GS/0000 WIWAT! – JEST DROGA NA SWINICE! 10/2011
Maciej Sieczka
Maciej Sieczka. Fot. Stanislaw Bizanski. Zdjecie ze zbiorow Witolda H. Paryskiego
Historycy taternictwa od dawna wyslawiali zaslugi przewodnikow goralskich we wczesniejszym okresie rozwoju naszego sportu. Ich udzial w sposob dowolny dopisywano do roznych wydarzen – wycieczek ale takze pierwszych wejsc i przejsc. Z wykazu wejsc na Lodowy dowiadujemy sie, ze Johna Balla prowadzili w r. 1843 "goralscy mysliwi z Jurgowa", wsrod nich "zapewne Jan Budz (Lysy Janek)". Pod rokiem 1855 mamy na Lodowym ks. Wojciecha Grzegorzka i Zygmunta Bosniackiego – ich z kolei maja prowadzic "przewodnicy zakopianscy". Tymczasem rzeczywistosc byla inna. John Ball wzial z Jaworzyny przewodnika (jednego), okazal on sie jednak nieprzydatny, a nad Zabim Stawem stracil animusz i wlokl sie na koncu zespolu, ktoremu Irlandczyk przewodzil osobiscie. Pisalismy o tym szerzej w GS 2/1993 ("150-lecie wejscia na Lodowy") i GS 11/1996 ("Ball na Lodowym"). Ostatnio w duzym artykule wrocily do tego tematu "Wierchy" (t.75, 2009). O wejsciach ks. Grzegorzka w r. 1855 na Lodowy i na Gierlach – jesli w ogole mialy miejsce – brak jakichkolwiek szczegolow. Wiemy natomiast, ze latem 1854 ks. Grzegorzek byl na "poludniowym wierzcholku Lodowego" czyli na Kopie Lodowej. W sierpniu 1852 r. idac na Lomnice wynajal on w Zakopanem gorala, ktory nadawal sie tylko do roli tragarza. Z Jaworzyny prowadzila go tamtejsza kobieta przewodnik. Znala ona wprawdzie droge do Starej Lesnej, ale – co dziwilo Ksiedza – nie rozpoznawala zadnych szczytow, podobnie zreszta – co jeszcze dziwniejsze – jak pasterka z Huncowskich Majerzy. Wejscie na Lomnice ks. Grzegorzkowi powiodlo sie tylko dzieki spotkaniu w Lomnickiej Kolebie z grupa Wegrow, prowadzona przez Spiszaka Jakoba Luxa. Duzo wczesniej, bo 9 sierpnia 1832 r., dr Franz Herbich podjal probe wejscia z Doliny za Mnichem na Mieguszowiecki. Z dwoch przewodnikow jeden w trudnym miejscu odmowil dalszej drogi, drugi szedl dzielnie, ale nie przewodzac, lecz jako "klient" Herbicha. Podobnie bylo z Kazimierzem Wodzickim, probujacym w czerwcu 1850 r. wejsc od polnocy na Lomnice. Sniegi byly twarde jak lod, on rabal stopnie a obuci w kierpce gorale bukowinscy szli za nim. Byli – jak pisze – zupelnie bez inicjatywy. "Dotkliwy jest brak przewodnikow. Nasi nadaja sie tylko do niesienia bagazu, a ich znajomosc rejonu ogranicza sie do najblizszej okolicy. Z przewodnikami szwajcarskimi nie ma w ogole porownania." – mowil Wodzicki w r. 1857.
