26.10.2001 ZOFIA RADWANSKA-PARYSKA 10/2001 (11)
W grudniu 2000 roku pochowala na Peksowym Brzyzku swojego o 8 lat mlodszego meza, wyprobowanego towarzysza wspolnych 60 lat niezwykle pracowitego zycia, Witolda Henryka Paryskiego. W maju tego roku swietowala setne urodziny -- kilka miesiecy wczesniej niz krzyz na Giewoncie. W czwartek, 25 pazdziernika, nadeszla z Zakopanego smutna wiadomosc o jej smierci.
Urodzila sie 3 maja 1901 roku w Warszawie w inteligenckiej rodzinie Radwanskich. Po maturze ojciec zabral ja w podroz po Polsce. Wowczas po raz pierwszy znalazla sie w Tatrach. Wrazenia, jakich wtedy doznala, mialy zawazyc na calym jej pozniejszym zyciu. Ukonczyla studia na Uniwersytecie Warszawskim (przyroda i geografia; w roku 1933 doktorat). Od roku 1921 wyjezdzala co sezon w Tatry, najpierw jako turystka, od 1923 uprawiala juz czynnie taternictwo i narciarstwo wysokogorskie. W latach trzydziestych (zdjecie) nalezala do grona czolowych wspinaczy, uczestniczac w otwieraniu nowych drog (np. Zlebem Drege'a) i w pierwszych przejsciach zimowych. W roku 1937 znalazla sie w skladzie wyprawy Klubu Wysokogorskiego w Alpy (jako pierwsza Polka stanela m.in. na wierzcholkach Monte Rosa, Matterhornu, Grandes Jorasses). W 1938 roku osiadla na stale w Zakopanem. Wspolorganizowala wtedy pierwsza szkole wspinaczkowa na Hali Gasienicowej (od roku 1934 byla instruktorka taternictwa). Wspolnie z Tadeuszem Pawlowskim opracowala i wydala przewodnik "Skalne drogi w Tatrach Wysokich" (1938), stanowiacy cenny suplement do popularnego przewodnika Chmielowskiego i Swierza. Po wojnie, w latach 1945--51 byla kustoszem dzialu przyrodniczego Muzeum Tatrzanskiego, a nastepnie, do roku 1971, kierowala praca zorganizowanej przez siebie Tatrzanskiej Stacji Naukowej PAN. Rownoczesnie udzielala sie spolecznie w licznych organizacjach. Zasiadala we wladzach Oddzialu PTT i Klubu Wysokogorskiego, zorganizowala i prowadzila zakopianski oddzial Ligi Ochrony Przyrody, szkolila i egzaminowala kandydatow na przewodnikow. Sama od roku 1945 byla czlonkiem TOPR (jako pierwsza kobieta), w roku 1948 zdala egzamin na przewodnika tatrzanskiego. Jednakze najtrwalsze jej dokonanie stanowia niezliczone publikacje. Oprocz dziesiatkow artykulow i wiekszych opracowan o charakterze naukowym (w wiekszosci z zakresu botaniki i ochrony przyrody), napisala kilka waznych ksiazek, popularyzujacych wiedze o Tatrach ("Zielony swiat Tatr", 1953 i 1963, "Mozaika tatrzanska", 1956, atlas "Rosliny tatrzanskie", szesc wydan 1961--1992). W roku 1973 ukazala sie napisana do spolki z mezem "Encyklopedia Tatrzanska" a w 1995 "Wielka Encyklopedia Tatrzanska". W r. 1973 Walny Zjazd Polskiego Zw. Alpinizmu nadal obojgu Paryskim czlonkostwo honorowe, w grudniu 1993 otrzymali oboje honorowe czlonkostwo Gminy Tatrzanskiej, a w lutym 2000 Krzyze Komandorskie z Gwiazda Orderu Odrodzenia Polski za -- jak napisal Prezydent -- "wybitne zaslugi w popularyzowaniu historii i kultury Podhala oraz za wieloletnia dzialalnosc spoleczna na rzecz ochrony dziedzictwa przyrodniczego i kulturowego Tatr". Ogromny ksiegozbior Zofii i Witolda Paryskich i ich cenne archiwum zgodnie z ich wola ma przejac w calosci Tatrzanski Park Narodowy.
Monika Nyczanka
26.10.2001 MOJA NAJTRUDNIEJSZA SOLOWKA ANDYJSKA 10/2001 (11)
W dniu 4 lipca 2001 przeszedlem nowa droga polnocna sciane Huandoy Sur w Cordillera Blanca. Droga otrzymala nazwe "No fiesta hoy dia" (Dzisiaj nie ma zabawy) i ocene ogolna ED+ (AI 6+, M 5-6, WI 5). Samotne przejscie tej 1000-metrowej sciany zajelo mi 7 godzin. Trudnosci byly duze: lod srednio 70*, mikst do 5--6 UIAA. Kluczowy odcinek stanowil pionowy i waski zleb lodowy (85--90*), wcinajacy sie w seraki pod szczytem Huandoy Sur. Gdy docieralem do wierzcholka (6160 m) zepsula sie pogoda: mgla, opad sniegu, brak widocznosci. Dochodzila godz. 13, kiedy stanalem na najwyzszym punkcie, w ktorym zbiegaja sie obie granie. Dalsze 5 godzin trwalo zejscie droga francuska (Y. Astier 1979, TD+), wiodaca ukosem przez orograficznie prawa polac sciany.
