GS/0000 125 LAT HISTORII 05/1999
Jak to przypomnieliśmy w GS 11/98, w dniu 10 maja 1874 r. – czyli 125 lat temu – zostało powołane do życia Towarzystwo Tatrzańskie (w początkowych miesiącach "Galicyjskie", od 1920 "Polskie"), pierwsza organizacja polskich turystów i taterników. Zajmowało się ono "szerzeniem zamiłowania do gór", budową schronisk i dróg, bytem górali, promocją Zakopanego, Tatr, Czarnohory i Beskidów, rozbudową własnych agend – o rozwój wyższych form turystyki szczególnie się jednak nie troszczyło. Na progu XX stulecia taternicy – wśród nich Janusz Chmielowski – wzięli więc sprawy w swoje ręce. Po intensywnych naradach i przygotowaniach w ciągu roku 1902, w 1903 powstało zrzeszenie już ściśle taternickie, wpisane w strukturę Towarzystwa Tatrzańskiego jako jego Sekcja Turystyczna (zgodnie z austriacką terminologią, turystyczny znaczyło wówczas wysokogórski, wspinaczkowy). "Narodziny ST TT – pisze Witold H. Paryski – to narodziny nowoczesnego polskiego taternictwa". W r. 1908 Sekcja zmieniła statut i przybrała charakter elitarnego klubu zamkniętego, wzorowanego na do dziś istniejącym austriackim ÖAK. Na zewnątrz reprezentował ją założony w r. 1907 "Taternik". Historię ST TT i (po r. 1920) ST PTT treściwie omawia "Wielka encyklopedia tatrzańska" (s. 1076–77), podobnie jak dzieje wyłonionego z niej w latach 1932–1935 Klubu Wysokogórskiego PTT (s. 523–524). Klub Wysokogórski przetrwał 40 lat – z perturbacjami organizacyjnymi w latach 1952–56. W r. 1956 oderwał się ostatecznie od pnia PTT-PTTK, a w 1974 przy wsparciu innych organizacji przekształcił się w PZA. Prezesurę z rąk Toniego Janika przejął wówczas na przeszło 20 lat Andrzej Paczkowski. Dzieje ST do r. 1928 szczegółowo omawia "Taternik" r. XII w jubileuszowym numerze 4–6. Ważnym podsumowaniem poźniejszych losów naszej organizacji jest przygotowany przez Barbarę Morawską-Nowak dodatek do "Taternika" – "Taternik-Suplement" 1997.
Jubileusz TT-PTT uczciły PTTK i nowe PTT. W krajach alpejskich jednak nawet mniej ważne rocznice są skwapliwie wykorzystywane do ożywiania i promocji regionów i kurortów. Nasze senne Zakopane jakoś nie umie z tych wzorów korzystać – 125-lecie TT, przełożone na cykl imprez, byłoby piękną okazją do zaprezentowania historii miasta, tym bardziej że – jak pisał prof. Władysław Szajnocha w r. 1913 – "ile przyczyniło się Tow. Tatrzańskie do stworzenia dzisiejszego Zakopanego, wiadomym jest chyba ogólnie". Czy jednak Zakopane potrzebuje promocji? Narzekań na brak gości nie słyszymy, przeciwnie – stale mówi się o ich nadmiarze.
