Kochani! Pozdrawiamy Was z pierwsza gwiazdka i ostatnim dniem 2004 roku. Zasiadamy z Wami do Wigilii i przelamujemy sie oplatkiem. Niech te magiczne swiateczne dni pozwola Wam zaczerpnac radosci, milosci, sily i optymizmu na caly nadchodzacy Nowy Rok. Niech przeniosa Was w kraine Waszej mlodosci, kiedy Wam bylo po 20 lat i wszystko wydawalo sie takie proste. A jakie biale byly wtedy tatrzanskie sniegi i jaki blask bil od schroniskowych choinek! Juz sie nam te czasy nie wroca, tym bardziej cenmy ich obecnosc w gwiazdkowych wspomnieniach. Trzymajcie sie krzepko, odpedzajcie od siebie zle nastroje, dbajcie o zdrowie – jest zbyt cenne, by powierzac je tylko lekarzom! Wszystkich Was sciskamy z calej duszy choinkowo, oplatkowo, wigilijnie no a potem szampansko sylwestrowo
 
Zawsze Wam szczerze oddany
 
GLOS SENIORA
GS/0000 UIAA 2004 12/2004
Union Internationale des Associations d'Alpinisme skupiala sie kiedys na problemach alpinizmu i sprawach o zywotnym dla tej dyscypliny znaczeniu, takich jak sprzet asekuracyjny, skale trudnosci, dokumentacja eksploracji. Jej walne zgromadzenia byly wydarzeniami, o ktorych sie mowilo i pisalo. W ciagu ostatnich 10–15 lat przeobrazila sie jednak w federacje sportow gorskich, w ktorej tradycyjny alpinizm zajmuje jedno z miejsc, i to wcale nie pierwsze. UIAA rozmnozyla swoje agendy, zaniedbala przy tym rozne wazne dziedziny. Przestal do nas docierac jej kwartalny biuletyn, jedyny materialny ekwiwalent naszych wysokich skladek (ostatni 1/2003), strona w internecie zyje informacjami sprzed pol roku i roku, a wladze w Bernie oddalily sie od czlonkowskich dolow. Od dluzszego czasu praktykuja one zwolywanie walnych zgromadzen na roznych kontynentach (2004 w Delhi, 2005 w Singapore, 2006 w Banff w Kanadzie, 2007 w Matsumoto w Japonii), co sprawia, ze w tych jedynych plenarnych spotkaniach sa w stanie uczestniczyc tylko organizacje bogatsze. Walne Zjazdy w Azji czy Ameryce sa atrakcyjnymi wycieczkami dla biura i dzialaczy, a w sprawozdaniach z nich przemilcza sie, ile kosztuja unijna (czyli nasza wspolna) kase. Nawet jezeli co ktores zebranie odbywa sie w Europie, ciaglosc organizacyjnych wiezi ulega zerwaniu – przykladem PZA, ktory od paru lat w ogole w pracach Unii nie uczestniczy.
Gospodarzem Walnego Zgromadzenia 2004 (13–16 pazdziernika) byla Indian Mountaineering Foundation a miejscem obrad Delhi. Dopiero w 10 dni (!) po zebraniu na stronie UIAA ukazala sie 6-wierszowa notatka, informujaca o wyborze nowych wladz. Szersze sprawozdanie i protokol ukaza sie za pol roku lub za rok. Z ogloszonej notatki dowiadujemy sie, ze na kadencje 2005–2008 nastepca Iana McNaught Davisa zostal inny Anglik, Alan Blackshow, zas czlonkami Rady: Pierre Humblet (Belgia – wiceprezes), Ian Bending (Dania – sekretarz generalny), Jurg Schweizer (Szwajcaria – skarbnik), Paola Gigliotti (Wlochy), Nico de Jong (Holandia), Marco Scolaris (Wlochy) i Li Zhixin (Chiny). Ciekawy jest ten kierowniczy sklad: na 7 czlonkow 3 pochodzi z krajow w ogole nie posiadajacych gor (sekretarz generalny z Danii), nie ma zas zadnych przedstawicieli glownych sil alpinistycznych i glownych beneficjentow Unii – Niemiec, Austrii, Francji, USA, Rosji, Japonii. O istotnych dla nas nowych obsadach komisji roboczych w notatce nie wspomniano. Wiecej informacji o zjezdzie otrzymalismy od naszych slowenskich przyjaciol. Rada UIAA – mowia oni – przyjela ostatecznie regulamin antydopingowy – w przebiegu tegorocznego pucharu przylapano na dopingu 3 zawodnikow. Powolano do zycia nowy organ: Komisje Wspinaczki Lodowej. W kongresie wzielo udzial 40 organizacji czlonkowskich z ogolem 98. Znamienne, ze wiekszosc swiatowych stron internetowych nie uznala za celowe poinformowac czytelnikow o General Assemble w Delhi, ani o odswiezonym zarzadzie, z czego wynika, ze nie uwazaja one kongresu za wydarzenie warte uwagi.
