GS/0000 BRAT CYPRIAN NA HAWRANIU? 02/2010
Ktore z wyzszych szczytow Tatr byly odwiedzane przed wiekiem XIX? Zapewne niejeden, moze wiekszosc, choc pelniejsza dokumentacje maja wejscia zgola nieliczne. "Inicjujacych pisane dzieje taternictwa" wspinaczek Davida Frolicha w r. 1615 i Simplicissimusa w 1654 raczej nie mozna wiazac definitywnie z Kiezmarskim. Jako pierwszy nie budzacy zastrzezen pojawia sie wiec Slawkowski w r. 1664 (Georg Buchholtz senior z towarzyszami). Bardzo wczesnie mogl witac ludzi na szczycie zagospodarowany gorniczo Krywan, slady na papierze – m.in. Hacqueta – mamy jednak dopiero z ostatnich dekad XVIII wieku. W tym tez czasie Townson staje na Jagniecym i na Lomnicy. Z Tatr Bielskich zapisano wczesne wejscie na Muran Istvana Berzeviczyego w r. 1717. W Wielkiej Encyklopedii Tatrzanskiej z hasla "Cyprian, brat" wylania sie jeszcze jeden wybitny szczyt, mianowicie Hawran. Wedlug tego dziela (s. 171), jego wierzcholek zdobyl ("wszedl na Hawran") slynny "latajacy mnich" z Czerwonego Klasztoru, z domu Franz Ignatz Jaschke, a musialoby to nastapic okolo roku 1760. Wiadomosc te, choc z wahaniem, powtarza WEGA (tom III s.330), przewija sie ona tez przez inne publikacje a takze przez strony internetowe, np. w Wikipedii ("byl... na wierzcholku Hawrania w Tatrach Bielskich"). Stwierdzic jednak trzeba, ze informacja ta jest powazym nieporozumieniem.
Rabsztyn (847 m) w Malych Pieninach
Skala Rabsztyn (847 m) w Malych Pieninach. Fot. Jozef Nyka
Wspominany kilka razy w zielniku brata Cypriana Rabenstein, Rabstein i Rabstin odnosi sie nie do Hawrania lecz bez cienia watpliwosci do skaly Rabsztyn (847 m) w Malych Pieninach, od Czerwonego Klasztoru oddalonej o 2 godziny spacerku. Frater Cyprianus kwalifikuje gore jako "saxum", co znaczy "kamien", "skalka", "skala" nie zas powazny szczyt gorski, jakim jest Hawran. Pare razy pisze wyraznie o stronach szczawnickiej i szlachtowskiej: Rabstin versus Tzawnitz, Rabstein versus Tschawnitz, sub saxo Rabenstein versus Tzawnitz, am rabstin, versus Schlachtowa. Flanki Hawrania oczywiscie takich takich sasiedztw nie maja, istnialby wiec w Tatrach Bielskich inny, nie odrozniany nazewniczo Rabsztyn? Zapiski zielnika w niczym tego nie sugeruja, choc nazwa nie jest rzadka: w samych Pieninach sa dwa Rabsztyny, mamy Rabsztyny na naszej Jurze i inny na Slowacji. Skad jednak pomylka Zofii i Witolda Paryskich? Nie ulega watpliwosci, ze na bledny trop wprowadzil ich pokutujacy w spiskiej literaturze tatrzanskiej "Rabenstein", majacy byc niemieckim odpowiednikiem slowianskiego Hawrania (Rabe = kruk). Autorzy WET zasugerowali sie nim, nie spostrzegli jednak, ze forma ta jest stosunkowo swiezej daty – weszla do niemieckich drukow dopiero w XX wieku, w latach programowej germanizacji nazewnictwa tatrzanskiego – jako koncept biurkowy, wymyslony przez dzialaczy MKE-UKV i wprowadzony przez nich na mapy (np. II wyd. "Die Hohe Tatra" 1:50 000 J. Vigyazo, F. Denes, G.A. Hefty, D. Reichart, G. Komarnicki, 