GS/0000 MOJA DZIEWIĘĆDZIESIĄTKA 12/2014
[Morskie Oko - przyroda i człowiek]
Uwierzcie mi Kochani: doprawdy nie wiem, kiedy ten sędziwy wiek przyleciał. Mówi się, że w młodości czas płynie, po czterdziestce biegnie, po pięćdziesiątce pędzi, a po siedemdziesiątce skacze całymi dekadami. Że tak jest naprawdę, przekonacie się – oby nie prędko – sami. 90 lat to alarmowa czerwona linia i trudno ją przekraczać z wesołą miną. Dlatego tak ważne staje się duchowe wsparcie w tym dniu przez rodzinę, przyjaciół i życzliwe serca. "Nie ma większego skarbu od życzliwych słów" – pisze Anna Dymna. Słyszy się często, że jedną z bolączek starości jest osamotnienie. Doświadczam tego bólu, żegnając w GS kolejnych kolegów i przyjaciół, nierzadko młodszych o 10–15 lat. Ile pięknych wspólnych wspomnień z gór zabrali z sobą Andrzej Heinrich, Adaś Szurek czy ostatnio Maciek Popko! Myślę jednak, że kompleks starczej samotności nas, ludzi gór, dotyczy w mniejszym stopniu. Nasze środowisko jest wielopokoleniowe i zżyte generacyjnie. Ja nie mam już prawie rówieśników, jednak dzięki dawniejszym kontaktom górskim i klubowym dobrze się czuję także wśród "Łojantów", a nawet wśród jeszcze młodszych roczników. Jest w tym pewnie coś z zaklinania starości, ale cieszy mnie, kiedy 20-latek klubowy mówi do mnie "Józku". W dniu 5 grudnia unaocznił mi to mój jubileusz, kiedy ci starsi i młodsi przyjaciele pospieszyli z krzepiącymi słowami. Chciałbym im wszystkim podziękować za to z całego jakoś tam jeszcze bijącego serca. Za te liczne telefony, listy i liściki mailowe, za te przesympatyczne dowody pamięci i dodające otuchy życzenia. Smutny dzień urodzinowy otworzył goniec z naręczem róż i wzruszającym listem od 20 stołecznych Seniorów. Prezes KWW, Zbyszek Skierski, osobiście doręczył mi gratulacje od Koleżanek i Kolegów z Klubu. Michał Szurek wierszem przypomniał nasz wspólny sentyment do Gorców, prof. Jacek Kolbuszewski przysłał poruszający list, a Koło Przewodników Tatrzańskich im. Janusza Chmielowskiego zechciało mnie obdarzyć godnością członka honorowego. Prezes Stowarzyszenia Przewodników Tatrzańskich im. Klimka Bachledy, kol. Maciej Bielawski, przysłał energetyzujący list gratulacyjny. Kulminacją święta był przyjazd z Krakowa red. Wiesława Wójcika i pani prof. Joanny Pociask-Karteczki z najwspanialszym i najmniej spodziewanym prezentem: dedykowanym mojej skromnej osobie imponującym dziełem "Morskie Oko – przyroda i człowiek" – pracą przeszło 40 wybitnych autorów, których – choć to świetne nazwiska – z braku miejsca tu wymienić nie sposób. Za ten niezwykły dar – trwalszy niż przyszła inskrypcja na grobie – chciałbym jak najgoręcej podziękować Wydawnictwom TPN, redaktorom pp. Adamowi Choińskiemu i Joannie Pociask-Karteczce oraz całemu zespołowi autorów, których wiedza i kunszt pisarski złożyły się na to wspaniałe dzieło. Dziękuję panu Pawłowi Skawińskiemu za miłe słowa we wstępie, szczególne podziękowanie kieruję do Wiesława Wójcika, który znalazł czas, aby zająć się moim życiorysem. Przypomniał mi fakty, o których sam nie pamiętałem lub nawet nie wiedziałem. Najserdeczniej jak potrafię dziękuję pani red. Renacie Wcisło za miłe słowa na stronach internetowych i w "Taterniku" – do wymienianych w nich zasług nie poczuwam się, część z nich ma źródło w mojej długowieczności. A przecież szacowny wiek to nie zasługa, tylko akt Bożej łaski. Zamknął jubileusz mój przyjaciel od lat prawie 60 (tak, tak, Andrzeju, 60!), prof. Andrzej Paczkowski, publicznym laudatio na Warszawskim Przeglądzie Filmów Górskich. Dobrze, że mnie przy tym nie było, słowa były podobno tak ciepłe, że zapadłbym się pod podłogę z wzruszenia i zażenowania. Czytelnicy GS wiedzą, że nie zajmuję im czasu swoimi małymi sprawami, ale chwila jest wyjątkowa – żal, że na następną trzeba będzie czekać 10 lat, czyli do... setki. Wszystkim jedno wielkie i naprawdę z głębi duszy płynące DZIĘKUJĘ.
