26.09.2003 EH, BEDZIE SIE DZIALO! 09/2003 (33)
Himalajski sezon jesienny zapowiada sie interesujaco, jest bowiem w toku kilka ambitnych przedsiewziec sportowych. O czeskiej wyprawie narciarskiej na dziewiczy "kopec" P.38 (Shartse II, 7590 m) w rejonie Everestu pisalismy w GG 09/03 z 12.09.2003, podobnie jak o szwajcarsko-niemieckiej probie przejscia sciany P.6310 m w masywie Meru w Himalajach Indyjskich.
Tymczasem dwukrotna mistrzyni swiata w narciarstwie akrobatycznym, Maegan Carney, zapowiada wejscie na Everest droga normalna od poludnia i powtorzenie wyczynu Karnicara w wykonaniu damskim: zjazd na nartach z wierzcholka az do bazy. Ma ona w dorobku liczne zwariowane zjazdy scianowe, tu jednak dojdzie do wszystkiego wysokosc. Wyprawa kieruje czterokrotny zdobywca Everestu, Wally Berg. Ciekawe, ze w tym sezonie nie ma od strony Nepalu zadnej innej wyprawy na Everest. Z innych duzych projektow najbardziej zaawansowana jest rosyjska proba przejscia srodka slynnej polnocnej sciany Jannu czyli Kumbhakarny (zob. GG 09/03 z 2.09.2003). 23 wrzesnia zespol zalozyl oboz II (6000 m), pogoda jest niestety bardzo slaba, a sciana tak na dobre jeszcze sie nie zaczela. Morale ekipy jest juz normalne, choc ucierpialo po wypadku w dniu 12 wrzesnia, kiedy na lodospadzie w dolnej czesci sciany Michail Michajlow dostal sie w zasieg lawiny lodowej i odniosl powazne obrazenia. Zanosilo sie na skomplikowana akcje ratownicza, na szczescie wezwany z Katmandu helikopter, pilotowany przez Rosjanina Wiktora I. Kolesnikowa, przeprowadzil 14 wrzesnia brawurowa operacje i zdjal rannego ze sciany z wysokosci 5100 m. Drugi mocny akcent rosyjski, to poludniowa sciana Nuptse. Po swoich probach jesienia 2002 (solo) i wiosna 2003 (z Wladymirem Suwiga), obu relacjonowanych w naszej Gazetce Gorskiej, Walerij Babanow znowu wrocil pod poludniowo-zachodni filar Nuptse East (7804 m), tym razem w towarzystwie Jurija Koszelenki z Rostowa nad Donem. Baze zalozyli 22 wrzesnia i na razie dotarli do wysokosci 5700 m, narzekajac na codzienne deszcze i zimno. Zarowno wysokiej klasy droga, jak i dotad niezdobyty wierzcholek mobilizuja wspinaczy do skrajnego wysilku. Razem z Babanowem i Koszelenka bawia w bazie Amerykanie Fabrizio Zangrilli (30) i Billy Pierson (45), ktorzy na Nuptse East sprobuja wejsc latwiejsza droga.
Nie mniej ambitne sa plany ekipy czeskiej kadry narodowej, pod wodza Jiriego Novaka. Jej celem jest Annapurna IV (7525 m) i to dwiema nowymi drogami. Jan Doudlebsky i Radoslav Lienerth zamierzaja podjac probe przejscia poludniowo-zachodniego filara, atakowanego juz przez Czechow w r. 1998, zas Vaclav Patek, Miroslav Novotny, Marek Blaza i Petr Hnojna wejsc na szczyt rowniez dziewicza zachodnia grania. 23 wrzesnia czesc wyprawy zalozyla baze u stop sciany na wysokosci 4400 m (reszta teamu idzie z Pokhary piechota). "Sciana jest niewiarygodna -- mowia -- w niebo leca zda sie pionowe, 3-kilometrowe filary. I to cudowne miejsce, zupelnie odciete od swiata!" Rzecz ciekawa, ze po przeciwnej stronie gory bazy rozbily az 4 wyprawy: wloska, austriacka i 2 amerykanskie.
Inna wyprawa czeska zdaza tymczasem pod Shisha Pangme, wobec ktorej sportowe zamiary ma zespol slowenski. Jego celem jest poprowadzenie nowej drogi na scianie poludniowej -- rownolegle do drogi Kurtyki, ale trudniejszym terenem na prawej grzedzie (zdjecie). Zejscie ze szczytu ma nastapic droga Groselja przez prawa polac sciany. Slowenski zespol tworza bardzo doswiadczeni wysokogorcy: Urban Golob (kierownik), Matej Kovacic, Franc Oderlap (senior, 44 lata), Marjan Kovac, Nejc Brescak i lekarz Tomaz Klinar. Podano, ze koszt niemal 2-miesiecznej wyprawy wynosi 35 000$.
Amatorow skaly czeka spora sensacja z zupelnie innej strony Globu. W polowie wrzesnia odlecieli do Ameryki bracia Alexander i Thomas Huberowie, by do swoich sukcesow na El Capitanie dopisac jeszcze jeden: czysto klasyczne przejscie 17-wyciagowej drogi "Zodiac", niemal w calosci przebywanej hakowo. Dobrzy wspinacze klasycznie pokonuja na tej drodze tylko krotkie odcinki szostkowe, przy czym przejscie zajmuje im przecietnie 3 dni. Huberowie przy swoim przejsciu spodziewaja sie wyciagow o trudnosciach skalkowych: VIII, IX a nawet X. Szczescia probowali juz wiosna tego roku, atak przelozyli jednak na wrzesien-pazdziernik, kiedy temperatury nie beda tak nieludzko wysokie. Obaj sa zakochani w El Capie: "Nigdzie na swiecie -- mowi Alex -- nie ma na tak malej przestrzeni takiej masy fantastycznych granitowych scian. Do tego dochodzi zwykle stabilna kalifornijska pogoda -- mozesz sie wspinac do upadlego. Na dobra sprawe jest to tez miejsce, gdzie spotyka sie caly wspinaczkowy swiat." (jn)
25.09.2003 SYLWIA NA CHO OYU 09/2003 (33)
Kolejna Polka na Cho Oyu
Wiadomosc z ostatniej chwili. Jarek Wocko poinformowal, ze dzisiaj (24 wrzesnia) zatelefonowala z bazy pod Cho Oyu Sylwia Bukowicka, ktora wlasnie wrocila ze szczytu. Weszla nan z Juanem Oiarzabalem. Dwa szczyty w ciagu jednego roku, to piekne osiagniecie, zwlaszcza dla kobiety. Brawo! Ale Cho Oyu 2003 jest tez sukcesem Oiarzabala: stanowi jego 19. udane wejscie osmiotysieczne, co oznacza wyprzedzenie Reinholda Messnera (18 wejsc) i wyrownanie rekordu Ang Rity Sherpy (19).
A ja przy okazji ponawiam zaproszenie do udzialu w IX spotkaniu Czytelnikow i Milosnikow "Gor i Alpinizmu": 26--28 wrzesnia, Glucholazy, osrodek "Banderoza". Wspaniala diaporama Dietera Glogowskiego pt. "Gdzie Shiwa spotyka sie z Budda" zostanie pokazana w sobote o godz. 20.
