31.10.2003 WIECZNE ODPOCZYWANIE 10/2003 (34)
Dzien zaduszny i dekada Wszystkich Swietych sa okresem odwiedzania cmentarzy i wspominania Drogich Zmarlych, z ktorych wielu spoczywa w dalekich gorach -- bez grobow i w miejscach, gdzie trudno byloby zlozyc galazke kosodrzewiny czy zapalic swieczke. Tylko nielicznych przypominaja tablice, np. pod Osterwa, pod Lhotse (zdjecie) czy pod K2. Wszyscy oni zyja jednak i zyc beda w naszych sercach i w naszej wdziecznej pamieci.
Msza za kolegow
Drogie Kolezanki, drodzy Koledzy! Rok 2003 nie jest dla nas laskawy. Wiele ponieslismy strat. Nie przyjda juz na nasze spotkania Stasiu Worwa, Wojtek Truszkowski, Juli Szumski, Basia Polaczek-Kornecka, Andziu Grabianowski... Nadal jednak bedziemy sie wspierac. Tych co odeszli w tym roku i wszystkich, ktorzy opuscili nas dawniej -- modlitwa. Pozostalych wzajemna zyczliwoscia i kontynuacja naszych tradycyjnych spotkan. W intencji naszych zmarlych kolezanek i kolegow zostala zamowiona Msza sw., ktora w poniedzialek, 3 listopada o godz. 18 odprawi ks. Mieczyslaw Malinski w kosciele SS Wizytek przy ul. Krowoderskiej. Do udzialu w tej Mszy sw. wszystkich goraco zachecamy.
Po nabozenstwie zapraszamy na ul. Pedzichow, do lokalu KW Krakow, na nasze comiesieczne spotkanie, ktore zostalo wyjatkowo przeniesione ze srody na poniedzialek. W pierwsza srode grudnia (3), w przeddzien sw. Barbary, zapraszaja na spotkanie imieninowe klubowe Basie, niestety w uszczuplonym gronie. A moze znajdzie sie i dolaczy do nas jakas mlodsza Basia?
Barbara Morawska-Nowak i Marian Bala
Pamieci Andrzeja Heinricha
W czwartek 6 listopada 2003 o godz. 19 w pawilonie sportowym Akademii Ekonomicznej w Krakowie przy ul. Lubomirskiego spotykamy sie na wieczorze wspomnien poswieconym pamieci Andrzeja Heinricha "Zygi" (1937--1989), spoczywajacego w lodach Lho La w Himalajach. Naszego niezapomnianego Kolege i Przyjaciela przypomna towarzysze jego wspinaczek i wypraw gorskich: Marian Bala (Noszak), Pawel Mularz (Batura), Michal Kochanczyk (Nanga Parbat), Kazimierz Jacek Rusiecki (Pik Kommunizma, Lhotse zima 1974, Everest wiosna 1980), Krzysztof Wielicki (Everest zima 1980), Ignacy Nendza (Lhotse), Maciej Pawlikowski (Cho Oyu zima), Andrzej Marciniak (Everest 1989). Organizatorzy: Klub AE "Wagabunda" i Klub Wysokogorski Krakow. Serdecznie zapraszamy!
31.10.2003 THALAY SAGAR - MIEDZY SWIATLEM A CIENIEM 10/2003 (34)
Jak juz podawano pare razy w "Gazetce Gorskiej", tej jesieni wyprawa bulgarska w skladzie Nikola Lewakow, Waleria Colowa, Rumiana Gylybowa, Christo Christow, Stamen Kasabow, Borislaw Pigow, Zeko Wytew wspinala sie w Himalajach Garhwalu. Wyjazd zakonczyl sie pieknym sukcesem -- nowa droga na polnocno-zachodniej scianie Thalay Sagar (6904 m). Nazwano ja "Pomiedzy Swiatlem a Cieniem" lub "Between the Light and the Shadow" -- poniewaz biegnie granica cieni w krotkim okresie popoludniowym, kiedy slonce dociera do sciany.
Jest to pierwsze takiej rangi osiagniecie bulgarskie w najwyzszych gorach, a zrealizowali je w "capsule style" Nikola Lewakow i Christo Christow. Do wysokosci okolo 6600 m towarzyszyl im Zeko Wytew. Malo sie mowi na ten temat -- bo trudno pogodzic sie z tym, ze juz Go nie ma -- ale to wejscie poswiecone jest pamieci Milena Milczewa, jednego z najbardziej utalentowanych bulgarskich wspinaczy ostatnich lat (m.in. Trango Tower droga slowenska w roku 1998). Zginal podczas zejscia po wspinaczce sciana polnocna Wichrena w Pirinie w koncu zimy tego roku. Byl On pomyslodawca i glownym organizatorem tej wyprawy ktora miala sie odbyc juz wiosna 2003 roku.
A oto opowiadanie Nikoly Lewakowa, ktory wrocil do kraju z Walerija Colowa wczesniej od reszty. Byly obawy ze nabawil sie powaznych odmrozen, na szczescie leczenie polega na zmienianiu opatrunkow.
"Do bazy nad brzegiem jeziora Kedar Tal (4750 m) dotarlismy 21 wrzesnia 2003 roku. Byl tam tlum ludzi. Bylem zaskoczony widokiem 25 namiotow, wsrod ktorych wyrozniala sie podobna do statku kosmicznego mesa Koreanczykow. Ich sponsorami byly mocne firmy -- m. in. "Mountain Hardwear" i "Trango". W skladzie byli doswiadczeni himalaisci, zdobywcy osmiotysiecznikow, lecz droga australijska (kuluarem w srodku sciany) wspinal sie tylko zespol dwojkowy. Dotarl on do wysokosci 6400 m i wyprawa opuscila pole walki Byla tez trojka bardzo sympatycznych Holendrow. Zrobili oni nowa droge na scianie wschodniej. W dniu ich ataku pogoda byla niepewna (przepadywal snieg) ale udalo im sie osiagnac szczyt. Po przyjacielsku zazdroscilismy im, ze wspinali sie ogrzewana przez slonce sciana. Dwojka francuzow z Marsylii (Stephane Benoist i Patrice Glairon-Rappaz, 10 dni, biwaki na platformie) pokonala sciane polnocno-zachodnia nowym wariantem (okolo 400 m), biegnacym terenem lodowym obok kuluaru w centralnej czesci drogi klasycznej.
Nasza baza wysunieta (ABC, 5400 m) stanela 26 wrzesnia. Stamtad chodzilo sie okolo 15 minut po plaskim terenie do poczatku lin poreczowych na drodze normalnej. Sa one stare i w niezbyt dobrym stanie. Mysmy z nich nie korzystali. Obok doszlismy do skalnej czesci sciany, skad nasza droga prowadzi na prawo. Od tego miejsca do najtrudniejszego odcinka zaporeczowalismy okolo 450 m. Wspinalismy sie ukosnie w prawo, tuz pod skalami, terenem firnowo-lodowym o nachyleniu 60--70*. Portaledge zainstalowalismy u stop spietrzenia sciany. W kolejne 2 dni zaporeczowalismy nastepny 250-metrowy odcinek i przesunelismy platforme biwakowa na wysokosc 6150 m (punkt 2). Najpierw wspinalismy sie pionowym lodem, ktory po 20 m przechodzi w zupelnie gladkie plyty. Potem nastepuja ryzykowne partie lodowych jezykow i odcinkow bardzo cienkiej skorupy lodowej. Pierwsza i druga dlugosc liny pokonalismy bardzo delikatna wspinaczka. W nastepnych dwoch dniach dlugosc poreczy zwiekszyla sie zaledwie o 250 m. Pielismy sie do gory tylko lodowym terenem (zdjecie). Miejsce na umieszczenie platformy wybralismy tak, aby nie byla na drodze nieustajacych potokow sniegu. Odcinek pomiedzy P. 2 (6150 m) i P. 3 (6450 m) zawiera kilka powaznych przeszkod technicznych. Na ok. 6250 m natrafilismy na plytkie zaciecie (VI, A1). Wychodzac z niego zrobilem wahadlo, zeby osiagnac fragment lodowy na prawo i moc kontynuowac droge do gory. Dotarcie do miejsca P. 3 (6450 m) tak samo zajelo nam dwa dni plus jeszcze jeden na przetransportowanie bagazu i portaledge. Dysponowalismy jeszcze stoma metrami liny statycznej i 60 dynamicznej. Zostaly one uzyte nastepnego dnia. W tym momencie opinie podzielily sie: Zeko i ja zamierzalismy zejsc na dol i odpoczac 2--3 dni, Christo zas obstawal za atakiem jeszcze nastepnego dnia (juz siodmego od momentu, w ktorym portaledge stala sie naszym domem). Zeko zdecydowal sie zejsc w dol, my dwaj z Christem postanowilismy sprobowac. Od platformy zaczynal sie latwy ukosny lodowy odcinek. Ale potem nastepowala bardzo trudna wspinaczka lodowa z asekuracja na skalach obok (jeden odcinek mikstowy V-). Poreczowki sie skonczyly, a droga dalej wygladala tak: 60 m lod, 35 m mikst, 30 m mikst. Bardzo skrupulatnie zakladalismy kazdy punkt asekuracyjny, starajac sie zapamietac jego miejsce do wykorzystania podczas schodzenia na dol.