UIAA zrzesza bez mala sto organizacji czlonkowskich z 68 krajow, skupiajacych 2,5 miliona czlonkow. Nowego prezesa czeka wiele trudnych spraw, m.in. dialog z organizacjami czlonkowskimi, ktore zapytaja, na co zuzywane sa wplacane przez nie wysokie skladki (PZA placi rocznie 3910 euro). Na kadencje 2005–08 przypadnie tez jubileusz 75-lecia UIAA, a okazje te warto by wykorzystac w celu napisania i wydania przyzwoitej historii Unii – oba dotychczasowe opracowania (Tonelli i Bossus'a) sa amatorskimi probami, nie wolnymi, niestety, od swiadomych zaklaman. Dla historyka bedzie to zadanie o tyle trudne, ze w latach piecdziesiatych ktos zadbal o to, by zaginely przedwojenne archiwa Unii – i to wcale nie w ogniu wojny, lecz w znanej z porzadku Szwajcarii. Walny Zjazd w Delhi przyjal raport specjalnej grupy roboczej (kierowal nia prezes DAV, Josef Klenner), proponujacej uproszczenie form organizacyjnych UIAA i jeszcze scislejsze wlaczenie w jej strukture zawodniczych sportow gorskich (glownie wspinania panelowego). A swoja droga, jak to szybko Unia zapomniala o swoim wczesniejszym stosunku do sztucznych scian i zawodow wspinaczkowych. Przez 10 czy 15 lat wiodla przeciez krucjate przeciwko idei wspinania zawodniczego, lansowanego przez Zwiazek Radziecki a przez zachodnich dzialaczy uwazanego za godne politowania wschodnie zwyrodnienie, w dodatku godzace wprost w szczytne wartosci alpinizmu. Warto by dzis wydac antologie plomiennych mow wyglaszanych na kolejnych walnych zjazdach i w komisjach UIAA – np. przez Anglika Dennisa Graya – w obronie alpinizmu przed tradem usportowienia. Sporo do powiedzenia mialby Toni Janik, ktory z ramienia UIAA jezdzil na Krym w roli krytycznego obserwatora tamtejszych, fe, zawodow.
Jozef Nyka
GS/0000 TRZESLA SIE ZIEMIA POD TATRAMI 12/2004
Sensacja dnia 30 listopada 2004 byly wstrzasy tektoniczne w rejonie Tatr, z epicentrum na wschod od Czarnego Dunajca. Nie spowodowaly one ofiar w ludziach, choc w miasteczku powypadaly szyby, runelo tez kilka kominow. W jednym ze spekanych kosciolow zachodniego Podhala w obawie przed zawaleniem sie stropow, wladze zabronily gry na organach a w pasterke nie odezwa sie dzwony. Sejsmolodzy z Ojcowa mowia o 4 stopniu w skali Richtera (scisle 4,1). Wstrzasy odczuto na Sadecczyznie i na Slowacji, a takze w Zakopanem (u Poldka Rajwy z szaf wysypaly sie ksiazki i naczynia). Pozniej Podhale przezylo wstrzasy wtorne, najsilniejszy (3,3 stopnia) w dniu 2 grudnia. Polska lezy, jak wiadomo, na obszarze asejsmicznym, choc na jej poludniowych rubiezach dochodzi do malych trzesien ziemi. Kroniki mowia o tym wiele razy. Szczesny-Morawski pisze o trzesieniu ziemi w r. 1200, ksiegi spiskie za najsilniejsze uwazaja to z r.1662. Mialo ono spowodowac obrywy w Tatrach, badacze z konca XIX w. twierdzili, ze najbardziej wowczas ucierpial Slawkowski, ktory stracil 300 m wysokosci (??). O sejsmicznosci okolic Tatr w porownaniu z "rowninami, rozciagajacymi sie na polnoc" mowil w r. 1849 Ludwik Zejszner: "W jesieni roku 1838 zaledwie dostrzezone trzesienie ziemi w Krakowie, silnie zatrzeslo w Szaflarach niedaleko Nowegotargu, a jeszcze mocniej w wiosce Zar na Spizu, u stop samych Tatrow". Mocno odczuwalne byly wstrzasy w okolicy Pienin.
