GS/0000 ZBIGNIEW LAGOCKI 05/2009
Maciej Baranowski
Lato 1958 – Zbigniew Lagocki w Kaukazie. Fot. Jan Slupski (zdjecie przekazal nam Jerzy Wala)
Urodzil sie 6 listopada 1927 r. we Lwowie, skad po wojnie jego rodzina przeniosla sie do Krakowa. Studiowal na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej – dyplom odebral w r. 1952. Trescia jego zycia stala sie jednak nie architektura, lecz fotografia. Zanim to nastapilo, zdarzyla sie dluzsza przygoda z gorami. W Krakowie latwo bylo polknac gorskiego wirusa, po paru latach turystyki przychodzilo zwykle zainteresowanie taternictwem. Latem 1950 odbyl szkolenie, glownie pod okiem Tadeusza Nowickiego i z Leszkiem Filarem, przyszlym wybitnym architektem, jako partnerem. Wsrod drog kursowych byla Gran Mieguszowieckich Szczytow, polnocna sciana Zabiej Turni Mieguszowieckiej, wspinaczki na Mnichu i Zadnim Mnichu. W Kominie Humpoli na Zabim Mnichu towarzyszyl mu Andrzej Ziemilski. Rekomendowany przez Zenka Wegrzynowicza, uchwala Zarzadu KW PTT z dnia 22 X 1950 stal sie czlonkiem uczestnikiem Klubu Wysokogorskiego. Wspinal sie kilka lat (z przezwiskiem "Dlugi"), w Tatrach robil drogi na wysokim wowczas poziomie, takze wyprawy graniowe. Z letnich przejsc mozna wymienic Lapinskiego na Kazalnicy (nie do konca), z zimowych – polnocno-zachodnia sciane Niznich Rysow. Nowych drog w dorobku nie mial, przewodnik WHP notuje go tylko raz – z wariantu G na kursowym Filarze Gronskiego. Do jego partnerow nalezeli Antoni Wala, Adam Skoczylas, Jerzy Pilitowski, Andrzej Pietsch i inni. Danka Baranowska wspomina pierwsze lata fotografii Zbyszka. "Wiesz Toczko – mowil – zaczynam ostatnio widziec swiat w prostokatach: pionowych i lezacych." Poza Tatrami, w r. 1957 poznal piaskowce Saskiej Szwajcarii, w 1958 wyjechal w Kaukaz w rejon Adyl Su, gdzie wszedl m.in. na Gumaczi (3809 m, 15 VIII), Wia Tau (3820 m, 16 VIII), Szczyt Wolnej Hiszpanii (4200 m, 24 VIII), Pik Szczurowskiego (4269 m, 25 VIII). 21 VIII stanal na wschodnim (nizszym) wierzcholku Elbrusa (5595 m), ustanawiajac swoj zyciowy rekord wysokosci. Byl juz wtedy uznanym mistrzem obiektywu, od r. 1957 czlonkiem Zwiazku Polskich Artystow Fotografikow, jednak wyjazdy kaukaskie fotograficznie dokumentowali inni: Janek Slupski, Roman Petrycki, Andrzej Niesiolowski, Zbyszek Krysa. Natomiat pobyt nad Laba zaowocowal seria efektownych zdjec piaskowcowych skal i ludzi rozpietych na ich gladziznach. Zbyszek byl ogolnie lubiany, takze przez swoich licznych wychowankow, gdyz chetnie podejmowal sie taternickiego szkolenia. W srodowisku wysokogorskim zablysnal w latach 1957–1960 jako redaktor artystyczny "Taternika", ktoremu stworzyl nowy oryginalny image. Opracowal 12 zeszytow (ostatni 2/1960), w ktorych zamiescil ok.30 wlasnych zdjec i ok. 40 przerywnikow i rysunkow. Kilka jego okladek nalezy bez watpienia do najlepszych w historii pisma. Tak w rysunkach, jak i kompozycji stron (np. 1/60, 2/60) mozna dostrzec duze zbieznosci – czy przypadkowe? – z motywami i geometrycznym stylem ilustracji Arna Puskasa, wspolne obu grafikom jest nawet pojawianie sie znaku slonka.
