GS/0000 I ZNOWU UMKNAL NAM ROK 12/2008
Rok 2008 byl, jak i poprzednie, o wiele za krotki, ale dla taternictwa w sumie nie najgorszy. W gorach swiata o Polakach znow bywalo glosno. Nasze zespoly wspinaly sie na wszystkich kontynentach – w wielkich scianach Andow, Patagonii, Yosemite, Afryki, Grenlandii, Pamiru, Chin, nie mowiac o Karakorum czy Himalajach. Grotolazi zbierali sukcesy odkrywcze nawet na Wyspie Wielkanocnej, gdzie 18-osobowa wyprawa pod wodza Andrzeja Ciszewskiego wyszukala ok. 300 jaskin wulkanicznych, po czesci z cennym inwentarzem archeologicznym. 11 maja na Dhaulagiri (8167 m) staneli Robert Szymczak i Artur Hajzer (47, piaty 8-tysiecznik). W Azji Wysokiej obok tradycyjnego nurtu 8-tysiecznego zaznaczal sie kierunek sportowy, a nawet eksploracyjny we wciaz slabo poznanych gorach Chin (Mayer Kangri Janusza Majera). Szlagierem roku polskiego bylo przejscie polnocnej sciany Pharilapcha (6017 m), o czym osobna notatke zamiescilismy w poprzednim numerze. Autorzy tego wyczynu – Michal Krol, Andrzej Sokolowski i Przemek Wojcik – nagrodzeni zostali przez Ministerstwo Sportu i Turystyki. Kilka milych niespodzianek sprawily nam panie. Kinga Baranowska weszla na Manaslu i na Dhaulagiri – dwa osmiotysieczniki w ciagu jednego sezonu. Karolina Adamowska, Magdalena Fischer, Marta Czajkowska uczestniczyly w przejsciach wielkich scian a Edyta Ropek wywalczyla Puchar Swiata we wspinaniu na czas, co w kraju przynioslo jej zaszczytna nagrode "Jedynki". Kto ciekaw szczegolow polskiej aktywnosci 2008 niech siegnie po ogloszona przez PZA liste 18 nominacji do owej nagrody, tradycyjnie wreczanej podczas Krakowskiego Festiwalu Gorskiego. Ciesza polskie nazwiska w swiatowych oknach internetu, cieszy odradzanie sie naszej kiedys tak bitnej kadry wielkogorskich wspinaczy. Zarzad PZA wystepuje z nowymi inicjatywami – jedna z nich bylo powolanie w jesieni Komisji Himalajskiej, ktorej prowadzenie powierzono Danucie Wachowej (czlonkowie: Janusz Kurczab, Janusz Majer, Ewa Pankiewicz, Janusz Skorek i Krzysztof Wielicki). Do priorytetow Komisji nalezy zamiar odbudowy zenskiego teamu wyprawowego. Dobrze dzieje sie w klubach, przoduje wsrod nich Warszawski, liczacy ok. 800 czlonkow (po Arturze Paszczaku prezesem jest obecnie Marcin Miotk). Kluby organizuja wyprawy i wyjazdy a jeden z nich obchodzil w tym roku "okragly" jubileusz: o swoim chlubnym polwieczu przypomnial Polski Klub Gorski (prezes Wojciech Branski).
