GS/0000 IVAN GALFY 07/2011
Ivan Galfy
Ivan Galfy w Smokowcu w r. 1978. Fot.Jozef Nyka
Rodzili sie okolo r. 1930, wirusa tatrzanskiego polykali w lata wojny lub krotko po wojnie, dzis osiagaja zwolna wiek krytyczny i odchodza, odchodza, odchodza... W lipcu z naszej strony m.in. Karol Jakubowski (*1926) i Tadeusz Kozubek (*1929), na Slowacji – Ivan Galfy a wczesniej, w koncu czerwca, w Czechach, Jiri Pacl. Galfy to w taternictwie i alpinizmie slowackim postac o historycznym wymiarze. Urodzil sie we wsi Nemecka (Partizanska) Lupca 15 lipca 1933 r., czyli dokladnie w dniu otwarcia Chaty pod Waga, ktora uwazal za swa blizniaczke i w ktorej pozniej czesto swietowal urodziny. Tatry poznal jako mlody turysta, w r. 1949 juz sie wspinal. Szybko osiagnal wysoki poziom i zaslynal z trudnych nowych drog (np. na zach. scianie Gierlachu 1953, wsch. scianie Lomnicy 1957, w Granatach Wielickich) i pierwszych przejsc zimowych (na Rumanowym, Lomnicy). W "Tatrach Wysokich" WHP wymieniany jest przeszlo 60 razy. Jego najczestszym partnerem bywal Ivan Urbanovic – o ich zaspole mowilo sie "Ivanovci". "Dzieje taternictwa w dekadach szostej i siodmej naznaczone sa dokonaniami tej dwojki" – czytamy w "Jamesaku" 1993. W latach 1956, 1963, 1966 z powodzeniem wspinal sie w Alpach, w latach 1958–1963 bawil piec razy w Kaukazie (m.in. Dychtau od poludnia, polnocne flanki Mizirgi, Szcheldy, Dzangitau). W tym czasie zasmakowal w wyprawach. W r. 1965 wyjechal w Hindukusz, gdzie dokonal 7 pierwszych wejsc, m.in. na Kohe Dosti (6435 m), Qala-i Panja (6328 m), Kohe "Iames" (6210 m). W r.1967 wszedl nowa droga (pn.-zach. grania) na Tirich Mir (7706 m) oraz na wtedy jeszcze dziewicze Dir Gol Zom (6778 m, 12 VII) i Tirich Mir West I (7487 m, 20 VII). W latach 1969 i 1971 byl organizatorem i kierownikiem dwoch wypraw na Nanga Parbat (8125 m). Druga z nich dokonala V wejscia na szczyt, dluga droga Buhla, sam Galfy wszedl na Pd. Chongra (6448 m) i na Rakhiot Peak (7074 m). W latach 1973 i 1976 kierowal wyprawami na Makalu (8481 m) – pierwsza rozpoznala teren, druga dokonala V wejscia na szczyt, nowa droga przez wsch. sciane. W r. 1979 wyprawa pod jego wodza dotarla do wysokosci 7400 m na Jannu (7710 m) – w 1981 nastapila powtorka, tym razem z podwojnym sukcesem: wejsciami na Jannu (nowa droga) i na Kangchenjunge (IX wejscie). W trojce na szczycie Jannu znalazl sie syn Ivana, Robert Galfy. W r. 1984 byl liderem wyprawy na poludniowa sciane Lhotse Shar (III wejscie na szczyt, I pd.-zach. filarem). W sumie prowadzil w Himalaje 8 wypraw, ostatnia byl w r. 1987 Everest – z ambitnym celem ale bez szczytowego sukcesu. Nosilo go tez po innych gorach. Tak np. w r. 1975 znalazl sie w Ameryce Poludniowej, gdzie wszedl na szczyty Chacaltaya (5350 m), Illimani (6500 m) i Huascaran (6768 m). Na wyprawach najwazniejszy byl dla niego duch zespolowosci.