Zakopianie znali w tamte lata tylko wlasne tereny pasterskie, ok. 1860 r. paru prowadzilo tez dwiema dalszymi trasami, na Krywan i przez gory do Szmeksu. Jednak w szczytach wokol Morskiego Oka nie wyznawali sie juz, podobnie jak w Dolinie Mieguszowieckiej, gdzie 22 sierpnia 1879 bladzil z nimi – najpierw w gorze a potem w dole – Walery Eljasz. Z opresji wyprowadzily ich grupy turystow idacych z przewodnikami spiskimi. W r. 1861 Kazimierz Lapczynski korzystal z uslug Wojciecha Wali, kuzyna Jedrzeja. Kiedy mu zaproponowal ture Krywan – Gierlach – Dolina Starolesna – ten odmowil: "wiem droge jeno do Krywania, dalej nie bylem". Doswiadczony gorolaz Lapczynski sam dal sobie rade. Z przewodnikiem z Jaworzyny Spiskiej w r. 1871 bladzil w drodze do Morskiego Oka Anglik Alex Hutchinson. Ograniczenie znajomosci terenu do wlasnych okolic dotyczylo zreszta nie tylko bukowian czy zakopian – sytuacja byla podobna na Spiszu i Liptowie. Staszic dobiera "w Starolesni i w Garluchowie goralow swiadomych tutejszych gor" (s.177). Friedrich Fuchs, proponujac w swej ksiazce w r. 1863 (s. 236) wycieczke na Krywan, dodaje, ze "oczywiscie nie bez przewodnika, i to takiego ze Szczyrby lub Wazca, bo przewodnicy ze Stwoly w stronie Krywania nie maja juz rozeznania". Byl tego swiadom Viktor Lorenz, ktory ok. 1875 r. wyszukiwal przejscia przez nieznane przelecze. Przewodnikow dobieral w Szczyrbie, Stwole, Nowolesnej, Zdziarze i Jurgowie – osobno dla kazdego z rejonow Tatr.
Szersza orientacje mieli w Tatrach koziarze, zwykle nie chwalili sie jednak swoja eksperiencja. Taki biegly zakopianski strzelec prowadzil na Kope Lodowa Feliksa Berdaua we wrzesniu 1854 r. – bardzo ciekawa droga przez bezimienne wowczas przelecze Szpiglasowa, Owcza i Szeroka, ktoredy juz ok. 1803 r. mogl byl wedrowac Staszic. Trudniac sie klusownictwem poznal Tatry Jedrzej Wala starszy, ktorego Antoni Rehmann w r. 1865 ocenia jako "unubertrefflich". Dwoch mlodych jurgowskich koziarzy, Fronka i Michala, wychwalal wspomniany Viktor Lorenz: prowadzili go sprawnie nie tylko przez Mlynarzowa Przelecz, ale takze na Szpiglasowy Wierch i Przelecz pod Chlopkiem, znali nawet perci w Dolinach Mieguszowieckiej i Kiezmarskiej. "Kiedy sie chce zdobywac niezwyczajne, malo komu dostepne szczyty lub przelecze, mozna sie ufnie powierzyc koziarzowi z Jurgowa" – pisal w r. 1879.
Przewodnicy zakopianscy ok. 1875 roku
Przewodnicy zakopianscy ok. 1875 roku. Siedza: Jedrzej Wala syn, Jedrzej Wala ojciec (glebiej) i Maciej Sieczka, stoja Wojciech Roj i Szymon Tatar. Fot. Awit Szubert. Zdjecie ze zbiorow Witolda H. Paryskiego.
Nasi gorale byli niezwykle inteligentni i pojetni i szybko sie uczyli, a w ich edukacji turystycznej wiekopomne zaslugi mieli Homolaczowie, ks. Stolarczyk, dr Chalubinski. Ale o Tatrach Spiskich jeszcze w trzeciej cwierci XIX w. niewielu tylko mialo jakie takie pojecie. W koncu lipca 1878 r. Jan Gw. Pawlikowski szedl do Doliny Kiezmarskiej z renomowanym juz przewodnikiem Maciejem Sieczka: "od Koperszadow zaczela sie okolica nieznana ani mnie, ani Sieczce". Nazw Pawlikowski dowiadywal sie nie od Sieczki, lecz z niemieckiej mapy.
