MONIKA NYCZANKA
Jan Surdel „Kiszkant”
1939–2020
[Jasiek Surdel w Tatrach]
W Tatrach. Zdjęcie z archiwum córki

  
Redakcja: JÓZEF NYKA

Copyright © 2020 by JÓZEF NYKA
GBH0000POŻEGNANIE JAŚKA SURDELA   66 (2020)
10 października 2020 roku w krakowskim szpitalu zmarł Jan Surdel, operator telewizyjny, taternik i alpinista. Dwa lata temu żegnaliśmy podobnym wspomnieniem jego starszego brata, Jerzego Surdela (1935–2018), także człowieka gór, podróżnika, uczestnika wielu egzotycznych wypraw, reżysera i jurora festiwali filmowych. W zeszycie poświęconym Jurkowi pojawiły się informacje o losach rodziny Surdelów. W niniejszym wspomnieniu są one poszerzone, bo w roku 2020 minęło 40 lat od śmierci Franciszka Surdela.
OPOWIEŚĆ RODZINNA
Rodzina wywodzi się z ziemi świętokrzyskiej. Józefa z domu Szloser, urodzona 30 września 1907, dorastała w Słupi Starej u stóp Łysogór. Jej rodzice Marianna ze Zbrojów i Jan Szloser pobrali się 16 stycznia 1897 roku w Świętomarzu, w kościółku pamiętającym XIV stulecie. Jan (1864–1939) był właścicielem młyna. Domem i siedmiorgiem dzieci zajmowała się Marianna. Dzięki jej uporowi i zaradności wszystkie dzieci otrzymały wykształcenie. Trzy córki: Stanisława (późniejsza Utnikowa, 1902–1990), Janina (późniejsza Halladinowa, 1906–1984) i Józefa (późniejsza Surdelowa, 1907–1984), poszły tą samą drogą – ukończyły szkołę powszechną w Słupi Starej, a potem kontynuowały naukę w 5-letnim seminarium nauczycielskim w Ostrowcu Świętokrzyskim. Jadwiga (późniejsza Kurosadowa, 1912–1975) zdobyła dyplom pielęgniarski, Antonina (późniejsza Maciągowa) uczyła się w szkole gospodarstwa domowego, a najmłodszy z rodzeństwa Hieronim, zwany w rodzinie Jurkiem (1919–1984), uczęszczał do szkoły wojskowej. Państwowe Seminarium Nauczycielskie Męskie im. Tadeusza Kościuszki, gdzie uczyły się Stanisława, Janina i Józefa założono w roku 1917. Wbrew nazwie nie była to szkoła męska, ale koedukacyjna, z przewagą liczebną dziewcząt. Józefa pobierała nauki w seminarium w latach 1922–29. W maju 1929 roku zdała egzamin dojrzałości i otrzymała świadectwo uprawniające do „pełnienia obowiązków tymczasowej nauczycielki w szkołach powszechnych”. Zgodnie z tymi uprawnieniami 1 września 1929 roku rozpoczęła pracę w 2-oddziałowej szkole we wsi Biechów. Biechów leży pomiędzy Buskiem a Pacanowem. To duża wieś o bogatej historii. Rozpoczynając pracę z dala od rodzinnego domu Józefa nie przypuszczała nawet, że za kilka lat poślubi absolwenta szkoły w Biechowie...
[Budynek szkoly gorniczej w Wieliczce]
Neogotycki budynek szkoły górniczej w Wieliczce, w której uczył się Franciszek Surdel.