Ivan Galfy z synem
Popradzki Staw, wrzesien 1981. Ivan Galfy z synem Robertem. Fot. Jozef Nyka
"Ekipe dobieram z czolowych wspinaczy, ale bez wybujalych indywidualnosci" – mowil. Jako ratownik dbal o bezpieczenstwo wspinaczy, choc i tak na Makalu stracil dwoch z nich: Jana Kounickiego na pierwszej i Karela Schuberta na drugiej wyprawie. Chociaz zakonczone sukcesem, wypraw tych nie uwazal za wygrane. Sam nie stanal na zadnym 8-tysieczniku, choc mial po temu okazje i warunki. Uwazal, ze musi sie skupiac na calosci wyprawy a nie na wlasnych ambicjach. Z uznaniem wypowiadal sie o wysokosciowych sukcesach Rosjan – "v tomto smere sa mi pacia aj Poliaci" – dodawal w wywiadach. Pytany w rozmowie z "Jamesakiem" o mile chwile, przypomnial powrot z Nanga Parbat, kiedy w Smokowcu przekrzykiwaly sie 4 orkiestry a wiwatujace tlumy byly wieksze niz na 1 Maja. Na Hradczanach przyjal ich prezydent Ludwik Svoboda, ktorego Ivan w r. 1970 prowadzil na Gierlach, a ktory po ekipe przyslal swoj prezydencki samolot. Z jego 8 wypraw w Himalaje, 5 zakonczylo sie wejsciami na szczyty, 10 ludzi stanelo na 8-tysiecznikach. Jego zaslugi dla himalaizmu czechoslowackiego sa prawdziwie wiekopomne. Poza wszystkim, umial wynajdowac problemy i – podobnie jak u nas Andrzej Zawada – nie bal sie najwiekszych wyzwan, czego przykladem poludniowe zerwy Lhotse. "Gdyby nie Galfy – mowi Zoltan Demjan – w latach 80. nasz maly kraj nie bylby jednym z trzech glownych rozgrywajacych w Himalajach."
Rownolegle udzielal sie organizacyjnie, byl czlonkiem wladz klubowych, za swe dokonania zbieral odznaczenia i honory – w r. 1961 otrzymal tytul mistrza sportu, w 1965 zasluzonego mistrza sportu. Byl jednym z paru pierwszych zawodowych ratownikow tatrzanskich. Prace ratownicza rozpoczal w r. 1953 i poswiecil jej 48 lat zycia, z tego 25 lat jako naczelnik. We wrzesniu 1976 otrzymal nominacje na naczelnika Horskiej Sluzby na cala Slowacje i wytrwal na tym urzedzie do r. 2002. Wniosl wiele w rozwoj HS i jej europeizacje. "Pod wzgledem sprzetu i ratowniczych nowosci Slowacy nas wyprzedzili" – wspominal po latach Jozek Uznanski. – "Wielu rzeczy sie od nich nauczylismy." Po zmianie ustroju, przeprowadzil szczesliwa reorganizacje sluzby. Pisywal artykuly i dogladal powyprawowych publikacji ksiazkowych, w r. 1978 wyszla jego ksiazka "Makalu", napisana wespol z Milanem Krissakiem. Zmarl w Hagach Wyznich 16 lipca po dlugiej i ciezkiej chorobie. Jego gorscy towarzysze i wychowankowie – a w jego wyprawach wzielo udzial 100 ludzi – zegnaja w nim nie tylko obdarzonego charyzma organizatora i lidera, ale takze wyjatkowego czlowieka – wszyskim zyczliwego, wyrozumialego, emanujacego optymizmem i pogoda ducha. Dla nas Polakow byl – obok Puskasa – jednym z najczesciej widywanych i najblizszych slowackich przyjaciol.