Jest to moja piata nowa wielkoscianowa (zdjecie) droga w Cordillera Blanca -- po scianach Huascaranu, Huandoya (2) i Chopicalqui, z ktorych cztery byly przejsciami solowymi, w lekkim i szybkim stylu. Tegoroczne przejscie uwazam za najtrudniejsze z wszystkich moich mikstowych solowek w Andach. Wspinaczke na Huandoy Sur planowalem w towarzystwie mojego rodaka Urbana Goloba, niestety, po wejsciu aklimatyzacyjnym na Pisco poczul on sie zle i nie pozostalo mi nic innego, jak atak w pojedynke. Obszerny reportaz ze wspinaczki ukazal sie w ostatnim numerze "Planinskiego Vestnika" (10/2001).

Pavle Kozjek, Slowenia

Pavle Kozjek ma w dorobku wiele innych wybitnych dokonan, m.in. pierwsze przejscie wschodniej sciany Cerro Torre (1986) i nowa droge na Shisha Pangme, jej poludniowym filarem (1989). W r. 1997 wszedl na Mount Everest bez aparatury tlenowej. Najczesciej jednak zobaczyc go mozna w Huaraz, a znajomi -- jak mowi -- nie pytaja go juz dokad sie wybiera, tylko "v kateri konec Andov se letos spravljas?"

Franci Savenc, Slowenia

23.10.2001 NIEWIARYGODNE? A JEDNAK... 10/2001 (11)
Jesienne dni sa krotkie i trzeba sie spieszyc. W piatek 19 pazdziernika znany zakopianski wspinacz, Marcin Kacperek, przeszedl w Tatrach nastepujaca lancuchowke: poludniowa sciane Kiezmarskiego Szczytu droga Dieski tzw. Olbrzymim Zacieciem (Obrovsky kut, WHP 3345), nastepnie gran Widel od Kiezmarskiego do Lomnicy -- ostrzem oraz zachodnia sciane Lomnicy "Hokejka". Wszystko razem w 3 godziny 28 minut (slownie: trzy dwadziescia osiem). Asekurowal sie sam w kilku miejscach na Kiezmarskim i Lomnicy. Godzin przewodnikowych? Olbrzymie Zaciecie -- 4, gran Widel -- 6 i "Hokejka" -- 4--8. Razem 14--18. Co by nie powiedziec, czasownik "przeszedl" jest tu z pewnoscia nie na miejscu.
Andrzej Sklodowski
21.10.2001 KRZYZE POD PUMORI 10/2001 (11)
Strzelista Pumori (7161 m) mimo stromych stokow znana byla z lawin i wypadkow lawinowych. Kilka dni temu pozbawila ona zycia 5 mlodych alpinistow baskijskich. 17 pazdziernika wspinali sie oni z obozu I na 6200 m do II na 6600 m. Gdy nie zglosili sie wieczorem, nazajutrz ogloszono alarm. Wezwany helikopter stwierdzil zejscie wielkiej lawiny, a na jej torze kawalki ubrania. Czterej wspinacze byli w wieku 22--23 lat, jeden mial lat 27. 10-osobowa wyprawa "Sakona-Pumori" kierowal himalajski weteran, Benantzio Irureta. W okresie aklimatyzacji uczestnicy weszli na Island Peak (6169 m). Jest to najbolesniejsza strata Baskow w gorach Azji Centralnej, gdzie dotad raczej dopisywalo im szczescie i nie bylo takich hekatomb. "Mlodzi zapalency zyciem zaplacili za realizacje swoich marzen" -- czytamy w jednej z depesz. Alpinizm hiszpanski stracil nadto w tym sezonie jednego z najbardziej doswiadczonych alpinistow wysokosciowych, Pepe Garcesa, ktory 12 pazdziernika spadl po lodowym stoku, wycofujac sie spod szczytu Dhaulagiri. Mial w dorobku Everest, K2, oba Gasherbrumy, Cho Oyu i Manaslu.
21.10.2001 PIERWSZA JEDENASTKA W ALPACH 10/2001 (11)
Polnocne sciany Tre Cime di Lavaredo wiele juz razy byly widownia rekordowych wspinaczek -- od Comiciego i Cassina poczynajac. Kolejny rekord ustanowil tu minionego lata slynny Alexander Huber (33), przechodzac klasycznie swoja "Bellavista" (droge z zimy 2000, IX-/A4), w prostej linii forsujaca okapy Cima Ovest w ich lewej czesci. Piec tygodni opracowywal droge, upewniajac sie, ze jej pokonanie free bedzie mozliwe, choc z asekuracja na slowo honoru. Ostatecznego przejscia dokonal 18 lipca 2001. Wspinal sie w stylu rotpunkt, w kruchym dolomicie, bez wiercenia i spitow. Piec wyciagow ocenil na 7, 8 i 9, natomiast dwa 55-metrowe wyciagi w okapach na 11 (!) -- stopien dotad osiagany tylko w ogrodkach wspinaczkowych. "Bellavista" jest tym samym pierwsza alpejska wielkoscianowa jedenastka (gritstone E9) i najtrudniejsza technicznie droga w calych tych gorach -- prowokujacym wyzwaniem dla asow free climbingu. "Pod toba bezdenna przepasc -- mowi nieskory do uniesien Alex -- zoladek podchodzi ci do gardla, ramiona pieka bolem, dusza chce z ciebie wyskoczyc, a tu do stanowiska tak jeszcze daleko, cale 55 metrow i zadnego spita, przy ktorym choc na troche mozna by przerwac te meke (zdjecie). I to jest to, za czym my, wspinacze, gonimy i na co sie tak chetnie powolujemy: przygoda." Reportaz z przejscia przynosi "DAV Panorama" X/2001.
