27.07.2001 BUŁGARZY NA BROAD PEAKU 07/2001 (8)
Chciałbym przekazać wiadomość o wyprawie bułgarskiej na Broad Peak (8051 m), stanowiącej przygotowanie do wyprawy narodowej na K2 w roku przyszłym. Kierownikiem jest Nikołaj Petkow. W dniu 22 lipca 2001 o godz. 11.45 Gospodin Dinew osiągnął Broad Peak -- Rocky Summit (8035 m). Razem z nim szła dwójka Amerykanów. Pogoda była kiepska: mgła, wiatr, trudno się było zorientować co jest co. Partner Dinewa, Petko Rajkow, zrezygnował na wysokości ok. 7600 m. Następnego dnia o godz. 11.30 Petko Totew i Stanimyr Żeliazkow weszli na główny wierzchołek Broad Peaka (8051 m). Razem z nimi do Rocky Summit szedł 2-osobowy zespół estoński, który się w tym miejscu zatrzymał. W ciągu dalszej 1 godziny i 15 minut dwaj Bułgarzy pokonali grań między Rocky Summit a szczytem głównym. Jest to przypuszczalnie pierwsze w tym sezonie wejście na Broad Peak Main. Nasi alpiniści nie znaleźli na nim żadnych śladów poprzednich wejść, a dzień wcześniej Dinew wraz z Amerykanami zastali na Rocky Summit flagi chińsko-pakistańską i argentyńską.
Kierownik wyprawy, Nikołaj Petkow, jest bardzo doświadczonym alpinistą. Był jednym z naszych zdobywców Mount Everestu, wszedł na Dhaulagiri, ma też na swoim koncie południowe ściany Aconcagua i Piku Kommunizma. Na Trango Nameless Tower zrobił drogę słoweńską, a zimą ściany Eigeru i Matterhornu. Do kompletu tzw. Korony Ziemi brakuje mu tylko Góry Vinsona. Od r. 1999 jest prezesem Federacji Bułgarskich Klubów Alpinistycznych. Ma 43 lata i tytuł doktora.
Petyr Atanasow

Naszym kolegom bułgarskim gratulujemy sukcesu, a Piotrowi naprawdę znakomitej polszczyzny. Jego informacja niemal nie wymagała redakcyjnej ingerencji!
26.07.2001 "ROCK & ICE" CZYLI WIELKI SEZON W USA 07/2001 (8)
Ukazał się 110 już (VIII--IX/01) numer "Rock & Ice", drugiego po "Climbing'u" magazynu wspinaczkowego w USA. Tematem wiodącym jest "Spojrzenie na Amerykę". Do przedstawienia swoich impresji redakcja zaprosiła trzech znanych fotografów spoza Stanów, reprezentujących trzy różne kraje i także różne style twórczości. Starali się oni odpowiedzieć na pytanie o różnicę pomiędzy amerykańskim wspinaniem a resztą świata. Francuz Olivier Appourchaux przedstawił zdjęcia ze Smith Rock, Yosemite, Rifle. Na jego fotografiach, robionych niekiedy z długą migawką, rejestrującą dynamikę wspinania, widzimy gwiazdy tej klasy co Francois Legrand i Yuji Hirayama. Zapytany o główną różnicę pomiędzy Ameryką i Francją, Appourchaux odpowiedział: "Żywność. Wybór był bardzo ograniczony: zawsze kończyliśmy na chybcika czymś meksykańskim, gdzie wszystko było zbyt pikantne. I nigdzie nie podaje się po godzinie 21." Z kolei Holender Wilfried Zwaans przedstawił fotografie tylko z piaskowcowego rejonu Red River Gorge w Kentucky. Oprócz ujęć na znanych drogach, jak "Table of Colors" czy "Ro Shampo", pokazał kilka czarno-białych i mocno kontrastowych zdjęć z coraz modniejszego boulderingu. Trzecim autorem jest Australijczyk Simon Carter, którego wspaniałe kolorowe zdjęcia pochodzą z Mt. Charleston, Red Rocks, Owens River Gorge, Mill Creek, Zion, Moab, Indian Creek i Yosemite (już od samych nazw aż w głowie się kręci). Czy oglądając te prace zauważa się coś odmiennego we wspinaniu amerykańskim? Na pewno można do tego zaliczyć unikalne w skali całego świata miejsca, jak chociażby Indian Creek w Utah, z wielokilometrowymi ciągami koronkowych skał, czy wystrzelający tuż nad drogą granitowy monolit El Capitan.
Cofnijmy się jednak do pierwszych stron czasopisma, gdzie w dziale "Cliff Notes" uwagę zwracają informacje o śmiałych i szybkich przejściach z wiosennego sezonu na Alasce, określanego już jako "najlepszy w historii wspinania w Alaska Range". Zespoły rwały do góry po ekstremach w rekordowych czasach, a nowe drogi powstały rykoszetem od góry do dołu pasma. I prawie wszystkie zespoły wspinały się "na lekko". Jako najlepsze dokonanie sezonu uważa się przejście zespołu Rolando Garibotti i Steve House, który pokonał Infinite Spur (2800 m, 5.9 granit i lód 85 stopni) na Mt. Foraker w niezwykle krótkim czasie 25 godzin. Zejście ze szczytu przez Sultana Ridge o długości ok. 10 km zajęło im 20 godzin. Poprzednio najszybsze przejście "Infinity" trwało 7 dni. "Wzięliśmy tylko jedna linę -- powiedział później House -- zakładając, iż po 4 godzinach będziemy na tyle wysoko, żeby nie chcieć już wracać." Drogę porównali do Cassina na Denali. Oprócz gospodarzy, w innych ważnych przejściach uczestniczyli Brytyjczycy (Ian Parnell, Kenton Cull) oraz Słoweniec Marko Prezelj (pierwsze klasyczne "Moonflower" na Mt. Hunter ze Stephenem Kochem -- zob. GS 7/2001). Przy okazji warto wspomnieć o polskich nowych drogach na Alasce (niewzmiankowanych jeszcze w "Rock & Ice"). Jacek Masełko, Ryszard Pawłowski i David Sorric poprowadzili nową drogę wybitnym 800-metrowym filarem na północnej ścianie najwyższej z Mendenhall Towers -- pomiędzy pierwszą (zachodnią) i drugą (główną) turnicą (w całym masywie Mendenhall wyróżnia się aż 7 samodzielnych wierzchołków). Przejście zajęło im 5 dni, droga liczy sobie 24 wyciągi, trudności 5.10d w skale oraz śnieg i lód 50-70 stopni. Na wierzchołku zameldowali się 24 czerwca. Dwa dni później, 26 czerwca, Masełko i Sorric zrobili nową drogę na północnej ścianie pobliskiej Rabbit Ears (8 wyciągów, trudności do 5.10b).