Nad nami prawie pionowo wyrastaly lupkowate skaly. Postanowilismy sprobowac przejsc przez ich prawa czesc -- dwie dlugosci liny po 50 m z symboliczna asekuracja. Powrot z tego miejsca nie byl juz mozliwy. Nie te trudne odcinki lodowe i skalne nizej, lecz ten pas lupkow jest i bedzie bariera dla duzej liczby chetnych do pokonania tej sciany Thalay Sagar. Po przejsciu z asekuracja lotna 80 m sniegu, firnu i lodu, wylonilismy sie na grani pod kopula wierzcholka. Byla godzina 16.30. Postanowilismy wykopac jame sniezna. Mimo braku sprzetu biwakowego, spedzilismy calkiem komfortowa noc.
W kierunku szczytu wystartowalismy 12 pazdziernika 2003 r. o godzinie 8 rano. Ze sniegu na grani nad nami wyrastaly stare poreczowki, ale lepiej bylo ich nie tykac. Po czterech latwych wyciagach natknelismy sie na komin IV+/ V-, strasznie kruchy, jak wszystko dookola. Pozostawalo nam jeszcze tylko 10 m skaly i 80 m snieznej grani. Na szczycie bylismy o godzinie 12.45. Spedzilismy tam 30 minut robiac zdjecia i filmujac. Na haku lodowym z petla (prawdopodobnie pozostawionym przez Francuzow) przymocowalismy bialo-zielono-czerwona flage bulgarska.
Okolo godziny 20.30 po bardzo uciazliwym zejsciu dotarlismy do portaledge na osmy z kolei biwak."
Tyle opowiadania Nikoly Lewakowa. Od siebie dodam jeszcze, ze wszystko zaczelo sie od przewodnika Jana Babicza po Himalajach Garhwalskich, ktorego egzemplarz pewnego dnia pozyczylem Milenowi Milczewowi. Wybor celu nastapil po stwierdzeniu, ze na Thalay Sagar wchodzi najmniejszy w calym rejonie odsetek wspinaczy podejmujacych proby wejscia.
Petyr Atanasow
28.10.2003 HIMALAJE: WYGASANIE SEZONU 10/2003 (34)
Ucieczka spod skrzydel wiatru
Juz tylko pare dni pozostalo do konca pazdziernika, ktory w tym roku ostatecznie zawiodl himalaistow. Kilka dni babiego lata okolo 20 b.m. poderwalo niedobitki do dzialania. Na Everescie ruszyla w strone szczytu komercyjna wyprawa Berga, na poludniowej scianie Annapurny -- wyprawa wloska, a w jej skladzie Abele Blanc, ktoremu juz tylko tego szczytu brakuje do Korony Himalajow. Na filarze Nuptse kolejny atak rozpoczeli niezmordowani Babanow i Koszelenko. Optymistyczne nastroje szybko ostudzila nowa fala wichur, ktora zmusila zespoly do ucieczki w dol. Wally Berg cofnal swoje zespoly z obozu III, Babanow zjechal z 7000 m, po mroznej i wietrznej nocy na wysokosci 6900 m. Do zimna i wiatru dolaczyla sie jeszcze jedna bieda: zaklocenia lacznosci satelitarnej spowodowane wielka burza solarna. Wlosi uznali to za koniec wyprawy (choc zapowiadaja powrot w przyszlym roku), 25 pazdziernika odmaszerowali spod Nuptse Amerykanie Fabrizio Zangrilli i Billy Pierson, jeden z nich z kontuzja nogi. 23 pazdziernika "zaradi orkanskega vetra" zwinela sie slowenska wyprawa, ktora probowala zrobic anonsowana przez nas nowa droge na poludniowej scianie Shisha Pangma (kierownik Urban Golob). Znacznie wczesniej zatrabili na odwrot Hiszpanie szturmujacy Kangchendzonge, o wycofaniu sie innych wypraw pisalismy juz w naszej gazetce. Nie ma lacznosci ze sportowymi wyprawami na Annapurne IV i Shartse II. Pozwolenia nepalskie wygasaja 15 listopada -- Wally Berg zapowiedzial, ze wytrwa az do tego terminu, choc jego team opuszczaja wlasnie Maegan Carney, Brad Johnson i Grant Meekins. Maegan nie widzi szansy na zrealizowanie swego planu narciarskiego. Na zapowiedziana na pierwsze dni listopada poprawe pogody licza Babanow i Koszelenko, ktorzy w meldunku z 24 pazdziernika pisza, ze "nie traca bojowego ducha i maja zamiar jeszcze probowac".
Sezon w sumie slaby a z gromkich zapowiedzi jak dotad wyniklo niewiele, ale tez niebo wyraznie odmawialo alpinistom wspolpracy. Nie wszystkie dzialania udawalo nam sie sledzic i nie wszystkie osiagniecia znamy, ale z tego, co opublikowano, najlepszym chyba sukcesem moga sie pochwalic Bulgarzy -- nowa droga na scianie Thalay Sagaru to jest cos! Chyba, ze zostanie nagrodzona cierpliwosc Babanowa i Koszelenki: to wyjatkowo twardzi zawodnicy i wszystko jeszcze moze sie zdarzyc.
Zmarl zasluzony organizator
W Grecji zmarl w wieku 91 lat alpinista, narciarz wysokogorski a przede wszystkim wybitny dzialacz sportowy, Athanassios Tzartzanos. W latach 1937--39 odbyl studia prawnicze w Atenach i w Paryzu, biegle mowil po angielsku i po francusku. Byl czlonkiem wladz i okresami prezesem roznych cial zwiazanych z ruchem olimpijskim. Poczawszy od Cortiny d'Ampezzo, podczas pieciu olimpiad zimowych (1956, 1964, 1968, 1972 i 1976) pelnil funkcje kapitana greckiej druzyny narodowej. Od 1942 byl dzialaczem Greckiej Federacji Alpinizmu, przez 26 lat (1948--74) jej sekretarzem generalnym, a 1974--82 prezesem. Dzialal tez ofiarnie w UIAA, m.in. jako przewodniczacy komisji roboczych, 1973--77 jej wiceprezes a potem czlonek honorowy. Pelnil kierownicze funkcje przy organizacji miedzynarodowych imprez sportowych urzadzanych w Grecji, a takze posiedzen UIAA i obozow w tym kraju. Za jego zaslugi dla ruchu olimpijskiego i sportow gorskich w ogole, Huan Antonio Samaranch odznaczyl go Orderem Olimpijskim. Bywal w Polsce i mial przyjaciol wsrod naszych dzialaczy wysokogorskich i narciarskich. Z Tatr wspominal piekna sloneczna wycieczke przez Jaworzynke Mietusia do Doliny Koscieliskiej -- pozna jesienia 1971 roku.
Belczynski w "Rock & Ice"
W numerze 128 "Rock & Ice" z pazdziernika 2003 r. na szesciu stronach ukazal sie ciekawie napisany artykul Chrisa (Krzysztofa) Belczynskiego pt. "Last Cry of the Butterfly", poswiecony przejsciu nowa droga sciany Citadel w Kichatna na Alasce (zob. GG 05/03 z 21.05.2003). Tekst rozpoczyna motto poety Wlodzimierza Pietrzaka: "Reching for the possible is not worth the effort". Artykul zdobia piekne zdjecia zrobione przez swiatowego juz formatu fotografa, Dawida Kaszlikowskiego. Jedno z nich -- to, ktore zostalo wydrukowane na okladce czerwcowych "Gor" -- trafilo nawet na okladke pisma (pierwsza "nasza" okladka w USA!), dzieki obrobce komputerowej i drobnym zmianom w stosunku do oryginalu graficznie chyba ladniejsze niz wersja zamieszczona w "Gorach". Artykul Belczynskiego bardzo podobal sie czytelnikom, jeden z nich napisal pochwalny list ("R&I" nr 129), w ktorym uznal go za najlepszy artykul wspinaczkowy, jaki czytal od lat: "Kind of like finding a diamond in your driveway. Hunt that guy down and make him write more." Zainteresowanych ostatnimi tekstami literackimi Belczynskiego odsylam do majowych "Gor", w ktorych zamieszczono jego "Miesiac na Mid-Wescie", "Krotka historie drugiego wcielenia" a w duzym artykule przedstawiono sylwetke autora. U jednej z czytelniczek sprzeciw wzbudzilo zamieszczenie zdjecia erotycznego (zob. "Gory" 6/2003 s.21), pomimo ze Amerykanie je ocenzurowali. Jak podal niedawno UKA na swojej stronie internetowej, Krzysztof Belczynski mial wystapic w Warszawie z prelekcja poswiecona czerwcowej wyprawie na Alaske.
