GS/0000 ANDRZEJ KUS 10/2008
Andrzej Kus
Andrzej Kus w drodze do Pakistanu 1971. Fot. Jozef Nyka
Urodzil sie 6 listopada 1940 r. w Rzeszowie jako syn nuczyciela Andrzeja Kusia (1884–1958), zasluzonego dzialacza ludowego i politycznego. Szkole srednia ukonczyl w Rzeszowie, studia na Politechnice Warszawskiej. Jako inz.-mechanik byl przez szereg lat cenionym pracownikiem w Biurze Projektowo-Technologicznym "Motoprojektu" w Warszawie. W r.1980 z powodow rodzinnych powrocil do Rzeszowa, gdzie pracowal glownie jako wykladowca jezykow obcych. Gorami zainteresowal sie w r. 1956, "Truchcikiem" nazwali go koledzy na obozie wedrownym ZSP na Hali Gasienicowej w r. 1960. Odbyl pelne szkolenie taternickie, samodzielnie zaczal sie wspinac w r. 1961 a jego pierwszym partnerem byl Staszek Waglowski. W ciagu kolejnych sezonow przebyl dziesiatki drog w Tatrach, z trudniejszych m.in. Orlowskiego na Galerii Gankowej, Lapinskiego na Kazalnicy, wschodni filar Ganku, gran Tatr Polskich. We wrzesniu 1965 z Robinem Pragerem poprowadzil nowa droge na Raptawickiej Turni ("Taternik" 3/1976 s.100). W latach 1964–67 bral udzial w czterech zimowych obozach Kola Warszawskiego KW – pod namiotami w dolinach Tatr Slowackich. Wsrod jego owczesnych osiagniec sportowych bylo pierwsze przejscie zimowe na wschodniej scianie Ponad Staw Turni (21 III 1966, T.1–2/1966 s.39). Z gorami lodowcowymi spotkal sie w r. 1962 podczas praktyki JAESTE – w grupach Dachsteinu, Grossglocknera i Silvretty. Na Grossglockner wchodzil samotnie 22 wrzesnia 1962 droga Hofmanna z Franz Josephs Hohe. W latach 1964 i 1966 wspinal sie w Alpach Julijskich, w 1966 i 1975 w skalach Wielkiej Brytanii.
W trakcie wyprawy w gory wschodniej Turcji w r. 1967 poprowadzil (wraz z Andrzejem Mrozem) nadzwyczaj trudne i do dzis wysoko notowane drogi na zachodniej scianie Geliashin i wschodnim Filarze Gol Dagh w masywie Cilo (T. 1/1968). W Grecji wszedl na Olimp (1967), w Azji Przedniej na wysokie wierzcholki Araratu (1967) i Demawendu (1971). Odegral znaczaca role w przygotowaniach do wypraw w gory najwyzsze. Wchodzac w sklad I Polskiej Wyprawy w Karakorum w 1969 r. nalezal do pierwszych zdobywcow Polan La a pozniej stanal wespol z Andrzejem Heinrichem i Ryszardem Szafirskim na wierzcholku Malubitingu Polnocnego (6843 m, T. 3/1970). Bylo to pierwsze wejscie a zarazem jego zyciowy rekord wysokosci. W dwa lata pozniej, w r. 1971, zostal sekretarzem pamietnej wyprawy na Kunyang Chhish (7852 m) i ogolnym kierownikiem karawan. Duzo pracy wlozyl w poreczowanie dolnych odcinkow drogi. Biegly w angielskim, w Pakistanie wspieral Andrzeja Zawade przy zalatwianiu setek formalnosci.