25 sierpnia 1958 r. Kaukaz – Zbigniew Lagocki na Szczycie Szczurowskiego (4269 m). Fot. Jan Slupski – zdjecie ze zbiorow Jerzego Wali
Tymczasem Zbyszek pial sie coraz wyzej po drabinie fotograficznej kariery. Dopracowal sie wlasnego dobrze rozpoznawalnego wyrazu, duzo wystawial, zbieral miedzynarodowe nagrody i medale (np. w r. 1967 na biennale w Sao Paulo), byl dzialaczem Miedzynarodowej Federacji Sztuki Fotograficznej (FIAP), ktora w r. 1972 przyznala mu tytul honoraire excellence. Od r. 1977 wykladal na ASP w Krakowie, gdzie w r. 1990 objal kierownictwo stworzonej przez siebie Katedry Fotografii Wydzialu Grafiki, a w r. 1994 otrzymal tytul profesora sztuk plastycznych. Cieszyl sie opinia wybitnego artysty ale takze lubianego przez mlodziez akademicka pedagoga. W dorobku mial publikacje, dokumentacje wizualna "Piwnicy", galerie portretow krakowskich ludzi kultury, nauki i sztuki. Chetnie fotografowal piekne panie – "zatrzymuje w kadrze ich czas, w ktorym beda trwaly zawsze, niezmiennie" – mowil w jednym z wywiadow. Pochloniety praca artystyczna i zawodowa, gory odwiedzal juz tylko jako turysta, w sprawach wysokogorskich staral sie jednak byc "na biezaco" i utrzymywal z klubowymi przyjaciolmi zywe kontakty. Trwalsza od taternictwa pasja okazaly sie narty – nalezal do klubowych mistrzow tego sportu. Godna podziwu byla jego iscie renesansowa wielokierunkowosc zainteresowan – z literatura, teatrem i powaznie traktowana muzyka wlacznie. W r. 1990 odebral nagrode Miasta Krakowa, w 1993 odznaczono go Krzyzem Kawalerskim O.O.P., w 2004 otrzymal prywatne lecz prestizowe wyroznienie – statuetke "Wirtuoza". Indagowany przez dziennikarzy o swoje pasje odpowiedzial: "Kiedys byly gory, podroze, ale jedna pasja towarzyszy mi przez cale zycie: lubie pracowac – w ogole lubie pracowac z mlodzieza, lubie byc potrzebny. Dbam o przyjaciol." Zbyszek zyl i tworzyl dla innych, taki byl do konca zycia. Zmarl 10 maja w Krakowie, odprowadzony na cmentarz Rakowicki przez liczne grono klubowych przyjaciol, od ktorych w serdecznych slowach pozegnal go Marek Stefanski. Zgasl kolejny cieply usmiech, przybyla kolejna zimna kamienna tabliczka.
