GS/0000 2009 – ROK SETNYCH ROCZNIC 10/2009
Zakopane lato 1929. Boleslaw Chwascinski, Witold H. Paryski i Justyn Wojsznis – wszyscy trzej dzis mieliby po 100 lat.
Fot. Leszek Chwascinski
W moim przewodniku "Tatry Polskie" w okienku "Czas stuleci" zwrocilem uwage na pewna niezwyklosc roku 1909. Pisze tam (wyd. 2007 i 2009 s.14): "Biezacy rok przypomni nam tez pewna osobliwosc astrologiczna: slonce musialo wowczas wejsc w szczegolny tatrzanski znak – w roku 1909 urodzilo sie nie tylko TOPR ale i liczne grono ludzi mocno wpisanych w historie taternictwa i gor." Mozna powiedziec, ze rok ten dal nam znaczna czesc czolowki lat miedzywojennych, w tym az kilka osob z absolutnie pierwszego planu. Wsrod urodzonych w tym roku byli m.in.: Zofia Galica-Kaminska (14 II); Zofia Zwolinska, Zofia Roszkowna (25 IV), dr Malgorzata Serini-Bulska (12 V), Roman Grabowski (1 I), Rudolf Damec (26 I), Jerzy Mlodziejowski (2 II), Stanislaw Sierotwinski (6 II), Wladyslaw Berych (26 II), Maciej Mischke (11 III, w WET blednie 3 XI), ks. prof. i pozniejszy biskup Jozef Rozwadowski (19 III), Justyn Wojsznis (14 IV), Maciej Zajaczkowski (19 IV), Stefan Chalubinski (30 V), Kazimierz Kupczyk (19 VII), Witold Orlowski (28 VII), Leslaw Berych (23 VIII), Slawomir Dunin-Borkowski (3 IX), Boleslaw Chwascinski (6 IX), fotografik Edward Hartwig (6 IX), Wieslaw Stanislawski (15 XI), Jan Sawicki (16 XII), Jozef Faden (26 XII) wreszcie czlowiek najwiekszych dla Tatr zaslug – Witold H. Paryski (10 IX). Jak wspominal Boleslaw Chwascinski, we trzech z tego grona – wraz z Wojsznisem i Stanislawskim – byli uczniami tej samej klasy w gimnazjum Lorentza przy ul. Brackiej w Warszawie, czwartym byl Stanislaw Luxemburg (rocznik 1908). "W nizszych klasach tego gimnazjum przez trzy lata kolegowal z nami Kazimierz Kupczyk" – mowil Chwascinski. Wiekszosc z nich rownoczesnie weszla na skalne perci – w r. 1928 na najtrudniejszych wowczas drogach pojawili sie Boleslaw Chwascinski, Jan Sawicki, Justyn Wojsznis, Wieslaw Stanislawski, Witold Paryski, ale takze ich bliscy wiekiem koledzy – Staszek Motyka (rocznik 1906), bracia Bernadzikiewicze (1906, 1907), Zbigniew Korosadowicz (1907), Bronek Czech (rocznik 1908), Jan Gnojek (1910), Tadeusz Pawlowski (1910). Dzisiaj nasi Drodzy Jubilaci byliby stulatkami, niestety tylko kilku przekroczylo magiczna granice "90" – m.in. Witold H. Paryski (91), Maciej Mischke (94), Edward Hartwig (94). W gorach zgineli Stanislawski (4 VIII 1933) i Kupczyk (1 VIII 1930), stosunkowo wczesnie zmarli Slawomir Dunin-Borkowski (49 lat) i Justyn Wojsznis (56 lat) – ten drugi wskutek zawalu serca spowodowanego naglym stresem. W sedziwym wieku opuszczaly nas panie: Zofia Zwolinska (89 lat), Zofia Kaminska (89 lat), Zofia Roszkowna. Niemal wszyscy wymienieni byli aktywni w wielu dziedzinach i wslawiali sie zarowno na scianach gor, jak i w nauce i kulturze, a kilku nawet na polach walk II wojny swiatowej. Z wszystkich wymienionych tu 23 osob tylko ks. bp Rozwadowski nie ma hasla w WET. W Zakopanem pamietano o "setce" Stefana Chalubinskiego, Paryskiego przypomniala Barbara Morawska-Nowak w pismie "Gory", spotkanie rocznicowe dra Chwascinskiego w siedzibie PZA z udzialem mieszkajacej w USA Corki zapowiedziano na 5 listopada. W setna rocznice urodzin Slawomira Dunin-Borkowskiego jego Syn przeniosl prochy Ojca z Monachium, gdzie zmarl w r. 1958, do rodzinnego grobu na Powazkach. Popioly Romana Grabowskiego i Jaska Sawickiego rozsypano kiedys w Tatrach, przy mogilach kilku osob – m.in. Stanislawskiego, Wojsznisa – nie ma juz komu zapalic rodzinnego znicza. Wspomnijmy ich wszystkich z czcia i serdeczna pamiecia w nadchodzace Swieto Zmarlych.
