Fot. Bogdan Jankowski
Jakie sniezne byly tamte zimy i ile magicznego swiatla mialy w sobie skromne schroniskowe choinki! Czasy nie byly latwe, a mimo to do gorskich wigilii sprzed polwiecza – z "Barim" pod stolem – wracamy pamiecia, jak do najszczesliwszych chwil zycia. Zyczymy Wam, zeby najblizsza Gwiazdka wniosla tamto swiatlo do Waszych domow i zeby nie bylo mrocznych dni w nadbiegajacym galopem Nowym Roku 2006 – bolu w stawach, zadyszki na schodach (nie mowiac o Rysach), troski na widok pustej przegrodki w portfelu. Zyczymy Wam, abyscie przy choince odnalezli radosc, cieplo, blask i optymizm dawnych gorskich swiat Bozego Narodzenia i abyscie poczuli wokol siebie opiekuncza obecnosc tych, ktorzy wtedy byli z nami, a dzis ciesza sie juz szczesciem Niebieskich Hal. Przelammy sie oplatkiem z usmiechem w lewym oku i malenka lezka w prawym (zakopianiec Makuszynski) a po kieliszku sylwestrowej "Sofii" wkroczmy w Nowy Rok tak, jak radzil niezapomniany WHP: jakby tych wejsc mialy byc przed nami jeszcze liczne dziesiatki. A wiec do nastepnej Gwiazdki!
 
Fot. Bogdan Jankowski
GS/0000 TO BYLY NASZE POCZATKI 12/2005
Staszic 200 lat temu
Od tatrzanskich wycieczek ojca polskiego taternictwa, Stanislawa Staszica, mija 200 lat. Bywal on w Tatrach na przelomie XVIII i XIX wieku, przypuszczalnie w latach 1802–1805, przynajmniej te daty widnieja na kartach "Ziemiorodztwa" (1815). Musialo byc tych przyjazdow wiecej niz dwa: "Przez kilka lat moich podrozow w gorach Karpackich" – pisze na s. 178 a wczesniej mowi o kilkakrotnych przeprawach przez Bialke, co swiadczyloby o powtarzaniu odwiedzin Tatr Spiskich. Potwierdza to informacja na s. 170, ze "przez lat kilka" obserwowal zasieg wiecznych sniegow, jak gdyby tych pod Lomnica. Najlepsza dokumentacje ma rok 1805, do ktorego odnaleziono i opublikowano w r. 1931 fragmenty dziennika czy moze zapiskow do przyszlej ksiazki ("opisz widok...", "uczyn uwage, ze...").
Itineraria Staszica w Tatrach... Chyba nie bylo historyka taternictwa, ktorego by ten temat nie skusil. Kilku – poczawszy od Gustawicza (1883), przez Swierza (1926) i Kordysa (1928) – opublikowalo obfitujace w domysly rozprawy, inni dawali za wygrana, zniecheceni bladzeniem po zaulkach staszicowskich przekazow. Krygowski (1951) i Szaflarski (1972) ograniczyli sie do analizy rejonow dzialania uczonego, unik zrobil tez Jacek Kolbuszewski w swym swietnym szkicu z r.1966. Najnowsza probe rekonstrukcji marszrut podjal Tomasz Borucki w obszernym studium zamieszczonym w "Pamietniku PTT" 2003 s. 171–184.