Jozef Nyka
GS/0000 SENIORZY WIOSNA 2011 07/2011
Oba nasze wiosenne spotkania byly, jak zawsze, udane. W skalkach zebralo sie przeszlo 30 osob, czyli wiecej niz w ostatnie lata. Mam nadzieje, ze to nowe miejsce powoli zdobedzie zwolennikow. Nad Morskim Okiem – a byl to zlot XIX – pogoda byla niezla zas liczba uczestnikow rekordowa: przeszlo setka, w zwiazku z czym trzeba bylo zajac rowniez stoliki na werandzie. Na prosbe Alka Lwowa wynotowalam 80-latkow – doliczylam sie 20, choc nie wszystkich dat jestem pewna. Nie brakowalo osob z okolicy dziewiecdziesiatki. Zagranice reprezentowali Mietek Kolakowski i Henio Bednarek "Parkins" z zonami. Na przyjazd tym razem dala sie namowic Danka Baranowska "Toczka", onegdaj jedna z najlepiej wspinajacych sie dziewczyn. Male grupki smialo wyruszaly w gore, byly wypady na Rysy, Szpiglasowa i Szpiglasowy Wierch, Wrota Chalubinskiego, nawet Zadniego Mnicha, Jurek Wala i Wojtek Kapturkiewicz jezdzili na nartach. Kilkoro mlodszych seniorow dotarlo na spotkanie przez Zawrat. Tradycyjna msze sw. odprawil ks. Krzysztof Gardyna, tradycyjnym spiewom przewodzila Krysia Dolebska z Warszawy. Wracalam ze spotkania z Barankami, w Zakopanem odwiedzilismy grob Zdzicha Dziedzielewicza, ktoremu czyjas reka postawila donice z krzakiem kosowki.
Barbara Morawska-Nowak
Moko'11
Co roku w niedzielne rano seniorzy pozuja do zbiorowej fotografii na tle Mieguszowieckich i Mnicha. Fot. Wojciech Kapturkiewicz
GS/0000 DLUGIE CIENIE K2 07/2011
3 sierpnia minie 25. rocznica smierci Wojciecha Wroza w trakcie zejscia z K2 (8611 m). Z tej okazji Staszek Handl wspomnial go nastepujaco: "Niesamowity gosc, pod jego opieka rozpoczalem wspinanie na poznanskiej Cytadeli i w skalkach a potem w Tatrach. Dla nas, rozpoczynajacych przygode ze skala, byl »bogiem« i nim pozostal. Absolutnie kompletny wspinacz, skuteczny, elegancki w kazdym skalnym ruchu. Dla wszystkich rozpoczynajacych wspinanie byl zawsze mentorem i dawal nadzieje, ze w Poznaniu, tak daleko od gor i skalek, tez mozna ostro zaloic. To m.in. dzieki niemu Poznan zaczal sie liczyc, i tak jest do tej pory. Mysle o nim czesto, jest na pewno w kazdym z nas i tak juz zostanie. Nie minal sie, wspina sie po lepszych Gorach i tam na pewno tez jest »bogiem«." Tyle Staszek Handl. A przeciez nie zapominajmy, ze na tymze K2 smierc Wojtka o miesiac poprzedzil tragiczny lot Tadzia Piotrowskiego (10 lipca 1986), zas w tydzien po Wojtku rozegral sie dramat Dobroslawy Miodowicz-Wolf, niezapomnianej "Mrowki". I o tych dwojgu nie mozna mowic inaczej, jak w superlatywach.
Rudaw Janowic
Wojtek Wroz
Wojtek Wroz w maju 1978 roku. Fot. Jozef Nyka
GS/0000 WIESCI Z KARAKORUM 07/2011
Lato 2011 w Pakistanie nie bylo nadzwyczajne, ale jak na zmienna pogode i polityczne wibracje w kraju – calkiem niezle. Osmiotysieczniki "wzbogacily sie" o pol setki wejsc. Dokonywano ich gromadnie, a daty odpowiadaja "oknom" pogodowym. Broad Peak mial na wierzcholku 9 gosci – w jednym dniu 25 lipca. Na Gasherbrum I weszlo 10 osob, wszystkie 13 lipca. Dla Wlocha Maria Panzeriego byl to 13 osmiotysiecznik. Gasherbrum II notowal – jak zwykle – duzo wieksza frekwencje. Na jego szczycie stanelo 29 osob: 5 w dniu 14 lipca, pozostali 22 lipca. Wloch Carlos Pauner zaliczyl swoj 12 osmiotysiecznik. W grupie 5 Iranczykow na szczyt weszla piekna Leila