GS/0000 PROF. JANUSZ WOJTUSIAK 04/2012
[Janusz Wojtusiak]
Janusz Wojtusiak – czołowy polski entomolog, prof. dr hab., dyrektor Muzeum Zoologicznego i profesor zwyczajny UJ w Krakowie.
Dla nas taterników osoba Janusza wiąże się z wyprawami w Hindukusz. Poznałem go w r. 1966 w czasie przygotowań do IV PWH, do której włączył go Roman Śledziewski. Tradycja uczestnictwa Wojtusiaków w wyprawach KW sięga lat przedwojennych. W lecie 1935 r. w wyprawie w Kaukaz w skład ekipy naukowej, obok botanika dra Tadeusza Wiśniewskiego i geomorfologa Edwarda Rühle, wszedł dr Roman Wojtusiak, zoolog i późniejszy autor książki "W sercu Kaukazu" (1937). Wraz z żoną Haliną prowadził on też badania zoologiczne w Tatrach (WET s. 1354). Byli oni rodzicami Janusza i jego rodzeństwa, Andrzeja oraz Danuty. Janusz urodził się 21 lutego 1942 r. i po ukończeniu studiów biologicznych na UJ poszedł w ślady rodziców i związał się z tą uczelnią na całe życie.
W czasie IV wyprawy w Hindukusz w 1966 r. łączył intensywną pracę badawczą z działalnością alpinistyczną, m.in. podejmując z Ryszardem Rodzińskim i ze mną próbę wejścia na Noshaq (7492 m). Problemy organizacyjne opóźniające nas w czasie wejścia a potem gwałtowne załamanie pogody podczas osiągnięcia obozu III (ok. 6900 m), zmusiły nas do odwrotu w bardzo trudnych warunkach. Wracaliśmy do kraju samochodem, w drodze przez kraje Azji Zachodniej Janusz wykorzystywał każdy moment na zbieranie okazów przyrodniczych, filmowanie i fotografowanie. Po powrocie nie stracił kontaktu ze środowiskiem wysokogórskim, służąc nam pomocą i współuczestnicząc w dokumentowywaniu naszych osiągnięć – w literaturze i na wystawach. Jego fotografie były dla nas bardzo cenne. W lecie 1973 r. uczestniczył w wyprawie Klubu Tatrzańskiego Krakowskiego Oddziału PTTK, kierowanej przeze mnie. Wraz z Karolem Jakubowskim i Leszkiem Zabdyrem dokonał pierwszego wejścia na szczyt Kohe Futur (c.5400 m) w grupie górskiej Hindukusz Zebak. Wykonał wtedy cenne panoramy fotograficzne, obejmujące rejon doliny Mandaras, Noshaq i północną stronę Hindukuszu Zebaku.
[Janusz Wojtusiak]
Janusz Wojtusiak
mal. Maria Wala
Po raz trzeci a zarazem ostatni z Hindukuszem zetknął się w r. 1975, uczestnicząc w wyprawie Klubów Wysokogórskich Kraków i Trójmiasto na Tirich Mir (7706 m). Obok intensywnego zbierania okazów roślin i zwierząt, szczególnie owadów, pomagał nam w zaopatrywaniu obozów I i II, gdyż koledzy niechętnie podejmowali się tej pracy, bojąc się utraty szansy wejścia na szczyt. Razem z Anną Pietraszek, Romanem Ziębą i ze mną wszedł na Ovir V, turnię w grani Ovir Peaks, tworzącej południowe otoczenie Południowego Lodowca Barum. Tu wykonał ważne dla nas zdjęcia południowej flanki masywu Tirich Mir.
Wspinał się także w Tatrach. Ze mną przeszedł północny filar Świnicy drogą 36 WHP z bardzo trudnym wariantem. Poza licznymi publikacjami naukowymi, pozostawił obszerny artykuł: "Hindukusz – szkic przyrodniczy", zamieszczony w "Wierchach" 45/1976. Uczestniczył też w sympozjum zorganizowanym przez Instytut Geografii Uniwersytetu Gdańskiego, poświęconym wynikom polskich badań naukowych nad środowiskiem geograficznym Hindukuszu. Oczywiście nie był to koniec jego związków z wysokimi górami. Trzeba jeszcze odnotować jego wyprawę trekkingowo-badawczą w dolinę rzeki Gangotri w Himalajach Zachodnich w r. 1986, a w czasie 4-letniego pobytu w Nigerii (1982–1986) wejścia na Kilimandżaro (5895 m) i na szczyt Kamerun (Mont Cameroun, 4070 m) nad Zatoką Gwinejską. Wreszcie w latach 1998–2011 doszły podróże i badania w Andach Ameryki Południowej oraz w Górach Skalistych Ameryki Północnej. Działał na terenie Cordillera de Merida w Wenezueli, w Ekwadorze i w Peru, zahaczając nawet o Cordillera Blanca.
