GS/0000 ZMARL WALTER BONATTI 09/2011
Walter Bonatti
Walter Bonatti w r. 2009.
Fot. Pascal Tournaire
Zgasla kolejna z najjasniejszych gwiazd na firmamencie alpinizmu. W dniu 13 wrzesnia 2011 zmarl w Rzymie Walter Bonatti. W latach naszej aktywnosci gorskiej byl swiatowym alpinista nr 1 i naszym niekwestionowanym idolem. Urodzil sie w Bergamo 22 lipca 1930 roku, przygode z gorami rozpoczal w 1948 w Prealpi Lombarde. Jako wspinacz alpejski zaczal od serii pierwszych powtorzen najtrudniejszych drog Dolomitow, Bergell, Alp lodowcowych, szczegolowo wyliczonych w encyklopedii alpejskiej Hiebelera (1977, s.94). Szeroki rozglos przyniosly mu sensacyjne pierwsze przejscia – m.in. wsch. sciana Grand Capucin (20–23 VII 1951), samotne przejscie pd.-zach. filara Petit Dru (17–22 VIII 1955), Filar Narozny Mont Blanc (1–3 VIII 1957), Pilastro Rosso Mont Blanc (5–6 VII 1959), Filar Whympera (6–9 VIII 1964 – z Michelem Vaucherem). O Grand Capucin napisal Hiebeler, ze droga Bonattiego dala poczatek nowoczesnej technice hakowej w grupie Mont Blanc. Rownie glosne byly jego premiery zimowe: droga Cassina pn. sciana Cima Ovest (22–24 II 1953), gran Furggen Matterhornu (20–21 III 1953), Filar Walkera Grandes Jorasses (25–30 I 1963 – z Cosimo Zappellim) a szczegolnie nowa droga pn. sciana Matterhornu – solo i w dodatku zima – przez Messnera nazwana "klassisches Ideal" (18–22 II 1965). O Filarze Bonattiego na Dru Jill Neate pisze, ze byl to "one of the most remarkable feats of Alpine mountaineering". Jako utalentowany reportazysta relacjonowal swoje sukcesy w czolowych magazynach, co dodatkowo je rozslawialo.
W miare swych skromnych mozliwosci, jego sladami starali sie podazac Polacy. W 1957 byli swiadkami jego wspinaczki na Filarze Naroznym, 10–14 VIII 1965 jako pierwsi powtorzyli te droge (G. Malaczynski, J. Warteresiewicz, A. Zawada, R. Zawadzki), w 1971 zrobili jej pierwsze przejscie zimowe (A. Dworak, J. Kurczab, A. Mroz, T. Piotrowski, 5–11 III 1971). W dniach 12 i 13 sierpnia 1966 R. Berbeka, J. Stryczynski, R. Szafirski i A. Zyzak dokonali drugigo w ogole przejscia jego drogi na Matterhornie.
Mial tez sukcesy poza Alpami. W Patagonii w 1958 I wejscie na Cerro Moreno (3536 m, 4 II) i trawers 5 szczytow Cerro Adela (7 II). W 1961 dokonal I wejscia wsch. filarem na Ninashanca (5639 m) i pierwszych wejsc na Cerro Parin Norte (5616 m) i Rondoy Norte (5821 m, 6 VI). W r. 1954 wszedl w sklad ekipy wyprawy wloskiej na K2 i odegral wazna role w ataku szczytowym, z udzialu w nim podstepnie wyeliminowany przez Compagnoniego i Lacedellego. Okolicznosci tej manipulacji wyszly na jaw po wielu latach – szczegoly w naszej "Gazetce Gorskiej" (GG 10/02 z 02.10.2002) a wyznania Lacedellego w GS 06/06. Zawod na K2 w czesci wynagrodzil mu rok 1958, kiedy wraz ze swoim czestym partnerem, Carlem Maurim, dokonal I wejscia (pn.-wsch. grania) na trudny, niemal 8-tysieczny Gasherbrum IV (7932 m, 6 VIII). Jesli chodzi o alpinizm wysokosciowy, byl to sukces jego zycia. Drastyczne wydarzenia czesciej towarzyszyly Bonattiemu w gorach. I tak w r. 1956 otarl sie o smierc Henry'ego i Vincendona po przejsciu Brenvy a w 1961 byl jednym z trzech ocalalych z tragedii pod Centralnym Filarem Freney. Swymi sukcesami budzil w ludziach zawisc. Po r. 1965 wycofal sie z alpinizmu wyczynowego i zajal sie praca reporterska. Jego zejscie ze sceny gorskiej w sile sportowego wieku Reinhold Messner tak skomentowal: Kto jednak zna napasci i zlosliwosci, na jakie byl w miare sukcesow coraz to bardziej narazony, ten zrozumie wrazliwego Bonattiego i przyzna mu racje, ze dzis szuka on przygod jako reportazysta w najdalszych zakatkach swiata". Jego z talentem pisane podroznicze relacje przynosily mu swiatowe nagrody. Z ksiazek alpinistycznych, tlumaczonych na wiele jezykow, wyroznic trzeba "I giorni grandi" 1978, klasyczna "Le mie montagne" (1983, polskie wydanie "Moje gory" 1967) a takze efektowny album "Magia del Monte Bianco" (1984). Ksiazka "K2 storia di un caso" (1995) rzucila swiatlo na brudna afere spod szczytu K2.