Jozef Nyka
GS/0000 KRZYSZTOF PANKIEWICZ 05/2009
Krzysztof Pankiewicz
Fot. Jozef Nyka
Z glebokim bolem przyjelismy wiadomosc, ze 6 maja 2009 wskutek nieszczesliwego wypadku stracil zycie nasz kolega klubowy i serdeczny przyjaciel
KRZYSZTOF PANKIEWICZ
dr nauk farmaceutycznych, wybitny taternik, alpinista, himalaista i utalentowany dzialacz organizacyjny. Urodzony w r. 1951 w Lodzi, byl przez trzy dekady jedna z czolowych osobowosci polskiego ruchu wysokogorskiego, w latach 1978–1997 uczestnikiem przeszlo 10 wypraw w najwyzsze gory Azji, takze w roli ich kierownika. Przez szereg lat sluzyl swa wiedza i doswiadczeniem Lodzkiemu Klubowi Wysokogorskiemu, m.in. jako jego rzutki prezes. Odchodzisz Krzysiu tak niespodziewanie, ale na zawsze pozostaniesz w naszych sercach i naszej wdziecznej pamieci
Polski Zwiazek Alpinizmu
Grono Przyjaciol
GS/0000 NASI W GORACH NAJWYZSZYCH 05/2009
Tegoroczny sezon przedmonsunowy obfitowal w akcenty polskie. Na Dhaulagiri probowala wejsc wyprawa zorganizowana dla uczczenia 100-lecia TOPR. Do Nepalu polecieli himalajscy weterani Ryszard Gajewski (kierownik) i Maciej Pawlikowski oraz mlodzi – Edward Lichota, Andrzej Mikler, Tomasz Witkowski, Roman Mazik (lekarz) i Grzegorz Bargiel. Na zachodniej scianie Manaslu nowa droge zaplanowali Piotr Morawski i Slowak Peter Hamor, ktorzy atak postanowili poprzedzic aklimatyzacyjnym wejsciem na Dhaulagiri. Ten szczyt byl tez celem "wyprawy sladami Wandy Rutkiewicz" – Anny Czerwinskiej, Justyny Szepieniec i Zbigniewa Baka. Rozwijajaca sie akcje gorska zalamal tragiczny wypadek w dniu 8 kwietnia: ponizej obozu I Piotr Morawski wpadl do glebokiej szczeliny, z ktorej po paru godzinach wydobyto go bez oznak zycia. Intensywna reanimacja nie dala rezultatu i lekarz stwierdzil zgon. Wypadek byl dla wszystkich glebokim wstrzasem i nie pozostal bez wplywu na morale i dalszy tok dzialalnosci. Zespol Anny Czerwinskiej dotarl do ok. 7000 m, niewiele wyzej doszla ekipa TOPR, ktorej sily wyczerpaly sie na wysokosci 7280 m. W ostatnich dekadach odwyklismy od wypadkow w Himalajach, tragedia na Dhaulagiri zrobila wiec takze w kraju przygnebiajace wrazenie, tym bardziej, ze Piotr mial samych tylko przyjaciol a byl przy tym jednym z aktualnie najwybitniejszych himalaistow swiata. W Himalajach Indyjskich dzialala inna wyprawa jubileuszowa, ktora w 70. rocznice sukcesu z wiosny 1939 probowala powtorzyc polska droge na Nanda Devi East. Kierowal nia wnuk Jakuba Bujaka, Jan Lenczowski. Z braku pogody, 26 maja przedsiewziecie zakonczylo sie odwrotem z wysokosci 6900 metrow. W rejonie bazy uczestnicy umiescili tablice pamiatkowa z napisem: "Nanda Devi East, 02.07.1939, first ascent, A. Karpinski, J. Bujak, S. Bernadzikiewicz, J. Klarner, Poland."
Natomiast efektowny sukces odniosla Kinga Baranowska, ktora 18 maja weszla na Kangchendzonge, jako pierwsza Polka a zarazem jako piata lub szosta pani. Atak szczytowy podjela z obozu IV (7700 m) i po 15 godzinach wspinaczki – bez tlenu! – o godz. 17 stanela na szczycie. "Jestem po! – meldowala – Gora niewyobrazalnie trudna, dla mnie najtrudniejsza z wszystkich, na ktorych do tej pory bylam. Od wiatru stracilam glos..." Pol godziny wczesniej szczyt osiagnela Baskijka Edurne Pasaban, juz u kresu sil, co w drodze zejsciowej doprowadzilo do zaslabniecia. I jeszcze Mount Everest. W trzy dni pozniej, 21 maja, na szczyt ten weszla Anna Baranowska z Warszawy – jako szosta Polka i pierwsza od strony Tybetu. Przypomnijmy nazwiska jej poprzedniczek: Wanda Rutkiewicz (1978), Anna Czerwinska (2000), Urszula Tokarska (2005), Martyna Wojciechowska (2006) i Agnieszka Kiela-Palys (2008). Urszula Tokarska mieszka w Kanadzie i w kronikach Everestu figuruje jako Kanadyjka.
