GS/0000 STO LAT ORLEJ PERCI 11/2006
Trzeba bylo wyobrazni poety, zeby wystapic z tak zuchwalym pomyslem. W r. 1900 wysunal go autor sonetow tatrzanskich, Franciszek H. Nowicki i pozyskal dla niego ks. Walentego Gadowskiego. 22 lutego 1901 obaj przedlozyli projekt Wydzialowi TT, nie spotkali sie jednak z zyczliwym przyjeciem. Do oponentow nalezal Chmielowski, ktory w prasie dowodzil, ze z powodu niedostepnosci terenu zamierzenie jest nie do zrealizowania. Pozniej zmienil zdanie. Nazwe "Orla Perc", jak podaje ks. Gadowski, zaproponowal w r. 1900 Franciszek Nowicki jako polski rownowaznik niemieckiego "Gratwanderung" (wyraz "Klettersteig" jeszcze nie istnial). Draznila ona domoroslych lingwistow, Jan Gw. Pawlikowski nazwal ja "niezbyt szczesliwa", a Michal Pawlikowski (1939) – "kabotynska, (...) tak jakby orly chadzaly na piechote". Roboty zaczeto 16 lipca 1903 od Polany pod Woloszynem, zainaugurowal je toast wzniesiony przez Nowickiego tokajem "1863". Woloszyn zostal przetrasowany do 18 lipca, Buczynowe Turnie w dniach 10–11 sierpnia. Granaty zajely dni 19–20 sierpnia, najtrudniejszy byl odcinek Granacka Przelecz – Orla Baszta. Ksiadz wyszukiwal warianty, prace wykonywali gorale z Jurgowa i Bukowiny (m.in. Jozef Budz), choc "macilo im sie w glowach", a ten i ow zmykal do domu, rezygnujac z zarobku. W dniu 2 stycznia 1904 ks. Gadowski pisal, ze na rok 1904 zostaje "zrobienie perci z Kozich Wierchow na Zawrat. Jest to czesc najtrudniejsza i najkosztowniejsza z calej perci". Poniewaz funduszow brakowalo, apelowal o datki. Odcinek z Koziej Przeleczy na Kozi Wierch wyszukal z Klimkiem Bachleda: "prawdziwa droga dla orlow" – ocenil. Budowal tez dojscia boczne na Granaty i Kozia Przelecz. Wykonanie tych partii trwalo dluzej, a Ksiadz opisal prace w "Przegladzie Zakopianskim" 1–3/1905. W r. 1905 szlak osiagnal Zawrat, w 1906 trwaly prace wykonczeniowe, takze na odcinku do Swinicy, ktora Ksiadz uwazal za "Orlej Perci punkt najwyzszy". Budowe finansowal glownie z wlasnych srodkow, Wydzial TT "uznawal w zasadzie potrzebe", ale nie byl szczodry, za to w lutym 1909 obdarzyl ks. Gadowskiego godnoscia czlonka honorowego "w uznaniu zaslug okolo zbudowania »Orlej Perci«".
Na Wielkiej Buczynowej Turni.
Zrodlo: Pamietnik TT 1904 s.31
W trakcie penetracji terenu robiono pierwsze wejscia, m.in. na Buczynowe Turnie (1900–1902), Orla Baszte (1902), Kozie Czuby (1904), wymyslano tez nowe nazwy, takie jak Kozie i Zmarzle Czuby, Zamarla Turnia, przelecze Buczynowa, Nowickiego, Panszczycka, Kozia, Kozia Wyznia, Schodki, takze kilka nieudanych w Woloszynie. Ciag nazw miedzy Kozim Wierchem a Zawratem uporzadkowal ks. Gadowski w r. 1903. Nowatorski szlak budzil duze zaciekawienie, chociaz jego tworca liczyl tylko na turystyczna elite. W styczniu 1904 pisal, ze dla ogolu czlonkow TT "perci nad zawrotnemi przepasciami zawsze beda niedostepne, bo liny i klamry nie zaslonia przepasci." (Pam.TT 1904 s.42). W r. 1905 z Budapesztu specjalnie na Orla Perc przyjechal Karoly Jordan – wypowiadal sie o niej "z niezmiernym uznaniem". Jak podal "Naprzod" z 11 lipca 1912, na Orlej Perci agent firmy Pathe z Paryza krecil film o turystyce w Tatrach – Zaruski demonstrowal sceny pokonywania skaly, zjazdu, biwaku itp. Pozniej filmow nakrecono tu wiele, biegacze ustanawiali rekordy czasu, zima i latem 1953 rozgrywano pierwsze polskie alpiniady. W r. 1950 szlak otrzymal pierwszy osobny przewodniczek, w ktorym jego budowniczy wzmiankowany jest raz tylko i to jako "W. Gadomski" (bez "ks", oczywiscie). Orla Perc stanowila tez problem zimowy: pionierskie przejscie od Roztoki po Zawrat zrobili Wojciech Komusinski i Zbigniew Rubinowski 11 i 12 marca 1952, po Swinice – Stanislaw Biel, Jerzy Honowski i Witold Udziela 16–18 kwietnia 1952.