Alek Lwow
Yutmaru Sar
Strona russianclimb.com podala wiadomosc o przebiegu rosyjsko-amerykanskiej wyprawy w Karakorum w rejon lodowca Yutmaru (na mapie Wali kwadrat D2), z zamiarem wejscia na -- jak podano "dziewicze" -- siedmiotysieczniki Pumari Chhish (7492 m) lub Yutmaru Sar (7330 m). Wyprawa byla przygotowywana na lato 2002, wyjechala jednak dopiero w tym roku. Kierowal nia prof. Uniwersytetu w New Jersey, Lev Loffe, w sklad niewielkiej ekipy wchodzili Iwan Duszarin, Wiktor Kolesniczenko i Balerij Bagow (film). Wyprawa dzialala od 1 lipca do 12 sierpnia. Baze zalozono nisko, na morenie lodowca Yutmaru. Opis marszruty nie jest w notatce jasny, wiodla skalno-lodowa grzeda ku dlugiej grani laczacej oba 7-tysieczne masywy. Zalozono obozy 5600 i 6300 m. Droga wyprowadzila na dosc wybitny szczyt bez nazwy i koty (GPS 6920 m), z ktorego ew. wspinaczka ku glownym celom byla daleka i trudna. Poniewaz wymagalaby ona co najmniej tygodnia, postanowiono wrocic do bazy i zakonczyc dzialalnosc. Wyprawa wystapila do Ministerstwa Turystyki z prosba o nazwanie zdobytego szczytu "United Russia". W komunikacie napisano, ze odkryty zostal nowy rejon atrakcyjnych wspinaczek i wyszukana droga do gornego cyrku lodowca Yazghil. W informacji powtarza sie twierdzenie, ze Pumari Chhish i Yutmaru Sar sa szczytami dotad niezdobytymi, co oczywiscie nie odpowiada prawdzie. Na pierwszy z nich weszlo w r. 1979 4 Japonczykow, na drugi -- w rok pozniej 3-osobowy zespol japonski. Jak sie zdaje, bez wejsc pozostaja jedynie nizsze boczne wierzcholki: Pumari Chhish SE (7350 m) i Yutmaru Sar N (ok. 7100 m).
Hagshu 1989
Pierwsze wejscie na Hagshu (6330 m) w Zanskarze w Himalajach Indyjskich nalezy do ciekawszych polskich osiagniec eksploracyjnych, jest jednak niemal gruntownie zapomniane. Na stronie adventurestats.com ukazala sie pod data 16 wrzesnia wzmianka o pierwszym wejsciu na ten szczyt dokonanym przez "British party 1989". Przypomnijmy zatem jak bylo naprawde. Dziewiczy i nielatwy Hagshu byl w koncu lat 80. atrakcyjnym kaskiem i myslaly o nim rozne wyprawy, glownie angielskie. W r. 1988 zaatakowala go wyprawa polska, ktora utknela jednak w katastrofalnych opadach sniegu, jakie nawiedzily wtedy Himalaje. W roku nastepnym Polacy powtorzyli atak, tym razem nie od polnocy, lecz od poludnia, z bazy (4000 m) rozbitej nad jeziorem lodowcowym. Droga byla dosc skomplikowana i nielatwa, udalo sie jednak pokonac trudnosci i 4 wrzesnia o godz. 17 na szczycie staneli Darek Zaluski i Pawel Jozefowicz. Wyprawa kierowal Marek Glogoczowski. Zespol angielski poprowadzila droge od strony polnocnej i szczyt osiagnal w 12 dni pozniej, 16 wrzesnia 1989 roku. Poniewaz wyprawa polska nie miala na Hagshu zezwolenia, sukcesowi nie nadawano rozglosu w pismach zachodnich. Krotki komunikat autorstwa obu zdobywcow szczytu (z mapka) ukazal sie w pisemku "Taternik-Biuletyn" 2/1990 s.6--7. Autor informacji w adventurestats.com przyjal nasze sprostowanie.
Tragedia na Panchachuli
Podczas gdy w sobote 20 wrzesnia w Krakowie wesolo swietowalismy jubileusz 100-lecia, Himalaje Indyjskie byly widownia jednej z najwiekszych w ostatnich latach tragedii gorskich. Po wejsciu na szczyt Panchachuli (6904 m) wracala do bazy 9-osobowa grupa Indyjsko-Tybetanskiej Strazy Granicznej (ITBP). W pewnej chwili zeszla na nia ogromna lawina, ktora porwala wszystkich i zniosla gleboko w dol. Nikt nie ocalal. Z pomoca wojskowych helikopterow udalo sie wydobyc 7 cial, za 2 pozostalymi trwaja poszukiwania. Chodzilo przy tym nie o nowicjuszy, lecz o ludzi bardzo doswiadczonych -- trzech z nich bylo na Everescie: S.D. Sharma, Dava Sherpa i Shange Sherpa. Ten ostatni mial swoisty rekord: wszedl na Everest trzykrotnie, i to z trzech roznych stron. W latach 1992 i 1996 normalnymi drogami od poludnia i od polnocy, a w 1999 wariantem Venablesa od strony wschodniej (Kangshung). Indo-Tibetan Border Police jest formacja paramilitarna, zalozona w r. 1962 dla ochrony liczacej 2115 km dlugosci granicy z Tybetem. Alpinisci ITBP wspinaja sie od lat i maja w dorobku wejscia na przeszlo 100 szczytow, w tym wiele pierwszych, mogli bowiem wkraczac w rejony graniczne, zamkniete dla innych. Sa tez uzywani do akcji ratowniczych, jak np. pomoc ofiarom katastrof w terenach gorskich. (mounteverest.net)
O polski cintorin
Jedyny wniosek zgloszony Walnemu Zjazdowi 2003 pochodzil od pani prezes SKT, Elzbiety Jaworskiej i dotyczyl pomyslu stworzenia symbolicznego cmentarza ofiar Tatr takze po stronie polskiej. Chcielibysmy przypomniec, ze temat ten nie jest nowy: wraca on na walnych zjazdach od lat piecdziesiatych. Jego oredowniczka byla m.in. Jadwiga Roguska-Cybulska, ktora wespol z Irena Szydlowska i innymi przyjaciolmi wedrowala po Tatrach Polskich w poszukiwaniu odpowiedniego zakatka. W roznych latach przedkladala Walnym Zjazdom swe projekty. W bardziej konkretnej formie temat wrocil w latach 70. i 80., kiedy poczyniono odpowiednie studia i przeprowadzono rozmowy w TPN. Dyrekcja Parku nie dostrzegla w naszych propozycjach mozliwosci stworzenia turystycznej "chwytki", hamujacej ruch w kierunku Morskiego Oka czy Hali Gasienicowej i nie wyrazila zainteresowania naszymi propozycjami, np. lokalizacja symbolicznego cmentarza na polu zlomow morenowych w rejonie Zakretu Ejsmonda. Sprawe pilotowal Zbigniew Skoczylas, ktory w r. 1987 sporzadzil liste polskich nazwisk, zlozona z przeszlo 250 pozycji (!), mimo iz obejmowala tylko taternikow i byla daleka od kompletnosci. Jako lokalizacje brane byly rowniez pod uwage obiekty koscielne: Olcza i budujacy sie wowczas przy ul. Zamoyskiego kosciol Sw. Krzyza. Sciane tego kosciola proponuje kol. Ela Jaworska -- SKT ma juz na niej tabliczki kilku swoich zmarlych czlonkow. Podobne rozwiazanie stanowi kosciolek na Wiktorowkach, gdzie znajduja sie tablice m.in. Jerzego Hajdukiewicza i Jana Sawickiego. (jn)
Pozegnanie lata
W wioskach alpejskich lato jest uroczyscie zegnane imprezami folklorystycznymi i muzycznymi. W bawarskim Allgau praktykowane sa odpowiedniki naszych redykow. W niedziele 28 wrzesnia na szczycie slynnego z widokow Fellhornu w Chiemgauer Alpen odbedzie sie msza katolicka, ktorej oprawe muzyczna zapewni zespol 40 trebaczy, dmuchajacych w rogi alpejskie (podobne do naszych trombit). Tymczasem 20 wrzesnia zamknieto uroczyscie sezon w Pamirze, gdzie w tym roku panowal bardzo duzy ruch. Agencje turystyczne szczegolnie zadowolone sa z zainteresowania Pikiem Lenina, ktory byl szturmowany przez przeszlo 500 osob -- tak dobrze nie bywalo w najlepsze lata Sojuza. Byl to nota bene rok okraglych rocznic: 75 lat wejsc na Pik Lenina, 70 na Pik Kommunisma i 50 na Pik Korzeniewskoj. Pod Pikiem Lenina miejscowe agencje zorganizowaly jubileuszowy oboz z tradycyjnymi jurtami. Przewinelo sie przez niego 210 alpinistow, sposrod ktorych 57 osiagnelo wierzcholek (seniorka byla 67-letnia Japonka Kuzumi).