19.10.2001 "TATERNIK" 2/2001 10/2001 (11)
Na przegladzie filmow gorskich w Ladku Zdroju (relacja w GG 09/01) zaprezentowano nowy numer "Taternika", drugi spod redaktorskiej reki Zbigniewa Piotrowicza. Pismo ma bardzo pociagajaca szate, tresc jest urozmaicona i tematycznie swieza, trzon numeru stanowi duzy i gruntowny artykul monograficzny Wojciecha W. Wisniewskiego o Jaskini Wroniej w Kaukazie, ktorej schemat wydrukowano w zeszycie 1/01. Ryszard W. Schramm ciekawie pisze o historii "Taternika" i jego komitetach redakcyjnych, Janusz Kurczab wspomina zimowe przejscie Grand Pilier d'Angle w 1971 roku, Anna Beutler w milym artykule zaprasza w gory Meksyku, Jacek Patrzykont -- w nieco blizszy Hochschwab. Do czytania jest zreszta wiele, a szczegolnie bacznej uwadze polecamy "Manifest zimowy" Krzysztofa Wielickiego. Zeszyt zawiera zaledwie pare reklam (dobrze to i zle zarazem). Redakcja techniczna zapomina o tym, ze duzy odsetek czytelnikow pisma stanowia ludzie starsi. Wszystkie sklady sa nie na nasze oczy, a 5-punktowe marginalia (ss. 65, 72) i takiez podpisy odstrecza nawet sokolooka mlodziez. Polowe kolumn wydrukowano na -- jak to sie kiedys mowilo -- tintach, dodatkowo redukujacych czytelnosc szpalt (przykladowo s. 19). Pod paroma ilustracjami podpisow brak -- zdjecie na stronie 6 (mur Kangchendzongi) szczegolnie warto bylo skomentowac z uwagi na chlubny kontekst polski. Ale to drobne uwagi z mysla o dalszych numerach, na ktore z napieciem czekamy. (jn)
19.10.2001 ZAMAWIAMY TATERNIKA 10/2001 (11)
Zarowno nowe jak i stare zeszyty "Taternika" mozna otrzymac zamawiajac je w Antykwariacie Gorskim "Filar" w Kielcach, ktory bedzie obecnie wylacznym dystrybutorem organu PZA. Aby zapewnic sobie prenumerate, wystarczy zglosic ja w Antykwariacie -- listownie, telefonicznie lub sciezka elektroniczna. Zamawiajacy moze byc kazdorazowo informowany o ukazaniu sie nowego numeru i o jego aktualnej cenie (bez potrzeby przedplaty). "Filar" dysponuje tez niektorymi zeszytami antykwarycznymi -- od rocznika III (1909) poczynajac -- ceny sa zroznicowane. Numery powojenne dostepne sa w pelnym wyborze, cena od r. 1960 poczynajac 5,35 zl za zeszyt (plus 7% VAT), numery podwojnej objetosci 10,70 zl. Kontakt: Antykwariat Gorski "Filar" -- Henryk Raczka; ul. Alabastrowa 98; 25-753 Kielce. Tel. (41) 345-62-19; 502-39-71-62. Email: filar@antykwariat-filar.pl. Oferta internetowa: www.antykwariat-filar.pl.
Ostatnie numery mozna tez nabyc w cenie 5 zl w biurze PZA, ul. Ciolka 17 p. 208; 01-445 Warszawa; tel. (22) 836-36-90.
19.10.2001 "NA RYBA" 10/2001 (11)
W Gazetce Gorskiej z 22 kwietnia (GG 04/01) omowilismy krotko nowy bulgarski magazyn gorski, zatytulowany "Na Ryba", tj. Na Grani. Pismo to -- swietnie redagowane przez naszego przyjaciela Petera Atanasowa -- po kilku numerach zmniejszylo format na poreczniejszy. Profil tresciowy jest od poczatku jasno zarysowany. Przewaza tematyka wysokogorska i jaskiniowa, sa rowery gorskie i dzikie wody, sporo miejsca przypada tez na turystyke i podroze. Ale to nie wszystko: jest miejsce na historie, zauwazani sa interesujacy ludzie z naszym sportem zwiazani (w numerze 9/01 Petko Totew), poradnictwo techniczne pozwala byc na biezaco w sprawach sprzetu, techniki wspinania itp. Bardzo cenne sa opracowywane przez Atanasowa duze monografie masywow 8-tysiecznych, nie brakuje polonicow. W kazdym numerze ukazuje sie "Kolonkata na Jozef Nika" (w ostatniej pozegnanie Arna Puskasa), "Gwozdz" numeru lipcowego stanowi obszerny (8 stron) i wysoce kompetentny wywiad z Andrzejem Ciszewskim z okazji jego szeroko omawianej wizyty w Bulgarii -- wart chyba przedrukowania w ktoryms z naszych magazynow. Czytelnikom mniej oblatanym w jezyku bulgarskim lekture ulatwiaja krotkie angielskie abstrakty (szkoda, ze od szeregu lat zrezygnowal z nich "Taternik"). Ciekawostka jest to, ze duze kolorowe pismo (typu krakowskich "Gor", choc bogatsze w tresc) przygotowuja w zasadzie dwie-trzy osoby, a ukazuje sie ono troche wbrew logice rynkowej. "U nas nie ma -- pisze w liscie Petyr Atanasow -- ani powaznych producentow sprzetu, ani wiekszych firm zajmujacych sie sprzedaza towaru turystycznego pochodzenia zagranicznego, nie ma wiec bogatych reklamodawcow. Jednak zainteresowanie pismem jest duze i na tym sie nasza kalkulacja opiera." (jn)
