GS/0000 TEDDY WOWKONOWICZ 05/2005
[Tadeusz Wowkonowicz]
Tadeusz Wowkonowicz
Chamonix to miejsce magiczne – na dzwiek tego slowa rozjasniaja sie twarze alpinistow. Polacy bywaja tu od XVIII wieku, od r. 1945 przewijaja sie stale. Tu zdobywaly alpejskie ostrogi kolejne generacje wspinaczy, tu rozgrywaly sie zdarzenia, budujace nasz miedzynarodowy prestiz gorski. Niestety, nierzadko tez tragiczne. Chamonix mialo stalych polskich rezydentow i czestych bywalcow. Andrzej Bachleda, Zulawski, Schramm, Kurczab, Kurtyka, Chrobak, Heinrich, Wolf, Mroz, Arek Gasienica Jozkowy – to tylko paru z nich. Ciekawe, ze wszystkie te powojenne twarze i zdarzenia laczyla jedna postac – z pozoru uboczna, faktycznie zas centralna: Tadzik Wowkonowicz. Pokolenia sie zmienialy, przemijali ludzie, a on trwal jakby zawieszony ponad rzeka czasu.
Urodzony w lipcu 1912 roku we Lwowie, w latach 30. nalezal do naszych czolowych narciarzy. Najpierw startowal w SN lwowskich "Czarnych", w r. 1930 przeniosl sie do Zakopanego, zaproszony do SN klubu "Wisla". Byl m.in. czlonkiem mistrzowskiej sztafety 4 x 10 km, w r. 1935 wszedl do reprezentacji Polski na Mistrzostwa Swiata w Szczyrbskim Plesie. W koncu lutego 1940 r. przez Kasprowy Wierch uszedl na Wegry i dalej utartym szlakiem do Francji (GS 4/96). Walczyl tu w II Dywizji Strzelcow Pieszych – za bohaterskie ratowanie rannych odznaczony zostal Croix de Guerre. Internowany w Szwajcarii, pod pseudonimem "Beskid" startowal w Skiclub Davos. Po wojnie wspoltworzyl w Chamonix reprezentacje narciarska Wojsk Polskich na Zachodzie i zbieral nagrody w Szwajcarii i Francji. Ozeniony z Francuzka, nie wrocil do kraju i wrosl w srodowisko sportowe Chamonix. W r. 1947 zamknal kariere zawodnicza i zasilil kadre dzialaczy, m.in. jako sedzia narciarski i hokejowy.
Stal sie wtedy ambasadorem sportu polskiego w Alpach. Z oddaniem opiekowal sie polskimi narciarzami i alpinistami, nawiazujac liczne serdeczne przyjaznie. "Zaczelo sie to latem 1947 – wspominal – kiedy przyjechala grupa z Siasiem Siedleckim i Czesiem Lapinskim. Wyszukalem im dobra kwatere w dawnej ENSA, w hotelu »Univers«." Od r. 1956 przyjazdy rozkrecily sie na dobre. Ogolnie lubiany w Chamonix, zalatwial tanie campingi, znizki na kolejki linowe, kontakty z lokalna prasa. Zdarzalo sie tez, ze musial spelniac poslugi najciezsze, takie jak identyfikacje ofiar czy pomoc w transporcie zwlok do Polski. Okazywal sie wtedy czlowiekiem prawdziwie niezastapionym. Przez dlugie lata byl oficjalnym lacznikiem KW i PZA z wladzami Chamonix i z ENSA. Za calosc zaslug otrzymal w r. 1972 czlonkostwo honorowe KW (PZA), zostal tez czlonkiem honorowym KW Warszawa. Mimo, iz – ciezko zapracowany – nie odwiedzil po wojnie kraju, byl z nim sercem zwiazany. Z nostalgia mowil o Zakopanem ale tez o ukochanym Lwowie, proszac o kartki pocztowe z tego miasta. Z wzruszeniem wspominal spotkanie z Ojcem Swietym w Courmayeur 7 wrzesnia 1986 roku – jako czlonek oficjalnej delegacji Chamonix. Dwaj "wygnancy z Tatr" ucieli dluzsza pogawedke, m.in. o wspolnych znajomych z nart. Proboszcz i burmistrz Chamonix mieli do Teddiego zal, gdyz Sa Saintete im tylko uscisnal dlonie (GS 4/87). Teddy znal wszystkich, oplakiwal wszystkie odejscia. Po tragedii na Lho La o malo nie wpadl w depresje, w GS 7/92 komentowal wypadek Wandy Rutkiewicz. "Nie moglem sie opanowac, gdy powiedziala mi o tym Zona (...) Wande lubilismy bardzo, nigdy nie omijala naszego domu". Jesienia odzywal sie z cmentarza: "Jak co roku, zlozylem wiazanki kwiatow pod tablicami Zulawskiego i Gronskiego. Ilekroc tu jestem, zawsze nachodzi mnie refleksja, ze te tablice to druga strona naszego bilansu dzialalnosci alpejskiej"(GS 11/94). W dniu 3 maja 1996 w konsulacie polskim w Lyonie zostal odznaczony