Esfandyari, ktora niestety podczas zejscia stracila zycie. Nie byla nowicjuszka – w r. 2008 stanela na Nanga Parbat, w 2010 doszla do 7500 m na K2. Poszczescilo sie tym razem Polakom – z czubka Gasherbruma II zameldowali sie 22 lipca Aleksandra Dzikowna i Jacek Teler, czlonkinia ich zespolu byla tez Ukrainka Maryja Chytrykowa. K2, ktory w ostatnich sezonach nie dopuscil nikogo do szczytu, tym razem jest oblegany z obu stron, a wsrod oblegajacych jest dwoje Polakow: od poludnia Kinga Baranowska (z Fabrizio Zangrillim) a od polnocy Darek Zaluski (w ekipie Gerlindy Kaltenbrunner). Do konca lipca proby zalamywaly sie w niepogodzie, pewna nadzieja w sierpniu. Z nizszych szczytow slychac o ladnym wejsciu Rosjan Denisa Wierietienina i Jewgienija Baszkircewa na obelisk Trango – droga hiszpanska i to w zaledwie dwa dni (36 wyciagow, 21–22 lipca). Kilka grup dziala w Dolinie Charakusa. Trojka amerykansko-kanadyjska poprowadzila droge jednym z filarow turni nazwanej Fida Brakk (Jenga Spur, 6–7 lipca, V+, 5.11R, A0, 1050 m). Trzy zespoly planowaly nowe drogi na K7 (6942 m), zawiodla jednak pogoda. W poprzednim numerze pisalismy o Wlochach pod Latokiem I – wyprawa wycofala sie wskutek niebezpiecznych warunkow na scianie. Anonsowany przez nas w GS 5/2011 baskijsko-argentynski plan wejscia grania Mazeno na Nanga Parbat takze nie powiodl sie, podobnie jak pozniejsza proba na "Kinshoferze". Zapowiadalismy tez nowa droge na K2 silnej trojki rosyjsko-francuskiej. Nic z tego nie wyszlo, a Aleksiej Bolotow, Yannick Graziani i Christian Trommsdorff przerzucili sie pod zachodnia sciane Gasherbruma IV, z ktorej wycofali sie w sniezycy z wysokosci 6000 m. Nagroda pocieszenia bylo szybkie wejscie na Broad Peak Grazianiego i Bolotowa. Wciaz jednak przybywaja nowe wyprawy, w toku jest tez wyprawa 4 dziewczat z Ukrainy i Rosji, ktore atakuja NW sciane Great Trango Tower. Sa to Ania Jasynska, Marysza Koptewa, Galina Czibitok i Jewgienija Kuroczkina.
GS/0000 ZLOTE MYSLI ZE SZCZYTOW 07/2011
Mysli o gorach i wspinaniu
Andrzej Matuszyk: Mysli o gorach i wspinaniu – Sentencje, refleksje, obrazy. Gory Books 2010. Niezwykle dzielo – nasz alpinizm nie mial dotad podobnego. Tytul i akademicki w tonie wstep nie obiecuja latwej lektury, okazuje sie jednak, ze ksiazka wciaga jak dobra powiesc. A mozna ja czytac na rozne sposoby, od poczatku, od konca, na wyrywki – najlepiej jednak smakowac jej tresc po trochu. Michal Jagiello nazywa ja "Facynujacym witrazem w kosciele pod wezwaniem Gorskiej Antropologii Kultury". Czytelnik cofa sie miedzy ukochane wierchy i miedzy dawnych, czesto juz zmarlych, przyjaciol, w ktorych nagle odkrywa blyskotliwych intelektualistow. Niektore sentencje chcialoby sie miec na biurkowym kartonie, inne na kartce przypietej do spakowanego w gory plecaka. Ze strony autora, skadinad do tej pracy predestynowanego jak nikt inny – benedyktynski trud, rozlozony, jak przyznaje, na wiele lat. Spis zrodel obejmuje 400 pozycji, a sa wsrod nich nawet takie drobiazgi, jak zeszyciki naszej "Biblioteczki Historycznej". Od tekstow nie mniej ciekawy jest indeks. Do glosu dochodzi poltorej setki zlotoustych, rekordzista co do liczby cytatow jest – tak czesto pogardzany – Jan A. Szczepanski, po okolo 30 przywolan maja Michal Jagiello, Wojciech Kurtyka, ks. Roman Rogowski, po okolo 20 Wanda