Wladyslaw Janowski
Mont Blanc mniejszy
W mojej korespondencji o jesiennych pomiarach najwyzszej gory Europy (GS 09/03) zapowiadalem ogloszenie wynikow na dzien 17 pazdziernika. Wyniki ogloszono, a zaskoczyly one wszystkich: okazalo sie, ze katastrofalnie upalne lato 2003 spowodowalo stopienie sie czapy lodowej na szczycie Mont Blanc i zmniejszenie jego wysokosci az o 2 metry (dokladnie 1,95 m). Przy pomiarach sprzed 2 lat uzyskano rezultat 4810,4 m i ten polecono wprowadzic do literatury jako ostateczny. Tymczasem obecnie szczyt wrocil do koty poprzedniej -- 4808,45 m, a i ta moze sie okazac przejsciowa. Dwudziestu naukowcow z Panstwowego Instytutu Geografii orzeklo, ze do redukcji wysokosci przyczynily sie tez silne wiatry, ktore "zeszlifowaly" lodowa krawedz wierzcholka. Jeszcze bardziej rewelacyjnie brzmi inne ustalenie, to mianowicie, ze w ciagu 2 lat masyw szczytowy przemiescil sie o 70 cm w kierunku polnocno-zachodnim, podczas gdy w poprzednich komunikatach mowiono o hipotetycznych 2--3 mm w ciagu roku.
Teddy Wowkonowicz
Od Redakcji: Podejrzewamy, ze przy owych 70 cm nie chodzi o przesuniecie sie -- jak pisza francuskie gazety -- "masywu", lecz samego lodowego czubka gory. Kiedy 12 lat temu oberwal sie lodowy wierzcholek Mount Cook na Nowej Zelandii, szczyt stracil 10 m wysokosci, a najwyzszy punkt przemiescil sie w poziomie az o 15 m.
Tu licza sie minuty
Co roku ginie w Alpach w lawinach okolo 100 narciarzy i turystow. Gdyby pomoc dla nich nadeszla w ciagu 15 minut, 92% z tej liczby mogloby dalej cieszyc sie zyciem. Dlatego na lawinisku kluczowe znaczenie ma pomoc kolezenska, to znaczy ze strony osob bedacych na miejscu lub w poblizu miejsca wypadku. Jakze czesto jednak swiadkowie traca glowe i bezradnie czekaja kwadranse na przybycie odpowiednich sluzb. Aby podniesc kwalifikacje ratownicze ogolu narciarzy i turystow, w Austrii postanowiono tej zimy zorganizowac -- na razie eksperymentalny -- ogolnokrajowy Puchar Ratownictwa Lawinowego. W imprezie tej zmierzy sie 20 dwojek amatorskich, wylonionych droga eliminacji w roznych rejonach kraju. Liczone bedzie tempo odszukania i wydobycia kilku manekinow -- w warunkach zblizonych do normalnych, to znaczy z nartami na nogach i wlasnym sprzetem lokacyjnym i ratowniczym. W pierwszej rundzie manekiny wyposazone beda w balony lawinowe, w drugiej -- w detektory popularnych w Alpach marek. Czas operacji: 15 minut. Przewidziane sa stosunkowo wysokie nagrody -- rzeczowe i pieniezne (glowna 5000 euro). Zawodom postanowiono dac pelna oprawe medialna. Chodzi o to, by jak najbardziej naglosnic problem niebezpieczenstwa lawinowego i zwrocic uwage na znaczenie czynnika czasu przy akcjach poszukiwawczych.
19.10.2003 THALAY SAGAR NOWA DROGA 10/2003 (34)
Mamy juz garsc szczegolow bulgarskiego przejscia na polnocno-zachodniej scianie Thalay Sagara (6904 m), kilka razy wspominanego na naszej stronie. Wyprawa pojechala w 7-osobowym skladzie: Walerija Colowa, Rumjana Gylybowa, Stamen Kasabow, Nikola Lewakow, Borislaw Pigow, Christo Christow i Zeko Wytew. Baze zalozono na wysokosci ____m, niebawem zas baze wysunieta w poblizu sciany. Tempo aklimatyzacji i obrobki drogi -- mimo nienajlepszych warunkow -- swiadczy o wysokim poziomie sportowym ekipy: Christow i Wytew mieli zreszta aklimatyzacje z Pamiru i Alaski. Sciane zaporeczowano do wysokosci 6400 m, gdzie przeniesiono platforme biwakowa. Z niej wyruszyli w gore Christo Christow, Nikola Lewakow i Zeko Wytew, ten trzeci zawrocil jednak z ok. 6600 m z powodu lekkich odmrozen. Pozostali wspinali sie pod najstromsza partie sciany i tam zabiwakowali jeszcze raz, tym razem w jamie snieznej. Nastepnego dnia -- 12 pazdziernika o 12.30 -- osiagneli szczyt i wrocili do portaledge, gdzie Nikola Lewakow stwierdzil u siebie odmrozenia. Przez wiekszosc pobytu ekipy w gorach temperatury byly bardzo niskie, noca w bazie termometr wskazywal -20*C. Przebieg drogi nie jest na razie znany, rowniez opis przejscia tworzony jest na podstawie niepelnych informacji. Uczestnicy wspominaja z tej jesieni nowa droge (mowia o wariancie) Francuzow (GG 10/03 z 18.10.2003) oraz probe koreanska centralnym kuluarem sciany (ktorej?). Droga na Thalay Sagarze jest pierwsza bulgarska big wall climb w Himalajach. Jesli chodzi o 8-tysieczniki, Bulgarzy maja ich w dorobku 8: Lhotse 1981 (Prodanow solo), Everest 1984 i 1997, Annapurne 1989, Broad Peak 1990, Gasherbrum II 1992, Nanga Parbat 1993, Dhaulagiri 1995 i 1997 wreszcie Makalu 1998.
18.10.2003 SZANSA DLA KAZDEGO 10/2003 (34)
Grenlandia zaprasza...
Poznym latem znany eksplorator wysokogorski i polarny, Mike Libecki, wrocil do "swojego" fiordu w poludniowo-wschodniej czesci Grenlandii, gdzie w zeszlym roku przeszedl solo ogromna sciane skalna. Tym razem ze swoim dawnym partnerem, Shinichim Sakamoto i alpinista-fotografem Johnem Burchamem wszedl potezna grania (IV 5.10, 1500 m) na piekny dziewiczy szczyt. Szczyt jest bezimienny, za to droga otrzymala nazwe: "Way of the Banjo". Brat Libeckiego, Andy, muzyk z zawodu, dogladal bazy. Samo dotarcie do fiordu jest wyprawa: plynie sie 48 godzin lodka z wioski Tasiilaq. Zespol zwiedzil 4 rozne fiordy i ogladal "sciany i wieze skalne wieksze od wszystkiego, co widzielismy dotychczas". Libecki planuje na najblizsze lata dwa dalsze wypady -- tym razem w nieodwiedzane dotad partie polnocno-wschodnich wybrzezy Grenlandii. Chce sie tam rozprawic ze scianami, ktore wypatrzyl na zdjeciach lotniczych czy satelitarnych. W koncu tego roku wybiera sie na Antarktyde. Jak wynika z jego penetracji, sama tylko Grenlandia kryje problemy wspinaczkowe dla calych pokolen wspinaczy. (Wladyslaw Janowski)
Thalay Sagar i Jirishanca
W naszym artykule o sezonie himalajskim wspomnielismy nowa droge Bulgarow na polnocno-zachodniej scianie Thalay Sagar (6904 m) w Garhwalu. Na razie brak szczegolow ich przejscia, nie wiadomo tez, czy powiodl sie plan drugiej dwojki, ktora zamierzala droge powtorzyc. Bulgarzy nie byli tej jesieni jedynymi goscmi pod Thalay Sagarem. Pieknym sukcesem zakonczyla sie wspinaczka dwojki francuskiej na scianie polnocnej. Stephane Benoist i Patrice Glairon-Rappaz spedzili w scianie 10 dni, biwakujac na platformie, by 29 wrzesnia osiagnac szczyt. Ich droga, glownie lodowa, wiedzie na lewo od drogi australijskiej. -- Po przeciwnej stronie Globu inna dwojka francuska poprowadzila nowa wielka i trudna droge wschodnia sciana andyjskiej Jirishanki (6096 m). Aymeric Clouet i Didier Jourdain wspinali sie 11 dni, a ich 1200-- metrowa nowa droga (900 m skalnej sciany) otrzymala ocene ED+ VI 7a A2. Miesiac wczesniej ten sam zespol, nalezacy do ekipy narodowej mlodych alpinistow, wszedl piekna nowa droga na Chacraraju. Prowadzona od lat madra polityka szkoleniowa i treningowa FFME daje wyniki... (Informacje przekazal nam Teddy Wowkonowicz)
Z prasy
Przed przyszlorocznym jubileuszem zdobycia K2 wzmaga sie zainteresowanie tym wspanialym masywem. Miesiecznik "Outside" z listopada 2003 jako niezwykla ciekawostke zamiescil 9 nieznanych dotad i nigdzie nie publikowanych fotografii z amerykanskiej wyprawy na K2 (8611 m) w r. 1939. Zdjecia owe przelezaly zapomniane przez dekady w Denver w domu Jacka Durrance, liczacego 91 lat i bedacego ostatnim z dotad zyjacych uczestnikow tej ekspedycji. W tym samym czasopismie zamieszczono duzy (choc raczej standardowy) artykul Kevina Fedarko o K2, zatytulowany "The Mountain of Mountains". Na planie gory naniesiono obie polskie drogi z roku 1986: Kukuczki i Piotrowskiego oraz Wroza, Piaseckiego i Bozika. (Wladyslaw Janowski)
Annapurna
Juz tylko jeden krok do Korony Himalajow ma Abele Blanc, a dwa kroki -- Christian Kuntner. Obaj bawia z grupa wloskich przyjaciol pod poludniowa sciana Annapurny, na ktorej zaporeczowali droge angielska. Oboz III stoi w tradycyjnym miejscu (6930 m), 15 i 16 pazdziernika piatka pod wodza Kuntnera atakowala szczyt, poreczujac po drodze ostatnie trudnosci, musiala jednak zawrocic z wysokosci 7400 m. Do konca sezonu dni pozostalo niewiele, zespol nie traci jednak ducha ani nadziei na sprzyjajace warunki. Abele, ktorego z akcji na dluzej wylaczylo zapalenie zeba, jest juz w drodze do obozu II. Tymczasem do Czech przyszla dlugo oczekiwana wiadomosc spod Annapurny IV. Ekipa stracila duzo czasu na przeczekiwanie niepogod i ostatnio dokonala przegrupowania: zrezygnowala z obu planowanych superdrog i probuje skupic sily na filarze w prawej czesci sciany, na ktorym do 14 pazdziernika osiagnieto wysokosc 5800 m.