Dodajmy na zakończenie, że magazyn "Rock & Ice" w Polsce można kupić w niektórych sklepach Empiku, adres w sieci www.rockandice.com
Władysław Janowski
26.07.2001 ZŁA WIADOMOŚĆ Z KARAKORUM 07/2001 (8)
Nieszczęście spotkało rosyjską wyprawę atakującą południowo-zachodnią ścianę Latoka III (6949 m) w Karakorum. 19 czerwca wyprawa dotarła do Askole, a 22--23 czerwca założyła bazę w dolinie Baintha Lukpar. Poważne kłopoty wynikły z zaginięcia podczas transportu lotniczego ładunku gazu. W dniach 26--29 czerwca cała ekipa (wraz z lekarzem) dokonała aklimatyzacyjnego wejścia na Latok VI. 7 lipca zaczęto właściwe wspinanie, pokonując trudne partie lodowe w dolnej ćwiartce urwiska (podstawa ściany leży na wysokości 5000 m). Dalej droga wiodła lewą stroną skalnego bastionu -- nocowano na platformach biwakowych. Trzeciego dnia wspinaczki minięto najwyższy punkt osiągnięty latem 2000 roku. Wreszcie udało się pokonać bastion i dotrzeć do pólka śnieżnego, nazwanego Tomahawkiem w 4/5 wysokości ściany. Trudności były tu już mniejsze, za to w lodzie i śniegu pełno było wiszących kamieni. Drogę do szczytu zamykało kolejne skalne spiętrzenie. 19 lipca wielka lawina kamienna zmiotła ze ściany Igora Barichina z Petersburga, który spadł 1500 m. Nie wiadomo skąd zeszła -- mówią jego partnerzy -- spadła jak meteoryt. Rosjanie ściśle przestrzegają zasady, by rodziny zabitych nie dowiadywały się o stracie z mediów, toteż konsternację w bazie wywołał fakt wymknięcia się wiadomości o wypadku, o którym w Moskwie usłyszano z amerykańskich "EverestNews". W ciągu 2 dni zespół wycofał się zjazdami, by szukać ciała kolegi, nie ma informacji, czy szturm będzie kontynuowany.
O drugiej już wyprawie rosyjskiej na Latok III i w połowie zrealizowanym ambitnym programie "Russkij put' -- stieny mira" szerzej pisaliśmy w GG 6/2001 w dniu 2 czerwca. (jn)
26.07.2001 JASKINIE LATEM 2001 07/2001 (8)
Na sezon letni 2001 r. nasi speleolodzy zaplanowali szereg wypraw jaskiniowych, z których siedem znalazło się w rejestrze Polskiego Związku Alpinizmu.
 miejscekierownikplan
1Leoganger Steinberge w AustriiAndrzej Ciszewskikontynuacja badań systemu Lamprechtsofen, próba odnalezienia połączenia głównych ciągów z otworem C3, co powiększyłoby o dalsze metry deniwelację jaskini (od niedawna drugą pod względem rozpiętości na świecie)
2Hoher Göll w AustriiPiotr Tambor z Wielkopolskiego KTJ i Marek Wierzbowski z STJ Wrocławkontynuacja eksploracji z zamiarem jej zakończenia, ponieważ wygasają zezwolenia na działalność w tej jaskini
3Masyw Kanin na granicy Włoch i SłoweniiTomasz Tomaszekdalsza eksploracja jednej z głębokich jaskiń, rozpoczęta 2 lata temu
4Tennengebirge w AustriiHalina Zyzańska z klubu "Bobry" w Żaganiukontynuacja dotychczasowej eksploracji
5Karpaty Południowe w RumuniiStanisław Kotarba z KKTJ Krakówrozpoznanie obiecującego jaskiniowo masywu Mehendinti
6Picos d'Europa w HiszpaniiMarek Jędrzejczakkontynuacja eksploracji, prowadzonej od kilkunastu lat
7RumuniaWiktor Bolekeksploracja wodnego połączenia Izbucla de la Tauz z Coiba Mare (nurkowanie)
Hanna Wiktorowska
25.07.2001 EROZJA NA DUŻYM SOKOLIKU 07/2001 (8)
W lipcu br. na popularnym wzgórzu Sokolik (642 m) w Sokolich Górach w pobliżu Jeleniej Góry, najwyższym szczycie tego pasma i doskonałym miejscu widokowym, doszło do niebezpiecznego obrywu skalnego. Na wieńczącym szczyt Sokoliku Dużym, na dolny taras widokowy, z którego wspinacze zwyczajowo wieszali wędkę na południowej ścianie (tzw. Nitscha), obsunął się z okolic wierzchołka półtoratonowy (wg ostrożnych szacunków) blok, powodując znaczne zniszczenia szczytu i zasłonięcie dolnego tarasu. Mniejsze odłamki poleciały niżej, niszcząc prowadzące na szczyt kręcone schody, w tym także ozdobne słupki z żeliwa (nie spawalne, więc trudne do naprawienia). Obecnie wejście na Sokolik Duży jest zamknięte, trwają również ustalenia, kto ma usunąć powstałe zniszczenia i poważne zagrożenie. Przyczyna obsunięcia się skał nie jest dotąd znana, choć zdaniem wielu osób katastrofy można było uniknąć. O niebezpieczeństwie obrywu w linii spadku schodów mówiło się od jakiegoś czasu. Sprawą bezskutecznie próbowano zainteresować jednostki odpowiedzialne za ten teren, tj. gminę Myslakowice i lasy państwowe. Obie one tłumaczyły się brakiem funduszy na podobne przedsięwzięcia. Zwróćmy jednak uwagę, iż Sokolik Duży jest jedną z największych atrakcji Rudaw Janowickich -- na jego wierzchołek w sezonie wchodzi co dnia co najmniej kilkadziesiąt osób, z czego większość stanowią zwykli piechurzy. Nie trzeba mieć wiele wyobraźni, żeby zauważyć jak wielkie niebezpieczeństwo stwarzała dla nich zagrożona erozją góra.