Franciszek Surdel przyszedł na świat 10 września 1908 w Trzebicy. Trzebica to rodzinna wieś jego matki, Anieli z Juszczyków, urodzonej w tym samym miejscu 1 sierpnia 1887. Franciszek dzieciństwo mógł spędzić w sąsiednim Piestrzcu, gdzie urodził się 16 listopada 1887 jego ojciec, Andrzej, syn Franciszka i Anieli Bebel. Być może jednak Andrzej i Aniela Surdelowie mieszkali w położonym w pobliżu Piestrzca Biechowie, gdzie Franka posłano do szkoły. Po czterech latach spędzonych w wiejskim powszechniaku – a był to niełatwy okres I wojny – nadeszły lata gimnazjalne. Sam Franciszek tak napisał w odręcznym życiorysie: „W roku szkolnym 1920/21 wstąpiłem do gimnazjum w Ostrowie Wlkp., gdzie uczęszczałem do 1925 kończąc 5 klas.” Pozostanie zagadką dlaczego prości rodzice wysłali pierworodnego syna tak daleko – aż do Ostrowa Wielkopolskiego. I to w czasie tak niesprzyjającym podróżom, jak lato i jesień 1920 roku. Jest prawdopodobne, że za wyborem gimnazjum w Ostrowie coś przemawiało. Może rodzina Surdelów miała tam jakiś punkt zaczepienia – kogoś, kto obiecał otoczyć chłopca opieką? Projekt sam w sobie nie miał wielkich szans na powodzenie. Wielkopolskie gimnazjum było szkołą o wygórowanych wymaganiach. Kładziono tam ogromny nacisk na przedmioty humanistyczne i naukę języków, z łaciną i greką na czele. Dla absolwenta wiejskiej szkółki, chłopca o raczej ścisłych uzdolnieniach, te wymagania musiały być zbyt wygórowane. Niedoszły maturzysta po pięciu latach wrócił w rodzinne strony i podjął pracę w Piestrzcu w kamieniołomie wapienia, jako niewykwalifikowany robotnik. 1 września 1928 roku rozpoczął naukę w szkole górniczej w Wieliczce. W drugim półroczu odbywał dłuższą praktykę jako rębacz w kopalni „Kleofas” w Katowicach. Powrót do szkoły jesienią 1929 roku uniemożliwiło mu wezwanie do wojska. Jak podaje od 21 października 1929 do 23 września 1930 roku przebywał w Stanisławowie. W tym kresowym miasteczku ulokowany był garnizon, gdzie stacjonowała między innymi 11 Karpacka Dywizja Piechoty. W skład tej dywizji wchodził 48 pułk piechoty Strzelców Kresowych, do którego skierowano rekruta Surdela. Służbę wojskową po roku przerwała choroba – nie wiadomo prawdziwa, czy może symulowana. W każdym razie decyzją komisji lekarskiej Franciszek Surdel został zwolniony. Wrócił do szkoły w Wieliczce. Końcowy egzamin zawodowy na sztygara górniczego zdał wiosną 1933 roku. Wkrótce przyjął posadę kierownika kamieniołomu w Piestrzcu. Prawdopodobnie w tym czasie poznał młodą nauczycielkę. Józefa Szloser w roku szkolnym 1933/1934 nie pracowała już w Biechowie, ale w 4-klasowej szkole powszechnej w pobliskim Brzostkowie.
JÓZEFA I FRANCISZEK – RAZEM W BURZLIWYCH CZASACH
15 sierpnia 1934 roku Józefa i Franciszek zawarli związek małżeński. Rok po ślubie, 10 sierpnia 1935, w Krakowie na świat przyszedł pierworodny Jerzy Bożydar. Niestety 1 października 1934 roku Franciszek stracił zatrudnienie w kamieniołomie i przez ponad dwa lata był bezrobotny. W styczniu 1937 roku los trzyosobowej rodziny stał się jednak pewniejszy dzięki posadzie w kopalni „Polska” w Świętochłowicach. Franciszek zaczął tam pracę jako praktykant-rębacz, ale szybko awansował. Małżonkowie musieli zamieszkać oddzielnie. Józefa pracowała w trzeciej już szkole w powiecie stopnickim – w Zborówku. We wrześniu 1938 roku wystarała się jednak o urlop dla podratowania zdrowia. Urlop był przedłużany, kolejne zaświadczenia lekarskie nadchodziły już ze Świętochłowic. Najwyraźniej dzięki urlopowi rodzina mogła być znowu razem.
[Jozefa i Franciszek Surdelowie]
Józefa i Franciszek Surdelowie, młodzi małżonkowie.
Przyszło lato 1939 roku. Józefa, w zaawansowanej ciąży, wraz z czteroletnim Jurkiem, spędzała wakacje w Garbatce-Letnisku na skraju Puszczy Kozienickiej, gdzie wypoczywały też jej siostry z dziećmi. Franciszek, od 1 stycznia 1939 awansowany na stanowisko sztygara oddziałowego, pracował. Wybuch wojny sprawił, że Józefa nie zdążyła wrócić do Świętochłowic. Do Garbatki 10 września 1939 wkroczyli Niemcy, a 9 dni później na świat przyszła para bliźniaków, Małgosia (właściwie Krystyna Małgorzata) i Jaś. Według tradycji rodzinnej po siostrę i jej dzieci przyjechał młodszy brat, Jurek (właściwie Hieronim) Szloser. Nie przestraszył się ani dystansu ponad 90 kilometrów, ani niebezpieczeństw. Wybrał się w podróż wozem zaprzężonym w konia. Powrót z Garbatki do Słupi Starej, z małym Jurkiem i z bliźniętami ułożonymi w walizce, był niebezpieczny i wyczerpujący. Podobno końcowy odcinek trasy – po świętokrzyskich bezdrożach w zupełnych ciemnościach – udało się pokonać tylko dzięki instynktowi konia. Franciszek, który nie został zmobilizowany przyjechał do Słupi Starej. Pięcioosobowa rodzina spędziła okupację u stóp Łysogór. Głównym punktem oparcia był dom bratostwa – Natalii i Jerzego Szloserów i ich teściów, państwa Kozłowskich. Józefa podczas okupacyjnej nocy zajmowała się tajnym nauczaniem – według sporządzonych po wojnie dokumentów od stycznia 1940 do stycznia 1945. Franciszek pracował w swoim zawodzie: zatrudniono go w kopalni „Staszic” w osadzie górniczej Rudki, jako nadsztygara. Kopalnia ta – oczywiście pod zarządem niemieckim – wydobywała piryt, potrzebny do produkcji kwasu siarkowego. Od 1942 lub od 1943 roku Franciszek był członkiem AK (placówka Słupia Stara). Przyjął pseudonim konspiracyjny „Zagłoba”.