GS/0000 TATRZAŃSKA WIOSNA 05/1999
Ogromne śniegi, jakie zwaliły się na Tatry minionej zimy, sprawiły, że w wyższych partiach w maju można było uprawiać wspinaczkę w warunkach w pełni zimowych. Kiedy 1 maja podchodziłem wraz z Iwoną Doliną Białej Wody do Doliny Kaczej, ciągłe śniegi zalegały od Polany pod Wysoką. W długi weekend po polskiej stronie przewalały się tysiące ludzi: na Słowacji nie było w górach nikogo. Przez dwa dni pobytu w Białej Wodzie widzieliśmy czwórkę polskich turystów oraz 4 słowackich narciarzy zjeżdżających z Żelaznych Wrót. W nocy z 1. na 2. maja między godz. 3 a 7 rano udało nam się przejść Kaczy Żleb po wspaniałym "betonie" z jednym progiem lodowym. Sceneria zupełnie jak w Alpach. 16 maja w towarzystwie Iwony i dwóch kolegów zrobiliśmy (także w nocy) wschodnią ścianę Lodowego przez Walową Drabinę. Raki założyliśmy zaraz za schroniskiem w Pięciu Stawach Spiskich, a zdjęliśmy przy mostku w Dolinie Jaworowej. Wspinaczka cały czas po śniegu, z dwoma krótkimi lodospadami. Na wierzchołku byliśmy o 8 rano, a w zejściu złapała nas prawdziwie zimowa zamieć. W ciągu zimy i wiosny ciężkie gruntowe lawiny spustoszyły lasy górnych partii dolin Jaworowej i Białej Wody. Tak nisko schodzących lawin nie notowano od kilkudziesięciu lat.
Pierwsze dekady maja w Tatrach Polskich obfitowały w wypadki i ratownicy TOPR mieli pełne ręce roboty. O niesamowitym wprost szczęściu może mówić młody turysta ze Szczecinka. 11 maja, nieźle wyekwipowany (czekan, raki), wybrał się w niepewną pogodę na Hińczową Przełęcz. Wyruszył o godz. 7, około 11 był pod przełęczą, gdzie zniosła go niewielka lawinka. Spadł na Wielką Galerię Cubryńską, a potem do żlebu schodzącego z Hińczowej Przełęczy. Z Małego Kotła wykonał 60-metrowy lot w powietrzu – w linii spadku "Superdirettissimy" – i zwalił się w miękki śnieg, choć dookoła leżały stare, twarde lawiniska. Po straszliwym upadku miał jeszcze tyle sił, żeby machać rękami, dzięki czemu został przypadkowo zauważony z ganku schroniska. Szybka akcja prowadzona była z użyciu ściągniętego z Krakowa śmigłowca M-2 (toprowski "Sokół" stoi w Krakowie, gdyż nie ma pieniędzy na jego ubezpieczenie). Po 3 godzinach pilot Wojtek Wiejak i lekarz Robert Janik przetransportowali rannego do szpitala w Zakopanem. Ma uszkodzony kręgosłup, połamaną miednicę i żebra. Akcją kierował Arek Gąsienica-Józkowy, który jest zdania, że z pomocą "Sokoła" mogła być ona dwa razy szybsza.
Andrzej Skłodowski
GS/0000 EVEREST PRZED MONSUNEM 1999 05/1999
W głównym wydaniu dziennika TV w dniu 18 maja dużą sekwencję poświęcono wejściu na Everest Ryszarda Pawłowskiego (49), Jacka Masełki (29) i Tadeusza Kudelskiego (45). Pawłowski – podkreślano – jest pierwszym Europejczykiem z 3 wejściami na Everest, a obecne wejście jest "największym wyczynem polskiego alpinizmu od zamknięcia Korony Himalajów przez Jerzego Kukuczkę". Z pomocą telefonu satelitarnego Pawłowski rozmawiał ze szczytu z Radiem Zet. Liczba polskich zdobywców Everestu wzrosła tym samym do 12 (chociaż Masełko nie mieszka w Polsce). Mnogie wejścia na Everest nie są już dziś rzadkością i jest ich coraz więcej. Jak wynika ze statystyk sezonów, obecnie ok. 30% wejść stanowią wejścia powtórne – drugie lub dalsze, szczególnie jeśli chodzi o towarzyszących klientom Szerpów i przewodników. Z ogólnej liczby wejść na Everest do początku bieżącego sezonu 23% to wejścia ponowne. Rekordy Szerpów przekraczają aktualnie 10 pobytów na szczycie, alpinistów – 5 (Rob Hall zmarł w r. 1996 po swym 5 wejściu).