I jeszcze "ciepla" wiadomosc z Everestu: komercyjna wyprawa Berga po odpoczynku w dolinie rozwija od wczoraj akcje szczytowa. Szerpowie zaporeczowali teren i zalozyli oboz na Przeleczy Poludniowej. Jest duzo swiezego sniegu, jezeli jednak pogoda wytrzyma, ew. ataki szczytowe moglyby nastapic okolo 22 pazdziernika. Maegan Carney wspina sie z nartami na plecach, nie rezygnuje bowiem ze swojego smialego planu. Jak przypomina MountEverest.net, wejscia jesienne stanowia tylko 18% ogolu wejsc na Everest, zas udane wejscia po 20 pazdziernika sa bardzo nieliczne.
Czyste Gangotri
Indian Mountaineering Foundation wraz z Ministerstwem do Spraw Mlodziezy i Sportu zorganizowaly wyprawe porzadkowa w rejon Gangotri z baza na Tapovanie. Kierowal akcja wiceprezes IMF, strona techniczna zajmowal sie specjalny instruktor z Nehru Institute of Mountaineering. Dojscie na miejsce od konca szosy (23 km) zajelo 3 dni. Grupa ochotnikow spedzila na miejscu 3 tygodnie. Zgromadzone odpadki i smieci byly segregowane. Papier, karton, ubrania, gume spalono, co zajelo kilka dni, resztki zywnosci zakopano w dole kompostowym, natomiast 1000 kg smieci zapakowano w worki plastykowe i zniesiono na dol do szosy. Interesujacy jest sklad tej masy: stare baterie 50 kg (2 worki), zuzyte obuwie 50 kg (2 worki), butelki, sloiki, szklo 250 kg (13 workow), puszki i opakowania blaszane 350 kg (26 workow), opakowania plastykowe 300 kg (24 worki). Ochotnicy nie ponosili zadnych kosztow uczestnictwa.
Zodiac klasycznie
Bracia Alexander i Thomas Huberowie znowu pokazali, co potrafia. Po dlugich robotach przygotowawczych, polegajacych na studiowaniu poszczegolnych wyciagow, przeszli rotpunkt droge "Zodiac" w prawej, nizszej polaci scian El Capitana. Przejscie okazalo sie duzo trudniejsze, niz zakladali, m.in. z powodu braku jesiennego ochlodzenia, na ktore tak bardzo liczyli (por. GG 09/03 z 26.09.2003). Dwa kluczowe wyciagi wymagaly cienia, a poniewaz sciana ma wystawe SSE, mogli sie nimi zajac tylko o swicie i o zmierzchu. Ostateczny atak zajal im 68 godzin, w czym miescily sie jednak okresy przeczekiwania dziennego skwaru (jedno 10-godzinne). Dla klasycznego przejscia trzeba bylo powyszukiwac warianty, omijajace dlugie rzedy hakow. Tak zmodyfikowana droga ma 21 wyciagow. Do finalnego ataku przystapili przed zachodem slonca 9 pazdziernika, biwakowali na portaledge. Trudnosci na kluczowych wyciagach byly na absolutnej granicy ich umiejetnosci. "Nie uwazamy tego przejscia za idealne -- mowia w komunikacie DAV -- zbyt duzo czasu zajelo nam opracowanie drogi, sciane mozna przejsc szybciej, podczas wspinania bylo niemalo lotow i odpadniec, no ale przeszlismy Zodiac w stylu rotpunkt i to jest najwazniejsze..." W koncu pazdziernika "Huberbuam" wracaja do kraju.
Nuptse wschodnia
Zanosilo sie tej jesieni na kilka sportowych szlagierow, Jannu i Annapurna IV juz odpadly, jest jeszcze szansa, ze sukcesem -- wyczynowym ale i eksploracyjnym, bo szczyt jest dziewiczy -- zakonczy sie przygoda Babanowa i Koszelenko na Nuptse Wschodniej (7804 m). Jak wynika z ostatnich meldunkow, dwojka zakonczyla poreczowanie poludniowego zebra, spedzila noc na wysokosci 6900 m i wrocila do bazy. Pogoda byla sloneczna i jak na te wysokosci wzglednie ciepla. Babanow nie zdolal znalezc niczego ze sprzetu i zapasow pozostawionych w scianie na wiosne. "To juz niewazne -- mowi -- wszystkie prace wykonalismy od nowa." W sobote zamierzaja zejsc do Dingboche (4350 m), by "odetchnac gestszym powietrzem", finalny szturm przypuszcza 21 pazdziernika, a planuja go na 5--6 dni. Fizycznie i technicznie sa przygotowani, motywacyjnie rowniez. "Nie zapominajcie jednak -- mowi Walery -- ze od niczego tak nie jestesmy uzaleznieni, jak od pogody." O dwojce amerykanskiej rosyjskie meldunki nie wspominaja.
16.10.2003 TO JUZ 25 LAT 10/2003 (34)

PIERWSZY KOMUNIKAT PAP

14.10.2003 HIMALAJE - NA RAZIE BEZ REWELACJI 10/2003 (34)
Himalajski sezon minal juz polmetek, wejscia nie sypia sie jednak jak z rekawa. Po stronie nepalskiej wypraw jest mniej, niz oczekiwano, a i pogoda nie pozostawia ekipom swobody dzialania. "Nikt z nas nie spodziewal sie tak stabilnej niepogody" -- mowia Rosjanie na scianie Jannu, gdzie ostatnio spadlo przeszlo metr sniegu (w bazie 40 cm). Na razie liczniejsze wejscia -- szczesliwie takze polskie -- notowane sa z Cho Oyu i z Shisha Pangmy, tu jednak glownie z wierzcholka centralnego. Na Centralny weszli m.in. Wlosi Silvio Mondinelli i Mario Merelli -- swiezy snieg na grani zamknal im jednak droge do szczytu glownego. 27 wrzesnia na Cho Oyu wszedl Sloweniec Roman Dobrajc, zwykly turysta gorski bez praktyki alpinistycznej, choc byl juz na Kilimandzaro i na Aconcagua. Wyprawa slowenska na poludniowa sciane Shisha Pangmy zalozyla baze na wysokosci 5200 m i zrobila aklimatyzacyjne wejscie na szczyt o wysokosci 6100 m. O szczegolnym rekordzie Juana Oiarzabala na Cho Oyu piszemy w osobnej notatce (GG 10/03 z 08.10.2003). W swym raporcie mowi on o skrajnie zlych warunkach pogodowych, tymczasem jak podaje Alek Lwow na swojej stronie GiA, w tym samym dniu weszlo na szczyt Cho Oyu dwoje Polakow, Kinga Baranowska i Marcin Miotk "w pieknej mroznej pogodzie". Kinga szla z zalozonej przez siebie "trojki", Marcin -- wprost z obozu II (7000 m), nie musialo wiec byc az tak zle.