Po wyzwoleniu Józefa włączyła się w organizację polskich szkół w świętokrzyskiej gminie Grzegorzowice – w Cząstkowie i w Pokrzywiance. Franciszek wrócił na Śląsk. W Świętochłowicach zajął piętro poniemieckiej willi. Wrócił do pracy w kopalni węgla kamiennego „Polska”, jako sztygar objazdowy. Szybko ściągnął żonę ze starszym synem. 10 kwietnia 1945 Józefa rozpoczęła pracę w Publicznej Szkole Powszechnej nr 4 w Bytomiu-Mieście. Jurek poszedł do szkoły w Świętochłowicach. Zaliczono mu okupacyjną naukę na tajnych kompletach. Od 1 września 1945 był wpisany na listę uczniów klasy piątej.
6-letnie bliźniaki jeszcze cały rok spędziły w świętokrzyskiem. Tam wyrobiono im metryki wpisując, może dla uproszczenia, inne miejsce urodzenia od faktycznego – Słupię Starą. Urzędnik namawiał też, by przy okazji zmienić im datę urodzenia na późniejszą, ale na to już rodzina nie przystała.
Rok 1946 miał być rokiem scalenia rodziny i normalizacji życia, ale nastąpiły kolejne dramatyczne wydarzenia... 23 czerwca 1946 roku Franciszek został aresztowany za działalność, którą prowadził w szeregach organizacji niepodległościowej Samodzielna Grupa Konspiracyjnego Wojska Polskiego „Bory”. W pokazowym procesie skazano go na przepadek mienia i na sześć lat więzienia. Wyrok zapadł 24 października 1946. W tym okresie razem z Surdelami mieszkała siostra Józefy, Stanisława Szloser-Utnikowa z dwójką swoich dzieci, Hanią i Andrzejem. Wiemy z akt IPN, że pozostający w Londynie mąż Stasi, pułkownik Marian Utnik, czynił starania, by złagodzić wyrok Surdela. Wkrótce sam popadł w niełaskę i trafił za kraty stalinowskiego więzienia, skazany w słynnym sfingowanym procesie.
ŚLĄSKIE DZIECIŃSTWO
[Mały Jasio (Surdel)]
Mały Jasio
W tych niełatwych okolicznościach, we wrześniu 1946 roku, Małgosia i Jasiek rozpoczęli naukę w Publicznej Szkole Powszechnej nr 2 imienia Adama Mickiewicza w Świętochłowicach, gdzie od roku uczęszczał ich starszy brat. Rodzina po aresztowaniu Franciszka utraciła dotychczasowe poniemieckie mieszkanie w willi przy ulicy Nowowiejskiej. Nastąpiła przeprowadzka do 4-pokojowego lokalu pozostającego z gestii kopalni „Polska” przy ulicy Bochenka 17 (dziś to jest ulica Wiktora Polaka). Utrzymanie rodziny spadło w całości na barki Józefy. Z pomocą pospieszyła jej matka, Marianna Szloser, która przeniosła się ze Słupi Starej do Świętochłowic, by pomóc w opiece nad wnukami.