[Stanislaw Staszic]
Stanislaw Staszic
Tymczasem trzeba stwierdzic, ze pracowity Staszic cierpial na nadmiar naukowej lapczywosci, a jego dzielo, choc powszechnie slawione, zawiera partie, ktorych klarownosc nie odbiega od XVII-wiecznych "spiskow". Erudyta i bystry obserwator, swych spostrzezen nie potrafil przeniesc jasno na papier. Jego nieporadnosc autorska nie byla przy tym cecha epoki: unaocznia to porownanie z "Wahlenbergiem" (1814) czy sporo starszym dzielem Roberta Townsona (1797). Staszic nie dosc, ze pisal w sposob zawily (w pol wieku pozniej znalazl nasladowce w Steczynskim), to jeszcze najmowal roznej klasy przewodnikow, a przy pracy nad ksiazka zbytnio ufal pamieci. Juz Czeslaw Lesniewski (1931) zauwaza, ze nie panuje on nad kalendarzem, a liczne przekrecenia nazwisk i nazw tlumaczy uposledzeniem sluchu. Ale chodzi przeciez nie tylko o mylenie dat i nazwisk. Do zametu tresciowego doklada sie nazewnictwo – notowane na miejscu ("zwany od goralow..."), brane z literatury i amatorsko spolszczane, wreszcie wymyslane ad hoc przez plodnego pod tym wzgledem uczonego. Widac tez, ze pod zaslyszane nazwy podkladal on dosc dowolne tresci. O wieloznacznosci jego nazwy "Krapak, Karpak, Krepak" – rozwodzil sie juz Krygowski (1951, s. 734). Jego wejscia na szczyty – na ile da sie je zidentyfikowac – nie przekraczaja pulapu owczesnego taternictwa. Najmniej watpliwosci budzi Krywan, wielokrotnie przed nim zwiedzany (sam Hacquet byl na nim dwa razy), dosc pewne wydaja sie byc Czerwone Wierchy, Kolowy, Lomnica i Slawkowski.
Tatry wyraznie przerosly jego zmysl topograficzny, podobnie zreszta jak i Hacqueta. Kontrastuje z nimi skromna marszruta pieninska, w ktorej nazwy sa czytelne, a kilka pojawia sie po raz pierwszy w literaturze polskiej (m.in. Kramnica, Oblazowa, Zar, Czerwona Skala). Nawiasem mowiac, Skalice Nowotarskie, choc pomylone, sa jednym z najkonkretniejszych elementow jego slynnej panoramy, a przesuniete na jej lewy skraj kolczaste Trzy Korony – jedynym w pelni rozpoznawalnym szczytem (por. J. Nyka "Pieniny" 1997 s. 12–13 i s. 257). Pod tym wzgledem "Tatry z strony Polski", sztychowane w r. 1804, sa odpowiednikiem ksiazki: zawieraja partie realistyczne, czesciowo rysowane z natury, podczas gdy same szczyty jawia sie jako kraina z bajki – bez analogii w swiatowej tece dawnych panoram gorskich.
Wielu zajmowalo sie Staszicem-turysta, pozostaly jednak dziedziny dotad nie calkiem zbadane. Czeka konfrontacja "Ziemiorodztwa" z tzw. dziennikami i proba ustalenia, czym wlasciwie owe dzienniki byly. Badano slownictwo Staszica (Szober), nikt jednak nie zwrocil uwagi na nalecialosci wielkopolskie w jego jezyku. Inny otwarty temat, to lektury Staszica. Znal "Buffona", "Saussura" i inne dziela zachodnie, z tatrzanskich studiowal m.in. Hacqueta i robil z niego obszerne wypisy, ale obcy mu byl Townson, nie znal wydawnictw Bredetzkiego ani Genersicha. Wiaze sie z tym problem ew. zapozyczen. Dobrym zwyczajem uczonych odwiedzajacych Tatry w owe lata byly wizyty u miejscowych tatrologow, np. Berzeviczyego czy Maukscha – u Staszica nie ma sladu takich kontaktow. Kiedy dla GS piszemy tych kilka jubileuszowych uwag, w Krakowie odbywa sie sympozjum poswiecone krajoznawstwu Staszica. Referaty znawcow i dyskusje byc moze odpowiedza na niektore stawiane tu pytania.
