GS/0000 Z MOICH WSPOMNIEŃ 04/1997
Była to połowa lat pięćdziesiątych. Klub Wysokogórski nie istniał, my "z urzędu" nazywaliśmy się wtedy Sekcją Alpinizmu PTTK – Oddział w Łodzi. Przypadł mi w udziale zaszczyt prezesowania przez jakiś czas temu "oddziałowi". Autorytetami byli wtedy dla nas Andrzej Wilczkowski i Władek Manduk. Andrzej organizował szkolenie, a dla podtrzymania naszej kondycji także cotygodniową gimnastykę. W dniu 1 Maja całe towarzystwo musiało uczestniczyć w pochodzie i – z "ciupagami" w garści – reprezentować polski sport górski. Blaszane menażki produkował jeden z kolegów, ciężkie karabinki przywoził z Warszawy prof. Nadziakiewicz, z warszawskiego przydziału otrzymywaliśmy też czeskie wibramy i sizalowe liny. Świetne młotki i haki wyrabiał Adaś Górka w Krakowie, Radoń zaś startował ze swoją produkcją sprzętu puchowego.
Jako Oddział PTTK otrzymywaliśmy kwartalne dotacje. Przy tej okazji dawano nam do zrozumienia, że brak jakoś w naszym gronie robotników, że sama tylko inteligencja, co prawda pracująca, ale tylko inteligencja. Znacząco potrząsano przy tym "mieszkiem". Po naradzie, zaczęliśmy się rozglądać za stosownym elementem robotniczym. Wreszcie – jest! Ktoś przyprowadził chłopaka, autentycznego metalowca. Był skromny, ujmująco miły, robociarz z dziada pradziada – klasowo idealny. Uznaliśmy, że warto w niego zainwestować. Przeszedł szkolenie teoretyczne, bezpłatnie otrzymał sprzęt i podstawowe wyposażenie, zwolniony z opłat pojechał na kurs praktyczny w Skałki Kroczyckie. I tyleśmy go widzieli – więcej się nie pokazał. Ręce nam opadły. Ale nie na długo, bo oto już szło nowe. W r. 1956 udało nam się zorganizować pierwszą wymianę z wspinaczami z NRD z Drezna. Nasi ludzie pojechali na wspinaczki w skałki Saskiej Szwajcarii, ja przyjmowałem zachwyconą Tatrami grupę niemiecką w Polsce. Mam przed sobą sprawozdanie dla Warszawy – 13 stron maszynopisu plus 18 stron załączników. Skład klasowy ekipy NRD był godny pozazdroszczenia: kierownik – murarz, 11 robotników, 4 studentów, 2 nauczycieli, 1 grafik i 1 technik. Komisarzem politycznym grupy (tak!) był 52-letni robotnik. Przez sentyment przytoczę nazwiska polskich instruktorów tej 20-osobowej ekipy: Adaś Górka, Janek Długosz, Karol Jakubowski, Inka Janikowa, Zbyszek Rubinowski, Tereska Rubinowska i Andrzej Pietsch.
Minęło wiele lat, od grudnia 1956 znów istniał Klub Wysokogórski, wymiany międzynarodwe stały się rutyną. Ja mieszkałem już w Warszawie, nasze wyprawy w góry Azji przynosiły coraz to ambitniejsze wyniki. NRD nie była już dla nas poważnym partnerem. Przyjechał kiedyś w celu "wymiany doświadczeń" (w urzędniczym żargonie tak to się jeszcze nazywało) wiceprezes DVWBO, o którym wiadomo było, że jest majorem służby bezpieczeństwa NRD. Przy oficjalnej kolacji siedział przy mnie, gdyż mało kto władał wówczas niemieckim. Opowiadałem mu swobodnie o naszych szerokich kontaktach z alpinizmem zachodnim, wspólnych wyjazdach w Alpy i wyprawach w Hindukusz. Niemca zatkało. "Toni, pamiętajcie – wyrzucił z siebie z oburzeniem – walka klasowa szaleje nadal (tobt weiterhin) – także w górach!" Szybko zmieniliśmy temat na bardziej bezpieczny.