Przy okazji przypomnijmy krótką historię tej skały, gdyż być może właśnie budowa schodów i udostępnienie jej szerokim masom w jakiejś mierze przyczyniły się do jej dzisiejszego stanu rzeczy. Na Sokoliku Dużym pierwsze schody wybudowano w r. 1885. Były to 72 kamienne i drewniane stopnie, zastąpione później metalowymi. Na samym wierzchołku zbudowano zakrywający go w całości taras z ławkami. W latach późniejszych Sokolik Duży połączono z bliźniaczym Sokolikiem Małym -- z pomocą drewnianej kładki, rozmontowanej po r. 1945, jak się wydaje -- na całe szczęście. Generalny remont tej konstrukcji odbył się w r. 1976. Erozja na Sokoliku Dużym nie raz już dawała o sobie znać. Zimą 1984--85 obsunęły się bloki dolnej części filara zachodniego, stwarzając niechybne ryzyko dalszych obrywów, zaś w zimie 1987--88 wysunął się groźnie następny wielki blok w tej części masywu. Pozostaje pytanie o to, co dalej? "Zniszczenia wyglądają strasznie, szkoda samego Sokolika. Najgorsze jest jednak to, że to wcale nie koniec" -- napisał do mnie Marek Pisarski, wiceprezes Sudeckiego Klubu Wysokogórskiego. Jest wiele innych miejsc, które w podobny sposób mogą zakończyć swój żywot. Dałoby się to zatrzymać, tak jak kiedyś powstrzymano rozpad słynnej Barbarine w Saskiej Szwajcarii, tylko skąd wziąć na to pieniądze?
Władysław Janowski
24.07.2001 KORONA HIMALAJÓW 2001 (IV) 07/2001 (8)
Zmiany na liście zdobywców całej wielkiej himalajskiej czternastki nabierają tempa. Po wejściach na K2 w dniu 22 lipca mamy ósmego finalistę w tej konkurencji i pierwszego reprezentanta Azji, którym jest Koreańczyk Park Young-Seok (38). Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami (patrz niżej), wchodził on z aparaturą tlenową, drogą normalną czyli Granią Abruzzów. Natomiast bez wsparcia tlenowego wszedł na K2 Tyrolczyk Hans Kammerlander, który wybrał drogę Basków czy inaczej Česena. Ma on teraz w dorobku 12 ośmiotysięczników. W tabeli zdobywców 5 najwyższych szczytów Globu, tj. Everestu, K2, Kangchendzöngi, Lhotse i Makalu, Young-Seok i Kammerlander zajmują miejsca 18 i 19. Po raz drugi wszedł na K2 Sherpa Sherap Jangbu -- dotąd jedynym dubeltowym zdobywcą K2 był Czech Josef Rakoncaj. Duże szanse wejścia na szczyt K2 ma też Czeszka Soňa Vomačková. Łączna liczba wejść na K2 przekroczyła 190 i przy sprzyjającej pogodzie może sięgnąć 200. Miejmy nadzieję, że bez zmiany pozostanie druga strona bilansu, czyli lista ofiar (niespełna 50), chociaż o tragicznym wypadku słychać z Latoka III.
Eberhard Jurgalski, Lörrach
24.07.2001 PIĄTY NUMER "N.P.M." 07/2001 (8)
Czasopisma fachowe powinno się oceniać po 5 rocznikach, poznański "Magazyn Turystyki Górskiej n.p.m." dorobił się na razie 5 numerów, jego profil nie jest więc ciągle jeszcze zarysowany. W spisie zawartości m.in. rozmowa z twórcami Golec uOrkiestra, wspominki z pobytu w Dolinie Bezingi w Kaukazie, historia powstawania gór, prezentacja rejonu Ślęży, poradniki fotograficzny i turystyczny, 10 kolumn fotografii -- starej i nowej... Trampom przyda się przegląd studenckich baz namiotowych, cenny jest artykuł Krzysztofa Sadowskiego "Skąd się biorą góry", w sposób popularny przybliżający czytelnikom niełatwą problematykę. Pismo sprawuje "patronat medialny" nad poznańską wyprawą na Diran, za którą podąża aż do osady Minapin. Redaktor naczelny, Piotr Pustelnik, przypomina o niebezpieczeństwach gór i potrzebie rozsądku w ich pokonywaniu, ale autor artykuliku o szczytach Tatr zachęca turystów nie tylko do łamania przepisów parków narodowych (Kopy Liptowskie) ale i do chodzenia z fantazją, czyli "po spasztach Durnego". Od nru 5 jako stała kolumna płatna pojawia się "Magazyn Tatrzańskiego Parku Narodowego", podobny do tego w "Tygodniku Podhalańskim". Kolegom redaktorom przypominamy, że warto pamiętać także o drobiazgach, takich np. jak wysokości szczytów na s. 53--54 (nieaktualne od r. 1955) czy humorystyka nazewnicza na mapce na s. 16. (jn)
21.07.2001 KOCHANE ZDROWIE 07/2001 (8)
W czasopiśmie "The New England Journal of Medicine" z dnia 12 lipca 2001 r. na stronach 107--114 zamieszczono ciekawy i ważny artykuł przeglądowy, poświęcony chorobie wysokościowej ("High-Altitude Illness", autorzy Peter H. Hackett i Robert C. Roach). Napisano w nim m.in. o nowych badaniach, sugerujących że ostra choroba wysokościowa może być rezultatem niewłaściwych mechanizmów kompensujących w obrzęku mózgu. U ludzi z mniejszym stosunkiem objętości płynu mózgowego do objętości mózgu może łatwiej dość do rozwoju ostrej choroby wysokościowej. Innymi słowy: ci z mniejszym mózgiem i dużą ilością wody w mózgu lepiej znoszą duże wysokości. Artykuł zawiera 76 pozycji bibliograficznych. Warto dodać, że Peter H. Hackett problematyką choroby wysokościowej zajmuje się od wielu lat, a jego opracowanie "Mountain Sickness: Prevention, Recognition and Treatment" (1980) winno być znane każdemu lekarzowi wyprawowemu.