Everest i okolice. Na Everest od strony Nepalu wspina sie tylko 1 wyprawa. Pare dni temu spotkala ja grozna przygoda. Na flance Lhotse na grupe Szerpow zeszla lawina, ktora zniosla ich w dol. Mieli duzo szczescia: nikomu nic sie nie stalo, choc jeden z Szerpow zjechal az 300 metrow. Wyprawa ma jak na razie 3 obozy i aklimatyzacyjna noc w obozie III na 7100 m. Kierownik nie traci nadziei na wejscie: "byl juz sukces 30 pazdziernika -- mowi -- jesli zajdzie potrzeba, i my wytrwamy do tego czasu". Wyprawa koreanska na Lhotse Shar kieruje Hong-Gil Um, dziewiaty zdobywca 14 osmiotysiecznikow, podejrzewamy wiec, ze chodzi o rozpoczecie biegu do Wielkiej Korony Himalajow, ktora stanowczo powinien zainteresowac sie Krzysztof Wielicki.
Jannu i Nuptse. Rosjanie na polnocnej scianie Jannu zalozyli rowniez 3 obozy: 5600, 6500 i 7000 m -- dwa wyzsze w jamach snieznych. Niestety, czas ucieka, a dopiero stad zaczyna sie wlasciwa sciana: "700 mietrow wiertikali". Na razie ugryzli z tej "wiertikali" 70 m. Tymczasem jest mrozno, skaly sa oblepione sniegiem, a gory dudnia lawinami. Nastroje nie sa najlepsze -- rozwazane jest pojscie latwiejsza droga. Nieco lepiej wyglada sytuacja na filarze Nuptse. Babanow i Koszelenko ustawili oboz II (6200 m) i w dniach 8--11 pazdziernika przeszli wszystkie trudnosci Baszty, nie zdolali jednak zalozyc obozu 7000 m. Babanow narzeka, ze jego wiosenne poreczowki badz sa pociete kamieniami, badz tona w pomonsunowym sniegu. Przed wyprawa Babanow szacowal szanse na 50%. Koszelenko jest jego dawnym partnerem -- w r. 1998 razem zrobili droge "Lena" na zachodniej scianie Petit Dru. Dwojka amerykanska wspina sie na Nuptse East droga brytyjska, na ktorej doszla do 6000 m.
Czesi i Bulgarzy. Czeska wyprawa na Annapurne IV nie ma bezposredniej lacznosci z krajem i wiadomo o niej tylko, ze 23 wrzesnia dotarla do bazy na wysokosci 4400 m. Pogoda jest i tam slaba -- "vytrvale prsi a je nulova viditelnost". Podobnie bez stalej lacznosci jest ekipa slowacka na technicznie nietrudnym Shartse II. Duzy ruch panuje w Himalajach Indyjskich. W poczatku pazdziernika dotarla na miejsce 7-osobowa wyprawa bulgarska na polnocno--zachodnia sciane Thalay Sagar (6904 m) w Garhwalu (zdjecie). W jej skladzie sa 2 panie. 12 pazdziernika Petyr Atanasow zawiadomil nas o jej sukcesie: szczyt osiagneli Christo Christow i Nikola Lewakow. Jest to niewatpliwie jeden ze szlagierow tej jesieni. Tymczasem mniej cierpliwe wyprawy juz pakuja manatki. Tak np. pare dni temu zwinela sie hiszpanska wyprawa na Kangchenjunge, stwierdzajac, ze po ostatnich opadach sniegu dalsza wspinaczka bylaby zbyt ryzykowna. A dzisiaj zapadla raczej oczekiwana decyzja pod Jannu. "Zaczyna sie monsun i wyprawe musimy zwinac".
Wypadki. Po tragedii lawinowej 8 wrzesnia, w ktorej zginal m.in. slynny polarnik Antoine de Choudens, francuska wyprawa GMHM zrezygnowala z dalszej dzialalnosci na Shisha Pangmie, wycofala sie tez wyprawa hiszpanska. O wypadku francuskim pisalismy juz w GG 10/03 z 02.10.2003, podobnie jak o tragedii lawinowej na Panchachuli w Himalajach Indyjskich, ktora pochlonela 9 alpinistow z wyprawy ITBP (GG 09/03 z 25.09.2003). Tymczasem nadchodza dalsze smutne informacje. Zaczynajac od konca: 13 pazdziernika nadeszla wiadomosc z Ama Dablam, gdzie wskutek zerwania sie starej poreczowki zginal wytrawny przewodnik himalajski, Robert Rackl (przeszlo 10 lat praktyki). Wspomniana notatka na stronie GiA mowi o smierci Greka na Cho Oyu, niedawno podano, ze na Himlungu (7126 m) lawina zeszla na zespol japonski atakujacy szczyt. Zginal 39-letni Ayumi Nozawa, dwaj jego towarzysze wydobyli sie spod sniegu sami. Podano tez informacje o kolejnym dramacie: Podczas proby wejscia na Lhotse Shar (8400 m) smierc poniesli Park Joo Hoon i Hwan Sun Dug, ktorych lawina zgarnela 150 m ponizej szczytu. W sumie w tym sezonie zginelo w lawinach co najmniej 14 alpinistow.
Plany 2004. Do konca sezonu jeszcze dwa tygodnie, a tu juz nadchodza zapowiedzi wiosennych i letnich wypraw 2004. Latem duzy ruch bedzie panowal pod K2: jubileusz 50-lecia pierwszego wejscia stanie sie dla wielu okazja do wydebienia dodatkowych pieniazkow. Wloska wyprawa "Scoiattoli al K2" bedzie miala w skladzie wnuka Lina Lacedellego, a sam wielki dziadek objal nad nia patronat honorowy. Inna wloska wyprawa zamierza wejsc na szczyt tak z poludniowej, jak i z polnocnej strony. O planach Oiarzabala na K2 piszemy w GS 09/03. W zwiazku z jubileuszem, Pakistan postanowil utrzymac jeszcze przez ten rok obnizone o 50% oplaty za szczyty. Na lato 2004 Ministerstwo Turystyki juz wydalo 50 pozwolen, podczas gdy w minionym sezonie bylo ich tylko 20. Tymczasem w Himalajach wyprawa brytyjska chce wiosna 2004 zaatakowac dluga poludniowo-wschodnia gran Makalu (dotad powtorzona chyba tylko raz). Makalu bedzie rowniez celem wojskowej wyprawy hiszpanskiej Grupo Militar de Alta Montana, ktora minionego lata trenowala w Pamirze. Rosjanie planuja droge srodkiem polnocnej sciany Everestu -- az dziw bierze, ze ten narzucajacy sie problem dojrzewa dopiero teraz. Bardzo sie spieszy kolekcjonerom Wielkiej Czternastki. Edurne Pasaban, ktora po minionym lecie ma juz za soba 6 osmiotysiecznikow, mysli o K2 wraz z Oiarzabalem. Mloda Francuzka Frederique Delrieu planuje wejscie na Everest bez tlenu a potem Gasherbrumy II i I -- wszystko razem w 135 dni. Zyczmy powodzenia!
Jozef Nyka

Freeskiing na Everescie
Zauwazylem na Panstwa stronie (GG 09/03 z 26.09.2003) blad terminologiczny. Chodzi o informacje, ze Maegan Carney (obecnie w trakcie proby zjazdu na nartach z Everestu) jest mistrzynia swiata w narciarstwie "akrobatycznym". Narciarstwo akrobatyczne, kiedys znane we Francji jako "ski d'acrobatique", obecnie znane jest na swiecie pod nazwa "freestyle". Maegan jest zas mistrzynia freeskiing'u lub freeride'u -- terminy te nie maja dokladnych odpowiednikow w polskim jezyku (oraz w innych jezykach, np. francuskim) i w takiej formie sa uzywane przez osoby zajmujace sie tego typu aktywnoscia. Ponadto "freeride" jest terminem szerszym, gdyz obejmuje takze snowboard, stad stosowane jest wyroznienie "freeskiing". Pewna proba tlumaczenia tego terminu byloby zapewne "narciarstwo pozatrasowe" (franc. "hors-piste", lub czesto uzywana kombinacja angl.-franc. "off-piste"), chociaz stosowanie oryginalnej amerykanskiej wersji "freeride" wydaje sie byc lepiej rozumiane w tym srodowisku.