19.10.2001 ODPRYSKI 10/2001 (11)
15.10.2001 KORONA HIMALAJOW - STAN 2001 10/2001 (11)
(wiecej ... GS 10/01)
10.10.2001 ECH, TE DZIECIAKI! 10/2001 (11)
Mimo mlodego wieku -- liczy zaledwie 11 lat -- Scott Cory (zdjecie) nalezy w Ameryce do najszerzej znanych wspinaczy. Jest czlonkiem 40-osobowej druzyny juniorow USA (US Youth Climbing Team), a w minionym sezonie wslawil sie 1-dniowym przejsciem drogi przez Nos na 1000-metrowej scianie El Capitana w Yosemite Valley. Zaczal sie wspinac gdy mial lat 7, obecnie startuje w zawodach (liczne zwyciestwa), ale lubi tez duze drogi skalne i wspinaczki typu big wall. Majac 8 lat robil drogi 11d--12a, w rok pozniej 12d. W styczniu 2001 wyjechal z kolegami i zespolem fotografow do Tajlandii, gdzie uporal sie ze swoja pierwsza 13a. Na El Capitanie jest najmlodszym wspinaczem, ktory przeszedl te sciane i to w znakomitym czasie 13 godz. i 40 minut. Przejscie bylo filmowane, a z El Cap Meadow przygladaly mu sie tlumy kibicow, dopingujac mlodociana trojke.
10.10.2001 KORONA DLA KOREANCZYKA 10/2001 (11)
Druga w tym roku zmiana na liscie czlonkow elitarnego klubu 14 x 8000. Jak podala www.mounteverest.net, na glowny szczyt Shishapangmy weszla w dniu 21 wrzesnia 2001 szostka Koreanczykow, w jej skladzie Um Hong-Gil, ktory tym samym zamknal swa kolekcje 14 osmiotysiecznikow. Wejscia dokonano droga brytyjska, ktora zmierza do szczytu glownego, nie ma wiec watpliwosci, czy aby sukces jest pelny. W latach 1993 i 1994 Um Hong-Gil byl juz na Shishapangmie, ale tylko na nizszym wierzcholku srodkowym. Lista zdobywcow Korony Himalajow zawiera obecnie 9 nazwisk -- po dwa z Polski, Wloch i Korei. Przypomnijmy je:
   
Reinhold MessnerWloch1970--1986
Jerzy KukuczkaPolak1979--1987
Erhard LoretanSzwajcar1982--1995
Carlos CarsolioMeksykanin1985--1995
Krzysztof WielickiPolak1980--1996
Juanito OiarzabalBask1982--1999
Sergio MartiniWloch1983--2000
Park Young SeokKoreanczyk1993--2001
Um Hong GilKoreanczyk1988--2001
 
Najblizsi sukcesu sa z 13 osmiotysiecznikami Wloch Fausto de Stefani i Hiszpan (Bask) Alberto Inurrategi. O taka sama pozycje na Dhaulagiri walczy kolejny Wloch, Abele Blanc. O stanowisku De Stefaniego mowa byla w naszej notatce w GG 16 stycznia 2001 (GG 01/01). Z Polakow najwyzej jest Piotr Pustelnik (10 szczytow). 21 wrzesnia w sklad koreanskiej szostki wchodzil tez Han Hwang Yung, ktory ma juz 11 szczytow 8-tysiecznych. Jesienny sukces Um Hong Gila przewidzielismy w naszej informacji zamieszczonej w GG z 17 lipca 2001 (GG 07/01). (jn)
09.10.2001 CORDILLERA HUAYHUASH 2001 10/2001 (11)
Z polowicznymi sukcesami wrocila 8 sierpnia 3-osobowa wyprawa slowenska w Andy Peruwianskie. Zespol tworzyli bardzo doswiadczeni alpinisci, Matic Jost (29), Viktor Mlinar (34) i Tomaz Zerovnik (33). 18 czerwca znalezli sie oni w Huaraz. Po wejsciach aklimatyzacyjnych 23 czerwca na Pastoruri (5200 m) i 28 czerwca na -- mimo wysokosci bardzo popularny -- Tocllaraju (6032 m) pojechali w Cordillera Huayhuash. Ich celem byla potezna zachodnia sciana masywu Siula Grande (6344 m). Dolaczyl sie tez do nich miejscowy alpinista, Artiza Monasterio. Zaczeli od zalozenia obozu pod sciana na wysokosci 5200 m. 14 lipca zaporeczowali pierwszy, b. trudny wyciag. Korzystajac z pieknej pogody, 15 lipca ruszyli do ataku. Trudnosci byly duze, odcinki lodowe przeplataly sie z mikstowymi. Konieczne byly 2 biwaki. 17 lipca ruszyli bez obciazenia i o godz. 17.30 cala czworka osiagneli gran, jak pisza: 200 m w dystansie i 50 m w pionie od wierzcholka Siula Grande. Nie poszli jednak do bliskiego szczytu, lecz zalozyli na grani biwak -- bez sprzetu, ktory zostal na miejscu drugiego biwaku (B2). 18 lipca nad ranem zaczal sypac snieg, wycofali sie wiec droga wejscia, zjezdzajac glownie ze srub lodowych, czesciowo tez z igiel lodowych i spitow. Droga -- nazwana Noches de Juerga -- liczy 27 wyciagow. Jej trudnosci oceniono na ED (65--90*), w mikscie zas na szkockie M6. Szczegoly na schemacie zaczerpnietym z www.ibiko.si.