Smierc zelaznego Waltera zrobila na swiecie wrazenie. Media gorskie wyliczaja jego osiagniecia, a takze honory jakie go za nie spotkaly, z francuska Legia Honorowa wlacznie. Przypomina sie, ze w r. 2008 otrzymal Zloty Czekan za caloksztalt dzialalnosci, a w 1995 jako pierwszy w ogole godnosc czlonka honorowego UIAA. Jak napisal slowacki "Horolezec", przez dlugie lata ksztaltowal rozwoj, styl i filozofie swiatowego alpinizmu – nalezy mu sie za to gleboka wdziecznosc calej wysokogorskiej spolecznosci.
Jozef Nyka
GS/0000 SMIERC POD ZAWRATEM 09/2011
20 wrzesnia w godzinach wieczornych zginal wskutek upadku podczas zejscia z Zawratu 28-letni samotny turysta. Zwloki znaleziono nastepnego dnia, jak sie okazalo ofiara wypadku byl Jan Dziaczkowski, absolwent warszawskiej ASP, wybitny artysta plastyk mlodego pokolenia, z niezwyklym wyczuciem koloru i formy poslugujacy sie technika kolazu. Gory byly obecne w jego tworczosci, mial w dorobku m.in. cykl prac "Mountains for Warsaw". (Monika Nyczanka) Komentarz do tego smutnego zdarzenia nadeslal nam Pawel Kukurowski: "J.R.R. Tolkien, autor Wladcy Pierscieni, wklada w jednym z rozdzialow w usta czarodzieja Gandalfa nastepujace slowa: «Wielu sposrod zyjacych zasluguje na smierc. A niejeden z tych, ktorzy umieraja, zasluguje na zycie.» Jan J. Szczepanski pisal w swych Uwagach o gorskiej smierci, ze po gorach chodza czesto – jako wspinacze, ale tez jako zwykli turysci – jednostki wybitne pod wzgledem intelektualnym, ktorych tragiczna smierc jest wielka strata dla spoleczenstwa. Tak chyba bylo w tym przypadku. Jan Dziaczkowski byl tylko o rok starszy ode mnie..."