1931). Jeszcze w r. 1921 Gyula A. Hefty zapewnial w "Karpathen-Post" (z 24 wrzesnia), ze nie ma w Tatrach zmieniania nazw slowackich, a na wegierskiej mapie w partii "od Havrana az po Holice wszystkie nazwy pozostaly slowianskie". Wersja Rabenstein=Hawran starszej dokumentacji historycznej nie ma zadnej. Nie notuje jej podstawowa praca Stanislawa Eljasza-Radzikowskiego z r. 1893, wszystkie wczesniejsze zrodla posluguja sie – oprocz sporadycznych form innych, jak np. Panskie Widla – nazwa Hawran, przy czym zdarza sie mylenie wierzcholkow: Hacquet 1796 "Hawrani", Staszic 1804, 1815 "Hawran maly i wielki", pierworys austriackiej mapy 1822 "Havrany B.", Zejszner 1855 "Hawran", Fuchs 1863 "Hawran-Berg", Koristka 1864 "Hawran, Berg bei Zdjar", austriacka mapa wojskowa 1:75 000 – "Havran" przez wszystkie wydania od 1881 do 1916, Otto wszystkie wydania od 1891 do 1931. Christian Genersich w r. 1807 przywoluje obydwa szczyty: "Hawran Cserny" w Tatrach Bielskich (s.324) i dobrze mu znany "Rabstin oder Rabenstein" w Malych Pieninach nad wsia Lesnica (s.331), z ktorego ma nawet odlamek skaly. Na to, ze – jak glosi Ernst Hochberger (2007) – spiscy juhasi slowacki Havran tlumaczyli na niemiecki Rabenstein czy na wegierski Hollo-ko, w zrodlach nie ma najmniejszego dowodu, nie mowiac o tym, ze pasterze byli z reguly Slowianami zas jezyk wegierski w ustach podtatrzanskiego ludu nie istnial w ogole. W ostatnim polwieczu spiscy przerabiacze i podrabiacze historii – m.in. prof. Alfred Grosz w r. 1942 i pozniej – snuli dywagacje na temat etymologii nazwy Rabenstein, odwolujac sie m.in. do terminologii gorniczej i slownictwa poszukiwaczy skarbow, nie dociekali jednak, czy nazwa taka przed I wojna swiatowa w Tatrach w ogole istniala. Bylo w tym zaklamanie, bo przeciez nie mogli nie pamietac, ze sami ja niedawno planowo instalowali. Wejscie Latajacego Mnicha na Hawran trzeba zatem wlozyc miedzy bajki a w skadinad cennej ksiazce Polskiej Akademii Nauk "Zielnik Brata Cypriana z Czerwonego Klasztoru" utozsamienia Rabensteinu z Hawraniem wykreslic, jako efekty oczywistej pomylki (ss.19, 118). Dodajmy, ze nie popelnili tego bledu ani Ivan Bohus w "Krasach Slovenska" 11/1970, ani Aladar Marcek w "Vysoke Tatry" 3/1971, ktory na s.21 stwierdza wrecz, ze brat Cyprian "na Tatranske stity nevstupil, aspon sa o tom nikde nezmienuje".
Mamy tu wiec zywy przyklad tego, do czego prowadzi z jednej strony ignorowanie historii nazw a z drugiej bezmyslne przenoszenie zabytkow nazewnictwa do innych jezykow, tak zmasowane w ostatnich latach (Klaus Gattinger, Endre Futo i inni) – potrzebne tylko do zaspokojenia nacjonalistycznych czy nawet szowinistycznych ambicji jednostek czy grup narodowowosciowych a pociagajace za soba tak powazne bledy historyczne i naukowe.
Jozef Nyka
Zofia Radwanska-Paryska: "Zielnik Brata Cypriana z Czerwonego Klasztoru", Krakow 1991.
Alfred Grosz: Sagen aus der Hohen Tatra. Munchen 1971. Sagen des Rabensteines s.104–105.