23.09.2003 TAKI ZJAZD BYWA TYLKO RAZ 09/2003 (33)
W sobote 20 wrzesnia odbyl sie w Krakowie Nadzwyczajny Walny Zjazd Delegatow PZA, zwolany z okazji 100-lecia naszej organizacji, ktora zapoczatkowalo utworzenie Sekcji Turystycznej Towarzystwa Tatrzanskiego w dniu 25 lipca 1903 roku. Miejscem obrad byla aula AWF -- uczelni zwiazanej z alpinizmem od wielu lat. Zjazd otworzyl prezes Janusz Onyszkiewicz, obradom przewodniczyl Leszek Dumnicki. Za stolem prezydialnym zasiedli nestorzy naszego ruchu -- Ryszard W. Schramm (83), Zdzislaw Dziedzielewicz-Kirkin (87), Zygmunt Mikiewicz z Katowic (92) oraz Maciej Mischke (94) -- mlodszy o zaledwie 9 lat od Sekcji Turystycznej TT. Na sali obecni byli niemal wszyscy zyjacy dawni prezesi KW i PZA: Leszek Lacki, Toni Janik, Andrzej Paczkowski, Leszek Cichy i Wojciech Swiecicki. Nad Honorowym Komitetem Obchodow 100-lecia patronat objal prezydent RP Aleksander Kwasniewski, ktorego reprezentowal prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego, Stanislaw S. Paszczyk. Oficjalnymi goscmi byli tez prezes PTTK, prof. Janusz Zdebski, przewodniczacy Polskiej Konfederacji Sportu, Andrzej Krasucki oraz przedstawiciel wladz miejskich Krakowa. Prezes Paszczyk odczytal osobisty list Prezydenta RP do Zjazdu.
Na czesc retrospekcyjna zlozyly sie referaty: J. Nyki (odczytany przez Anne Milewska) o 100 latach dziejow polskiej organizacji wysokogorskiej, Andrzeja Paczkowskiego -- o polskich wyprawach w gory najwyzsze, zatytulowany przekornie "Everest zamiast Liliowego", Ryszarda W. Schramma o czlonkach honorowych PZA a zwlaszcza tych, "ktorzy nie doczekali", Janusza Baryly o historii polskich organizacji jaskiniowych. Odmienny charakter mialo wystapienie Andrzeja Wilczkowskiego -- filozoficzno-poetycka gaweda, przepleciona nicia subtelnego wilkowskiego humoru, "Alpinizm jako sposob na zycie" -- nota bene przyjeta przez sale goraca owacja. Zjazd zapoznal sie z propozycjami czlonkostw honorowych oraz lista osob wyroznionych Medalem 100-lecia -- obecni na sali otrzymali przyznane im medale (zdjecie) z rak prezesa Onyszkiewicza. Frekwencja byla niestety "srednia". O ile dopisala jak zawsze niezawodna "stara gwardia", slabiej bylo z pokoleniem mlodszym, generalnie zawiodly tez kluby: Komisja Skrutacyjna stwierdzila, ze liczba delegatow jest nizsza od wymaganego przez statut quorum, co sprawilo, ze Zjazd stal sie tylko okolicznosciowym spotkaniem towarzyskim i nie mogl podejmowac zadnych wiazacych uchwal.
Po przerwie, zebrani uczestniczyli w cyklu ilustrowanych przezroczami prelekcji o ogolnym tytule "Dzis i jutro -- osiagniecia i przyszle cele" -- z interesujacymi wystapieniami Krzysztofa Wielickiego, Jerzego Wali, Marcina Tomaszewskiego, Jacka Fludera i paru innych przedstawicieli aktualnej sportowej czolowki. Na zakonczenie Zjazdu odbyly sie Zawody wspinaczkowe -- jak mozna bylo oczekiwac zdobywca Pucharu Prezesa PZA zostal Tomasz Oleksy. Kuluary zjazdowe zdobila piekna wystawa "Osiagniecia polskiego alpinizmu", przygotowana -- czesciowo z wlasnych zdjec -- przez Mariana Bale.
Osobny tok, nie mniej wazny, stanowily kontakty osobiste, ktore byly okazja do spotkania sie z przedstawicielami roznych pokolen i odswiezenia starych gorskich przyjazni, pozwalajacych z radoscia stwierdzic, ze nie tylko z nami czas obchodzi sie tak brutalnie. Kuluarowym powitaniom i rozmowom nie bylo konca. Kameralne spotkanie odbylo sie u Staszka Biela, ogolne -- przy ognisku zwanym obecnie "grilem" przed hotelem "Sonata". Zegnalismy sie slowami "do zobaczenia na Zjezdzie 200-lecia" -- w charakterze dobrych duchow, oczywiscie.
Jozef Nyka
17.09.2003 MONOGRAFIA ZACHODNIEGO KARAKORUM 09/2003 (33)
Z satysfakcja zawiadamiam, ze przekazalem do drukarni ksiazke pt. "Chronik Teil 1 -- Western Karakorum", autorstwa Wolfganga Heichela z Kamenz w Niemczech. Ja wykonalem sklad i zalatwiam druk w Polsce. Bedzie to 36 zeszyt z serii "Wissenschaftliche Alpenvereinshefte", wydawanej wspolnie przez DAV i OeAV. Tomisko ma 345 stron formatu A4, zawiera 142 zdjecia, 17 mapek Jerzego Wali i 20 szkicow autora. Planowany naklad 500 egzemplarzy. Z pewnoscia jest to pozycja tylko dla znawcow tematu i niektorych alpinistow, zainteresowanych sportowo tym akurat regionem, ale dawka zebranej tam wiedzy o zachodnim Karakorum jest naprawde solidna. Jurek Wala wyszukal w probnym wydruku jeszcze pewna liczbe bledow, ale autor stwierdzil, ze nie zamierza juz przeciagac wydania, tym bardziej, ze nie wszystko jest jasne i pewne do konca. Ma troche racji, bo odleglosc miedzy wspolautorami i ogrom materialu sprawily, ze druk juz i tak sie opoznil. Gdyby ktos z Polakow byl zainteresowany tym tytulem, to na pewno za moim posrednictwem bedzie mozna zdobyc ksiazke wprost od autora, ktory jako emeryt, nie traktuje pracy autorskiej zarobkowo, lecz "przyjemnosciowo".
Tymczasem u mnie za 2 tygodnie IX. Spotkanie GiA (26--28 wrzesnia 2003, Glucholazy, Osrodek "Banderoza"). Wpisowe 20 zl. Wspaniala diaporama Dietera Glogowskiego (ekran 4 x 6 m + 4 rzutniki i dzwiek hi-fi) pt. "Gdzie Siwa spotyka sie z Budda" zostanie pokazana w sobote o godzinie 20. Zapraszam!
Alek Lwow
16.09.2003 ZYGMUNT MACKOWIAK 09/2003 (33)
W dniu 6 sierpnia pozegnalismy na cmentarzu przy ul. Nowina w Poznaniu Zygmunta Mackowiaka, ktory zginal 27 lipca 2003 r. w Tatrach w rejonie Hinczowej Kotlinki. Za trumna naszego kolegi i przyjaciela oprocz rodziny podazaly tlumy, bo nietuzinkowa to byla postac: harcerz, taternik-amator, dzialacz klubu "Gran", przodownik turystyki gorskiej, dzialacz PTTK, a takze milosnik i znawca opery. Urodzil sie w Poznaniu 18 grudnia 1930 r., tu ukonczyl podstawowe nauki, a studia na Akademii Gorniczej w Krakowie. Od mlodzienczych lat dzialal w harcerstwie, co zaowocowalo wiele lat pozniej fascynacja przyroda i gorami. Niestety z samymi gorami zetknal sie dosc pozno, bo dopiero w latach siedemdziesiatych. Bylo to pelne zauroczenie, pasja, dla ktorej gotow by poswiecic wszystko. Ryszard Schramm pisze w swych wspomnieniach: "zaczalem chodzic po Tatrach z grupka przyjaciol z poznanskiego ogniska Podhalan -- turystami najwyzszej klasy. I z jednym z nich, Zygmuntem Mackowiakiem, mlodszym ode mnie o 10 lat, bylem na mojej ostatniej wspinaczce... trawersowanie Ostrego Szczytu od Jaworowej Przelaczki do Bialej Lawki." Jedna z wielkich niezrealizowanych pasji Zygmunta byla proba zdobycia wszystkich szczytow tatrzanskich, wyzszych niz 2000 m -- byl na przeszlo stu, pozostalo tak niewiele. Poza gorami polskimi byly tez liczne wyjazdy w gory Europy -- Alpy, Pireneje, Dolomity, Kaukaz, gory Turcji. Z wybitnych wejsc odnotowac trzeba Mont Blanc, Elbrus, Ararat. Byl tez niestrudzonym dzialaczem organizacyjnym. W zarzadzie Klubu Gorskiego "Gran" pracowal w latach 1980--1986 i 1989--1994 oraz prezesowal w latach 1995--96. Znany byl z licznych skrupulatnie przygotowywanych prelekcji o gorach i ludziach gor. Byl czlonkiem zarzadu ogniska Zwiazku Podhalan w Poznaniu. Jako przodownik turystyki gorskiej PTTK posiadal tez czlonkostwo honorowe. Byl wspolorganizatorem utworzonego w 2002 r. Harcerskiego Klubu Seniora -- Poznan Winiary.
