lat mekki wspinaczy skalnych, pieni sie kilkusetmetrowymi kaskadami jeden z najwyzszych wodospadow w Ameryce Polnocnej, Shannon Falls. Droga z Vancouver do Squamish (60 km) nalezy do najbardziej malowniczych na kontynencie. Jest co ogladac i podziwiac.
Teddy Wowkonowicz, Chamonix
Poczatek lata stal pod znakiem swieta Annapurna 50. W ciagu sezonu dolina byla, jak zwykle, zawalona turystami, widzialem mnostwo samochodow z tablicami polskimi. Natomiast ruch wspinaczkowy od paru lat pozostaje w stagnacji. W lipcu przyjechalo 12 naszych ratownikow na krotki kurs helikopterowy. Potem goscili u nas Kasia i Michal Gabryelowie z Wroclawia z burmistrzem i poslem, Grzegorzem Oszastem. Polskie grupy jedna z Jeleniej Gory i druga z Zakopanego z Piotrem Konopka na czele z powodu niepogody musialy zrezygnowac z wejscia na Mont Blanc. A przeciez nie tak kiedys bywalo! Zyje wspomnieniami wielkich lat polskiego alpinizmu i tych niezapomnianych wieczorow u Tadzika i Antoinette, przy lampce czerwonego Cote du Rhone. Opowiadalem wtedy chlopcom – a jakie to byly nazwiska! – o Tatrach lat dwudziestych, o Zakopanem, Bronku Czechu, Staszku Motyce, Jasku Sawickim, ale takze Klemensiewiczu, Kordysie, Oppenheimie, Bujaku – wszystkich mialem zaszczyt znac. Gdzie tamto szczesliwe Zakopane? Gdzie Chamonix sprzed cwierc wieku? Zgodnie z zapowiedzia "Glosu Seniora", 21 pazdziernika w hotelu "Majestic" odbylo sie Assemblee Generale Groupe de Haute Montagne. Zaczeto je od uczczenia zmarlych, a potem godziny wspomnien o Andrzeju Zawadzie, czlonku honorowym GHM. Wszyscy uczestnicy otrzymali zyciorys Andrzeja, ilustrowany zdjeciami. Poprosilem o glos i w imieniu alpinistow polskich oraz Anny podziekowalem Prezesowi i zebranym za tak ciepla pamiec o naszym Przyjacielu. W trakcie obrad czlonkiem GHM zostal mianowany Krzysztof Wielicki. W Chamonix stalym tematem jest sprawa modernizacji tunelu pod Mont Blanc, ktora ma byc ukonczona dopiero latem 2001 lub jeszcze pozniej. Szczegolnie boleje nad tym dolina Aosty, dla ktorej szosa jest od lat glownym zrodlem dochodow.