Zajmował się zoogeografią motyli ekosystemów górskich a przy tym fotografią, szczególnie owadów. Jak napisano w nekrologu UJ, w sumie odkrył ok. 300 nowych dla nauki gatunków motyli. Swoim zainteresowaniem objął także parki narodowe w Górach Skalistych, w tym słynne Yellowstone Lake, będące największym kraterem wulkanicznym na Ziemi. Janusz ogłosił ok. 100 prac naukowych i rozdziałów w książkach, m.in. w dziele "The Nature and Culture of Latin America" (2010). Pomagał mi w moich opracowaniach topograficznych Hindukuszu i Karakorum. Z jego inicjatywy wprowadziłem do nich wykorzystanie obrazów z programu Google Earth, począwszy od wielkiej grupy górskiej Nyainqentanglha West w Tybecie. Nie można też pominąć jego zainteresowania filmem. Przedstawiał w nim świat przyrody, z którym stykał się w swoich podróżach. Stwarzał przejmująco piękne obrazy przyrody martwej i ożywionej, uzupełniane starannie dobranym tłem muzycznym. Zmarł po długiej i ciężkiej chorobie 2 kwietnia 2012 roku. Spoczął na cmentarzu Rakowickim.
Jerzy Wala
[IV Polska Wyprawa w Hidukusz 1966]
IV Polska Wyprawa w Hindukusz 1966. Od lewej: Dobiesław Walknowski, Henri Agresti, Janusz Wojtusiak (z tyłu), Isabelle Agresti, Andrzej Mróz, Ryszard Zawadzki, Jerzy Wala, Maciej Kozłowski, Jacek Poręba i Lucjan Saduś.
GS/0000 SPOTKANIE PO LATACH 04/2012
Gdy odprowadzaliśmy na zakopiański cmentarz Aśkę Wiglusz, ktoś mruknął: no widujemy się już tylko na pogrzebach. Słyszało to chyba wiele osób, bo gdy po kilku dniach Marylka Szymendera zaproponowała spotkanie członków dawnego Krakowskiego Akademickiego Klubu Alpinistycznego, spotkało się to z entuzjastycznym przyjęciem. Spotkanie odbyło się 21 kwietnia w lokalu KW, którego gościnnie użyczył nam prezes Tadek Kuchno. Pamiątkowe zdjęcie na podwórku i już można zaczynać posiady i hałaśliwe rozmowy, bo jak tu utrzymać nerwy na wodzy, kiedy się widzi dziewczyny i chłopaków po tylu latach. Niektórzy przyjechali z daleka a Leszek Bednarz nawet z Wiednia. Co prawda większość ówczesnych studentów orbituje obecnie w okolicach pięćdziesiątki, ale nie brakowało też starszych kolegów, jak członek honorowy KAKA, Marian Bała, Kazio Liszka, Wiesiek Stefański, czy ze średniego pokolenia – Andrzej Pawlik, Jurek Łabędzki, Andrzej Samolewicz. Przybyło aż trzech byłych prezesów: Wojtek Masłowski, Zbyszek Płatek i Kazio Kiszka. Jak już się trochę nacieszyliśmy spotkaniem, Wojtek Masłowski wstąpił na spiralne schody i z wysokości należnej najdłużej urzędującemu prezesowi przywitał zebranych i poprosił o chwilę zadumy, wymieniając z nazwiska 19 kolegów, w tym aż dwóch prezesów: Andrzeja Neczaja i Piotra Michalczyka, którzy zginęli w górach. Zarysowana przez Wojtka krótka historia Krakowskiego AKA uświadomiła nam, jak wiele wspaniałych chwil przeżyliśmy w tym klubie. Był to jeden z najbardziej aktywnych górskich klubów akademickich w Polsce. W szczytowym okresie liczył ok.180 członków, wydawał okazały biuletyn, organizował po kilkadziesiąt obozów wspinaczkowych rocznie, w tym wyprawy w Alpy, Himalaje. W czasie spotkania każda osoba schodząca po krętych schodach była witana z entuzjazmem, zwłaszcza powszechnie lubiany Wojtek Mocek "Maryna". Długa kolejka ustawiała się do albumu zdjęć Mariana Bały, zawierającego fotki taterników z Krakowa, często w dublecie: lata 70., 80. i dziś. Kulminacyjny punkt programu stanowił długi pokaz slajdów kilku kolegów. Pomimo upływu lat i marności filmów ORWO, większość zdjęć zachowała się w dobrym stanie a zdjęcia Wojtka Szymendery wręcz budziły zachwyt. Każdy slajd wywoływał komentarze a często burzę śmiechu. Zaskakiwały ubiór, sprzęt, a zwłaszcza nader bujne loki większości szanownych kolegów. Zeszło nam na wspomnieniach prawie do północy i dopiero hasło pomocy Helence Jordan, Meli Kapłoniak i Marylce Szymenderze przy sprzątaniu uświadomiło nam, że przynajmniej na ten raz to już koniec. Obiecaliśmy sobie następne spotkania, ale kto wie jak to będzie przy tak szybko pędzącym czasie. Na razie wymieniamy zdjęcia, adresy i uwagi. Wojtek Masłowski ze Zbyszkiem Płatkiem wydali komunikat i listy uczestników. Zdzich Sedlak założył specjalną stronę dla klubowiczów na Facebooku. Jest pomysł, aby na podstawie zachowanych u Wita Stańczyka protokołów zebrań zarządu napisać krótką historię klubu i sporządzić zestawienie wydanych, dziś unikatowych biuletynów AKA. Czas pokaże, co się da z tego zrealizować. W każdym razie dobrze jest spotkać się w gronie przyjaciół.