Krzyzem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (GS 5/96). Gest ten sprawil mu wielka radosc. "Moj czas poswiecam rodakom jak najchetniej – pisal wczesniej w GS 7/90 – w pierwszym rzedzie dotyczy to naszych alpinistow. Nie zapominam o hokeistach i o narciarzach, z ktorych sam sie wywodze. Te kontakty pozwalaja mi trwac z dala od ukochanej i mimo zmian ciagle tak odleglej Ojczyzny." Chamoniard d'adoption, caly czas pilnie sledzil sukcesy polskiego sportu, czytal nasze pisma, sam publikowal informacje z Francji w "Taterniku", GiA, "Gorach", "Tygodniku Podhalanskim", "Sporcie", a nawet w bulgarskim "Echu" i niemieckim "Der Tourist". Byl zelaznym wspolpracownikiem "Glosu Seniora": na przestrzeni 25 lat na jego lamach oglosil okolo setki doniesien z Francji, takze kilka cennych wspomnien. Odwrotnie, wiadomosciami z Polski dzielil sie z francuskimi gazetami, szczegolnie "La Dauphine Libere". W domu zgromadzil cenne archiwum sportu polskiego: nagrody, wycinki, zdjecia, korespondencje. Jego slynna kuchenka w Les Praz byla w sezonie pelna polskiego gwaru i stanowila dla wielu z nas drugi dom. Teddy bardzo dlugo zachowywal swietna forme fizyczna. Majac 85 lat narzekal na metrowy snieg, ktory musial zrzucac z dachu domu w Les Praz. Jezdzil jeszcze wtedy ostro na nartach. Zmarl 13 kwietnia 2005 – w zaledwie 10 dni po ukochanym Janie Pawle II. Do Antoinette, syna Andrzeja i calej Rodziny kierujemy slowa szczerego zalu i wspolczucia. (J. Nyka)
GS/0000 PAPIESKIE PAMIATKI 05/2005
W poprzednim numerze GS w artykule "Jan Pawel II i jego gory" znalazla sie wzmianka o tablicy papieskiej na szczycie Babiej Gory. Tak sie zlozylo, ze 16 sierpnia 1996 r. bylem swiadkiem transportu plyty w celu wmurowania jej w specjalny kamienny obelisk.
[Diablak]
16 sierpnia 1996 – transport tablicy na szczyt Babiej Gory. Odpoczynek pod Diablakiem.
Fot. Andrzej Pietyra
Jak wynika z napisu, tablice ufundowaly Papiezowi "z wdziecznosci za odwiedzenie Slowacji" wsie Rabcza, Rabczyca, Orawska Polhora i Sihelne. Mala pomylke trzeba wskazac autorom pomniczka na Krowiarkach. Budujac droge z Zubrzycy na przelecz, junak Karol Wojtyla nie byl jeszcze – jak napisano – studentem, lecz dopiero maturzysta: studia rozpoczal jesienia 1938 roku (zob. wspomnienie Toniego Janika w GS 12/96). Warto tez dodac, ze wymieniona w artykule nazwa "Gron Jana Pawla II" w Beskidzie Malym zostala uznana przez wladze za oficjalna nazwe geograficzna (Dz. Ustaw nr 229 z 31 XII 2003) a stojacy na niej kosciolek Ludzi Gor jest masowo odwiedzany przez wiernych. Wzniesienie sasiaduje z Leskowcem i dotad nazywane bylo Jaworzyna lub Magurka.
Zbigniew Kubien, Andrychow
GS/0000 ECHA LATA STULECIA 2003 05/2005
Pisma alpejskie przynosza (jak zawsze przesuniete w czasie) podsumowania pamietnego roku 2003 pod wzgledem nieszczesliwych wypadkow. Przewidywano, ze dlugie i sloneczne lato, ktore przyciagnelo w gory tlumy turystow (frekwencja zwiekszyla sie o 20%), zapisze sie wzrostem liczby wypadkow, ale wielkosc tego wzrostu zaskoczyla wszystkich: w Niemczech o 50%, o tyle samo w kategorii "wypadki smiertelne". W tej statystyce w miare dobrze prezentuja sie turysci gorscy: wzrost "tylko" o 26%. Daje to tym gorsze wskazniki w alpinizmie, szczegolnie mikstowym i lodowym: wzrost ilosci wypadkow o 110%! Liczba upadkow do szczelin zwiekszyla sie osmiokrotnie, kontuzje i zgony spowodowane przez kamienie – pieciokrotnie. Natomiast wspinacze skalni i amatorzy ferrat moga spac spokojnie: tu "wypadkowosc" pozostala na srednim poziomie. Powody tej hekatomby? Niebezpieczny stawal sie rozprazony teren, z topniejacych firnow sypaly sie kamienie, rozwieraly sie szczeliny lodowe a slonce i upal powodowaly szybsze meczenie sie ludzi, oslabiajac ich uwage i skoncentrowanie. We Francji slusznie zamykano drogi na Mont Blanc.