[Xxxx Xxxxxxx]
Fragment rysunku z ksiazki "Czarny Dunajec i okolice" 1997 (Jozef Kukulag wedlug L. Watychy i M. Cieszkowskiego).
Jak powiedzielismy wyzej, tegoroczne epicentrum znajdowalo sie w rejonie Czarnego Dunajca, ktory lezy na 1000-metrowej "poduszce" osadow neogenskich, wypelniajacych osobliwe zapadlisko skalne – zbadane z pomoca glebokich wiercen i byc moze tektonicznie niestabilne (M. Klimaszewski 1988). Wiadomo, ze w przeszlosci miasteczko bylo juz niepokojone wstrzasami, choc wertujac jego monografie pod red. Feliksa Kiryka (1997) nie widzimy o tym zadnej wzmianki. Na okladce starej ksiegi metryk w Niedzwiedziu pod Gorcami znaleziono nastepujacy zapis: "R.P. 1716 ziemia sie trzesla pod Tatrami w Dunayeckiej farze; znowu 1717 r. d. 11 marca takze sie ziemia trzesla pod Tatrami; trzesly sie Tatry tak, ze aze rozumieli ludzie, ze budynki upadna w farze Czarno-Dunayeczkiey y w Orawie." Ostatnie wyrazniejsze wstrzasy, rowniez z falami wtornymi, byly notowane w tym rejonie w 1995 roku, nie sa to wiec wydarzenia nadzwyczajne, a juz na pewno nie zapowiedz konca swiata. (J.Nyka)
GS/0000 ZIMOWA NIESPODZIANKA 12/2004
Rok temu relacjonowalismy przebieg polsko-wlosko-kanadyjskiej wyprawy zimowej na Shisha Pangme (8027 m). Dwojka Simone Moro i Piotr Morawski zawrocila wowczas z grani zaledwie 2–3 godziny od szczytu. Obecnie zmierza do Tybetu ten sam sklad wyprawy, tylko bez Kanadyjczykow: oprocz wymienionej dwojki – Jacek Jawien, Jan Szulc i Darek Zaluski. Aklimatyzowali sie w rejonie Khumbu – 12 i 13 grudnia dwie dwojki weszly na Island Peak (6182 m). Do Bozego Narodzenia pogoda w Himalajach jest zwykle "jak marzenie". "Niente ossigeno, niente Sherpa, nessun altra spedizione sulla montagna" – zapowiadal Simone Moro ("bez tlenu, bez Szerpow, bez zadnej innej wyprawy w masywie"). Gory sa jednak pelne niespodzianek: juz w Katmandu chlopcy dowiedzieli sie, ze poludniowa sciane atakuje ukrywajacy sie solista. Kiedy mial oboz na 7000 m i byl gotow do ataku szczytowego, ujawnil w internecie swoja tozsamosc: as alpinizmu francuskiego, Jean-Christophe Lafaille. Baze zalozyl on 14 listopada. Pogoda byla ladna a sciana bez sniegu. 11 grudnia kucharz przekazal z bazy triumfalna wiadomosc: jego pan osiagnal szczyt Shisha Pangmy. Wchodzil droga MacIntyre'a, Baxtera i Scotta z r. 1982, ktora osiagnal wlasnym wariantem. Rozpial przy tym kilka lin poreczowych. Po nocy w obozie 7000 m, Jean-Christophe zszedl "w mgle i zawierusze", likwidujac po drodze swoja baze wysunieta (5700 m). Zna pojecie zimy kalendarzowej, asekuruje sie wiec stwierdzeniem: "Il faut egalment savoir que la saison officielle de lhiver en Himalaya commence le 1er decembre et se termine le 15 fevrier." Poniewaz media francuskie stana murem po jego stronie, znow rozgorzeje dyskusja na, zdawaloby sie, zamkniety juz temat: kiedy zaczyna sie w Himalajach zima i kto ustala w alpinizmie sezony, bo chyba nie urzednicy ministerialni w Katmandu. A my zaczniemy sledzic postepy naszej, juz uczciwie zimowej, wyprawy, ktora nawiasem mowiac szczegolowo relacjonuje strona www.wyprawa.pl.