Kris Lizak, Chamonix

13.10.2003 IV DNI GOR PTT-TPN 10/2003 (34)
26-28 wrzesnia 2003
Minely juz dwa tygodnie od naszych "Dni", pora napisac pare slow o ich przebiegu. Piatkowe przedpoludnie bylo przeznaczone na dojscie do schroniska w Roztoce i poswiecenie pamiatkowej tablicy. Nasz kapelan, ks. Jozef Drabik, dojechal tam na skroty, przez Slowacje. Tablice przywiozl jej wykonawca, Piotr Jasienski. Jest okazala, bije w oczy jasnym drewnem. Ok. godz. 14 dochodza nasze grupy, ktore szly przez Rusinowa Polane z przewodnikami -- Staszkiem Maciata i Staszkiem Trebaczem. Zebralo sie nas razem ok. 40 osob. Nasza mala uroczystosc zagaja prezes Antoni Leon Dawidowicz. Wita czterech czlonkow honorowych PTT. Odslania tablice red. Adam Liberak, poswieca ja ks. Drabik. A oto tresc tablicy:
Schronisko im. Wincentego Pola
w Starej Roztoce
zbudowane przez
Towarzystwo Tatrzanskie
w 1876 roku
stanowilo doskonaly punkt wypadowy
w Doline Bialej Wody.
W latach 1932--1939
rozbudowane i prowadzone
przez rodzine Grabowskich
skupialo czolowke taternikow polskich.
W 130-lecie Towarzystwa Tatrzanskiego
i 100-lecie zorganizowanego taternictwa

Polskie Towarzystwo Tatrzanskie
Wrzesien 2003 r.
Kolejny punkt programu -- to wieczor w TPN. Mgr Krzysztof Pisera z Muzeum Etnograficznego w Lodzi przypomnial, jak dawniej po Tatrach chadzano, Marian Bala opowiedzial o wystawie PZA "Osiagniecia polskiego alpinizmu", ktorej jest kustoszem. Nastepnie Krzysztof Pietruszewski z Lodzi przeprowadzil konkurs z wiedzy o Tatrach. Niestety mlodziez szkolna wolala w tym dniu isc w gory, wiec bawilismy sie sami.
Kulminacyjnym punktem "Dni Gor" byla sesja popularno-naukowa. Otworzyl ja Prezes Dawidowicz, wsrod gosci byli reprezentujacy Ministerstwo Srodowiska dyrektor Zarzadu Parkow Narodowych, Arkadiusz Nowicki oraz burmistrz Zakopanego, Piotr Bak. Na liste obecnosci wpisalo sie 81 osob. Dyrektor Pawel Skawinski rozgrzeszyl tych wszystkich, ktorzy zamiast na sesje wybrali sie w gory, bo pogoda byla przepiekna. Dyrektor nawiazal do swego gorskiego rodowodu -- w Tatry wprowadzala go babcia. W 1958 roku jako 11-letni chlopiec stanal po raz pierwszy na Rysach i juz wtedy Tatry zauroczylo go na cale zycie. Odbyl studia na Wydziale Lesnym WSR w Krakowie a cala jego praca zawodowa wiazala sie z TPN. Po wystapieniu Dyrektora, Marian Bala jako przedstawiciel PZA wreczyl Mu oraz dyr. Stanislawowi Czubernatowi i Wieslawowi Siarzewskiemu przyznane im Medale Stulecia Alpinizmu Polskiego. Referaty poprzedzila projekcja filmu dokumentalnego Krzysztofa Pietruszewskiego o poczatkach turystyki tatrzanskiej i dzialalnosci TT. Bardzo ciekawy byl wyklad z multimedialna prezentacja dra Zbigniewa Zwolinskiego z Poznania pt. "Wysokosc w gorach". Nastepnego tematu, traktujacego o zaslugach TT i hrabiego Wladyslawa Zamoyskiego dla ochrony Tatr i rozwoju Zakopanego nie moglo na naszej sesji zabraknac. Zajal sie nim dr Jerzy Roszkowski z Muzeum Tatrzanskiego. Marian Bala przedstawil zarys historii alpinizmu polskiego na przestrzeni stu lat. Widzi on miejsce dla PTT w rozwijaniu turystyki wysokogorskiej szczegolnie w dwu grupach wiekowych: po pierwsze mlodziezy, po drugie starszych taternikow, ktorzy juz sie nie wspinaja, ale nadal chodza na wycieczki w gory. Wreszcie Stanislaw Janocha omowil dzialalnosc kresowych oddzialow PTT. W kuluarach czynne bylo stoisko filatelistyczne ze specjalnie wydana karta pocztowa, okolicznosciowym stemplem i datownikiem.
O godz. 17 zebralismy sie na Polanie Kuznickiej, gdzie czekala przygotowana dla nas watra, kielbaski do opiekania i kapela goralska, przygrywajaca nam przez dwie godziny.
Niedziela tradycyjnie rozpoczela sie Msza Sw. w starym kosciele. Po nabozenstwie Stanislaw Maciata poprowadzil wycieczke po miescie, poczynajac od Peksowego Brzyzka. Okolo poludnia pod Dworcem Tatrzanskim nastapilo oficjalne zakonczenie "Dni Gor". Dodajmy, ze wspaniale zorganizowanych przez Wlodzimierza Janusika, ktoremu naleza sie szczegolne podziekowania. Podziekowania naleza sie takze Grzegorzowi Blaszczykowi, ktory podjal sie trudu kwatermistrzostwa w "Warszawiance".
Barbara Morawska-Nowak
(skrot obszerniejszej relacji, ktora ukaze sie w biuletynie PTT "Co slychac")
08.10.2003 JUZ PAZDZIERNIK 10/2003 (34)
Ratujmy swiety Kailash
Szerokim echem odbil sie w swiecie chinski projekt budowy szosy turystycznej dookola tybetanskiego Kailasha (6714 m, tez 6675 m) -- najswietszej gory w tej czesci Azji, czczonej przez 4 rozne wyznania jako siedziba bogow, pepek swiata, a nawet centrum calego Universum. Chinom chodzi o komercjalizacje tej perly krajobrazowo-kulturalnej, budzacej ogromne zainteresowanie wsrod turystow, zachodnich ale takze chinskich. Tybetanczycy widza w tym jednak nowy zamach na ich wiare i tozsamosc narodowo-etniczna, podobny do nieslawnej rewolucji kulturalnej sprzed niewielu lat, ktorej pastwa padaly klasztory, biblioteki, zabytki historii. O tym, ze sprawa wchodzi w stadium realizacji, swiadczy rozpoczecie 27 lipca prac inzynieryjno-pomiarowych na obwodzie nieco szerszym od tradycyjnej swietej "kory" (55-kilometrowej drogi pieszych pielgrzymek wokol masywu). W Europie centralnej zawiazaly sie specjalne komitety obrony Kailasha (tybet. Kang-Rimpoche), zaktywizowaly sie tez towarzystwa przyjaciol Tybetu i Azji Centralnej. Zbierane sa m.in. petycje do ONZ, gdyz ratunkiem moglaby sie stac decyzja UNESCO o wlaczeniu szczytu do sieci prawnie chronionych zabytkow wszechswiatowego dziedzictwa przyrodniczo-kulturalnego. To, ze taka decyzja nie zapadla juz pare lat temu, jest duzym przeoczeniem miedzynarodowej organizacji. 4 pazdziernika 2003 pod haslem "Rettung des Berges Kailash" (zdjecie) na szczycie alpejskiej Zugspitze odbyla sie demonstracja milosnikow Azji Centralnej i jej niezwyklej kultury.
Altaj -- zapiski zza grobu
Z pewnym opoznieniem ukazal sie ladnie ilustrowany raport Siergieja Biezditki, kierownika zimowej wyprawy rosyjskiej w Altaj Chinsko-Mongolski. W lutym i marcu 2003 grupa ski-alpinistow z Moskwy dokonala trawersowania wezla Tawan Bogdo ola (Tawan Bogd uul, 4356 m) oraz Poludniowych i Polnocnych Czujskich Bielkow. Rejon ten znajduje sie w srodkowej czesci Altaju, u zbiegu granic Mongolii, Chin i Republiki Altajskiej. Uczestnicy weszli na wszystkie glowne szczyty Tawn Bogdo ola (5), byc moze dokonujac pierwszych wejsc zimowych. W tym samym czasie operowala tam takze wyprawa ratownikow MCS z Barnaula, pod kierownictwem Konstantina Winnikowa. Polaczone grupy weszly na najwyzszy szczyt poludniowego grzbietu Czujskich Bielkow (Czujskije Belki?), Iik-tu (3942 m). Alpinisci nie bez zdumienia znalezli wytopiona ze sniegu stara puszke po konserwie a w niej 5 dobrze zachowanych karteczek z lat trzydziestych ze "sluzebnymi zapiskami WCSPS". Kartka z 12 wrzesnia 1933 wyszla spod reki Witalija Abalakowa, 4 kartki z 24--28 lipca 1937 dokumentuja wejscie przeszlo 20 uczestnikow radzieckiego kursu szkoleniowego. W przedwojennej literaturze nie bylo o tych wyprawach zadnej wiadomosci. Czujskije Bielki tworza dwa grzbiety: nizszy poludniowy i wyzszy polnocny (4173 m). Uczestnicy wyprawy wysoko oceniaja walory narciarskie tutejszych gor i zwracaja uwage, ze sa tu duze mozliwosci wyszukiwania nowych drog.