Jak na wszystkich eksponowanych drogach, tak i na Orlej Perci wydarzaja sie wypadki, prawde mowiac, jak na tysieczne tlumy przewalajace sie w obu kierunkach, raczej nieliczne, choc oczywiscie kazdy jest bolesny i kazdy wywoluje burze w mediach. W ciagu calej 100-letniej historii szlaku zginelo na nim mniej osob, niz ginie w dwa "dobre" weekendy na polskich szosach. Tocza sie dyskusje nad zmiana charakteru Orlej Perci. Przewodnicy postuluja zdjecie calego zelastwa i przejscie – jak na Gierlachu – na ruch za pieniazki. Inni proponuja zastapienie lancuchow stalowymi linami i obowiazkowa autoasekuracje, ktora nota bene warto by stosowac, wiedzac jednak, ze dodatkowo spowalnia ruch i tez nie zapewnia pelnego bezpieczenstwa. Jedno jest pewne: amatorow wysokiej grani wciaz przybywa i sytuacja staje sie coraz klopotliwsza, a wedrowka "Orla Percia" w letni dzien jest wszystkim, tylko nie przezywaniem karlowiczowskiej ciszy i majestatu gor.
(Jozef Nyka)
GS/0000 STEFAN CIESLAR 11/2006
Stefan Cieslar w Hombori 2006.
Zrodlo: passionmontagne.com
Ok. 25 pazdziernika na grani dziewiczego 7-tysiecznika w Ganesh Himal zaginal wraz z 3 francuskimi kolegami Polak z pochodzenia, Stefan Cieslar. Urodzil sie 17 kwietnia 1970 r. w Warszawie. Na chorobe gorska zapadl juz jako dziecko – co stale podkreslal – w Tatrach. Z Polski wyjechal z bratem i rodzicami (oboje plastycy) w r. 1978. We Francji zamieszkal najpierw w Paryzu. Ze szkoly pamietany jest jako ogolnie lubiany "Stefan, Stef lub notre tranquille Polak". Regularnie bywal w gorach. "Wraz z nami poznal kolejno skalki Fontainebleau, szczyty i lodowce Pirenejow, Alpy Poludniowe i wreszcie po ukonczeniu 14 lat masyw Mont Blanc" – wspomina matka Elzbieta. Odbyl studia audiowizualne i podjal prace, ale zew gor byl silniejszy. Zajal sie alpinizmem zawodowo. Prowadzil wycieczki, jezdzil na nartach, latal na lotniach i spadolotach. Mieszkajac w Epinay sur Seine zywo dzialal w Club Alpin Francais, organizowal klubowe zycie sportowe i kulturalne. Uzyskal stopien instruktora wspinaczki i przewodnika srednich gor (do 2000 m), w r. 2003 ukonczyl staz w ENSA i w 2005 zdobyl dyplom guide de haute montagne (przewodnikiem UIAGM zostal tez jego brat Pawel). Pracowal w Grenoble i Autrans, na wiosne 2007 planowal wyprawe z klientami na Mount McKinley na Alasce. Pozostawil nowe skalne drogi, jak np. w Oisans na dziewiczej wschodniej scianie Pointe Chalonge (6b/A1), na l'Aiguille de Praz Torrent czy na Tour Rouge Ouest w Ecrins, powtarzal slynne sciany, m.in. polnocne l'Olan, pic Sans Nom, des Courtes, la Meije, Grandes Jorasses (przez Calun). W Oisans robil pionierskie drogi lodowe, np. w maju 2003 lodospadami wschodniej sciany Tete de l'Etert (TD 400 m 90 st.max, mikst 4+).