Niestety, everestowska przygoda miała tragiczny finał: już w rejonie szczytu zespół zaskoczyła niepogoda i zmusiła go do bardzo wysokiego biwaku. Gdzieś pomiędzy Second i First Step spadł Tadeusz Kudelski, choć zdaje się nie było świadków jego śmierci. Po biwaku w wyniku deterioracji zmarł należący do grupy Belg Pascal Debrouwer, zaś Portugalczyk Joao Garcia ciężko się poodmrażał. Ryszard Pawłowski był tak wyczerpany, że musiał wezwać na pomoc Szerpów. Tadeusz Kudelski (45) pochodził z Gorzowa i w Himalajach bawił po raz pierwszy, choć jak podaje prasa, bywał w górach: wspinał się w Andach (m.in. Nevado El Muerto 6488 m, Sajama 6520 m), był na Aconcagua (6960 m), uprawiał też kolarstwo wysokogórskie (m.in. Kilimandżaro). Od 25 lat należał do Poznańskiego KW, który dofinansował jego ostatnią wyprawę (pełny koszt: 65 000 $). W radiu i TV relacjom z wejścia a potem z wypadku nadano rangę wydarzenia dnia – na dalszy plan zepchnęły one Kosowo, strajki pracownicze itp. O komentarze – przedwczesne z uwagi na brak szczegółów – proszono m.in. Andrzeja Zawadę, dra Zdzisława Ryna, Krzysztofa Wielickiego i innych ekspertów. Polska "Everest obsession" otrzymała przez to kolejny mocny bodziec medialny, który z pewnością zaowocuje nowymi niosącymi wysokie ryzyko próbami. We wszystkich relacjach Pawłowskiego nie było słowa wzmianki o obecności Anny Czerwińskiej na północnej flance Everestu.
GS/0000 TO RZECZYWIŚCIE MALLORY 05/1999
[George H. Mallory, Theodore Somerfell]
George H. Mallory i Theodore Somerfell w r. 1922. Drugi z nich w r.1935 wspinał się w Tatrach i napisał o nich ciepły artykuł w "Alpine Journal" 1936.
Sensacją sezonu wiosennego w Himalajach było odnalezienie przez specjalną wyprawę poszukiwawczą zwłok Malloryego, który wraz z Andrew C. Irwinem zaginął 8 czerwca 1924 – ostatni raz widziani byli obaj przez Odella w rejonie górnych uskoków. W r. 1933 na wysokości 8450 m znaleziono czekan Malloryego. Tegoroczne prace poszukiwawcze na północnej ścianie nie były pierwszymi. W r. 1975 na mumię an English dead natknął się na śnieżnej półce na wysokości 8100 m chiński tragarz Wang Hung Bao, który "dotykał staromodnego ubrania a ono rozpadało się i wiatr podrywał kawałki". Opowiedział o tym w r. 1979 Ryoto Hasegawie, niestety parę dni później (12 X 1979) zginął w lawinie pod North Col (AAJ 1980 s. 658). Prawdziwość słów Wanga potwierdził jego partner z tamtych dni, Zhang Jun Yan (AAJ 1994 s.297). Firma Kodak oświadczyła wówczas, że jeśli przy zwłokach znajdzie się aparat fotograficzny, jej laboratoria staną na głowie, by tkwiącą w nim błonę wywołać. Pierwszą wyprawę poszukiwawczą zorganizowali Amerykanin Thomas M. Holzel i Angielka Audrey Salkeld w r. 1986, zakończyła się ona jednak śmiertelnym wypadkiem. W r. 1995 drogę Mallory'ego przeszedł jego wnuk, George Mallory (35). Tegoroczną wyprawę zorganizowano kosztem 300 000 $ w 75-lecie śmierci Mallory'ego i Irvine'a, kierownikiem był Eric Simonson (43), ekspertem historycznym – Niemiec Jochen Hemmleb (27) z Frankfurtu. Ekipa była wyposażona w nowoczesne środki do prowadzenia poszukiwań pod śniegiem. Do sensacyjnego odkrycia w dniu 1 maja przyczynił się zapewne brak śniegu na północnej ścianie, o czym wspomina w swej kartce Ania Czerwińska (GS 4/99). Jak wynika z publikacji prasowych, ciało Mallory'ego zachowało sie w bardzo dobrym stanie, zmarły ma na sobie znaną ze zdjęć tweedową marynarkę z naszywką z jego nazwiskiem. Zwłoki odnaleziono na wysokości 8327 m – w strefie, w której załamywały się próby lat dwudziestych (rekord Nortona z r. 1924 wynosił – bez tlenu! – 8570 m). Ponieważ organizatorzy planują reportaż filmowy i wydanie książki, na szczegóły badań trzeba będzie poczekać. W każdym razie różnica wysokości między ciałem widzianym przez Chińczyka a tym znalezionym obecnie (ok. 200 m) mogłaby sugerować, że chodzi o dwa różne znaleziska – zwłoki obydwu ofiar z roku 1924.