Władysław Janowski

Obserwacje poczynione przez rosyjskich naukowców zwiększają szanse wyjścia z hipotermii. Rozgrzewanie zamrożonego ciała stwarza liczne trudności. Jeśli tkanki poddawane są odtajaniu, zanim wróci w nich krążenie krwi, komórki nerwowe obumierają na skutek braku tlenu. Dlatego ważne jest, aby odmrożenia leczyć z pomocą powolnego ogrzewania -- lekko letnią wodą. Rosyjscy naukowcy donoszą, że znaleźli metodę na rozwiązanie tego problemu, jak na razie dającą zadziwiające wyniki w badaniach na zwierzętach. Kiedy ciało ludzkie ulega oziębianiu, funkcje organizmu ustają stopniowo. W temperaturze ciała 30°C ustępują dreszcze, przy 25° ustaje oddychanie, a gdy temperatura spada do 23° przestaje bić serce. Czynności organizmu zanikają wskutek akumulacji wapnia wewnątrz komórek, które pod wpływem niskich temperatur tracą zdolność usuwania jego nadmiaru ze swego wnętrza do krwi. Naukowcy teraz potrafią zatrzymać ten proces, poprzez stosowanie substancji EDTA -- związku chemicznego, który jest używany także do usuwania nadmiaru wapnia z krwi.
www.mounteverest.net -- tłum. Anna Beutler
21.07.2001 ZENON WĘGRZYNOWICZ 07/2001 (8)
Zbigniew Jaworowski przekazał nam kolejną smutną wiadomość: 19 lipca podczas wypoczynkowego pobytu na Teneryfie utonął kąpiąc się w morzu jego tatrzański partner z końca lat czterdziestych, Zenon Jan Węgrzynowicz. Urodzony w lipcu 1929 r., zmarły miał za sobą niedługą (ok. 5 lat) lecz intensywną karierę tatrzańską: wszyscy pamiętamy go z pierwszego przejścia żlebu z Małej Rogatej Szczerbiny, zwanego Żlebem Węgrzynowicza (z Tadeuszem Nowickim -- 24 VIII 1950). Dużo chodził w zimie i ma szereg pierwszych przejść zimowych. Do jego tatrzańskich partnerów należeli Zbigniew Jaworowski, Andrzej Manda, Adam Dobrowolski, Ryszard W. Schramm, Czesław Łapiński, Zbigniew Rubinowski, najczęściej jednak Tadeusz Nowicki. Część z nich pożegnaliśmy już w ostatnich latach, a nawet miesiącach. Najpierw związany z Krakowem, później ożenił się z koleżanką klubową, Teresą Hildt i przeniósł się do Warszawy, gdzie pracował naukowo, specjalizując się w hematologii. Do Koła Krakowskiego KW wstąpił w r. 1947 (formalnie 1 stycznia 1948), członkiem zwyczajnym został w jesieni 1948. Na klubowych kursach pracował jako instruktor, uczestniczył w imprezach masowych, np. w pamiętnej alpiniadzie na Orlej Perci w r. 1953. W początku lat 50. był aktywnym działaczem KW a potem PTTK, 26 czerwca 1954 został sekretarzem Prezydium nowo utworzonej Sekcji Alpinizmu ZG PTTK. Był dobrym pływakiem i przyczyną tragicznego utonięcia mógł być, zdaniem Zbyszka Jaworowskiego, zawał serca. (jn)
18.07.2001 TU CHAMONIX, MÓWI TEDDY 07/2001 (8)
Z początkiem wakacji, jak zwykle, zwaliły się na nas tłumy turystów. W pogodne dni z Chamonix wyrusza 200--300 osób z zamiarem wejścia na najwyższy szczyt Europy (zdjęcie). W drugi weekend lipcowy (7--8) Mont Blanc chciało zdobyć 3 członków wycieczki rowerowej z Aix-en-Provence w wieku 48, 60 i 62 lat. Sportowcy aklimatyzowali się kilka dni i zrobili parę mniejszych dróg śnieżnych. Na Mont Blanc prowadził ich bardzo doświadczony przewodnik, 56-letni Michel Cullard (dyplom ENSA 1971). Po noclegu w "Cosmiques" ruszyli w kierunku szczytu, mimo iż Météo France ostrzegało, że z południa nadciąga załamanie pogody. Silny wiatr zwalniał tempo wspinaczki, a w rejonie szczytu na zespół runęła prawdziwa nawałnica. Wichura 150 km/h, temperatura -30°C. Czwórka próbowała ją przeczekać, ale piekło trwało 8 godzin. "Nikt tego nie przetrzyma" -- mówią przewodnicy. Wezwane o godz. 14 pogotowie PGHM nie było w stanie wystartować. Toteż rozproszeni alpiniści zginęli z wychłodzenia i wyczerpania -- o 18.30 żandarmi znaleźli zlodzone ciała. Stwierdzili, że przewodnik pozostał z klientami do końca, choć sam miał szansę, by się uratować. Gazety poświęciły tragedii całe strony, jak np. "Le Dauphiné" z 9 lipca.
Wcześniej opinię poruszał inny temat: wspominany na naszych łamach proces Marca Batarda (GG 6/2001). Rzecz dotyczyła wejścia na Cho Oyu dwa lata temu, kiedy Marc zawrócił niedaleko szczytu, powodowany względami bezpieczeństwa. Jego klientka, 48-letnia milionerka Anna Collet, uznała to za zerwanie kontraktu i odmówiła zapłaty drugiej połowy honorarium, w kwocie 30 000 F. Do aktu oskarżenia włączyła także niewłaściwy, jej zdaniem, wybór wariantu drogi, jak i to, że przewodnik zniesławił ją swymi wypowiedziami publicznymi. Sfery przewodnickie broniły Batarda, trybunał jednak uznał racje klientki. W dniu 28 czerwca obradował sąd apelacyjny, który podtrzymał werdykt niższej instancji. Niestety, życie dopisało sprawie brutalny finał: w przeddzień rozprawy Anna Collet wystartowała z lotniska Megeve własnym 1-silnikowym samolotem, niebawem jednak zawróciła zapewne wobec defektu maszyny. Samolot runął z dużej wysokości w bok od pasa startowego i rozbił się a potem spłonął. Anna i jej 3 pasażerowie zginęli na miejscu. Pani Collet była miłośniczką sportów ryzyka, 22 maja w ramach wyprawy komercyjnej weszła na Mount Everest.