Pomyslnie rozwija sie ruch seniorow, od lat animowany przez Basie Morawska-Nowak. Ozywcze wiosenne spotkania nad Morskim Okiem sciagaja po setce lub wiecej ludzi – tegoroczne dedykowane bylo 100-leciu schroniska, przez oficjeli fetowanemu 11 pazdziernika. W szczycie stolu biesiadnego obok prezesa Onyszkiewicza zasiadl patriarcha Zdzich Dziedzielewicz (92). W wielu klubach odbywaja sie stale spotkania weteranow – w Warszawie organizuje je w pierwsze czwartki Andrzej Sobolewski. Do milych spotkan okazji dostarczaja tez coraz to liczniejsze festiwale i przeglady filmow gorskich – z dziesiatym w tym roku wspanialym Explorers Festival w Lodzi na czele. Niektorzy seniorzy – mlodsi ale i starsi – wciaz widoczni sa w gorach. Jerzy Wala jest niemal co niedziele w Tatrach lub Alpach, Slazacy i Krakowianie jezdza w skalki, ostro wspina sie Maciek Popko, w egzotyczne krainy wyjezdza Marek Janas, urzadzane sa wypady "wapniakow" na inne kontynenty, jak te opisane przez Andrzeja Piekarczyka w GS 02/08 i GS 10/08. W Ameryce slawy przyczynia nam Gierek Malaczynski (65), ktory po kilka razy w roku zwycieza w swej grupie wiekowej (powyzej 50 lat) w gigantycznych maratonach. Koledzy seniorzy pracuja nad ksiazkami, Ryszard Kowalewski urzadza wystawy malarstwa, Jacek Kamler nakrecil udany film ze Zbyszkiem Skoczylasem jako narratorem, liczni zaangazowani sa naukowo – Jerzy Niewodniczanski, Maciej Popko, Andrzej Paczkowski, Zbigniew Jaworowski, Zdzislaw Ryn, Jacek Kolbuszewski, Antoni Gasiorowski – to tylko paru z wieloosobowej czolowki.
Polskie media wysokogorskie ustabilizowaly sie, z pozycji lidera nie schodza "Tatry" TPN, ktore prezentuja swiatowy poziom redakcyjny i edytorski a pod wzgledem tematyki coraz szerzej odbieraja chleb "Taternikowi". Bardzo dobre sa krakowskie "Gory" i poznanski "npm", ambitne wlasne organy prasowe maja niektore kluby, jak np. "A/Zero" KWW. W ciagu roku wyszly "Wierchy" 2006 i "Pamietnik PTT" 2006–2007. Jesli chodzi o "Taternika", male wibracje sprawila kolejna zmiana na stanowisku redaktora naczelnego, ktorym po Januszu Kurczabie zostala Jagoda Adamczyk-Ceranka z Poznania. Spod jej reki wyszly juz dwa zeszyty (1–2 i 3 2008), swiadczace o tym, ze przy nowych dla siebie sterach poczula sie calkiem pewnie. W dystrybucji informacji wazne miejsce zajmuja strony internetowe – chwalone jest "Wspinanie", coraz tresciwszy staje sie portal PZA, swoje okienka maja nie tylko liczne kluby ale i poszczegolni mistrzowie skaly i lodu. Nie bez satysfakcji stwierdzamy, ze w serwisach Google coraz czesciej – trudno powiedziec dlaczego – przywolywany jest... nasz skromny "Glos Seniora". W gazetach o alpinizmie duzo pisze Monika Rogozinska, w "Tygodniku Podhalanskim" dwie strony wysokogorskie ma do dyspozycji Apoloniusz Rajwa. Ksiazki sypaly sie jak z rogu obfitosci, wystarczy sledzic odpowiednie rubryki "Tatr", o ktore dba ekspert w osobie Wieslawa A. Wojcika. Szczegolne zaslugi ma tu wydawnictwo "Stapis", ktorego determinacji (i ciezkiej pracy Malgosi i Jasia Kielkowskich) zawdzieczamy kolejne tomy Wielkiej Encyklopedii Gor i Alpinizmu, choc nie tylko. Bardzo obiecujaca serie "Tatry. Sprawy i ludzie" zapoczatkowaly Wydawnictwa TPN tatrzanskimi ksiazkami Wieslawa A. Wojcika (GS 10/08) i Krzysztofa Pisery (GS 10/07). W listopadzie i grudniu w soboty biegalismy po kioskach, by nabyc kolejne czesci "Polskich Himalajow" – suto ilustrowanych ksiazek napisanych przez Janusza Kurczaba, z dolaczonymi filmami na DVD. Koncepcja i realizacja projektu: Grzegorz Boguta, Jerzy Porebski i Krzysztof Wielicki.