GS/0000 KANGCHENJUNGA 50 05/2005
Zlote jubileusze osmiotysiecznikow postepuja jeden za drugim. W tym roku – jak juz pisalismy – czekaja nas dwa: Makalu i Kangchenjunga. Zdobycie tej drugiej – trzeciego co do wysokosci szczytu Ziemi – bedzie swietowane 25 maja w Katmandu, glownie jednak w Anglii. Od 10 maja do 6 czerwca w Alpine Club czynna jest wystawa obrazow Kangchendzongi – od czasow wiktorianskich az do dzisiaj. Ciekawostkami sa akwarelowe widoki z Dardzilingu T. Howarda Somervella z lat 1922–32 – ich autor wspinal sie tez w Tatrach. 7 czerwca odbedzie sie wieczor wspomnien z udzialem uczestnikow wyprawy – Band, Brown i Hardie pokaza slajdy i filmy, komentarz wyglosi Doug Scott. Przypomnijmy, ze pierwszych wejsc na Kangchendzonge dokonali 25 i 26 maja 1955 Joe Brown, George Band, Norman Hardie i Tony Streather – czlonkowie wyprawy Charlesa Evansa. W sklad zespolu wchodzili nadto Tom McKinnon, John Jackson, Neil Mather i lekarz dr John Clegg. Z 9 uczestnikow ubylo tylko dwoch: Evans i McKinnon. Band jest w tak swietnej formie, ze ostatnio odbyl trekking do obozow bazowych (SW i NW) u stop Kangchendzongi.
GS/0000 ANDROMEDA 05/2005
Inaczej niz w polityce i gospodarce, w alpinizmie wspolpraca polsko-rosyjska rozwija sie harmonijnie. Mamy na mysli zespol Walerija Babanowa i Rafala Slawinskiego. 10 kwietnia wyszukali oni przypuszczalnie nowa droge na polnocno-wschodniej scianie Mount Andromeda (3450 m), wznoszacego sie w otoczeniu Columbia Icefield w kanadyjskich Gorach Skalistych. Droga nie jest trudna (IV M4, 700 m), choc dluga (1000 m) i wymagajaca kluczenia w wielkiej flance. Obaj alpinisci przeszli ja w 11 godzin od samochodu do samochodu. Dwa tygodnie wczesniej podjeli pierwsza probe, przerwana przez atak niepogody. O swoim bogatym sezonie Rafael Slawinski napisze obszernie w najblizszym "Taterniku".
[Andromeda]
Andromeda z linia nowej drogi. Fot. Rafal Slawinski
GS/0000 TYMCZASEM TAM WYSOKO 05/2005
Kiedy okolo 20 maja zamykamy nasz numer, sezon w Himalajach dopiero nabiera rozmachu. Pogoda "jest daleka od dobrej", mimo to wyprawy ruszaja do gory i wejscia na szczyt Everestu spodziewane sa w tych dniach. Jerzy Michalski, ktory tej wiosny planowal wejscie wraz z synem na Everest, odlozyl wyjazd do jesieni. Sa tez juz ladne sukcesy. Fin Veikka Gustafsson zrealizowal swoj ambitny dublet: 25 kwietnia Cho Oyu i 12 maja Annapurna. Ralf Dujmovits z zona Gerlinde i Hirotaka Takeuchi weszli w stylu alpejskim poludniowa sciana na Shisha Pangme i zeszli na strone polnocna (pierwsze trawersowanie S-N). W scianie 4 ciezkie biwaki, szczyt 7 maja. Ich nastepnym celem jest Supercouloir Everestu (bez tlenu i Szerpow). Bardzo dobrze spisuja sie Francuzi: 7 maja trojka z ich wyprawy dokonala I wejscia na Chomo Lonzo NW (7199 m). Po dlugiej wspinaczce grzbietem (z 50-metrowa skalna bariera 6950–7000 m), na dziewiczym szczycie staneli Yannick Graziani, Christian Trommsdorff i Patrick Wagnon. 16 maja wejscie powtorzyli Stephane Benoist i Patrice Glairon Rappaz (Tauliraju, Thalay Sagar). Weszli stylem alpejskim nowa droga, 1200-metrowa sciana zachodnia – z biwakami na 6700 i 7000 m. Trudnosci drogi "ont ete des plus serieuses". Trwa atak na rowniez dziewiczy szczyt centralny.