Komisja wypraw UIAA
Pisze z hotelu La Pergola. Wczoraj (4 pazdziernika 2003) w rzymskiej siedzibie "Wildworld Foundation" przy Via Po 25 zakonczylo sie doroczne spotkanie Komisji Wypraw UIAA. Obecni byli: Renato Moro (Wlochy), Marcus Itten (Szwajcaria), Birkum Pandey (Nepal), Elizabeth White (USA), Luis Lopes-i-Lleiro (Hiszpania), Roland Bekhendam (Holandia), Jiri Novak (Czechy), Carlo-Alberto Pinelli (Wlochy), Bernard Domenech (Francja) no i moja skromna osoba. Nie bylo Lindseya Griffina, ktorego podczas zebrania w Pradze w zeszlym roku Joss Lynam wyznaczyl na swojego nastepce. Od roku 2004 przewodniczacym Komisji bedzie Renato Moro (zdjecie), jego zastepca -- Marcus Itten, sekretarzem -- Elizabeth White. Dlugo dyskutowano nad wewnetrzna struktura Komisji i obowiazkami poszczegolnych czlonkow. Innym waznym tematem byla obecnosc Komisji w przestrzeni wirtualnej. Problemy pozostaly otwarte do Walnego Zgromadzenia UIAA w Berchtesgaden w koncu nastepnego tygodnia (10--12 pazdziernika), gdzie powinny zapasc wiazace decyzje.
Petyr Atanasow, Sofia
Cos dla filatelistow
Z inicjatywy swiecacego w tym roku swoje 130-lecie Polskiego Towarzystwa Tatrzanskiego Rejonowy Urzad Poczty w Nowym Saczu wydal okolicznosciowa kartke pocztowa, ktora byla rozprowadzana podczas niedawnych Dni Gor PTT i stemplowana ozdobnym datownikiem placowki zakopianskiej. Motyw gorski wzieto z Tatr Slowackich (Drobna Turnia, Sokola Turnia, Spaga), motyw organizacyjny stanowi XIX-wieczna odznaka Towarzystwa Tatrzanskiego. Nie ustrzezono sie malej niekonsekwencji: napis kursywowy glosi "Polskie Towarzystwo Tatrzanskie 1873--2003", tymczasem na odznace widzimy prawidlowy rok powstania TT, czyli 1874. Kartke wydrukowano w malenkim nakladzie 2000 egzemplarzy, bedzie to wiec poszukiwana filatelistyczna gratka.
Sukcesy w Syczuanie
Dwoje Slowencow, Tina i Andrej Gromovsekowie, odbylo smiala podroz wspinaczkowa w dzikie gory Qionglai w Syczuanie, 150 km na polnocny wschod od masywu Gongga Shan (Minya Konka). Wyprawe przygotowali na wiosne 2003, jednak epidemia SARS zmusila ich do przelozenia jej na jesien. W dniu 23 wrzesnia zalozyli baze w cudownej dzikiej dolinie, ktorej ojcowal wyniosly Putala Shan. Byli zachwyceni: "Kaksni hribi! Mali El Capi, pa Bhagiratiji, pa Churupi..." Zaczeli od szczytu 4943 m, ktory nazwali Tan Shan, a ktory zdobyli 26 wrzesnia piekna skalna sciana 550-metrowej wysokosci, oceniona na 8/8+. Droge nazwali Don't Fly Away, nawiazujac do gladkiej plyty bez mozliwosci asekuracji, ktora forsowali z dusza na ramieniu. Schodzili na druga strone gory.
Glowny cel stanowila zachodnia sciana polnocnego wierzcholka (5488 m) szerokiego muru Putala Shana. W dniu 3 pazdziernika 2003 w ciagu 11 godzin przebiegli 800-metrowe urwisko, z 400-metrowym filarem 8+ w srodkowej czesci. Pogoda byla caly czas piekna, ale w wyzszych partiach wspinaczke utrudnial snieg, nie mieli przeciez odpowiedniego obuwia ani sprzetu. Ciemnosci zmusily ich do lodowato zimnego biwaku na szczycie, ktory -- jak pisza -- dlugo beda pamietali. Zejscie, czesciowo zjazdami, zajelo im 7 godzin. Obie drogi przeszli tylko z pomoca friendow i kostek, no ale Andrej Gromovsek jest w trudnej skale klasa sam dla siebie. Oba szczyty byly oczywiscie dziewicze. 5 pazdziernika spadly sniegi i polozyly kres dalszym wspinaczkowym szalenstwom. Ale Andrej i Tina i tak maja z czym wrocic do domu.
08.10.2003 JEGO DWUDZIESTY 8-TYSIECZNIK 10/2003 (34)
Chodzimy w Alpy, Kaukaz, Himalaje dla przyjemnosci i dla przezywania wspanialosci gorskiego swiata. Ambicje sportowe, rekordy, siodemki i czternastki szczytow -- to nie MY. Chociaz czasem wychodzi szydlo z worka. Pare dni temu pisalismy, ze Hiszpan Juan Oiarzabal wszedl 23 wrzesnia na Cho Oyu, a bylo to jego 19. wejscie osmiotysieczne. Przeskoczyl Reinholda Messnera (18 wejsc) i wyrownal rekord Szerpy Ang Rity (19). Widac jednak pozycja ex aequo i w dodatku z Szerpa nie odpowiadala mu i postanowil swa przewage ostatecznie przypieczetowac. W niedziele 5 wrzesnia wszedl ponownie na Cho Oyu (w sumie jego czwarty pobyt na tym szczycie: 1985, 2002, 2003, 2003). Wraz z nim weszlo na wierzcholek dwoch czlonkow wyprawy z Ciudad de Huesca. Pogoda w dniach ataku nie sprzyjala wysokim wejsciom: bylo bardzo mrozno (ok. -30*) i wial silny wiatr, okresami niemal huraganowy. Totez wspinaczka wymagala pelnej mobilizacji i dala alpinistom solidnie "w kosc". "Jestem szczesliwy, lecz bardzo zmeczony -- mowi lekko poodmrazany Juan. -- Ten rzekomo latwy 8-tysiecznik wcale nie byl w ten weekend spacerkiem, bylo trudniej niz gdziekolwiek indziej w moich ostatnich latach." W bazie pod Cho Oyu sa jeszcze wyprawy czekajace na lepsze warunki (choc Babnow spod Nuptse melduje sloneczna i bezwietrzna pogode...).
02.10.2003 PRZEGLAD FILMOW GORSKICH IM. ANDRZEJA ZAWADY 10/2003 (34)
Na dni 26--28 wrzesnia 2003 po raz kolejny do Ladka Zdroju zjechala liczna, kilkusetosobowa rzesza entuzjastow filmu gorskiego i niepowtarzalnej atmosfery towarzyszacej przegladowi. Zgodnie z utarta juz tradycja, po wazniejszych projekcjach przez scene przewija sie szereg slaw naszego alpinizmu. Byl wiec Krzysztof Wielicki wraz z towarzyszaca mu ekipa spod K2 (po filmie "W cieniu K2" Roberta Wichrowskiego), Piotr Pustelnik z Anna Czerwinska wspominajacy niezwykle sniezna wyprawe na Manaslu (po filmie "Snow Story" Darka Zaluskiego) oraz Wojciech Branski (po projekcji filmu sprzed lat "2 x 8,5" Szymona Wdowiaka, pokazywanego z okazji 25. rocznicy zdobycia Kangchendzongi Srodkowej i Poludniowej oraz dla uczczenia pamieci niedawno zmarlego kierownika owej wyprawy, Piotra Mloteckiego). Przeglad zaszczycila tez obecnoscia Anna Milewska, ktora zapowiada ukazanie sie wkrotce biografii patrona festiwalu -- Andrzeja Zawady, autorstwa Ewy Matuszewskiej. Tak wiec czulo sie powiew wielkiego alpinizmu, co podkreslila kapitalna diaporama Marka Arcimowicza z wejscia na Ama Dablam. A jednak glownym bohaterem przegladu okazal sie kto inny. Niekwestionowanym zwyciezca zostal bowiem ujmujacy film Mirka Dembinskiego "Wspolny lot". Podobnie jak we wczesniejszym, rownie wspanialym obrazie Mirka "Ikar", takze i tu bohaterem filmu jest spadolotniarz. Tym razem jednak wymowa filmu jest zgola inna -- mlody czlowiek, sparalizowany w wyniku feralnego ladowania, nie zaprzestaje uprawiania tego niebezpiecznego sportu, a nawet wznosi sie na wyzyny tej konkurencji, dokonujac wraz z opiekujaca sie nim na co dzien malzonka pierwszego w historii lotu w duecie, gdzie pilotem jest osoba niepelnosprawna. A wiec po raz kolejny w Ladku triumf odniosl wspanialy film, ktory skadinad z gorami ma jedynie posrednie konotacje.