Stwierdzmy na koniec z gorycza, ze z okazji swiat Bozego Narodzenia 2008 napiszemy kartek mniej, niz rozsylalismy dotad. Glos Seniora w kazdym numerze pochylal sie nad mogila kogos z bliskich przyjaciol. Z koncem roku 2007 odeszli nieodzalowani Andrzej Sklodowski i Ryszard W. Schramm, w czerwcu legion wspinaczkowych uczniow osierocil Bogdan Krauze, niespodzianie odmeldowali sie Zbyszek Jurkowski i Maciek Baranowski, a jako nestora seniorzy lzami zegnali prof. Tadeusza Orlowskiego, dla wielu przyjaciela i taternickiego wychowawce. Grotolazi stracili swoja ikone w osobie Przemyslawa Burcharda, zas pod koniec roku pozegnala nas taternicka matrona Slaska i zywa kronika tamtejszego srodowiska, Basia Momatiukowa. Wspomnijmy ich przy wigilijnych stolach i podziekujmy im zbiorowo za to, ze wspoltworzyli nasz maly wysokogorski swiatek i byli z nami w szczesliwych latach naszej gornej i chmurnej mlodosci. Sami z pogoda patrzmy w przyszlosc, ufni, ze da nam jeszcze niejedna Gwiazdke i niejeden Nowy Rok. Wszystkim wszystkiego najlepszego!
Jozef Nyka
GS/0000 70 LAT TEMU 12/2008
Najstarsi z nas pamietaja, mlodsi wiedza z lektury. Korzystajac z hitlerowskiego demontazu Czechoslowacji, Polska upomniala sie o kilka spornych skrawkow przy wspolnej granicy, m.in. o Tatry Jaworzynskie. Wkroczenie polskich wojsk na pretensyjny teren zostalo przez Czechow i Slowakow uznane za "noz w plecy", a niespelna rok pozniej, we wrzesniu 1939, posluzylo zbratanej juz wtedy z Niemcami Slowacji za pretekst – mocno akcentowany w tamtejszej prasie – do militarnego udzialu w rozbiorze Polski – jako trzecia sila, choc zwykle pamieta sie tylko o dwoch. Przewlaszczeniu obu dolin status prawny nadal uklad praski Chvalkovski-Papee z 1 listopada 1938 roku. Polskie tankietki wjechaly do Podspadow i Jaworzyny a nasze tygodniki pelne byly zdjec z tej operacji. Gwardia Hlinki – pisano na Slowacji – byla gotowa do obrony, lecz z Bratyslawy przyszedl rozkaz zaniechania bratobojczej walki. Nie obeszlo sie jednak bez ofiary: na Przyslopie polegl mjr Stefan Rago. Nasze pretensje mialy tlo historyczne, geograficzne i narodowosciowo-etniczne. Nie ma co taic, ze racje wynikajace z historii byly nikle, natomiast geograficzne i etniczne wcale mocne: hale w dolinach Bialej Wody i Jaworowej nalezaly do polskich gmin Spisza Zamagurskiego, a obie doliny ciazyly ku Polsce i w jej strone kierowaly swoje wody.
Nasza administracja objela Jaworzyne, ale w komisji delimitacyjnej wciaz trwaly targi o szczegoly granic. Ostateczny ich przebieg zostal ustalony 10 grudnia. Polowa Tatr Wysokich nalezala odtad do Polski a jej najwyzszymi szczytami staly sie Zadni Gierlach i Lodowy (oba wtenczas po 2630 m). Jednak nasze ambicje siegaly podobno dalej: w listopadzie Slowakow porazila wiadomosc, ze Polska zglasza pretensje do calosci dobr Hohenlohego, ktore obejmowaly tez odsprzedany w r.1925 panstwu czechoslowackiemu majatek Hagi Wyznie – z cala Dolina Mieguszowiecka i polowa Batyzowieckiej. Oburzenie na Slowacji bylo powszechne. Niemiecka (!) Deutsche Allgemeine Zeitung, dla ktorej sprawa zaboru Sudetow byla tylko "zazegnaniem kryzysu", nazywala Polakow agresorami i uzurpatorami, prasa slowacka pelna byla wrogich komentarzy, m.in. mozna bylo przeczytac, ze slowaccy mieszkancy wyrzucani sa z domow na bruk a na Przeleczy pod Kopa polskie posterunki strzelaja do turystow. W wyliczeniach oplakiwanych strat nie brakowalo 550 jeleni, 300 saren, 250 kozic i 55 rzadkich wtedy w Europie koziorozcow.