W drugiej polowie wyprawa dzialala w Cordillera Blanca. W dniu 3 sierpnia Matic Jost i Viktor Mlinar weszli poludniowa (a wlasciwie poludniowowschodnia) sciana Caras de Santa Cruz (6020 m), droga Fishera, Warfielda i Sheldrake z r. 1986 (700 m, TD+). Zespolowi Fishera nie udalo sie dojsc do szczytu, nie osiagneli go tez Slowency, ktorzy do powrotu wybrali droge pierwszych zdobywcow gory, wiodaca poludniowo-wschodnia grania i poludniowa sciana (800 m, D, 2 zjazdy). W tym czasie Tomaz Zerovnik z partnerem z Kanady zrobil krotka (200 m) lecz ladna nowa droge srodkiem zachodniej sciany Huamashraju (5434 m, 5 wyciagow, UIAA 5 i 6), tym razem uczciwie doprowadzona do wierzcholka.
Najwyzszym szczytem Gor Huayhuash (i drugim w Peru) jest Yerupaja (6634 m), a cale to pasmo nadal obfituje w problemy scianowe, poniewaz przez szereg lat bylo wolne od dzialalnosci wspinaczkowej, jako jedno z gniazd oddzialow "Sendero Luminoso". Do najatrakcyjniejszych celow naleza dziewicze sciany Jirishanca (6094 m) -- wschodnia i zachodnia. Szczegolowe relacje slowenskie: www.ibiko.si/huayhuash oraz najblizszy "Planinski Vestnik".
08.10.2001 JESIEN W ALPACH WSCHODNICH 10/2001 (11)
Na koniec wrzesnia planowalismy krotki wypad w Alpy, wiec co kilka dni przegladalem w austriackiej TV "Alpejska Panorame". Rece opadaly: nic tylko deszcz i snieg, nawet w dolinach, niewiele ponad 1800 m, lezaly zwaly swiezego sniegu.
W koncu wyjazdu nie mozna juz bylo odkladac i w srode, 26 wrzesnia, ruszylismy po pracy samochodem do Doliny Malty (Maltatal), nad ktora wznosza sie -- reklamowane w przewodniku Waltera Pausego jako ostatnie na wschodzie trzytysieczniki Alp -- szczyty Wysokich Taurow: Hafner, Lanischhafner czy Sonnblick. W miare jak pomykalismy na poludnie, pogoda ulegala poprawie. W Czechach przestalo padac, a gdy w czwartek w poludnie wjechalismy do doliny Malta -- nad calymi Alpami swiecilo slonce. Podeszlismy do czynnego jeszcze schroniska Kattowitzer Hutte (2300 m -- trzy godziny od parkingu). W chacie nie bylo juz gosci, a gospodarze powiedzieli nam, ze od przeszlo 20 dni w gorach nie bylo pogody. Kolo schroniska lezal snieg. Ale najwazniejsze -- prognoza na nastepny dzien byla dobra.
28 wrzesnia Iwona, Waldek Nowak, Jarek Krzeminski (alpejski debiutant) i ja wspielismy sie w 4 godziny na Hafner (3087 m) -- dluga poludniowo-zachodnia grania (trudnosci I--II), oznakowana i czesciowo ubezpieczona stalowymi linami. Od 2500 m szlismy w rakach, a czekany wcale nam nie przeszkadzaly; na grani szczytowej bylo juz dobrze ponad metr sniegu. O dziwo, trzymal znakomicie, a pogoda byla wspaniala. Zacheceni prognoza, nastepnego dnia przed switem ruszylismy na sasiedni wierzcholek -- Lanischhafner (3076 m), wchodzac nan w 3 godziny wprost 250-metrowym poludniowym stokiem (40--50 stopni nachylenia) po wspanialym betonie, niespotykanym o tej porze roku. Kolo poludnia bylismy juz w schronisku, ktorego gospodarze szykowali sie do powrotu w doliny. Nad gorami pojawily sie pierwsze chmury. Trzy godziny pozniej jechalismy w kierunku kraju, a pogoda psula sie coraz bardziej. Nie mielismy nic przeciwko temu...
Andrzej Sklodowski (3 X 2001 r.)
02.10.2001 SA JESZCZE TAKIE GORY 10/2001 (11)
Zawsze pelen inwencji Chris Bonington, tym razem posluchal rad Harisha Kapadii i wybral sie z mala wyprawa brytyjsko-hinduska w dotad nieeksplorowane i odwiedzane tylko przez topografow 6-tysieczne gniazdo we wschodnim przedluzeniu Karakorum, w polnocno-zachodnim cyplu Indii, od najblizszej osady pasterskiej nazwane przez Kapadie Gorami Arganglas. Kilka szczytow przekracza 6500 m, a krajobraz przypomina Andy Peruwianskie (stad kryptonim "Cayesh" dla szczytu 6540 m). W sklad ekipy weszli: Sir Christian Bonington (kierownik), Satyabrata Dam, Harish Kapadia (kierownik indyjski), Jim Lowther, Divyesh Muni, Mark Richey, Cyrus Shroff, Mark Wilford, Szerpowie Sam Gyal, Dawa Wangchuk oraz oficer lacznikowy kpt. Vrijendra Lingwal. Po aklimatyzacji w Leh, wyruszono w gore dolina Nubra. Baze zalozono ponizej lodowca Phunangma (mapa), zas na lodowcu dwie bazy wysuniete (5400 m). W otoczeniu byly 1000-metrowe sciany i skalno-lodowe dziewicze szczyty. Niestety, pogoda nie byla najlepsza.