Józef Nyka
GS/0000 ANIA W PATAGONII 12/2014
Do Patagonii pojechałam sama, więc uprawiałam turystykę górską bez wchodzenia na lodowce. Był październik, sam początek sezonu. W górach mało turystów, zatem i tak miałam dość emocji. Przy wejściu do Parku Narodowego Los Glaciares powiedziano mi, że w okolicy nie ma groźnych zwierząt, no może tylko puma. Ale gdybym ją spotkała, to mam nie krzyczeć, tylko machając płachtą, wycofać się powoli. Myślałam o tym, wędrując przez lasy karłowatych buków i górskie pustkowia, ale przez tydzień oprócz jednego (!) zająca nie udało mi się spotkać żadnego większego zwierzęcia. A tak bardzo chciałam zobaczyć huemule, których zdjęcia podziwiałam na tablicach w zakątkach, gdzie bytuje ten zagrożony wymarciem gatunek jeleni. Argentyna jest krajem wzorowo dbającym o przyrodę. Park Los Glaciares jest czysto utrzymany, ścieżki prowadzące do punktów widokowych na masyw Fitz Roya są wyraźnie wytyczone i dyskretnie oznakowane. Poprawność polityczna nakazuje teraz odrzucać nazwy nadane przez XIX-wiecznych eksploratorów i określać główny wierzchołek masywu imienem Chaltén (dymiąca góra), używanym przez Indian Techuelche, którzy kiedyś zamieszkiwali Patagonię. Myślę jednak, że to się nie przyjmie, jako że nazwa przeszła na określenie wioski, która powstała 30 lat temu u podnóża masywu. Osada El Chaltén szybko rozrasta się w wielki kurort – pensjonaty, osiedla domków letniskowych, sklepy, restauracje, agencje turystyczne. Podczas mojego pobytu przygotowania do sezonu szły pełną parą. Nie było jeszcze tłumu wczasowiczów, mimo że pogoda była znakomita. W górach idealne warunki – ciepła, sucha wiosna, słońce nisko na błękitnym niebie i zaskakujący brak wiatru. Wędrowałam codziennie, podziwiając z różnych stron cukierkowe widoki na skalny bastion Fitz Roya, przy którym Cerro Torre i inne Agujas wyglądają bardzo niepozornie. Ech, chciałoby się wejść na wierzchołek...
Anna Okopińska
[Fitz Roy]
Patagonia. W centrum iglica Fitz Roy (Chalten, 3441 m). Na prawo od niego Aguja Mermoz (2754 m), na lewo kolejno: Aguja Poincenot (3036 m), niższa Aguja Rafael (2501 m) i Aguja St. Exupery (2680 m). Fot. Anna Okopińska
[Fitz Roy]
GS/0000 ZIMA NA OŚMIU TYSIĄCACH 12/2014
Z 14 ośmiotysięczników zimowe dziewictwo zachowały już tylko dwa: K2 i Nanga Parbat. Bronią się przed atakami od wielu lat (raczej zim), co tylko zaostrza apetyty lodowych wojowników. Pod Nanga Parbat rozbije bazy kilka wypraw, które od końca grudnia docierają na miejsce. Polskę reprezentuje Tomek Mackiewicz, który tworzy zespół z Francuzką Elisabeth Revol. Wyprawą włoską kieruje Daniele Nardi. Zapowiedziana jest też wyprawa z Iranu, drogą Schella zamierza pójść silny zespół rosyjski w składzie Wiktor Kowal, Waleri Szamało, Siergiej Kondraszkin i Nikołaj Totmjanin. Kondraszkin jest znanym artystą rzeźbiarzem, cenionym nie tylko w Rosji. Do ataku na K2 przygotował się znakomity zespół zimowy – Denis Urubko, Bask Alex Txicon i Adam Bielecki. Niestety, władze chińskie odmówiły zgody na szturm od północy, rzekomo z powodu zagrożenia terrorystycznego ze strony islamistów. Wielka praca przygotowawcza poszła na marne.
GS/0000 MUGS STUMP AWARD 12/2014
Od końca jesieni media górskie publikują podsumowania mijającego roku, a podczas różnych festiwali wręczane są nagrody za wyróżniające się sukcesy. Przegląd tych wyróżnień daje obraz tego, co kończący się rok przyniósł w sportach górskich. Równolegle ogłaszane są listy dotacji dla wypraw planowanych na rok przyszły, przyznawanych przez różne organizacje i fundacje. Kwoty zapomóg nie są wielkie, ale werdykty jurorów – na ogół wybitnych specjalistów, jak Michael Kennedy – stają się rekomendacją dla innych sponsorów. Wyróżnione projekty i listy nominowanych dają przegląd tego, co nas czeka w roku przyszłym, pokazują aktualne trendy w wyczynowym alpinizmie światowym i sylwetki ludzi zdolnych realizować śmiałe pomysły. (Red.)