GS/0000 PODWOJNE ZWYCIESTWO KINGI 05/2009
Pamietamy sprzed lat emocje zwiazane z wypelnianiem sie narodowych kompletow zdobytych osmiotysiecznikow, wtedy jeszcze nie nazywanych Korona Himalajow. O narodowej koronie kobiecej nikt wowczas nawet nie snil, czolowe panie mialy po 2–3 osmiotysieczniki. Pozniej sprawa poszla w zapomnienie i nikt juz do niej nie wracal, choc indywidualne wykazy zamiescila Junko Tabei w swej japonskiej ksiazce "Kobiety na Everescie" (1998). Tymczasem wejsc zenskich bylo coraz wiecej. Jesli chodzi o Polske, braki w komplecie wypelnila w zeszlym roku Kinga Baranowska wejsciami na Dhaulagiri (8167 m) i na Manaslu (8156 m). Swoim ostatnim wejsciem na Kangchendzonge postawila kropke nad "i" w pierwszym narodowym kobiecym komplecie osmiotysiecznym – i to nie tylko w skali Polski ale calego swiata! Uprzytomnil nam to znany analityk himalaizmu, zaprzyjazniony z nami Eberhard Jurgalski. Oto tekst jego maila z wtorku 19 maja:
Kochani Moi! Wierzcie mi, ze tragiczna smierc Piotra Morawskiego przezywam tak samo bolesnie, jak wy. Tymczasem jednak wiadomosc, ktora powinna poprawic nasze nastroje. Polska staje sie znow krajem nr 1 w himalaizmie kobiecym. Wczoraj Kinga Baranowska weszla na Kangchendzonge i dzieki temu juz na kazdym z 14 osmiotysiecznikow stala przynajmniej jedna kobieta z Polski. Czegos takiego nie udalo sie dotad dokonac damom z zadnej innej nacji. Przekazcie moje gorace gratulacje Kindze Baranowskiej, serdecznie gratuluje tez calej wspinajacej sie Polsce z okazji tego historycznego sukcesu. Bardzo mnie takze poruszylo zadedykowanie wejscia Wandzie Rutkiewicz. Tak oto znowu zamyka sie pewne kolo... Wasz – Eberhard Jurgalski, Lorrach
Nasze panie gromadzily swoja wielka kolekcje przez 34 lata – od r. 1975 (Gasherbrum II) do 2009. Najwieksze zaslugi ma Wanda Rutkiewicz, ktora byla pierwsza Polka na 7 osmiotysiecznikach, w tym obydwu najwyzszych. Drugie miejsce zajmuja ex aequo Anna Czerwinska i Kinga Baranowska, z 3 szczytami tej klasy kazda. Na 3 szczytach 8-tysiecznych – w tym najtrudniejszym czyli K2 – Polki stanely jako w ogole pierwsze panie.