GS/0000 ALFRED GREGORY 02/2010
Alfred Gregory
Alfred Gregory, dla przyjaciol Greg, zmarl w Australii 9 lutego 2010 r., w wieku prawie 97 lat. Greg byl oficjalnym fotografem ekipy everestowskiej Johna Hunta w 1953 r. i nie tylko jednym z dwu najstarszych jej czlonkow, ale takze jednym z najlepszych. Przyczynil sie znaczaco do zdobycia Everestu w grupie wspierajacej zwycieski atak szczytowy – wraz z Georgem Lowe i Szerpa Ang Nyima przetorowal droge i wyniosl ladunki z Przeleczy Poludniowej do miejsca obozu IX na grani, na wysokosci ok. 8500 m. Edmund Hillary i Tenzing byli oszczedzani tego dnia i wyszli za nimi, a bylo to 28 maja 1953 r., na dzien przed finalnym atakiem. Urodzony 12 lutego 1913 r., Greg wspinal sie w Alpach przez 3 lata przed II wojna swiatowa oraz pozniej – z przerwa na czas wojny, kiedy dosluzyl sie stopnia majora w slynnej jednostce Black Watch. W r. 1952 byl juz czlonkiem Alpine Club (wiele lat pozniej honorowym) i w tym samym roku bral udzial wraz z Hillarym w rekonesansowej wyprawie Erica Shiptona na Cho Oyu. Sam kierowal dwiema wyprawami himalajskimi – w r. 1955 wyprawa eksploracyjna Merseyside Himalayan Expedition, polaczona z kartografia rejonu Rolwaling (19 szczytow, wliczajac w to Parchamo), a w r. 1958 zakonczona niepowodzeniem (lawiny) wyprawa na Distaghil Sar w Karakorum. Przez dziesieciolecia organizowal liczne wyprawy turystyczno-eksploracyjne, miewal prelekcje o fotografice oraz prezentowal swoje piekne fotografie. Jego zdjecia z rejonu Hispar w Karakorum, publikowane m.in. w "Taterniku", mogly stac sie inspiracja dla inicjatorow naszej wyprawy na Kunyang Chhish.
Alf Gregory, John Hunt
Alf Gregory w srodku, z lewej John Hunt, z prawej George Lowe
Greg jest tez autorem ksiazek, z ktorych poza rzecza o rodzinnym Blackpool w Anglii, wymienmy "The Picture of Everest" (1953), "Alfred Gregory's Everest" (na 40-lecie pierwszego wejscia) oraz "Alfred Gregory: Photographs fom Everest to Africa". Prowadzil w Blackpool biuro podrozy, nastepnie wraz z druga zona Sue (Australijka) w latach 70. i 80. mieszkal w wiejskim domu w Derbyshire w Anglii, a od r.1993 pod Melbourne w Australii. Pozostawia corke z pierwszego malzenstwa oraz wnuki i prawnuki. W Polsce goscil dwukrotnie: w roku 1965 – w Tatrach, na zaproszenie KW, z mlodzieza brytyjska z NAYC pod wodza Johna Hunta oraz w r. 1967 – w Bieszczadach, ale takze w stadninie koni arabskich w Janowie. Zawsze z dwoma aparatami fotograficznymi, z ktorych obowiazkowo jeden z teleobiektywem, zawsze pelen ruchu, zawsze przyjazny. Wielka szkoda go.
Tadeusz Jankowski
Alf Gregory
GS/0000 EVEREST ZIMA – 30 LAT POZNIEJ 02/2010
Swietowalismy juz kilka razy ten jubileusz, tym razem jednak po raz pierwszy impreza zorganizowana zostala w sposob wysoce profesjonalny – wywazona programowo, stonowana medialnie, z wyroznieniem osob dotychczas pomijanych, takich jak Hania Wiktorowska, Andrzej Paczkowski, Adam Izydorczyk, Julian Godlewski. Ich wklad w wyprawe a przez to i w jej sukces byl bezsporny i bezcenny. Przypomnijmy, ze pierwsza polska zimowa wyprawe w gory wysokie (Noszak) zorganizowalo Kolo Warszawskie KW w r. 1972 a jej kierownikami byli Benon Czechowski i Jacek Mierzejewski, w gorach zas Andrzej Zawada.