W styczniu 2001 odbyl ciekawa wyprawe na poludnie Chile na granitowe sciany Doliny Cochamo w Araukanii. Wraz z Jeanem-Baptiste Moreau wytyczyl nowe piekne drogi na Cerro Trinidad i Pietra de Gorila (po 500–600 m), przeszedl rowniez z dwoma biwakami 800-metrowa sciane dziewiczego szczytu bez nazwy (6b A2+). Nie odnotowane u nas, te jego sukcesy wzbogacaja takze – sportowo i geograficznie – polski dorobek w dalekich gorach. Jesienia 2003 wspinal sie na skalach Wadi Rum w Jordanii, w 2005 byly emocje wielkich scian wawozow Taghia w Wysokim Atlasie zas w styczniu 2006 – skalnych pionow w rownie goracym masywie Hombori w republice Mali. W Wysokim Atlasie poznal wspinajacych sie tam rownolegle alpinistow z kraju – m.in. Elize Kubarska i Dawida Kaszlikowskiego. Sam tez nie zapominal o Polsce i Tatrach. Odwiedzil je z przyjacielem w styczniu 2003 roku – wspinali sie m.in. "w mikscie Niznich Rysow", w schronisku nad Morskim Okiem korzystajac z rad i opieki Andrzeja Sklodowskiego. Byl czlonkiem elitarnego klubu Groupe de Haute Montagne. On i jego przyjaciele zgineli przypuszczalnie w lawinie spowodowanej obrywem nawisu lub seraka. Pozostali na zawsze w najpiekniejszych gorach Ziemi, jak napisala jego Matka – "la ou etait leur passion, la neige eternelle".
(Jozef Nyka)
GS/0000 WYPADKI TURYSTOW GORSKICH 11/2006
Deutscher Alpenverein publikuje statystyke wypadkow gorskich za rok 2005. W sumie akcje ratownicze objely 711 czlonkow DAV, z tego 48 stracilo zycie. Liczby te w 30% odnosza sie do turystow gorskich, trzeba bowiem pamietac, ze az 90% ogolu czlonkow DAV kwalifikuje siebie jako "Bergwanderer". Dwiema glownymi przyczynami wypadkow sa braki w pewnosci ruchow i problemy zdrowotne, szczegolnie ukladu krazenia. Komisja Bezpieczenstwa Gorskiego DAV w r. 2005 objela 200 turystow szczegolowym testem. Wnioski sa interesujace. Wiecej niz 1/3 badanych chodzila powyzej wlasnych kwalifikacji, a az 40% wykazywalo braki w kondycji i pewnosci stapania. U 10% stwierdzono niezbornosc ruchow, szczegolnie podczas zejscia, wynikajaca z usterek wzroku (!). W 62% (choc przy wypadkach smiertelnych tylko 6%) przyczynami wypadkow byly potkniecia, poslizniecia, utrata rownowagi. W grupie turystow az 1/3 zgonow spowodowaly kryzysy sercowo- krazeniowe, glownie wsrod mezczyzn w wieku 40–60 lat. Badania potwierdzily, ze nie dbajace o trening roczniki emeryckie (60+) czesto blednie oceniaja swoje mozliwosci i latwo doprowadzaja sie do stanu wyczerpania. Jesli chodzi o wypadki smiertelne, tu najwieksze straty wiaza sie z lawinami: co najmniej 14 czlonkow Deutscher Alpenverein stracil wskutek nieszczesc lawinowych.
Komisja Bezpieczenstwa DAV od lat 70. pracuje nad podnoszeniem kwalifikacji turystow i krzewieniem zasad bezpiecznego chodzenia. Ocenia sie, ze dzieki tej pracy wypadkowosc zmniejszyla sie o polowe. Wszystkie z 355 sekcji DAV organizuja – czesto bezplatne – kursy dla turystow, narciarzy i wspinaczy. W terenie dziala 6000 ochotniczych instruktorow, prowadzacych nauke i poradnictwo. Komisja wydala 3 gratisowe broszury: dla alpinistow "Erlebnis Bergsteigen", dla turystow "Tipps und Infos fur die Tour" i dla wszystkich "Erste Hilfe fur Bergsportler". Dodac trzeba, ze wszystkie powyzsze dane odnosza sie tylko do wypadkow zgloszonych DAV w zwiazku z postepowaniami ubezpieczeniowymi – znaczna czesc nie trafia do wiadomosci centrali, faktycznie wiec liczby bezwzgledne sa znacznie wieksze. Wypadki roku 2005 w Szwajcarii omawiamy w naszej "Gazetce Gorskiej" z 26 listopada 2006.