Stosunkowo mniej uwagi prasa poświęca wydarzeniom pod K2, gdzie do samotnego ataku na południową ścianę (drogą Kukuczki) szykuje się mieszkaniec naszej doliny, Christophe Lafaille. Podano, że nocował już w obozie III i że narzeka na złe warunki pogodowe.
Tadeusz Wowkonowicz
18.07.2001 SKŁODOWSCY W CORDILLERA BLANCA 07/2001 (8)
1 lipca nad ranem -- po 8 dniach od wylotu z Warszawy -- Iwona Mosiej-Skłodowska, Waldemar Nowak, Marek Małachowski i Andrzej Skłodowski (58) weszli na Nevado Pisco (5760 m) w Białych Kordylierach w Peru.
Na szczyt wspięliśmy się klasyczną drogą Koganów z 1951 roku. Jest to piękna choć nietrudna (PD) tura lodowa. Wejście zajęło nam 6 godzin -- po nocy spędzonej w namiotach w tzw. Morena Camp na wysokości 4900 m. Pogoda była jak na zamówienie. W czasie dwutygodniowego wyjazdu do Peru, wspięliśmy się -- Marek, Waldek i ja -- na jeszcze jeden szczyt w tej grupie górskiej: -- Carhuac Este (5110 m) w dolinie Llaca.
W Huaraz spotkałem starego przyjaciela -- Iriego Novaka, kierownika licznych wypraw himalajskich, z którym przed 26 laty wspinałem się w Pamirze. Prowadził sporą grupę Czechów na Huascaran. W ogóle, Czechów było zatrzęsienie, zresztą wspinaczy i turystów innych nacji także. Tylko Polaków jak na lekarstwo, i to w górach mających dziesiątki wspaniałych polskich dróg. Ale tak jest już teraz wszędzie.
Andrzej Skłodowski (12 lipca)
18.07.2001 GÓRY I ALPINIZM NR 87-88 06/2001 (7)
Najnowszy numer GiA (okładka) przynosi, niestety, znowu wspomnienia o wybitnych alpinistach. O zmarłym w czerwcu Arno Puškašu, słowackim taterniku i autorze wielu doskonałych przewodników, pisze Józef Nyka. Jacek Okła relacjonuje swój udział w nepalskiej uroczystości poświęconej wielkiemu himalaiście, Babu Chiri, który zginął w kwietniu na stokach Everestu. Z pewnością w lepszy nastrój wprowadzają czytelnika opowiadania o tematyce górskiej. Są to zarówno żartobliwe wspomnienia opisujące przygody znanych taterników, jak i opowiadania beletrystyczne. Stanisław Worwa i Krystyna Konopka przypominają zabawne epizody z życia Jerzego Rudnickiego, "Druciarza". Jacek i Marek Cielniaszkowie raczą nas z kolei serią ciekawych i krótkich opowiadań z Tatr. Jak bumerang wraca na łamy GiA temat Karty taternika i działań jakie podejmowane są przez PZA (w numerze wypowiedzi kilku osób na ten temat). Bardzo ciekawy jest artykuł Witolda Szylderowicza, będący relacją z jego wejścia na Elbrus, a także jak gdyby uzupełniający go tekst Ireneusza Migowskiego Elbrus za 200$ . Poza tym wiele informacji z gór i dolin całego świata, rysunki satyryczne i kilka doniesień z odbywających się w ostatnim czasie zawodów wspinaczkowych. (mn)
17.07.2001 SEZON W KARAKORUM 07/2001 (8)
17.07.2001 KORONA HIMALAJÓW 2001 (III) 07/2001 (8)
Dzięki sieci szybko docierają wiadomości z Karakorum, gdzie warunki są na tyle dobre, że sukcesy odnoszą także złożone z amatorów wyprawy komercyjne. Dotychczasowe wyniki (a nie mamy jeszcze połowy lipca) już powodują przesunięcia na liście kandydatów do grona zdobywców Korony Himalajów (por. GS 2/2001 i GG 7/2001). I tak, w dniu 8 lipca Bask Alberto Inurrategi (zdjęcie) wszedł szczęśliwie na Gasherbrum I (8068 m), a towarzyszył mu Jon Beloki. Na szczycie miał czekan brata Felixa, tragicznie zmarłego rok wcześniej na G II (GG 1/2001). Do pełnej Wielkiej Czternastki brakuje mu już tylko Annapurny. Wejściami w dniu 30 czerwca na Nanga Parbat (8125 m) awansowali Włosi Abele Blanc i Christian Kuntner z Tyrolu. Abele Blanc ma teraz już 12 ośmiotysięczników, brakuje mu jeszcze Annapurny i Dhaulagiri. Podobnie wygląda konto Kuntnera. Wyprawa Przyjaźni Chińsko-Pakistańskiej wejściem na Broad Peak (8051 m) w dniu 1 lipca wyprowadziła z cienia trzech zaawansowanych wysokościowców tybetańskich. Są to Tsering Dorje, Renna Benda i Bianba Tashi (nazwiska pojawiają się w różnych pisowniach) -- wszyscy mają teraz w dorobku po 11 szczytów 8-tysięcznych i po trzy identyczne braki: Gasherbrum I, Manaslu i K2. Do wejścia na drugi szczyt Ziemi szykuje się Hans Kammerlander (44), jeden z nielicznych kolekcjonerów z ambicjami sportowymi (zjazdy ze szczytów na nartach, w planie także zjazd z K2). Podobnie jak Tybetańczycy, i on ma w dorobku 11 ośmiotysięczników. Pewną niewiadomą stanowi Shisha Pangma, z którą główne strony internetowe mają słabszą łączność, a gdzie do grona 7 finalistów może doskoczyć Koreańczyk Hong-Gil Um.