Dla czlonkow Klubu "Gran" smierc Zygmunta stala sie tym bolesniejsza, ze przyszla tak niespodziewanie krotko po smierci Staszka Kuklasinskiego, jego przyjaciela i towarzysza wycieczek. Dzis pewnie razem wedruja po tatrzanskich graniach, konczac rozpoczete dzielo zdobywania szczytow -- nie tylko tych znanych.
Mieczyslaw Rozek
15.09.2003 DALSZE ECHA LATA 09/2003 (33)
Kalanka, Kalanka
W Himalajach Indyjskich w ciagu 20 dni minionej wiosny, John Varco i Sue Nott poprowadzili nowa droge liczacym 1200 m wysokosci polnocnym filarem Kalanki (6933 m) w Garhwalu. Natrafili na okres zmiennej pogody z dokuczliwymi mzawkami i kilka razy wchodzili w sciane nadaremnie. Varco i Nott wspinali sie w "capsule style" z dwu biwakow: jeden zalozony byl na platformie na wysokosci 5800 m, drugi -- 300 m ponizej wierzcholka. Podczas gdy stromy, trudny technicznie teren powyzej I biwaku wymagal wyrafinowanej wspinaczki mieszanej (do M6) w niebieskim lodzie i pieknym granicie, powyzej II biwaku droga byla wzglednie latwa i wiodla przez sniezne i lodowe stoki. Jednakze niepogoda przygwozdzila dwojke na 4 dni, bez zywnosci, w oczekiwaniu na "okienko szczytowe". Po dwoch chybionych probach alpinisci zmuszeni byli do powrotu przeszlo 20 zjazdami do podnozy sciany.
Wladyslaw Janowski
Zamiast Masherbruma -- Biarchedi
Zapowiadalismy na naszych lamach slowensko-amerykanska probe wejscia nowa droga na Masherbrum (7821 m), jego liczaca 3000 m wysokosci polnocno-wschodnia sciana. Na glownych slowenskich stronach internetowych o przebiegu wyprawy nie bylo wiadomosci, jednak wrzesniowy numer "Planinskiego Vestnika" przyniosl jej krotkie omowienie. Maly zespol tworzyli Marko Prezelj, Matic Jost i Steve House. Mimo wczesnego wyjazdu (18 maja), wyprawa nie zastala w gorach dobrej pogody. Dzialalnosc rozpoczeto od aklimatyzacyjnej wspinaczki na szczyt 5880 m (Wala) na polnocny zachod od Biarchedi -- osiagniety droga o trudnosciach podobnych do drogi austriackiej na Les Courtes. Wracajac do glownego celu, wobec slabej pogody zdecydowali sie na tzw. japonska (polnocna) gran Masherbruma. Osiagneli na niej wysokosc 5600 m i wycofali sie z powodu trudnych warunkow. Probe powtorzyli jeszcze raz, ale lawinki zniechecily ich do kontynuowania ataku. Postanowili powetowac sobie na pobliskim Biarchedi (6781 m, Wala), wedlug posiadanych informacji dotad dziewiczym. Po bezowocnej probie do 6200 m, ponowili atak i pod samym szczytem postawili namiot, skad rano przy pieknej pogodzie weszli na szczyt. Dalszy pobyt pod Masherbrumem nie przyniosl stalszej pogody i zespol wyruszyl w droge powrotna. Lacznie spedzili w bazie 54 dni, z ktorych zaledwie pare bylo pogodnych.
Zamiast Jirishanki -- Yerupaja
Ten sam numer "Planinskiego Vestnika" przynosi artykul Mateja Mejovseka o jego tegorocznym spotkaniu z Cordillera Huayhuash. Planowal on poprowadzenie nowej drogi na Jirishanca, ktora mu jednak podkradli Anglicy. Ze spotkanym w kafejce Tadejem Zormanem umyslili cel rownie ambitny: nowa droge polnocno- wschodnia sciana Yerupaja (6617 m, tez 6634 m), nie odwiedzana od 1977 roku. Trzecim towarzyszem byl Matevz Kramer. Juz pierwsze wyciagi "pokazaly rogi": 5c, 5b, 5b... W srodkowych partiach drogi grozace obrywami seraki, a w nich lodowe szostki. Po biwaku na 5500 m wspinali sie najwiekszym z kuluarow w lewej czesci sciany. Od godz.9 ruszyly nim lawiny kamienne i lodowe. Trzeciego dnia dotarli do grani, ktora wiedzie droga wloska z r. 1982. Poniewaz sypal snieg, zrezygnowali z wejscia na dosc jeszcze odlegly szczyt i zaczeli powrot w doline. Droga liczy bez mala 40 wyciagow (1900 m) i otrzymala ocene VI, WI6, 5c. Przebyta zostala od 28 do 30 lipca w 26 godzin efektywnej wspinaczki plus 12 godzin zejscia. Droge nazwali Brezpogojna norost czyli Bezgraniczne Szalenstwo.
Na schodzonym w kratke Artensoraju (6025 m) latwiejsza i krotsza, lecz calkiem ladna droge wyszukal na lewo od slowenskiej z r. 1993 Simon Slejko. Ocenil ja na V, 4+, 4 godziny i nazwal "Ars Nova". Kluczowe miejsce stanowi wywieszona bariera serakow (zdjecie). Zauwazmy, ze w Andach drogi robione w lipcu i sierpniu sa drogami zimowymi.
Mustagh Ata
W lipcu tego roku trojka Amerykanow, Pete Lardy, Chad McFadden i Tom McMilan, wspinala sie w gorach Chin i poprowadzila nowa droge na slynny szczyt Mustagh Ata (7548 m) w Kunlunie (czesc geografow zalicza go do Pamiru). Nowa droga, nazwana "Zlotym Okiem" (Golden Eye), jest dopiero trzecia mozliwoscia wejscia na ten szczyt, ktory stal sie popularnym celem wycieczek narciarskich i ma po ok. 75 wejsc w ciagu sezonu. "Zlote Oko" rozwiazuje problem zachodniej flanki -- trudnosci sa umiarkowane, a zagrozenie lawinowe mniejsze, niz na innych scianach. Nadaje sie jak najbardziej do zjazdow na nartach lub na desce, bez koniecznosci wiazania sie lina. Pierwszego wejscia na Mustagh Ata dokonala w r. 1956 liczna grupa alpinistow radzieckich i chinskich.
Wladyslaw Janowski
Wiadomosci z Poznania
Jest troche dobrych wiesci ze swiata gor wysokich. Czlonek naszego Klubu (a mieszkaniec Zielonej Gory) zorganizowal "Lubuska Wyprawe na G II". Wyprawa polaczyla sily z grupa prowadzona przez Ryska Pawlowskiego. Mariaz okazal sie bardzo udany. Z Gorzowa Wielkopolskiego byli Sylwia Bukowicka i Jarek Wocko, a z Zielonej Gory -- Witek Szylderowicz i Piotr Chudzik. Z grupy lubuskiej tylko Piotr Chudzik nie wszedl na szczyt. Notatke o przebiegu wyprawy zamiescil "Glos Seniora" w numerze sierpniowym.