Dwaj Markowie upatrzyli od razu polnocna sciane P. 6218 m, przezwanego Eigerem, pod ktorym zabiwakowali 8 wrzesnia. W tym czasie z ABC 2 i dodatkowego obozu zdobyte zostaly przez hinduskich czlonkow wyprawy dwa ladne 6-tysieczniki. 9 wrzesnia Cyrus Shroff, Divyesh Muni i Sam Gyal Sherpa wspieli sie zachodnim zebrem na osnuty chmurami szczyt 6360 m ("Abale"), zas 11 wrzesnia Satyabrata Dam, kpt. V. S. Lingwall i Dawa Sherpa na P. 6312 m, z ktorego podziwiali piekny widok na grupe Saser Kangri i cale wschodnie Karakorum. Tymczasem obaj Markowie 9 wrzesnia weszli w sciane i wspinali sie 5 dni -- niemal caly czas w rakach, gdyz warunki byly zimowe. Szli -- pod koniec bez zywnosci -- pieknym, polowiacym 1300-metrowa sciane filarem o znacznych, glownie skalnych trudnosciach (zdjecie). Naliczyli 20 60-metrowych wyciagow, z tego tylko 6 lodowych. Konieczne byly nawet 2 wahadla. Urozmaicenie wnosily codzienne sniezyce. Trzeci biwak byl bardzo ciezki. W dniu 13 wrzesnia staneli na szczycie. "Jasne niebo otworzylo nam widok na otaczajace szczyty i granie, wszystko dziewicze, z wyjatkiem dwoch szczytow swiezo zdobytych przez naszych indyjskich przyjaciol. Wybor mozliwosci wspinaczek stylem alpejskim jest tu niewiarygodny." Zejscie o glodzie na nieznana druga strone masywu w dziki kanion wodny bylo cala epopeja, a zjazdy na linie w poteznych wodospadach o malo nie skonczyly sie tragicznie. Swojej drodze dali imie "Barbarossa", gdyz w bazie mieli ksiazke o starciu Niemiec i Rosji podczas II wojny swiatowej.
Sam Bonington probowal wejsc na P. 6150 m a potem na najwyzszy szczyt calych Gor Arganglaskich -- Argan Kangri (6789 m), oba wypady pokrzyzowala jednak niepogoda. Po tragedii w Nowym Jorku oslablo tez morale wyprawy, a 20 wrzesnia uznano, ze sytuacja miedzynarodowa nie pozwala na dluzszy pobyt w tym skalnym raju, choc kilka pieknych i juz rozpoznanych celow czekalo na zdobycie. Bonington ocenil wyprawe jako niezwykle udana, a wejscie obu Markow jako "a superb achievement". Warto, by rejonem tym zainteresowaly sie nasze eksploratorsko nastawione wyprawy. (jn)
02.10.2001 Z GOR WYSOKICH 10/2001 (11)
Bubu na Igle Shiptona
Bez wiekszego rozglosu zrealizowal swoj smialy zamiar znany wloski skalolaz, Mauro "Bubu" Bole, ktorego towarzyszami byli Mario Cortese i jako fotograf i filmowiec -- Fabio Dandri. Przeszli oni nowa droga 1150-metrowy monolit wschodniej sciany Shipton Spire (5850 m) nad Dolina Trango w Karakorum. Poreczowanie zaczeli 26 lipca, ale kaprysna pogoda spedzala ich na dluzej do bazy. 10 sierpnia mieli juz za soba 500 m sciany i tu zainstalowali dwa metalowe hamaki. Piekna droga biegnie systemem dlugich rys i zaciec, przecinajac w prostej linii piony i przewieszki. Trudnosci 29 wyciagow nie schodza ponizej 6c, przewaznie sa wyzsze, a na jednym wyciagu siegaja pulapu 8a, co jest przypuszczalnie najtrudniejszym kawalkiem skaly pokonanym do tej pory klasycznie powyzej 5000 m npm. Caly czas prowadzil Bubu, wspinajac sie on sight. W gornej czesci sciany droga Wlochow przeciela droge amerykanska z r. 1997. W dniu 15 sierpnia Bubu z towarzyszami podazal ostra grania do szczytu -- w burzy snieznej, gdyz pogoda caly czas byla zmienna. W sumie rozpieto 1100 m lin poreczowych, ktore pozwalaly na kursowanie w gore i w dol i ulatwialy prace fotograficzno-filmowa. W dolnej czesci sciany trzeba bylo transportowac 300 kg bagazu, w tym 40 l wody i wiele kilogramow sprzetu filmowego. Droge Wlosi nazwali "Women and Chalk" -- "Kobiety i Magnezja". Mauro Bole, przez przyjaciol zwany "Bubu", pochodzi z Triestu i jest dzis jedna z najwiekszych postaci ekstremalnej wspinaczki wysokosciowej.
