GS/0000 |
ROK JAK INNE LATA |
11/2001 |
Dobiega końca kolejny rok górski tym szczególny, że pierwszy w tym tysiącleciu. Alpiniści wypełniali niemal wszystkie góry świata, tak bywało i dawniej, tyle że dzięki internetowi dziś więcej wiemy o ich działalności. Spośród światowych asów wspinania niemal każdy ma własną stronę www. Trendy też pozostały dawne. Kwitnie turystyka 8-tysięczna, z Everestem jako celem nr 1 (wiosną ok. 180 wejść kolejny rekord sezonu). Ambitnych prób na 8-tysięcznikach nie było, choć niektórzy gromko pokrzykiwali, jak np. Węgrzy na ścianie Kangshung czy Lafaille, obiecujący nową drogę solo na południowej ścianie K2 (skończyło się na normalnym wejściu we dwóch z Kammerlanderem). Nadal rozwijał się himalaizm ekstremalny: wyszukiwanie kilometrowych urwisk szczytów niższych i całkiem niskich (zwłaszcza w Karakorum), w których pokonywaniu (niektóre mają już po kilka dróg) nierzadko wyżywali się wspinacze wyrośli z nurtu zawodniczego. O ile o 8-tysięcznikach w świecie było głośno, wejścia sportowe, operujące nieznanymi nazwami i matematycznymi formułkami trudności, na ogół omijały media i dowiemy się o nich za rok lub dwa lub nie dowiemy się nigdy.
Dużym wydarzeniem eksploracyjnym było ładne pod względem stylu wejście Rosjan na trudną Lhotse Ta (8414 m), uważaną za najwyższy dotąd dziewiczy wyskok Ziemi (szczegóły
GS 07/01). Ostatnie dziewicze pasma górskie są jeszcze takie eksplorowali na Antarktydzie Włosi, w Chinach Japończycy, w Indiach Hindusi, a także Anglicy, jak np. Bonington Góry Arganglas (
GS 09/01). W Nepalu dokonywano pionierskich wejść na dotąd zamknięte i dlatego dziewicze 6-tysięczniki. W lipcu po wielu latach blokady władze Ugandy znów otworzyły dla alpinistów atrakcyjne "księżycowe" pasmo Ruwenzori, dotąd nie narażone na inwazję skałołazów. Do indywidualnych bohaterów roku zaliczyć trzeba Rosjanina Walerija Babanowa z jego solowym wejściem ścianą Meru Centralnej (1622 IX,
GG 9/01 z 25.09.2001) oraz braci Huberów z Niemiec: Thomas w lipcu przewodził drugiemu w ogóle wejściu na Baintha Brakk (Ogre
GS 08/01;
GG 8/01 z 20.08.2001), Alexander 18 lipca pokonał klasycznie dach Cima Ovest (
GG 10/01 z 21.10.2001 trudności UIAA 11), zaś w początku października w stylu rotpunkt nową kombinację 5.13b środkiem SW ściany El Capitan (
GG 11/01 z 21.11.2001). W eksploracji sportowej bardzo ruchliwi byli Słoweńcy, szczególnie w Andach, a także Hiszpanie (Baskowie) i Francuzi. W ogóle, tłoczno było we wszystkich grupach górskich świata, poczynając od mocno już wyeksplorowanej Patagonii aż po Polinezję, Kunlun i Ziemię Baffina. Sypały się też coraz to nowe rekordy, takie jak zjazd na desce Kuluarem Nortona czy samodzielne przejście ściany El Capitana przez Nos w 13 godz. 40 min w wieku... 11 lat (Scott Cory,
GG 10/01 z 10.10.2001). Na fali był alpinizm niepełnosprawnych, poza wszystkim: chętnie widziany przez media. Erik Weihenmayer (ostatnio nagrodzony Free Spirit Award) wszedł w maju na Everest jako pierwszy niewidomy, za triumf silnej woli ale i medycyny uznać trzeba wejście pani Kelly Perkins na Kilimandżaro: w 6 lat po przeszczepieniu jej serca innej osoby. Polski alpinizm m.in. Wojtek Kurtyka ze zmiennym szczęściem próbował odbudować swoją dawną pozycję, do czego niestety bardzo daleko, choć duże nadzieje budzą międzynarodowe sukcesy naszej utalentowanej młodzieży w zawodach wspinaczkowych (m.in. "złoto" Kingi Ociepki w Imst). Sensacją tatrzańskiej jesieni była rekordowa łańcuchówka Marcina Kacperka: południowa ściana Kieżmarskiego Olbrzymim Zacięciem, grań Wideł i Hokejką na szczyt Łomnicy, summa summarum 3 godz. i 28 minut (szczegóły w