GS/0000 Z RAFALEM NA LINIE 09/2011
Cory Richards (30 lat), Amerykanski fotograf, ktory minionej zimy dokonal w zespole z Denisem Urubko i Simonem Moro pierwszego zimowego wejscia na Gasherbrum II (8035 m – zob. GS 02/11), nakrecil 20-minutowy film z tego wejscia, zatytulowany "Cold" (Zimno – rezyseria Anson Fogel) i okreslany jako wyjatkowo szczery. Dodajmy, ze Richards ma na swoim koncie pierwsze zimowe wejscia w Himalajach – na Taboche (6501 m) oraz Kongde Ri Shar (6093 m). Przez kilka lat mieszkal w Canmore w Kanadzie i dzialal intensywnie w Rockies. Poproszony o przypomnienie z tego czasu czegos szczegolnie przykrego, powiedzial: "Na drodze The Fine Line zaliczylem ok. 25-metrowy lot w malej lawinie, a wspinalem sie z Rafalem Slawinskim i Eamonnem Walshem. Bylem w zlym miejscu w zlym czasie, poruszalem sie jednoczesnie z Eamonnem, kiedy Rafal prowadzil. Zostalem stracony, pociagajac Rafala, ktory zawisl na jednej srubie miedzy nami. Mysle, ze wszyscy czulismy sie troche glupio." (Rudaw Janowic)
GS/0000 SPRAWY UIAA 09/2011
Tegoroczny kongres (General Assembly) UIAA odbedzie sie od 5 do 9 pazdziernika w Katmandu. Wybor miejsca nie byl przypadkowy: ten rok jest swietowany jako Rok Turystyki w Nepalu a zjazd notabli UIAA ma byc jedna z uswietniajacych go imprez. Na majowym zebraniu Executive Board w Paryzu zaplanowano wypracowanie w tym roku zasad szkolenia instruktorow alpinizmu i kierownikow imprez. Komisja Ochrony Gor ma przygotowac instrukcje dla agencji turystycznych i organizatorow wspinania rekreacyjnego. Rozwijaniu szerszej dzialalnosci Zarzadu i agend stoja na przeszkodzie braki finansowe. Niepokoi szybki wzrost deficytu budzetowego UIAA, wykazano m.in. nadmierne wydatki na podroze prezesa, Mike Mortimera. Budzet na r. 2012 ma byc bardziej restrykcyjny. Executive Board rozeslala do krajow czlonkowskich kwestionariusz majacy wysondowac, czego one oczekuja od UIAA. Analiza odpowiedzi posluzy do opracowania strategicznego planu dzialania. Tymczasem eksperci prawni Unii alarmuja, ze rosnie liczba wypadkow, takze smiertelnych, na sztucznych obiektach wspinaczkowych. Z obserwacji wynika, ze centra wspinaczkowe staja sie miejscem spedzania wolnego czasu calych rodzin. Zauwazono, ze wypadkom ulegaja bardzo doswiadczeni wspinacze, do czego moze sie przyczyniac dyskotekowy nastroj hal, z gwarem i muzyka, zaklocajacymi tak niezbedna koncentracje. "Jednakze to wlasciciel czy gospodarz obiektu – przypominaja eksperci – jest odpowiedzialny za zapewnienie bezpieczenstwa przez kompetencje personelu, narzucanie przestrzegania regul, wymuszanie poprawnej asekuracji i efektywny nadzor nad caloscia dzialalnosci."
GS/0000 KASZLIKOWSKI – FICTION? 09/2011
W glosnej sprawie wyroznienia nagroda "Jedynki" w r. 2007 za poprowadzenie drogi Golden Lunacy na Grenlandii powiedziane zostalo prawie wszystko, mimo to wraca ona uparcie, trafila nawet do gazet codziennych. Chcialbym jednak spojrzec na nia nieco inaczej. Rzekome falszerstwa, jakich mieli sie dopuscic w relacjach z wyprawy Dawid Kaszlikowski i Eliza Kubarska, sa tez w istocie pytaniem o nasze media wspinaczkowe. To one przeciez opublikowaly, zdaniem wielu wspinaczy, sporzadzona na wyrost relacje, nie opatrujac jej zadnym, byc moze od razu narzucajacym sie fachowcom komentarzem (i tutaj widze ich ewentualna odpowiedzialnosc). Dzisiaj przewaza opinia, ze to wlasnie przez te podkolorowane opisy zostalismy – czesciowo przynajmniej – wprowadzeni w blad. Przeczytalem jednak uwaznie sprawozdanie Dawida z tego wyjazdu opublikowane w "Taterniku" 3–4/2007 (s. 36–39) – a wiec z wszystkich najbardziej miarodajne. Oprocz tego, ze jest ono opracowane