Jozef Nyka
GS/0000 A W DOLE SWANECJA 10/2009
Jeszcze raz sie udalo! Swanecja i jej gory – to byl cel naszej juz szostej "Geriatrycznej Wyprawy Wysokogorskiej" (GWW VI). A zapowiadalo sie nieciekawie. Portale internetowe oglaszaly stanowisko Departamentu Stanu USA, zaliczajace Gruzje do najniebezpieczniejszych regionow swiata, z zaleceniem unikania wyjazdow do tego kraju. Jak by tego bylo malo, eksperci zachodni przepowiadali powtorzenie sie scenariusza z poprzedniego roku, tj. wybuchu wojny po zakonczeniu manewrow wojsk rosyjskich w Osetii Poludniowej. Byly doradca Putina "ustalil" nawet date jej rozpoczecia: 7 lipca. My wyladowalismy w Tbilisi 2 lipca... W skladzie wyprawy bylo "siedmiu wspanialych" z Polski: Marek Janas, Marek Jozefiak, Piotr Pietrzak, Andrzej Perepeczo, Andrzej Piekarczyk, Waldemar Ruta i Jerzy Wielunski oraz trzech Lotyszy z naszym nieocenionym szefem od logistyki, polsko-lotewskim Zygmuntem Grochowskim.
Laila z widocznym na snieznym stoku sladem wejscia. Fot. Andrzej Perepeczo
W Tbilisi widac bylo tylko nielicznych turystow z zagranicy. Urocze knajpki swiecily pustka. Za sprawa Zygmunta, zarowno w Tbilisi jak i na terenie Swanecji bylismy goscmi rodziny Chergianich (tej od slynnego Miszy). Do Mestii dotarlismy po 12-godzinnej podrozy mikrobusem. Przepascista droga nad rwaca w glebi rzeka Inguri usiana jest kapliczkami, upamietniajacymi kolejne ofiary jazdy przelomem rzeki. W kazdej stoi butelka z czacza (gruzinska grappa). Niektorzy kierowcy czcza pamiec zmarlych wypijajac mniej lub bardziej symboliczna porcje tego mocnego trunku (60–63% alkoholu). Mysle, ze kolejne kapliczki to m.in. skutek wznoszonych toastow – swoiste perpetuum mobile.
Widok z bazy na piekna Uszbe. Fot. Andrzej Perepeczo
Mestia sprawia wrazenie uspionej. Kamienne wieze stoja jak przed wiekami, a w tle Kaukaz z dominujaca w panoramie Uszba i ruiny posowieckich budynkow panstwowych. Po wycieczce aklimatyzacyjnej i zwiedzeniu miejscowosci wyruszylismy w Gory Swaneckie. Naszym celem byl najwyzszy szczyt tego pasma, Laila (4008 m). Nie obylo sie bez przygod. W drodze do miejsca obozu bazowego jeden z jucznych koni spadl ze sciezki, gubiac trzy plecaki. Kon ocalal, bagaze tez, ale nasza karawana skonczyla sie na wysokosci 2200 m – zdecydowanie nizej, niz planowalismy. Baza stanela na lace usianej barwnym kwieciem – z fantastycznym widokiem na Kaukaz.