Andrzej Kus pod Kunyang Chhishem – z prawej Andrzej Heinrich
Jego talenty lingwistyczne byly wrecz legendarne. Po powrocie Nyska z Karakorum, jego koledzy wspominali, jak na kolejnych granicach Andrzej lekko przechodzil na coraz to inne jezyki. Wjezdzajac do Slowenii, urzednikow granicznych wprawil w zdumienie biegloscia w malo przeciez popularnej slowenszczyznie. Jako poliglota, kierowal miedzynarodowymi "obozami KDL", pelnil tez opieke nad zagranicznymi grupami odwiedzajacymi Tatry, m.in. liczna ekipa Johna Hunta w r. 1965, grupa Greya w 1967, czworka Boardmana w 1976 i wieloma innymi. W r. 1965 mial zaszczyt wspinac sie z Johnem Huntem, pozniejszym lordem, z ktorym nawiazal trwajaca wiele lat przyjazn. Udzielal sie w Kole Warszawskim KW a takze w klubie "Patallach" Leszka Herza, byl oddanym dzialaczem Zarzadu Glownego KW i jego komisji, w latach 1969–1972 na odpowiedzialnym stanowisku sekretarza generalnego. Cokolwiek robil, robil z pasja. Jako inzynier-mechanik interesowal sie sprzetem, dobrze fotografowal, duzo pisywal w "Taterniku", ma swoj wklad w popularyzacje osiagniec alpinizmu polskiego w swiecie – artykuly zamieszczal m.in. w "Alpine Journal", "Himalayan Journal", "Der Bergkamerad", wespol z nizej podpisanym oglosil nawet artykul w radzieckich "Pobiezdionnyje Wiersziny". W ksiazce "Ostatni atak na Kunyang Chhish" (1973) napisal barwny rozdzial "Podroz przez gorace doliny" a takze aneks "Kalendarium wyprawy". Do wydanej w Londynie w r. 2002 ksiazki "Inspiring Achievement – The Life and Work of John Hunt" przygotowal rozdzial o zwiazkach Lorda Hunta z Tatrami i alpinizmem polskim.
Urodzony spolecznik, w Rzeszowie wpadl w wir pracy w tamtejszych organizacjach turystycznych. Nie zaniedbujac domu i rodziny, w Oddziale PTTK Rzeszow znakowal szlaki, organizowal i prowadzil wycieczki – piesze i narciarskie – zabiegal o budowe sztucznych scianek, przygotowywal rajdy a w miescie coraz to nowe wystawy, odczyty i imprezy. Jak wspomina prezes RKW, Pawel Nowak, "Andrzej Kus byl jednym z zalozycieli Rzeszowskiego Klubu Wysokogorskiego (...) Byl inicjatorem i tworca zawodow w skialpinizmie Puchar Polonin, ktore za rok odbeda sie juz po raz 25". Jako czlowiek glebokiej wiary, laczyl turystyke z religia. Mial liczne kontakty z ksiezmi zajmujacymi sie dzialalnoscia turystyczna i praca z mlodzieza, wspolorganizowal drogi krzyzowe na szczyty Bieszczadow, regularnie uczestniczyl w jaroslawskich "Mistykach Gor" i organizowanych w tym miescie "Dniach Skupienia". Cechowala go nieprzecietna zdolnosc przejawiania inicjatyw i skutecznosc w ich realizacji. Pisywal w "Wedrowcu Malopolskim", w Polskim Radiu Rzeszow inicjowal audycje o tematyce wysokogorskiej, szperal w zrodlach probujac odtworzyc dzieje PTT i KW w Rzeszowie. Czesto odwiedzal mieszkajaca w Rzeszowie wdowe po Stanislawie Gronskim Mojzeszu. Pozostawia po sobie zasobna biblioteke gorska ze zbiorami pamiatek i archiwaliow. Byl odznaczony Srebrnym Krzyzem Zaslugi RP, otrzymal tez jubileuszowy Medal 100-lecia Alpinizmu Polskiego. W r. 1970 zostal przyjety do ekskluzywnego Himalayan Club. Ostatni Walny Zjazd przyznal mu godnosc czlonka honorowego PZA, z czego sie bardzo cieszyl. Niestety, zdrowie od kilku lat zaczelo tlumic jego niespozyta energie, a z czasem takze utrudniac codzienna egzystencje. Trapiaca go choroba nie wydawala sie jednak grozna dla zycia, totez wiadomosci o jego smierci w dniu 16 pazdziernika 2008 wydala sie niewiarygodna. 20 pazdziernika spoczal na Cmentarzu Komunalnym w Rzeszowie. Zamknelo sie zycie wypelnione wielostronnym dzialaniem na rzecz innych. Nie ma ludzi niezastapionych, ale wyrwy jakie niektorzy pozostawiaja po sobie nie chca sie zabliznic przez lata. Taka bolesna wyrwa zostaje po odejsciu Andrzeja. Zegnamy go ze szczerym zalem.