17.07.2001 FESTIWALE, FESTIWALE 07/2001 (8)
Najstarszy i najpoważniejszy z wielu dziś festiwali filmów górskich, w Trento we Włoszech, odbywa się tradycyjnie w sezonie wiosennym, latem dużym wydarzeniem jest nabierający rozmachu "Festival dei Festival" w Breuil-Cervinii u stóp Matterhornu (w tym roku 25--29 lipca, z Lynn Hill w składzie Jury). Natomiast kilka innych dużych festiwali organizuje się jesienią. I tak XXXII edycja Festival International du Film Alpin Les Diablerets w Szwajcarii zapowiedziana jest na dni 22--30 września. Najlepszy film otrzyma Grand Prix des Diablerets, natomiast w poszczególnych kategoriach przyznawane będą "Diables d'Or" (Złote Diabły). Przewidziano też szereg nagród specjalnych. XIX edycja Festival Internacional de Cinema de Muntanya y Aventura "Vila de Torelló" w Hiszpanii odbędzie się w dniach od 16 do 25 listopada 2001. Główną nagrodą jest Złota Szarotka, zaś Srebrne Szarotki przyznawane są najlepszym filmom a) górskim, b) alpinistycznym i c) ekologicznym. Propozycje filmowe winny być nadsyłane do 20 września. W listopadzie z wielkim rozmachem celebrowany jest w Kanadzie Banff Mountain Film Festival, bogaty w imprezy towarzyszące, m.in. światową prezentację książki górskiej. Tegoroczna edycja, XXVI z kolei, odbędzie się od 29 października do 4 listopada. Wśród honorowych gości Festiwalu znajdą się George Band, Harish Kapadia, Ed Webster, Patrick Bérhault, Tomaž Humar, Carlos Carsolio. Ciekawym pomysłem organizatorów Festiwalu było wysyłanie co roku na światowe tournee wyboru nagrodzonych filmów -- The Best of the Festival. Wybór ten odwiedza 20 krajów na 5 kontynentach z łączną frekwencją ok. 120 000 widzów. W początku grudnia odbywa się francuski festiwal filmów górskich w uzdrowisku Autrans niedaleko Grenoble. Ważniejsze festiwale zrzeszone są w założonej kilka lat temu Alliance Internationale pour le Film de Montagne (AIFM). W Polsce spotkania z górskim kinem czekają nas w Lądku Zdroju i w Łodzi, choć kłopoty finansowe nie omijają i ich organizatorów.
17.07.2001 Z AŁMATY POD GASHERBRUMY 07/2001 (8)
Podobnie jak Rosja, tak i inne kraje powstałe z rozpadu ZSRR szybko odrabiają himalajskie zaległości. Wiedzą dobrze, co w alpinizmie ma prawdziwą wartość i wybierają na ogół cele sportowe (I wejścia, I wejścia zimowe, nowe drogi, dziewicze ściany), ale nie gardzą też 8-tysięcznymi standardami. U stóp Gasherbrumów rozbiła w tym sezonie namioty 12-osobowa wyprawa z Kazachstanu -- z 4 uczestnikami z Rosji, Gruzji i Włoch. Alpiniści są w Pakistanie po raz pierwszy, choć wszystkich zaliczyć można do wysokościowej elity. Rosjanin Sergiej Bogomołow ma na koncie 6 ośmiotysięczników, w tym 4 z piątki najwyższych. Wejścia na oba Gasherbrumy powinny pójść im łatwo, jeśli tylko warunki nie będą gorsze, niż obecnie. Kieruje ekipą znany od lat wyprawowiec Erwand Ilinski, jego zastępcą jest 27-letni Denis Urubko. "W Kazachstanie mieszkamy u stóp gór -- mówią oni -- i wspinamy się przez okrągły rok; wszystkie weekendy poświęcamy na treningi." Witając gości w Islamabadzie, szef Adventure Tours of Pakistan, Naiknam Karim, powiedział, że robi wszystko, by góry Pakistanu rozsławić w świecie i cieszy się, kiedy może przyjmować grupy z nowych krajów. W tym roku takimi nowicjuszami są Kazachowie i Estończycy, parę lat temu były grupy z Wenezueli, Iranu i Turcji. Gasherbrumy oblega kilkanaście wypraw i baza stanowi całe miasteczko. Pierwszego w sezonie wejścia na GI dokonał wspomniany w innej notatce Alberto Inurrategi.
08.07.2001 ŚNIEŻNE KOTŁY I OKOLICE 07/2001 (8)
Niegdyś popularne wspinaczkowo Śnieżne Kotły w Karkonoszach, w latach 90. popadły trochę w niepamięć. W ostatnim czasie sytuacja ta powoli zaczęła się zmieniać. Miniony sezon zimowy 2000/01 przyniósł kilka ciekawych powtórzeń w Wielkim Śnieżnym Kotle. Pomiędzy 25 a 31 grudnia 2000 działały w nim dwa zespoły: Tomasz Krawietz i Robert Ubych oraz Krzysztof Hubert Krakowski i Marcin Rutkowski. Pierwszy zespół przeszedł w ciągu jednego dnia direttissimę Turni Popiela i Rysę Diagonalną na Mokrych Ścianach oraz -- następnym razem -- Wielkie Zacięcie na Zębie Rekina. Natomiast druga dwójka skupiła się na zerwach Mokrych Ścian, przechodząc na nich kolejno: Pierwsze Zacięcie, Drugie Zacięcie, Zemstę Nietoperza (jako pierwsi zimą) i Klasyczną. Wszystkie drogi zostały pokonane w całości klasycznie, a to dzięki sprzyjającej i nietypowej jak na tę porę roku aurze. Temperatura wynosiła kilka stopni powyżej zera, nie było szadzi, a niewielkie ilości śniegu leżały tylko na półkach. W późniejszym okresie zimowym zajmowano się eksploracją Kotła Łabskiego (Labsky Dul) po czeskiej stronie Karkonoszy, gdzie na liczących ok. 3 km długości ścianach znajduje się spora liczba ciekawych i stromych lodospadów. Nasi wspinacze zrobili tam dotychczas ok. 20 dróg lodowych o długości od 20 do 150 m. Najtrudniejsze z nich mają wycenę WI5. Sezon letni zaowocował już powtórzeniem klasycznym direttissimy Piotrowskiego i Kolankowskiego (VII-) na Zębie Rekina.