Gdzie jestes, slonce?
W naszej "Gazetce Gorskiej" z 7 lutego (GG 2/01) zamiescilismy notatke o slowensko-wloskiej drodze na scianie El Sfinge (5325 m) nad Dolina Paron w Cordillera Blanca. Eksplorowana od r. 1985, sciana ta do r. 2001 miala juz 14 drog, a jej monografie zamiescil "Desnivel" 3/01. W lipcu 2001 troje Slowencow -- Andrej Grmovsek, Tanja Rojs i Aleksandra Voglar poprowadzilo w lewej partii sciany nowa droge, krzyzujaca sie z "Cruz del Sur" (zdjecie). Prace rozpoczeli 12 lipca, spedzani do bazy przez ataki niepogody. Wskutek kontuzji Andreja, czesc wyciagow dziewczeta poprowadzily samodzielnie. 7 dlugosci liny w dolnej polowie ocenili na 6c i A2+, gorna czesc byla latwiejsza (5c, 6b+). 26 lipca trojka stanela na szczycie, a droga otrzymala nazwe w narzeczu keczua "Meche Taq Inti" -- Gdzie Jestes, Slonce? Sandra wrocila do kraju, zas pozostala dwojka postanowila "ponoviti smer se prosto". Zamiar sie powiodl i Andrej z Tania odhaczyli 7 najtrudniejszych wyciagow, dajac im oceny 6c, 7b,6c+, 6c+, III, 6c i 7a. Nie dosc na tym: powtorzyli klasycznie droge z r. 1985 (7 wyciagow do 7a), a nastepnie zrobili II przejscie slowensko-wloskiej "Cruz del Sur" -- jej wiekszosc Grmovsek pokonal klasycznie i on sight, w tym kluczowy wyciag 7c+.
Marmurowa Sciana
W Tien-szanie bardzo ciekawy choc niepelny sukces odniesli we wrzesniu dwaj alpinisci z Petersburga, Kiril Korabielnikow i Walerij Szamalo, ktorzy w smialym dwojkowym ataku przeszli zerwy slynnej Mramornej Stieny (szczyt 6400 m), na granicy Kazachstanu i Chin. Dolna czesc zachodniej sciany tworzy nietrudny lecz dlugi i -- przy ciezkich plecakach -- meczacy stok lodowy o spadku 30-45*. Po nim nastepuje 600-metrowa, czesciowo przewieszona sciana skalno-lodowa, oceniona na 6B (zdjecie). Marmury sa kruche, stanowiska niepewne, a jedyna tego rekompensate stanowi... latwosc wybijania hakow. Biwaki byly niewygodne, jedna noc wspinacze spedzili wiszac w petlach. Po wyjsciu ze sciany poszli w lewo ku wienczacej sciane kopie 6100 m a potem grania w strone szczytu. Tu na snieznym stoku podcieli lawine, ktora zniosla ich w dol, cudem jednak -- mimo koziolkowania i upadkow -- zdolali sie zatrzymac. Na ostatnim bardzo mroznym biwaku Korabielnikow odmrozil stopy. Odmrozenia, wiatr i drobne kontuzje po lawinie sprawily ze nie doszli do nieodleglego juz szczytu. Planowali 9--10 dni, jednak z roznych przyczyn (m.in. zapchania sie w scianie) stracili 3 z nich i w sumie byli w drodze 12 dni, czesciowo bez prowiantu. Wspinali sie "czysto", nie mieli "komorki" ani innej lacznosci ze swiatem. Droga bylaby przebojem tienszanskiego sezonu, Kiryl i Walerij nie zaliczaja jej jednak sobie, gdyz nie zdolali dotrzec do szczytu. Postawa godna najwyzszego uznania -- wielu slawniejszych od nich alpinistow dzis nie ma takich skrupulow.
02.10.2001 KARAKORUM 2001 - TURNIE BIACHERAHI 10/2001 (11)
Grupa Latokow w Panmah Muztagh to jeden z najciekawszych i ostatnio modny wsrod wspinaczy scianowych rejon Karakorum. Bardziej znana jest od strony poludniowej i poludniowo-zachodniej, od olbrzymiego lodowca Biafo i jego odnog Uzun Brakk i Baintha (np. zob. informacje o wejsciu braci Huberow z lata 1997, Taternik 3/1998). Strona polnocna to odlegly lodowiec Choktoi, najwiekszy z doplywow 42-kilometrowego lodowca Panmah. Sciany Latokow od tej strony osiagaja blisko 2 km wysokosci i od kilku lat sa inspiracja dla himalajskiej czolowki, choc proby wejsc na ogol konczyly sie na efektownych trabantach, takich jak np. wznoszaca sie na koncu polnocnego ramienia Latoka I turnia Indian Face (w rozumieniu twarzy Indianina) z kilkoma juz parusetmetrowymi drogami skalnymi.