Topografia jako taka nie interesowala ani gazdow, ani pasterzy. Ze swoich prac przewodnikowych pamietam, ze tylko nieliczni byli pod tym wzgledem rozgarnieci, i to wcale nie najstarsi bacowie. W r.1827 Albrecht Sydow zwiedzal Doline Bialej Wody. Zalil sie, ze mial przewodnika, ktory nie znal okolicy i nie umial mu niczego nazwac, dla niego wszystkie szczyty w okolicy byly "Fischseegebirge". Schodzac z Zawraciku Rowienkowego 5 sierpnia 1877 r. grupa Chalubinskiego o ladnej nazwie Doliny Rowienek dowiaduje sie nie od przewodnikow, lecz z... ksiazki "Die Hohe Tatra" Karla Kolbenheyera. Oczywiscie miejscowi pasterze mieli swoje nazwy, jednak butny zakopianski przewodnik pytanie lapszanskiego juhasa uwazalby za dyshonor, zwlaszcza w obecnosci przekonanego o jego wszechwiedzy "pana". M.in. z tego powodu nasza znajomosc szczegolowego nazewnictwa dalszych dolin nie posuwala sie do przodu.
Jesli chodzi o sprawnosc w skale, gorale byli jednak swietnymi wspinaczami i mieli nosa do terenu. W "Tatrach" TPN pisalem pare lat temu o goraliku z Brzegow, ktory wszedl na Mnicha na dlugo przed Pawlikowskim. Prowadzac w r. 1867 Janote na Swinice Maciek Sieczka nie znal jej kopuly, choc gora stala przeciez na granicy jego hali. Latwo jednak droge wyszukal. "Puscil sie Sieczka jak koza granica turni" – notowal Gustawicz w "Wedrowcu" 1879 II s.309. Niebawem stal na glownym szczycie i "wywijal kapeluszem i wolal »Wiwat«". Potem wrocil od dolu: "Jest juz droga na Swinnice". Tenze Sieczka, bawiac – jak wspomnielismy wyzej – z Pawlikowskim w nieznanej sobie Dolinie Kiezmarskiej dokonal pierwszego wejscia nowa nielatwa droga na Lomnice od polnocy a nastepnie na Kiezmarski. W dniu 22 wrzesnia 1874 r. dzielni zakopianie, m.in. Wojciech Roj i Szymon Tatar, prowadzili ks. Stolarczyka na dla nich obcy i skomplikowany topograficznie Gierlach. Droge sami wyszukali, a przewodnicy spiscy nie mogli uwierzyc, ze dali sobie rade.
Przelazenie przez Garby na Gierlachu
rysunek Walerego Eljasza
Wieczorem 18 wrzesnia 1879 r. w schronisku im. Hunfalvyego w Dolinie Wielickiej czeski pedagog i botanik, Vaclav Vrany (1851–1929), zastal czterech przewodnikow z Zakopanego, ktorzy nastepnego dnia mieli pojsc z mlodym hr. Potockim na Gierlach. Nie wygladali na ludzi umiejacych pisac. Vrany przyniosl z Kwietnicy – Ogrodu Wahlenberga – narecz roslin, ktore z uwaga przegladal. Wtedy przystapil do niego jeden z owych zakopian i zaczal rozkladac na stole zebrane okazy: Tu macie Geum montanum, to jest Chrysanthemum alpinum, to Mulgendium alpinum a tamto Senecio carniolicus... Vrany oslupial ze zdumienia i rzekl do gorala: Gdziezescie sie tego czlowieku nauczyli? Czy wy przypadkiem nie jestescie profesorem botaniki incognito? Na to goral: "Coz, prosim piyknie, kiedy czlowiek, tak jak ja, przez przeszlo 40 lat wodzi po Tatrach uczonych panow, cos tam mu sie po drodze przylepi."