Jozef Nyka
GS/0000 SENIORZY NA AFRYKANSKICH WCZASACH 10/2008
Juz od pieciu lat udaje sie nam, grupie przyjaciol w wieku wiecej niz srednim, organizowac wyjazdy w interesujace gory poza Europa. Tym razem, po dosc burzliwych dyskusjach, wybor padl na Atlas Wysoki z najwyzszym szczytem Afryki Polnocnej – Jebel Toubkalem (4167 m). Postanowilismy polaczyc "obowiazek" z przyjemnoscia i zwiedzic tez Maroko poludniowe, a przede wszystkim Sahare. W wyjezdzie wzieli udzial: Jagoda i Piotr Edelmanowie (Floryda,USA), Ela i Andrzej Piekarczykowie, Jacek Komosinski (Warszawa), Marek Grochowski, Marek Jozefiak, Marek Rozniecki, Jacek Sikora (Lodz), Andrzej Perepeczo (Olobok) i Jerzy Wielunski (Bydgoszcz).
Wyladowalismy w Maroku 29 wrzesnia 2008 pod koniec Ramadanu. Obawy nasze, ze swieto to utrudni nam zycie w Marrakeszu, okazaly sie przesadzone. Miasto funkcjonowalo prawie normalnie – tylko sklepy, muzea i ogrody czynne byly nieco krocej. W barach hotelowych mozna bylo kupic nawet piwo. Na poczatek przejechalismy ok. 1500 km po Maroku poludniowym, zwiedzajac m.in. Doline Dades i Wawoz Todra. W wawozie Todra na 300-metrowych scianach, w afrykanskim sloncu blyszczaly rzedy spitow, wyznaczajace odlegle od siebie o 2 metry drogi wspinaczkowe o ekstremalnych trudnosciach. Nasze kosci, stawy i miesnie ciezko doswiadczyly kilkugodzinnego trzesienia na grzbietach wielbladow wedrujacych przez piaski Sahary (rejon Zagory i Merzougi). Ku nieukrywanej radosci naszych garbatych wierzchowcow, niektorzy z nas czesc wedrowki odbywali pieszo, oszczedzajac mocno zmaltretowany organizm. Nocna jazda na wielbladach pod wygwiezdzonym niebem, noclegi w berberyjskich obozach, wspinanie w swietle czolowek na wyniosle wydmy (do 200 m wysokosci) – to dosc nietypowe doznania.
Nasza karawana w rejonie Merzouga. Fot. Jacek Komosinski
W dojsciu do schroniska pod Toubkalem (3207 m) (1500 m roznicy poziomow) korzystalismy z transportu bagazu na mulach (jeden mul zabiera bagaz dla 4 osob – koszt ok. 18 Euro). Nocleg w "dolnym" schronisku "Muflon" kosztuje ok. 8 Euro. Schronisko oferuje dosc komfortowe warunki noclegow (lozka, materace). Przy braku spiworow mozna dostac cieple, czyste koce. Mozna tam zjesc zarowno obiad (marokanski tadzin) i francuskie sniadanie, kupic wrzatek, wziac prysznic, dokonac zakupow w miejscowym sklepie (napoje, slodycze), gotowac na palnikach w jadalni (!). Ceny jak w Imlilu (miasto startu w gory). Jesli nie przyjdzie sie w piatek wieczorem – nie ma lopotow z miejscami do spania.
Nasze wielblady o poranku w okolicach Zagory. Fot. Andrzej Piekarczyk
Po wejsciu na Toubkal (ok. 1000 m roznicy poziomow od schroniska) zeszlismy trzema roznymi drogami (do wyboru: snieg, stroma grzeda, droga normalna). Najmlodsi (Marek Jozefiak, Jacek Sikora) przeszli ponadto ladna gran pld-zach. Toubkala (miejscami IV+), a reszta w przeddzien "ataku" na szczyt weszla, w celu aklimatyzacji (nie tylko, bo dolina jest piekna) na przelecz Tizi d'Ouanoums (3600 m.).
Jebel Toubkal. Fot. Andrzej Perepeczo
Na zakonczenie naszego pobytu zwiedzilismy niezwykle efektowne wodospady Ouzoud. Transport samolotowy do Marrakeszu zalatwialismy we wlasnym zakresie. Na miejscu korzystalismy z uslug miejscowej agencji turystycznej (rezerwacja hoteli, wycieczka objazdowa, dojazd do Imlilu). Calkowity koszt wyjazdu to ok. 3500 zl (Euro bylo tansze niz dzisiaj).