Antoni Janik
GS/0000 TORRES DEL PAINE 1997 04/1997
W lutym i marcu 1997 r. w słynnych Torres del Paine w Patagonii wspinał się zespół PZA w składzie Janusz Gołąb (Gliwice), Ryszard Pawłowski (Katowice), Jan Muskat (Zakopane) i Adam Potoczek (Kraków). Wygodne szosy pozwalają dziś dojechać do samych stóp tych cudownych gór, niedawno jeszcze leżących na końcu świata. Wspaniałe granitowe ściany mają po 1000 m wysokości, permit wspinaczkowy kosztuje 200 dolarów, trekkingowy – 80 dolarów. Jako pierwszą Polacy przeszli historyczną drogę Chrisa Boningtona i Dona Whillansa z r. 1963 na Turni Środkowej Paine (Torre Central del Paine, 2460 m) – 20 wyciągów VI-, A2. Wspinaczka zajęła 12 godzin, nocne zjazdy 7 godzin. Było to pierwsze polskie powtórzenie tej drogi. Po paru dniach odpoczynku polski zespół zmierzył się z Turnią Północną (Torre Norte del Paine, 2260 m), osiągając jej wierzchołek drogą szwajcarską (VII+, A2). Tym razem wspinaczka zajęła im półtora dnia, a było to w ogóle II przejście tej trudnej i pięknej drogi. Ryszard Pawłowski filmował obie wspinaczki, zobaczymy więc je być może na ekranie. Jak twierdzi prezes KW Zakopane, Jan Muskat, sezon w Patagonii był bardzo słaby i oprócz Polaków tylko jedna jeszcze wyprawa zakończyła się sukcesem.
Władysław Janowski (Filadelfia): Naszym kolegom udało się zrealizować swoje patagońskie cele według starej taryfy. W końcu kwietnia podano, że w Parku Narodowym Torres del Paine opłaty za zezwolenia ulegają zmianie i będą odtąd wynosiły 100 dolarów od uczestnika – niezależnie od wielkoście zespołu, co ma stworzyć zachętę do organizowania jak najmniejszych grup. Alpiniści chilijscy mają płacić połowę tej sumy. Na szczęście, nowym stawkom ciągle jeszcze daleko do tych, jakie od lat obowiązują w Himalajach.
GS/0000 ZWYCIĘŻYĆ SAMEGO SIEBIE 04/1997
Nasz andrychowski współpracownik, Zbigniew Kubień, przysłał nam wycinek z tygodnika "Droga" (17 XI 1996), prezentujący sylwetkę Krzysztofa Gardasia (26), który kilka lat temu uległ wypadkowi, zakończonemu złamaniem kręgosłupa. Lekarze nie wróżyli mu życia poza wózkiem inwalidzkim, Krzysztof postanowił jednak nie dać za wygraną. Zainspirowany przykładem Jana Lubera z Gilowic, który o kulach wszedł na Kilimandżaro, wzmógł zabiegi rehabilitacyjne. Kiedy stanął na nogi, najpierw wyruszył w Beskidy, wchodząc na Babią Górę. W lipcu 1995 stanął na Rysach – jako drugi, jak mówi, Polak o kulach. W sierpniu tegoż roku próbował wejść na Mont Blanc, przeżył jednak gorycz porażki, kiedy atak niepogody zawrócił go z wysokości 4000 m. Sukcesem sezonu stało się nie mniej cenne wejście na Punta Penia w Dolomitach (3342 m). Latem 1996 ponownie zebrał fundusze i zrealizował swoje wielkie marzenie: asekurowany przez przyjaciół i używając specjalnych kul, 25 lipca stanął na czubku Europy, Mont Blanc (4807 m). Swą fascynację górami Krzysztof stara się przekazywać młodzieży. W szkole im. Jerzego Kukuczki w pobliżu Żywca prowadzi nieformalne szkolenie wspinaczkowe dla chłopców z okolicy. W planach ma ukończenie kursu i uzyskanie patentu instruktora wspinania na obiektach zamkniętych: mógłby wtedy prowadzić regularne zajęcia i dorobić kilka groszy do skromnej inwalidzkiej renty.