Tak wiec "Ziemiorodztwo" nie moze byc wzorem naukowej rozprawy, ale zaprzeczyc sie nie da, ze jest ono pierwsza polska ksiazka o gorach, ze to przez jego karty Tatry tak naprawde wpisaly sie w narodowa swiadomosc, a "egzotyka" ich prezentacji (panorama!) dodatkowo musiala oddzialac na wyobraznie. Przeszlo sto stron szczegolowej informacji o Tatrach – przy wszystkich brakach, partiami bardzo solidnej – uksztaltowalo wiedze Polaka o tych gorach az po Zejsznera czy Pietrusinskiego. Wiele razy pisano, ze Staszic jest pierwszym znanym z nazwiska polskim badaczem Tatr i pierwszym polskim taternikiem. Gorolaz cala geba, pojawia sie nie poprzedzony polskimi zwiastunami, a pierwszych krajowych nasladowcow znajdzie dopiero w 30 lat pozniej. I to jest wiekopomna zasluga Staszica, bez wzgledu na to, co w Tatrach zdzialal na taternickiej niwie. Tytul jego ksiazki brzmial "O ziemiorodztwie", wycieczki i wejscia tatrzanskie nie byly wiec dla niego (jak bysmy tego oczekiwali my) celami autonomicznymi, lecz sposobami docierania do naukowych ustalen. Totez wchodzac na Krywan czy Slawkowski, zamiast danych topograficznych serwuje nam wyliczenia roslin lub wzniosle mysli spoleczno-polityczne. W taternictwie wszystko opiera sie na oswiadczeniu, dlatego tez takie znaczenie przywiazywane jest do precyzji relacji, a wszelkie niescislosci rodza podejrzenie mistyfikacji. Nie odnosi sie to do Staszica, ktory nie mial zadnych aspiracji turystycznych, nie znal pojecia pierwszego wejscia (choc musial czytac o zdobyciu Mont Blanc), a wzmianki o pierwszym Polaku mialy dlan wymiar nie sportowy lecz czysto ideowo-patriotyczny. Swoich przejsc nie dokumentowal, nie przewidzial bowiem – wielki wizjoner – ze moze to miec kiedys jakies znaczenie. Nielad faktograficzny w ksiazce nie jest wiec problemem jego, lecz naszym: chcielibysmy miec w papierach porzadek, szczegolnie ze chodzi o wydarzenia tak z dzisiejszej perspektywy doniosle. Musimy sie niestety pogodzic z tym, ze porzadku nie bedzie, nawet gdyby (nie daj Boze!) odnalazly sie dalsze czesci "Dziennikow". Inne sprawy byly wazne dla Staszica, inne wazne sa dla nas. I tak juz pewnie zostanie.
Jozef Nyka
GS/0000 ZA NAMI ROK 2005 12/2005
Zamykamy kolejny rok gorski, wyrywkowo omawiany juz na naszych lamach. Jesli chodzi o weteranow bolesny: nie bylo numeru "Glosu Seniora" bez nekrologu, co gorsza, odejscia dotykaly tez kolegow wzglednie mlodszych. Wiosna uwage swiata przykula choroba i smierc Papieza Jana Pawla II, ktorego jako czlowieka gor pozegnalismy w GS 4/05. Miesiecznik "npm" Piotra Pustelnika 11/2005 przyniosl reportaz z wejscia (I polskiego?) na Cima Giovanni Paolo II (2425 m) w Apeninach, oficjalnie nazwany tak przez wladze wloskie. A co dzialo sie w gorach? Zloty Czekan GHM za rok 2004 otrzymali Rosjanie za polnocna sciane Jannu, nagrode publicznosci – Steve House za 50-godzinne solo na SW scianie K7. Przewodniczacym Kapituly byl w Grenoble (25 II 2005) Krzysztof Wielicki. Rok wyprawowy otworzyla ekipa polsko-wloska I wejsciem zimowym na Shisha Pangme (Piotr Morawski i Simone Moro – 14 stycznia).
[Xxxx Xxxxxxx]
Wigilia w bazie pod Shisha Pangma – z lewej obaj zimowi zdobywcy szczytu.