Niestety, w ostatnim czasie dochodzą również niepokojące sygnały o trudnościach w swobodnym dostępie do Śnieżnych Kotłów oraz (także dla nas interesującego) Kotła Małego Stawu w pobliżu Karpacza. Minionej zimy co najmniej dwa zespoły zostały ukarane wysokimi mandatami przez Karkonoski Park Narodowy za złamanie przepisów i wspinanie się w tych miejscach. Wszystkie inne zespoły musiały ukrywać swoją obecność. Sprawa wymaga pilnych rozwiązań i rozmów z KPN, do czego zobowiązał się już Sudecki Klub Wysokogórski. Osobno swoją pomoc w ewentualnych rozmowach z Parkiem zgłosił także Jerzy Kolankowski, nestor wspinania w Karkonoszach. Przypomnijmy, iż historia wspinaczkowa tych rejonów liczy sobie ponad 100 lat i do końca lat 80. wspinanie letnie i zimowe było w pełni akceptowane przez zarządców Karkonoszy, w tym także przez KPN, od chwili jego powołania w r. 1959. Występujące niekiedy problemy z dostępem do Kotłów (zatrzymania przez WOP) miały charakter incydentalny i związane były z bliskością granicy państwowej i jej (w przeszłości) nie zawsze sensownie (czytaj: absurdalnie) pomyślaną ochroną. Ruch wspinaczkowy w Śnieżnych Kotłach było niewielki, w najlepszych latach przez cały sezon przewijało się tam najwyżej kilkanaście zespołów, co z punktu widzenia ochrony przyrody miało niewielkie znaczenie. Jeszcze mniej ludzi wspinało się w Kotle Małego Stawu. Wspinacze nigdy nie spowodowali w Kotłach żadnych zniszczeń! Obiekty szczególnie chronione (jak np. bazalty Małego Śnieżnego Kotła) nie leżą nawet w polu naszego zainteresowania. Kluby (wrocławski, poznański i jeleniogórski, najczęściej obecne w tym rejonie) dbały również o przyrodę swoich Kotłów, wielokrotnie angażując się w różnego rodzaju akcje, jak np. zadrzewianie Karkonoszy czy usuwanie ze Śnieżnych Kotłów olbrzymich ilości śmieci, wrzucanych tam po remontach pobliskich budynków publicznych.
Wszystkie wymienione osoby w powyższym wykazie z Kotłów są członkami powołanego do życia przed dwoma laty stowarzyszenia o nazwie Karkonoski Klub Wysokogórski, z siedzibą w Szklarskiej Porębie. KKW, choć młody, już może pochwalić się wieloma ciekawymi inicjatywami. Klub opiekuje się Kruczymi Skałami, Krzywymi Basztami i kilkunastoma innymi skałami w rejonie Szklarskiej Poręby. W listopadzie 1999 r. ubezpieczono w ringi pierwsze drogi (około 30), w roku następnym odbyły się kolejne podobne akcje. Klub zrzesza nie tylko wspinaczy i sympatyków z okolic Szklarskiej Poręby, ale także z Poznania i Wrocławia -- w sumie 25 osób. Prezesem jest Tomasz Krawietz, jego zastępcą Krzysztof Hubert Krakowski. Finanse na ubezpieczenie dróg pochodziły od Urzędu Miasta Szklarskiej Poręby (promującego w ten sposób swój region) oraz sklepów górskich z Jeleniej Góry, Wrocławia, Poznania i Szklarskiej Poręby. Fachową pomocą służył Tomasz Klis z PZA. Z inicjatywy Klubu (choć za własne pieniądze) Krzysztof H. Krakowski wydał niedawno niewielki przewodnik wspinaczkowy Krucze Skały i Krzywe Baszty (16 stron, format A5, nakład 500 egz., druk laserowy, ręczne zszywanie). Uaktualnione wydanie przygotowywane jest na jesień. Niektórzy członkowie KKW mają już za sobą pierwsze tatrzańskie i alpejskie wspinaczki. Oby tak dalej!
Władysław Janowski (Royersford, PA)
02.07.2001 KORONA HIMALAJÓW 2001 (II) 07/2001 (8)
Kilka miesięcy temu zamieściliśmy notatkę obrazującą stan międzynarodowej rywalizacji w tej konkurencji (patrz GG 1/2001), nawiasem mówiąc "Koroną Himalajów" nazwanej u nas, choć tę wdzięczną nazwę przejęli od nas już też Anglosasi. Do podanych w notatce prognoz dziś możemy dodać kilka uzupełnień. Najbliższy ósmego miejsca na liście już koronowanych głów jest 39-letni Koreańczyk Park Young-Seok, który z końcem czerwca rozpoczął działalność na drodze normalnej na K2 (8611 m), stanowiącym ostatnią brakującą mu do kolekcji pozycję. Oświadczył on, że od wysokości 8000 m będzie używał sprzętu tlenowego, a to z tego powodu, że jego dotychczasowe wejścia w strefę śmierci spowodowały znaczne szkody w jego mózgu, tak że w Korei przechodzi forsowną kurację. Pod K2 bawi również Hans Kammerlander (44), któremu do szczęścia brakuje jeszcze dwóch 8-tysięczników. Aklimatyzował on się w ramach włoskiej wyprawy na Baintha Brakk (Ogre), przez niepogodę zmuszonej do odwrotu z wysokości 6200 m. Hans będzie wchodził na K2 drogą baskijską (Česena) -- z nartami, zamierza bowiem zjechać w dół, podobnie jak to zrobił na Evereście (częściowo) i Nanga Parbat. Twierdzi, że droga nadaje się do tego, z wyjątkiem 50 m skalnej "szyjki". Jeżeli atak na K2 powiedzie się, pozostanie mu już tylko wspiąć się na Manaslu, z którym wiąże smutne wspomnienia z r. 1991. Hiszpan Alberto Inurrategi (32) ochłonął już po śmierci brata (patrz GG 1/2001) i wrócił w góry. Aktualnie bierze się za bary z Gasherbrumem I -- drogą normalną przez Kuluar