GG 10/01 z 23.10.2001). A więc wiele jeszcze przed nami... (
jn)
GS/0000 |
DZIĘKUJĘ CI, CHO OYU! |
11/2001 |
Było to moje drugie spotkanie z Cho Oyu po niepowodzeniu w jesieni 2000 roku.Tym razem działałam w ramach zorganizowanej przez Asian Trekking "International Expedition", w której skład wchodziło 7 osób: oprócz mnie 2 Japończyków, 2 Norwegów, Austriak i mieszkaniec Liechtensteinu. Poznaliśmy się dopiero w Katmandu, w górach mieliśmy wspólną bazę i kuchnię, wspinaliśmy się jednak niezależnie. Wyprawa opuściła Katmandu 28 sierpnia, by 2 września dojechać do Bazy Chińskiej (4700 m). Stamtąd, już pieszo, 5 września dotarliśmy do bazy wysuniętej (5700 m). Tak wysoko położona baza stwarza oczywiście spore zagrożenie. Po dwóch dniach jeden z naszych Norwegów z początkami obrzęku płuc musiał opuścić wyprawę, zaś wkrótce potem zmarł podczas transportu w dół chory na chorobę wysokościową uczestnik wyprawy koreańskiej.
8 września razem z Szerpą Pasangiem założyłam swój obóz I (6400 m), obóz II (7050 m) stanął 17 września. Dwunastego września dotarła do bazy wiadomość o ataku terrorystycznym w Ameryce w reakcjach ludzi dominowały przerażenie, smutek i gniew. Pogodne dni 2123 września umożliwiły pierwsze w tym sezonie wejścia na szczyt. Potem pogoda znów się pogorszyła, nie na tyle jednak, by uniemożliwić działalność. Nasz obóz III (7400 m) rozbiliśmy "z marszu" w dniu 24 września, już w trakcie ataku szczytowego. 25 września o godz. 1.15 w nocy wyruszyłam razem z Pasangiem w stronę wierzchołka. Było tak zimno, że kilka osób idących przed nami zawróciło, obawiając się odmrożeń. Niektórzy poruszali się z tlenem. Pod uskokiem utworzył się zator ludzki. O świcie wiatr nasilił się a szczyt otoczyły chmury. Na plateau podszczytowym z trudem odnaleźliśmy chorągiewki modlitewne, pozatykane w najwyższym punkcie masywu. Pasang przywiązał swoją "katę" (szarfę otrzymywaną podczas "puji" na szczęście), zrobił mi kilka zdjęć i po chwili ruszyliśmy w drogę powrotną, nie było bowiem szans na podziwianie słynnej panoramy ze szczytu. Tego dnia zeszliśmy do "dwójki", zaś nazajutrz (26 września) do bazy. Kiedy rozpakowywałam plecak, znalazłam w nim swoją "katę", którą tak jak Pasang miałam pozostawić na górze, tam jednak zapomniałam o niej. Brak tlenu zrobił swoje... Widniał na niej napis: "Thank you Cho Oyu Anna". W dniu 30 września byliśmy już z powrotem w Katmandu.
Anna Czerwińska
GS/0000 |
OLDBOJE NA DACHU AFRYKI |
11/2001 |
Na przełomie czerwca i lipca 2001 r. uczestniczyłem w "geriatyczno-młodzieżowej" wyprawie na Kilimandżaro. Najmłodsza z uczestniczek trekkingu miała 14 lat (niestety, nie dotarła do wierzchołka), najstarszy 69 (też niestety nie zdołał osiągnąć sukcesu). Z jedenastu "wspinaczy" startujących od podnóża góry, 5 osób osiągnęło krawędź krateru (Gilman's Point, 5681 m), trzy zaś dotarły do Uhuru Peak (5895 m), będącego kulminacją masywu Kibo. Ja, ze swoim 62 latami, byłem najstarszą osobą (sprawdzałem w księdze "zdobywców"), jaka weszła w ostatnim czasie na szczyt Kilimandżaro. Siedemnastoletni Stanisław Buliński osiągnął Gilman's Point, jako dla odmiany osoba najmłodsza. Wejście na Kilimandżaro w ciągu 3 dni i jednej nocy okazało się zbyt dużym wyzwaniem zarówno dla nie mającej doświadczenia górskiego młodzieży (1418 lat), jak i dla najstarszych uczestników (6569 lat) tego przedsięwzięcia. Nie mam jednak być z czego dumny, gdyż najstarszy zdobywca Kilimandżaro, Francuz Daniel Valtee liczył sobie 87 lat! Ale pożyjemy, zobaczymy...