Mestia z historycznymi wiezami. Fot. Andrzej Perepeczo
W gorach, poza zapuszczajacymi sie az pod lodowiec krowami – pusto. Bylismy tam pierwsza w tym roku ekipa i przypuszczalnie... ostatnia. W dniu 8 lipca Perepeczo, Grochowski, Edgar Ozolis i Arnis Seibe zaatakowali w jednym wypadzie szczyt Laili (ponad 1800 m roznicy poziomow). Gora okazala sie ladnym szczytem, a znalezienie drogi, zwlaszcza zejsciowej, nie bylo takie latwe, o czym przekonal sie Zygmunt, ktory wraz z Arnisem zafundowal sobie dwa dni "meskiej przygody". Wszystko zakonczylo sie szczesliwie, glownie dzieki... sprawnie dzialajacym telefonom komorkowym (skad tam tak rewelacyjny zasieg?). W dniu 9 lipca wejscie powtorzyli Piotr Pietrzak i Marek Jozefiak, ktorzy wyruszli z namiotu wyniesionego do czola lodowca. Namiot ten umozliwil przetrwanie burzy z piorunami odnalezionym Lotyszom i zespolowi "ratunkowemu", prowadzonemu przez Andrzeja. Brak czasu i nienajlepsza pogoda nie pozwolily nam na zrealizowanie dalszych planow – alternatywnie: Tetnuld (4858 m) lub Uszbijskie Plateau. Odwiedzilismy za to slynne Uszguli, uznane za perle architektury swiatowej, w przeciwienstwie do Mestii nie oszpecone budowlami z epoki sowieckiej. Na zakonczenie wspomne goscinnosc naszych gospodarzy, mierzona m.in. iloscia... wypitego wina. A wiec jeszcze raz sie udalo!
Andrzej Piekarczyk
GS/0000 LOJANCI POD PARASOLAMI 10/2009
W dniach 9–11 pazdziernika spotkalismy sie w schronisku nad Morskim Okiem po raz dziewiaty. Czas szybko leci, spotkania zaczely sie niedawno, a duzo sie zmienilo. Szkoda, ze nie prowadze dokumentacji i nie wiem, ile osob sie przewinelo. Przegladajac zdjecia widze, ze sklad co roku mocno sie zmienia. Oczywiscie jest tez stala grupa – pewniacy – tacy, ktorzy impreze w Morskim Oku maja wpisana na stale w swoj kalendarz. Niestety sa rowniez tacy, wczesniej stali bywalcy lub nie, ktorzy juz nie zawitaja na nasze spotkania. I co roku ta grupa sie powieksza. W tym roku, z inicjatywy Ewy Pankiewicz, wybralismy sie sciezka turystyczna na Kazalnice ku pamieci Kolegow, ktorzy przemierzali ja w dol, czesto w glorii chwaly. Teraz poszlismy bez nich.
Lojanci 2009 – jak zwykle nie wszyscy. Fot. Ryszard Urbanik
Na szczescie jest nas jeszcze troche i mamy na tyle sily, by udac sie czasem w gory. I trzeba tym sie cieszyc. Na smutek czas zawsze bedzie. My sobie zyczymy (a pisze rowniez w imieniu niektorych, co juz wybrali "kraine wiecznych wspinaczek" – slowa Krzyska Pankiewicza), by pamiec i wspomnienia byly radosne; by uczcic ich zabawa – bo to byli wspaniali i radosni ludzie.