Japoński. Jeśli wejście się uda, pozostanie mu jeszcze Makalu. Pod swój 13. ośmiotysięcznik, Nanga Parbat (8125 m), przybył Ed Viesturs -- Fin Veikka Gustafsson był jego towarzyszem. Zapowiadali atak stylem alpejskim, udzielali wywiadów, jednak po kilkunastu dniach zwinęli manatki, tłumacząc się trudnymi warunkami. Do kompletu Edowi brak także Annapurny. Natomiast Nanga Parbat jako swój 13. ośmiotysięcznik szturmuje Tyrolczyk Christopher Kuntner (39), w tej samej ekipie jest też Włoch Abele Blanc, mający w dorobku 11 szczytów tej klasy. Od r. 1993 (Cho Oyu) grupową Koronę Himalajów realizuje zespół Czechów, którzy już zdobyli 7 szczytów i aktualnie oblegają K2. W składzie ekipy jest znakomita Soňa Vomačková. (jn)
02.07.2001 KLUB WYSOKOGÓRSKI W POZNANIU 07/2001 (8)
W dniu 24 maja 2001 r. odbyło się Walne Zebranie KW w Poznaniu. Nasz klub liczy obecnie 169 członków -- aż 196 osób trzeba było wykreślić z powodu niepłacenia składek. Ustępujący zarząd przedstawił sprawozdanie z działalności za okres od 28 maja 1998 do 24 maja 2001. W okresie tym klub obchodził 50. rocznicę powstania, której organizacja i przebieg uzyskały wysoką ocenę. Sukcesy organizacyjne nie szły jednak w parze z osiągnięciami wspinaczkowymi, a szczególnie z aktywnością członków w Tatrach. Dość żywa była działalność pozaeuropejska. Tadeusz Kudelski wszedł na Mount Everest, Witold Szylderowicz -- realizujący "Koronę Ziemi" -- na Denali (Mount McKinley) i Górę Vinsona, Tadeusz Kudelski, Andrzej Kozłowski i Maciej Zieliński na Sajamę, Jerzy Kostrzewa na Górę Carstensza (I polskie wejście, również w ramach programu "Korona Ziemi"). Na Ama Dablam stanęli Maciej Sokołowski i Marcin Nowaczyk, pięknym wyczynem było I polskie wejście Tomasza Schrama na San Valentin w Patagonii (GS 2/2000). Minutą ciszy uczczono kolegów, którzy ubyli z naszego grona: Tadeusza Kudelskiego (Everest 18 V 1999), Leszka Malanowskiego (+25 XII 1999), Jana Michejdę (+25 V 1999), uczestnika i organizatora wielu wypraw. Z okazji jubileuszu 50-lecia Klub nadał członkostwo honorowe Włodzimierzowi Jeżakowi, Tadeuszowi Karolczakowi, Przemysławowi Piaseckiemu, Włodzimierzowi Waligórze i Markowi Zierhofferowi. Nowym prezesem Klubu wybrano Jacka Wichłacza, w skład zarządu weszli Maciej Przebitkowski (wiceprezes), Joanna Chudy (sekretarz), Anna Rożek-Grządzielska (skarbnik), Hanna Sulczyńska, Wojciech Grządzielski, Mieczysław Rożek, Włodzimierz Jeżak, Paweł Marchlewicz (strony internetowe, "Luuuz"), Robert Kaźmierski, Maciej Sokołowski oraz Marek Zierhoffer. Mandaty delegatów na Walny Zjazd PZA otrzymali Włodzimierz Jeżak, Jacek Wichłacz i Marek Zierhoffer.
Mieczysław Rożek

Omawiając uroczystości jubileuszowe, prowadzący zebranie Marek Zierhoffer w miłych słowach podziękował ich organizatorom, szczególnie zaś twórcom książki "Klub Wysokogórski w Poznaniu 1950--2000", Mieczysławowi Rożkowi, jako redaktorowi całości oraz współpracującym z nim Antoniemu Gąsiorowskiemu i Maciejowi Przebitkowskiemu. Cała trójka włożyła w to dzieło moc pracy społecznej i starań, by -- z powodzeniem -- skompletować pełen luk materiał i zebrać razem pozrywane wątki. (Red.)
02.07.2001 POLACY W KARAKORUM 2001 07/2001 (8)
Jak informują międzynarodowe strony internetowe, w końcu czerwca w Karakorum pojawiły się dwie wyprawy z Polski. W stronę doliny Nagaru wyruszyła zapowiadana przez nas (patrz GG 4/2001) wyprawa KW Poznań na Diran, którą kieruje Grzegorz Murawicz (40). Wobec problemów finansowych skład ekipy został zmniejszony do osób 4, co jak na trudności góry i raczej średnie kwalifikacje uczestników postawi zespół wobec bardzo ciężkiego zadania. Szczegółów o wyprawie (po części już nieaktualnych) można się dowiedzieć ze strony www.diran-expedition.prv.pl. W końcu czerwca do Islamabadu dotarł też dwuosobowy zespół (trudno mówić wyprawa), którego celem jest Amin Brakk. "Krzysztof Belczyński i Marcin Tomaszewski -- czytamy -- są młodzi i pełni energii, ale nie mają większego doświadczenia, choć Amin Brakk jest szczytem o skrajnych trudnościach. Mimo to są dobrej myśli i liczą na sukces. W Karakorum spędzą 25--30 dni. 1500-metrowe granitowe ściany Amin Brakk przyciągają wspinaczy skalnych i co roku 5--10 wypraw łamie sobie na nich zęby." Dodajmy od siebie, że przewidywany czas pobytu w górach jest zdecydowanie za krótki. W zeszłym roku dwójka baskijska, która poprowadziła trzecią drogę na tę słynną już gładkościenną basztę (zdjęcie), po aklimatyzacji spędziła w ścianie 31 dni (5 VII -- 4 VIII 2000), cały zaś jej pobyt w rejonie trwał prawie 2 miesiące. Oprócz Polaków, w Karakorum czynne są też ekipy innych krajów słowiańskich, kilka z bardzo ambitnymi celami. Rosjanie atakują Latok III (patrz GG 6/2001), Czesi próbują szczęścia na K2, Słoweńcy szturmują zerwy Baintha Brakk E (Ogre E, 7150 m -- patrz GG 6/2001). (jn)