Oczywiscie Przeglad w Ladku to nie tylko filmy i prezentacje, ale tez i slawne juz wieczorne hulanki i swawole. I tym razem panowala szampanska atmosfera, co trafnie wyrazil jeden z szacownych jej uczestnikow slowami "kogo tu nie ma, ten kiep". Stoly uginaly sie od tanczacych par, a panujacy scisk w sali jak na ironie uniemozliwil wejscie do srodka glownemu organizatorowi festiwalu -- Zbyszkowi Piotrowiczowi. Jemu tez naleza sie gorace wyrazy uznania za wspaniala organizacje tej na trwale wpisanej do kalendarza imprezy gorskiej, gdzie obok prezentacji tego, co najlepsze na swiecie, zawsze znajdzie sie miejsce dla pokazania wazniejszych osiagniec polskiego alpinizmu. Tegoroczny Przeglad byl impreza towarzyszaca obchodom 100-lecia zorganizowania sie taternictwa polskiego.
PS. Wszyscy ci, ktorym nie dane bylo w tym roku zajechac do Ladka, zapewne beda mieli szanse zapoznania sie z wazniejszymi filmami tej edycji, bowiem w najblizszych miesiacach planowana jest w Warszawie organizacja jego skroconej wersji, o czym w stosownym czasie poinformujemy.
Ladkoentuzjasta - Roman Goledowski
02.10.2003 SMIERC ZDOBYWCY TRZECH BIEGUNOW 10/2003 (34)
Jak nas wczoraj powiadomil telefonicznie Xavier Eguskitza, podczas aklimatyzacyjnej wspinaczki w rejonie Shisha Pangmy zgineli w lawinie dwaj uczestnicy wyprawy Groupe Militaire de Haute Montagne (GMHM), Philippe Renard i Antoine de Choudens. Obaj byli doswiadczonymi alpinistami, choc drugi z nich cieszyl sie wieksza slawa jako polarnik. Bez zadnego wsparcia zdobyl on na nartach oba bieguny: 25 kwietnia 1996 Biegun Polnocny i 10 stycznia 1999 Poludniowy. Pomiedzy tymi dwoma wyczynami, 8 maja 1997, dokonal wejscia bez tlenu na Mount Everest, stajac sie pierwszym czlowiekiem, ktory zdobyl wszystkie trzy bieguny Ziemi. Do tej pory 14 ludzi dokonalo tej sztuki, w tym Szwedka Tina Sjorgen. Z tej czternastki tylko 5 osob (w tym rowniez Tina) w swych wyprawach polarnych nie korzystalo z zadnego wsparcia, ale jedynie Antoine wszedl na Everest nie uzywajac tlenu. Tylko on wiec jak dotad wypelnil przy trzech biegunach idee by fair means w calosci. Wyprawa GMHM miala w planie nowa droge na poludniowo-zachodniej scianie Shisha Pangma, nie wiadomo jednak czy po tak ciezkiej stracie nie zrezygnuje z dalszej dzialalnosci. Jak podaja strony internetowe, ciala obu ofiar zlokalizowano z pomoca detektorow lawinowych, niepogoda nie pozwolila jednak na ich wydobycie.
02.10.2003 W RAZIE WYPADKU 10/2003 (34)
Monika Nyczanka

 
01.10.2003 GLUCHOLAZY 2003 - IX ZLOT GiA 10/2003 (34)
W niedziele 28 wrzesnia zakonczylo sie w Glucholazach IX Spotkanie Czytelnikow i Milosnikow Gor i Alpinizmu. Wzielo w nim udzial 150 osob z calej Polski, w tym mieszkancy tak odleglych miejscowo.ci, jak Sopot, Szczecin czy Pulawy. "Gwiazda" tegorocznego Spotkania byl niemiecki podroznik i globtroter, fotografik Dieter Glogowski, ktory w sobotni wieczor zaprezentowal wspaniala diaporame pt. "Gdzie Sziwa spotyka sie z Budda", opowiadajaca o jego pielgrzymce w towarzystwie trzech "swietych mezow", tzw. Sadhu (jeden z nich 84-letni!), dolina Kali Gandaki w Nepalu, do swietego miejsca Muktinath, waznego zarowno dla hinduistow jak i buddystow. Obraz, podawany z czterech rzutnikow na ekran o wymiarach 4 x 6 metrow, sprzezony byl ze stereofonicznym dzwiekiem i na zywo opatrzony komentarzem autora, tlumaczonym przez nizej podpisanego. Prelekcja trwala poltorej godziny i w zgodnej opinii widzow byla technicznie oraz artystycznie rewelacyjna, a przy tym prawdziwie poruszajaca.
Sobotni blok prezentacji multimedialnych rozpoczela podrozniczka Kaska Mazurkiewicz, ktora wystapila z ilustrowana swietnie dobranymi przezroczami prelekcja na temat roznych aspektow podrozowania po swiecie, opatrujac zdjecia dynamicznym, perfekcyjnym i bardzo dowcipnym komentarzem. Zaraz po niej wystapil Witek Szylderowicz z premiera swojego 45-minutowego filmu, pokazujacego przebieg niedawnej wyprawy na Gasherbrum II. O godz. 20 Dieter Glogowski wyswietlil film pt. "Zanskar -- zamarznieta rzeka", opatrujac go wlasnym komentarzem. Byl to rodzaj "rozgrzewki" przed diaporama, stanowiaca glowny punkt programu. Degustacje piwa, posiady przy ognisku i "nocne ludzi gor rozmowy" kontynuowano po zakonczeniu diaporamy, a najwytrwalsi poszli spac o godz. 4.
W niedziele o godz. 10 dwa autokary z "Banderozy" przewiozly wszystkich do Jarnoltowka u stop Biskupiej Kopy, skad rozpoczal sie "atak szczytowy". Oboz pierwszy zalozono w schronisku "Pod Kopa Biskupia". Po krotkim odpoczynku, 109-osobowy zespol szturmowy smialym uderzeniem zdolal dotrzec do wierzcholka, co zostalo udokumentowane zbiorowym zdjeciem i uczczone doskonalym czeskim piwem. Duch Andrzeja Zawady, honorowego lidera ekspedycji, byl ze zdobywcami caly czas, czuwajac nad sprawnym i bezpiecznym przebiegiem ataku. Po powrocie do "Banderozy" nastapil oczekiwany przez wszystkich moment losowania mnostwa nagrod, fundowanych przez firmy "North Adventure", "Fjord Nansen", "Polartec" oraz Aleksandra Niznikiewicza i Ryszarda Pawlowskiego (szczegoly podamy na stronach www.gia.alpinizm.pl). Niektorym szczescie dopisalo bardziej, innym mniej, ale nikt nie wyjechal z Glucholazow z pustymi rekami.
IX Spotkanie GiA zostalo oficjalnie zakonczone o godzinie 15 wzajemnymi podziekowaniami oraz obietnica spotkania sie na X Jubileuszowym Spotkaniu GiA dokladnie za rok. Juz teraz zapowiadam, ze spotkanie to bedzie diametralnie inne niz wszystkie dotychczasowe: zadnych filmow, zadnych slajdow, zadnych prelekcji! Bedzie potezna balanga z tancami, spiewami i licznymi niespodziankami. Wszystkim uczestnikom IX Spotkania GiA dziekuje za przybycie, za wspoludzial w tworzeniu doskonalej atmosfery, za wiele milych slow jakie padly z ich ust pod adresem imprezy, za poswiecenie w boju z piwem i wysilek w walce o szczyt. Rowniez za to, ze wszystko przebieglo tak gladko, spokojnie i bez najmniejszych nawet zaklocen.
Alek Lwow
01.10.2003   10/2003 (34)
 
Z wielkim zalem zawiadamiamy, ze po krotkiej, a ciezkiej chorobie, w wieku 73 lat zmarl 27 wrzesnia 2003 r. nasz serdeczny kolega

sp.

Dr nauk techn.

ANDRZEJ GRABIANOWSKI

wieloletni pracownik naukowy Instytutu Podstaw Metalurgii PAN w Krakowie, taternik, niezawodny towarzysz wielu wspinaczek i wyjazdow narciarskich. Pozegnamy Go na cmentarzu Rakowickim w czwartek, 2 pazdziernika o godz. 12.20.

Rodzinie skladamy wyrazu glebokiego wspolczucia

Przyjaciele z Klubu Wysokogorskiego