Jozef Nyka
(skrot wiekszego opracowania)
GS/0000 MAKALU 2011 10/2011
Wyprawa zostala zorganizowana w ramach programu "Polski Himalaizm Zimowy 2010–2015", kierowal nia Artur Hajzer. Zalozono obozy na wysokosci 6500 i 7350 m, trzeci – szturmowy 7800 m – stanal podczas ataku szczytowego. Droge az do obozu III wyposazono w liny poreczowe lub gesto pozatykane trasery. 24 wrzesnia do finalnego ataku przystapili Adam Bielecki, Artur Hajzer, Maciej Stanczak (p.o. lekarza) i Tomasz Wolfart. Z powodu kaprysow pogody, dopiero 29 wrzesnia dotarli do obozu szturmowego. W nocy ruszyli do szczytu, przy czym Stanczak o 8 rano zawrocil. 30 wrzesnia o godz. 14 szczyt Makalu osiagneli Bielecki i Hajzer, zas poltorej godziny za nimi Wolfart. Ten trzeci schodzil powoli i musial zabiwakowac na wysokosci 8200 m. Dalsze zejscie w zlych warunkach i w stanie silnego zmeczenia przebiegalo wolno i czesciowo w rozbiciu. Zorganizowano akcje ratownicza z udzialem 5 Szerpow, koordynowana droga telefoniczna z... Polski, przez Jerzego Natkanskiego i dra Roberta Szymczaka. Stanczak i Wolfart zaliczyli jeszcze jeden biwak bez namiotu – tuz powyzej obozu II. Powrot do bazy nastapil dopiero 4 pazdziernika – w 11 dni od wymarszu. Nastepnego dnia poszkodowani odlecieli helikopterem do Katmandu. Konsekwencja byly odmrozenia – u Stanczaka i Wolfarta powazne. Artur Hajzer, najsilniejszy z zespolu szczytowego, wysoko ocenia prace krajowych koordynatorow akcji: Szymczak i Natkanski uratowali Stanczakowi i Wolfartowi zycie – mowi w swym wstepnym raporcie.
Jakby na zamowienie, w pazdziernikowym numerze "National Geographic Polska" ukazal sie bardzo ciekawy wywiad z drem Robertem Szymczakiem, zatytulowany "Doktor od wysokosci" – moze wart przedruku w ktoryms z periodykow gorskich?
GS/0000 TO BYLY PIEKNE DNI 10/2011
Poludniowa sciana Annapurny
Poludniowa sciana Annapurny (8091 m). Na srodkowy wierzcholek (8051 m) wiedzie zakopianska droga im. Jana Pawla II z r. 1981. Z lewej wierzcholek glowny. Fot. Krystyna Konopka
Wybralismy sie na trek w skladzie Janusz Chalecki z synem Tomkiem, oraz Krystyna Konopka i Andrzej (Negro) Slawinski. Obecnosc Tomka zdecydowanie obnizyla nam srednia wieku. Bez niego srednia ta wynosilaby 75 lat, a z Tomkiem – zaledwie 66 1/2! Poszlismy do Poludniowego Sanktuarium Annapurny (Poludniowa Baza Annapurny). Janusz Kurczab, w swoim ostatnio wydanym przewodniku pt. "Wokol Annapurny i Dhaulagiri" pisze, ze jest to bardzo popularna, latwa i piekna widokowo trasa, prowadzaca do niezwyklego cyrku lodowcowego, otoczonego zewszad lodowo-skalnymi scianami. Tak tez i bylo, piekne widoki i bardzo dobra baza noclegowa, choc jak na nasze kolana troche za duzo kamiennych schodkow. Trek jest stosunkowo niski, albowiem Poludniowa Baza Annapurny lezy na wysokosci 4130 m. Ma to plusy i minusy, choroba wysokosciowa nas nie dotknela ale upal na poczatkowych etapach byl bardzo meczacy. Turystow i trekerow masa. Nepal sie zmienia, dobre restauracje, samochody, modernizacja, ale uroku nie traci. Szlismy 15 dni z Khande do Nayapul, Ghandrung, Chomrong, Deorali (II), Machhapuchhare Base Camp, Annapurna Base Camp, Bamboo, Chomrong, Tadapani, Ghorepani, Ulleri. Bylo bardzo milo i wesolo, wspominalismy dawne gorskie przezycia, tworzac nowe, aby moc zaspiewac jeszcze raz – "to byly piekne dni". Namaste!
