GS/0000 STEFAN KOZŁOWSKI 1928–2007 09/2007
Stefan Kozłowski na Kaukazie. Fot. Jan Słupski
21 września kolumny pożegnań w gazetach wypełniały nekrologi prof. Stefana Kozłowskiego – znakomitego uczonego, społecznika, ministra, a kiedyś także popularnego w Krakowie taternika. Urodził się 5 stycznia 1928 r. we Lwowie, studia na AGH w Krakowie ukończył w r. 1952 (doktorat 1962, habilitacja 1969), w 1976 został profesorem. Już jako student pracował w Biurze Projektów Materiałów Wiążących, później był geologiem-dokumentatorem, m.in. w służbie Biura Projektów Przemysłu Cementowego. W 1963 przeniósł się z Krakowa do Warszawy, gdzie związał się na wiele lat z Państwowym Instytutem Geologicznym. Przez 20 lat (1963–84) kierował Zakładem Geologii Złóż Surowców Skalnych, od 1986 koordynował badania z zakresu geologii środowiskowej. Działał (m.in. jako przewodniczący i sekretarz naukowy) w kilku komisjach badawczych PAN. Był propagatorem międzynarodowych rezerwatów biosfery i inicjatorem "zielonych płuc Europy". W czasach politycznego przełomu należał do działaczy opozycyjnych i bliskich współpracowników Lecha Wałęsy. Był posłem na Sejm IX kadencji, a w rządzie Jana Olszewskiego (1991–92) ministrem ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa. W ostatnich latach był przewodniczącym Komitetu "Człowiek i Środowisko" oraz członkiem Komitetu Prognoz "Polska 2000 Plus" PAN. Wykładał na KUL w Lublinie, Wyższa Szkoła Ekologii i Zarządzania żegna go jako Dziekana Wydziału Ekologii.
Od wczesnej młodości związany z górami, do PTT wstąpił w r. 1946. Jesienią 1948 r. został przyjęty do Koła Krakowskiego KW – z rekomendacją Juliusza Szumskiego i Zenona Węgrzynowicza. 2 września 1950 wpisano go na listę członków zwyczajnych. Do lata 1951 – jak sam podawał – zaliczył "kurs w dolinkach i 3 obozy zimowe w Tatrach". Był już wtedy pomocnikiem instruktora. Na wspinaczkach często towarzyszył mu Adam Dobrowolski, jako o swoim "partnerze letnim" mówił o Wojtku Komusińskim. Dużo wspinał się z Tadeuszem Strumiłłą i Antonim Walą. Z Walą przeszedł 5 września 1952 zachodnią ścianę Skrajnego Granatu a następnego dnia Filar Leporowskiego. W marcu 1953 r. jego karierę taternicką przerwał na dłużej wypadek lawinowy w żlebie z Koziej Przełęczy Wyżniej – ze skomplikowanym złamaniem nogi, po którym nie odzyskał już pełnej sprawności. Mimo to nadal odwiedzał góry. Wspinał się, jeździł na nartach – "dzięki wynalazkowi Macieja nauczyłem się jeździć na krótkich nartach" (tzw. "miszkach"). W marcu 1955 uczestniczył w obozie zimowym nad Popradzkim Stawem. 15 marca po biwaku w Dolinie Hlińskiej w czwórkę z Henrykiem Czarnockim, Tadeuszem Strumiłłą i Antonim Walą próbował wejść od północy na Teriańską Przełęcz Niżnią. W tym samym zespole 16 marca zrobił pierwsze wejście zimowe północno-wschodnią ścianą na "XIII Turnię Grani Hrubego" (Zadnią Garajową Turnię), u WHP zapisane jako pierwsze wejście zimowe na Zadnią Garajową Ławkę (WHP 708, "Oscypek" 15 s. 20). 19 marca ten sam zespół przeszedł jako pierwszy zimą lewą połać wschodniej ściany Zadniej Baszty, schodząc ścianą zachodnią. W r. 1957 bawił w większej polskiej ekipie na Kaukazie ("Taternik" 2/1958 s.22–39). 5 września wszedł na Gumaczi a 10 września na wschodni wierzchołek Elbrusa (5595 m). W r. 1959 wyjechał w Alpy Julijskie: 11 września przebył wschodni filar Stenara a dwa dni później drogę słoweńską na północnej ścianie Triglavu (obie drogi z Dobrowolskim). W r. 1961 wraz z Mirosławem Bądzyńskim poprowadził 2 nowe drogi w masywie Lodowego Szczytu – środkiem północnej ściany Sobkowego Kopiniaka (27 VIII) i lewą częścią północnej ściany Małej Sobkowej Turni (30 VIII). W 1962 uczestniczył w wyprawie geologicznej do Mongolii.