GS/0000 TATRY – BIBLIOGRAFIA I PRZEWODNIK 04/1997
Jan Kiełkowski pracuje od dłuższego już czasu nad bibliografią Tatr – w marcu otrzymaliśmy pierwszy, maczkiem zadrukowany zeszyt, zatytułowany: "Bibliografia Tatr. Część 1. Tatrzańskie przewodniki." Düsseldorf 1997. Jak na razie najbardziej wyczerpująco potraktowane są wydawnictwa niemieckie, do których autor ma najłatwiejszy dostęp. Tytuły uszeregowano według autorów, a końcowe strony zawierają zestawienia w kilku przekrojach tematycznych. Wydany obecnie zeszyt jest wersją roboczą – autor prosi w przedmowie o nadsyłanie uzupełnień i sprostowań. Jan Kiełkowski pracuje też pełną parą nad przewodnikiem wspinaczkowym po Tatrach Wysokich. Tomik "Świnica" już się drukuje (będzie gotów w czerwcu), w odbitkach korektowych obejrzeliśmy tomik "Kościelec", również wyposażony we wspaniałą dookolną panoramę, w dół sięgającą po zwykle pomijane na rysunkach dna dolin. Zaawansowane są prace nad kolejnymi tomikami, szczególnie trzecim z kolei, obejmującym Kozie Wierchy. I tu prośba autora do taterników o nadsyłanie wszelkich możliwych materiałów: Jan Kiełkowski, Potsdamer Str. 45; 40599 Düsseldorf 13. RFN.
GS/0000 NA SZTUCZNYCH ŚCIANACH 04/1997
Z Australii dochodzą nas – z pewnym opóźnieniem – wieści o mistrzostwach tego kontynentu we wspinaczce sportowej, które rozegrano w październiku 1996 na przedmieściach Melbourne. Całkiem dobrze wypadł na nich Tomasz Kamiński, zajmując 7 miejsce. W relacjach z mistrzostw podkreślano, że był on kiedyś reprezentantem Polski w zawodach o Puchar Świata.
Do swoich licznych sukcesów za oceanem, nasza rodaczka, Jola Standford, dodała ostatnio 4 miejsce na mistrzostwach Northern Exposure w Seattle w stanie Washington. Przypomnijmy, że Jola jest najlepiej wspinającą się kobietą w Kanadzie (5.13d).
Amerykański "Climbing" zamieścił w kilku kolejnych zeszytach (m.in. nr 160 s. 53) całostronicowy portret wspinającego się w sali Roberta Rogoża. Zdjęcie to – zrobione w sepiii – posłużyło jako reklama firmy Franklin Climbing Equipment z Bend w stanie Oregon.
Władysław Janowski
GS/0000 OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA 04/1997
Nieznany list Karłowicza
Przeglądając archiwalia pozostałe po znanej krakowskiej drukarni W. L. Anczyca i Spółki natknęliśmy się na list do tego przedsiębiorstwa, skierowany na blankiecie Sekcji Turystycznej Tow. Tatrzańskiego – przez jej ówczesnego działacza, Mieczysława Karłowicza. List ten nie został zauważony przez autorów publikujących korespondencję kompozytora lub może był dla nich zbyt błahy – dla nas jest jednak interesujący, świadczy bowiem o jego czynnym angażowaniu się w sprawy organizacji taternickiej. Przechowywany jest w zbiorach specjalnych Biblioteki Narodowej z sygnaturą II.7261 k. 110. Oto jego treść:
Wielmożni Panowie! Zakopane, dnia 21 lipca 1908
Przesyłając wzór afisza o wycieczkach zbiorowych, proszę uprzejmie o szybkie wydrukowanie 300 egzemplarzy na białym papierze (czarnym drukiem) w formacie przybliżonym 70 × 100 cm. Korektę posłać proszę do niżej podpisanego na ul. Sienkiewicza 27 (w Zakopanem). Równocześnie z korektą przysłać proszę kosztorys, a należność niezwłocznie prześlę.
