GS/0000 Dawnych wspomnien czar 06/2016
„DEBINISCI” NA BIELANACH
[Czeslaw Momatiuk]
Jesien 1957 – Czeslaw Momatiuk na Woloszynie. Fot. Jozef Nyka
Warszawa lezy daleko od gor, nie ma tez w poblizu skalek, a o bunkrach w nieco dalszej okolicy dlugo nie bylo slychac. Nic zatem dziwnego, ze taternicy jako teren treningowy odkryli drzewa, przede wszystkim wiekowe deby w Lesie Bielanskim. Wspominal Justyn Wojsznis, ze interesowali sie nimi juz taternicy miedzywojenni, m.in. Adam Karpinski. Ktos potem mowil o znalezieniu w pniu debu archicznego haka sprzed lat. Do Lasu Bielanskiego przylega kompleks AWF, parkany uczelni obejmowaly kilka wielkich drzew. W r. 1957 studia w tej szkole podjal Czeslaw Momatiuk – jak pamietamy, duch niespokojny i inwencji pelen. Wraz z kilkorgiem przyjaciol sformowal on towarzyska grupe treningowa, w ktorej staly sklad oprocz niego wchodzili Danuta Topczewska (-Baranowska) „Toczka”, Bernard Uchmanski, Jozef Nyka oraz studenci AWF, Marian (Rysiek) Sowa i Edward Walusiak. Grupa ta spotykala sie regularnie dwa razy w tygodniu – takze w zimie, w mroz i zawieruche – a parogodzinne zajecia obejmowaly nie tylko wspinanie, ale i dlugie biegi („truchtania”) i proste cwiczenia gimnastyczne. W miare wolnego czasu w zajecia wlaczali sie inni zaprzyjaznieni koledzy, dosc regularnie Adam Szurek i Andrzej Paczkowski „Owca”, czesto Tomasz Kreczmar, Krzysztof Boncza-Tomaszewski, Janusz Onyszkiewicz, Tomasz Lubienski, Halina Kruger. Pojawil sie termin „debinizm”, „debinisci” – w r. 1964 uzyl go Andrzej Paczkowski w tytule swojego rzeczowego i ciekawego artykulu w „Taterniku” (nr 3–4, s. 92–93). Nie bylo wtedy jeszcze blekitnej od spalin trasy wzdluz Wisly i las schodzil w dol stroma dzika skarpa, a byl to las prawdziwy, ze zdrowymi jedrnymi drzewami i bez dzisiejszych mdlacych wyziewow z kanalow. Wsrod celow „truchtan” byly brzegi Wisly, zabytkowa studzienka pod skarpa lub pod murem kosciola samotny grob Staszica, naszego po trosze gorskiego patrona, ktoremu Toczka zanosila bukieciki kwiatkow.
[Krzys Boncza-Tomaszewski, Janusz Onyszkiewicz]
Maj 1960 roku. Wspina sie Krzys Boncza-Tomaszewski, stoi Janusz Onyszkiewicz. Fot. Jozef Nyka
Deby mialy nazwy i stale drogi, niektore zwiazane z imionami autorow. Dab „szatnia” byl wypruchnialy w srodku i tam zostawialismy nasze rzeczy. Kiedys przez czesc sezonu mielismy niemilych sasiadow: nad wlotem naszej garderoby zaprowadzila sie rodzina wielkich szerszeni. Wspinaczki cwiczylismy na korze drzew, parterowo bez asekuracji, przy wysokosciach wiekszych niz 3–4 m – z asekuracja lina przerzucana przez konary. Liny byly sizalowe, dosc sfatygowana nylonke mial Adas Szurek – oczywiscie chowal ja tylko na Tatry. Wspinalismy sie w trampkach, ktore z uwagi na specyfike stawiania stop zdzieraly sie po ciezej pracujacych wewnetrznych stronach czubkow. Opracowalismy tez sposob cwiczenia techniki podciagu – na pochylych sosnach, ktorych pnie i konary opasywalo sie petlami. Przy tej okazji zostala „wynaleziona” petla autoratownicza z prusikiem do salwowania sie w razie odpadniecia w przewieszkach. Jano Kurczab wspominal, ze wlasnie ten patent ocalil mu zycie przy locie w okapach Kazalnicy. Naszym popisom przygladali sie nieliczni spacerowicze. W tygodniku „Swiat” ukazal sie wowczas artykul popularnej pisarki Marii Kownackiej, ktora uderzyla na alarm, ze taternicy niszcza Las Bielanski, uzywajac rakow i wbijajac w zabytkowe deby haki. Byla to oczywiscie bzdura, ale z powaga dyskutowana na zabraniu Zarzadu Glownego KW, ktory byl bliski wydania zakazu chodzenia po drzewach.