Andrzej Piekarczyk
GS/0000 CHOD TATRZANSKI 1925 10/2008
Wiadomo nie od dzis, ze pamiec ludzka jest krotka. Na lamach poczytnego "Tygodnika Podhalanskiego" z 9 pazdziernika (41/2008 s.17) ukazal sie artykul zatytulowany "Pierwszy w Tatrach Polskich", omawiajacy zorganizowany przez TG "Sokol" Zakopane Pierwszy Wysokogorski Bieg im. Franciszka Marduly. Autor artykulu omowil slowackie przyklady takich biegow, organizowanych tam od r. 1967, a takze ich polskie zaczatki, siegajace wstecz po poprzednia dekade. Warto jednak przypomniec, ze organizujac taka impreze wcale nie nasladujemy naszych kolegow slowackich, gdyz tegoroczny bieg tatrzanski bynajmniej nie jest pierwszym. Analogiczna impreza odbyla sie w Tatrach Polskich juz 80 lat temu i to na trasie powazniejszej od omowionej w "Tygodniku". Jest kaprysem historii, ze i tamten bieg, skromnie nazwany "chodem", zorganizowal zakopianski "Sokol", ktory jak z tego wynika nie pamieta wlasnych dziejow.
Mieczyslaw Swierz (z prawej) parenascie lat wczesniej
"Chod Tatrzanski" odbyl sie 15 sierpnia 1925 r. na trasie Kuznice – Czerwone Wierchy – Dolina Mietusia – Mala Laka – Zakopane. 25-kilometrowa trasa z 1150 m przewyzszenia byla pokonywana przez zawodnikow w 3–4 godziny, a prawdziwie rekordowy czas wyniosl 2 godz. 59 minut. Swietnie zorganizowana, impreza nie znalazla uznania wsrod owczesnych wplywowych sfer. Na lamach "Kuriera Sportowego" nr 28 glos zabral pisujacy o sprawach sportu Mieczyslaw Swierz. Stwierdzil on, ze konkurencja taka moze byc grozna dla zdrowia zawodnikow i dodal z oburzeniem, ze oto Tatry, "rodzaj swiatyni i klejnot bezcenny Rzeczypospolitej", zeszly do roli "martwego przyrzadu sportowego". Zaproponowal, zeby niefortunny wynalazek odlozyc do lamusa. W numerze 31 gazety polemike podjal Adam Krzeptowski, jednak autorytet Swierza okazal sie silniejszy a do idei chodu, jak sie zdaje, wiecej nie wrocono. Czas uzyskany przez zawodnikow swiadczy o tym, ze byl to nie "chod" lecz prawdziwy "bieg" zas forma uczestnikow nie byla gorsza od prezentowanej dzisiaj. Zdziwienie budzi to, ze z protestem wystapil Mieczyslaw Swierz, ktory w mlodszych latach uczestniczyl w wielu biegach narciarskich – z numerami startowymi na piersiach i wynikami podawanymi w minutach i sekundach.
GS/0000 "W KREGU TATR" WIESLAWA WOJCIKA 10/2008
Wieslaw A. Wojcik. Fot. Jozef Nyka
W koncu lata w Kuznicach odbyla sie promocja ksiazki "W kregu Tatr" Wieslawa A. Wojcika, ktora otwiera nowa atrakcyjna serie Wydawnictw TPN, zatytulowana "Tatry. Sprawy i ludzie". Prawde mowiac, ksiazka nie potrzebuje promocji, autor od dawna cieszy sie przeciez szeroka renoma. Jest ona poklosiem 30 lat jego wokoltatrzanskich prac badawczych. Poszczegolne rozdzialy byly wczesniej publikowane w po czesci zapomnianych juz pismach i drukach, do ksiazki zostaly jednak odswiezone i rozszerzone. Kilka studiow odnosi sie do zyciorysow Chalubinskiego i Sabaly, dalsze dotycza Macieja Sieczki, Szymona Tatara, ks. Stolarczyka, Ksiedza Wielkopolanina i innych. Osobny dzial stanowia rozprawy na temat pismiennictwa tatrzanskiego, w tym poczatkow taternickiej literatury przewodnikowej. W odroznieniu od popularnych ostatnio ksiazek typu "wiecie, to posluchajcie", ta do zdawaloby sie znanych spraw wnosi nowe ciekawe fakty i oryginalne naswietlenia. Niejedna z dotychczasowych zagadek biograficznych zostaje rozwiazana, niejeden mit rozwiany. Sylwetke autora – nic dodac, nic ujac – kresli we wstepie prof. Jacek Kolbuszewski. Dodac warto tylko to, ze znany wspinacz i himalista Przemek Wojcik jest starszym synem Wieslawa. Ksiazka wchodzi do kanonu tatrzanskich lektur obowiazkowych, a na osobna piatke z plusem zasluguje elegancja jej szaty edytorskiej, zaprojektowanej przez Zbigniewa Ladygina. (jn)