Krystyna Konopka
Przewodnicy zakopianscy ok. 1875 roku
Nasz zespol: po lewej Andrzej Slawinski Negro, z tylu: przewodnik Irjan, Tomek i Janusz Chaleccy, Krystyna Konopka. Pozostali – tragarze.
GS/0000 UIAA KATMANDU 2011 10/2011
Jak zapowiadalismy w poprzednim numerze, tegoroczne General Assembly UIAA odbylo sie w dniach 6–8 pazdziernika w Katmandu na zaproszenie Nepalskiego Tow. Alpinistycznego (NMA). Obrady otworzyl prezydent Nepalu Ram Baran Yadav. W czwartek 6 pazdziernika obradowal Komitet Wykonawczy, ktory m.in. przedyskutowal restrykcyjny budzet na r. 2012. W piatek odbyly sie 3 sympozja poswiecone zawodniczej wspinaczce lodowej, wyprawom himalajskim i zmianom klimatycznym na swiecie. Sobotnie obrady plenarne prowadzil wiceprezes Jordi Colomer, gdyz prezes Mike Mortimer powaznie zachorowal. Tematami dyskusji byly m.in. ciecia budzetowe, zmiany w metodach zarzadzania Unia, prace komisji roboczych. Wieksze zmiany w statucie postanowiono odlozyc do przyszlego roku. Komisja Bezpieczenstwa podkreslila wzrost popytu na safety labels, co daje Unii spore dochody. Z powodu choroby Mortimer zrzekl sie funkcji prezesa od 1 stycznia 2012, z Rady wycofali sie tez Silvio Calvi oraz skarbnik, Jan Bonding. Do kongresu w Amsterdamie jesienia 2012 beda ich zastepowali inni czlonkowie Rady. Prezes NMA Zimba Zangbu Sherpa wreczyl proporzec UIAA prezesowi NKBV, Fritsowi Vrijlandtowi, ktory bedzie goscil kolejne General Assembly. "Proporzec wedruje – powiedzial – z najwyzej polozonego kraju czlonkowskiego Unii, Nepalu, do polozonego najnizej czyli Holandii".
GS/0000 POMYSL O ANDACH 10/2011
Serdecznie zapraszam do lektury mojej nowej ksiazki zatytulowanej "Zamknij oczy i pomysl o Andach". Jest to osobista relacja z mojej ostatniej wyprawy w Andy (www.polskieandy.pl), wzbogacona o wspomnienia towarzyszacych mi przyjaciol. Jest opowiescia o fascynacji Andami, przygodzie i ponadczasowej magii gor. Zebralem w niej takze wiele interesujacych i malo znanych faktow o niezwyklych sylwetkach Polakow, ktorzy kiedys te gory eksplorowali. Dzisiaj, wydobyci z przepasci czasu, towarzysza czytelnikom i autorowi, tacy zywi i tak niespodziewanie bliscy. Marzenia i pasje taternikow z lat 30. XX wieku zwiazane ze zdobywaniem dziewiczych Andow nie wygasly wraz z ich zyciem. Ci, ktorzy odeszli, przekazali paleczke wspolczesnym nastepcom, ktorzy wyruszyli w te dalekie gory ich sladami. Poszlismy po przygody, ale takze po to, by lepiej poznac losy przedwojennych andynistow, ktorych zycie, podobnie jak gorskie drogi, sciany i szczyty, okazywaly sie warte zbadania i opowiedzenia. Ksiazka ma objetosc 255 stron i jest bogato ilustrowana (miedzy innymi niepublikowanymi fotografiami sprzed wojny). Dwa zrealizowane przez wyprawe filmy: "Polskie Andy" oraz "Z wizyta u Pana Boga" beda mialy premiere na XIII Explorers Festival w Lodzi w dniu 19 listopada 2011.
Wojciech Lewandowski
Ksiazke mozna kupic w sklepie internetowym www.e-lector.pl lub w promocyjnej cenie 35 zl wprost u autora lewanduczka@wp.pl, tel mobile 606 680 111 – wysylka z pobraniem pocztowym lub na adres zamawiajacego.
GS/0000 NOTATKI KULTURALNE 10/2011