Czesio Momatiuk – Moma lub Momo – mial oryginalne wizje wspinania, tak np. uwazal, ze taternictwa mozna sie wyuczyc nie bywajac w gorach czy skalkach. Juz wtedy chodzila mu po glowie mysl o sztucznej scianie wspinaczkowej. Gloszona teze udowodnil w efektowny sposob. W kwietniu 1958 r. ze swoim debowym teamem wybral sie w Tatry. 29 kwietnia dokonalismy pierwszego zimowego przejscia polnocnej sciany Swistowki, czy wedlug slownika WHP „Swistowej Czuby”. Byly to ostatnie dni umownego sezonu, ale w tamte lata zimy trwaly dlugo, wiec warunki zastalismy naprawde ciezkie: mroz, wiatr, sniegi do pasa. Droga byla naprawde trudna, a wspinanie trwalo az 18 godzin. Samo dotarcie do skal przez bujne zawalone sniegiem kosowki zajelo 2 godziny. O zmierzchu w glebi doliny pojawil sie Jedrzej Krzeptowski z Roztoki, z troskliwym pytaniem, czy zyjemy. Koncowe wyciagi, technicznie najtrudniejsze, robione w kompletnej ciemnosci (czolowki nie mial nawet alpinista Momo), wszyscy zapamietalismy na dlugo. Do czubka Swistowki i do sciezki turystycznej dobilismy okolo polnocy – o 11.45, jak zanotowalem.
Przejscie nie mialo „prasy”, oryginalna droga nie cieszyla sie uznaniem ani popularnoscia, choc jej autorami byli – przypomnijmy – W. Birkenmajer, K. Kupczyk, W. H. Paryski i J. A. Szczepanski w dniu 25 lipca 1930 roku. Byl i inny powod braku naglosnienia. Dzis jestem ostatnim zyjacym z tej naszej zimowej czworki, moge wiec ujawnic pewien drazliwy i skrzetnie ukrywany szczegol: otoz Rysio Sowa i Edek Walusiak byli wtedy na w ogole pierwszej w zyciu prawdziwej wspinaczce, moze nawet po raz pierwszy w gorach. Dotad chodzili tylko po drzewach. Zreszta – moze po tym chrzcie bojowym – ostatecznie w taternictwie nie zasmakowali, choc Rysio zwiazal zycie z praca przewodnika. O tym „niuansie” nie wspominalismy nawet wsrod swoich, bylo pewne, ze wywolalby w srodowisku burze, a Czesiek jak nic wylecialby z KW, gdyz tylko on jeden nalezal do Klubu. Wspinanie zimowe, tym bardziej wyczynowe, stanowilo wyzsza forme taternictwa, do ktorej trzeba bylo dorastac w ciagu letnich tatrzanskich sezonow, wiec nasz pomysl bylby poczytany za kpine ze slusznych norm i kanonow bezpieczenstwa w gorach. To moje wyznanie jest byc moze pierwszym – dzis mamy czasy, kiedy wszystko wolno, nikogo nie ogarnie wiec swiete oburzenie. Choc tak po prawdzie ogarnac powinno.