Do najbardziej prestiżowych należy często przez nas przywoływana amerykańska Mugs Stump Award, utworzona w r. 1993 dla uczczenia wizjonera alpinizmu Mugsa Stumpa i firmowana przez najlepszych ekspertów USA. W końcu jesieni przyznała ona dotacje m.in. na następujące projekty:
Wszystkie zaaprobowane projekty są jak widać zgodne z ideami Mugsa Stumpa – akcentują czystość stylu, wymagającą mistrzostwa wspinaczkowego, ale i rozsądku, by umieć w porę zawrócić. Z całej grupy wyróżnionych, bliżej znam się tylko ze Standem Vrbą. Powiedział mi, że zaskoczyła ich wiadomość o drugim zespole na północną Ogre II, również dofinansowanym przez Fundusz. Standa jest pełen zapału i szczęścia, że czeka go taka przygoda. W każdym razie jest za kogo trzymać kciuki.
Rudaw Janowic
GS/0000 K2 – ZURÜCK IN DIE VERGANGENHEIT 12/2014
Latem 2013 r. reżyserka Eliza Kubarska zorganizowała pod drugi szczyt Ziemi – K2 w Karakorum – wyprawę filmową, nawiązującą do tragicznego lata 1986 r., kiedy w ciągu kilku tygodni śmierć na tej górze poniosło 13 osób. Uczestnikami wyprawy i bohaterami filmu było czworo młodych ludzi, którzy wówczas stracili rodziców: Łukasz Wolf (osierocony w wieku 4 lat), Hania Piotrowska (urodzona już po śmierci taty) oraz potomstwo Brytyjki Julie Tullis – córka Lindsay i syn Chris. Te dziś już dorosłe osoby dają wyraz swoim smutkom po stracie rodziców, jednak ze zrozumieniem dla ich pasji, same bowiem także zdążyły ulec czarowi gór. Wypowiada się też Kurt Diemberger, jeden z ocalałych i ostatni, kto widział Mrówkę żywą (i której nie udzielił pomocy). W początku listopada 2014 austriacka Servus TV wyświetliła 50-minutową wersję telewizyjną filmu z dubbingiem niemieckim, bardzo dobrze przyjętą przez publiczność i krytykę. 70-minutowa wersja kinowa będzie gotowa w lutym, wersja polska "Droga przez Baltoro" ma być również ukończona niedługo. Tragiczne lato na K2 ma bogatą literaturę, w naszej GBH przypomina ją zeszyt 18(38).
[Baltoro]
Na lodowcu. Od lewej: Lindsay Tullis, Chris Tullis, tragarz Ali i reżyserka Eliza Kubarska. Fot. Hanna Piotrowska
[Baltoro]
Maciej Górski, Eliza Kubarska, Radek Ładczuk (operator) i Dawid Kaszlikowski. Fot. Hanna Piotrowska
GS/0000 ŚNIEŻNE BARSY 12/2014
Na portalach rosyjskich znaleźć można znowelizowany wykaz Śnieżnych Panter, opracowany przez Władimira Szatajewa, a uzupełniony przez Jelenę Laletinę i Rodriga G. Perona. W lecie 2014 tytuły Śnieżnych Panter zdobyło 2 Rosjan, 2 Niemców i Kazach. Licząc od r. 1961 (Jewgieni Iwanow) lista obejmuje 614 osób, w tym 30 kobiet (zaledwie 5%). Z polskich nazwisk widzimy tylko dwa: nr 413 Amalię Kapłoniak (1989) jako 21. kobietę i nr 562 Aleksandrę Dzik (2010). Na tegorocznej liście nie znalazło się ok. 20 finalistów nie mających tzw. certyfikatów Szatajewa. W tym pominiętym gronie jest trzech dalszych Polaków – Marcin Hennig (2006), Marcin Miotk (2007) i Marcin Kaczkan (2008). Wykaz zeszłoroczny podawał ich nazwiska z numerkami 567, 572 i 575 – widać nie dopełnili jakichś formalności. W latach 1961–1984 tytuł Śnieżnej Pantery otrzymywało się za wejścia na Pik Kommunizma, Pik Pobiedy, Pik Lenina i Pik Korżeniewskoj, w latach 1985–89 miejsce zamkniętej Pobiedy zajął Chan Tengri, od r. 1990 tutuł wymaga 5 wejść: na szczyty Komunizmu, Zwycięstwa, Lenina, Korżeniewskiej i Chan Tengri.
GS/0000 ZMARLI 12/2014
GS/0000 NOTATKI 12/2014