Pozniej o Polakach bylo raczej cicho, a wysokiej klasy wejscia na Sfindze, Lotosie, w Wysokim Atlasie utonely wsrod podobnych, lecz skuteczniej naglosnianych swiatowych osiagniec. W cenie bylo wspinanie klasyczne i styl alpejski, a takze nowosc w postaci speedstyle (Mustagh Ata 7546 m w 10.41 baza – szczyt – baza). Nadal wchodzono na dziewicze szczyty (w Indiach, gorach Chin, Andach), Korone Himalajow (Annapurna 12 maja i Kangchendzonga 30 maja) skompletowali Ed Viesturs i Alan Hinkes zajmujac 12 i 13 miejsca na liscie jej zdobywcow. Padaly rekordy czasu, rekordy trudnosci i rekordy odwagi: 14 maja na czubku Everestu usiadl francuski helikopter Acureuil, pilotowany przez Didiera Delsalle. Ladnymi wynikami chwala sie panie. Gerlinde Kaltenbrunner i Edurne Pasaban dorobily sie osmych 8-tysiecznikow i wyrownaly rekord Wandy Rutkiewicz. O nowym solowym sukcesie Silvii Vidal piszemy nizej. W wielkim alpinizmie prym wioda Anglosasi, Rosjanie, Hiszpanie, Slowency, w wielkie sciany wchodza byli championi panelowi. Coraz jasniej blyszcza juniorzy wspinaczki skalnej – Czech Adam Ondra, Francuzka Charlotte Durif, Szerpo-Austriak David Lama (14 lat, 8c+). W jaskiniach Tatr najwiecej sie dzialo w Horwackim Wierchu, wspanialy rekord podziemny padl w Kaukazie: Jaskinia Wronia (Krubera) "puscila" do minus 2080 m i podobno na tym nie koniec. Wypadkow nie bylo wiele, za to jeden tragiczny: lawina pod Kang Guru – 18 ofiar (7 Francuzow i 11 tragarzy). Z akcji ratowniczych odnotujmy brawurowe zdjecie ze sciany Nanga Parbat Slowenca Tomaza Humara przez pakistanski helikopter wojskowy. Z wypadkow polskich, najbardziej dramatyczny wydarzyl sie na Lodowcu Uszbijskim, gdzie dwoje mlodych turystow nie doczekalo sie ratunku ze szczeliny lodowej. 8 pazdziernika Kaszmir i sasiednie rejony gorskie dotknelo tragiczne trzesienie ziemi (7,6* w skali Richtera), w ktorym zginelo co najmniej 75 000 osob a 5 milionow pozostalo bez dachu nad glowa. Z pomoca pospieszyli takze alpinisci, organizujac zbiorki datkow i wysylajac ekipy wraz tonami namiotow, kolder, zywnosci.
Wsrod wydarzen kulturalnych swa pozycje lidera umocnil – siodmy juz – lodzki Explorers Festiwal, mniejsze przeglady mamy w kilku osrodkach (od lata 2005 takze w Zakopanem). Na swiecie sa dzis festiwali setki, choc ton wciaz nadaja Trento i Banff, oba polaczone ze swietami ksiazki gorskiej. 17 lutego w nowym gmachu PKOL odbyla sie mila uroczystosc 25. rocznicy wyprawy zimowej na Everest, celebrowana przez Leszka Cichego i Krzysia Wielickiego. Dni filmu gorskiego w Muzeum Sportu (13–15 maja) dedykowane byly owocnej wyprawie na Gasherbrumy w 1975 roku. Pare ciekawych imprez zlozylo sie na ogloszony przez PTT Rok Walerego Eljasza, KTG PTTK zorganizowala sympozja poswiecone sylwetkom gorskim Jana Pawla II (13 X) i Stanislawa Staszica (3 XII). Zlot Seniorow nad Morskim Okiem prowadzila, jak zawsze, Basia Morawska-Nowak, rownie udane Spotkanie Lojantow – Elzbieta