Bylo to niemal 60 lat temu. Tymczasem niedawno – jesienia 2014 – gazetki bielanskie przyniosly wiadomosc zatytulowana „Rekord wysokosci na Bielanach” z informacja, ze 29 listopada w opuszczonej hali przy ul. Palisadowej otwarto najwyzsza w Polsce scianke wspinaczkowa – 19 m w pionie, 1000 m2 powierzchni, 40 linii i 130 drog, z ktorych najdluzsza ma 30 m. Otwarciu patronowal ambasador Republiki Czeskiej, a scianka otrzymala wdzieczna nazwe „The North Face Makak Arena”. Szkoda, ze nikt nie pomyslal o tym, aby nadac jej imie Czeska Momatiuka, ktorego wizja sprzed wielu lat w niej sie urzeczywistnila. Ale kto z mlodych wspomni Mome? Ten skrot nazwiska trwa wprawdzie jako nazwa drogi na Kazalnicy, bardziej jednak jako symbol i znak jakosci, niz jako pamiec o na prawde niezwyklym wspinaczu i – wyjatkowym czlowieku.
Jozef Nyka
GS/0000 KEN WILSON 06/2016
[Ken Wilson]
Urodzony 7 lutego 1941 r., wspinal sie od r. 1953 i choc sam nie mial spektakularnych sukcesow, byl na brytyjskiej scenie jedna z najbardziej znanych i wplywowych postaci. Jako fotograf i dziennikarz wszedl do towarzyskiej elity, a pracujac dla mediow gorskich stal sie wszechwiedzacym kronikarzem lat 60. i 70. To on stworzyl na bazie „Mountain Craft” slynny magazyn „Mountain”, ktory w latach 1969–78 z werwa i talentem redagowal. Byly to dobre lata polskiego alpinizmu i zaprzyjaznione „Mountain” nalezalo do jego waznych miedzynarodowych propagatorow. Od r. 1981 na frontowej stronie kazdego numeru pismo zamieszczalo ramke z tytulami 15 czolowych pism gorskich swiata. Wsrod 7 tytulow z Europy pysznil sie nasz „Taternik”.
Jako publicysta, Ken znany byl z ostrego piora. Krytykowal dzialania AC i BMC, ich polityke gorska, brak serca do spraw kultury. Byl tak kontrowersyjny, ze kiedy w r. 1972 chcial wstapic do Alpine Club, dlugo mu tej godnosci odmawiano. Jako energiczny wydawca byl wspolzalozycielem oficyny „Diadem”, a potem wlasnego wydawnictwa „Baton Wicks”, znanego z serii wspaniale ilustrowanych tomow poswieconych wspinaczce brytyjskiej, alpinizmowi i turystyce gorskiej. Ken po czesci sam te ksiazki tworzyl. W r. 1978 zebral znana antologie 100 wazniejszych artykulow z prasy swiatowej pt. „The Games Climbers Play”. Z jego ksiazek i kompilacji pamietane sa „Classic Rock” 1978, „The Big Walks” 1980, „Classic Walks” 1982, „Cold Climbs” 1983, „Extreme Rock” 1986 – wszystkie poswiecone rejonom z wysp Brytyjskich. Nalezal do dobrych duchow znanego Kendal Mountain Festival. Jego zaslugi uhonorowano ceniona nagroda „Za Dorobek Zycia” – Boardman Tasker Lifetime Achievement Award. Zmarl 11 czerwca 2016 r. po dlugiej walce z ciezka choroba.