Wojciech Kurtyka oraz malzonkowie Taeko i Yasushi Yamanoi zalozyli baze na lodowcu na wysokosci ok. 4550 m na okres od 29 lipca do 25 sierpnia 2001, z formalnym pozwoleniem na Latok I (7145). Warunki sniezne powodowaly, ze nawet trudno bylo zrobic zdjecia wielkich scian bez lawin pylowych w kadrze. Zniechecona trojka zwrocila sie ku polnocy i lezacym dokladnie naprzeciw efektownym turniom Biacherachi, z monolitycznymi scianami osiagajacymi wysokosc 600 m. Po wyniesieniu sprzetu na przelecz miedzy turnia poludniowa i rozbudowana turnia srodkowa (robocza nazwa Triple Tower), Wojtek i panstwo Yamanoi pokonali w dwa dni jej poludniowa sciane i 14 sierpnia 2001 osiagneli poludniowy wierzcholek, natrafiajac na petle nieznanych poprzednikow. Tegoz dnia zjechali na przelecz, gdzie spedzili jeszcze jedna noc. Wedlug oceny Wojtka, zabrali za duzo wielkoscianowego ekwipunku (100 kg, w tym portaledge).
Najwyzsza w grupie jest turnia polnocna, bardzo efektowna z profilu, jak pletwa rekina. Zdobyli ja 2 lata wczesniej wspinacze z USA Dave Hollinger i Paul Schweizer (zob. AAJ 2000 s.232, ze zdjeciem, i High 208 z marca 2000, s.68) -- waskim lodowym zboczem od polnocy, wybiegajacym na krawedz monolitycznej sciany wschodniej. Wysokosc turni ocenili na ok. 5800 m, czyli jako nalezacej do kategorii szczytow wolnych od zezwolen i oplat (jak w Alpach). Wymaga to pewnego zastrzezenia, gdyz turnie te wydaja sie byc wyzsze o 200-300 m od trudnej przeleczy trekkingowej Sim La, na mapie J. Wali opisanej kota 5833 m. Kurtyka byl prawdopodobnie pierwszym Polakiem wspinajacym sie w rejonie lodowca Choktoi. Ktory to juz raz wyszukuje on problemy przed mlodszymi rodakami? Przywiozl komplet detalicznych zdjec wszystkich polnocnych scian Latokow i Ogre. Zwrocila tez jego uwage grupa ladnych i niezbyt trudnych bezimiennych szczytow szesciotysiecznych na wschod od lodowca Panmah, jego zdaniem warta uwagi poczatkujacych himalaistow o zacieciu eksploracyjnym. Oddajmy jednak glos samemu Kurtyce:

Rejon lodowca Choktoi jest jednym z najpiekniejszych jakie widzialem w zyciu. Oferuje problemy alpinistyczne najwyzszej swiatowej klasy i sporo ladnie wygladajacych turni, ktore niestety maja skale sredniej jakosci. Biacherahi Towers to w istocie grupa turni, podobnie jak grupa Trango. Mozna je podzielic na Turnie poludniowa, trzy turnie srodkowe i Turnie polnocna. Turnia pn. jest nieco wyzsza. Weszlismy, zapewne nowa droga, na najbardziej poludniowa z turni srodkowych. Jest ona bardzo ladna. Jej widok obiecuje interesujace i powazne wspinanie, jest to jednak obietnica wieksza, niz to, co rzeczywistosc w istocie oferuje. Wschodnia sciana ma ok. 600 m wysokosci. My jednakze weszlismy droga znacznie krotsza, z przeleczy miedzy turniami srodkowa i poludniowa. Bylo tego 10 wyciagow (z lina 50-metrowa), w tym jeden krotki (25-metrowy) - zdjecie.
Wysokosc naszej wspinaczki szacuje na ok. 350 m. Na 4 wyciagach sporo bylo trudnosci VI i hakowych A2. Gorne wyciagi, wiodace bardzo stromym zacieciem, byly klasyczne i niezbyt trudne (V). Niestety, wymagaly nadzwyczajnej czujnosci, bo przy kruchej skale byly dosyc ryzykowne. Zjazdy prawie gwarantuja blokowanie sie liny, nam jednak cudem udalo sie zjechac bez komplikacji.
Nasze wejscie nie bylo pierwszym, gdyz na wierzcholku znalezlismy petle zjazdowa. Sadze, ze pozostala ona po przejsciu drogi wiodacej na prawo od naszej, zaczynajacej sie ponizej przeleczy, gdzie widzielismy pozostawiona line. Droge nazwalismy Japonsko-Polski Piknik (Japanese-Polish Picnic). Wspolautorzy przejscia, to slynne japonskie malzenstwo wspinaczkowe Taeko (pani) i Yasushi Yamanoi.

Oboje Yamanoich, mlodszych od niego srednio o dekade, Kurtyka znal juz ze wspolnej wyprawy na K2, kiedy ubieglego lata usilowali pokonac dziewicza sciane wschodnia. Po trzech nieudanych probach, nie zniechecony Yasushi wszedl solo wariantem baskijskim z 1994 roku, tzw. SSE Spur, w rekordowym czasie 48 godzin (przypomnijmy, ze w 1986 B. Chamoux wszedl na K2 w 23 godziny kompletnie oporeczowanym Zebrem Abruzzow). Yasushi ma tez na koncie nowa droge solo na Cho Oyu (1994) oraz wejscia na kilka innych osmiotysiecznikow jak i dziewicze nizsze szczyty. Taeko, znana juz pod poprzednim nazwiskiem Nagao, bywala w Himalajach od 1985 roku i zdobyla 4 osmiotysieczniki, m.in. 1994 powtorzyla w kobiecej dwojce droge Kurtyki na Cho Oyu. Ze zmiennym powodzeniem probowala tez nowych drog. Na Biacherahi prowadzila 2 wyciagi.

Gosciem w domu Kurtykow byl i relacji wysluchal Grzegorz Glazek