Po dwóch latach Józefa Surdelowa podjęła odważną decyzję – przyjęła lepiej płatną pracę z dala od domu. W kwietniu 1949 przeniosła się wraz z bliźniakami do Solic Zdroju koło Wałbrzycha (dziś ta miejscowość nosi nazwę Szczawno-Zdrój). W Świętochłowicach pozostał Jurek, już licealista, pod opieką babci Szloserowej. Józefa podpisała zobowiązanie, że nie będzie informowała do jakiej pracy została zwerbowana. Jej nowe zajęcie to była opieka nad dziećmi sprowadzonymi do Polski z Grecji i Macedonii po krwawej wojnie domowej i klęsce komunistycznej partyzancki. Przyjazdowi Greków celowo nie nadawano rozgłosu. Mali przybysze zostali skierowani do kilku poniemieckich miejscowości, gdzie zorganizowano dla nich tak zwane Państwowe Ośrodki Wychowawcze. Jednym z wytypowanych miejsc był przedwojenny kurort leżący koło Wałbrzycha – Solice Zdrój (dziś miejscowość nosi nazwę Szczawno Zdrój). Wychowawcy organizowali tu dzieciom pobyt i adaptację do polskich warunków. W Solicach Józefa zamieszkała ze swoimi nowymi podopiecznymi, a jej własne dzieci zostały umieszczone oddzielnie – w internacie przy polskiej szkole. Po dłuższym czasie nastąpiła reorganizacja i rodzina Surdelów została przeniesiona do przygranicznego Zgorzelca, gdzie w dawnych koszarach utworzono nowy zbiorczy ośrodek dla uciekinierów z Grecji. Bliźniaki ponownie zmieniły otoczenie i miejsce nauki. Jasiek w Zgorzelcu przeszedł ciężką szkarlatynę, trafił nawet do szpitala.
W międzyczasie do Świętochłowic wrócił Franciszek Surdel. Dzięki amnestii uzyskał przedterminowe zwolnienie. Wypuszczono go z więzienia we Wronkach dokładnie w trzecią rocznicę aresztowania, 23 czerwca 1949. Dzień później zameldował się na Komisariacie Milicji Obywatelskiej w Świętochłowicach. Wyszedł na wolność z nadszarpniętym zdrowiem, ciążył też na nim wciąż jeszcze czteroletni wyrok pozbawienia praw publicznych. Szybko znalazł pracę, ale ze względu na wyrok nie mógł wrócić pod ziemię. Pierwszy rok spędzony na wolności przepracował jako urzędnik w Przedsiębiorstwie Budowy Zakładów Górniczych w Miłkowie, a potem przez blisko 6 lat był zatrudniony w Dyrekcji Rudzkiego Zjednoczenia Przemysłu Węglowego w Bytomiu, najpierw jako starszy referent, a później jako starszy inspektor techniczny. Dopiero w styczniu 1956 roku możliwe były przenosiny do pracy pod ziemią. Franciszek kilka miesięcy przepracował w kopalni „Wanda-Lech”, a potem aż do przejścia na emeryturę był prcownikiem nadzoru w kopalni „Andaluzja”. Cała rodzina przeniosła się wówczas ze Świętochłowic do Brzozowic-Kamienia. Surdelowie zajęli tam piętro willi oznaczonej numerem 11/12 na osiedlu należącym do kopalni.
AZYL W TATRACH
Po powrocie ze Zgorzelca Małgosia i Jasiek wrócili do szkoły podstawowej w Świętochłowicach. Końcowe świadectwa siódmej klasy odebrali 25 czerwca 1953 roku. Małgosia kontynuowała naukę w liceum ogólnokształcącym, a Jasiek trafił do Zasadniczej Szkoły Zawodowej nr 1 Centralnego Urzędu Szkolenia Zawodowego w Bytomiu. Kształcił się początkowo na wydziale metalowym w specjalności ślusarstwo maszynowe. W roku szkolnym 1953/1954 zaliczył I klasę, w roku 1954/1955 II klasę. W papierach rodzinnych zachowały się te właśnie dwa świadectwa. Potem przeniósł się do technikum.
[Małgosia i Jasiek]
Wspinające się rodzeństwo: Jasiek i Małgosia.
W czasie, gdy bliźniaki uczyły się jeszcze w szkole podstawowej, ich starszy brat, Jurek, uczeń liceum ogólnokształcącego w Świętochłowicach, zaczął wyjeżdżać w góry. Najpierw to były turystyczne wyprawy w gronie kolegów, później Jurek ukończył kurs wspinaczkowy i zapisał się do Klubu Wysokogórskiego w Katowicach. Po powrocie ze Zgorzelca młodsze rodzeństwo podążyło śladem starszego brata. Dla obydwojga zaczęły się wyjazdy w skałki, kurs taternicki, potem wielotygodniowe pobyty w „Kurniku” przy schronisku nad Morskim Okiem. Małgosia i Jasiek szybko zdobyli szlify taternickie i od szesnastego roku życia wspinali się w Tatrach latem i zimą. Zostali jednocześnie członkami bardzo zżytego i skonsolidowanego śląskiego środowiska taternickiego. Pod koniec lat pięćdziesiątych ważną rolę zaczęło odgrywać przestronne i gościnne mieszkanie ich rodziców w Brzozowicach-Kamieniu, w pobliżu kopalnianej bocznicy kolejowej. W tym mieszkaniu odbywało się wiele spotkań towarzyskich, zatrzymywali się tu także przyjaciele z dalszych stron zdążający w Tatry. Niektórzy z nich mieszkali w Brzozowicach Kamieniu całymi tygodniami – jak kanadyjczyk Robert Bombier.