Rutkiewicz, Kukuczka, Wilczkowski – za to na jedna tylko dwuwierszowa notke zasluzyl tak przeciez plodny literacko Schramm. Do autorskiego wstepu dodac by mozna, ze zapewne – a nawet na pewno – nie wszystkie przytaczane mysli wyszly z ust ich rzekomych autorow. Pamietamy znanego dziennikarza, ktory zwierzal sie, ze w wywiadach z niektorymi (tez znanymi) alpinistami sam tworzy i pytania, i odpowiedzi. W jeszcze wiekszym stopniu dotyczy to pomocnikow w pisaniu autobiograficznych ksiazek. Na 277 stronach tomu zabraklo nam sentencji paru europejskich gorskich myslicieli, takich jak Kugy, Steinitzer, Meyer (Oskar), Rudatis, Devies, ale takze celnych zdan Malczewskiego (Rafala) czy Arna Puskasa, a moze nawet – choc to inny kaliber – cietych powiedzonek Aresztanta, Druciarza, Bogusia Slamy. No a Sabala? Uznaj to, Kochany Autorze, za zachete do przygotowania drugiego tomu. Ksiazke zredagowali redaktorzy krakowskich "Gor", oni ja tez wydali. Bledow przemknelo sie niewiele – sprostujmy przynajmniej jeden (s. 245): Jano Sawicki to calkiem inna osoba anizeli "Szmaciarz" Jerzy. A prof. Andrzejowi Matuszykowi z serca podziekujmy za pomysl i realizacje ksiazki – w imieniu czytelnikow, ale takze autorow zaszczyconych przywolaniami, szczegolnie tych licznych, ktorzy osobiscie juz nie wyraza swojej wdziecznosci.
Jozef Nyka
GS/0000 Z NASZEJ POCZTY 07/2011
Przeczytalem czerwcowy GS – w artykule "Kochajmy szpargaly" milo mi bylo znalezc slady mojego malego wkladu w nasze gorskie media. Poprawki wymaga historia rubryki "Alpinizm" w pismie "Karkonosze": ukazywala sie ona nie od lat 70. lecz od r. 1983, a po moim wyjezdzie z kraju przez dluzszy czas redagowal ja Wojciech Jarocinski. Kacik Alka Lwowa w "Sigmie" nazywal sie "Alpinarium". Alek mial tez inne stale kolumny, chyba w "Wieczorze Wroclawia" i w Magazynie "Gazety Robotniczej", mam nadzieje, ze sam pomysli o uzupelnieniach. Jerzy Kolankowski sporo publikowal w prasie regionalnej ("Nowiny Jeleniogorskie", "Karkonosze", takze w rubryczce "Alpinizm"), stalej kolumny z tego co wiem nie prowadzil. O wspinaniu duzo tez pisywal popularny dzis autor ksiazek, Henio Piecuch, ale zdaje sie rowniez tylko od czasu do czasu. Z "Taternikiem" jestem na biezaco. Ostatni numer jest bardzo ciekawy, choc brakuje mi troche informacji wspinaczkowej z gor wysokich, srednich i ze skalek. Najblizszy zeszyt ma byc poswiecony polskim "piachom", glownie Hejszowinie. Na stronie internetowej PZA czytam notatke Jerzego Porebskiego o Izbie Pamieci Jurka Kukuczki. Autor stwierdza, ze izba jest skromna, no i ze gdyby to bylo na Zachodzie... Znajac troche Zachod, ciekaw jestem, gdzie tu tak sie dba o pamiec nawet najwybitniejszych alpinistow. W lipcu odwiedzil nas moj siostrzeniec Tomek, mlody oficer, swiezo po powrocie z Afganistanu. Bylismy na krotkim wyjezdzie w Kolorado. Troche wspinania (Rifle), no i rowery gorskie. Dzieki rowerom poznalem okolice Crested Butte. Najladniejsza dolina w CO, jaka ogladalem – kilometry okrytych kwiatami lak. A w ostatni weekend bylismy w New. W Meadow pusciutenko, my zas stale szukamy skaly na nowosci. Pozdrawiam bardzo serdecznie wszystkich Znajomych i Przyjaciol w kraju – Wladek Janowski czyli Rudaw Janowic
Mount Crested Butte
Wspomnienie z niedawnej wycieczki – Mount Crested Butte w Kolorado. Fot. Rudaw Janowic
GS/0000 VARIA 07/2011