Tymczasem nasz Wojskowy Instytut Geograficzny naniosl nowe granice na swoje "setki", podobnie jak Zwolinski na czesc nakladu arkusza "Tatry. Czesc wschodnia" 1:40 000. Wydrukowane ekstra male wycinki "setki", dodatek specjalny do "Wiadomosci Sluzby Geograficznej", otrzymaly nazewnictwo polskie. Do roboty ruszyla ekipa WIG i wykonala pomiary do wschodniego arkusza mapy 1:20 000 – z opracowaniem i drukiem niestety nie zdazono. Jaworowa i Biala Woda pozostaly w naszych granicach przez zaledwie 10 miesiecy. We wrzesniu 1939 r. zagarneli je Niemcy i w listopadzie wraz ze Spiszem Zamagurskim formalnie przekazali Slowacji. Problem wrocil na krotko po II wojnie ale to juz opowiesc na inna jubileuszowa okazje. Wydarzeniom jaworzynskim znakomite i swietnie ilustrowane studium historyczne poswiecily "Tatry" 4/2008.
GS/0000 CO DALEJ Z UIAA? 12/2008
18 pazdziernika na zaproszenie Iranskiej Federacji Gorskiej odbylo sie w Teheranie doroczne Walne Zgromadzenie UIAA. W programie byly zmiany statutu organizacji, dyskutowano tez projekt wlaczenia sie do ruchu olimpijskiego. Jednak najpowazniejsza sprawa byla powzieta juz jakis czas temu decyzja Alpenvereinu niemieckiego i austriackiego oraz austriackiej VAVO o wystapieniu z dniem 31 grudnia 2008 z UIAA. Decyzje uzasadniono nazbyt zawodnicza orientacja Unii – z zaniedbaniem problemow alpinizmu tradycyjnego, choc w gruncie rzeczy chodzic moze o odsuniecie dzialaczy DAV i OAV od gremiow kierowniczych, w ktorych panosza sie male kluby. Decyzja ta jest prawdziwym ciosem dla UIAA, ktora traci dwie najsilniejsze i dotad najhojniejsze organizacje z przeszlo milionem czlonkow (polowa calej masy czlonkowskiej). Unia skupia nadal ok. 85 towarzystw i klubow, jednak przyklad Niemcow i Austriakow moze byc zarazliwy. W jej publikacjach o calej przykrej sprawie panuje dziwna cisza, a w internecie sprawozdania z zebran sa "not for public view". Milcza tez Monachium i Wieden. Za wyjatkowej rangi zaslugi przyznano czlonkostwo honorowe Unii Pitowi Schubertowi, w czym my okazalismy sie szybsi o cale 20 lat (Pit zostal czlonkiem honorowym PZA w r.1989). Najblizsze zebranie zarzadu Unii odbedzie sie w styczniu w Bledzie w Slowenii a walne zgromadzenie 7 pazdziernika 2009 w Porto w Portugalii – tematami maja byc m.in. zabiegi o powrot DAV i OAV pod wspolny sztandar. Polskie zainteresowanie Unia – powstala przeciez kiedys z naszej inicjatywy – jest od szeregu lat niemal zadne.