[Jasiek Surdel na mikstowej scianie]
Jasiek – wspinaczka na mikstowej ścianie. Zdjęcie z archiwum córki
Jasiek szybko został dostrzeżony jako rewelacyjny talent. Wspinał się lekko i płynnie, trudna skała jakby nie stawiała mu oporu. Łatwość radzenia sobie ze skrajnie trudnymi partiami przeszła do taternickiej legendy. Już jako nastolatek wszedł do elitarnego grona kilku w Tatrach „PAJĄKÓW SKALNYCH”. Do wypraw w wyższe góry – Kaukaz, Alpy – kwalifikowała go – mimo stosunkowo wątłej budowy ciała – duża odporność na długotrwałe wysiłki i bezproblemowe radzenie sobie z ciężkimi biwakami w lodzie i śniegu. Jako partner w zespołach był poszukiwany i angażowany przez ówczesne sławy, miedzy innymi przez Jana Długosza. Chętnie wspinał się z nim późniejszy długoletni prezes PZA i znany historyk, profesor Andrzej Paczkowski. Partnerskie walory Jaśka podnosiło jego pogodne usposobienie. Stale wesoły i uśmiechnięty, z talentem opowiadał wesołe historyjki przy ogniskach lub na towarzyskich posiadach. Nie miał aspiracji przywódczych, ale chętnie uczestniczył w łobuzerskich imprezach. To on przewodził z „Kurnika” wieczornym wypadom do piwnic schroniska, skąd przynoszone były konwie ulewanego z beczek piwa.
Autorem przezwiska, które przez lata mocno przylgnęło do Jaśka, był podobno Andrzej Paczkowski. Przezwisko to wiązało się z incydentem zdrowotnym podczas kursu taternickiego w „Betlejemce” i wizytą na ostrym dyżurze zakopiańskiego szpitala z podejrzeniem zapalenia wyrostka robaczkowego. Początkowo nazywano Jaśka „Ślepokich”, później to był już „Kiszkant” lub pieszczotliwie „Kiszkuś”.
[Jan Surdel, Danka Topczewska]
Rok 1959 Morskie Oko. Jasiek z Danką Topczewską (-Baranowską) „Toczką”. Fot. Kuba Rędziejowski
Ważną kartą w taternickim życiorysie Jaśka, prócz wspinaczek w Tatrach, w Kaukazie i w Alpach, była jego działalność szkoleniowa. Już jako 18-latek został instruktorem taternickim. Szkolił przez 10 lat. Miał tylko krótką przerwę na pobyt w wojsku, bo w latach 1960–62 górską karierę przerwała mu służba wojskowa, ale tak jak ojciec nie dotrwał do jej końca – uzyskał przedterminowe zwolnienie decyzją komisji lekarskiej. W papierach Jaśka zachował się wykaz okresów jego pracy instruktorskiej. Zgodnie z tym wykazem przepracował w latach 1957–1967 ponad 30 miesięcy – latem i w zimie.
JASIEK W KAUKAZIE
Już w roku 1958 Jasiek wszedł w skład zagranicznej wyprawy Klubu Wysokogórskiego w Kaukaz. To było duże wyróżnieniem dla niespełna 19-letniego wspinacza. Jego grupa składała się z 20 taterników i kierownika, którum był Stanisław Biel. Od 13 do 27 sierpnia przebywali oni w obozie Adył Su. Jasiek uczestniczył w trzech akcjach górskich. Pierwsze treningowe wejście z 15 sierpnia wiodło granią od przełęczy Koj Awgan Ausz na szczyt Wia Tau (3820 m). W zespole z Jaśkiem wspinali się Stanisław Biel, Antoni Gąsiorowski, Jan Słupski, Marek Stefański, Jacek Żukowski oraz dwoje alpinistów radzieckich. 5 dni później 20 sierpnia, miało miejsce kolejne wejście treningowe: zachodnią granią od przełęczy Kaszka Tasz na szczyt Ułłu Kara (4302 m). W dniach 23–25 sierpnia zespół w składzie Dembiński, Gąsiorowski, Stryczyński, Surdel, Żukowski i Rosjanin Bażenow dokonał śmiałego wejścia na zachodni wierzchołek Ułłu Tau Czana (4201 m) pokonując północną ścianę przez tzw. „deskę”. Zejście wiodło zachodnią granią na przełęcz Garwasz.