Z poważaniem – Mieczysław Karłowicz
W willi "Lutnia" przy ul. Sienkiewicza Karłowicz mieszkał od początku r. 1908, dom nie miał wtedy jednak swej obecnej nazwy (stąd w liście tylko adres). Niektóre z reklamowanych na afiszach sekcyjnych wycieczek dla turystów (np. na Giewont) kompozytor sam prowadził w charakterze przewodnika.
GS/0000 WYSOKIE KOSZTA WYDAWNICTW 04/1997
New Zealand Alpine Club (NZAC) po kilku latach spadku popularności powoli znów wraca do dawnej dynamiki. W ostatnim roku obliczeniowym uzyskał 313 nowych członków i ma ich aktualnie w sumie 1750, w tym tylko 315 pań. Najliczebniejszy jest przedział wiekowy 20–39 lat (46%), choć stosunkowo dobrze reprezentowane są też roczniki 40–60 lat (32%). 43 weteranów szczyci się stażem członkowskim co najmniej 50-letnim, 125 członków należy do NZAC nieprzerwanie od 41–50 lat. W budżecie klubu 33% wpływów pochodzi ze składek członkowskich, 12% z przewodnictwa i aż 7% z odpłatnej eksploatacji sztucznych ścian wspinaczkowych, których NZAC ma kilkadziesiąt. Schroniska nie dają zysków, choć utrzymują się same, włącznie z remontami. Po stronie wydatków 22% budżetu pochłania wydawanie organu klubu "NZ Climber" (3 razy w roku) i – dość nudnego – rocznika "The NZ Alpine Journal". Ze względów oszczędnościowych (wysokie składki) NZAC planował rezygnację z członkostwa UIAA, jak na razie zawiesił jednak wykonanie tej decyzji.
GS/0000 Z NASZEJ POCZTY 04/1997
Basia Momatiuk, Katowice.
Ostatnie spotkanie "starszej młodzieży" klubowej ze Śląska odbyło się w listopadzie 1996 u Tadeusza Kozubka w Koniakowie. Zjawili się m.in. Zygmunt Mikiewicz (ur. 1911), Zygmunt Grabowski (1915), Tadeusz Marek (1924), wyżej podpisana (1925), Tadeusz Wojtera (1926), Janusz Chalecki (1928), Basia Jankowska (1933), Alek Pańkow (1936), Andrzej Popowicz (1937), a także szereg osób z roczników trochę późniejszych. Jak zawsze, było bardzo sympatycznie i wesoło – śpiewano pracowicie aż do rana, a co trzecią piosenką była nieśmiertelna "Hercegowina". Wszyscy czuliśmy się o 40 lat młodsi, rano jednak fachowcy stwierdzili, że jak na tyle chłopa, pozostało zbyt wiele dobrych alkoholi. Ach, gdzie te piękne czasy – wzdychali – kiedy litr na głowę było mało! Program naszego spotkania obejmował też odwiedziny u Celiny Kukuczkowej "Na Wilczy". Późną jesienią wybrałam się do pani Marii Podobińskiej, mieszkającej w leśniczówce na Kirach. Nawspominałyśmy się o ś.p. panu Leonie, który zmarł w r. 1983 w wieku 76 lat i spoczywa na cmentarzu w Kościelisku – takie było jego życzenie. W Kirach sąsiadami pani Marii są Andrzej i Józef Krzeptowscy, synowie tak dobrze nam znanych z dawnych lat Jędrzeja i Maryny. Jędrek (60) – podobnie jak jego zmarli rodzice rodzice, gospodarz w Pięciu Stawach – miał dwie córki i syna, niestety, parę lat temu jego rodzinę spotkało wielkie nieszczęście: podczas wakacji spędzanych nad morzem dwoje dzieci utonęło: córka i syn – drugą córkę matka zdołała uratować. Brat Jędrka Józek (58) ma dwie córki i był przez kilka lat kierownikiem schroniska na Ornaku.
GS/0000 W PARU SŁOWACH 04/1997