Andrzej Piekarczyk
GS/0000 |
WALNY ZJAZD UIAA |
11/2001 |
Tegoroczne Walne Zgromadzenie UIAA odbyło się w dniach 1014 października w St. Johann w Austrii. Obradom przewodniczył prezes, Ian McNaught-Davis (W. Brytania), z ogółem 86 organizacji członkowskich, reprezentowanych było ok. 50. Delegatami PZA byli prezes Wojciech Święcicki oraz Jacek Mierzejewski z Wrocławia jako członek Komisji Narciarskiej. Zgromadzenie zaakceptowało pomysł zatrudnienia kapitana sportowego UIAA, ważny punkt obrad stanowiło przyjęcie (po raz pierwszy w historii Unii) obszernego planu strategicznego, z preliminarzem budżetowym na lata 20022004. Przedyskutowano zamierzenia związane z Rokiem Gór 2002 tak ze strony UIAA, jak i zrzeszonych w niej towarzystw i związków. Planowane są m.in. publikacje, akcje porządkowe i imprezy popularyzujące sporty górskie. Wybrano nowy 8-osobowy Komitet Wykonawczy Międzynarodowej Rady Wspinaczki Zawodniczej, której prezsem został Włoch Marco Scolaris, wiceprezesem Rosjanin Aleksandr Piratyński, zaś sekretarzem generalnym Holender Reindert Lenselink. Organem prasowym UIAA jest dość nudny angielskojęzyczny kwartalnik "World Mountaineering + Climbing".
Tymczasem w dniach 13 listopada 2001 r. na zaproszenie prezesa Gruzińskiego Związku Alpinizmu, Giji Tortladze, odbył się w Tbilisi zjazd delegatów państw poradzieckich, którzy zebrali się, by zainaugurować nową, otwartą dla wszystkich, Międzynarodową Unię Alpinistów. Szczegółów dotąd nie podano, być może chodzi o przełamanie monopolu zbiurokratyzowanej i obciążającej finansowo biedniejsze kraje (także nas...) UIAA. Kazachstan reprezentował Denis Urubko, Ukrainę Siergiej Bierszow, sprawa wygląda więc poważnie.
GS/0000 |
ZAGINIENI W AŁTAJU |
11/2001 |
W pierwszej połowie listopada ogólne poruszenie wywołało zaginięcie w masywie najwyższego szczytu Ałtaju, Biełuchy (4506 m), dwu młodych (24 i 27 lat) Polaków, Aleksandra Kusia i Kamila Michalika. 9 października wyruszyli oni we dwóch w puste już góry i nikt ich później nie widział. Wiadomości od Rosjan są skąpe, poszukiwania zaczęli oni po upływie czasu alarmowego, nie uruchomili jednak akcji helikopterowej, gdyż zaginieni nie mieli ubezpieczenia. Akcja ruszyła dopiero w połowie listopada, gdy rząd polski wyłożył żądane 6000 dolarów. Biełucha, wznosząca się na granicy Rosji i Kazachstanu, jest szczytem trudnym i znanym z ostrego klimatu. Dodać trzeba, że obaj Polacy nie byli nowicjuszami: latem 2000 weszli na Chan Tengri (6995 m) w Tien-szanie. Aleksander był bratankiem znanego alpinisty i działacza klubowego, Andrzeja Kusia.