[Jan Surdel w drodze pod Dych Tau, Kaukaz]
Kaukaz, w drodze pod Dych Tau. Fot. Jan Długosz
Rok później, latem 1959 roku, Jasiek ponownie wyjechał na wyprawę w Kaukaz. Grupa Klubu Wysokogórskiego składała się z 10 doświadczonych taterników. Funkcję kierownika pełnił Karol Jakubowski, a jego zastępcą był Jerzy Krajski. Wyjazd zapisał się w historii wypraw w góry wysokie, bo po raz pierwszy po II wojnie umożliwiono Polakom wspinaczki w najbardziej atrakcyjnym rejonie Centralnego Kaukazu. Obóz alpinistyczny położony u zbiegu lodowców Bezingi i Miżirgi był jednym z kilku nowo otwartych i w momencie przyjazdu grupy polskiej znajdował się dopiero w stadium organizacji i budowy. Rosjanie, doceniając doświadczenie Polaków, pozostawili im dużo swobody w doborze celów sportowych. 4 lipca zespół w składzie Jan Długosz, Bronisław Kunicki, Jan Surdel i Lech Utracki wytyczył trudną drogę na dziewiczą i bezimienną turnię liczącą około 4000 m w południowo-zachodniej grani Baszcha-Auz-Baszy. Turnię ochrzczono Pik Warszawa. Dalszą działalność Jasiek prowadził w trzyosobowym zespole, mając za partnerów Długosza i Kunickiego. Ta właśnie trójka podjęła zaawansowaną próbę pierwszego wejścia południowym filarem głównego wierzchołka Dych Tau (5204 m). Wskutek niepogody Polacy musieli w dniu 9 lipca wycofać się drogą Mummery'ego z wysokości ok. 5100 m. Dwa dni później, w dniach 11–12 lipca wejścia na Dych Tau zachodnim filarem dokonał inny polski zespół – Karol i Zdzisław Jakubowscy oraz Jerzy Michalski. Największym sukcesem trójki Długosz, Kunicki i Surdel było VI wejście północnym filarem na Szcharę (5201 m). Bardzo trudna droga została pokonana w dniach 14–15 lipca 1959 roku i to było jej najszybsze przejście. Zdjęcie zrobione przez Jaśka Surdela pod Szcharą, na Biwaku Austriackim, jest jednym z najbardziej znanych portretów Jana Długosza. Długosz zginął w Tatrach równo trzy lata po pobycie w Kaukazie. Ów portret Długosza spod Szchary zdobił okładkę „Taternika” w roku 1967 (3/1967).
ALPEJSKA PRZYGODA
[Jan Surdel, Chamonix]
Jan Surdel w Chamonix – z francuską odznaką klubową.
W zimie 1965 roku Jasiek był uczestnikiem bardzo udanej zimowej wyprawy Klubu Wysokogórskiego w Alpy Francuskie. 7 marca polscy wspinacze, objuczeni sprzętem i zapasami jedzenia na cały pobyt, dotarli do Chamonix. Pierwotne plany zaatakowania filara Freney musiały ulec zmianie, ze względu na niekorzystne warunki pogodowe, w tym dużą ilość świeżego śniegu. Zdecydowano o wyborze nowego celu: drogi Contamine'a na północnej ścianie Aiguille Verte (4121 m), która została wytyczona w roku 1962 i nie miała zimowego przejścia. Ściana Aiguille Verte ma 1200 m wysokości i opada ku lodowcowi Argentiére. Środek ściany składa się dwu charakterystycznych części: dolnej, ok. 600 m wysokości, stanowiącej prawie pionową skalną ostrogę, i górnej, lodowośnieżnej, o łagodniejszym już nachyleniu. Droga directe nord wiedzie tymi dwiema formacjami i jest najlogiczniejszym rozwiązaniem ściany. Pięcioosobowy polski zespół w składzie: Eugeniusz Chrobak, Maciej Gryczyński, Jerzy Michalski, Jan Surdel i Ryszard Szafirski, pokonał drogę dniach 9–13 marca, czterokrotnie biwakując. Pogoda przez cały czas wspinaczki była bardzo dobra. Płytkie załamanie połączone z 5-centymetrowym opadem śniegu, wystąpiło jedynie raz – w nocy z 12 na 13 marca. Natomiast warunki wspinaczkowe trzeba uznać za bardzo ciężkie. Lód był twardy, naciekowy, zaś śnieg nie związany z podłożem. W dolnej części ściany nękały nas częste lawinki pyłowe, strącane przez wiatr. Orientacja w ścianie jest raczej trudna, a to ze względu na jej rozległość i brak wyraźnych formacji. W dolnym odcinku nagromadzenie trudności jest bardzo duże. Łącznie spędziliśmy w ścianie około 100 godzin, z tego ok. 40 przypada na samą wspinaczkę. To cytat z obszernej relacji Jerzego Michalskiego opublikowanej w „Taterniku” nr 3–4/1965 [s. 83–84]. Polski sukces odnotowały także alpejskie środki przekazu (gazety, radio, telewizja). Jasiek Surdel był autorem bogato ilustrowanej relacji z tego wyczynu opublikowanej w miesięczniku „Alpinismus” (nr 7/1965, s. 10–11).