Oficjalne otwarcie zjazdu: Ela Fijalkowska i Marysia Lapinska, w roli trebacza Michal Gabryel. Fot. Ryszard Urbanik
Kobiety wiecznie mlode – Szczur (Bozena Momatiuk), Malenstwo (Ewa Pankiewicz), Gosiaczek (Gosia Dutkiewicz)
Najwazniejsze w tym "zjezdzie" jest to, ze sie spotykamy. Spotykamy tych, z ktorymi znamy sie od lat, z ktorymi sie wspinalismy i niejedno przezylismy – te spotkania sa duza radoscia. Ale rowniez spotykamy osoby, ktore znamy z nazwiska, z opowiadan (a czasem nawet nie znamy), a osobiscie mamy okazje porozmawiac po raz pierwszy – i okazuje sie, ze rozmawiamy, jakbysmy sie znali od zawsze. To jest niezwykle przyjemne, ze tworzymy takie wlasnie srodowisko. Lubimy sie spotykac, rozmawiac, pic, spiewac i tanczyc. Jest to pare dni, kiedy wkraczamy w inny "krag", kiedy czas sie na chwile zatrzymuje. Ten czas mozna odrobine utrwalic – w galerii Ryska Pilcha http://irys.um.pabianice.pl/gallery/albums.php sa fotografie z imprez morskoocznych, ale przede wszystkim zdjecia z dawnych lat (i nie tylko z dawnych). Prosze wlascicieli roznych zdjec wspinaczkowych, gorskich i towarzyskich, o wyciagniecie ich z zakurzonych szuflad, zeskanowanie i nadeslanie Ryskowi. Szkoda, zeby byly zapomniane.
Lojanci 2009. Od lewej: Jurek Labecki, Witek Szalankiewicz, Wojtek Dzik, Bobek Strzelski
Spanie kolo komina pozostalo niektorym na zawsze – Renatka Makowska i Alek Lwow
Przy okazji chce zlozyc podziekowania Marysi Lapinskiej, Zosi Musial i calej obsludze schroniska za wspaniale przyjecie nas. A Janowi Slupskiemu za zdjecia i swietne wloskie wino.
Elzbieta Fijalkowska
GS/0000 LATO 2009 W AZJI CENTRALNEJ 10/2009
Wysoko w Himalajach latem szaleje monsun, o tym, co dzialo sie w gorach Pakistanu, napisalismy pokrotce w poprzednim numerze. Z wysokich gor Chin, gdzie glownie, choc nie tylko, buszuja Japonczycy, nie ma dotad prob podsumowan i dlugo nie bedzie. Wiadomo natomiast, ze wiele sukcesow zanotowano w pasmach azjatyckich gor poradzieckich, w ktorych panowal wielki ruch – lokalny i "zarubiezny". Niedawno przypomniano tam sobie o tytule snieznego barsa (snieznej pantery), co wzmoglo zainteresowanie siedmiotysiecznikami. Chyba najciekawszym osiagnieciem jest nowa droga filarem prawej polaci polnocnej sciany Pika Pobiedy na szczyt Wazy Pszaweli przez tzw. Wielblada. Droge stylem alpejskim poprowadzili w dniach 20–29 sierpnia 2009 Gleb Sokolow i Witalij Gorielik – w bardzo ciezkich warunkach atmosferycznych. Chmury, mroz i wiatr. Na lodowiec wrocili skrajnie wyczerpani – "gdybysmy probowali atakowac szczyt glowny, byloby po nas" – mowi Sokolow. Dzialal tam tez zespol polski: chodzi o wyprawe trzech pan na Chan Tengri i Pik Pobiedy. W dniu 7 sierpnia na Chana (6995 m) weszla kierowniczka zespolu, Aleksandra Dzik, ktora tez jako jedyna zaatakowala Pik Pobiedy. Fatalne warunki sprawily jednak, ze do szczytu zabraklo jej 200 m – do szczytu i do honorowego tytulu snieznej pantery. W wyprawie uczestniczyly tez Aleksandra Ihnatowicz i Joanna Stasielak. Natomiast pech przesladowal anonsowana w GS 06/09 wyprawe trojki Michal Krol, Adam Kokot i Andrzej Sokolowski w Zachodni Kokszal Tau na granicy Kirgizji i Chin. Niegrozny wypadek wyeliminowal jednego z nich i przekreslil szanse na dokonczenie ambitnej nowej drogi. Za to ladne osiagniecia przywiezli z tych samych gor Rafal Zajac z Wroclawia oraz Wojciech Ryczer i Michal Kasprowicz z Warszawy. 31 sierpnia weszli oni nowa droga 600-metrowa sciana P. 4912 m (lod od 50 do 80 st.) a 1 i 2 wrzesnia 800-metrowa sciana P. 5370 m w grzbiecie granicznym (AI5/5+, M4/M5). Szczegolna wage ma fakt, ze chodzi o szczyt byc moze dziewiczy, a takich zdobyczy w tej czesci Azji mamy malo.