Bogdan Śmigielski
[Spotkanie KAKA]
W pierwszym rzędzie od lewej: Władysław Vermessy, Kazimierz Kiszka, Radosław Doboszewski (w czapeczce), Andrzej Pawlik (z papierosem), Renata Makowska, Marian Bała, Katarzyna Gebel-Rodzynkiewicz, Elżbieta Jodłowska, Andrzej Samolewicz, Helena Jordan-Papaj, Jerzy Łabęcki. W drugim szeregu: Wiesław Stefański, Zdzisław Sedlak, Marek Szpot, osoba NN, Wojciech Storzysz (w okularach), Wojciech Masłowski, Kazimierz Stagrowski, Mirosław Mąka, Maryla Szymendera, Krzysztof Szmyd, Tomasz Peszat. W trzecim szeregu na schodach od lewej: Wojciech Szymendera, Kazimierz Liszka, Hela Kozaczkiewicz, Leszek Bednarz (całkiem z tyłu), Andrzej Maziarz, Janusz Hariasz, Zbigniew Płatek, Bogusław Mazurkiewicz, Amalia Kapłoniak, Krzysztof Ficek, Maciej Pawlik, Witold Stańczyk, Witold Rybka (bokiem). Fot. Andrzej Samolewicz
GS/0000 DWA MIESIĄCE SAMOTNOŚCI 04/2012
Znana katalońska solistka Sylvia Vidal znów trafia na czołówki pism alpinistycznych. Dwa miesiące spędziła samotnie w odludziu Patagonii Chilijskiej, z tego 32 dni na 1300-metrowej ścianie Serrania Avalanche, na której poprowadziła drogę nazwaną Espiadimonis, ocenioną na VI, A4, 6b. Ściana wystrzela z wód jeziora i do jej stóp trzeba było dopłynąć łódką. W dniach od 8 lutego do 10 marca nie opuszczała ściany, zjazdy ze szczytu (dziewiczego!) zajęły jej dalsze 3 dni. Pogoda była typowa dla tamtego rejonu: częste obfite deszcze, nieraz parodniowe, które sprawiły, że 16 dni straciła leżąc na platformie biwakowej, zlewanej wodą. Zgodnie ze swoją etyką, nie miała żadnej łączności ze światem, nawet telefonu czy radia. Wiele razy nękały ją wątpliwości, czy zdoła dojść do szczytu albo szczęśliwie wycofać się ze ściany. Wspinaczka była trudna – mówi – ale o wiele trudniejsze było brzemię samotności w tym wielkim urwisku i w tym kompletnym odludziu. Schodząc zjazdami musiała odcinać liny, gdyż namoknięte nie pozwalały się ściągnąć. Powrót do cywilizacji z dużym obciążeniem zajął jej dalsze 10 dni, gdyż trzeba było przeczekiwać wezbrania rzek. Czy zauważy ten niezwykły wyczyn kapituła Złotego Czekana? – zobaczymy.