GS/0000 I LEKTURY PRZED NAMI 10/2008
Wydawnictwo Poznanskie w ramach serii "Wielkopolanie XX wieku" przygotowuje ksiazke poswiecona zyciu i dokonaniom prof. dra hab. Ryszarda W. Schramma. Do wspolpracy zaproszono znanych naukowcow ale takze przyjaciol gorskich alpinisty. Tytul ksiazki: "Nie lubie chodzic po cudzych sladach..." Anna Milewska ukonczyla prace nad biografia Andrzeja Zawady. Bedzie to 600-stronicowy suto ilustrowany tom, ktory przyblizy nam postac Andrzeja od mniej znanej strony a takze cofnie nas w lata, w ktorych dzialal, a ktore Anna dobrze pamieta. Wydawnictwo Stapis wyda pisma posmiertne Stefana Cieslara (GS 11/2006), wybrane i przetlumaczone z francuskiego przez jego matke Elzbiete. Krystyna Nasiegniewska przygotowuje przepleciony zdjeciami zbior wspomnien o zmarlym 16 lipca Zbyszku Jurkowskim – na razie w nakladzie "dla rodziny i przyjaciol". W pracowni Malgosi i Jasia Kielkowskich dobiegaja konca prace nad IV tomem WEGA, obejmujacym gory Ameryki. W Zakopanem powstaje ksiazka o Klimku Bachledzie, w Krakowie i Zakopanem niezaleznie od siebie dwa albumy o tematyce "Tatry i taternictwo na dawnych pocztowkach". Oryginalny cykl wydawniczy czeka nas w listopadzie i grudniu: nakladem "Gazety Wyborczej" ukaze sie 5 filmow i 5 ksiazek obrazujacych dzieje himalaizmu polskiego. Szosta ksiazka bedzie "Leksykon polskiego himalaizmu". Producentem filmow jest "Artica Jerzy Porebski", ksiazki pisze Janusz Kurczab. W zwiazku z przyszlorocznym 100-leciem TOPR, w Zakopanem w opracowaniu jest duzy album fotografii ratowniczej, w Warszawie Michal Jagiello pracuje nad wznowieniem swojego "Wolania w gorach", ktore byc moze rozrosnie sie do dwoch tomow. Wydawcy bardziej zaawansowanych dziel spiesza sie, aby zdazyc na Gwiazdke.
GS/0000 HAPPY BIRTHDAY 10/2008
Odnotowujemy kolejne "okragle" urodziny naszych przyjaciol "od liny". W lipcu tego roku w swietnej formie 90 lat zaliczyl gorolaz, publicysta gorski, dzialacz PTTK i kolekcjoner pocztowek tatrzanskich, Adam Czarnowski z Warszawy. Sierpniowa dziewiecdziesiatke Wandy Henisz-Kaminskiej przypomnial GS 8/2008. 8 pazdziernika 80 swieczek zaplonelo na torcie urodzinowym Staszka Kulinskiego, a tydzien wczesniej godnych pozazdroszczenia 70 lat skonczyl Andrzej Paczkowski (prof. dr hab.). Siedemdziesieciolatkiem jest juz tez Tomek Lubienski, 21 pazdziernika 70 lat skonczyl prof. dr Zdzislaw Ryn – lekarz, publicysta, kulturoznawca, dyplomata. Paniom nie wytyka sie lat ale tylko do siedemdziesiatki, potem zaczynaja sie one swoim wiekiem chwalic. Dlatego z dniem 28 listopada pogratulujmy 80 lat Hani Skoczylas, ktora naszemu srodowisku wciaz przyczynia chwaly jako uznana poetka. Pare dni pozniej, 1 grudnia, do Klubu Seniorow Rzeczywistych zapiszemy Jerzego Zembrzuskiego, ktoremu tez stuknie osiemdziesiatka. W Czechach 22 pazdziernika 80 lat skonczyl Radovan Kuchar, autor glosnej ksiazki "10 wielkich scian", w r. 2003 uznany za "horolezca Czech XX wieku". Wszystkim jubilatom – takze tym przeoczonym – skladamy jak najserdeczniejsze gratulacje!
Radovan Kuchar. Fot. Sasa Krsko