Miał wysokie odznaczenia państwowe i liczne wyróżnienia honorowe. Pisywał w "Taterniku", wyprawę w Kaukaz zrelacjonował we "Wszechświecie" 2/1958 s. 36–39, w "Pamiętniku PTT" 2003 s. 141–145 zamieścił opis przygody z r. 1953, zatytułowany "Lawina. Wspomnienie o Macieju Mischke". Opublikował ok. 200 prac naukowych z dziedziny geologii (wulkanizm, kopaliny użyteczne) oraz ekologii. Był współautorem "Przeglądowej mapy Surowców Skalnych Polski" 1 : 300 000 (1975), opracowywał podręczniki, m.in. "Surowce skalne Polski" (1975), "Ochrona krajobrazu (1980), "Przyrodnicze uwarunkowania gospodarki przestrzennej Polski" (1983). Pod jego naukową opieką powstawał ostatnio w PIG "Atlas georóżnorodności", który miał uświetnić jego 80. urodziny. Nie doczekał ich – zmarł niespodziewanie 17 września 2007 podczas prelekcji w Krynicy, spoczął 25 września na Powązkach. "Człowiek – jak napisano w nekrologu PIG – wielkiego formatu, wielkiego serca, oddany Matce Ziemi i wszystkiemu co na niej istnieje." Także – może przede wszystkim – górom wysokim.
Józef Nyka
GS/0000 RENÉ DESMAISON 09/2007
Legenda alpinizmu francuskiego, René Desmaison, zmarł po długiej walce z chorobą w wieku 77 lat w dniu 28 września 2007. Rejestr jego wspinaczek obejmuje przeszło 1000 pozycji, w tym 115 pierwszych wejść i przejść – głównie w Alpach, ale także w Pirenejach, Andach, Himalajach. W końcu lat 50. zasłynął ze śmiałych premier zimowych, m.in. na ścianach Petit Dru (1957), Olan (1960), Mont Blanc (1967 Filar Freney). Pamiętamy też jego akcję ratunkową na zachodniej ścianie Petit Dru po dwóch wspinaczy niemieckich. Trwałe miejsce w historii himalaizmu zapewnił mu udział w pierwszym wejściu na Jannu (7710 m) w dniu 27 kwietnia 1962 roku.
Władysław Janowski
GS/0000 OPOWIADANIA ARESZTANTA 09/2007
Stanisław Urbański
Był bez wątpienia jedną z najbarwniejszych postaci naszej generacji. Jego błyskotliwa inteligencja i cięty, choć zwykle dobrotliwy dowcip ubarwiały towarzyskie spotkania a także nudne łamy taternickich pism i pisemek. Swoimi miniaturami zaszczycał nawet "Głos Seniora" – to w zeszycie 8/1990 naszego pisemka ukazała się gawęda "Czarne szlaki", nota bene w wersji obszerniejszej, niż ta wydrukowana w książce. W tym roku staraniem Wdowy i grona przyjaciół ukazał się wybór literackich prób Staszka Urbańskiego, zatytułowany "Sennik egipski i inne opowiadania" (Kraków 2007, 145 stron). Opowieści składają się na obraz taternickiego życia lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych – czasów głupich, głodnych i chłodnych, ale dziś wspominanych jako raj utracony. Aresztant przypomina głośne kiedyś zdarzenia – strzelaninę na Żabim Niżnim, lawinę z Czeskiego Szczytu – przywołuje też pamięć podobnych do siebie egzotycznych postaci: Zbyszka Lesnobrodzkiego (opowiadanie "Leśnobród"), Gazmistrza, Adama Skoczylasa, Kiszkanta (opowiadanie "Ślepokich"). Tekstów zachowało się niewiele, są też nierówne pod względem literackim. Parę – np. "Chłopiec" – budzi żal, że Aresztant – nękany nadmiarem zainteresowań – nie poświęcił się karierze pisarskiej, miał na to wyraźne zadatki. Szkoda, że nie pomyślano o paru przypisach informujących o pierwodrukach i potknięciach merytorycznych autora, gdyż naszego Przyjaciela zawodziła niekiedy pamięć. Staszek zmarł po latach ciężkiej choroby 20 czerwca 1997 r. a nie jak omyłkowo wydrukowano na okładce książki w r. 1977. Pożegnaliśmy go w numerze 6/1997 "Głosu Seniora", stwierdzając w zakończeniu notki, że "pamięć o nim przeżyje z pewnością jego pokolenie". Wybór pism Aresztanta jest dowodem, że tak się faktycznie dzieje. (jn)
GS/0000 GÓRY NAJWYŻSZE JESIENIĄ 09/2007