GS/0000 BITWA O HIMALAJE 11/2006
30 listopada w Monachium odbedzie sie premierowa projekcja filmu "Kampf um den Himalaya" (Bitwa o Himalaje), powstalego z polaczenia odrestaurowanych fragmentow filmow z niemieckich wypraw na Nanga Parbat z lat 1934 i 1937. Projekcje poprzedzi historyk dr Peter Mierau, ktory opowie o powiazaniach organizatorow niemieckich wypraw (m.in. Paula Bauera) ze sportem narodowo-socjalistycznym. Dr Mierau jest autorem rozprawy historycznej zatytulowanej "Nationalsozialistische Expeditionspolitik. Deutsche Asienexpeditionen 1933–45" (Narodowo-socjalistyczna polityka wyprawowa. Niemieckie wyprawy azjatyckie 1933–45). Nawiasem mowiac, podobnej analizie mozna by poddac rowniez nasze wyprawy z lat 70. i 80., a juz szczegolnie dzialalnosc wyprawowa w ZSRR. Polityczne zaangazowania nie omijaly zreszta tez sztandarowych wypraw zachodnich – wszak pierwsze wejscie na Mount Everest realizowane bylo jako podarek koronacyjny dla Krolowej. Na zdjeciu flagi szczytowe na Chongra Peak 1934 (Fot. Peter Mullritter).
GS/0000 ANDRZEJKI, BARBURKI 11/2006
Pare lat temu Basia Morawska-Nowak sporzadzila statystyke imion senioratu klubowego. Wyniklo z niej – co zreszta widac golym okiem – ze pokolenie 70+ to generacja Andrzejow i Barbar. Poniewaz popularne Andrzejki i Barburka sa w kalendarzu blisko siebie, skladamy naszym drogim Jedrkom i Basiom razem jak najserdeczniejsze zyczenia. Zdrowia, zadowolenia z emeryckiego zycia, sil i ochoty do umiarkowanie wyczynowego gorskiego dzialania. No i jak najczestszych powrotow do krynicy wspomnien z lat naszej wspolnej mlodosci i tak milej sercu sportowej chwaly. Ile bylo w nas wtedy optymizmu, jak przyjaznie pachnialy hale, jakie biale byly tamte sniegi! Trzymajcie sie krzepko Jedrki i Basie, dbajcie o dobry nastroj, odpedzajcie stresy. Z usmiechem zyje sie dluzej i – szczesliwiej. Wszystkiego najlepszego!
Wasz "Glos Seniora"
GS/0000 Z NASZEJ POCZTY 11/2006
Wilki i "Ogien" w Tatrach
Miniona kanikula nie byla dla mnie zbyt laskawa, wiec kiedy we wrzesniu udalo mi sie wreszcie wyrwac z rak lekarzy, wybralem sie na Slowacje, by pomoczyc sie troche w tamtejszych cieplicach i sprawdzic, ile jeszcze "pary" mi zostalo. Zadziwiajace, ze w niedlugim czasie jej ubytek moze byc tak znaczny. Ale nie o tym chcialem.
W trakcie mojego pobytu w Orawicach dowiedzialem sie, ze zaraz obok, w Dolinie Juraniowej, wilki zagryzly 10 owiec. We wrzesniu! Inna rzecz, ze tamtejsi "juhasi" mieszkaja w przyczepie kempingowej i pewnie ogladajac telewizje nie slyszeli beczenia zarzynanych przez drapiezce owiec. Inna sprawa, troche powazniejsza, wiaze sie z odslonieciem w Zakopanem pomnika Jozefa Kurasia "Ognia". Wydarzenie to bylo na Slowacji goraco komentowane, a prasa slowacka bez ogrodek okreslala go jako watazke i rozbojnika, ktory ze swoim oddzialem najezdzal i rabowal slowackie wioski. I tak oto, raz jeszcze mialem okazje przekonac sie, ze prawda i racja historyczna nigdy nie jest jednoznacznie czarna lub biala.
Wsrod taternikow i turystow sa zwolennicy chodzenia po Tatrach jesienia – w pazdzierniku albo we wrzesniu. Po zeszlorocznym pobycie w pazdzierniku i tegorocznym we wrzesniu sklanialbym sie do sadu, ze oba miesiace sa rownie dobre.Tym razem w dolnych partiach gor bylo moze jeszcze nie tak kolorowo, za to na Krywaniu panowala juz feeria barw i obfitosc borowek. Schodzacy do Trzech Studniczek Slowak niosl ich caly plecak i dwa pelne wiadra. Przy okazji rzucil od niechcenia: Vcera sem tu vidiel vlka... A bylo to na poludniowym ramieniu Krywania, nad Jamami, na granicy lasu i kosowek. Niedlugo sie okaze, ze latwiej bedzie zobaczyc w Tatrach wilka niz kozice.
Wojtek Branski
GS/0000 PERSONALIA 11/2006