Dwie osoby z naszego Klubu uczestniczyly rowniez w wyprawie na Pik Lenina 7134 m, zorganizowanej przez Jacka Telera i agencje "Pamir". Byli to nasz prezes Jacek Wichlacz i Dominik Ewald. Grupa wyprawowa liczyla 9 osob, w tym 2 opiekunow. Z Wielkopolski byl na wyprawie takze Tomek Modrzynski z Kepna (niezrzeszony). Jacek Wichlacz wszedl na szczyt droga klasyczna w dniu 12 sierpnia, Dominik Ewald 19 sierpnia. Rosjanie dokonali tego lata zrzutu spadochroniarzy na szczyt. Na skutek roznych perturbacji (spadochron ze sprzetem zaginal) o malo nie doszlo do tragedii, podobnej do tej, jaka wydarzyla sie wiele lat temu -- relacjonuje Jacek Wichlacz. Z wielkimi klopotami, poodmrazani skoczkowie dotarli droga normalna na dol w 3 dni, choc mieli zjechac na nartach w kilka godzin.
Nalezy tez wspomniec o wypadku naszego kolegi z Poznania. Tragedia wydarzyla sie w rejonie Kotlinki. Zygmunt Mackowiak spadl ok. 200 m w dol, straciwszy rownowage wskutek (najprawdopodobniej ) zaslabniecia. Byl zasluzonym dzialaczem Klubu Gorskiego "Gran" i -- mimo przeszlo 70 lat -- doskonalym turysta wysokogorskim, przy tym znawca i milosnikiem Tatr i Podhala.
Mieczyslaw Rozek
Grenlandia klasycznie
Jak podaje Dougal MacDonald, silny zespol brytyjski dokonal tego lata kilku niezwykle udanych wejsc w rejonie fiordu Torssuagatoq w poludniowej czesci Grenlandii. Nick Boden, Tom Briggs, Adrian Jebb i Rob Mirfin pokonali klasycznie 23-wyciagowa droge "Ujarak" (5.13) na 800-metrowej scianie Turni Igdlorssuit Havn. Byla to pierwsza z drog na tej scianie, poprowadzona przez chorwacko-slowenski zespol w r. 1996. Ben Heason i Simon Moore odhaczyli 23-wyciagowa droge "Wonderful World" (5.12+). Miles Gibson i Steve McClure otworzyli nowa droge nazwana "Twenty One", rowniez liczaca 23 wyciagi, z wilgotnym dachem, ktory w tych mokrych warunkach ocenili jako 5.13d. Odbiegajac od taktyki stosowanej w innych rejonach Grenlandii, grupa brytyjska opowiedziala sie za stylem "back-to-the-future" i wspinala sie wylacznie klasycznie i bez stosowania stalych ubezpieczen. Dolina Torssuagatoq ma teraz tuziny wspinaczek klasycznych typu skalkowego i wielkoscianowego. To jest ten sam rejon, w ktorym 3 lata temu wyprawa brytyjska przeszla 31-wyciagowa droge na szczycie Thumbnail, ktory jest byc moze najwyzsza na swiecie faleza.
Wladyslaw Janowski
Alpy
Moj kolejny wyjazd alpejski -- tym razem z zona Iwona -- udal sie, chociaz nie przez caly czas przyswiecalo nam slonce. Przez pierwsze 8 dni pogoda byla swietna. Weszlismy od polnocy na Hohe Wilde (3482 m) w Alpach Oetztalskich, na najwyzsza gore Alp Zillertalskich -- Hochfeiler (3509 m, zebrem od poludnia) oraz na Oestliche Simonyspitze (3488 m) w Wysokich Taurach. Potem zdazylismy jeszcze przejsc bardzo ladna i interesujaca ferrate w Alpach Karnickich (na Cellon, 800 m wprost z przeleczy, po drodze 110 metrow sztolni). Nastepnie pogoda zepsula sie na kilka ladnych dni. Pojechalismy na jeden dzien nad morze do Slowenii, do krainy wina we wschodniej Austrii i na Wegry. Przez Slowacje wrocilismy do deszczowego Zakopanego i zamierzamy wspiac sie gdzies jeszcze w Tatrach Slowackich. Za kilka dni zobaczymy sie w Krakowie na Zjezdzie.
Andrzej Baron Sklodowski
14.09.2003 NAS TU ZA CHWILE NIE BEDZIE... 09/2003 (33)
"Polityka" z 19 lipca 2003 r. zamiescila artykul Ewy Winnickiej "Jak byc, jak miec", poswiecony "wymarzonemu kapitalizmowi z ludzka wyksztalcona twarza". Jednym z bohaterow artykulu jest wspinacz Marcin Kwasniewski, wlasciciel zalozonej w 1993 r. firmy "Milo". "Milo" w Polsce, to Marcin i jego zona oraz 6 zatrudnionych osob i obecnie 6 mln zl rocznych obrotow. "Nigdy nie myslalem o budowaniu nowej Polski -- mowi Kwasniewski, 40 lat, psycholog z wyksztalcenia -- nie czulem sie dluznikiem panstwa, podejscie patriotyczne jest mi obce. Chcialem tylko robic dobre, profesjonalne ciuchy dla garstki wspinajacych sie tutaj i na swiecie." "Milo", sprzedajace swoje towary w 19 krajach, kiedys zatrudnialo 60 osob, ale z uwagi na koszty i trudnosci ogolne ("spoznienie dwutygodniowe uznawalem za wybitna terminowosc"), zamkneli fabryke i glowna czesc produkcji przeniesli do Chin i do Rumunii, gdzie jest tanio, terminowo i bez problemow z jakoscia. Kwasniewski jest coraz bardziej zmeczony uczestniczeniem w kapitalizmie polskim: -- "Jesli wysylam transport gdzies do Europy, to faktury placone sa dokladnie w dniu okreslonym w dokumencie. Jesli do Polski, to nigdy." Kwasniewski planuje: mieszkamy 80 km od poludniowej granicy, Slowacja przeglosowala 19-procentowy podatek liniowy, w przyszlym roku zaczyna sie Unia. Jesli nic w Polsce sie nie zmieni, nas tu za chwile nie bedzie. (oprac. Wladyslaw Janowski).
12.09.2003 LATO LATO I PO LECIE 09/2003 (33)
Triglav -- gora-symbol
Przez szereg lat za pierwszego zdobywce najwyzszego szczytu Alp Julijskich uchodzil znany z Tatr Belsazar Hacquet, okazalo sie jednak, ze dotarl on tylko do Malego Triglava. Zdobywcami glownego szczytu byli rok pozniej lekarz Lorenz Willonitzer ze Starej Fuziny (wowczas Althammer) oraz koziarze z okolicznych wsi, Luka Korosec, Stefan Rozic i Matija Kos. Wejscia dokonali 26 sierpnia 1778 r., czego 200-lecie odnotowalismy w "Taterniku" 1978 s.180. W sierpniu 2003 r. w Bohinju swiecono 225-lecie historycznego czynu -- u stop pomnika przedstawiajacego dzielna czworke, dziela rzezbiarza Stojana Batica. Prezes Planinske sveze Slovenije, Franc Ekar, podkreslil z duma, ze miejscowi ludzie pokonali nielatwy dla nich szczyt w 8 lat przed zdobyciem Mont Blanc i na 22 lata przed pierwszym wejsciem na Grossglockner. Tutaj tez, w Bohinju, powstal zalazek slowenskiej organizacji wysokogorskiej w postaci zawiazanego w r. 1872 towarzystwa -- krotkotrwalego niestety -- "Triglavski prijateli". Fakty te sa tym bardziej znaczace, ze Triglav jest dla Slowencow gora-- symbolem, jak Krywan dla Slowakow. Jego wizerunek zdobi dzis godlo kraju, znalazl sie tez na pierwszej serii znaczkow pocztowych niepodleglej Slowenii.