W polskich gazetach zimowy wyczyn w Alpach Francuskich został także odnotowany. 13 czerwca 1965 roku opisała go katowicka gazeta „Wieczór”. 19 września 1965 roku w „Kalejdoskopie” – dodatku do „Wieczoru” – ukazał się obszerny wywiad z Janem Surdelem zatytułowany „Entuzjaści wysokogórskiej wspinaczki”. Dziennikarz, rówieśnik Jaśka, Eugeniusz Zaczyk, tak rozpoczął rozmowę:
Aby nasze wprowadzenie do alpinizmu było pełniejsze, przedstawiamy czytelnikom „Kalejdoskopu” Jana Surdela. Ma 26 lat, jest członkiem katowickiego klubu wysokogórskiego i zanotował na swoim koncie szereg interesujących sukcesów wspinaczkowych (m.in. zdobycie filaru Dych-Tau na Kaukazie, dokonane z Kunickim i nie żyjącym już Długoszem).
Alpinizm – odpowiada Jasiek – to przede wszystkim wielka przygoda. Wielka oraz urzekająca. I nie tylko w znaczeniu sportowego wyczynu, ale także estetyczna, a nawet w pewnym sensie intelektualna. Z jednej strony jest to bowiem kontakt z naturą w jej pierwotnej i pięknej postaci, a z drugiej zaś – poprzez nią – także z samym sobą. Widzę w tym także próbę sprawdzenia swojego charakteru, psychicznej odporności oraz wrażliwości. Próbę, powiedziałbym, sprawdzenia swojego człowieczeństwa poprzez wystawienie się na trudności i ryzyko. Chcę wiedzieć, jaki jestem naprawdę. Chcę po prostu wiedzieć, czy w momentach zagrożenia, potrafię zachować ludzką godność...
Z KAMERĄ PRZEZ ŻYCIE
Na przełomie lat 60 i 70 Jasiek wciąż mieszkał z rodzicami i nie bardzo chciał się usamodzielnić. W znalezieniu pracy pomógł mu Jurek, od roku 1957 związany z katowickim ośrodkiem regionalnej telewizji. Jasiek po odbyciu przeszkolenia został operatorem kamery. Szybko okazało się, że ma talent operatorski. Pracował przy realizacji cyklicznych programów, ale zatrudniano go też chętnie przy ambitniejszych artystycznych przedsięwzięciach, takich jak na przykład spektakle teatru telewizji. W roku 1968 stał za kamerą podczas nagrania spektaklu „Tabu” wg powieści Jacka Bocheńskiego, z Kaliną Jędrusik w roli głównej. W roku 1973, gdy rodzice wyprowadzili się ze Śląska na Wybrzeże, do Gdańska-Oliwy, Jasiek nadal pracował w katowickiej telewizji. Ojciec w piśmie do dyrekcji kopalni „Andaluzja” (z 19 marca 1973) prosił o przydzielenie synowi pokoju z kuchnią w Domu Górnika na osiedlu „Andaluzja”. W jesieni 1973 roku Jasiek był operatorem kamery podczas rejestrowania spektaklu telewizji krakowskiej reżyserowanego przez jego starszego brata Jerzego „Ruch jednokierunkowy” (wg prozy Armanda Salacrou). W spektaklu tym jedną z głównych ról kreowała Joanna Bogacka, żona Jurka. Jurek z Joanną rozpoczynali właśnie stałą pracę w Krakowie. Wkrótce do Krakowa przeniósł się także Jasiek. W krakowskiej TV (Wydział Realizacji Filmowej i TV) Jasiek pracował jako operator aż do przejścia na emeryturę. Portal FilmPolski.pl wyliczjąc jego realizacje operatorskie z lat 1968–1998 podaje listę 40 znaczących produkcji, głównie spektakli telewizyjnych, z których słynął ośrodek w Krakowie. W kilku przypadkach Jan Surdel odpowiadał nie tylko za zdjęcia, ale i za oświetlenie. Pracował oczywiście także przy innych programach telewizyjnych, a także wielkich imprezach, takich jak festiwale piosenki w Opolu.