Rudaw Janowic
GS/0000 BRYTYJSKIE PLANY 04/2012
Alpine Club Climbing Found wesprze w tym roku finansowo 5 wypraw. W początku czerwca na Alaskę wyruszy akademicka czwórka, która upatrzyła sobie kilka dziewiczych szczytów 3- i 4-tysięcznych w Parku Narodowym Wrangell – St Elias Mountains. Kierownictwo: Sara Torrent. W czerwcu i w lipcu w chińskiej części Karakorum działać będą Bruce Normand i Olov Isaksson. Jeśli pogoda dopisze, chcieliby dokonać pierwszych wejść na szczyty Durbin Kangri I i Durbin Kangri II oraz Burmag Kangri. Dwójka Peter Graham i Malcolm Scott odwiedzi w lipcu kanadyjską Costal Range, by wyszukać nowe drogi na 450-metrowych ścianach Incisor Tower w masywie Mount Combatant. W sierpniu Matt Traver (kierownik) z trójką kolegów założy bazę w Timmiariut Fjord na Grenlandii, z licznymi dziewiczymi szczytami i turniami w otoczeniu. Lodowiec Yalung w Nepalu jest celem trójki Gavin Pike, James Clapham i Dave Searle, która na późną jesień zaplanowała przejście 1800-metrowego północnego filara Talung Peak (7349 m). Podobno nikt go nawet nie próbował.
GS/0000 TATRY NASZEJ MŁODOŚCI 04/2012
Xxxx Xxxxxxx
Na półkach księgarń pojawił się niedawno ładny album Macieja Pinkwarta "Przedwojenne Tatry, Zakopane, Podhale. Najpiękniejsze fotografie". Zawarte w nim zdjęcia znamy z internetowych stron Narodowego Archiwum Cyfrowego – tu otrzymujemy ich wybór w osobnej książce. Tamte Tatry i tamto Zakopane mogą pamiętać już tylko nasze nestorki – koleżanki Zofia Stecka czy Wanda Henisz-Kamińska. Ale takie Zakopane tkwi także w naszych sercach: sami korzystaliśmy z dawnego dworca i już wtedy archaicznych taksówek, dokładnie tak wyglądały – po wojnie wzbogacone o bary mleczne – "nasze" Krupówki i ul. Kościuszki. Tak jeszcze ubierali się ludzie. Prezydenta Mościckiego nie widywalismy już, ale zdarzało się zobaczyć Cyrankiewicza. Nie było aktorki Skalskiej, za to wspinały się uwodzicielskie Danuta Szaflarska i Stefania Grodzieńska. Album jest fotograficznym portretem Tatr i Zakopanego naszej młodości – prawdziwie sentymentalne spotkanie! Szkoda, że motyw taternicki jest tylko jeden, i to w dodatku kadr z filmu. Autor zaczerpnął zdjęcia z internetu i skomentował – żywo, choć tu i tam zbyt ufnie pod treść obrazka lub zastanego podpisu. I tak np. nie było "urządzania lepiej" bacówki w Pięciu Stawach, bo ta na s. 85 to nie, jak sugeruje podpis, historyczna koleba, lecz inny, wówczas stosunkowo nowy szałas. Zachowane do dziś zabytkowe locum eljaszowskich "białczan" uniknęło na szczęście modernizacyjnych zmian. Podobnie było z narciarstwem nad Morskim Okiem. Uwaga byłaby trafna, gdyby zdjęcie na s. 94 przedstawiało rzeczywiście werandę Morskiego Oka. Tak ją wprawdzie podpisało samo NAC, kogoś jednak zawiodła pamięć, bo to nie schronisko na morenie i nie ta weranda. Na s. 13 panoramę zamyka Kozi Wierch a nie, jak czytamy, Świnica. Zdjęcie na s. 88 nie może pochodzić z lutego 1938 r. – w lutym nie było nawet planów hotelu a zgodę na organizację narciarskich mistrzostw świata Polska otrzymała w Helsinkach dopiero 21 lutego. To jednak drobiazgi, a albumowi należy się miejsce w podręcznych biblioteczkach seniorów taternictwa, którzy poprzez jego karty odbędą niejeden rzewny spacer w swoje młode lata. (jn)
GS/0000 WYDAWNICTWA 04/2012
Wyżej niż kondory
Wydanie z r. 1954 i z r. 2012
Do artykułu Kuby Radziejowskiego dorzućmy małą ciekawostkę. O szwindlach Cooka na Mount McKinley w Polsce wiedziano już... równo 100 lat temu. Doniósł o nich "Czas" z 28 sierpnia 1912 r. (s. 2), opierając się na oświadczeniu fotografa wyprawy Parkera i Browna (której podobno tylko 100 m zabrakło do szczytu). "Twierdzi on – czytamy – że dowody Dra Cooka, jakoby pierwszy dotarł na szczyt Mac Kinleya, są fałszywe, a zdjęcia fotograficzne dokonane prawdopodobnie z innej góry w pobliżu, sięgającej 3048 metrów." Cóż, wszystko już kiedyś było...
[IV Polska Wyprawa w Hidukusz 1966]
Fałszywa góra dra F.A. Cooka. Zdjęcie podpisał w druku "The top of our continent" – Wierzchołek naszego kontynentu. Źródło: AAJ 32 1958
GS/0000 W SKRÓCIE 04/2012