GS/0000 TO JUZ 20 LAT... 05/2009
27 maja minela dwudziesta rocznica najwiekszej polskiej tragedii wyprawowej. W dniu 24 maja 1989 Eugeniusz Chrobak i Andrzej Marciniak weszli na Everest rzadko powtarzana droga – grania zachodnia i Kuluarem Hornbeina. Niestety, w drodze powrotnej, na jej ostatnim etapie, spadli z lawina wraz z towarzyszacymi im kolegami. Smierc poniesli i na zawsze pozostali w sniegach Lho La Eugeniusz Chrobak (kierownik), Miroslaw Dasal, Miroslaw Gardzielewski, Zygmunt A. Heinrich i Waclaw Otreba. Ocalalego Marciniaka udalo sie sprowadzic smialej wyprawie ratunkowej, nadludzkim wysilkiem zorganizowanej przez Artura Hajzera. Uczestniczyli w niej Nowozelandczycy Rob Hall i Garry Ball – niestety obaj po paru latach tez pozostali w gorach na zawsze. W tym roku smutna rocznice dramatu na Lho La upamietniono uroczystymi mszami sw. – m.in. w Gdansku i na tatrzanskich Wiktorowkach. Bielski Klub Alpinistyczny zorganizowal 9 czerwca wieczornice z ilustrowana przezroczami prelekcja Mariana Baly "Mount Everest 1989 – triumf i tragedia". Wzruszajacy list okolicznosciowy wystosowala do alpinistow polskich meksykanska uczestniczka naszych wypraw, Elsa Avila. Pelna relacje z tragicznej wyprawy zawiera wydana w dziesiata rocznice wydarzen ksiazka Doroty Kobierowskiej "Dosiegnac Everestu" (1999).
GS/0000 70 LAT W HIMALAJACH 05/2009
Pelnym sukcesem zakonczyla sie XVI juz edycja Przegladu Filmow Alpinistycznych im. W. Rutkiewicz, zorganizowana przez Muzeum Sportu i Turystyki w dniach 8–10 maja 2009. Dedykowano ja 70. rocznicy zwycieskiej i tragicznej wyprawy na Nanda Devi East, 100-leciu istnienia TOPR i 20-leciu smierci Jerzego Kukuczki na Lhotse. Otwarcie przegladu uswietnil film Anny Pietraszek "Nanda Devi, bogini zwyciestwa" a nastepnie spotkanie z jego autorka i prof. Janem Zarynem z IPN. W felietonie realizacji Leszka Rysaka pokzano zaledwie polminutowe urywki odnalezionego w archiwum brytyjskim oryginalnego filmu z wyprawy w 1939 roku. Dniem Jurka Kukuczki byla sobota (kilka filmow, spotkanie z Celina Kukuczkowa). Jubileusz TOPR zostal przypomniany w niedziele – obejrzelismy filmy ratownicze i wysluchalismy ciekawej, jak zawsze, gawedy Michala Jagielly. Zamknal przeglad wieczor filmow Darka Zaluskiego z udzialem autora. Mimo niedzielnego popoludnia sala byla wypelniona po brzegi, jak zreszta podczas wiekszosci projekcji i prelekcji, co swiadczy o zywym zapotrzebowaniu na tego rodzaju prezentacje.
GS/0000 Z NASZEJ POCZTY 05/2009
Wladyslaw Janowski
W maju bylismy oboje z Hania kilka dni w Polsce. Wyjazd mial cele rodzinne, sprzet wspinaczkowy wzielismy z soba, ostatecznie jednak przelezal w walizkach. Zrobilismy jedynie wycieczke (nawet dwie) w Karkonosze. Pogoda byla cudna, mimo to w Snieznych Kotlach nie zauwazylem zadnych wspinaczy. Pusto tez bylo w Chatce pod Smielcem. Ale moze nie powinno to dziwic, bowiem od wielu lat obowiazuje tu absolutny zakaz wspinania. Trudno sie z tym pogodzic, brak bowiem do takich restrykcji racjonalnego powodu. Wydaje sie, ze trzeba to zmienic i sprawy dostepu do Kotlow negocjowac z Karkonoskim PN. Podobnie zreszta jest w Labskiej Dolinie (Labsky dul), gdzie w ogole bylem po raz pierwszy. A ladnie tu – tylko sie wspinac! Odwiedzilismy tez Staszka Handla w Miedzylesiu, ktory znow nam zaimponowal, tym razem akrobatyczna umiejetnoscia chodzenia po tasmie. Po przylocie do domu w USA wrocilismy do zajec i do podrozy do West Virginii. Tam z kolei sezon w pelni, nikt wspinaczy nie krepuje i drog przybywa.
GS/0000 W PARU SLOWACH 05/2009