Peak 38 inaczej Shartse II
Osmioosobowa wyprawa czeska odleciala na poczatku wrzesnia do Katmandu, by podjac probe wejscia na ten szczyt, a takze zjazdu zen na nartach. 11 wrzesnia dotarto do Lukli. Niezbyt wybitny, sniezno-lodowy Peak 38, znany tez pod nazwa Shantishikhar (7590 m), zostal otwarty dla wypraw wiosna 2001 a znajduje sie w grani pomiedzy Lhotse Shar (8386 m) a Shar Tse (7444 m). Jest podobno dziewiczy, choc w r.1997 dobierali sie do niego Rosjanie pod wodza Aleksandra Jakowienki. Jego stroma skalista sciana polnocna opada w doline Lodowca Kangshung, lagodniejsze stoki poludniowe -- w strone Lodowca Lhotse Shar. Nimi planowane jest wejscie i zjazd narciarski, bezpieczna droge posrod szczelin i serakow trzeba bedzie jednak wyszukac na miejscu. W sklad zespolu czeskiego wchodza doswiadczeni alpinisci i ski-alpinisci: Robin Baum (kierownik), Jana Hanzlikova, Alice Korbova, Libor Chrastil (dr), Jiri Kalousek, Lubos Klima (film) , Vladimir Prielozny, Vladimir Smrz. Glownym organizatorem jest klub MountainSki, z wspinaczki ma powstac profesjonalny reportaz filmowy.
Ponownie Meru
Szwajcarsko-niemiecka wyprawa bawi w Himalajach Indyjskich z nadzieja na wejscie skrajnie trudna droga na dotad dziewiczy szczycik 6310 m w grani Meru. Droga interesowal sie slynny Babanow, w r. 2001 nie posunal sie nia jednak wysoko. Doswiadczona ekipe tworza Szwajcarzy Urs Stocker (partner Thomasa Hubera z II wejscia na Ogre 2001), Simon Anthamatten (wysoko notowany zawodnik we wspinaczce sportowej), Robert Bosch (zawodowy fotograf) i Niemiec Rainer Treppte, wslawiony m.in. klasycznym wejsciem na iglice Trango. Alpinisci zaczynaja od aklimatyzacyjnego wejscia na Shivling, po czym zaporeczuja dolne partie sciany Meru Sharkfin. Na drodze spodziewaja sie znalezc zarowno najwyzsze trudnosci skalne klasyczne i techniczne, jak i wspinanie w bliskim pionu mikscie. Uczestnikow dofinansowuja Schweizer Alpen-Club i Deutscher Alpenverein.
Czy bedzie szczyt Humboldta?
W grzbiecie biegnacym na zachod od Pika Pobiedy, tworzacym wal graniczny miedzy Kirgistanem i Chinami, a dla zagranicznych alpinistow otwartym dopiero w r. 1997, uchowalo sie wiele interesujacych szczytow, dotad nie odwiedzonych przez ludzi. Jeden z nich zdobyla wyprawa holenderska i ochrzcila go imieniem Nansena (Pik Nansena, 5600 m). Tej jesieni z Berlina i Brandenburgu wyjechala w Tien-szan wyprawa niemiecka, ktora upatrzyla sobie dziewiczy szczyt 5020 m, tworzacy piekna lodowa piramide, choc nie szczegolnie trudny (przypuszczalnie 4B -- 5A w rosyjskiej skali). Niemiecka ekipe tworza: Beate Hansen, Matthias Hascher, Gunther Meier, Rene Meier, Alexios Passalidis (kierownik), Hans-Jurgen Pawlizki, Bernd Schroder i filmowcy Juri Toloschny i Kirsten Wolf (podobnie jak Czesi, rowniez Niemcy nastawiaja sie na nakrecenie profesjonalnego filmu dla telewizji i na festiwale). Wykupujac pozwolenie, ustalono z wladzami Kirgistanu, ze jesli szczescie dopisze i szczyt zostanie zdobyty, otrzyma imie Humboldta, ktory ma tak wielki wklad w eksploracje gor. Wyprawa wpisana jest jeszcze w kalendarz Miedzynarodowego Roku Gor.
04.09.2003 ZE SLOWACKIEJ STRONY TATR 09/2003 (33)
Podczas sierpniowego pobytu w Zubercu przekonalam sie, ze ten swietny punkt wypadowy w slowackie Tatry Zachodnie cieszy sie nieslabnacym zainteresowaniem ze strony polskich turystow. W duzej mierze jest to zasluga mieszkancow zrosnietych ze soba miejscowosci, Zuberca i Habowki, ktorzy z roku na rok powiekszaja baze noclegowa, rozbudowujac wlasne domy i wznoszac pokazne pensjonaty. Szczegolnie intensywny jest ruch budowlany we wschodniej czesci miejscowosci wzdluz drogi do Doliny Zuberskiej i przy drodze prowadzacej do hotelu "Tatrawest" (dawniej "Tesla" a potem "OTF"). Kolo hotelu "Tatrawest" wkrotce otworza podwoje stylowy pensjonat " U Michala" (ok. 45 miejsc, wlasny basen, www.michal.sk) i nieco wiekszy "Antares" (www.antares-penzion.sk). Poszerzyla sie tez oferta gastronomiczna, ogromna popularnoscia cieszy sie nowa restauracja przy drodze wyjazdowej z Zuberca do Liptowskiego Mikulasza -- "Koliba Josu" (100 miejsc, stylowy drewniany budynek z watra, www.kolibajosu.sk). Tych, ktorzy do Zuberca przyjezdzaja na narty ucieszy zapewne fakt, iz w osrodku narciarskim "Spalena" w Spalenskim Zlebie najdluzszy wyciag orczykowy zastapila w tym roku kolejka krzeselkowa (1490 m dlugosci, 395 m roznicy wzniesien, 1200 narciarzy na godzine), procz tego sa dwa stare orczyki (400 m dlugosci i 850 m dlugosci), oraz nowy krotki wyciag dla dzieci. W osrodku rozszerzono rowniez obszar objety sztucznym nasniezaniem. Szkoda jednak tego pieknego zakatka Tatr, ktory kazdej zimy wypelnia sie ludzkim tlumem. W stosunku do lat poprzednich wzmogl sie ruch samochodowy na drodze z Orawic do Habowki (fatalny stan nawierzchni!) oraz na szosie z Zuberca do Liptowskiego Mikulasza. Przyczyn jest kilka, ale niebagatelne znaczenie ma wielki park wodny, wybudowany w ciagu kilku miesiecy tego roku pomiedzy Liptowskim Mikulaszem a Liptowskim Tarnowcem -- "Aqua Park Tatralandia". To najwieksze na Slowacji kapielisko na wolnym powietrzu, z kilkoma basenami napelnianymi wodami termalnymi, zjezdzalniami i dziesiatkami innych atrakcji, mimo wysokiej jak na stosunki slowackie ceny biletow (250 koron) przyciaga kazdego dnia ogromne rzesze amatorow cieplych kapieli (www.tatralandia.sk). Inne nowe kapielisko termalne uruchomiono w Popradzie.
Pozytywne zmiany w rejonie Zuberca nie objely, niestety, tutejszej komunikacji. Turysci bez wlasnego srodka transportu pozbawieni sa wielu mozliwosci wycieczkowych. Juz sam dojazd z przejscia granicznego Chocholow -- Sucha Hora zmusza do okrazenia Tatr i do kilku przesiadek. Miedzy Orawicami a Zubercem nie ma zadnej komunikacji. Z mysla o piechurach otwarto wprawdzie nowe przejscie graniczne na wierzcholku Magury Witowskiej (z Witowa za czarnymi znakami), ale turysta zainteresowany rejonem Doliny Zuberskiej musi z Orawic dojsc szosa. Nie najgorsza jest komunikacja na trasie Zwierowka -- Zuberzec -- Niznia -- Trzciana (kursuja tu nawet prywatne autobusy), natomiast polaczenia z poludniowymi podnozami Tatr Zachodnich sa nieliczne i bardzo obciazone (3 kursy do Liptowskiego Mikulasza na dobe!).