GS/0000 GDZIE MOJE OKULARY? 05/1999
Niesione wysoką falą efektownych albumowych publikacji górskich, nie zauważone przemykają skromniej wydawane książki o większej od nich wartości, takie jak ten pokaźny tom (422 strony + wkładki fotograficzne i mapy), wydany przez Japońskie Towarzysto Himalajskie z okazji 30-lecia tej zasłużonej organizacji. Zrzeszenie o sobie pisze zwięźle – trzon książki stanowi dokumentacja jego górskich dokonań, zestawianych w różnych przekrojach, także w postaci dwustronicowych not z mapkami i zdjęciami masywów. Asocjacja była nastawiona na wejścia eksploracyjne, toteż książka jest w dużej mierze historią wymazywania białych plam z map świata, głównie Azji Wysokiej. Na stronach 102–261 mamy więc dokumentację – wraz z cennymi mapami – wejść na szczyty wybitne a tak mało znane, jak Crown 7295, Ganker Punsum 7590 m, Gyala Peri 7294 m, Jitchu Drake 6809 m, Mamostong Kangri 7526 m, Namunanyi 7694 m, Saser Kangri II 7518 m i dziesiątki innych. Ciekawe są opracowania statystyczne działalności. Wynika z nich, że wyprawy Japońskiego Towarzystwa Himalajskiego kierowały się głównie w góry Chin (35%) i Indii (30%), i to przede wszystkim na siedmiotysięczniki (50%) – tylko 15% działalności wiązało się ze zdobytymi już wcześniej 8-tysięcznikami. Życie straciło przeszło 20 uczestników wypraw (m.in. 1981 na Nanda Khat 7 osób, 1984 na Nanga Parbat 4 osoby) czyli 3% ogólnej liczby. Mankament książki stanowi krótkie i dość ogólnikowe résumé w języku angielskim.
GS/0000 STO CZUBKÓW ZIEMI 05/1999
Wysiłkiem 25 ekspertów japońskich i kilkunastu doradców z zagranicy (w tym Polski i Rosji) w Japonii zestawiono listę "100 czołowych gór świata", przy czym w ich doborze wysokość stanowiła tylko jedno z kryteriów, wcale nie najważniejsze. Z uwagi na azjatyckie ukierunkowanie Japończyków, dominują szczyty z Azji Centralnej (70%) – m.in. 23 z Pakistanu, 22 z Nepalu, 11 z Chin. Tatry reprezentuje Gierlach. Są na liście m.in. takie obiekty, jak Api, Baintha Brakk, Changabang, Dhaulagiri IV, Gankar Punzum, Namche Barwa, Kula Kangri, Saltoro Kangri, Rimo I, Siniolchu, Tirich Mir, ma się rozumieć także "nasz" Kunyang Chhish. Szczyty wyeliminowane ułożyły się w drugą setkę – już z wyraźnie mniejszą przewagą Azji. Albumowa książka o stu "górach gór" ukaże się w r. 2001. Tymczasem we Francji przygotowywana jest – również z udziałem szerokiego międzynarodowego gremium (m.in. z Polski) – milenijna lista górskich sukcesów XX stulecia: największe wejścia, największe osobistości, najlepsze książki etc., a ponadto futurystyka: co jeszcze pozostało w górach świata do zrobienia? Gdzie dotąd są na mapach białe plamy? Jakich przemian w alpinizmie należy oczekiwać w najbliższych latach? Wyniki kwerendy ukażą się jesienią w milenijnym "Année Montagne".
GS/0000 W PARU SŁOWACH 05/1999