Wiele sie dzialo w indyjskiej czesci Himalajow, skad z najlepszymi chyba wynikami wrocili znakomici Slowency – Marko Prezelj, Rok Blagus i Luka Lindic, ktorzy w masywie Bhagirati w Garhwalu przeszli we wrzesniu 3 drogi wielkoscianowe. Zaczeli od pierwszego przejscia zachodniej sciany Bhagirati IV (6193 m) – snieznym zlebem do polnocnej grani. Droge ocenili na D+. Nastepna byla nowa droga na SW scianie Bhagirati III (6454 m), 1300-metrowa linia zawiera wyciagi 6b, M5 i WI5 (ocena ogolna ED). W dniach 29 wrzesnia – 1 pazdziernika pokonali SW sciane Bhagirati II (6512 m). 1300-metrowa droge, z miejscami 6b+, M8, WI6+, opatrzyli etykieta ogolna ED+/ABO. Zeszli sciana wschodnia droga austriacka. Aktywni byli tez w Indiach Polacy, tak np. na stronie znalezc mozna relacje z udanego wyjazdu Krzysztofa Banasika i Pawla Fidryka do znanej doliny Miyar (2 nowe drogi, 1 wielkie powtorzenie). Bez szczytu wrocila z Garhwalu jubileuszowa wyprawa na Nanda Devi East, kierowana przez Jana Lenczowskiego. W poblizu bazy umieszczono tablice: Nanda Devi East, 2.7.1939, first ascent, A. Karpinski, J. Bujak, S. Bernadzikiewicz, J. Klarner, Poland. Do sensacji azjatyckiego lata nalezalo tez omowione w GS 07/09 pierwsze wejscie narodowe na Noszak (7492 m), dokonane przez gorali wachanskich Malanga i Amruddina. Jego symboliczna wymowe komentatorzy porownuja z takimi wydarzeniami, jak pierwszy Nepalczyk na Everescie czy pierwszy Francuz na Mont Blanc. (jn)
GS/0000 WYSOCY SENIORZY 10/2009
Po owocnym roku 2008, rok biezacy nie przyniosl wielkich zmian na liscie najstarszych wspinaczy wysokosciowych. Jedyny znaczacy sukces odniosl 70-letni Hiszpan Carlos Soria, ktory 3 sierpnia 2009 zdobyl tytul (przejsciowy) najstarszego zdobywcy Gasherbruma I. Lista zdobywcow 8-tysiecznikow obejmuje dzisiaj 9 70-latkow, najstarszym jest Nepalczyk Min Bahadur Sherchan, ktory w wieku bez mala 77 lat wszedl w dniu 25 maja 2008 na Everest. Szesciu z tej czcigodnej dziewiatki to Japonczycy, Japonka jest tez nestorka Cho Oyu, Toshiko Ushido (1 pazdziernika 2002). 70-latkowie najchetniej wchodzili na prestizowy Everest (5 wejsc) i stosunkowo latwy Cho Oyu (3 wejscia), Gasherbrum I z jednym wejsciem zamyka liste. Osob starszych niz 65 lat weszlo na osmiotysieczniki – glowne i 5 bocznych – 45, w tym 27 Japonczykow (3 panie) i 6 Hiszpanow. Polaka nie ma ani jednego. Lista himalaistow "65 plus" wykazuje 14 wejsc na Everest, 13 na Cho Oyu i 6 na Manaslu. Rekordzista wieku na az 5 osmiotysiecznikach – w tym K2 – jest Carlos Soria, ktory ustanawial swe rekordy bedac w wieku od 65 do 70 lat. Dalsze szczegoly czytelnik znajdzie na mojej stronie 8000ers.com, ktorej lekture polecam.
Eberhard Jurgalski
GS/0000 W SKROCIE 10/2009
GS/0000 Z GORSKICH MEDIOW 10/2009