W tym roku pierwsza czesc obchodow 30. rocznicy odbyla sie w dniach 12 i 13 lutego w Karpaczu, gdzie m.in. trwale upamietniono nasz sukces postawieniem przed Urzedem Miasta poteznego glazu z mosiezna tablica i nazwiskami uczestnikow wyprawy. Ks. Stanislaw Kardasz odprawil Msze Sw. z udzialem miejscowych ksiezy – swobodna i "rodzinna" w formie, choc z zachowaniem pelnego ceremonialu liturgicznego.
Kukuczka, Wielicki, Czok, Cichy
Warszawa w czerwcu 1980 r. – bohaterowie obu czesci wyprawy. Od lewej: Jerzy Kukuczka, Krzysztof Wielicki, Andrzej Czok i Leszek Cichy. Fot. Jozef Nyka
Druga czesc obchodow - merytoryczna – odbyla sie 17 lutego w sali kinowej PKiN. Byl film, byly relacje, byly wspomnienia. Nie zapomniano o tych, ktorych juz nie ma miedzy nami. Spotkanie dynamicznie i po kolezensku a przy tym z wielkim taktem prowadzil Leszek Cichy. Godziny wieczorne uczestnicy spotkania – okolo 100 osob – spedzili na wspolnej kolacji w Hotelu Polonia. Moj "profesor" od fotografii, Bogdan Jankowski, pokazal serie pamiatkowych zdjec, m.in. czarno-biale fotki z finalnej lacznosci radiowej pomiedzy baza i XI pietrem wiezowca na warszawskim Mokotowie, kiedy to wsrod trzaskow w eterze rozbrzmiewaly prosto z Everestu okrzyki Andrzeja Zawady "hurra, hurra!" W rocznicowych wystapieniach dominowala tematyka wyprawy zimowej, dlatego bardzo cenna byla wypowiedz prof. Jana Serafina, ktory przypomnial, ze PZA zorganizowal rownoczesnie dwie wyprawy "8-tonowe", zimowa i wiosenna, i ze obie przyniosly historyczne sukcesy. Wsrod zaproszonych gosci na krotko pojwil sie minister kultury Bogdan Zdrojewski.
W gronie weteranow wyprawy spotykamy sie co kilka lat i musze powiedziec, ze zawsze z humorem, serdecznoscia i obowiazkowym powitaniem "na misia". Tak samo bylo i tym razem. Za tegoroczna inicjatywe i swietna organizacje obchodow naleza sie serdeczne podziekowania przede wszystkim Leszkowi Cichemu, ale takze Bogdanowi Jankowskiemu i Krzysiowi Wielickiemu. To oni dwaj, Leszek i Krzysztof, 17 lutego 1980 r., zmordowani do granic ludzkiej mocy, mieli w sobie tyle zakodowanej swiadomosci, by spontanicznie wykrzyczec pamietne slowa "... to dzieki wam, dzieki wam wszystkim...jestesmy na szczycie..." Dzisiaj, po 30 latach, juz bez Lidera, nadal tworzymy jedna zzyta druzyne. Tylko dlaczego tak szybko posiwialy nam wlosy?