Siec szlakow w slowackich Tatrach Zachodnich nie zmienila sie w stosunku do lat poprzednich. Wciaz zamkniete sa sciezki na Osobita. Skorygowano nieznacznie przebieg szlaku ze Zwierowki na Brestowa -- nie idzie on obecnie samym Spalenskim Zlebem, ale po jego orograficznie lewej stronie. U podnoza Tatr wyznakowany zostal krotki szlak z Habowki do polany Brestowa w Dolinie Zuberskiej (znaki zolte). Cieple i suche lato bylo przyczyna obnizenia sie stanow wod tatrzanskich, szczegolnie po poludniowej stronie grzbietu. W Dolinie Bystrej Nizni Staw Bystry byl w sierpniu tak wyschniety, ze nie bylo po nim nawet sladu!
Monika Nyczanka
04.09.2003 2002 - ROK IGNACEGO DOMEYKI 09/2003 (33)
W roku 2002 przypadla dwusetna rocznica urodzin Ignacego Domeyki (1802--1889). Z tej okazji ozywilo sie zainteresowanie jego zyciem i dzielem, zwlaszcza w krajach z ktorymi byl zwiazany: w Chile, Polsce i na Litwie. Patronat nad najwazniejszymi wydarzeniami naukowymi i kulturalnymi objelo UNESCO oglaszajac rok 2002 Rokiem Ignacego Domeyki.
Dwusetna rocznica urodzin zaowocowala seria konferencji naukowych o charakterze miedzynarodowym i krajowym. Ich organizatorami byly glownie uniwersytety i akademie nauk, z ktorymi Domeyko byl zwiazany: Uniwersytet Wilenski, Uniwersytet Chilijski, Uniwersytet La Serena, Uniwersytet Jagiellonski, Uniwersytet Warszawski, Akademia Gorniczo-Hutnicza w Krakowie, Akademie Nauk Litwy i Bialorusi, PAU-PAN, Paryska Szkola Gornicza.
Kongresy Narodowe Polski i Chile uczcily pamiec uczonego uroczystymi sesjami, podjely tez odpowiednie uchwaly. Poczty Polski, Chile, Litwy i Bialorusi wypuscily okolicznosciowe znaczki i koperty pierwszego dnia obiegu. Narodowy Bank Bialorusi wybil specjalna monete z wizerunkiem Domeyki. W kilku krajach ogloszono konkursy i olimpiady wiedzy dla mlodziezy na prace o Ignacym Domeyce. Wplynelo na nie kilkaset opracowan.
Jednym z najwazniejszych wydarzen Roku Domeykowskiego bylo powolanie w Santiago de Chile w czerwcu 2002 roku "Korporacji Kulturalnej im. Ignacego Domeyki". Jej celem jest koordynowanie i promocja badan nad zyciem i dzielem Domeyki w skali miedzynarodowej.
Recenzja ksiazki "Rok Ignacego Domeyki" zob. nowosci wydawnicze.
Zdzislaw Jan Ryn
02.09.2003 CIEKAWOSTKI ZE SWIATA 09/2003 (33)
Upaly rujnuja gory
Nienotowana od stuleci fala dlugotrwalych upalow, jaka nawiedzila Europe, spowodowala duze zmiany w krajobrazie Alp -- topiac sniegi i lodowce, niszczac flore, powodujac obrywy skalne, jak te na Matterhornie czy Dru. Jej skutki widac tez w naszych Tatrach: poznikaly "wieczne sniegi", powysychaly co plytsze stawki, np. w Dolince za Mnichem. W Szwajcarii spotkali sie na konferencji naukowcy zrzeszeni w International Permafrost Association, ktorzy wyrazili glebokie zaniepokojenie tym, co sie dzieje, przyznajac, ze sytuacja jest wynikiem podniesienia sie cieploty na kuli ziemskiej. Stwierdzili oni, ze silna insolacja penetruje w glab ziemi, co powoduje topnienie wiecznej zmarzliny, stanowiacej spoiwo roznych elementow rzezby gor. Na konsekwencje nie trzeba bedzie dlugo czekac: obrywy skal, pelzanie zboczy, wzmozony ruch w dol piargow. Szwajcarski glacjolog Bruno Messerli twierdzi w pracy ogloszonej przez UNESCO, ze w ciagu lat 1850--1980 lodowce alpejskie (ale podobnie w innych gorach Europy i calego globu) stracily 50% swej ogolnej masy. Ostatnie 20-lecie (1980--2000) spowodowalo zanik dalszych 25%. Naukowcy uwazaja, ze aby odbudowac straty w sniegach i lodowcach spowodowane tylko przez lato 2003 trzeba ok. 40 m opadow snieznych, co stanowi rownowartosc 10 lub wiecej obfitujacych w sniegi zim. A na takie zimy wcale sie nie zanosi.
SAC ma 140 lat
Jubileusz 140-lecia obchodzi Schweizer Alpen-Club. Ma on 111 sekcji i 153 schroniska, a takze jeszcze jeden powod do swietowania: w tym roku liczba jego czlonkow przekroczyla 100 000. Zalozony w r. 1863, ok. 1900 mial 6000 czlonkow. SAC nie jest -- jak sie niekiedy blednie powtarza -- klubem meskim: od r. 1987 zrzesza takze panie, ktorych przyjecie spowodowalo wowczas skok liczby czlonkow do 75 600. Prezesem klubu jest Franz Stampfli, organem prasowym -- ciekawie redagowany miesiecznik "Die Alpen", wydawany tez w wersji francuskiej (wraz z wloska i retoromanska) jako "Les Alpes".
Jannu przez Chan Tengri
Sportowym wydarzeniem sezonu jesiennego bedzie, jak juz zapowiadalismy, rosyjska proba pokonania srodkowych partii slynnej polnocnej sciany Kumbhakarny czyli Jannu. Wyprawa odbywa sie w ramach projektu "10 Wielkich Scian -- Rosyjskimi Drogami", kierownictwo sprawuje Aleksandr Odincow a w sklad zespolu wchodza wybitni wspinacze techniczno-wysokosciowi. Realizujac program od paru lat, przeszli oni nowymi drogami wielkie sciany Aksu (4810 m), Trollveggen, Bhagirathi, Trango Tower i Great Sail na Ziemi Baffina. Przed odlotem w Himalaje wyprawa aklimatyzowala sie w Tien-szanie. W polowie sierpnia dokonano wejscia na Chan Tengri (6995 m), przy czym z powodu duzego i swiezego zasniezenia masywu robota nie byla latwa, nawet dla tak wytrawnej ekipy. 22 sierpnia zespol znalazl sie w Delhi, 27 sierpnia opuscil autobusem Katmandu. W ostatnie dni sierpnia od Odincowa nadeszla wiadomosc, ze jego wyprawa utknela w polowie drogi w masyw Kangchendzongi, a to wskutek nowej fali aktywnosci maoistow i ogloszenia stanu wojennego w Nepalu. Wspinacze nie traca nadziei, ze wszystko potoczy sie wedlug planu.
K2 50
W roku przyszlym mija polwiecze zdobycia drugiej gory Ziemi, K2. Wejscia dokonali 31 lipca 1954 Achille Compagnoni i Lino Lacedelli. CAI przygotowuje jubileusz, ktorego czescia bedzie okolicznosciowy program naukowo-badawczy "Dalla conquista alla conoscenza 2004 50* K2", finansowany przez 4 ministerstwa, w tym MSZ, i obejmujacy 5 roznych programow badawczych. Honorowym szefem bedzie minister rolnictwa i lesnictwa, zas szefem faktycznym "etatowy" organizator podobnych przedsiewziec, Agostino Da Polenza. W realizacje programu bedzie tez zaangazowany Istituto nazionale ricerca scientifica e technologica sulla montagna (INRM). Przy okazji jubileuszu na pewno odzyja zale Bonattiego, o ktorych pisalismy w GG w zszlym roku.