Fijalkowska. Wciaz aktywni publicznie sa swiatowi nestorzy: Ed Hillary (86), Bradford Washburn (95), Riccardo Cassin (96). Z polskich – Wanda Henisch-Kaminska (87), prof. Tadeusz Orlowski (88), Zdzislaw Dziedzielewicz (89). W kraju ukazalo sie kilka waznych ksiazek z tomem "Gory Azji" WEGA na czele. "Wierchom" gratulujemy rocznika nr 70 (25 tomow zredagowal Wieslaw Wojcik). "Taternik" ukazywal sie w stabilnym rytmie, choc z oszczednosciowym numerem 3–4. Regularnie wychodzilo kilka bogatych w tresc magazynow, takich jak "Gory" czy "npm", po 2 wielkie kolumny (zwykle piora Poldka Rajwy) poswiecal alpinizmowi "Tygodnik Podhalanski". Przybylo gorskich stron internetowych – niektore bardzo dobre. Przegapilismy 25. rocznice narodzin "Glosu Seniora" (no, no), niezauwazona minela nam 125. rocznica nowoczesnego taternictwa (wejscie Pawlikowskiego na Mnicha), stulecie istnienia obchodzil Japonski Klub Wysokogorski, 50-lecie zdobycia swietowaly Makalu i Kangchendzonga (zdobyte 15 i 25 maja 1955). W naszym Zwiazku z dniem 1 kwietnia zakonczyla sie era Hani Wiktorowskiej, ktora po 45 latach pracy w KW i PZA doczekala sie zasluzonej emerytury. Urzad sekretarza generalnego objal po niej Jurek Natkanski. Kongres pograzonej w kryzysie UIAA odbyl sie w Singapurze. Z koncem roku, rozne kraje publikuja narodowe listy kandydatow do Zlotych czekanow. I tak np. Hiszpanie (FEDME) chca nagrodzic braci Ikera i Eneko Pou za "Eternal Flame", Slowacy (Zlotym Karabinkiem) Gabriela Cmarika i Josefa Kopolda za Great Trango. Hiszpanski Komitet Olimpijski obwolal 24 listopada Edurne Pasaban najlepsza sportsmenka roku, Czempionat Rosji 2005 w klasie weteranow wygral Wasilij Pieczienin, ktory latem wszedl na Pik Lenina (7134 m) – w wieku 73 lat. I takiej formy, takich wynikow zyczymy wszystkim naszym Czytelnikom na nadchodzacy Rok 2006! A na razie byle do wiosny. (Jozef Nyka)
GS/0000 CHO OYU JESIENIA 12/2005
W dniu 28 wrzesnia 2005 dwoje Polakow, Anna Baranska z Warszawy i Piotr Barabas z Lubina, weszlo na Cho Oyu (8201 m), szosta z najwyzszych gor swiata. Wejscie odbylo sie droga normalna. Podczas wspinaczki zalozono trzy obozy – na wysokosci 6400, 7150 i 7550 m. Atak szczytowy rozpoczal sie o godz. 7 – wbrew przyjetej praktyce, poniewaz wiekszosc wspinaczy wybiera godziny nocne (24 – 2). Pozny start pozwolil uniknac bardzo niskich temperatur i wiatru, ktore staja sie czesto przyczyna niepowodzen. Szczyt zostal osiagniety o godz. 15.30. Akcja gorska przebiegala bez korzystania z pomocy Szerpow i bez uzycia tlenu, co, jak wynika z obserwacji, nie jest ostatnio powszechna praktyka przy wspinaczce na te gore. Zdobywcy nie sa zrzeszeni w klubach wysokogorskich. Anna Baranska podaje, ze byla zapewne dziesiata Polka na Cho Oyu – jak pamietamy, pierwsza byla Wanda Rutkiewicz w r. 1991. Informacje o wejsciu przekazalo nam Biuro PZA, a obszerny reportaz z wyprawy zamieszczamy w naszej GG 12/05 z 21.12.2005.
GS/0000 GORY I LUDZIE 12/2005