GS/0000 POLKI W GORACH PAKISTANU 12/2004
[Ewa Panejko-Pankiewicz, Danuta Wach]
K2 1982. Ewa Panejko-Pankiewicz i Danuta Wach.
Fot. Wanda Rutkiewicz
Wielka wystawe pod tym tytulem otwarto z inicjatywy Ambasady Pakistanu w Mazowieckim Centrum Kultury. Przygotowaly ja nasze himalaistki, glownie w oparciu o wlasne zbiory zdjec i pamiatek. W dniu 9 grudnia odbyl sie uroczysty wernisaz z udzialem przeszlo setki gosci – pani Ambasador Fauzia Nasreen powitala zebranych w jezyku polskim, krotkie wprowadzenie wyglosila Ania Czerwinska. Obecne byly w wiekszosci bohaterki lodowych drog w Karakorum, Hindukuszu i w masywie Nanga Parbat, licznie zjawili sie seniorzy, niektorzy tez z pakistanskim dorobkiem z dawniejszych lat. Barwne wizerunki gor i mlode twarze naszych klubowych kolezanek obudzily nostalgiczne wspomnienia, zwlaszcza ze kilka z nich pozostalo w gorach Pakistanu na zawsze. Za cenna inicjatywe naleza sie Pani Ambasador nasze szczere podziekowania. Wystawa czynna bedzie do konca grudnia 2004 roku (tel. 620 48 36 w.219) – szerzej o wernisazu w naszej "Gazetce Gorskiej".
GS/0000 JOZEF OLSZEWSKI 1939–2004 12/2004
[Jozef Olszewski, Piotr Malinowski]
Jozef Olszewski (z lewej) i Piotr Malinowski.
Okazuje sie, ze nawet gwiazdkowy numer "Glosu Seniora" nie moze byc wolny od bolesnych pozegnan. 29 listopada w szpitalu w Krakowie zmarl nasz kolega i przyjaciel, Jozek Olszewski, taternik, alpinista, ratownik, instruktor narciarski, przewodnik z uprawnieniami UIAGM. Wspinal sie od r. 1955, alpinizm uprawial od 1967, przyrzeczenie ratownicze zlozyl 20 wrzesnia 1968. Z jego bogatego dorobku wymienmy przejscia grani Tatr latem (1960) i zima (1978), wyjazdy w Alpy i 5 wyjazdow w Kaukaz, wejscie na Noszak w Hindukuszu i udzial w wyprawach PKG na Kangbachen (1974) i Kangchendzonge (1978). Stanal na wszystkich 7-tysiecznikach wowczas radzieckiej czesci Pamiru, w Pamirze Wschodnim wszedl na dziewiczy 6-tysiecznik. W wejsciu 26 maja na Kangbachen (7902 m) przeszkodzil mu atak choroby na wysokosci 7450 m, choc tyle pracy wlozyl w przygotowanie szturmu. "Jesli uda sie nam wejsc na Kangbachen – pisal Waldek Olech – to duza w tym zasluga Jozka, moze wieksza niz innych." W r. 1980 wyjechal z grupa PKG w Andy Kolumbijskie – nowe drogi na Rita Cuba Negro (5226 m), Ritacuba Blanco (5330 m) i Nevado de Huila (5240 m) – to tylko niektore z jego tamtejszych osiagniec. Mial nielatwe zycie, w ostatnich latach cierpial na dotkliwa chorobe nog, ale autentycznie kochal gory, a Tatry byly dla niego lekiem na wszystkie dolegliwosci i biedy. Urodzil sie 16 czerwca 1939 r., zmarl majac zaledwie 65 lat. Zegnamy go ze szczerym zalem.
Krystyna Salyga-Dabkowska
GS/0000 ROZNE GORY, ROZNI LUDZIE 12/2004
GS/0000 SYGNALY Z GOR 12/2004