GS/0000 |
OSTATNIA DROGA DADY |
11/2001 |
Wczoraj byłem na pogrzebie "Dady" Wandy Stefańskiej. Każdy pogrzeb jest smutny, tym bardziej, jeżeli odchodzi ktoś z naszego grona spośród tych, którzy ukochali góry. A Dada, jak daleko sięgam wstecz pamięcią, wybrała góry, chyba na całe swoje życie. Toteż żegnało ją grono starych przyjaciół nie tylko z Klubu Wysokogórskiego w Katowicach, ale również zaprzyjaźnieni z nią członkowie dawnego Koła a obecnie Klubu Krakowskiego. Kiedy wniesiono trumnę do kościoła, zobaczyłem skupione twarze, wpatrzone w jasno oświetlone wnętrze. Ujrzałem posiwiałe głowy tych, którzy razem z nią po wojnie rozpoczynali od nowa tworzyć historię polskiego alpinizmu: Janusza Chaleckiego z Zulą, tuż obok Macieja Bernadta, dalej dwóch prezesów Koła Katowickiego KW, Zygmunta Mikiewicza i Tadeusza Marka. Byli Andrzej Bara, Andrzej Popowicz, Olga Ziętkiewicz, Basia Morawska i inne wielkie nazwiska tamtych powojennych dni, miesięcy, lat. Patrzyłem na przesuwający się przede mną kondukt posiwiałych głów i powiedziałem w myślach: zobacz, Dada, jaką piękną masz ostatnią drogę.
Pokój Pański niech zawsze będzie z wami...
Przekażcie sobie znak pokoju...
Ściskam ręce najbliższych w ławkach, Marka Stefańskiego, Chośki, Basi Morawskiej. I wtedy przymykając nabrzmiałe wilgocią powieki widzę nagle jak żywy kolorowy obraz z tamtych lat.
Tadek, ale ta cała płyta jest mokra i woda leje się z przewiechy, ja chyba tego nie zrobię woła do mnie z drugiego końca liny Dada.
Nie wygłupiaj się, to jest ledwo dolna piątka, nie takie drogi robiłaś. Obejdź w lewo kominkiem i wyłaź spod tej przewiechy.
I potem jej wspaniały uśmiech tam, na Czarnym Szczycie i mocny uścisk małej kobiecej dłoni.
Żegnaj Dada, to były wspaniałe lata. Dlatego towarzyszy Ci taka rzesza Partnerek i Partnerów, jak wtedy na skalnych szlakach Tatr tak i teraz na tej Twojej najtrudniejszej drodze, ostatniej w ziemskiej wędrówce.
Niedziela, 30 września 2001 Tadek Wojtera
GS/0000 |
ODSZEDŁ STEFAN CHAŁUBIŃSKI |
11/2001 |
Zakopane straciło kolejną ze swych popularnych barwnych postaci: 6 listopada zmarł Stefan Chałubiński, syn Ludwika (18601933) i wnuk wielkiego Tytusa (18201889). Urodził się 30 maja 1909 w tym samym roku, co Wojsznis, Paryski, Stanisławski, Chwaściński. Pracował jako nauczyciel, w r. 1948 zdobył uprawnienia przewodnika tatrzańskiego (od r. 1969 I klasy) i odtąd to był jego nowy zawód. 9 października 1945 r., razem z Paszuchą i Dziędzielewiczem, złożył przyrzeczenie toprowskie (20 akcji), wspinał się już wówczas i jeździł na nartach, w r. 1949 odbył wymagane kursy taternickie. W styczniu 1950 został członkiem-uczestnikiem KW. Zawód przewodnika traktował bardzo serio, widząc w nim misję edukacyjno-wychowawczą. Był bezkompromisowym obrońcą przyrody Tatr i Podtatrza, włączał się w polemiki, pamiętamy jego walkę o ocalenie lasu na odziedziczonej po dziadku parceli. Sam wierzący katolik, protestował przeciw umieszczaniu w górach krzyży i dewocyjnych tablic, a także przeciw masowym pielgrzymkom na Giewont. Od r. 1953 jego żoną była dawniejsza działaczka Koła Poznańskiego KW, Maria Berger. Urodzona w r. 1924, w połowie września 1994 zginęła w rejonie Wrót Chałubińskiego podczas samotnej wycieczki. Zachowamy ich oboje w ciepłym wspomnieniu.
GS/0000 |
MIĘDZY NAMI SENIORAMI |
11/2001 |
Kazimierz Jacek Rusiecki, Kraków. Czasem wpada mi do ręki "Głos Seniora", zaglądam też na waszą stronę internetową. Nadal pracuję w Krakowskim Przedsiębiorstwie Geodezyjnym. Jeśli chodzi o góry, to w ciągu ostatnich 10 lat żyję w sportowym rozdwojeniu. Pracując długie lata w pustynnym Kuwejcie, zaraziłem się inną dyscypliną, a mianowicie windsurfingiem, który uprawiam z pewnymi nawet sukcesami. Ostatnio na amatorskich regatach zająłem III miejsce i zdobyłem okazały puchar. Ale alpinizmu też staram się nie zaniedbywać. W którąś z ostatnich niedziel wprowadziłem początkującego kursanta kolegę z pracy żeberkiem na Granaty.