Sezon pomonsunowy 2007 znowu zapowiada się interesująco. Pogoda na razie jest słaba, pierwsze meldunki szczytowe przyszły z Cho Oyu dopiero 23 września. Jako druga zameldowała się z 8201 m grupa damskiej wyprawy z Singapore (używając tlenu!). W fazę ataków szczytowych wchodzi chorwacka wyprawa kobieca, w ekipie rosyjskiej jest 72-letni Boris Korszunow. Kilka wypraw czyha na warunki pod Dhaulagiri, obstawione są Shisha Pangma, Manaslu i Makalu (m.in. Nives Meroi). Mimo sezonowej obniżki royalty (o 75%!) nie ma wzięcia Everest. Dwie najambitniejsze próby obserwujemy na północnej ścianie K2 i na Jannu. Kazachowie Denis Urubko i Siergiej Samojłow zaplanowali dwójką i stylem alpejskim nową drogę dziewiczym filarem północnym K2 (na lewo od drogi japońskiej, wysokość ściany 3300 m), Walerij Babanow i Siergiej Kofanow na Jannu chyba jeszcze nie wybrali drogi (zachodnia grań?): "Sidim w 500 metrach od stieny, a samoj gory my nie widieli jeszczio ni razu." Wobec późnej pory, Urubko mówi ostatnio o zmianie planowanej drogi na klasyczny filar japoński. Niższe skalne partie Karakorum jako jedni z ostatnich opuszczali Marko Prezlj, Steve House i Vince Anderson, którym udało się pokonać zach. ścianę K7 ale ich główny cel – zach. ściana K6 – nie został zrealizowany z braku pogody. 23 września do bazy pod Dhaulagiri (4750 m) dobili Słowak Dodo Kopold i Polka Kinga Baranowska – "pół metra świeżego śniegu i duże niebezpieczeństwo lawin" – brzmiały pierwsze sygnały. Nas żywo interesuje 8-osobowa wyprawa słoweńska na Kangbachen (7902 m – odlot 21 września). Kieruje nią weteran Tone Škarja, celem jest ściana pn.-zach. – licząca 2500 m wysokości i technicznie niełatwa. Cel rezerwowy stanowi Kiratchuli (7365 m) od strony Nepalu. Przypomnijmy, że Jugosłowianie byli w r. 1965 "odkrywcami" Kangbachena – notatka o ich nieudanej próbie zainspirowała PKG. Szczyt miał dotąd dopiero 2 wejścia: polskie 26 V 1974 i jugosłowiańskie 29 IX i 6 X 1974. Ostatnie sezony w Himalajach i Karakorum stoją wyraźnie pod znakiem aktywności rosyjskiej. Znamienne są tu czołowe wyniki tegorocznego championatu Rosji: 1) Wsch. ściana Shingu Charpa. 2) NW ściana baszty 6150 m Great Trango; 3) NW ściana Great Trango 6237 m. 4) Ściana Shipton Spire 5852 m. Dopiero na piątym miejscu Pamir i NE ściana Pika Engelsa.
Polska droga na Kangbachen (7902 m). Słoweńcy planują wejście w linii spadku wierzchołka. Fot. Zbigniew Rubinowski
GS/0000 OSTROŻNIE Z WYSOKOŚCIĄ! 09/2007
Dwie naukowe placówki medyczne w Zagrosie w Hiszpanii ogłosiły niepokojące wyniki szczegółowych badań mózgu, przeprowadzonych na 13 wspinaczach everestowskich. Tylko jeden z nich powrócił bez uszkodzeń – u wszystkich pozostałych hipoksja wyrządziła w "szarych komórkach" mniejsze lub większe szkody. U alpinistów nazwanych "zawodowymi" stwierdzono poważniejsze zmiany, z czego wynika, że skutki niszczenia komórek kumulują się w trakcie ponawiania wspinaczek na duże wysokości. Stwierdzone uszkodzenia pochodziły częściowo sprzed 3 lat, co byłoby dowodem na to, że zmiany mogą cofać się bardzo długo lub być nieodwracalne. Poprawa nie następowała nawet u osób, które przerwały wysokie wejścia, co gorsza, niebezpieczne zmiany badacze obserwują też u ludzi, którzy wchodzili na szczyty dużo niższe aniżeli 8000 m: "no one gets down intact" – czytamy. Doniesienia te zostały opublikowane w amerykańskim piśmie naukowym. Pismo postuluje objęcie badaniami większej liczby osób i poszukiwanie metod zapobiegania szkodom. Problemy te były medycynie wiadome, u nas mówił o nich prof. Zdzisław Ryn, tu chodzi jednak o ich pełne empiryczne potwierdzenie.