[Chomo Lonzo]
Masyw Chomo Lonzo: 7790 m, C. 7540 m i NW 7199 m. Pierwsze wejscie na szczyt glowny: Lionel Terray i Jean Couzy 1954. Zrodlo: www.mountain.ru
O postepach innej sportowej realizacji przyszla wiadomosc z Menlungtse: 18 maja po 5 dniach trudnej wspinaczki dziewicza polnocna sciane pokonali Carlos Buhler, Jurij Koszelenko i Nikolaj Totmjanin: 31 wyciagow po 60 m, trudnosci w skali rosyjskiej 5B+. Zespol dotarl do grani, gdzie utknal w sniezycy – do szczytu jest latwiej, lecz jeszcze daleko. Wejsciem na Annapurne (12 maja) swoja Korone Himalajow zamknal pierwszy Amerykanin, 12. z kolei alpinista, 5. bez tlenu, Edmund Viesturs. Na tej elitarnej liscie jest 2 Polakow – ufamy, ze w przyszlym roku dobije do nich Piotr Pustelnik, ktory wlasnie wycofal sie z drogi Boningtona na Annapurnie. Trzynastym zdobywca Korony mial szanse stac sie Tyrolczyk Christian Kuntner (43).
[Christian Kuntner, Abele Blanc]
Z prawej Christian Kuntner, z lewej jego dlugoletni partner i przyjaciel, Abele Blanc (rowniez 13 osmiotysiecznikow). Zrodlo: mounteverest.news
Niestety, 18 maja w drodze do obozu III zginal w lawinie lodowej po obrywie seraka. W latach 1992–96 wspinal sie z Wanda Rutkiewicz i Krzysztofem Wielickim. Kangchendzonga jest celem Alana Hinkesa (12 lub 13 szczytow 8-tysiecznych). Hans Kammerlander wycofal sie wraz z towarzyszami z filara Jasemby (7350 m, inaczej Nangpai Gosum), podobno 400 m od szczytu. Slowency przypomnieli mu, ze jego Jasemba nie tylko nie jest dziewicza, ale ma juz wejscia japonskie, francuskie i slowenskie. 5 maja na oboz I w Western Cwm (ok. 50 namiotow!) zeszla nad ranem wielka lawina. Namioty w wiekszosci zniszczone, jakims cudem nikt nie zginal, 6 osob odnioslo stosunkowo niegrozne obrazenia. Tymczasem w dolinach maoisci sciagaja haracze: wyprawy 100 rupii od osoby za dzien, 1000 rupii od trekera za cala wycieczke. W zamian – pokwitowanie.
GS/0000 POZEGNANIA 05/2005
Stale zmniejszaja sie szeregi naszych przyjaciol. 28 kwietnia w wyniku ogolnego zakazenia krwi zmarl Wojciech Kietlinski (rocznik 1928). Od lat dzielnie walczyl z roznymi problemami zdrowotnymi, mial endoprotezy i poruszal sie o kulach, ale nie dawal za wygrana. Bylam razem z nim na kursach taternickich w latach 1955–56, jego instruktorem byl Wladek Maciolowski, razem potem jezdzili w dolinki i w Tatry, takze na kajaki. Wraz z zona Ola ("Myszka", siostra Anny Wanickiej "Abduli") nalezal do stalych bywalcow spotkan naszego krakowskiego Kola Seniorow. Byl serdeczny i kolezenski. Zostal pochowany 4 maja w Rajczy. Tymczasem 2 maja na Cmentarzu Rakowickim odbyl sie pogrzeb Marii Truszkowskiej, zony Andrzeja, zwanego "Malenkim". Z pieciu braci Truszkowskich pozostal juz tylko jeden – wlasnie on. Taternictwo uprawialo dwoch z nich: Andrzej (ur. 1921) i zmarly w czerwcu 2003 Wojciech (ur. 1918). Do KW zostali przyjeci obaj w 1949 roku. Andrzej bral udzial w probie zimowego przejscia grani Tatr, tragicznie przerwanej przez lawine, w ktorej zgineli Czarnecki i Strumillo. On tez oberwal mlotkiem, ktory wypadl wspinajacemu sie wyzej Dlugoszowi, a dzialo sie to zima na polnocnej scianie Mieguszowieckiego.
Barbara Morawska-Nowak
GS/0000 W SKROCIE 05/2005
GS/0000 Z GOR WYSOKICH 05/2005