[Mountain]
GS/0000 ANKIETA „TATERNIKA” 06/2016
Nowa redakcja „Taternika” rozpisala ankiete czytelnicza, ktora juz na wstepie przyniosla wspanialy wynik: 257 odpowiedzi, co jest sukcesem samym w sobie. Opracowane statystycznie glosy daja pewien wglad w preferencje czytelnicze i po czesci w kregi czytelnikow pisma w sensie socjologicznym. „Po czesci”, gdyz w obszernym omowieniu ankiety nie sprecyzowano kim sa respondenci – wysokie odsetki w ocenach „Taternika” wskazywalby na to, ze raczej wypowiadaja sie jego wierni sympatycy. W pytaniach nie wyodrebniono kategorii „senior”, wiemy tylko, ze 4,7% to ludzie w wieku 60+. Az 48% nie ukonczylo 35 roku zycia. Okolo 3/4 uczestnikow ankiety to ludzie z wyksztalceniem wyzszym. Dla redakcji wazne sa upodobania tematyczne czytelnikow, na ktorych czolo – dosc zreszta tradycyjnie – wybijaja sie:
wspinaczka wysokogorska21%
Tatry i tematyka tatrzanska19%
himalaizm19%
problematyka sprzetowa14%
turystyka wysokogorska14%
wspinanie skalkowe13%
taternictwo jaskiniowe11%
Ciekawy jest stosunkowo wysoki procent milosnikow jaskin, a takze to, ze Tatry budza zainteresowanie nie wieksze, niz Himalaje. Ankieta wprowadza redakcje w swiat preferencji czytelniczych, choc niektore pytania postawiono nazbyt ogolnie i nie wiadomo, jakie tresci kryja sie dla respondenta w terminie „wspinaczka wysokogorska” lub jakie gory miesci w sobie termin „himalaizm”. Wyniki ankiety winny byc dla redaktorow pewnym kierunkowskazem, nie powinny byc jednak w zadnym razie zobowiazaniem czy wyznacznikiem tresci. Zyczeniom i kaprysom czytelnikow musza ulegac pisma komercyjne, ktorych glownym celem jest nie informowanie, lecz sprzedaz produkcji. Tymczasem pisma organizacyjne, a nie zapominajmy, ze takim byl i powinien stac sie znowu „Taternik”, maja do wypelnienia okreslone misje, nieatrakcyjne czytelniczo, nawet nie do czytania, ale kluczowe z punktu widzenia zbiorowej pamieci – rejestracje zdarzen, gromadzenie dokumentacji, wylawianie z rzek informacji rzeczy dla obslugiwanej spolecznosci waznych dzis i za 50 lat. Problemy „kasy” nie moga decydowac o doborze tresci – kiedys, wcale nie tak dawno temu, organy prasowe organizacji finansowane byly przez te organizacje, choc realny koszt ich produkcji byl znacznie wyzszy, niz obecnie. Z lat mojej pracy w „Taterniku” pamietam 2 bardzo skromne ankietki – po 50–100 formularzy. Respondenci wysuwali postulaty podobne do dzisiejszych – wiecej relacji przezyciowych, wiecej bujdalek i polemik, czesciej humoreski Staszka Urbanskiego – nudzil ich nadmiar Hindukuszu, nie cenili „kroniki”, ktora, jak sie okazuje dzis po uplywie czasu, przechowuje obraz alpinizmu i Klubu z tamtych lat. Tchnienia historii nie czuje sie majac 20–40 latek. W ostatnich dekadach wlasnie te swoja czesc pismo zaniedbalo najbardziej, a w rocznikach prozno by szukac takich rzeczy, jak wezlowe wydarzenia z zycia PZA, stany liczbowe organizacji, prace komisji, kontakty z UIAA i UIS, omowienia wazniejszych zebran czy nawet walnych zjazdow. Tak np. chyba do dzis nie podsumowano w „Taterniku” zjazdu z 2015 r., m.in. z tak doniosla w skutkach dyskusja o – wlasnie „Taterniku”. Czytelnikow nigdy nie frapowaly te tematy – byly zwyklymi serwitutami, ktore dopiero po latach ujawnialy swoja wartosc, kiedy trzeba bylo szukac dat wejsc, skladow wypraw, skladow komisji, zestawien wypadkow, wykazow czlonkow honorowych itp. Redaktora „Glosu Seniora” w ostatniej ankiecie szczerze zmartwilo to, ze wsrod 55 czytanych przez respondentow mediow specjalistycznych, czyli dodatkowych zrodel informacji, nikt nie wymienil naszej minigazetki – okazuje sie, ze mimo obecnosci w internecie i szerokiego zauwazania przez Google, w rzeczywistosci nie jest ona nikomu potrzebna.