GS/0000 SPOTKANIE Z ARAGACEM 09/2007
Wróciliśmy z żoną z Armenii i Gruzji i po orientalnych upałach adaptujemy się do lokalnej temperatury. Wprawdzie Ormianie uznają Ararat (w Turcji) za swoją świętą górę, jednak najwyższym szczytem Armenii jest czterowierzchołkowy wulkan Aragac (4090 m), i właśnie on był naszym celem. Powiodło się nam tylko częściowo: 17 sierpnia weszliśmy na wierzchołek południowy (3897 m). Mieliśmy pecha z pogodą; już poprzedniego dnia było widać, że nadchodzi załamanie, i to na dłużej. Ze stacji badań nad promieniowaniem kosmicznym (3200 m) wyruszyliśmy po ciemku, podejście zajęło 3 godziny. Potem zeszliśmy na przełęcz między wierzchołkami S i W. Kiedy podchodziliśmy granią na W (4080 m), zaczęło padać, więc zawróciliśmy. Padało kilka dni, według prognoz nie było szans na poprawę. Powyżej 3500 m sypał śnieg, co później było ładnie widać na Araracie, kiedy go oglądaliśmy z Chor Virap i z drogi ku monastyrowi Geghard. Niepogoda trwała długo, dlatego w Gruzji nawet do Kazbegi nie pojechaliśmy, aby zobaczyć Kazbek, bo od Ananuri Kaukaz tonął w chmurach i deszczu. Wciąż prześladowały nas burze, co ograniczało noclegi w namiocie (moja żona boi się piorunów). Po nas działała w Armenii grupa Marka Hasso-Agopsowicza z Olsztyna, która trafiła na ładną pogodę i dwójka weszła na główny wierzchołek Aragaca.
Maciej Popko
Północny wierzchołek Aragaca z grani wierzchołka południowego.
Fot. Maciej Popko
GS/0000 CIMA DEL BUREL 1967–2007 09/2007
W tym roku minęło 40 lat od pierwszego przejścia 1300-metrowej pd.-zach. ściany Cima del Burel (2281 m – Taternik 1/1968), w którym uczestniczył Adam Trzaska. Chciał on teraz zobaczyć ścianę. Wybraliśmy się więc w Dolomity Belluńskie w czwórkę: Adam Trzaska, Marian Bała, Jerzy Wala i Wojciech Kapturkiewicz (który wrócił dopiero co z Boliwii, gdzie wszedł z Krzysztofem Pałką na andyjski 6-tysięcznik). W Pecol pod Civettą zostawiliśmy Mariana, który ograniczył się do wycieczek kolejkowo-pieszych, a sami pojechaliśmy przez Belluno do Case Bortot, skąd poszliśmy do schroniska 7 Alpini (1498m) u podnóża urwisk Schiary (2565 m). 14 sierpnia w mgłach i deszczu weszliśmy długą, średniotrudną ferratą Marmol do Bivacco del Marmol (2281 m), skąd wróciliśmy tą samą drogą. Następny dzień poświęciliśmy na próbę oglądnięcia ściany Cima del Burel (2281m). Po wejściu na Forzella Oderz (1716 m) stwierdziliśmy, że ściany nie widać a zejście do głębokiego kanionu doliny Val di Piero też nic nie da. Wróciliśmy do Case Bortot i objechaliśmy masyw Schiary do restauracji Stanga nad rzeką Cordevole, skąd z Adamem udaliśmy się eksponowaną ścieżką w górę Val di Piero. Niestety znów bez widoków, gdyż wszystko było zarośnięte gęstym lasem. Następnego dnia kolejką linową wyjechaliśmy wszyscy na Punta Rocca (3250 m) w masywie Marmolady, spełniając życzenie Mariana Bały.
Jerzy Wala
GS/0000 W SKRÓCIE 09/2007