GS/0000 "TATERNIK" W WYSOKIEJ CENIE 12/2008
W dniu 13 grudnia uczestniczylem w Warszawie w XXVII Aukcji Ksiazek i Grafiki Domu Aukcyjnego Lamus. Obok wspanialych starodrukow, grafik i map, na licytacje trafily wyjatkowo rzadkie dwa roczniki okupacyjne naszego "Taternika". Oba roczniki (XXIV z.1–4 w trzech woluminach oraz XXV z.1–4 w jednym woluminie) byly zachowane w dobrym stanie, z recznie wklejanymi zdjeciami, m.in. z pierwszej wyprawy w Himalaje. Cena wywolawcza wynosila 600 zl za rocznik. Zostaly sprzedane za odpowiednio 1450 i 1700 zl. Szczesliwy nabywca niedlugo jednak cieszyl sie z cennego nabytku, albowiem z prawa pierwokupu w cenie wylicytowanej skorzystala Biblioteka Narodowa. Z innych gorskich staroci oferowane byly m.in. przewodnik po Tatrach dra Augusta Otto z 1925 r. za 280 zl, "Osadnictwo pasterskie i wedrowki po Tatrach i na Podtatrzu" Zofii Holub-Pacewiczowej z 1931 r. oraz stosunkowo rzadkie "Zbojnictwo na Podhalu" Zdzislawa Wrobla z 1926 roku. Z zalem musze stwierdzic, ze coraz mniej gorskich cymeliow pojawia sie na polskich aukcjach.
Marek Maluda
GS/0000 ZE SWIATECZNEJ POCZTY 12/2008
Wladyslaw Janowski, Filadelfia.
Jesien uplynela nam na wyjazdach, Hania dotarla nawet do Europy. Ja bylem monotematyczny – jezdzilem tylko do New do West Virginii, gdzie mamy od niedawna wlasny punkt oparcia. Bardzo to miejsce polubilismy, choc to az 7 godzin jazdy, ale jak sie ma motywacje, odleglosc nie gra roli. Poznaje dokladnie doline Meadow, jest tam jeszcze troche nietknietej skaly, ostatnio napalilem sie nawet, zeby zaczac robic wlasne drogi. Od wiosny do jesieni nie wspinalem sie, chcialem podleczyc bolacy lokiec. Duzo jezdzilem na rowerze, obliczylem, ze przez caly rok przejechalem ok. 3000 mil. Do "srebrnej" Mai Wloszczowskiej jeszcze mi daleko, ale spodobal mi sie gorski rower. A czy wiecie, ze rodzicami Mai sa Ewa i Rysiek z niegdysiejszej czolowki sportowej Sudeckiego KW? Rysiek uczestniczyl m.in. w wyprawie na Annapurne Poludniowa.
Ingeborga Cochlin, Londyn.
Oboje z Piotrem jestesmy na emeryturze i latem bylismy na skalistym zachodnim wybrzezu Walii. Wspinaja sie tu alpinisci, majac pod nogami wzburzone morze. Nasza corka Caroline otrzymala w tym roku dyplom na uniwersytecie w Liverpoolu zas syn Daniel pracuje jako nauczyciel, a poniewaz skonczyl kurs mountaineering leadership – prowadzi mlodziez na wspinaczki w skalki i gory. Wszystkim klubowym Przyjaciolom zyczymy wesolych swiat i bogatego w gorskie radosci Nowego Roku.
Roman Redziejowski, Zyrafa.
Zamiast tradycyjnej choinki przesylam zdjecie z Hawiarskiej Drogi na Malolaczniak. Minionego lata odwiedzilem Tatry po raz pierwszy po 43 latach. Gory znalazlem tam, gdzie je zostawilem, niestety rozdeptane przez tlumy turystow. Z drugiej strony wspaniale uczucie, ze cale Tatry sa dostepne, tak jak kiedys, zanim znalazlem sie w nich po raz pierwszy. Wejscie na Malolaczniak bylo rozliczeniem jednego z moich otwartych rachunkow z Tatrami. Kiedys, chyba w wieku 14 czy 15 lat, spedzilem pare dni w schronisku na Przyslopie Mietusim (dzisiaj tam tylko trawa), ogladajac przez lunete zolnierza WOP, ktory pod Ciemniakiem dzien i noc pilnowal Ojczyzny przed szpiegami z bratniej Czechoslowacji. O zblizeniu chocby do Kobylarza nie bylo mowy, coz dopiero wypad na Czerwone Wierchy! A teraz Schengen i granicy nikt nie pilnuje – tyle sie pozmienialo... No a za kilka dni Gwiazdka, wiec wszystkim gorskim przyjaciolom i znajomym wesolych swiat i dobrego, prawdziwie udanego Nowego Roku!
Zyrafa
GS/0000 NOWINKI Z WYPRAW 12/2008