Jak podano w zjazdowym sprawozdaniu PZA, „Taternik” wychodzi obecnie w nakladzie 2500 egzemplarzy, z czego 1600 sie sprzedaje. Wydawca pisma jest Grzegorz Bielejec, redaktorem naczelnym Maciej Kwasniewski, jego zastepca, odpowiedzialnym za media elektroniczne – Tomasz Mazur. Czlonkami Rady Redakcyjnej sa Grzegorz Bielejec, Jagoda Adamczyk, Robert Cholewa, Rafal Fronia, Janusz Majer, Krystyna Palmowska, Jozef Soszynski i Renata Wcislo (Krystyna Palmowska i Janusz Majer maja hasla w WEGA).
GS/0000 WIESCI Z DALEKIEGO WSCHODU 06/2016
To nie byla znakomita „Iwa to Yuki”, ale cos, co wypelnialo informacyjna luke miedzy Japonia i reszta swiata. Anglojezyczne „Japanese Alpine News” wychodzily przez 16 lat, co rok w postaci skromnie drukowanych 50–150-stronicowych zeszytow. Nie mogly i nie chcialy one dokumentowac calej aktywnosci Japonczykow, chodzilo im raczej o swiat odkrywania i eksploracji gor najwyzszych, szczegolnie tych w Azji Centralnej, choc nie tylko. W swoich 16 numerach przyniosly wiele cennych i zawsze celnie zilustrowanych artykulow, w znacznej czesci z malo znanych zakatkow Chin, w tym kilka polonicow, takze map Jurka Wali. Nie byly to przypadkowe zrzutki tematow, lecz wybory dokonywane z jasna mysla przewodnia. Glownym tworca i redaktorem pisma byl wielki japonski eksplorator gor Azji wspolczesnej, Tamotsu Nakamura. Od wiosny 2016 JAN ulegaja likwidacji, a w to miejsce powstaje polrocznik elektroniczny podobnej tresci, wydawany wespol z federacja ogolnoazjatycka Asian Alpine Associates, zatytulowany „The Asian Alpine E-News”, ktorych pierwszy numer dotarl do nas w maju. Tresc jest bogatsza i latwiej dostepna – to dobrze, ale tradycyjnego papieru zal. Lacznikiem miedzy redakcja a polska spolecznoscia gorska pozostaje Janusz Majer.
[The Japanese Alpine News]
Japanese Alpine News tom XII rok 2011.
GS/0000 ZERKNIJ SENIORZE DO PAKAMERY! 06/2016
Klania sie Marek Praski „Skuter”! Zwracam sie do Kolegow Seniorow z pewna prosba. Otoz w ramach „kryzysu wieku sredniego” dzialam w grupie rekonstrukcji historycznej, odtwarzajacej sylwetki zolnierzy WP z okresu przedwojennego. Ostatnio pojawila sie idea odtworzenia umundurowania i wyposazenia Kompanii Wysokogorskiej, ktora stacjonowala w Zakopanem i w Kirach w latach 1919–31. W zwiazku z tym szukam starych karabinkow, rakow, hakow, podkutych butow wspinaczkowych. Bardzo potrzebny bylby czekan na dlugim drzewcu. Licze na to, ze starsi Koledzy moga miec takie niepotrzebne przybory, ktore mogliby wypozyczyc lub odstapic. Podaje adres e-mailowy: praski50@wp.pl i telefon: 509 283 327.
[Kompania Wysokogorska]
Kompania Wysokogorska na starej fotografii
GS/0000 SYCKIEGO PO KRAPCE 06/2016
[Korona Himalajow]
Fot. Michal Kochanczyk