[Jan Surdel z kamera]
Jasiek w zawodowym żywiole. Zdjęcie z archiwum córki
O roli Jaśka Surdela w budowaniu prestiżu krakowskiego ośrodka telewizji w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych pisze w swoim wspomnieniu opublikowanym w listopadzie 2020 (po śmierci Krzysztofa Kwinty), Krzysztof Miklaszewski:
Do grupy krakowskich pionierów, którzy osiedli – po wybudowaniu Ośrodka – na Krzemionkach – należał Krzysztof Kwinta (1940–2020), z pasji – operator, z zawodu – reżyser, absolwent łódzkiej Filmówki. Ale – co najważniejsze – wychowanek Amatorskiego Klubu Filmowego – Nowa Huta. (...) Jako szef artystyczny tego Teatru, muszę z całą stanowczością podkreślić, że bez artystycznej inwencji Krzysztofa i grona jego kolegów z Janem Surdelem, Wojciechem Krzyszkowskim czy Adamem Głąbińskim, nie było by tak wspaniałych spektakli jak np. rewolucyjne w swoim nowatorskim przekazie wizualnym dwa telewizyjne widowiska z Krakowa: „Toporny” Juliana Kawalca w inscenizacji Grzegorza Królikiewicza [1973], czy „Pogarda” Alberto Moravii w reżyserii Andrzeja Łapickiego [1975]. Świadomość bowiem artystycznych działań Kwinty i jego kolegów – oglądana z perspektywy dzisiejszego – jest imponująca. Dlatego też tak prawdziwie brzmią słowa wyznania Krzysztofa: „Film jest nie tylko sposobem przekazywania myśli człowieka, nie tylko formą ekspresji, która tak silnie działa na widzów, ale jest także – i przede wszystkim – formą zwycięstwa nad czasem”.
***
Okres krakowski w życiu Jaśka to nie tylko praca zawodowa, ale i życie rodzinne. Jasiek po przeprowadzce pod Wawel związał się z pochodząca z Poznania studentką krakowskiego wydziału architektury wnętrz ASP, Ewą Kostyrko (ur. 1955). Ewa przyjechała do Krakowa na studia z Poznania. W 1978 roku na świecie pojawiła się córeczka Ania, która szybko zawładnęła sercem ojca. Gdy Ewa wyjechała na stałe do USA Jasiek samotnie sprawował obowiązki rodzicielskie. Dorosła już Ania przez szereg lat mieszkała i pracowała w Norwegi, razem ze swoim chłopakiem, Piotrkiem Okrutniakiem. Jasiek sam mieszkał w krakowskim mieszkaniu przy ulicy Słomianej. W tym czasie w dużym stopniu odizolował się od dawnych górskich i telewizyjnych przyjaciół. Znacznie ograniczył też kontakty rodzinne. Ostatnie lata, trudne ze względu na nękające go choroby, Jasiek spędził w Burowie – w domu zbudowanym przez córkę i zięcia po powrocie z Norwegii, pod ich opieką. Rodzina Ani i Piotrka powiększyła się w tym czasie o Emilkę, urodzoną w roku 2013 i dwa lata młodszego Franka.
[Jan Surdel, Anna Surdel]
Jasiek z kilkuletnią Anią. Zdjęcie z archiwum córki
Niestety 10 października tego roku Jan Surdel zmarł w szpitalu w Krakowie, a tydzień później urna z jego prochami została złożona na cmentarzu komunalnym w Rząsce, blisko nowego domu. Krakowska telewizja poświęciła Jaśkowi krótkie wspomnienie.
Bogaty dorobek tatrzański i alpinistyczny Jaśka jest zgromadzony w 20 tomach „Taternika”, 6 tomach „Tobiczyka” i na kartach encyklopedii górskich. Zabawną pomyłkę kryją hasła rodzeństwa Surdelów w „Wielkiej encyklopedii gór i alpinizmu” Małgorzaty i Jana Kiełkowskich na stronach 746–747, gdzie bliźniacy mają różne miejsca urodzenia.
[Wielkiej encyklopedii gór i alpinizmu, tom VI, Jan Surdel]
[Wielkiej encyklopedii gór i alpinizmu, tom VI, Krystyna Surdel]
W archiwum Józefa Nyki zachował się spisany ręką Jaśka wykaz przejść taternickich z lat 1956–1963 (z datą sporządzenia: Brzozowice-Kamień 10 I 1963), z późniejszym dopiskiem. Publikujemy ten wykaz w formie, w jakiej się zachował, mając świadomość, że wymaga on weryfikacji i jest niepełny.
GBH0000WYKAZ PRZEJŚĆ W SEZONACH LETNICH – ZIMOWYCH   66 (2020)
Lato 1956
Zima 1956
Lato 1957
Zima 1957
Lato 1958
Kaukaz 1958
Zima 1958
Lato 1959 (Kaukaz)
Zima 1959
Rok 1960–1962 – pobyt w wojsku
Zima 1963
Lato 1963
[Jan Surdel, Jacek Poręba]
Jasiek (z prawej) z Jackiem Porębą, wybitnym wspinaczem krakowskim, zdobywcą jednej z najtrudniejszych dróg w Dolomitach.