Ryszard Dmoch
GS/0000 ROK NA CZTERNASTOTYSIECZNIKACH 02/2010
Jacek Czyz
Jacek Czyz
Fot. Rudaw Janowic
Kazdy gorolaz wie o Koronie Himalajow, Koronie Ziemi i 80 czterotysiecznikach Alp, ale wysokie szczyty kolekcjonowane sa tez w wielu innych geograficznych ukladach. Ostatnio Jacek Czyz wstepnie podsumowal swoje wejscia na 14-tysieczniki stanu Kolorado (zob. GS 8/2009). Udalo mu sie wejsc na wszystkie takie wierzcholki, z jedynym wyjatkiem szczytu Culebra (4282 m). Lacznie stanal na ok. 65 szczytach przekraczajacych wysokosc 14 000 stop (=4267 m). Jesli nie liczyc ekstra pierwszego z nich, dokonal tego od lutego 2009 r. w ciagu niecalych 12 miesiecy (ale ten pierwszy, Quandary 4348 m, powtorzyl pozniej w trakcie roku jeszcze trzy razy). W sumie daje to ok. 60 000 m podejsc. Z wyjatkiem trzech szczytow, wszystkie wejscia odbyl samotnie. Na ok. 18 byl w zimie kalendarzowej, a na ok. 40 lacznie w zimie lub jesienia w warunkach prawdziwie zimowych badz drogami o charakterze zimowym (jak np. sniezno-lodowe kuluary). Wznoszacy sie w pasmie Sangre de Cristo szczyt Culebra (4282 m) na razie zmuszony byl odpuscic, jest on bowiem (jako jedyny w Kolorado) posiadloscia prywatna i wymaga prywatnego zezwolenia. Zima wlasciciele (obecnie Cielo Vista Ranch) wydaja co prawda permity, ale w cenie 200 $ i tylko grupom 5-osobowym. Zapewne trzeba miec jeszcze skuter sniezny, bo inaczej dojda dodatkowe kilometry do przejscia. Tymczasem wiec warto odnotowac, iz Jacek Czyz stal sie czlonkiem funkcjonujacego w tutejszym srodowisku nieformalnego klubu "ABC" (All But Culebra).
Rudaw Janowic
GS/0000 A POLSKA WCIAZ WYSOKO 02/2010
Czech Josef Hala z Pragi zadal sobie niemaly trud, by zestawic liste 41 panstw, ktore uczestniczyly w eksploracji szczytow i wierzcholkow bocznych o wysokosci od 6400 m w gore. Polska z 40 zdobyczami tej klasy zajmuje 7. miejsce – po potentatce Japonii (225), Wielkiej Brytanii (147), Indiach (103), Austrii (69), Niemczech (59) i Rosji (50). Osobno zestawieni sa summiters, ktorych z naszej strony autor doliczyl sie 41, co daje nam ogolna pozycje 10. W slupku "Najwyzsze szczyty" znalazly sie rekordowe pod wzgledem wysokosci dla poszczegolnych krajow pierwsze wejscia. Duza przewage daja nam tu wierzcholki Kangchendzongi Poludniowy i Srodkowy (ok. 8490 m), dzieki ktorym wybijamy sie na piate miejsce w swiecie – po Wielkiej Brytanii (Everest), Wloszech (K2), Szwajcarii (Lhotse) i Japonii (Yalung Kang). Nalezy szczerze zalowac, ze Josef Hala nie dodal slupka "pierwsze wejscia zimowe" i jeszcze jednego – "himalajskie nowe drogi" – tu Polska zaprezentowalaby sie najefektowniej. Nasza wysoka pozycje zawdzieczamy realizowanej od Andow 1934 polityce wymazywania bialych plam i poszukiwania nowego, przy czym pamietac trzeba, ze powojenny zloty okres zdobywania wysokich szczytow spedzilismy w areszcie domowym, odgrodzeni od swiata zelazna kurtyna. Autor zestawien nie podaje zrodel, bylyby ich bowiem setki. Opuszczenia sa prawdopodobne – zapewne nie wszystkie materialy mial, nie wszystko tez bylo publikowane, zdarzaly sie np. rozmyslne zatajenia, spowodowane brakiem formalnych zezwolen. A moze ktorys z nudzacych sie Kolegow Seniorow sprobowalby zweryfikowac polskie liczby Hali? Goraco zachecamy! (jn)
GS/0000 POZEGNANIA 02/2010