dosc slabo (np. brakuje jakiejkolwiek daty, w tym tej podstawowej – w ktorym roku wyprawa sie odbyla), to nie widze w nim niczego szczegolnego. Droga wedlug opisu wydaje sie interesujaca, aczkolwiek, co tez wynika z tekstu, jako calosc nie taka znowu trudna ("wiekszosc terenu nie nastrecza specjalnych trudnosci"). Spory jej fragment ("kilka wyciagow") zrobiono bez asekuracji. Droga nie zostala nawet przebyta klasycznie (VIII+ AF). Jedyne zamieszczone zdjecie ze wspinania niewiele mowi, bo zostalo zrobione z dolu. Na fotografii z wrysowana linia Golden Lunacy mozna bylo zaznaczyc trase odwrotu po pierwszej akcji w scianie i podac trudnosci zlebu, ktorym sie wycofano i ktorym nastapil powrot w sciane. W opisie przejscia drogi w pismie fachowym, takim jak "Taternik", istotny byl fakt przejscia na raty, co tez nalezalo wyrazniej zaznaczyc, choc to juz byla – jak uwazam – robota dla redakcji. No i jeszcze wypadalo wyjasnic czytelnikom zwrot uzyty w podtytule artykulu "najwyzszy klif swiata". Tak np. "Alpinist" wybrnal z tego, piszac w swojej relacji "jeden z najwyzszych morskich klifow swiata". Na ostateczna ocene drogi wplyw powinny miec wlasnie fakt niezrobienia jej w jednym ciagu oraz relatywnie nienajwyzsze jej trudnosci techniczne. Wszystkie inne opisane przygody, najbardziej nawet dramatyczne, jak wycofanie w zalamaniu pogody, plywanie kajakiem po wzburzonym morzu itp. maja znaczenie uboczne. W relacji tej nie znalazlem zwrotu "1500 m pionu", jest za to "1500 m trudnego wspinania". Kaszlikowski w jednym z ostatnich akapitow napisal: "Wielka sciana, klasyka w pionie i na lodzie, wyczekiwanie, bol, nadzieja, fart, przygoda z morzem... przygoda z zyciem". Malo kto z nas potrafi rezygnowac z proponowanych mu zaszczytow, byc moze Kaszlikowski i Kubarska przyjmujac "Jedynke" nie wykazali sie dostateczna czujnoscia. Teraz bedac w ogniu krytyki musza sie zmierzyc z... przygoda z zyciem.
Rudaw Janowic
GS/0000 BURZA NAD ZAKOPANEM 09/2011
Minelo 80 lat od premiery pierwszego fabularnego filmu, ktorego tworcy, nolens volens, promowali polskie Tatry i ich stolice w Europie. "Der Bergfuhrer von Zakopane" rezyserii Domenico Gambino – w polskiej wersji "Burza nad Zakopanem" – pokazywal "nawrocenie" gorskiego przewodnika "ochroniarza", ktory w finale ulegal modnej wowczas "ideologii kolejkowej", czyli pazernym finansistom, chcacym budowac sanatorium na szczycie niedostepnej Diabelskiej Turni. Grymasom krytykow nie zapobiegly ani sceny wspinaczki na skalkach Malego Koscielca, ani "wstega plonacych pochodni wyprawy ratunkowej", ani nawet – w filmie juz nie niemym, bo z podlozona muzyka i w kilku scenach dodanym dzwiekiem, a jeszcze nie dzwiekowym, bo wiekszosc dialogow oddano w stylizowanych na gware goralska napisach – atrakcyjne "spiewocki" i tance w zbojnickiej karczmie, do wtoru muzyki popularnej kapeli Mroza. "Zalet obraz tej podrzednej wytworni niemieckiej w wykonaniu podrzednych aktorow nie posiada zadnych", a scenariusz filmu to tylko zalosny "splot bzdurstw" – wyrokowal Jan Alfred Szczepanski w "Taterniku". Lagodniejszy byl przyszly mentor polskich filmoznawcow, Boleslaw W. Lewicki: "Wcale dobry scenariusz" i "miejscami calkiem dobre udzwiekowienie – swojskie "cholera!" grzmi az milo" – notowal w lwowskim "Slowie Polskim". Tu i owdzie przetrwala narzucana przez reklamiarzy falszywa legenda, jakoby film opowiadal o zyciu i smierci Klimka Bachledy. Jej echa znajdowano jeszcze kilkadziesiat lat po premierze, nawet w tekscie samego Ivana Bohusza, wybitnego slowackiego znawcy Tatr, ich historii i kultury.
Waclaw Swiezynski
GS/0000 DONIESIENIA DROBNE 09/2011
GS/0000 LUDZIE 09/2011