Flaga pokoju na Noszaku
W poprzedniej Gazetce Gorskiej informowalismy o smialym przedsiewzieciu, jakim byla miedzynarodowa Wyprawa Pokoju na Noszak w Hindukuszu. Wyjazd mial miec propagandowo-rekonesansowy charakter, tymczasem zakonczyl sie pieknym sukcesem. Otwarta i przetarta zostala droga pod najwyzszy szczyt Afganistanu, swiat wysokogorski zobaczyl, ze zycie w tym kraju wraca do pelnej normalnosci. Na tradycyjnej drodze zalozono 2 obozy na wysokosci 5300 i 6000 m. 27 lipca Fausto De Stefani w samotnej wspinaczce stanal na szczycie bliskiego polskim sercom Noszaka (7492 m) i zatknal na nim "Bandere Pokoju" wraz z flaga Afganistanu (zdjecie). 3 sierpnia udalo sie dokonac drugiego wejscia: z wierzcholka zameldowali sie Slowenka Irena Mrak, Szwajcar Marco Schenone i Wloch Francois Carrel. Miejscowi przewodnicy -- weterani walk z Rosjanami -- snuli opowiesci o okropnosciach niedawnej wojny, ktora nie ominela i tych stron. Wypalone czolgi sowieckie wsrod gor (zdjecie) sa jej niemymi swiadkami. 22 sierpnia uczestnicy pionierskiej Missione Oxus Montagna per la Pace szczesliwie powrocili do Europy.
Pik Gorkogo droga slowenska
Pieknym, choc nie 100-procentowym sukcesem moze sie pochwalic mala lecz doborowa slowenska wyprawa w Tien-szan, ktorej udalo sie poprowadzic elegancka nowa droge srodkiem 1700-metrowej poludniowej sciany Szczytu Gorkiego (6050 m) w grzbiecie Tengri-Tag w sasiedztwie Chan Tengri. Po rozbiciu bazy wspinacze wykopali jame u podstawy sciany, gdzie zdeponowali sprzet i zywnosc. Po wejsciach aklimatyzacyjnych kilka razy atakowali sciane, spedzani przez fale niepogody. Jeden z atakow przerwali 300 m ponizej szczytu. 11 sierpnia przypuscili finalny szturm -- snieznym wariantem bardziej w prawo od linii lodowych prob. Wspinali sie tez noca, korzystajac z pelni ksiezyca. Poniewaz pod szczytem warunki staly sie zbyt niebezpieczne, zboczyli w strone przedwierzcholka, by 13 sierpnia polaczyc sie z ukrainska "normalka". Wobec kolejnego zalamania pogody, zrezygnowali z wejscia na szczyt glowny. Schodzili najpierw poludniowa grania a po ok. 200 m lewa strona poludniowej sciany. 15 zjazdow odbyli czesciowo w spadajacych lawinkach. Nowa droge (zdjecie) nazwali "Slovenija direkt" i ocenili na V--VI, 5, 90/50-65*. Zespol tworzyli Ales Cesen, Anze i Tine Marence oraz Darko Podgornik. Po odpoczynku zlozyli wizyte Chan Tengri (6995 m), dzieki aklimatyzacji w 2 dni stajac na jego wierzcholku.
Z nieba na Pik Lenina
Rankiem 14 sierpnia 6 czy 8 rosyjskich spadochroniarzy wykonalo udany zeskok z wysokosci 8500 m na wierzcholek Pika Lenina (7134 m). Jeden z nich przy ladowaniu zlamal noge, zostal jednak sprawnie zniesiony z gory i ewakuowany do szpitala w Oszu. Kierowal akcja wybitny spadolotniarz, jeden z pionierow rosyjskiego BASE-jumpingu, Dimitrij Kisieliow z Jekaterinburga. Operacja zostala starannie przygotowana. Kandydaci spedzili miesiac w Gwiezdnym Miasteczku, nastepny zas na obozie treningowym, wykonujac skoki z wysokosci 10--12.000 m, oczywiscie ze specjalnie dla nich skonstruowanym wyposazeniem tlenowym. Na szczycie czekala grupa wspierajaca. Jak pamietamy, w latach 60. wojskowa proba zbiorowego ladowania na Piku Lenina zakonczyla sie smiercia kilku wybitnych spadochroniarzy, kilku innych trzeba bylo ratowac. Skoki odbywano wtedy jednak na okraglych spadochronach, uniemozliwiajacych wykonywanie jakichkolwiek manewrow.
Zagineli na Elbrusie
W koncu lipca w masywie Elbrusa zaginal bez sladu polski ksiadz, ktorego trudno bylo szukac, gdyz nie dopelnil obowiazku rejestracji wyjscia. Parodniowa akcja nie dala rezultatu. 6 sierpnia media poinformowaly, ze rosyjskie sluzby ratownicze poszukuja na Elbrusie 8 turystow polskich z Warszawy i Szczecina, ktorzy poczuli sie zagubieni i poprosili telefonicznie o pomoc, niestety wczesniej rowniez poszli w gore nie powiadamiajac nikogo. Akcje ratunkowa utrudniala szalejaca nad Elbrusem sniezyca. Na szczescie turysci szczesliwie wrocili po dwoch dniach w doline. Przy okazji miejscowi ratownicy upominaja polskich i czeskich przyjezdnych, by bawiac w Kaukazie przestrzegali przyjetych tam norm i zwyczajow i pozostawiali wiadomosci o wychodzeniu w gory i planowanych marszrutach, co zreszta nalezy do dobrego "gorskiego wychowania" nie tylko w Kaukazie, ale i w Alpach a nawet naszych Tatrach.
Pik Pobiedy po nowemu
Jest to na pewno jedno z najciekawszych osiagniec sezonu 2003 w gorach Azji Srodkowej. Silna wyprawa Miedzynarodowego Klubu Alpinistycznego (MAK) z Krasnojarska i Nowosybirska, pod wodza Jurija Bajkowskiego z Moskwy, poprowadzila nowa droge na Pik Pobiedy -- przez 2,5-kilometrowe piony polnocnej sciany pika Armenia. W dniu 19 sierpnia, po 12-dniowej wspinaczce, na szczycie Pobiedy rozsiadla sie radosna 8-osobowa ekipa, w skladzie: Wladimir Archipow, Jewgienij Bakalejnikow, Oleg Chwostienko, Siergiej Czeriozow, Petr Kuzniecow, Aleksandr Michalicyn, Gleb Sokolow i Siergiej Filatow. Na scianie zalozono 2 obozy, droga wiedzie przez grozacy obrywami wielki lodowy balkon.
Trudnosci skalne i lodowe byly bardzo duze, mimo to robiono do 10 wyciagow dziennie. Po osiagnieciu kopy Armenii, jeszcze 4 dni trzeba bylo isc grzbietami -- caly czas powyzej 7000 m -- do glownego szczytu Pobiedy, gdzie raz jeszcze zabiwakowano. Zejscie droga normalna przez Pik Wazy Pszaweli i Przelecz Dzika (5250 m) zamknelo oryginalny trawers najwyzszej gory Tien-szanu. Wejscie stanowilo manewry przed planowana na rok przyszly wyprawa MAK w Himalaje, a zespol krasnojarski wczesniej uczestniczyl w skalnym championacie w Kaukazie, gdzie zdobyl I miejsce.
Chciec to moc
Proby przelamywania w gorach barier zdrowotnych siegaja w wiek XIX, ostatnio jednak sa coraz czestsze. W koncu sierpnia 2003 na alpejski Matterhorn weszla wraz z mezem Kelly Perkins, ktora w r. 1995 -- po ostrej wirusowej chorobie -- od smierci uratowal przeszczep serca. Jej wejscie filmowal wyspecjalizowany w takich przedsiewzieciach Michael Brown, m.in. autor filmu o wejsciu na Everest niewidomego Erica Weihenmayera. Kelly wystawila sie na gorska probe nie po raz pierwszy. Poczynajac od r. 1996 weszla ona na szereg szczytow, m.in. Half Dome w Yosemite, Kilimandzaro i japonska Fudzisan. Na ten ostatni wyniosla w podziece prochy swego dawcy. Przy uprawianiu alpinizmu problem stanowi to, ze wskutek uszkodzenia nerwow w trakcie operacji, serce zle komunikuje sie z mozgiem i nie otrzymuje niezbednych sygnalow, np. o potrzebie przyspieszenia akcji w zwiazku z wysokoscia. "Wejscie na Matterhorn nie jest latwe nawet dla wytrenowanego alpinisty -- mowi filmowiec Brown -- wspinaczka z przeszczepionym sercem stanowi wyzwanie zgola niezwykle."