Baskijska "Pyrenaica" 3/2001 zamieszcza wywiad z Boningtonem pt. "Chris Bonington od hippisa do szlachcia" (ss. 430433). Przez wypowiedzi przewijają się m.in. liczni partnerzy, którzy zostali w górach na zawsze, m.in. Jan Duglosz (uparcie z taką pisownią). "Bez ryzyka nie ma przygody" konkluduje Chris. Pytany o najlepszych alpinistów dzisiejszych, wymienia swoich rodaków (Mick Fowler, Stephen Sustand, Andy Cave), Amerykanów, Rosjan i Słoweńców, z najwybitniejszych dróg zaś południową ścianę Dhaulagiri Humara i Jannu Australijczyków. Jako ważne i cenne osiągnięcie ocenia wejście Rosjan na Lhotse Ta.
We Włoszech zmarł Casimiro Ferrari, zwany "El Patagonico". Urodzony 18 czerwca 1940 w Ballabio, jako 18-latek był już jednym ze słynnych "Ragni" z Lecco, a w 3 lata później członkiem CAAI. Wspinał się w Alpach, ale jego miłością była Patagonia. Obliczył, że w tamtejszych ścianach biwakował 182 razy! Ma w Patagonii wiele dróg, w tym jedną z najpiękniejszych na Fitz Roy wschodnim filarem (z Vittorio Melesem 1976), jednak jego nazwisko wiąże się przede wszystkim z Cerro Torre, na którą w r. 1974 dokonał pierwszego pewnego i "czystego" wejścia (od zachodu partnerzy D. Chiappa, M. Conti, G. Negri). Ostatnie 6 lat spędził w Patagonii, gdzie nabawił się śmiertelnej choroby dróg oddechowych.
30 października 50 lat skończył mistrz sportu klasy międzynarodowej, inż. Władimir Janoczkin, zwany "Dziadkiem". Weteran wielkich wejść w Kaukazie, Pamirze, Tien-szanie, Alpach i Himalajach (Everest 1993), utrzymuje godną pozazdroszczenia formę, o czym świadczy tegoroczny udział w I wejściu na Lhotse Ta (8414 m). Jest wykładowcą akademickim. "Przekazuję studentom to, co mi jeszcze pozostało w głowie po 6 wejściach na 8-tysięczniki" żartuje, chociaż amatorzy seryjnych wysokich wejść winni się głęboko zastanowić nad tymi słowami.
Margaret Wright ma 72 lata ale w trakcie jesiennego trekkingu dotarła do Everest Base Camp, do wysokości 5400 m. Wędrowała po 10 godzin dziennie, pełna zapału i dobrego humoru. "Chęć przywitania się z Everestem mówi jest tak mobilizująca, że w jej realizacji nie przeszkadzają nawet tzw. "swoje lata". Pani Wright prowadzi działalność charytatywną na rzecz dzieci upośledzonych genetycznie.
The Explorers Club przyznaje od paru lat swoje "noble" w postaci The Lowell Award. W tym roku po raz pierwszy otrzymali je alpiniści: Barbara i Bradford Washburnowie, Edmund Hillary, Edmund Viesturs i z czego jesteśmy szczególnie dumni Krzysztof Wielicki. Jako eksplorator, najpiękniejszą kartę ma Brad Washburn, badacz i zdobywca gór Alaski, autor map Denali i Mount Everestu. Jego żona była pierwszą kobietą na Denali. Pewne zdziwienie budzi tak wysokie wyróżnienie Eda Viestursa. Szczegóły uroczystości w Nowym Jorku w dniu 9 października podaje
www.gia.alpinizm.
Andrzej Kuś, Rzeszów: We Wszystkich Świętych miałem w Radiu Rzeszów chyba niezłą audycję "Refleksje nad grobami alpinistów", którą znowu zrobiłem wespół z p. Basią Królak-Pielichowską. Planujemy dalsze audycje w cyklu "Góry i ludzie gór". Kolegów-Seniorów zapraszam na XXXII Dni Skupienia p.n. Mistyka Gór, które odbędą się 79 grudnia w Opactwie Benedyktynek w Jarosławiu. Opłata 65 zł dla członków PTTK, 75 zł dla pozostałych.
-